Franciszek zrzuca ogromne ilości herezji i błędów w przemówieniu do ekumenicznej publiczności w Bahrajnie
9 listopada 2022 r.
Tłumaczenie polskie za:
https://novusordowatch.org/2022/11/francis-truckloads-heresy-ecumenism-bahrain/
Cytaty z Pisma Świętego zaczerpnięte z Biblii Wujka (1962)
Wspólne kościoły, ekumeniczni męczennicy i wiele więcej!
Nie szczędził słów, apostata Bergoglio miał wiele do powiedzenia swojej
ekumenicznej publiczności
W naszym ostatnim poście pokazaliśmy apostazję Jorge Bergoglio w jego przemówieniach do muzułmanów w Awali w Bahrajnie. Pod pseudonimem „Papież Franciszek” głosił im nie Jezusa Chrystusa, ale transcendencję i braterstwo, tylko które, jak twierdził, mogą nas uratować:
https://novusordo-pl.blogspot.com/2022/11/franciszek-do-starszyzny-muzumanskiej.html
Zaraz po swoim przemówieniu do Muzułmańskiej Rady Starszych 4 listopada, fałszywy papież pospieszył na ekumeniczne spotkanie z „innymi Chrześcijanami”, aby modlić się o pokój i pleść bzdury o „jedności Chrześcijan”. Co ciekawe, ponieważ tym razem nie zwracał się do mahometan, Bergoglio nagle przypomniał sobie, że „Najwyższy” – termin, którego używał w odniesieniu do Boga, gdy przemawiał do wyznawców mahometanizmu – to naprawdę Bóg Ojciec, Syn i Duch Święty.
Podczas spotkania ekumenicznego (zobaczcie wideo tutaj), Franciszek dzielił scenę na równych warunkach z prawosławnym patriarchą Bartłomiejem I, którego uważa za współpasterza w Kościele Chrystusowym, podobnie jak jego rosyjskiego kolegę Cyryl:
https://novusordo-pl.blogspot.com/2022/05/franciszek-do-rosyjskiego-patriarchy.html
Franciszek nawet ucałował krzyż pektoralny Bartłomieja (patrz tutaj), sygnalizując w ten sposób, bardziej żywo niż słowami, że akceptuje jego władzę jako biskupa w Kościele ustanowionym przez Jezusa Chrystusa – co jest heretyckim kłamstwem. (Podobną rzecz zrobił wiele lat temu z anglikańskim arcybiskupem Canterbury, świeckim, kiedy zgodził się otrzymać od niego „błogosławieństwo”).
Tak zwani biskupi prawosławni mają ważne święcenia, to znaczy naprawdę są biskupami. Są jednak ekskomunikowani z Kościoła katolickiego, który jest jedynym Kościołem założonym przez Jezusa Chrystusa. Jako publiczni i zdeklarowani heretycy i schizmatycy, nie sprawują oni ważnie żadnego urzędu w Kościele i nie wolno im udzielać sakramentów. Tym bardziej nie mają misji od naszego Błogosławionego Pana, aby głosić lub nawracać kogokolwiek. To oni sami potrzebują nawrócenia, nawrócenia na jedyną prawdziwą religię ustanowioną przez samego Boga, od której oderwali się ich przodkowie w XI wieku (niektórzy z nich później, inni nawet wcześniej).
Jest to tradycyjne stanowisko rzymskokatolickie, które było nauczane i wierzono tak aż do uzurpacji Katedry św. Piotra przez modernistów, począwszy od Angelo Roncalliego w 1958 r. („Papieża Jana XXIII”), który rozpoczął Sobór Watykański II (1962-65), który zrewolucjonizował cały katolicyzm, zwłaszcza doktrynę o Kościele (eklezjologię). Bez tej rewolucji w eklezjologii nigdy nie byliby w stanie zaaprobować ani zaangażować się w ekumenizm:
- Nowa doktryna o Kościele Soboru Watykańskiego II (Wprowadzenie do sedewakantyzmu, część 1)
- Jedność chrześcijan bez katolicyzmu: Franciszek wypluwa ekumeniczną zęzę podczas audiencji generalnej
https://novusordo-pl.blogspot.com/2021/02/jednosc-chrzescijan-bez-katolicyzmu.html
- Watykan i ruch ekumeniczny: od surowego potępienia do entuzjastycznej aprobaty
- Watykan świętuje 60 lat ekumenizmu: jak jest sprzeczny z doktryną katolicką
- Żadnej fałszywej jedności: odrzucenie ruchu ekumenicznego przez kardynała Stritcha
Tradycyjne katolickie odrzucenie ekumenizmu nie oznacza jednak, że powinniśmy uważać niekatolików za złych lub złośliwych, lub być w jakikolwiek sposób nieżyczliwych dla nich. Oznacza to, że nie możemy zachowywać się tak, jakby byli częścią prawdziwego Kościoła i byli na drodze do Nieba:
Broń Boże jednak, aby synowie Kościoła katolickiego byli w jakikolwiek sposób wrogo nastawieni do tych, którzy nie są z nami związani tymi samymi więzami wiary i miłości; ale raczej zawsze powinni być gorliwi w szukaniu ich i pomaganiu im, czy to biednym, czy chorym, czy dźwigającym jakiekolwiek inne ciężary, we wszystkich urzędach chrześcijańskiej miłości; a niech szczególnie starają się wyrwać ich z ciemności błędu, w której nieszczęśliwie leżą, i prowadzić z powrotem do prawdy katolickiej i do najbardziej kochającej Matki Kościoła, która nigdy nie przestaje wyciągać do nich z miłością swoich matczynych rąk i przywoływać ich z powrotem na swoje łono, aby umocnieni i stali w wierze, mając nadzieję i miłość, i „przynosząc owoc w każdym uczynku dobrym” [Kol 1, 10], mogli osiągnąć wieczne zbawienie.
