Niemiecki posoborowy „biskup”-apostata: „Homoseksualizm jest chciany przez Boga”
9 września 2022 r
Tłumaczenie polskie za:
https://novusordowatch.org/2022/09/bishop-helmut-dieser-homosexuality-willed-by-god/
Cytaty z Pisma Świętego zaczerpnięte z Biblii Wujka (1962)
„Miłość nie może być grzechem” i inne takie błyskotliwe spostrzeżenia...
Helmut Dieser (ur. 1962) jest modernistycznym apostatą, który udaje katolickiego biskupa Akwizgranu w Niemczech. „Papież” Franciszek mianował go na to stanowisko w 2016 roku.
8 września 2022 r. publikacja Christ & Welt (Chrześcijanin i Świat), która jest uzupełnieniem głównego nurtu niemieckiej gazety Die Zeit, opublikowała wywiad z „biskupem” Dieserem, który ilustruje całkowitą teologiczną deprawację, która atakuje umysły tych fałszywych pasterzy w kraju Lutra. W tych ludziach po prostu nie ma nic katolickiego – zaprzedali swoje dusze modernizmowi i nie wydaje się, aby to ich w najmniejszym stopniu niepokoiło.
To, co Dieser mówi w wywiadzie z redaktorem naczelnym Georgiem Löwischem, to gigantyczny wrak teologiczny. Na początku „Jego Ekscelencja” stawia następujące głębokie stwierdzenie: „Bóg zawsze mówi: Możesz być tym, kim jesteś, jeśli tylko naprawdę tego chcesz”. Szkoda, że fałszywy biskup nie ujawnia, gdzie w Piśmie Świętym lub Tradycji znajduje ten interesujący pomysł, ale jego komentarz przygotowuje czytelnika na to, ile teologicznej głębi i waleczności można oczekiwać od reszty rozmowy.
Prostym faktem jest to, że „Bp”. Dieser nie wierzy – ani w Boże objawienie, ani w Ewangelię, ani w Kościół katolicki, ani w prawdy dogmatyczne. Jego rewolucyjna teologia odzwierciedla typowe błędy naszych czasów: historycyzm, liberalizm, naturalizm, egzystencjalizm, fałszywą koncepcję objawienia – i, oczywiście, zaprzeczenie grzechu pierworodnego lub przynajmniej jego konsekwencji. Krótko mówiąc, Dieser po prostu nie jest katolikiem. On jest jednym z tych „fałszywych apostołów [...] robotników zdradliwych, przybierających postać apostołów Chrystusowych” (2 Kor 11:13), i co do tego nie pozostawia absolutnie żadnych wątpliwości.
Christ & Welt przedstawia wywiad z wielkim nagłówkiem: „Homoseksualizm jest chciany przez Boga” – skrócony, ale dokładny cytat słów Diesera. Poniższy obrazek przedstawia stronę tytułową wydania z 8 września. Ze względu na prawa autorskie nie możemy tutaj przedstawić pełnego tekstu wywiadu; jednak kilka cytatów (nasze tłumaczenie) i parafraz jest dozwolonych ze względu na ocenę i komentarz. (Tekst w języku niemieckim jest dostępny online, ale jest za paywallem.)
Dieser, musimy zauważyć z góry, jest bardzo zaangażowany w kontrowersyjną niemiecką „Drogę Synodalną”. Jest odpowiedzialny za forum synodalne, które nosi złowieszczy tytuł „Życie w udanych związkach – przeżywanie miłości w seksualności i związkach” („Leben in gelingenden Beziehungen – Liebe leben in Sexualität und Partnerschaft”). Uprzedziliśmy was i uzbroiliśmy!
Zapytany o to, jak godzi swoje liberalne stanowisko w sprawie moralności seksualnej z „przykazaniami i zakazami” Kościoła, Dieser twierdzi, że interpretacja i stosowanie Dziesięciu Przykazań jest „zawsze ograniczone w czasie”. Następnie wskazuje na zmianę Katechizmu Novus Ordo przez „papieża” Franciszka dotyczącą Piątego Przykazania i kary śmierci, aby zilustrować swój punkt widzenia – sprytny jegomość! Oczywiście było jasne, że kiedy Franciszek dokonał jednej doktrynalnej modyfikacji Katechizmu, wrota zostały otwarte, przynajmniej w zasadzie, na wieczne zmiany. Zobaczcie, jak wiele zależy od zaakceptowania szarlatana Franciszka jako prawdziwego papieża!
W wywiadzie z panem Löwischem Dieser pokazuje, jak daleko jest od rzeczywistości. Ustępując miejsca przebudzonej (oryg. ang. „woke”) lewicy w sprawie rzekomo „niebinarnych” ludzi, nie ma żadnych skrupułów, aby oskarżyć tradycyjną katolicką moralność o utrzymywanie „wątpliwego zrozumienia seksualności” i zauważyć, że „nie chce wracać do tamtych czasów” sprzed rewolucji seksualnej lat 60tych. Ależ oczywiście! Co 1900 lat katolickiego nauczania i praktyki wiedziałoby o ludzkiej seksualności w porównaniu z najnowszą modną „nauką”? Jak powiedział kiedyś papież św. Pius X, „pycha daleko silniej wpływa na duszę, by ją oślepić i na błędne ścieżki wprowadzić: w modernistycznej doktrynie jest ona jak u siebie w domu, ze wszech stron otrzymuje pożywienie i rozgościć się może dowolnie” (Encyklika Pascendi, n. 40).
http://rodzinakatolicka.pl/sw-pius-x-pascendi-dominici-gregis-o-zasadach-modernistow/
Kiedy redaktor wspomina o Bożym stworzeniu człowieka, sprawy stają się naprawdę dzikie. ”Człowiek nie jest samowystarczalny”, wskazuje Dieser i dodaje, że ludzka seksualność pozwala człowiekowi wyjść poza siebie i zbliżyć się do drugiego. Przypominając „Teologię ciała” Jana Pawła II, fałszywy biskup zauważa następnie, że częścią życia człowieka jest oddanie się drugiemu. Dalej: „A co z ludźmi, którzy czują pociąg nie do innej płci, ale do tej samej?”
Taka teologiczna argumentacja jest po prostu fatalna, jak to teraz pokażemy.
Po pierwsze, chociaż prawdą jest, że nasza ludzka natura nie jest samowystarczalna i potrzebujemy innych, aby osiągnąć nawet doczesne szczęście, fakt ten po prostu dowodzi, że możemy wywnioskować z ludzkiej natury, że musi istnieć sposób na wyprodukowanie potomstwa – i który rzeczywiście istnieje! „Niedobrze być człowiekowi samemu; uczyńmy mu pomoc jemu podobną” (Rdz 2:18); „Rośnijcie i mnóżcie się, i napełniajcie ziemię, a czyńcie ją sobie poddaną...” (Rdz 1:28). Sam Bóg stworzył ludzką naturę w taki sposób, aby prokreacja była możliwa. To, że ten proces prokreacji musiałby być przeprowadzony zgodnie z Jego Prawem, jak wszystko inne w stworzonym wszechświecie, jest oczywiste.
Po drugie, prawdą jest również, że niektórzy ludzie czują pociąg do członków własnej płci, a nie do członków innej płci. Ale z tej empirycznej obserwacji tego, co jest, Dieser bezprawnie wydedukował to, co powinno być. Z samego faktu, że niektórzy ludzie czują się w określony sposób, wnioskuje (błędnie), że jest to naturalny impuls dany przez Boga, podobnie jak naturalne uczucie głodu, a więc dochodzi do wniosku, że musi istnieć moralnie dozwolony sposób zaspokojenia tej tęsknoty.
Jednak, jak każdy dobry modernista, Dieser całkowicie pomija fakt grzechu pierworodnego i straszliwych konsekwencji, jakie przyniósł on nie tylko człowiekowi, ale całemu stworzeniu: „że i samo stworzenie będzie oswobodzone z niewoli skażenia na wolność chwały synów bożych. Wiemy bowiem, że wszelkie stworzenie wzdycha i jak rodząca aż dotychczas boleje” (Rz 8:21-22).
Najbardziej oczywistą konsekwencją grzechu pierworodnego, z którą wszyscy się zmagamy, jest pożądliwość, tendencja, którą znajdujemy w sobie, przez którą jesteśmy przyciągani do grzechu. Z naszej upadłej ludzkiej natury jesteśmy nieustannie kuszeni do popełniania grzechów. Pycha, chciwość, zazdrość, obżarstwo, gniew, pożądanie, chciwość, lenistwo, próżność – te i wiele innych grzechów są dla nas atrakcyjne z powodu pożądliwości. Chociaż grzech pierworodny zostaje w nas wymazany przez chrzest, a łaska uświęcająca zostaje przywrócona przez zasługi naszego Błogosławionego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa, pożądliwość pozostaje i musi być przezwyciężona przez modlitwę i pokutę, zwłaszcza umartwienie.
To jest Droga Krzyżowa, którą wszyscy musimy iść, z Bożą pomocą (por. Łk 14:27), jeśli chcemy „wejść przez ciasną bramę” do nieba (Łk 13:24). O tym właśnie mówił św. Paweł, kiedy powiedział Do Koryntian:
Nie wiecie, że ci co biegną w zawody, wszyscy wprawdzie biegną, ale jeden otrzymuje nagrodę? Tak biegnijcie, abyście otrzymali. Każdy zaś, co chodzi w zapasy, od wszystkiego się powstrzymuje. A oni wprawdzie, aby skazitelny wieniec otrzymać, my zaś nieskazitelny. Ja więc tak biegnę, nie jak na niepewne ; tak walczę, nie jakbym wiatr chłostał; ale karcę ciało moje i w niewolę podbijam, żebym przypadkiem innym przepowiadając, sam nie został odrzucony.
(1 Koryntian 9:24-27)
Podczas Wielkiego Postu (i miejmy nadzieję, że także w innym czasie) katolicy praktykują umartwienie i samozaparcie. Pozbawiamy się - do pewnego stopnia i na pewien czas - przyjemności, które same w sobie są całkowicie dozwolone, zwłaszcza jedzenia. Dzieje się tak z wielu powodów, ale przede wszystkim po to, aby czynić pokutę za nasze grzechy (por. Łk 13:3) i kształtować wolę, abyśmy opierali się pokusom i nie popadali w niegodziwe przyjemności, które są grzeszne.
Krótko mówiąc, musimy cierpieć w tym życiu. Ale dzięki naszemu Błogosławionemu Panu i Odkupicielowi to cierpienie nie jest daremne. Zjednoczeni z Jego Ofiarą na Krzyżu i w całkowitej zależności od Jego łaski, nasze cierpienie może teraz zasłużyć na życie wieczne. Wszystko to po mistrzowsku wyjaśnia ks. Edward Leen w swojej książce Why the Cross? (1938).
Wersja darmowa na: https://archive.org/details/whycross00leen
Kiedy więc nawet słuszne pragnienia naszej upadłej natury, takie jak głód i pragnienie, muszą zostać poddane, abyśmy nie popadli w grzech, o ileż bardziej musimy stać się panami nad nieprawymi pragnieniami naszej grzesznej natury!
Widzimy więc, jak zwodnicza jest argumentacja „Bp”. Diesera. Fakt, że niektórzy ludzie doświadczają pociągu seksualnego do członków tej samej płci, nie oznacza, że dozwolone jest zamienić ten pociąg w czyn. Oznacza to jedynie, że ich apetyt w tym względzie jest niezdrowy, co jest konsekwencją grzechu pierworodnego. Są wezwani do przezwyciężenia swoich nieuporządkowanych uczuć poprzez umartwienie, tak jak reszta ludzkości ma taki sam obowiązek w odniesieniu do wszystkich innych skłonności do grzechu, których mogą doświadczyć. Nawet Apostołowie nie byli wolni od tego doczesnego cierpienia i związanych z nim obowiązków: „ale karcę ciało moje i w niewolę podbijam, żebym przypadkiem innym przepowiadając, sam nie został odrzucony” (1 Kor 9:27).
Żeby było jasne: doświadczanie pociągu do osób tej samej płci nie jest samo w sobie grzeszne. Grzech jest zawsze w woli, a tam, gdzie pokusa nie jest chciana, nie ma grzechu. Rzeczywiście, nawet ci, których pociągają członkowie płci przeciwnej – tj. ogromna większość ludzkości – nie mają z tego powodu licencji na spełnienie swoich pragnień. Bo tylko dlatego, że pragnienie jest z natury zgodne z prawem, nie oznacza to, że nie mogą istnieć okoliczności, które czynią je niezgodnym z prawem. Nasz Błogosławiony Pan nauczał tego wyraźnie. Chociaż miłosiernie przebaczył kobiecie przyłapanej na cudzołóstwie, natychmiast napominał ją, aby „nie grzeszyła więcej” (J 8:11) i bardzo wyraźnie stwierdził, że nawet pożądliwa myśl lub pragnienie, jeśli w pełni się na to zgodzi, stanowi śmiertelny grzech nieczystości: „A ja powiadam wam, że każdy, który patrzy na niewiastę, aby jej pożądał, już ją scudzołożył w sercu swoim” (Mt 5:28).
Bardzo często w życiu musimy walczyć z całkowicie zgodnym z prawem pragnieniem, albo pod groźbą grzechu, albo po prostu dlatego, że wymaga tego pewna sytuacja. Błędem jest zatem sugerowanie, że tylko dlatego, że doświadczamy tęsknoty za czymś, z tego powodu dopuszczalne jest również jej zaspokojenie. Pomyślcie na przykład o kobiecie, którą opuścił mąż. Nie może teraz cieszyć się prawymi przyjemnościami, które odnoszą się do stanu małżeńskiego, nawet jeśli nie jest to w żadnym sensie jej wina. Nie ma innego wyjścia, jak tylko cierpieć – to jest w istocie wola Boża wobec niej – ale to cierpienie powinna zjednoczyć z cierpieniami Chrystusa, który uczyni je dla niej dostępnymi ku jej zbawieniu: „... jeśli tylko współcierpimy, abyśmy też byli współuwielbieni. Sądzę bowiem, że utrapienia czasu niniejszego nie są godne przyszłej chwały, która się w nas objawi.” (Rz 8:17-18); „Wierna mowa : Jeśli bowiem współumarliśmy, współżyć także będziemy; jeśli wytrwamy, będziemy też współkrólować” (2 Tm 2:11-12); „...Ale kto wytrwa aż do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 10:22). Ewangelia naszego Błogosławionego Pana jest naprawdę Dobrą Nowiną.
Dieser ignoruje to wszystko – w rzeczywistości zaprzecza temu wszystkiemu, co staje się jeszcze bardziej widoczne w jego późniejszych komentarzach. Zakwestionowany w odniesieniu do katolickiego stanowiska w sprawie grzeszności aktów homoseksualnych i zgody na takie uczucia i pragnienia, Dieser zapewnia: „Grzech jest tutaj wątpliwym terminem [Begriff]. W końcu grzech jest czymś, co się robi, chociaż można było postąpić inaczej”.
Zauważmy, że antykatolicki pseudo-biskup twierdzi, że sodomici po prostu nie mogą się powstrzymać od popełnienia aktów sodomii. Jest to jednak oczywiste kłamstwo, ponieważ wolność woli jest częścią ludzkiej natury i jest rzeczywiście koniecznym składnikiem każdego ludzkiego czynu. Prawdą jest, że istnieją okoliczności, w których nasza wolna wola nie jest (w pełni) wykorzystywana – jak na przykład, jeśli jesteśmy odurzeni lub lunatykujemy – ale nie są to czyny ludzkie i z pewnością nie są tym, o czym mówi Dieser.
Apostata z Akwizgranu twierdzi raczej, że ludzie, którzy nie mogą powstrzymać się od doświadczania pociągu do osób tej samej płci – co jest całkowicie możliwe – nie mają z tego powodu innego wyboru, jak tylko działać zgodnie z tym pociągiem, co oczywiście jest fałszywe. Jest to zaprzeczenie wolnej woli, jedna z wielu herezji Marcina Lutra: „Jeśli ktoś twierdzi, że wskutek upadku Adama wolna wola została utracona bądź zniszczona, albo że jest ona jedynie samą nazwą, miano bez treści, czyli krótko mówiąc fikcją wprowadzoną do Kościoła przez szatana — niech będzie wyklęty” (Sobór Trydencki, Sesja VI, kanon 5; Denz. 815).
Często trudno jest przezwyciężyć pokusy, zwłaszcza w odniesieniu do grzechów przeciwko szóstemu i dziewiątemu przykazaniu, ponieważ z pewnością grzech pierworodny znacznie osłabił naszą wolę; ale właśnie tam przychodzi łaska Boża, aby nam pomóc: „Ażebym zaś nie wynosił się dla wielkości objawień, dany mi jest bodziec ciała mego, anioł szatana, który by mnie policzkował. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby ode mnie odstąpił. I rzekł mi: Wystarczy ci łaska moja, gdyż moc w słabości się doskonali. Chętnie więc będę się chlubił ze słabości moich, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa” (2 Kor 12:7-9; por. także Denz. 792).
Krótko mówiąc: musimy przezwyciężyć nasze skłonności do grzechu z nadprzyrodzoną pomocą Boga, ponieważ naszym ostatecznym celem jest koniec nadprzyrodzony, uszczęśliwiająca wizja w niebie. To życie jest nieustanną walką duchową, walką, którą musimy wygrać za wszelką cenę (por. Mt 5:29-30); i w tym celu nasz Błogosławiony Odkupiciel dał nam samego siebie — Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo — nie „jedynie” raz na Krzyżu 2000 lat temu, ale nawet codziennie na naszych ołtarzach w Najświętszej Ofierze Mszy, i jako „Więzień Miłości” ukryty w tabernakulum.
Tego wszystkiego całkowicie brakuje w uwagach „Bp”. Diesera, który w oczywisty sposób nie wyznaje, a tym bardziej nie głosi, Wiary Rzymskokatolickiej, ale zamiast tego oferuje nieszczęsnym duszom, które go słuchają, szkodliwą dietę modernizmu, naturalizmu, protestantyzmu i egzystencjalizmu. Zamiast pomagać grzesznikom porzucić grzech i odrodzić się w zbawczej łasce Chrystusa, mówi im, że ich grzechy nie są grzechami i że sam Bóg jest autorem ich nieuporządkowanych namiętności i skłonności. Jakim wilkiem jest ten „pasterz”! „Strzeżcie. się pilnie fałszywych proroków, którzy do was przychodzą w odzieniu owczym, a wewnątrz są wilkami drapieżnymi” (Mt 7:15).
Kiedy prowadzący wywiad wskazuje, że tradycyjną doktryną katolicką jest to, że głównym celem ludzkiej seksualności jest stwarzanie nowego życia, Dieser odpowiada, że jego zdaniem taka „interpretacja” jest niepotrzebna. „Jest mężczyzna i kobieta; wariacje są wielorakie. Jest więc możliwe, że [to, co jest] męskie, jest atrakcyjne dla mężczyzny, a [to co] kobiece dla kobiety, i że doświadczają w tym uczucia, że nie chcą pozostawać sami. To pragnienie [Regung] jest chciane przez Boga: nie pozostawać samemu! Dlaczego więc miałbym osądzać to w zasadniczo odmienny sposób między orientacją homoseksualną i heteroseksualną?!”
Po raz kolejny widzimy antykatolicki naturalizm pseudo-biskupa podnoszący swój brzydki łeb. Ten człowiek mówi tak, jakby grzech pierworodny nigdy nie został popełniony, jak gdyby nie było żadnych konsekwencji dla stworzonej natury z powodu upadku Adama.
Jak już wspomnieliśmy, nawet całkowicie naturalne pragnienia heteroseksualne muszą być często zwalczane; na przykład, jeśli mężczyzna jest pociągany do kobiety, która jest już w związku małżeńskim lub złożył śluby zakonne: „A ja powiadam wam, że każdy, który patrzy na niewiastę, aby jej pożądał, już ją scudzołożył w sercu swoim” (Mt 5:28). To tyle, jeśli chodzi o „nie chcą pozostawać sami”!
Następnie pan Löwisch chce wiedzieć, czy Dieser mówi, że Bóg nie ma problemu ze związkami homoseksualnymi. Na co modernista z Akwizgranu odpowiada: „To, co znajdujemy w stworzeniu, jest dobre. Homoseksualizm nie jest błędem ze strony Boga, jest chciany przez Boga w takiej samej mierze, jak samo stworzenie: On widział, że to było dobre, czytamy w historii stworzenia.”
I oto mamy niewiarygodnie zuchwałe zrzucenie bomby heretyckiego bluźnierstwa! Tutaj „biskup” Dieser twierdzi, że Bóg pozytywnie chce związków osób tej samej płci jako części stworzonego porządku!
Jego argumentacja jest oczywiście całkowicie zwodnicza, ale sprytna. Ustanawia fałszywą dychotomię, twierdząc, że albo homoseksualizm jest dobry, albo musimy oskarżyć Boga o popełnienie błędu, i ukrywa on (i pośrednio zaprzecza) objawioną prawdę dotyczącą grzechu pierworodnego i jego konsekwencji. Ta niezwykle kłamliwa kombinacja jest śmiertelna. Poprawna odpowiedź to taka, która ani nie oskarża Boga o porażkę, ani nie toleruje związków sodomicznych, ale wskazuje, że od czasu grzechu Adama w Raju, nasze namiętności nie są już posłuszne naszemu rozumowi i muszą zostać poddane ciągłej walce, z której możemy wyjść zwycięsko tylko z Bożą pomocą poprzez modlitwę, pokutę i sakramenty.
Zauważmy jednak, jak szybko Dieser zwraca się do Pisma Świętego, próbując bronić swojego stanowiska: „On widział, że to było dobre” (Rdz 1:10), jak fałszywy biskup pamięta święty tekst. To, czego oczywiście nie robi, to wyjaśnienie, że ten cytat z Biblii mówi o stworzeniu przed grzechem pierworodnym i jego katastrofalnymi konsekwencjami. Oczywiście to, co Bóg stworzył, nie stało się samo w sobie złe po upadku, ale zostało poważnie skrzywdzone – wprowadzono pożądliwość i tej skłonności do zła musimy teraz dzielnie się przeciwstawiać: „Niechże Więc nie króluje grzech w waszym śmiertelnym ciele, żebyście mieli być posłuszni pożądliwościom jego” (Rz 6:12).
Nic dziwnego, że użycie Pisma Świętego przez antykatolickiego prałata jest raczej wybiórcze. Pismo Święte zawiera szereg potępień występku sodomii i wewnętrznej deprawacji pociągu do osób tej samej płci, ale jakoś te fragmenty nie są na radarze Diesera, może z wyjątkiem ich zminimalizowania, reinterpretacji lub zneutralizowania w inny sposób. Do najbardziej znanych należy kara Boża dla Sodomy i Gomory (patrz Rdz 18:16-19:28; Judy 7), od którego pochodzi termin „sodomia”. Inne fragmenty to Rz 1:23-32; 1 Kor 6:9-10; Ga 5:19-21; Ef 5:5; i Apok 22:14-15. Dieser milczy na ich temat, więc podejrzewamy, że Księga Gomory kardynała św. Piotra Damiana (1007-1072) również nie znajduje się zbyt wysoko na jego liście ulubionych dzieł.
Co więcej, „katolicki biskup” Akwizgranu przyznaje, że kiedyś wierzył, że homoseksualizm jest grzeszny, ale po rozmowie z wieloma ludźmi, zwłaszcza młodymi, i przyjrzeniu się zaawansowanemu rozwojowi nauki, zmienił zdanie. Oczywiste jest, że słowo człowieka przebija Słowo Boże dla niego, a to pokazuje, w co wierzy w Boskim objawieniu. Ci ludzie czczą człowieka, a nie Boga!
Nie oznacza to, że Dieser w ogóle nie wierzy w grzech. Z pewnością wierzy, że pewne rzeczy są złe, zwłaszcza te, które odnoszą się do tego, jak odnosimy się do innych ludzi - bycie agresywnym, poniżanie innych, bycie niewiernym, obojętnym itp. „Ale jeśli chodzi o miłość, do tej odmiany miłości, która następnie przybiera formę erotyczną, kiedy ciało staje się wyrazem tej miłości i językiem tej miłości, wtedy myślę: Miłość nie może być grzechem”.
Bądźmy tutaj bardzo wyraźni: sodomia i towarzyszące jej pragnienia i skłonności nie są „odmianą miłości”, ale jej wypaczeniem. Takie akty nazywane są „sprzecznymi z naturą”, ponieważ udaremniają one sam cel, dla którego istnieją zdolności generatywne, a zatem są sprzeczne z ludzką naturą.
Niektórzy będą protestować i mówić, że seksualność nie może być zredukowana do zwykłej prokreacji. Chociaż prawdą jest, że ludzka seksualność ma inne cele niż samo płodzenie potomstwa, te inne cele są drugorzędne w stosunku do pierwotnego celu prokreacji i dlatego muszą być mu podporządkowane. Takie jest ponadczasowe nauczanie Kościoła Rzymskokatolickiego.
To Sobór Watykański II (1962-65), „papież” Paweł VI (1963-78) i „papież” Jan Paweł II niepozornie wprowadzili odwrócenie właściwego porządku w tym względzie, otwierając w ten sposób drogę do ostatecznej rewolucji w katolickim nauczaniu moralności seksualnej, co jest dokładnie tym, co widzimy teraz na różnych etapach i w różnych stopniach w całym Kościele posoborowym.
Taki atak na moralność katolicką był już próbowany przed Soborem Watykańskim II, ale papież Pius XII odparł go. W 1944 r. Święte Oficjum wydało dekret, który dotyczył właśnie odwrócenia właściwego porządku celów świętego małżeństwa i stanowczo potępił nowe idee jako „rewolucyjny sposób myślenia”:
W ciągu ostatnich lat ukazały się pewne publikacje dotyczące celów małżeństwa oraz ich wzajemnych powiązań i porządku, które albo twierdzą, że głównym celem małżeństwa nie jest rodzenie potomstwa, albo że cele drugorzędne nie są podporządkowane pierwotnemu celowi, ale są od niego niezależne.
W tych dziełach inni pisarze wyznaczają różne podstawowe cele małżeństwa, takie jak na przykład: dopełnienie i osobista doskonałość małżonków poprzez pełne wzajemne uczestnictwo w życiu i działaniu; wzajemna miłość i związek małżonków, które mają być pielęgnowane i doskonalone przez psychiczne i cielesne poddanie się własnej osoby; i wiele innych tego typu rzeczy.
W tych samych pismach czasami przypisuje się sens słowom w obecnych dokumentach Kościoła (jak na przykład pierwotny, drugorzędny cel), który nie zgadza się z tymi słowami zgodnie z powszechnym użyciem przez teologów.
Ten rewolucyjny sposób myślenia i mówienia ma na celu sprzyjanie błędom i niejasnościom, i aby uniknąć tego Najwybitniejsi i Najprzewielebniejsi Ojcowie tej najwyższej Świętej Kongregacji, odpowiedzialni za strzeżenie spraw wiary i moralności, na sesji plenarnej, w środę, 28 marca 1944 r., kiedy zaproponowano im pytanie: „Czy niedawna opinia niektórych osób może być przyjęta, którzy albo zaprzeczają, że głównym celem małżeństwa jest rodzenie i wychowywanie potomstwa, albo nauczają, że cele drugorzędne nie są zasadniczo podporządkowane pierwotnemu celowi, ale są równie pierwsze i niezależne”, zadekretowali, że odpowiedź musi brzmieć: Negatywnie.
(Dekret Świętego Oficjum z 1 kwietnia 1944 r.; Denz. 2295; dodano podkreślenie.)
W przemówieniu do położnych wiele lat później papież Pius XII również poruszył ten temat i wyraźnie odrzucił to, co później promował Jan Paweł II (na przykład zobacz jego adhortację Familiaris consortio, nr 11):
„Wartości osobiste” i potrzeba ich poszanowania to temat, który przez ostatnie dwadzieścia lat utrzymywał pisarzy w zapracowaniu. W wielu ich wyszukanych pracach również akt specyficznie seksualny ma przypisaną mu pozycję w służbie osobie w stanie małżeńskim. Szczególne i głębsze znaczenie korzystania z prawa małżeńskiego powinno polegać na tym (jak mówią), że związek cielesny jest wyrazem i urzeczywistnieniem jedności osobowej i uczuciowej.
Artykuły, broszury, książki i wykłady, dotyczące w szczególności nawet „technik miłości”, służyły rozpowszechnianiu tych idei i ilustrowaniu ich ostrzeżeniami dla nowożeńców jako przewodnika po małżeństwie, który zapobiegnie zaniedbywaniu przez głupotę, niewłaściwą skromność lub bezpodstawną skrupulatność, tego, co Bóg, który jest Stwórcą, również ich naturalnych skłonności, im oferuje. Jeśli nowe życie wynika z tego całkowitego wzajemnego daru męża i żony, jest to konsekwencja, która pozostaje poza lub co najwyżej na obwodzie, że tak powiem, „wartości osobistych”: konsekwencja, która nie jest wykluczona, ale nie powinna być uważana za centralny punkt relacji małżeńskich.
...
Otóż, gdyby to względne uznanie jedynie podkreślało wartość osób małżonków, a nie potomstwa, taki problem mógłby, ściśle mówiąc, zostać pominięty. Ale tu pojawia się kwestia poważnego odwrócenia porządku wartości i celów, które ustanowił sam Stwórca. Stajemy twarzą w twarz z propagowaniem zbioru idei i uczuć bezpośrednio przeciwnych zdrowej, głębokiej i poważnej myśli chrześcijańskiej.
(Papież Pius XII, Przemówienie Vegliare con Sollecitudine, 29 października 1951 r.; podkreślenie dodane.)
Fakt, że niektóre małżeństwa są naturalnie niezdolne do posiadania dzieci, jest jedynie kwestią okoliczności, nie zmienia istoty aktu małżeńskiego. Akt seksualny, w który chętnie się angażują, jest nadal aktem, który z natury prowadzi do prokreacji dzieci. To ze względu na okoliczność, na którą nie mają wpływu, nie prowadzi ona w ich konkretnym przypadku (per accidens) do rezultatu, do którego jest nastawiony per se.
Z drugiej strony sodomita chętnie angażuje się w czyn, który polega na odrażającym nadużywaniu zdolności generatywnych dla zaspokojenia nieuporządkowanej przyjemności. Akt ten celowo udaremnia cel, dla którego te zdolności istnieją. Nie dotyczy to małżeństw, które z natury nie są w stanie mieć dzieci, co możemy dodać, co często jest dla nich źródłem wielkiego smutku. Nazywanie sodomickiego nadużywania narządów rozrodczych „odmianą miłości, która [...] przybiera formę erotyczną”, dodaje dodatkową warstwę złośliwości i perwersji do już zdeprawowanego aktu.
Te same zasady moralne, które potępiają sodomię, potępiają również cudzołóstwo i rozpustę, oczywiście. Nie mają nic wspólnego z miłością, ale z nieczystością, a nieczystość jest grzechem śmiertelnym. To jest to, w co każdy katolik musi wierzyć i wyznawać. Ponieważ Dieser twierdzi, że jest katolikiem, ma ten sam obowiązek.
W odniesieniu do tych ludzi, którzy mniej lub bardziej twierdzą, że tworzą lub określają swoją własną naturę – poprzez „identyfikowanie się” jako ta czy inna niebinarna „płeć” – najwyraźniej sloganem promocyjnym tej katastrofalnej idei jest: „Jestem sobą” lub, alternatywnie, „Jestem tym, kim jestem”. Przynajmniej to jest to, co dziennikarz stawia przed „biskupem” akwizgrańskim, prawdopodobnie nie zdając sobie sprawy, jak niebezpiecznie blisko jest przekroczenia terytorium bluźnierstwa, ponieważ frazeologia przywołuje Boże objawienie dla Mojżesza: „JAM JEST, KTÓRYM JEST” (Wj 3:14).
Dieser komentuje, że taka deklaracja „Jestem sobą” ma legitymację w oczach Boga i dodaje: „To jest biblijne. Nie wolno tego umniejszać”. Co dokładnie ma na myśli, nie jest jasne, ale nie wróży to dobrze. W rzeczywistości przypomina się następujący fragment z pierwszej encykliki papieża św. Piusa X:
Z taką przecież zuchwałością, z taką wściekłością napada się wszędzie na religię, zwalcza się dowody wiary objawionej, dąży się uporczywie do zerwania po prostu wszelkich węzłów człowieka z Bogiem! Natomiast człowiek sam – a jest to właściwie według tego samego Apostoła oznaka właściwa Antychrysta – z najwyższą lekkomyślnością wtargnął na miejsce Boga, wywyższając się nad wszystko, co zwą Bogiem; do tego stopnia, że, jakkolwiek nie może wyniszczyć w sobie doszczętnie samego pojęcia Boga, jednak, odrzuciwszy powagę Jego majestatu, uczynił sobie z tego świata widzialnego świątynię własną, w której sam ma być od wszystkich ubóstwiany. “Zasiądzie w świątyni Boga dowodząc, że sam jest Bogiem” (2 Tes 2, 4).
(Papież św. Pius X, Encyklika E supremi, n. 5; podkreślenie dodane.)
http://rodzinakatolicka.pl/sw-pius-x-e-supremi-apostolatus-o-odnowieniu-wszystkiego-w-chrystusie/
Zauważmy ponadto, jak Dieser po raz kolejny odwołuje się do tego, co jest (rzekomo) biblijne jako normatywne dla Chrześcijanina – ale jeśli chodzi o oszałamiające biblijne dowody przeciwko homoseksualizmowi, jego pragnienie przylgnięcia do Pisma Świętego szybko ustępuje najnowszym (rzekomym) osiągnięciom nauk humanistycznych i świadectwu młodych ludzi.
To, że Dieser wyjaśnia, że nie ma problemu ze sztuczną antykoncepcją, jest oczywiste. W rzeczywistości twierdzi, że pomaga ona „chronić” życie, podczas gdy w rzeczywistości to właśnie mentalność antykoncepcyjna prowadzi do aborcji, ponieważ dziecko jest postrzegane jako niepożądany efekt uboczny aktu seksualnego, któremu należy albo zapobiec wcześniej, albo, ponieważ zapobieganie zawiodło, wyeliminować po fakcie.
Co zaskakujące, Dieser nie idzie na kompromis w sprawie aborcji. Nie toleruje ani farmaceutycznego, ani chirurgicznego zabijania nienarodzonych. W naszych czasach już samo to czyni go „konserwatywnym” w umysłach wielu, podczas gdy ze wszystkich innych jego komentarzy jasno wynika, że nie jest nikim takim. Jest po prostu jak zepsuty zegar – dwa razy dziennie, przez przypadek, wskazuje dobrą godzinę. Ale potem być może jeszcze trochę zanurzy się w „naukach humanistycznych”, a później oświadczy, że zmienił zdanie... ponieważ, wiecie rozumiecie, „postęp”.
To naprawdę niepokojące widzieć, co uchodzi za „teologię katolicką” w naszych czasach w Ziemi Lutra. Dieser, który po raz pierwszy został podniesiony do rangi „biskupa” przez „papieża” Benedykta XVI, nawiasem mówiąc, jest przykładem całkowitego braku czegokolwiek nawet odlegle katolickiego w niemieckim oddziale posoborowej sekty. Ci ludzie odeszli tak daleko, że nie mają skrupułów, by twierdzić, że sam Bóg jest autorem występku sodomii! Bluźnierstwo to jest zbyt przerażające, by je nawet rozważać. Ci ludzie utracili wszelkie poczucie katolicyzmu, przyzwoitości i bojaźni Bożej!
Aby przeczytać więcej o skandalicznym wywiadzie Diesera, zobacz następujące linki:
- Niemiecki biskup: Homoseksualizm jest „chciany przez Boga”, antykoncepcja „pomaga chronić życie” (Life Site)
- Niemiecki biskup opisuje homoseksualizm jako „wolę Bożą” (DPA)
Chociaż oczywiście nie wszyscy niemieccy biskupi Novus Ordo aprobują sodomię, Dieser nie jest jedynym, który to robi:
- Czołowy niemiecki biskup Novus Ordo mówi, że sodomia, cudzołóstwo nie jest grzeszne, chce zmiany katechizmu
- Arcyświecki „biskup” Monachium: Nic złego w sodomii!
- Niemiecki biskup Novus Ordo: Bóg jest obecny w związkach sodomickich
https://novusordo-pl.blogspot.com/2022/03/czoowy-niemiecki-biskup-novus-ordo-mowi.html
https://novusordo-pl.blogspot.com/2022/04/arcyswiecki-biskup-monachium-nie-ma-nic.html
Jakkolwiek bluźniercze jest twierdzenie Diesera, że sam Bóg chce homoseksualizmu, to jednak blednie w porównaniu z tym, co „papież” Franciszek potwierdził w niesławnej deklaracji z Abu Zabi z 2019 r., Znanej jako Dokument o ludzkim braterstwie na rzecz pokoju na świecie i współistnienia. W tym bezbożnym dokumencie fałszywy papież oświadczył:
Wolność jest prawem każdej osoby: każdy korzysta z wolności wiary, myśli, słowa i działania. Pluralizm i różnorodność religii, koloru skóry, płci, rasy i języka są wyrazem mądrej woli Bożej, z jaką Bóg stworzył istoty ludzkie. Ta boska Mądrość jest źródłem, z którego wywodzi się prawo do wolności wiary i wolności do bycia różnymi.
(Antypapież Franciszek i Wielki Imam Ahmad Al-Tayyib, „Dokument o ludzkim braterstwie dla pokoju na świecie i wspólnego życia”, Vatican.va, 4 lutego 2019 r.; podkreślenie dodane.)
https://novusordo-pl.blogspot.com/2022/02/game-over-bluzniercza-i-heretycka.html
Mówienie, że Bóg pozytywnie chce homoseksualizmu, jest przerażającym i obrzydliwym oburzeniem; ale stwierdzenie, że Bóg pozytywnie pragnie różnorodności religii, jest nieskończenie gorsze, ponieważ jest to bezpośredni atak na Boską Trójcę.
Tak więc, jakkolwiek źli są jego „biskupi”, jakoś Franciszkowi zawsze udaje się ich przebić.
Kto wie, jakie dalsze aberracje doktrynalne i moralne zobaczymy w posoborowej sekcie w najbliższej przyszłości. W tym momencie wszystko wydaje się możliwe. Wszystko, to znaczy, z wyjątkiem rzeczywistego Rzymskiego Katolicyzmu.
To w jakiś sposób wydaje się być jedyną rzeczą, której Bóg nie chciał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz