Mówią, że chcą dozbrajania...
No cóż, wiecie...
Autor: Aurelien
Tłumaczenie polskie za:
https://aurelien2022.substack.com/p/they-say-they-want-rearmament
Publikacja tego tekstu NIE
oznacza zgody ze wszystkimi poglądami tego autora.
Wydaje się, że każdy ekspert na Zachodzie
mówi obecnie o remilitaryzacji/dozbrajaniu, a niektóre rządy nawet obiecały to
zrobić. Ale niewiele osób ma pojęcie o tym, co to oznacza, a nawet co naprawdę
oznacza ta koncepcja. Oto krótki i bardzo uproszczony przewodnik po tym, co to
oznacza i czego wymaga w praktyce.
Na początek musimy odróżnić politykę od
rzeczywistości, pamiętając, że niezależnie od tego, jaką opcję państwa
ostatecznie wybiorą, będzie one zawierać fragmenty obu. Z jednej strony łatwo
dostrzec, jak średniej wielkości rząd, pod presją „dozbrojenia”, ale
zaniepokojony kosztami i wykonalnością, może zdecydować się zareagować głównie
politycznie. Mógłby więc ogłosić wzrost wydatków na obronę, który może, ale nie
musi nastąpić, a którego realna wartość zależałaby od czynników takich jak
inflacja („zwiększenie wydatków na obronę o 20% w ciągu najbliższych pięciu
lat!”) Można było ogłosić symboliczne zwiększenie liczebności wojska, nawet
jeśli wojsko nie mogłoby zrekrutować wystarczającej liczby personelu. Więcej
rezerw i żołnierzy w niepełnym wymiarze godzin może zrekompensować pewną
różnicę w liczbie, bez dodawania większych możliwości. Plany wyposażenia już
uzgodnione i sfinansowane mogą być zaliczane na poczet całości. Kilka
dodatkowych samolotów i pojazdów opancerzonych może zostać dodanych do końca
istniejących zamówień, które zostaną dostarczone w ciągu następnej dekady. I
wreszcie, jednostki mogłyby zostać przemianowane i zmienić przeznaczenie
(batalion piechoty staje się batalionem „powietrzno-desantowym” z nową odznaką
i kilkoma śmigłowcami wyszabrowanymi z innych miejsc). Jeśli więc wasz rząd
zacznie ogłaszać tego rodzaju plany, należy zadać następujące pytania: ile z
tego jest nowego? Ile w ogóle zaplanowano? Czy wydatki rosną w terminie realnym
czy nominalnym? Czy inne zdolności są poświęcane lub opóźniane, aby zrobić
miejsce dla zapowiedzianych nowych? I tak dalej.
Załóżmy jednak, pomijając politykę i
prezentację, że jakieś państwo zachodnie decyduje, że faktycznie chce się
zbroić na znaczną skalę. Cóż, pierwszą rzeczą do zrozumienia jest to, że
dozbrajanie nie jest przede wszystkim kwestią wydawania pieniędzy i kupowania
sprzętu. Pieniądz sam w sobie może kupić tylko to, co jest dostępne do
kupienia: popyt nie tworzy nieuchronnie i natychmiast własnej podaży,
niezależnie od tego, czego wydziały ekonomii na uniwersytetach mogą obecnie
nauczać. A każda dowolna ilość sprzętu znajdującego się w magazynie jest
bezużyteczna bez personelu i wsparcia.
Jest również bezużyteczna, jeśli nie wiecie,
co chcecie z nią zrobić. Jedną z kwestii, która wydaje się umykać większości
komentatorów, jest to, że celem remilitaryzacji niekoniecznie jest tylko (lub
nawet) posiadanie większych i potężniejszych sił, ale posiadanie lepszej
zdolności do robienia rzeczy, które teraz uważacie, że musicie zrobić w ramach
swojej polityki bezpieczeństwa w świecie takim, jaki jest. Aha, a to oznacza
posiadanie polityki bezpieczeństwa, która jest właściwie opracowana, a to z
kolei generuje misje i zadania, które wymagają zdolności, które z kolei są
zapewniane poprzez zamówienia i inne środki. Jeśli brzmi to skomplikowanie, to
tak właśnie jest, i tak to fantastyczne sumy pieniędzy są marnowane przez
narody na całym świecie - nie z powodu braku kontroli finansowej lub budżetowych
księgowych, ale dlatego, że rządy wydają pieniądze na obronę, nie rozumiejąc,
co robią i dlaczego to robią.
Podczas zimnej wojny można było zauważyć,
że niektóre kraje czerpały bardzo dobrą wartość ze swoich budżetów obronnych,
ponieważ miały jasną politykę bezpieczeństwa i opracowały jasną politykę
obronną, aby ją wspierać. Tak więc zarówno Niemcy, jak i Szwecja, na różne
sposoby, wkładają większość swoich wysiłków w obronę terytorialną na lądzie i
powietrzu. Podobnie Francuzi byli bezwzględni w ustalaniu priorytetów:
najpierw siły nuklearne, potem Afryka, a potem wszystko inne. Brytyjczycy,
mający obsesję na punkcie utrzymania „zrównoważonej siły”, próbowali robić
wszystko, na coraz mniejszą skalę w miarę upływu czasu, kończąc oczywiście w
obecnym opłakanym stanie. Z drugiej strony, jednym z powodów, dla których Stany
Zjednoczone historycznie marnowały tak dużą część swojego budżetu obronnego,
jest to, że w Waszyngtonie nie ma centralnej kontroli ani żadnego kierunku, ale
raczej niekończąca się konkurencja między potężnymi organizacjami, z których
każda próbuje rozszerzyć się na obszary innych i zaciekle walczyć między sobą.
Prowadzi to do ogromnego marnotrawstwa i powielania działań, nie tylko dlatego,
że o tym, gdzie trafiają pieniądze, decyduje siła polityczna, a nie logika
strategiczna.
Od zakończenia zimnej wojny kraje
zachodnie odeszły od jakiejkolwiek rzeczywistej spójności w planowaniu
obronnym, reagując na zmieniające się mody i technologie, i są popychane w tą czy
tamtą stronę przy braku jakiejkolwiek jasnej doktryny. Tak więc pierwszym
wymogiem byłaby teraz gruntowna rewizja strategiczna, oparta na tym, jak
wyglądałby świat po zakończeniu wojny na Ukrainie, a następnie jasne i spójne
decyzje dotyczące praktycznych kroków, które należy podjąć. Jest to oczywiście
coś, czego praktycznie żaden kraj nie zrobił w ciągu ostatniego pokolenia,
kiedy świat był prostszym i mniej groźnym miejscem: niemniej jednak jest to
teraz absolutny wymóg, a bez niego pieniądze jako takie nie mają znaczenia. Ale
od czego u licha zacząć?