(Papież Pius IX, Encyklika Quanto Conficiamur Moerore, n 9)
Dotyczy to nie tylko niewiernych, którzy nie są ochrzczeni, ale także tych, którzy już wyznają, że wierzą w Jezusa Chrystusa, ale są poza Jego trzodą, Kościołem Rzymskokatolickim, czy to z powodu apostazji, herezji czy schizmy:
Nawet pod pretekstem popierania jedności nie wolno zmienić nawet jednego dogmatu, ponieważ, jak ostrzega nas patriarcha Aleksandrii, „chociaż pragnienie pokoju jest rzeczą szlachetną i wspaniałą, to jednak nie wolno nam dla niego zaniedbywać cnoty wierności w Chrystusie”. Dlatego też tak bardzo upragniony powrót błądzących synów do prawdziwej i autentycznej jedności w Chrystusie nie będzie wspierany przez wyłączną koncentrację na tych doktrynach, które wszystkie lub większość wspólnot chlubiących się imieniem chrześcijańskim przyjmuje wspólnie. Jedyną skuteczną metodą będzie ta, która opiera harmonię i zgodę między wiernymi Chrystusem na wszystkich prawdach i na pełnych prawdach przez Boga objawionych.
(Papież Pius XII, Encyklika Orientalis Ecclesiae, n 16; podkreślenie dodane).
Papież nie mógł wyrazić się jaśniej: kompromis nawet w sprawie jednego dogmatu w imię „jedności” lub „pokoju” jest niedozwolony.
W rzeczywistości w 1949 r. ten sam papież Pius XII poinformował swoich biskupów, że w „ekumenicznych” dyskusjach z protestantami celem musi być nawrócenie niekatolików na katolicyzm; i ostrzegł, że
... należy uważać, aby w tak zwanym duchu „irenistycznym” dnia dzisiejszego, poprzez studium porównawcze i próżne pragnienie coraz ściślejszego wzajemnego podejścia między różnymi wyznaniami wiary, doktryna katolicka – czy to w swoich dogmatach, czy w prawdach, które są z nimi związane – nie była w ten sposób dostosowana lub w pewien sposób zaadaptowana do doktryn sekt dysydenckich, by czystość doktryny katolickiej nie została naruszona lub jej prawdziwe i pewne znaczenie nie zostało zaciemnione.
...
Dlatego <cała> i <pełna> nauka katolicka powinna być przedstawiona i wyjaśniona: w żadnym wypadku nie wolno milczeć ani zasłaniać dwuznacznymi słowami katolickiej prawdy o naturze i sposobie usprawiedliwienia, konstytucji Kościoła, prymatu jurysdykcji Biskupa Rzymu, i jedynego prawdziwego zjednoczeniu przez powrót dysydentów do jedynego prawdziwego Kościoła Chrystusowego.
(Papież Pius XII, Instrukcja Świętego Oficjum Ecclesia Catholica o ruchu ekumenicznym, rozdział II)
Na tym jasnym tle doktrynalnym przyjrzyjmy się teraz istocie tego, co Bergoglio miał do zaoferowania, kiedy przemawiał do protestantów i prawosławnych, a także do własnego ludu w Awali w zeszły piątek.
Fałszywy papież zaczął od mówienia o cudzie Pięćdziesiątnicy, zanim powiedział:
Bracia, siostry, [...] „wszyscy bowiem w jednym Duchu zostaliśmy ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało” (1 Kor 12, 13). Niestety, naszymi podziałami zraniliśmy święte Ciało Pana, ale Duch Święty, który łączy wszystkie członki, jest większy niż nasze ludzkie podziały. Słuszne jest więc stwierdzenie, że to, co nas łączy, znacznie przewyższa to, co nas dzieli, i że im bardziej będziemy postępować według Ducha, tym bardziej będziemy pragnąć i – z Bożą pomocą – dążyć do przywrócenia pełnej jedności między nami.
(Antypapież Franciszek, przemówienie na Spotkaniu Ekumenicznym i modlitwa o pokój, Vatican.va, 4 listopada 2022)
Słowa te odzwierciedlają fałszywą eklezjologię Soboru Watykańskiego II. Chodzi o to, że z powodu ważnego chrztu (który posiada wiele wyznań protestanckich, o ile ukradły go Kościołowi katolickiemu), wszyscy ochrzczeni są częścią i są zjednoczeni w jednym i tym samym Mistycznym Ciele Chrystusa, nawet jeśli są podzieleni pod względem Wiary, kultu lub rządu. Franciszek potwierdził ten błąd niezliczoną ilość razy, który jest rzeczywiście doktryną fałszywego soboru, ale który jest diametralnie sprzeczny z wcześniejszym nauczaniem katolickim:
- Franciszek: Luteranie są „członkami jednego i tego samego Mistycznego Ciała Chrystusa” jako katolicy
- Franciszek mówi, że monofizyci są częścią Ciała Chrystusa
- Bezbożny Franciszek: Heretycy i apostaci są częścią Kościoła, „Jesteśmy braćmi”
- Franciszek: Katolicy i luteranie są „wiernym ludem Bożym”
https://novusordo-pl.blogspot.com/2022/01/franciszek-katolicy-i-luteranie-sa.html
Ideę, że Kościół założony przez Chrystusa składa się z ochrzczonych ludzi wyznających różne wierzenia, nie dzielących tego samego kultu i nie kierowanych przez tych samych pasterzy, którzy sami są prowadzeni przez Papieża, możemy nazwać herezją „podzielonego Kościoła”. Ale św. Paweł wyraził się jasno: „Jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest” (Ef 4:5). „Kościół Boga żywego jest filarem i utwierdzeniem prawdy” (1 Tm 3:15), i nie jest to zaskakujące, ponieważ „jest poddany Chrystusowi” (Ef 5:24), który jest „drogą, prawdą i życiem” (J 14:6). Chociaż Franciszek uwielbia cytować Pismo Święte, te konkretne wersety nie znalazły się w jego ekumenicznym przemówieniu. Szok!
W 1943 r. papież Pius XII w encyklice Mystici Corporis rozstrzygnął kwestię, kto jest, a kto nie jest członkiem „Mistycznego Ciała Chrystusa, którym jest Kościół” (n 1):
Do członków Kościoła w rzeczywistości zaliczać trzeba tych tylko ludzi, którzy sakrament odrodzenia na Chrzcie św. przyjęli i wyznają prawdziwą wiarę, a nie pozbawili się sami w niegodny sposób łączności z Kościołem, ani też władza prawowita nie wyłączyła ich z grona wiernych za bardzo ciężkie przewinienia. “W jednym bowiem duchu, mówi Apostoł, wszyscyśmy w jedno ciało ochrzczeni, czy to Żydzi czy poganie, czy niewolnicy czy wolni” (1 Kor 12, 13). Jako więc w prawdziwym zgromadzeniu wiernych jedno mamy ciało, jednego ducha, jednego Pana i jeden chrzest, tak też możemy mieć jedną wiarę, tak iż kto Kościoła słuchać się wzdryga, ten ma być, według rozkazu samego Chrystusa, uważany za poganina i jawnogrzesznika (Ef 4, 5; Mt 18, 17). Dlatego też ci, co wiarą i rządami są od siebie oddzieleni, nie mogą być w takim jednolitym Ciele i w jego jedynym Boskim duchu.
(Papież Pius XII, Encyklika Mystici Corporis, n 22; podkreślenie dodane).
http://rodzinakatolicka.pl/pius-xii-mystici-corporis-christi-o-kosciele-mistycznym-ciele-chrystusa/
Pius XII wyjaśnia, że sam chrzest nie wystarczy, aby być członkiem Kościoła; należy raczej „wyznawać prawdziwą wiarę” i pozostawać w komunii z Papieżem i innymi członkami Kościoła, czego heretycy i schizmatycy nie robią. Oczywiście nie jest to tylko nauczanie papieża Piusa XII. Przeciwnie, jest to nauka katolicka od niepamiętnych czasów.
Przed Soborem Watykańskim I (1869-70) papież Pius IX wezwał protestantów do powrotu do jedności katolickiej. Wyjaśnił:
Umocnieni tą nadzieją, ożywieni zaś i pociągnięci przez miłość Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który oddał swe życie za zbawienie całego rodzaju ludzkiego, czujemy się w obowiązku, aby z okazji tego nadchodzącego soboru powszechnego, skierować Nasze ojcowskie i apostolskie słowa do tych wszystkich, którzy uznają tegoż naszego Pana, Jezusa Chrystusa za Zbawiciela i noszą chwalebne imię chrześcijan, lecz nie wyznają prawdziwej wiary Chrystusowej, ani nie należą do wspólnoty Kościoła katolickiego. W tym celu z całą mocą i zapałem napominamy ich, zachęcamy i błagamy, aby poważnie rozważyli i wzięli pod uwagę, czy droga, którą postępują została im wskazana przez samego Chrystusa Pana i czy wiedzie ona do życia wiecznego.
Nikt zaś nie może zaprzeczać ani wątpić, że sam Chrystus Pan zbudował na ziemi swój jedyny Kościół oparty na św. Piotrze, aby wszystkie pokolenia rodzaju ludzkiego mogły otrzymać owoce Jego odkupienia. Kościół ten jest jeden, święty, katolicki i apostolski. Kościołowi temu Chrystus udzielił pełni niezbędnej władzy, aby strzegł nienaruszalnie całego depozytu wiary, a wszystkim ludom, plemionom i narodom przekazywana była ta sama wiara. Chrystus polecił także, aby przez chrzest Kościół włączał wszystkich ludzi do Jego mistycznego ciała, aby w nim na zawsze byli zachowani, wzrastając w nowym życiu łaski, bez której nikt zgoła nie może wysłużyć sobie i osiągnąć życia wiecznego. Dlatego też ten Kościół, który stanowi mistyczne ciało Chrystusa, będzie zawsze trwał, rozwijając się niezmiennie i niewzruszenie w swej własnej naturze aż do końca czasów, przynosząc wszystkim swym członkom niezbędne środki zbawienia.
Ktokolwiek zaś zwróci uwagę i pilnie rozważy warunki, w jakich znajdują się różne wzajemnie podzielone wspólnoty religijne oddzielone od Kościoła katolickiego, który od czasów Chrystusa Pana i Jego apostołów zawsze był kierowany przez prawowitych pasterzy, a obecnie również sprawuje swą Boską władzę, posiadaną od Pana Boga, ten łatwo się przekona, że żadna z tych wspólnot religijnych, ani nawet wszystkie brane łącznie, nie tworzą i nie stanowią w żadnym razie tego jednego Kościoła katolickiego, który został założony, ustanowiony i powołany do istnienia przez naszego Pana Jezusa Chrystusa. Ponadto nie można nawet mówić, że te wspólnoty są czy to członkami, czy też częściami tegoż Kościoła, ponieważ w sposób widoczny są odłączone od jedności katolickiej.
Skoro zaś tego rodzaju wspólnotom brakuje żywego autorytetu ustanowionego przez Boga, który naucza ludzi przede wszystkim zasad wiary i norm moralności, kieruje nimi i rządzi we wszystkich sprawach, dotyczących wiecznego zbawienia, dlatego wspólnoty owe ciągle zmieniają swe poglądy, a zmienność ta i brak stałości jest czymś nieuniknionym. Każdy może z łatwością zrozumieć oraz jasno i otwarcie poznać, że różnią się one w tej kwestii od Kościoła założonego przez Chrystusa Pana, w którym prawda musi trwać nienaruszona i nigdy nie podlega żadnym zmianom, jako depozyt powierzony temu Kościołowi do wiernego zachowywania. W tym celu Kościołowi została wieczyście przyobiecana opieka i wparcie Ducha Świętego.
(Papież Pius IX, List apostolski Iam vos omnes; podkreślenie dodane).
Kilka lat wcześniej Święte Oficjum pod przewodnictwem tego samego Piusa IX napisało ważny list do katolickich biskupów Anglii, ostrzegając ich przed fałszywymi koncepcjami jedności Chrześcijan promowanymi przez stowarzyszenie, które zostało utworzone w celu pojednania katolików, prawosławnych i anglikanów w rodzaj ekumenicznego super-kościoła. List jest tak bogaty w treści doktrynalne, że musimy go obszernie cytować. Chociaż obalane stanowisko nie jest dokładnie stanowiskiem Franciszka i Soboru Watykańskiego II, jest ono wystarczająco podobne:
Najwyższa Kongregacja Świętego Oficjum, do której jak zwykle zwrócono się z tą sprawą, orzekła, po dojrzałym rozważeniu, że wierni powinni być ostrzeżeni z całą troską przed prowadzeniem przez heretyków do przyłączenia się do nich i schizmatyków w przystępowaniu do tego [ekumenicznego] stowarzyszenia. ...
Zasada, na której się opiera, obala boski ustrój Kościoła. Jest ona bowiem przeniknięta ideą, że prawdziwy Kościół Jezusa Chrystusa składa się częściowo z Kościoła Rzymskiego rozproszonego za granicą i propagowanego na całym świecie, częściowo ze schizmy Focjańskiej i herezji anglikańskiej, jako mających na równi z Kościołem Rzymskim jednego Pana, jedną wiarę i jeden chrzest. Aby usunąć waśnie, które rozpraszają te trzy wspólnoty chrześcijańskie, nie bez ciężkiego zgorszenia i kosztem prawdy i miłości, nakazują modlitwy i ofiary, aby wyjednać u Boga łaskę jedności. Nic nie powinno być droższe katolikowi, niż wykorzenienie schizmy i niezgody między chrześcijanami oraz widzieć wszystkich chrześcijan „starających się troskliwie o zachowanie jedności ducha w spójni pokoju.” (Efez. iv.). W tym celu Kościół katolicki zanosi modlitwy do Boga Wszechmogącego i wzywa wiernych w Chrystusie do modlitwy, aby wszyscy, którzy opuścili Święty Kościół Rzymski, poza którym nie ma zbawienia, mogli wyrzec się swoich błędów i zostali doprowadzeni do prawdziwej wiary i pokoju tego Kościoła; aby i wszyscy ludzie mogli dzięki miłosiernej pomocy Boga dojść do poznania prawdy. Ale to, że wierni w Chrystusie i duchowni modlą się o jedność Chrześcijan pod kierunkiem heretyków, a co gorsza, zgodnie z intencją splamioną i skażoną herezją w wysokim stopniu, nie może być tolerowane.
Prawdziwy Kościół Jezusa Chrystusa jest ustanowiony i uznany za taki przez te cztery „noty”, przez które wiara jest potwierdzona w Credo, a każda nota jest tak połączona z resztą, i nie może być rozdzielona. Dlatego Kościół katolicki, prawdziwie tak zwany, musi być jasny ze wszystkimi wysokimi atrybutami jedności, świętości i sukcesji apostolskiej. Kościół katolicki jest zatem Jeden w jawnej i doskonałej jedności wszystkich narodów świata, to znaczy w jedności, której naczelna władza i najwybitniejsze zwierzchnictwo błogosławionego Piotra, Księcia Apostołów, i jego następców na Stolicy Rzymskiej jest zasadą, korzeniem i nienaruszalnym źródłem. Nie jest on niczym innym, jak tym Kościołem, który zbudowany tylko na Piotrze, wzrasta w jedno ciało złączone i zwarte w jedności wiary i miłości; co bł. Cyprian w swoim 45 Liście serdecznie potwierdził, zwracając się do papieża Korneliusza: „Aby nasi współbracia mocno aprobowali i trzymali się Ciebie i Twojej komunii, to znaczy, zarówno jedności, jak i miłości Kościoła katolickiego”. Tego samego potwierdzenia tej prawdy papież Hormizdas wymagał od biskupów, którzy wyrzekli się schizmy Akacjusza, w formule zatwierdzonej przez głosowanie całej starożytności chrześcijańskiej, w której „ci, którzy nie zgadzają się we wszystkim ze Stolicą Apostolską”, są „wyjęci z komunii Kościoła katolickiego”. Tak dalekie od tego, że komunie odrębne od Stolicy Rzymskiej mogą być słusznie nazywane lub uważane za katolickie, to właśnie ich oddzielenie i niezgoda jest znakiem, dzięki któremu poznaje się te wspólnoty i Chrześcijan, którzy nie mają ani prawdziwej wiary, ani prawdziwej nauki Chrystusa, jak Ireneusz (lib. iii. contra Haeres. c. 3) najwyraźniej pokazał już w II wieku. Niechaj więc wierni zazdrośnie wystrzegają się przystępowania do tych stowarzyszeń, z którymi nie mogą się zjednoczyć i zachować wiarę nienaruszoną; i posłuchajcie św. Augustyna, który uczy, że nie może być ani prawdy, ani pobożności tam, gdzie nie ma jedności Chrześcijan i miłości Ducha Świętego.
Kolejnym powodem, dla którego wierni powinni trzymać się całkowicie z dala od Towarzystwa Londyńskiego, jest to, że ci, którzy się w nim jednoczą, zarówno sprzyjają indyferentyzmowi, jak i wprowadzają zgorszenie. Towarzystwo to, a przynajmniej jego założyciele i dyrektorzy, twierdzą, że focjanizm i anglikanizm są dwiema formami jednej prawdziwej religii chrześcijańskiej, w której są zapewnione te same środki podobania się Bogu, jak w Kościele katolickim; i że aktywne niezgody, w których istnieją te wspólnoty chrześcijańskie, nie są żadnym naruszeniem wiary, ponieważ ich wiara trwa jedna i ta sama. A jednak jest to istota tej najbardziej zgubnej obojętności w sprawach religii, która w tym czasie szczególnie rozprzestrzenia się w ukryciu, z największą szkodą dla dusz. Dlatego nie potrzeba żadnego dowodu, że katolicy, którzy wstępują do tego Towarzystwa, dają zarówno katolikom, jak i niekatolikom okazję do duchowej ruiny: tym bardziej dlatego, że Towarzystwo, utrzymując próżne oczekiwanie na te trzy wspólnoty, każda w swojej integralności, i utrzymując każdą według własnej perswazji, łącząc się w jedną, odwodzi umysły niekatolików od nawrócenia na wiarę, i poprzez czasopisma, które publikuje stara się temu zapobiec.
(Papież Pius IX, List Świętego Oficjum Apostolicae Sedi Nuntiatum; kursywa w oryginale i podkreślenie dodane).
Jak ktokolwiek mógłby czytać tę jasną i sensowną doktrynę i myśleć, że jest zgodna z bzdurami wypluwanymi przez Franciszka?
W 1928 roku papież Pius XI potępił rosnący ruch ekumeniczny, który zaczynał zabiegać o względy katolików. Ponownie, wyraźny kontrast z nauczaniem Kościoła posoborowego nie mógłby być bardziej widoczny:
W tym miejscu należy objaśnić i usunąć błędne zapatrywania, na których wspiera się cała podstawa tych spraw i te różnorodne wspólne dążenia niekatolików ku zjednoczeniu chrześcijańskich Kościołów, o czym była mowa. Inicjatorzy tej idei prawie wciąż przytaczają słowa Chrystusa: “Ut omnes unum sint… Fiet unum ovile et unus pastor (Aby wszyscy byli jedno… Jedna niech będzie owczarnia i jeden pasterz)”, ale w ten sposób, jakby te słowa wyrażały życzenie i prośbę, które mają się dopiero spełnić. Są bowiem zdania, że jedność wiary i kierownictwa – co jest znamieniem prawdziwego i jednego Kościoła Chrystusa – nigdy poprzednio nie istniała i dzisiaj także nie istnieje. Może to według ich zdania być wprawdzie życzeniem, które może też kiedyś wspólną wolą wiernych się urzeczywistni, lecz tymczasem – tak sądzą – jest to tylko pięknym marzeniem. Mówią też, że Kościół sam przez się, już ze względu na swą naturę, rozpada się na części, tj. składa się z wielu odrębnych Kościołów, czy też odrębnych wspólnot, które wprawdzie w kilku zasadniczych punktach nauki są zgodne, ale w innych punktach się różnią. Istnieją one według ich zdania na równych prawach. Kościół – tak sądzą – co najwyżej tylko w okresie od czasów apostolskich aż do soborów powszechnych był jeden jedyny i zgodny. Mówią, że należy więc dawne sprawy sporne i różnice zdań, które po dziś dzień są kością niezgody wśród rodzin chrześcijańskich, pozostawić na boku, z innych zaś nauk ulepić i przedłożyć wspólną regułę wiary, której wyznawanie zbratałoby wszystkich i przez co wszyscy czuliby się braćmi. Rozmaite zaś Kościoły i wspólnoty po połączeniu się w ogólny związek miałyby możność przeciwstawić się poważnie i skutecznie naporowi niewiary. Oto, Czcigodni Bracia, ich wspólne zapatrywania.
(Papież Pius XI, Encyklika Mortalium animos, nr 7; podkreślenie dodane).
http://rodzinakatolicka.pl/pius-xi-mortalium-animos-o-popieraniu-prawdziwej-jednosci-religii/
Z kilkoma modyfikacjami niemal dosłownie potępia on ekumenizm Soboru Watykańskiego II.
Jorge Bergoglio przy ciężkiej pracy...
Wracając do przemówienia Franciszka z 4 listopada, twierdzi, że „słuszne jest więc stwierdzenie, że to, co nas łączy, znacznie przewyższa to, co nas dzieli...” Od dawna jest to ulubione powiedzenie ekumenistów, ale nie tylko nie jest prawdą, ale jest to również sofizmat odrzucony w istocie przez papieża Piusa XII.
W instrukcji Świętego Oficjum z 1949 r., z której cytowaliśmy wcześniej, Pius XII nakazuje biskupom świata, aby „mieli się na baczności, aby pod fałszywym pretekstem, że należy zwracać większą uwagę na punkty, co do których się zgadzamy, niż na te, w których się różnimy, nie zachęcano do niebezpiecznego indyferentyzmu, zwłaszcza wśród osób, których formacja teologiczna nie jest głęboka i których praktyka wiary nie jest zbyt silna” (Ecclesia catholica, sekcja II).
„Niebezpieczny indyferentyzm” jest dokładnie tym, co widzimy od Soboru Watykańskiego II, ponieważ wszystkie ekumeniczne sztuczki nie doprowadziły protestantów do stania się katolikami (ani nie miały do tego doprowadzić), raczej zakomunikowały ludziom, że nie ma znaczenia, do jakiego „wyznania chrześcijańskiego” należymy, ponieważ w ostatecznym rozrachunku, wszyscy są mniej więcej równi, przynajmniej w praktyce – a zatem „wystarczająco dobrzy” do zbawienia.
W 1832 roku papież Grzegorz XVI potępił indyferentyzm, który zaczynał zarażać dusze, w jednoznaczny sposób:
Teraz przejdźmy do innej przyczyny wielu nieszczęść, które wraz z Naszym żalem dotykają Kościół to jest do indyferentyzmu, czyli przewrotnej opinii bezbożnych, wszędzie podstępnie rozpowszechnianej, że w każdej religii można dostąpić wiecznego zbawienia duszy, jeśli się uczciwie i obyczajnie żyje. W tak oczywistej sprawie, jesteście w stanie z łatwością uchronić powierzony Wam lud od tego najbardziej zgubnego błędu. Kiedy bowiem apostoł przestrzega, że, “jeden jest Bóg, jedna Wiara, jeden Chrzest” (Ef 4, 5), niechże drżą z bojaźni wszyscy, którzy z jakiejkolwiek religii spodziewają się fałszywie otwartego przystępu do błogosławionej wieczności i niech szczerze rozważą według świadectwa Zbawiciela, że “są przeciw Chrystusowi, bo z Chrystusem nie są, i że rozpraszają nieszczęśliwie, bo z nim nie gromadzą” (Łk 11, 23), dlatego “niezawodnie na wieki zaginą, jeśli katolickiej wiary wyznawać i jej całkowicie i bez naruszenia zachowywać nie będą”. Niech posłuchają św. Hieronima, który gdy się Kościół podzielił schizmą na trzy stronnictwa, mówi o sobie, że jest nieugięty w postanowieniu, jeżeli ktoś chciał go przyciągnąć na swoją stronę, mężnie wyznając: “Kto się łączy z katedrą Piotra, jest ze mną”. Próżno by ktoś sobie schlebiał, że i on także jest odrodzonym w wodzie chrztu świętego, bo na ten zarzut trafnie odpowiedział św. Augustyn: “Gałązka z winnicy odcięta swój kształt zachowuje, ale cóż jej po kształcie jeżeli nie czerpie życia z korzenia?”.
(Papież Grzegorz XVI, Encyklika Mirari Vos, n 13)
http://rodzinakatolicka.pl/grzegorz-xvi-mirai-vos-o-liberalizmie-i-religijnym-indyferentyzmie/
Całe to przedsoborowe nauczanie Magisterium jest całkowitym obaleniem eklezjologii obrzydliwego zbójeckiego soboru [Vaticanum II].
Wbrew temu wszystkiemu, przyjrzyjmy się teraz temu, co jeszcze Franciszek powiedział na swoim spotkaniu ekumenicznym (wszystkie podkreślenia dodane, kursywa w oryginale):
Bycie tutaj, w Bahrajnie, jako mała trzódka Chrystusa, rozproszona w różnych miejscach i wyznaniach, pomaga odczuć potrzebę jedności, dzielenia się wiarą. Podobnie jak na tym archipelagu nie brakuje solidnych połączeń między wyspami, tak niech będzie również między nami, abyśmy nie byli odizolowani, lecz trwali w braterskiej wspólnocie.
Jak widzieliśmy z tradycyjnej doktryny katolickiej, istnieje tylko jedna owczarnia Chrystusa, Kościół katolicki. Ten Kościół ma jedną wiarę, a zatem nie różne „wyznania”. Franciszek głosi nie-jeden, podzielony „kościół”, który nie wyznaje jednej i tej samej wiary, a jednak odnosi się do „dzielenia się wiarą” z innymi, kiedy właśnie przyznał, że wszyscy wierzą w różne rzeczy.
Franciszek kontynuuje:
Bracia i siostry, zadaję sobie pytanie: w jaki sposób pogłębić jedność, jeśli historia, przyzwyczajenia, obowiązki i odległości zdają się ciągnąć nas gdzie indziej? Co jest „miejscem spotkania”, „duchowym Wieczernikiem” naszej komunii? Jest to wielbienie Boga, które Duch Święty wzbudza we wszystkich. Modlitwa uwielbienia nie izoluje, nie zamyka nas w sobie i we własnych potrzebach, ale wprowadza nas w serce Ojca i w ten sposób łączy nas ze wszystkimi braćmi i siostrami.
Tutaj Bergoglio po prostu zmyśla. Równie dobrze mógłby powiedzieć, że „miejscem spotkania” „naszej komunii” jest spotkanie, uczynki miłosierdzia względem ciała, dialog, braterstwo czy marzenia młodych. Faktem jest, że nie ma komunii duchowej między katolikami i niekatolikami.
Nieco dalej w swojej heretyckiej przemowie Franciszek mówi:
Warto, abyście nadal ożywiali wielbienie Boga, żeby być jeszcze bardziej znakiem jedności dla wszystkich chrześcijan! Podtrzymujcie też nadal piękny zwyczaj udostępniania budynków kultu innym wspólnotom, aby mogły oddawać cześć jednemu Panu.
Trudno w to uwierzyć, ale tak, Franciszek zachęca katolików (no cóż, posoborowych „katolików”) do dzielenia się swoimi kościołami z niekatolikami, aby oni także mogli „oddawać cześć jednemu Panu” używając tam własnych heretyckich liturgii, nieważnych „Eucharystii” i tak dalej.
To doskonale pasuje do innych podobnych rzeczy, które Franciszek powiedział i zrobił, takich jak:
- Franciszek: Nie ma dostępnej Mszy katolickiej? Po prostu idźcie do anglikanów!
- Kiedy pastor nie mógł tego zrobić: Franciszek ujawnia, że kiedyś prowadził nabożeństwo luterańskie
- Dlaczego Franciszek podarował luterańskiemu pastorowi kielich eucharystyczny?
https://novusordo-pl.blogspot.com/2021/05/a-propos-interkomunii-dlaczego.html
Pamiętajmy teraz, że jest to ten sam Franciszek, który właśnie zabronił odprawiania tradycyjnej Mszy łacińskiej w kościołach parafialnych (patrz Traditionis Custodes, art. 3, § 2). Po raz kolejny Franciszek pokazuje, że ma więcej wspólnego z protestantami niż z przedsoborowymi katolikami. Jest to spójne, ponieważ twierdzi on, że posoborowi „katolicy” potrzebują protestantów, podczas gdy sam on nie ma pożytku z tradycyjnych katolików:
https://novusordo-pl.blogspot.com/2022/05/franciszek-do-ekumenistow-w-watykanie.html
Aby nikt nie pomyślał, że idea dzielenia kościołów z heretykami i schizmatykami ma swoje źródło w zdeprawowanym umyśle Bergoglio, musimy jednak wyjaśnić, że to „papież” i „święty” Jan Paweł II (1978-2005) wymyślił to w 1993 r. jako logiczną konsekwencję ekumenizmu Vaticanum II:
137. Kościoły katolickie są budowlami konsekrowanymi lub poświęconymi, mającymi wielkie znaczenie teologiczno–liturgiczne dla wspólnoty katolickiej. W konsekwencji są zastrzeżone na ogół dla kultu katolickiego. Niemniej, jeżeli księża, inni szafarze lub wspólnoty, nie pozostający w pełnej komunii z Kościołem katolickim, nie mają miejsca ani liturgicznych przedmiotów, niezbędnych do godnego odprawiania własnych ceremonii religijnych, biskup diecezji może pozwolić im na korzystanie ze świątyni katolickiej, a także użyczyć im przedmiotów niezbędnych do ich służby Bożej. W podobnych okolicznościach mogą też otrzymać pozwolenie na pogrzeby lub odprawianie nabożeństw na cmentarzach katolickich.
(Antypapież Jan Paweł II za pośrednictwem Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan, Dyrektorium o Zastosowaniu Zasad i Norm o Ekumenizmie, n. 137)
Cóż za skandaliczne świętokradztwo! Cóż za bluźnierstwo! To pokazuje, że choć sam Franciszek jest zły, zgnilizna pochodzi nie tylko od niego, ale ostatecznie od Soboru Watykańskiego II. Dlatego byłoby poważnym błędem sądzić, że gdyby tylko Franciszek został zastąpiony przez konserwatystę, wszystko byłoby dobrze. Daleko od tego! Nie mniej „konserwatyści”, tacy jak Jan Paweł II i Benedykt XVI (2005-2013), maczali swoje palce w tym soborze, a następnie go interpretowali i realizowali.
Przy okazji, użyjmy tutaj trochę logiki. Pomysł dzielenia kościołów katolickich z protestantami, aby mogli czcić Boga zgodnie z własnymi przekonaniami, nieuchronnie doprowadzi również do aprobaty dzielenia się kościołem z mahometanami do ich kultu. Koniec końców to Sobór Watykański II naucza, że „[mahometanie] czczą wraz z nami Boga jedynego i miłosiernego, który sądzić będzie ludzi w dzień ostateczny” (Konstytucja dogmatyczna Lumen gentium, n. 16). Jeśli więc „kult jednego Pana” jest kryterium, które usprawiedliwia dzielenie się kościołami katolickimi z protestantami, to nie ma powodu, dla którego to samo kryterium nie mogłoby mieć zastosowania również do mahometan w takim samym stopniu. „[Mahometanie oddają] cześć jedynemu Bogu, żywemu i samoistnemu...” — mówi fałszywy sobór w deklaracji Nostra aetate, nr 3.
W rzeczywistości w Nigerii diecezja Yola posunęła się tak daleko, że zbudowała meczet dla swoich islamskich przyjaciół:
https://novusordo-pl.blogspot.com/2021/04/vaticanum-ii-w-akcji-diecezja.html
I tak to wszystko trzyma się kupy. Ekumenizm jest potworną koncepcją, która ostatecznie prowadzi do rozpadu samych fundamentów prawdy, jak widać w herezji z Abu Dhabi, która twierdzi, że Bóg chce różnorodności religii. Nigdy nie lekceważcie siły i długoterminowego triumfu logiki!
https://novusordo-pl.blogspot.com/2022/02/game-over-bluzniercza-i-heretycka.html
Wracając teraz do heretyckiej mowy Franciszka z 4 listopada, fałszywy papież daje więcej heretyckiego czadu:
W rzeczywistości nie tylko tutaj, na ziemi, ale i w niebie jest szlak uwielbienia, który nas łączy. Są to liczni męczennicy chrześcijańscy różnych wyznań – jakże wielu ich było w tych ostatnich latach na Bliskim Wschodzie i na całym świecie, jakże wielu! Teraz tworzą jedno gwiaździste niebo, które wskazuje drogę tym, którzy wędrują po pustyniach historii; mamy ten sam cel, wszyscy jesteśmy powołani do pełni komunii w Bogu.
Widzimy tu jedną z ulubionych doktryn Bergoglio: tak zwany „ekumenizm krwi”, czyli ekumeniczne „męczeństwo”. Wiele lat temu zgodził się, że może to być heretyckie, ale wyjaśnił również, że nie obchodzi go to, nawet gdyby było:
W Magisterium Kościoła katolickiego niewiele dogmatów jest sformułowanych jaśniej i mocniej niż niemożność ekumenicznego męczeństwa:
[Sobór] Mocno wierzy, wyznaje i głosi: że nikt z tych, co są poza Kościołem katolickim, nie tylko poganie, ale i Żydzi, heretycy i schizmatycy, nie mogą stać się uczestnikami życia wiecznego, ale pójdą „w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom”, jeśli przed końcem życia nie będą do niego włączeni; i że jedność ciała Kościoła znaczy tak wiele, iż jedynie ludziom w nim pozostającym sakramenty kościelne, posty, jałmużny i inne dzieła pobożności pomagają do zbawienia, a trudy chrześcijańskiej walki przynoszą nagrody wieczne, gdyż nikt – jakichkolwiek by jałmużn nie udzielał, nawet gdyby dla imienia Chrystusa przelał swą krew – nie może być zbawiony, jeśli nie pozostaje w łonie Kościoła katolickiego i w jedności z nim.
(Sobór Florencki, Dekret Cantate Domino; Denz. 714)
http://rodzinakatolicka.pl/eugeniusz-iv-cantate-domino-bulla-unii-z-koptami/
Więcej na ten temat można znaleźć w następujących wcześniejszych postach:
- To herezja: ekumenizm krwi Franciszka jest bardziej niebezpieczny niż ISIS
- „Chrześcijańscy święci wszystkich wyznań”: Franciszek ponownie promuje ekumeniczną herezję męczeństwa
https://novusordo-pl.blogspot.com/2021/02/chrzescijanscy-swieci-wszystkich-wyznan.html
Franciszek kontynuuje przemówienie:
Pamiętajmy jednak, że jedność, do której zmierzamy, jest w różnorodności. I to jest ważne, aby wziąć pod uwagę – jedność nie oznacza „wszyscy jednakowi”, nie, ona jest w różnorodności. Opis Pięćdziesiątnicy precyzuje, że każdy słyszał apostołów mówiących „w jego własnym języku” (Dz 2, 6): Duch Święty nie wymyśla identycznego języka dla wszystkich, ale pozwala każdemu mówić językami innych (por. w. 4) i sprawia, że każdy słyszy swój własny, wypowiadany przez innych (por. w. 11). Krótko mówiąc, nie zamyka nas w jednolitości, ale usposabia do przyjmowania się w różnorodności. Tak jest u tego, który żyje według Ducha – uczy się spotykać każdego brata i siostrę w wierze jako część ciała, do którego należy. To jest duch drogi ekumenicznej.
To bluźnierstwo i herezja w jednym. Apostata Bergoglio twierdzi, że Duch Święty usposabia katolików do akceptowania heretyków jako „braci i sióstr w wierze” (!) a także „jako część ciała”, to znaczy jako część Mistycznego Ciała, Kościoła! O ile bardziej heretyckie może to być? O ileż bardziej rażąco ten obrzydliwy antypapież może odejść od tradycyjnej doktryny katolickiej?!
Franciszek kontynuuje:
Najmilsi, zadajmy sobie pytanie, jak my postępujemy w tej wędrówce. Czy ja, pasterz, szafarz, wierny, poddaję się działaniu Ducha? Czy przeżywam ekumenizm jako ciężar, jako dodatkowe zadanie, jako instytucjonalny obowiązek, czy jako gorące pragnienie Jezusa, abyśmy byli „jedno” (J 17, 21), jako misję wynikającą z Ewangelii?
Tutaj widzimy, jak wysuwa argument, który został bezpośrednio obalony przez papieża Piusa XI. Ale to nie jest dla niego nowość:
Idąc nieco do przodu, kontynuujemy następujące słowa Franciszka z jego ekumenicznego przemówienia z 4 listopada:
Po jedności w różnorodności przechodzimy do drugiego elementu – świadectwa życia. W dniu Pięćdziesiątnicy uczniowie otwierają się, wychodzą z Wieczernika. Odtąd pójdą na cały świat. Jerozolima, która wydawała się ich punktem docelowym, staje się początkiem niezwykłej przygody. Lęk, który zamykał ich w domu, pozostaje odległym wspomnieniem; teraz wyruszają we wszystkich kierunkach, ale nie po to, by odróżniać się od innych, ani też, by zrewolucjonizować ład społeczny i porządek świata, ale raczej, by poprzez swoje życie promieniować pięknem Bożej miłości w każdym zakątku świata. Nasze głoszenie bowiem ma się dokonywać nie tyle słowami, ile świadectwem, ukazywanym czynami...
Tutaj Franciszek robi to, co kocha robić: rozwadnia prawdę, której nie lubi, czyniąc ją wystarczająco niejasną, aby można było zrozumieć w dowolny sposób. Apostołowie nie zostali powołani do „promieniowania pięknem miłości Bożej” – cokolwiek to znaczy – zostali posłani bardzo konkretnie, aby głosić Ewangelię i nawracać narody:
Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, nauczając je zachowywać wszystko, cokolwiek wam przykazałem. A oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata.
(Mateusza 28:19-20)
I rzekł im: Idąc na cały świat, opowiadajcie ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony.
(Marka 16:15-16)
Zauważmy również, jak Franciszek stara się raz jeszcze odsunąć nacisk z idei, że Ewangelia jest doktryną, w którą należy wierzyć i dlatego trzeba ją głosić słowami: „Nasze głoszenie bowiem ma się dokonywać nie tyle słowami, ile świadectwem, ukazywanym czynami”, twierdzi. A jednak właśnie po Pięćdziesiątnicy widzimy, jak apostołowie głoszą przede wszystkim, a nawet rozmawiają, napominają, wyjaśniają, dyskutują, obalają (na przykład por. Dz 2:14-40; 14:20-21; 19:8-9). Tak, oczywiście uzdrawiali także chorych itd., ale te (często cudowne) czyny, które towarzyszyły ich głoszeniu, miały głównie dać wiarę ich przesłaniu, dowodząc, że rzeczywiście zostali posłani przez Boga i że Ewangelia jest prawdziwa.
Głoszenie Ewangelii jest tak ważne, że św. Paweł napisał do Rzymian:
Wszelki bowiem, który by wzywał imienia Pańskiego, zbawiony będzie. Jakże więc będą Wzywać tego, w którego nie uwierzyli? Albo jak uwierzą temu, którego nie słyszeli. A jak usłyszą bez przemawiającego? Lecz jak będą nauczać, jeśliby nie byli posłani? Jak napisano: Jak śliczne nogi opowiadających pokój, opowiadających dobra!
(Rzymian 10:13-15)
Franciszek jednak bardzo stara się uwolnić Ewangelię od jej obiektywnej treści doktrynalnej – która oczywiście stoi na drodze do „jedności Chrześcijan” – a zamiast tego chce uczynić ją głównie uczynkami miłosierdzia względem ciała. W ten sposób o wiele łatwiej będzie później połączyć wszystko w super-kościół „ludzkiego braterstwa”, w którym członkowie wszystkich religii będą zjednoczeni ze względu na wspólne człowieczeństwo, a różnice doktrynalne i liturgiczne zostaną po prostu zepchnięte do statusu „tradycji religijnych”, które są akceptowane jako przykłady różnorodności, o ile nie zostaną o nich sformułowane obiektywne twierdzenia o prawdzie. Przecież Bóg „chce różnorodności religii”, zostaliśmy już poinformowani, więc obiektywna prawda nie ma żadnej roli do odegrania, zgodnie z odstępczą ideologią bergogliańską.
W ostatnim zdaniu swojego ekumenicznego przemówienia Franciszek ma nadzieję na kolejną „nową Pięćdziesiątnicę” – najwyraźniej ostatnia „nowa Pięćdziesiątnica”, ta Soboru Watykańskiego II, nie jest już wystarczająco świeża:
Powierzajmy Mu [Duchowi Świętemu] w modlitwie naszą wspólną drogę i błagajmy o Jego zesłanie na nas, o odnowioną Pięćdziesiątnicę, która nada naszemu dążeniu do jedności i pokoju nowe spojrzenie i szybkie tempo.
Te słowa są po prostu puchem, brzmią może ładnie, ale ostatecznie nic nie znaczą, a przynajmniej nic katolickiego. Znamienne jest, że chociaż nie ma zgody między różnymi partiami nawet co do celu ekumenizmu, w jakiś sposób jedną rzeczą, co do której wszyscy się zgadzają, jest to, że celem nie jest nawrócenie niekatolików na katolicyzm.
Panie i panowie, w tym poście widzieliśmy wyraźny kontrast, który ewidentnie istnieje między posoborowym stanowiskiem w sprawie ekumenizmu z jednej strony, a tradycyjnym katolickim stanowiskiem sprzed Soboru Watykańskiego II, z drugiej. Mówimy o istotnej zmianie w nauczaniu, a nie tylko o różnicy przypadłościowej – na przykład zwykłym przesunięciu akcentów lub dodatkowym wyjaśnieniu tej samej doktryny – ponieważ nowe nauczanie nie harmonizuje ze starym. Nie buduje na nim, nie udoskonala go, nie wyjaśnia. Raczej je obala.
Znaczenie tej radykalnej rozbieżności między tymi dwoma stanowiskami jest nie do przecenienia: fakty są po prostu takie, że gdyby nauczanie soborowe i post-magisterium na temat jedności religijnej było prawdziwe, to ponadczasowe tradycyjne nauczanie musiałoby być fałszywe. Oba nie mogą być prawdziwe, ponieważ nie są kompatybilne; wzajemnie się wykluczają.
Ale gdyby tradycyjne stanowisko Kościoła katolickiego w tej sprawie było fałszywe, wynikałoby z tego, że Kościół wprowadzał w błąd niezliczone dusze przez prawie dwa tysiąclecia w jednej z najbardziej fundamentalnych kwestii bezpośrednio wpływających na ich zbawienie – aż wreszcie nadeszły chwalebne lata 60. XX wieku i ostatecznie wyprostowały sprawy.
W takim przypadku należałoby zapytać: jeśli Kościół mógł się mylić przez 1900 lat, dlaczego miałby mieć rację teraz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz