Franciszek do Ekumenistów w Watykanie: Katolicy potrzebują protestantów!
10 maja 2022
Tłumaczenie polskie za:
https://novusordowatch.org/2022/05/francis-catholics-need-protestants/
Cytaty z Pisma Świętego zaczerpnięte z Biblii Wujka (1962)
Owoce 60-lecia watykańskiego ekumenizmu …
Siedzący na wózku inwalidzkim Franciszek przemawia 6 maja 2022 r.
To ciężkie czasy dla ogólnie rzecz biorąc apologetów z Catholic Answers i ogólnie posoborowców, ponieważ aż nie można uwierzyć w zupełne teologiczne bzdury, które nieustannie emanują z ust apostaty Jorge Bergoglio („Papieża Franciszka”).
https://novusordowatch.org/francis/
Wspaniałym przykładem jest przemówienie fałszywego papieża skierowane do uczestników na posiedzeniu plenarnym tzw. Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan w miniony piątek.
Pełny tekst został wydany przez Watykan zarówno w języku angielskim, jak i oryginalnym języku włoskim i jest pełen fajerwerków:
To przemówienie pojawiło się tuż po kolejnym niesamowitym oświadczeniu, jakie pseudo-papież wygłosił niedawno do prawosławnego patriarchy Moskwy, a mianowicie: „Jesteśmy pasterzami tej samej świętej owczarni Bożej”. Teologia Vaticanum II jest po prostu darem, który wciąż daje.
https://novusordowatch.org/2022/05/francis-orthodox-patriarch-kirill-shepherds-same-flock/
PL: https://novusordo-pl.blogspot.com/2022/05/franciszek-do-rosyjskiego-patriarchy.html
UWAGA! FRANCISZEK MÓWI!
Przejdziemy teraz dalej i przyjrzymy się różnym fragmentom zaczerpniętym z przemówienia Franciszka z 6 maja, które można znaleźć na stronie internetowej Watykanu. Nie myślcie, że będzie to bezsensowne ćwiczenie — w rzeczywistości będzie to wspaniały dodatek do waszej stale rosnącej sterty tekstów pt. „Wy sedewakantyści, jesteście tylko bandą protestantów!”. Więc chodźmy.
Ojciec Nie-święty Franciszek zauważa:
Pierwszym znaczącym ekumenicznym skutkiem pandemii była odnowiona świadomość przynależności do jednej rodziny chrześcijańskiej, świadomość zakorzeniona w doświadczeniu dzielenia się tą samą kruchością i ufności jedynie w pomoc, która pochodzi od Boga. Paradoksalnie pandemia, która zmusiła nas do zachowania dystansu do siebie, pozwoliła nam zrozumieć, jak blisko siebie jesteśmy w rzeczywistości i jak jesteśmy za siebie odpowiedzialni. Podstawą jest dalsze pielęgnowanie tej świadomości i wzbudzanie inicjatyw, które uwydatniają i pielęgnują ten ducha braterstwa.
Zastosowana tutaj metodologia jest dość typowa dla posoborowej teologii: osobiste doświadczenie jest wykorzystywane jako źródło danych, tak że wnioski teologiczne są wyciągane z życia ludzi.
To jest recepta na katastrofę, wręcz rewolucyjna idea, która pozwoliła Franciszkowi wymyślić tak bluźniercze nonsensy, jak to, że Szóste Przykazanie Boże — „Nie będziesz cudzołożył” (Wj 20:14) — dopuszcza wyjątki w szczególnych przypadkach. W swojej adhortacji Amoris laetitia z 2016 r. Bergoglio twierdzi, że ze względu na okoliczności życiowe danej osoby „Sumienie może jednak uznać nie tylko to, że dana sytuacja nie odpowiada obiektywnie ogólnym postanowieniom Ewangelii. Może także szczerze i uczciwie uznać to, co w danej chwili jest odpowiedzią wielkoduszną, jaką można dać Bogu i odkryć z jakąś pewnością moralną, że jest to dar, jakiego wymaga sam Bóg pośród konkretnej złożoności ograniczeń, chociaż nie jest to jeszcze w pełni obiektywny ideał. W każdym razie pamiętajmy, że to rozeznawanie jest dynamiczne i zawsze powinno być otwarte na nowe etapy rozwoju i nowe decyzje pozwalające na zrealizowanie ideału w pełniejszy sposób” (n. 303).
https://novusordowatch.org/2016/04/exhortation-amoris-laetitia/
W rozważanym obecnie przypadku doświadczenie plandemii COVID rzekomo uświadomiło nam, że Katolicy i heretycy należą do „jednej rodziny chrześcijańskiej”, co z pewnością zaskoczyłoby wielu świętych, doktorów kościoła i papieży.
Ta świadomość, jak twierdzi Bergoglio, wywodzi się z „doświadczenia dzielenia się tą samą kruchością i ufności jedynie w pomoc, która pochodzi od Boga”. Najwyraźniej ten człowiek myśli, że zanim pojawił się COVID, Katolicy nie mieli pojęcia, że protestanci również mają tę samą ludzką naturę i że ostatecznie wszyscy musimy polegać na pomocy z góry.
Tylko poczekajcie, aż sobie przypomni, że dotyczy to nie tylko Katolików i protestantów, ale także Żydów, muzułmanów, hindusów, buddystów, zaratusztrianów, ateistów, agnostyków i satanistów! Wtedy „rodzina chrześcijańska” szybko zostanie rozszerzona na „rodzinę ludzką” i wszystko zostanie odpowiednio dostosowane teologicznie. Następnie Zbawiciel Jezus Chrystus musi ustąpić miejsca poszerzonemu i naturalistycznemu „braterstwu”, które Franciszek nazwał „kotwicą zbawienia dla ludzkości”.
https://novusordowatch.org/2021/01/pope-video-welcome-to-religion-of-fraternity/
https://novusordowatch.org/2022/02/apostate-adrift-fraternity-anchor-salvation/
PL: https://novusordo-pl.blogspot.com/2022/02/apostata-odpywa-franciszek-mowi-ze.html
I tak już w to wierzy. Nie pomylcie się: w swoim przemówieniu z 6 maja do ekumenistów watykańskich Franciszek po prostu używa koronawirusa jako chwytu dla swojej teologii opartej na doświadczeniu. To pozwala mu wzmocnić swoje fałszywe nauki o jedności religijnej, jak wkrótce zobaczymy, pod przykrywką głębokiej wiedzy teologicznej. Ludzkość jest prawdziwą religią Franciszka — nie ma co do tego wątpliwości.
https://novusordowatch.org/2022/03/francis-mistreating-humans-is-sacrilege/
PL: https://novusordo-pl.blogspot.com/2022/03/franciszek-twierdzi-ze-ze-traktowanie.html
Apostata z Buenos Aires ma oczywiście więcej do powiedzenia i wcale się nie powstrzymuje:
I w tej sprawie chciałbym podkreślić, że dzisiaj dla Chrześcijanina nie jest możliwe ani wykonalne samotne chodzenie ze swoim wyznaniem [denominacją]. Albo idziemy razem, wszystkie wyznania braterskie, albo wcale nie idziemy naprzód. Dziś świadomość ekumenizmu jest tak wielka, że nie można myśleć o podążaniu drogą wiary bez towarzystwa braci i sióstr z innych Kościołów [sic] wspólnot kościelnych. I to jest świetna rzecz. Sami, nigdy. Nie możemy tego zrobić. Rzeczywiście, łatwo jest zapomnieć o tej głębokiej prawdzie. Gdy dzieje się to ze wspólnotami chrześcijańskimi, naraża to nas na poważne ryzyko zarozumiałości samowystarczalności i odnoszenia się do samych siebie, które są poważnymi przeszkodami dla ekumenizmu. I widzimy to. W niektórych krajach dochodzi do pewnych egocentrycznych przebudzeń – by tak rzec – pewnych wspólnot chrześcijańskich, które albo się cofają, albo nie mogą się rozwijać. Dzisiaj albo wszyscy idziemy razem, albo nie idziemy. Ta świadomość jest prawdą i łaską od Boga.
To po prostu więcej niż szajba, będziemy musieli podzielić to na mniejsze części:
„… dzisiaj dla Chrześcijanina nie jest możliwe ani wykonalne samotne chodzenie ze swoim wyznaniem [denominacją]”.
Kościół rzymskokatolicki nie jest jakimś „wyznaniem” [denominacją]. Tylko on jest prawdziwym Kościołem założonym przez Chrystusa. Wszelkie inne „wspólnoty kościelne” są sektami heretyckimi, takimi jak te, o których kiedyś mówił papież św. Piotr: „Lecz byli między ludem i fałszywi prorocy, jak i między wami będą kłamliwi nauczyciele, którzy wprowadzą zgubne odszczepieństwa i zaprą się tego Pana, który ich odkupił, przywodząc na siebie rychłą zgubę” (2 P 2:1).
To, że Kościół katolicki może i musi „iść sam”, bez jakiegokolwiek wsparcia sekt heretyckich, jest tak oczywiste, że nie wymaga wyjaśnienia. Kościół ustanowiony przez naszego Błogosławionego Pana to „społeczność nadprzyrodzona i powszechna, społeczność doskonała, ponieważ ma w sobie wszystkie środki do swojego celu, jakim jest zbawienie wieczne ludzi …” (Papież Pius XI, Encyklika Divini Illius Magistri, 13). Innymi słowy, nie potrzebuje pomocy z zewnątrz, aby osiągnąć ten cel, a już najmniej od heretyków (niezależnie od tego, czy są osobiście w dobrej wierze, czy nie).
http://rodzinakatolicka.pl/pius-xi-divini-illius-magistri-o-chrzescijanskim-wychowaniu-mlodziezy/
W rzeczywistości to właśnie w odpowiedzi na ruch ekumeniczny papież Pius XII jasno dał do zrozumienia, że w dyskusjach z protestantami „nie należy mówić o [ich potencjalnym nawróceniu] w taki sposób, aby wyobrażali sobie, że wracając do Kościoła wnoszą do niego coś istotnego, czego mu dotychczas brakowało” (Instrukcja Świętego Oficjum Ecclesia Catholica, rozdz. II).
https://www.ewtn.com/catholicism/library/on-the-ecumenical-movement-2070
„Albo idziemy razem, wszystkie wyznania braterskie, albo wcale nie idziemy naprzód”.
To kolejny z tych ipse-dixit, które Franciszek uczynił swoim znakiem rozpoznawczym. On po prostu czyni nieuzasadnione twierdzenia, takie jak to; innymi słowy, wysuwa roszczenia, ale nie przedstawia żadnego dowodu na ich poparcie. Ale to, co jest stwierdzone bez dowodu, jest równie dobrze zaprzeczone bez dowodu. Dlatego tak naprawdę nie można nic więcej powiedzieć na temat tej jego głupiej uwagi. Jest to po prostu kolejna wariacja jego mantry „nikt nie jest zbawiony sam”.
https://novusordowatch.org/2020/10/francis-interreligious-prayer-for-peace-october-20/
„Dziś świadomość ekumenizmu jest tak wielka, że nie można myśleć o podążaniu drogą wiary bez towarzystwa braci i sióstr z innych Kościołów [sic] wspólnot kościelnych”.
Zwróćcie uwagę, jak mówi o „świadomości”, która z konieczności jest rzeczą subiektywną, jakby była obiektywną rzeczywistością, która narzuca się innym. Czym jest ta „świadomość” zakorzeniona jedynie w świadomości poszczególnych ludzi? Tylko w tym miejscu istnieje ta „świadomość”. Skoro tak, to jaki ma to związek z obiektywnym stanem rzeczy, a mianowicie, że Katolicy mają wewnątrz w Kościele katolickim wszystko, czego potrzebują, aby osiągnąć swój ostateczny nadprzyrodzony cel, wizję uszczęśliwiającą?
To, co naprawdę mówi Franciszek, to to, by wszyscy ludzie zaangażowani w cyrk ekumeniczny wyobrazili sobie, że „nie można myśleć o podążaniu drogą wiary bez towarzystwa braci i sióstr” z innych religii. Innymi słowy, pracują pod wpływem iluzji, masowej psychozy, jeśli wolicie, a Franciszek próbuje zobiektywizować tę iluzję i jakoś uczynić z niej rodzaj objawienia, które wszyscy Katolicy powinni zaakceptować. Krótko mówiąc, Franciszek utrzymuje, że wszyscy muszą teraz podpisać się pod teologicznie błędną - jeśli nie heretycką - ideą, ponieważ grupa ekumenistów ma pewną „świadomość”. To wariactwo!
To właśnie musiał mieć na myśli św. Paweł, kiedy radził św. Tymoteuszowi, by unikał „światowych nowości słów i sprzeciwów rzekomej wiedzy” (1 Tm 6:20).
„I to jest świetna rzecz. Sami, nigdy. Nie możemy tego zrobić. Rzeczywiście, łatwo jest zapomnieć o tej głębokiej prawdzie”.
Bez wątpienia ta idiotyczna „intuicja” jest wielką rzeczą i głęboką prawdą. O ile bardziej można się oderwać od rzeczywistości?
„Gdy dzieje się to ze wspólnotami chrześcijańskimi, naraża to nas na poważne ryzyko zarozumiałości samowystarczalności i odnoszenia się do samych siebie, które są poważnymi przeszkodami dla ekumenizmu”.
Tutaj Franciszek próbuje wywołać poczucie winy u każdego, kto mógłby się sprzeciwić. Ale oczywiście nie ma nic zarozumiałego w wierze, jak każdy Katolik musi wierzyć, że Kościół katolicki jest rzeczywiście samowystarczalny i na pewno nie potrzebuje pomocy od tych spoza jego owczarni, którzy zaprzeczają Wierze. Powiedzenie inaczej byłoby zniewagą dla Jezusa Chrystusa, który obiecał, że Duch Święty doprowadzi Swój Kościół do wszelkiej prawdy (zob. J 14:26; 16:13), dlatego Jego Kościół jest naprawdę „kościołem Boga żywego, filarem i utwierdzeniem prawdy.” (1 Tm 3:15).
To, że katolicka prawda w tej sprawie musi być poważną przeszkodą dla ekumenizmu, jest bez wątpienia prawdą i służy jedynie jako dalsze potwierdzenie jej prawdziwości. Próba zawstydzenia Katolików przez Franciszka, by uwierzyli, że „odnoszą się do samych siebie” to kolejna retoryczna sztuczka wymyślona przez argentyńskiego apostatę. Jeśli alternatywą jest jedność religijna z heretykami, to katolicy muszą „odnosić się do samych siebie” i w rzeczywistości bardzo się z tego cieszą!
Ale oczywiście to tylko jeszcze więcej bergoliańskich bredni. Równie dobrze można by nieco rozszerzyć logikę Franciszka i oskarżyć wszystkich zaangażowanych w ekumenizm o „odnoszenie się do samych siebie”, jeśli nie połączą się z ludźmi spoza ich wielkiego kręgu ekumenicznego. Nie bądźcie tak autoreferencyjni, wy zarozumiali ekumeniści, i przyjmijcie także „podróż wiary” agnostyka, deisty, dżinisty, wiccanina i szamana voodoo!
„I widzimy to. W niektórych krajach dochodzi do pewnych egocentrycznych przebudzeń – by tak rzec – pewnych wspólnot chrześcijańskich, które albo się cofają, albo nie mogą się rozwijać”.
Jeśli jest jedna rzecz, której nie wolno ci robić w posoborowej religii, to „cofanie się”, cokolwiek by to znaczyło. O ile, oczywiście, nie musisz znaleźć pretekstu, by usprawiedliwić rewolucję liturgiczną Novus Ordo, wtedy możesz stwierdzić, że „tak to robiono we wczesnym Kościele”, co było baaaardzo dawno temu. Ale poza tym, cofanie się jest verboten, ty nostalgiczny, bałwochwalczy czepiaczu przeszłości!
„Dzisiaj albo wszyscy idziemy razem, albo nie idziemy. Ta świadomość jest prawdą i łaską od Boga”.
Ponieważ powtarzanie jest matką wszelkiej nauki, Franciszek powtarza swoją bezsensowną mantrę jeszcze raz; a potem bluźni Trójcy Przenajświętszej, przypisując Bogu Wszechmogącemu tę piekielną ideę. To akurat normalne.
Przejdźmy teraz do kolejnego fragmentu przemówienia Franciszka z 6 maja:
W ubiegłym stuleciu świadomość, że zgorszenie podziału Chrześcijan ma historyczne znaczenie w generowaniu zła, które zatruwa świat żalem i niesprawiedliwością, skłoniła wspólnoty wierzących, pod przewodnictwem Ducha Świętego, do pragnienia jedności, za którą Pan modlił się i oddał swoje życie. Dziś, w obliczu barbarzyństwa wojny, tę tęsknotę za jednością trzeba na nowo pielęgnować.
Zauważamy tutaj, że Franciszek opisuje czysto naturalne motywy pragnienia jedności religijnej, a mianowicie „zło, które zatruwa świat żalem i niesprawiedliwością” oraz „barbarzyństwo wojny”. Motywy te są uprawnione, ale nie są nadprzyrodzone, to znaczy nie dotyczą naszego nadprzyrodzonego celu (zbawienia) ani Prawdy objawionej przez Boga.
Nie jest to zaskakujące, biorąc pod uwagę, jak bardzo umysł Franciszka jest skupiony na świecie doczesnym. Z tego, co tu mówi, widać wyraźnie, że chce jedności religijnej wszystkich, którzy nazywają siebie Chrześcijanami, głównie dlatego, że brak jedności doprowadził do zła doczesnego, takiego jak wojna i niesprawiedliwość – a nie z powodu duchowego zła, jakie pociąga za sobą ich odcięcie od Kościoła katolickiego, takie jak to, że „tracą tyle i tak wielkich łask niebieskich i pomocy, które uzyskać można tylko w Kościele Katolickim” (Papież Pius XII, Encyklika Mystici Corporis, n. 103) i dlatego znajdują się w stanie, „w którym nie mogą być spokojni co do własnego zbawienia” (Papież Pius IX, List apostolski Iam vos omnes), ponieważ „nikt nie może być zbawiony poza Kościołem katolickim” (Pius IX, Encyklika Quanto Conficiamur, n. 8). Rzeczywiście, dotyczy to nie tylko jednostek: „Upragniony zaś powrót do prawdy i jedności z Kościołem katolickim jest podstawą nie tylko zbawienia jednostek, ale także całej społeczności chrześcijańskiej” (Pius IX, Iam Vos Omnes) — myśl całkowicie obca umysłowi naturalisty Jorge Bergoglio.
http://rodzinakatolicka.pl/pius-xii-mystici-corporis-christi-o-kosciele-mistycznym-ciele-chrystusa/
https://www.papalencyclicals.net/pius09/p9quanto.htm
Franciszek podbija stawkę w następujących słowach:
Ignorowanie podziałów między Chrześcijanami z przyzwyczajenia lub rezygnacji oznacza tolerowanie tego skażenia serc, które stwarza podatny grunt dla konfliktów. Głoszenie ewangelii pokoju, tej ewangelii, która rozbraja serca nawet armii, będzie bardziej wiarygodne tylko wtedy, gdy będzie głoszone przez Chrześcijan, którzy ostatecznie pojednają się w Jezusie, Księciu pokoju; Chrześcijan zainspirowanych jego przesłaniem o powszechnej miłości i braterstwie, przekraczającym granice ich własnej wspólnoty i narodu.
Jakże wzruszający jest widok Franciszka wyrażającego swoje zdumienie podziałem tych, którzy twierdzą, że są naśladowcami Chrystusa! Czy nie jest to ten sam Franciszek, który innym razem lubi głosić, że „nasze [religijne] różnice są konieczne”, a nawet, że „pluralizm i różnorodność religii, koloru skóry, płci, rasy i języka są chciane przez Boga w Jego mądrości, przez którą stworzył ludzi”? Jeśli tak jest, to jaki jest problem z mnóstwem denominacji protestanckich? Czy nie są one również „chciane przez Boga w Jego mądrości”?
https://novusordowatch.org/2019/09/francis-interreligious-differences-necessary/
https://novusordowatch.org/2020/02/one-year-later-apostate-human-fraternity/
W każdym razie argument, że potrzebujemy ekumenicznej jedności wśród Chrześcijan, aby uczynić Ewangelię bardziej wiarygodną, nie jest nowy i został odrzucony przez papieża Piusa XI już w 1928 roku w następujący sposób:
Czyż nie jest rzecz słuszna – wciąż się to powtarza, – ba – nawet obowiązkiem, by wszyscy, którzy wyznają imię Chrystusa, zaprzestali wzajemnych oskarżeń i raz przecie połączyli się we wspólnej miłości? Gdyż, któż by się ośmielił powiedzieć, że miłuje Chrystusa, jeśli wedle sił swoich nie stara się urzeczywistnić życzenia Chrystusa, który prosi Ojca, by Jego uczniowie byli “jedno (unum)”?. A czyż ten sam Chrystus nie chciał, by Jego uczniów poznawano po tym, że się wzajemnie miłują i aby tym różnili się od innych: “In hoc cognoscent omnes quia discipuli mei estis, si dilectionem habueritis ad invicem (Po tym poznają wszyscy, że jesteście moimi uczniami, jeżeli będziecie się wzajemnie miłowali)”?. Oby – tak dodają – wszyscy chrześcijanie byli “jedno”! Mieliby przecież większą możność przeciwstawić się zarazie bezbożności, która z dnia na dzień coraz to bardziej się rozprzestrzenia i coraz to szersze zatacza kręgi i gotowa obezwładnić Ewangelię. W ten i podobny sposób rozwodzą się ci, których nazywają wszechchrześcijanami (panchristiani). A nie chodzi tu tylko o nieliczne i odosobnione grupy. Przeciwnie, powstały całe związki i rozgałęzione stowarzyszenia, którymi zazwyczaj kierują niekatolicy, chociaż różne wiary wyznający. Poczynania te ożywione są takim zapałem, że zyskują niejednokrotnie licznych zwolenników i pod swym sztandarem zgrupowały nawet potężny zastęp katolików, których zwabiła nadzieja unii, pojednania chrześcijaństwa, co przecież zgodne jest z życzeniem Świętej Matki, Kościoła, który wszak niczego bardziej nie pragnie, jak tego, by odwołać swe zbłąkane dzieci i sprowadzić je z powrotem do swego grona. W tych nęcących i zwodniczych słowach tkwi jednak złowrogi błąd, który głęboko rozsadza fundamenty wiary katolickiej.
(Papież Pius XI, Encyklika Mortalium animos, nr 4; podkreślenie dodane).
http://rodzinakatolicka.pl/pius-xi-mortalium-animos-o-popieraniu-prawdziwej-jednosci-religii/
Jedynym sposobem osiągnięcia jedności religijnej, zgodnie z odwieczną doktryną katolicką, jest nawrócenie wszystkich niekatolików na Religię katolicką: „…jedynym prawdziwym zjednoczeniem jest powrót dysydentów do jedynego prawdziwego Kościoła Chrystusa” (Pius XII, Ecclesia Catholica, rozdz. II). Ponieważ sam Kościół rzymskokatolicki jest „jedynym prawdziwym Kościołem Chrystusa” (Mortalium Animos, n. 7), to tylko przez przyłączenie się do tego Kościoła, który jest „arką zbawienia” (Papież Leon XIII, Encyklika Quod anniversarius, n. 3), urzeczywistni się pożądana przez Chrystusa jedność „jednej owczarni i jednego pasterza” (J 10:16). Nie jest to trudne do zrozumienia lub zaakceptowania przez Katolika, a jednak jest to dzisiaj stanowczo zaprzeczane i odrzucane przez „katolickie władze” w Watykanie, jak pokazano w linku poniżej.
https://www.ewtn.com/catholicism/library/on-the-ecumenical-movement-2070
https://www.papalencyclicals.net/leo13/l13ann.htm
https://novusordowatch.org/2020/06/vatican-60-years-ecumenism-contradicts-catholic-doctrine/
Każda próba promowania „jedności chrześcijańskiej” przez postkatolicki Watykan jest zatem farsą. Szukają jedności, która nie jest taka, jakiej pragnął Chrystus. To z konieczności czyni z niej fałszywą jedność, taką, jakiej powinniśmy się brzydzić i odrzucać, ponieważ w przeciwnym razie „przywiązaliby[śmy] wagę do fałszywej religii chrześcijańskiej, różniącej się całkowicie od jedynego Kościoła Chrystusowego” (Pius XI, Mortalium Animos, 8). „Jeśli kto przychodzi do was, a nauki tej nie przynosi” — ostrzega św. Jan Apostoł — „n nie przyjmujcie go do domu, ani mu nie mówcie: Witaj” (2 J 10).
Franciszek następnie dopełnia wszystkie swoje błędy bluźnierstwem:
Wróćmy do tego, co powiedziałem: dzisiaj albo idziemy razem, albo stoimy w miejscu. Nie możemy iść sami. Ale nie dlatego, że jest to nowoczesne, nie: ponieważ Duch Święty natchnął to poczucie ekumenizmu i braterstwa.
Nie, Duch Święty tego nie uczynił; Właściwie to potępił.
Bzdury Bergoglio o „niechodzeniu samemu”, abyśmy „nie stali w miejscu” należą do kategorii „nauk i przykazań ludzkich” (Mk 7:7), jakie Chrystus odrzuca i potępia, ponieważ „całkiem udaremnia[ją] przykazanie Boże …” (Mk 7:9).
Przynajmniej w swoim przemówieniu z 6 maja Franciszek nawet nie próbuje uzasadnić swojego bluźnierczego i heretyckiego stanowiska źródłami objawienia. Zamiast tego wskazuje, skąd czerpie swoje pomysły:
Jeśli naprawdę chcemy słuchać głosu Ducha, nie możemy nie słyszeć tego, co On powiedział i mówi do wszystkich narodzonych na nowo „z wody i z Ducha” (J 3:5).
Bez wątpienia działa tu jakiś „duch” i mamy nieomylną pewność, że nie jest to Duch Święty. Franciszek wierzy, że publiczne Objawienie Boże jest procesem ciągłym, który należy nieustannie rozeznawać poprzez „znaki czasu” (Mt 16:3).
To przekręcenie prawdziwej doktryny dotyczącej Objawienia Bożego łatwo prowadzi do wprowadzenia wszelkiego rodzaju nowości, które następnie można wygodnie przypisać „głosowi Ducha”, jak czyni to Franciszek. (Zauważcie również, że twierdzi on, że Duch Święty objawia te nowości „wszystkim narodzonym na nowo” podczas chrztu, to znaczy obejmuje heretyków w takim samym stopniu jak Katolików – ponieważ wszyscy heretycy z definicji są ochrzczeni – całkowicie pomijając fakt, że heretycy opuścili Kościół poprzez publiczne wyznanie fałszywej religii).
W artykule z 1947 r. ks. Francis Connell tak podsumowuje prawdziwe nauczanie o rozwoju doktryny:
Na czym zatem polega niezmienność doktryny katolickiej? Przede wszystkim oznacza, że nic nie zostało dodane ani nigdy nie może być dodane do depozytu publicznego objawienia Bożego od śmierci ostatniego apostoła. Takie było zawsze nauczanie Kościoła, oparte na przekonaniu, że prawdy głoszone przez Chrystusa (łącznie z tym, co zostało objawione Apostołom przez Ducha Świętego) miały na celu wypełnienie orędzia Bożego dla rodzaju ludzkiego.
(Ks. Francis J. Connell, „Does Catholic Doctrine Change?”, American Ecclesiastical Review, t. 117 [listopad 1947], s. 326-327; podkreślenie dodane.)
https://novusordowatch.org/2016/08/can-catholic-doctrine-change/
Idea ciągłego objawienia i nieustannej ewolucji dogmatu była jednym z głównych błędów modernistów. W 1907 r. papież św. Pius X potępił tę propozycję: „21. Objawienie, które stanowi przedmiot wiary katolickiej, nie zakończyło się wraz z Apostołami.” (Lamentabili Sane, n. 21). Chociaż prawdą jest, że nadal istnieje tak zwane objawienie prywatne, to objawienie to nie jest częścią Depozytu Wiary i żaden Katolik nie musi w nie wierzyć.
http://rodzinakatolicka.pl/sw-pius-x-i-swiete-oficjum-lamentabili-sane-exitu/
https://www.newadvent.org/cathen/13005a.htm
Prawdopodobnie nikt w ostatnich czasach nie zrobił więcej, aby zachęcić do fałszywych koncepcji objawienia niż sam „papież” Franciszek. Sama jego koncepcja „boga niespodzianek” otwiera puszkę pandory z niekończącymi się nowinkami. W 2019 roku Watykan opublikował śmiesznie zatytułowany artykuł: „Rozwój doktryny to ludzie, którzy idą razem”. Zmarły ks. Anthony Cekada skrytykował i odparł to w tym, co okazało się jego ostatnim publicznym artykułem.
https://novusordowatch.org/2017/11/francis-development-of-doctrine/
https://novusordowatch.org/2019/11/apostasy-rising-vatican-evolution-of-dogma/
PL: https://ultramontes.pl/cekada_papa_pachamama.htm
Dość już tych wszystkich bzdur o „chodzeniu razem”!
Kościół katolicki nie potrzebuje heretyków, aby wiedzieć, dokąd zmierza, a tym bardziej nie potrzebuje ich pomocy, aby się tam dostać. Oni i tak nie idą tą samą ścieżką; a jeśli tak, to idą w przeciwnym kierunku. Zawsze wierny Jezusowi Chrystusowi, swojej Głowie, Kościół katolicki nigdy nie jest sam, gdyż On sam obiecał mu: „...A oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28:19).
To Swojemu Kościołowi — a nie błądzącym heretykom — Chrystus „powierzył wszystkie prawdy, których sam nauczał, z tym zleceniem, aby ich sama strzegła, broniła, rozwijała na podstawie prawowitego upoważnienia: a zarazem rozkazał, aby wszystkie narody orzeczeń Kościoła jego zupełnie tak, jakby jego samego słuchały: ci, co by inaczej postępowali, w wiecznej zagładzie znaleźliby potępienie” (Papież Leon XIII, Encyklika Libertas Praestantissimum, 26).
http://rodzinakatolicka.pl/leon-xiii-libertas-o-wolnosci-czlowieka/
Tak więc Franciszek mówi nam, że po 60 latach ekumenizmu są w tym miejscu: „nie można myśleć o podążaniu drogą wiary bez towarzystwa braci i sióstr z innych Kościołów wspólnot kościelnych”.
https://novusordowatch.org/2020/06/vatican-60-years-ecumenism-contradicts-catholic-doctrine/
Panie i panowie, przeszliśmy od wezwania do unikania heretyków (por. Rz 16:17; Tt 3:10) i nie komunikowania z nimi (por. 2 J 10-11), do napomnienia, aby postępować dokładnie odwrotnie – nie jako pożądane, ale konieczne! To musi być ta legendarna „hermeneutyka ciągłości”, o której ciągle słyszymy! Nic dziwnego, że ci ludzie uważają teraz arcyheretyka Marcina Lutra za „świadka Ewangelii”!
https://novusordowatch.org/pius12-cum-compertum-ecumenism/
https://www.catholicculture.org/commentary/benedicts-hermeneutic-continuity/
https://novusordowatch.org/2017/01/vatican-luther-witness-to-gospel/
Podczas gdy zbójecki Sobór Watykański II w 1964 r. „jedynie” wychwalał heretyckie sekty protestantyzmu, że „wcale nie są pozbawione znaczenia i wagi w tajemnicy zbawienia.” (Dekret Unitatis redintegratio, nr 3), Bergoglio trochę „poszedł do przodu” i zadeklarował, że są mniej lub bardziej potrzebne do zbawienia — a przynajmniej do „podróżowania na drodze wiary”, cokolwiek to znaczy!
To, że Franciszek powinien zasadniczo powiedzieć, że Katolicy potrzebują protestantów, jako protestantów, nie jest dla niego niczym nowym. Według zeznań pewnego anglikańskiego biskupa sprzed lat, ówczesny „kardynał” Bergoglio powiedział mu, że anglikanie są potrzebni dokładnie jako anglikanie, a nie jako nawróceni na Katolicyzm:
Bp [Greg] Venables dodał, że w rozmowie z kardynałem Bergoglio, obecnie papieżem Franciszkiem, ten ostatni dał jasno do zrozumienia, że ceni sobie miejsce anglikanów w Kościele powszechnym.
„Zadzwonił do mnie pewnego ranka na śniadanie i powiedział mi bardzo wyraźnie, że Ordynariat jest zupełnie niepotrzebny i że Kościół potrzebuje nas jako anglikanów”.
(„’The Church universal needs Anglicans’ – Pope Francis”, Anglican Communion News Service, 14 marca 2013 r.)
https://www.anglicannews.org/news/2013/03/the-church-universal-needs-anglicans-pope-francis.aspx
Czy to jest jakaś niespodzianka, że Bergoglio – tym razem jako „papież” – mówi Katolikom, że jeśli nie ma dla nich katolickiej Mszy w daną niedzielę, powinni po prostu pójść na nabożeństwo anglikańskie? Nie moglibyście tego wymyślić!
https://novusordowatch.org/2017/03/francis-no-catholic-mass-go-to-anglicans/
Dobrym sposobem podsumowania całego tego nonsensu jest stwierdzenie, że Franciszek wierzy, że mamy dołączyć do tych, którzy zbłądzili, aby nie zbłądzić. Jak ktokolwiek może uwierzyć, że ten gadatliwy głupek jest papieżem Kościoła katolickiego? „Nie dajcie się zwodzić naukami rozmaitymi i obcymi…”, ostrzegał Hebrajczyków św. Paweł (13:9). Ta akurat na pewno się do nich kwalifikuje.
Mówiąc o chodzeniu i błądzeniu, te starożytne święte słowa proroka Jeremiasza doskonale pasują do bergogliańskiego cyrku: „To mówi Pan: Stańcie przy drogach i patrzcie, a pytajcie się o ścieżki stare, która jest droga dobra, i chodźcie nią, a znajdziecie ochłodę duszom waszym. I mówili: Nie pójdziemy!” (Jr 6:16).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz