czwartek, 1 września 2022

Sedewakantyzm i prywatny osąd: Czy sedewakantyści są po prostu „protestantami”?

 

Sedewakantyzm i prywatny osąd: Czy sedewakantyści są po prostu „protestantami”?

Grudzień 21, 2015

 

Tłumaczenie polskie za:

https://novusordowatch.org/2015/12/sede-private-judgment/

 

 

Bez deklaracji wstępnej, czy to tylko „prywatny osąd”?

 



Katedra św. Piotra w Watykanie

 

Podczas gdy Neo-Tradsi John Salza i Robert Siscoe zmagają się z „procesem drukowania” swojej nowej książki przeciwko sedewakantyzmowi, tak że publikacja poniosła teraz porażkę z powodu „nieoczekiwanych opóźnień”, z radością kontynuujemy nasze wyprzedzanie różnych argumentów, które spodziewamy się znaleźć w ich 700-stronicowym tomie. Jednym z tych argumentów jest z pewnością to, że odrzucenie przez sedewakantystów papieskich roszczeń „soborowych papieży” opiera się na „prywatnym osądzie”, takim samym, jaki można znaleźć u protestantów w ich selektywnej i całkowicie subiektywnej akceptacji wszystkiego, co wydaje im się słuszne i chrześcijańskie. Rzekomo lekarstwem jest oczekiwanie na oficjalną deklarację, że „papieże” Vaticanum II naprawdę nie są prawdziwymi papieżami.

Jest to bardzo popularny i stary argument, już przedstawiony przez pseudo-tradycjonalistycznego pioniera i apologetę FSSPX Michaela Daviesa (1936-2004) w latach 1980. Ponieważ wydaje się, że większość ludzi nigdy nie słyszała adekwatnej odpowiedzi na to pytanie, przedrukowujemy tutaj, za uprzejmą zgodą autora, odpowiedź udzieloną przez Anglika Johna Daly w jego wyczerpującej krytyce pana Daviesa opublikowanej po raz pierwszy w 1989 roku oraz poprawionej i rozszerzonej w 2015 roku.

—————

Poniżej znajduje się fragment rozdziałów 2 i 3 książki Michael Davies: An Evaluation autorstwa Johna S. Daly (2015). Książka jest dostępna do bezpłatnego pobrania elektronicznie tutaj i można ją kupić w wersji papierowej w miękkiej oprawie tutaj.

[Z rozdziału 2: Szokująco śliska naukowość Michaela Daviesa]

...

W tym momencie stało się oczywiste, że ważne jest, aby wszyscy czytelnicy byli w pełni świadomi właściwego katolickiego stanowiska w sprawie wykorzystania własnego rozumu do oceny pytań teologicznych, na które Kościół nie naucza odpowiedzi bezpośrednio i wyraźnie.

Istnieją trzy główne pułapki, których należy unikać: oczywiste, gdy są wskazywane, są to:

(i) Niezajmowanie stanowiska, gdy obowiązkowe jest jego zajęcie.

(ii) Naleganie, aby stanowisko było obowiązkowe, gdy jest jedynie prywatną opinią.

(iii) Ślepe akceptowanie opinii innych, gdy nie ma gwarancji, że ich opinie są poprawne.

Sprowadza się to do tego, że katolicy muszą być w pełni świadomi swojego obowiązku rozróżniania z jednej strony osądów, które są zdecydowanie poprawne i na które należy nalegać, a z drugiej strony opinii prywatnych; i że muszą być nie mniej świadomi tego, jak dokonać tego rozróżnienia w danym przypadku, ponieważ w przeciwnym razie nie będą w stanie uniknąć jednej lub więcej niż jednej z tych pułapek.

Pod tym nagłówkiem jednym z najbardziej widocznych błędów Daviesa, powtarzanym za każdym razem, gdy nadarzy się okazja, jest założenie, że każdy osąd dokonany przez osobę prywatną – w przeciwieństwie do osądu dokonanego oficjalnie przez Kościół – jest „prywatnym osądem”, w sensie używanym do opisania zasady, na której opierają się wszystkie różne przejawy protestanckiej „religii”.  Zajmijmy się najpierw tym zamieszaniem, zauważając, że:

(i) „Prywatny osąd” jest po prostu innym terminem na określenie „opinii”. [15]

(ii) Opinia jest osądem, który nie jest naprawdę pewny, a zatem (a) przynajmniej do pewnego stopnia, a może w bardzo dużym stopniu, jest podatny na błąd [16] i (b) w wyniku (a) koniecznie tymczasowy.

(iii) Ale intelekt jednostki prywatnej jest zdolny, pod pewnymi warunkami, do wydawania osądów, które nie są podatne na błędy, ponieważ w odpowiednich granicach intelekt ludzki jest nieomylny. [17]

I ten trzeci punkt, choć czytelnik z pewnością nie znalazłby go nigdzie w pismach Daviesa, ma oczywiście największe znaczenie. A jeśli jakiś katolik zastanowi się nad tym przez chwilę, musi się w pełni uświadomić, że to prawda. Gdyby było inaczej, katolicy nie mieliby nic, co mogliby zarzucać protestantom w fakcie, że próbują zbawić swoje dusze zgodnie z własnymi opiniami, a nie z jakimś obiektywnym standardem, ponieważ nieomylność samego Kościoła byłaby niczym więcej niż naszą opinią, gdybyśmy byli podatni na błąd w jej ustanowieniu. Różnica między katolikami a protestantami polega jednak na tym, że:

a) Katolicy mogą z całą pewnością, na podstawie obiektywnych kryteriów, ustalić, że Kościół jest nieomylny, a następnie posłusznie podążać za jego nauczaniem; [18] i w żadnym momencie sama opinia nie odgrywa żadnej roli w tej procedurze; zaś

(b) Protestanci opiniują, że Pismo Święte jest objawione przez Boga (nie można tego udowodnić bez Kościoła); opiniują, że ma ono być interpretowane przez każdego; opiniują, że ich opinia co do jego znaczenia będzie wystarczająca dla ich zbawienia; a każda ich interpretacja jego znaczenia (z wyjątkiem przypadków, w których nie ma żadnych możliwych wątpliwości z tekstu) jest niczym więcej niż opinią.

I oczywiście to rozróżnienie między intelektualnymi podstawami katolicyzmu i protestantyzmu zakłada z konieczności, że nasze uznanie Kościoła, który Bóg założył, aby nas nauczać, nie jest zwykłą opinią lub prywatnym osądem, ale czymś, co intelekt może poznać, własnymi wysiłkami, z nieomylną pewnością. A kiedy już to zostanie przyznane, jak można odmówić intelektowi zdolności do rozpoznawania innych prawd z pewnością na podstawie obiektywnych i nieuniknionych dowodów? I jak można z góry odrzucić możliwość, że takie prawdy mogą zawierać twierdzenie, że Stolica Apostolska nie jest obecnie zajęta przez prawowitego i katolickiego papieża? [19]

Poniższy fragment, po raz kolejny autorstwa słynnego dziewiętnastowiecznego amerykańskiego konwertyty dr Orestesa Brownsona, piszącego w niezwykle wpływowym Brownson’s Quarterly Review, wyjaśnia te punkty w godny podziwu sposób:

Oto błąd naszych protestanckich przyjaciół. Nie uznają różnicy między rozumem a prywatnym osądem. Rozum jest wspólny dla wszystkich ludzi; prywatny osąd jest szczególnym aktem jednostki (...) We wszystkich tego rodzaju sprawach istnieje kryterium pewności wykraczające poza jednostkę i można przytoczyć dowody, które powinny przekonać rozum każdego człowieka i które, gdy są przywoływane, przekonują każdego człowieka o zwykłym zrozumieniu, poza wyjątkiem jego własnej winy. Prywatny osąd nie jest tak zwany (...) ponieważ jest to osąd jednostki, ale dlatego, że jest to osąd wydany na mocy prywatnej reguły lub zasady osądu. (...) Rozróżnienie to jest tu wystarczająco oczywiste i z niego możemy wywnioskować, że nic nie może być nazwane „prywatnym osądem”, co można udowodnić z rozumu lub udowodnić na podstawie świadectwa. (Brownson’s Quarterly Review, październik 1852, s. 482-3. Podkreślenie dodane.)

Istotnie. I to jest właśnie twierdzenie tego pisarza (podobnie jak dr [Ramy] Coomaraswamy’ego, a recenzję jego książki [The Destruction of the Christian Tradition] autorstwa Daviesa rozważamy), że jest „możliwe do udowodnienia z rozumu” i „możliwe do udowodnienia na podstawie świadectwa”, że Kościół soborowy jest zasadniczo innym społeczeństwem niż to założone przez Naszego Boskiego Zbawiciela i że jego nowe formy sakramentalne są w najlepszym razie wątpliwej ważności. Jeśli Davies może obalić rozumowanie, według którego dr Coomaraswamy lub inni, w tym obecny pisarz, wykazali te twierdzenia, niech to zrobi, a nie znajdzie nikogo bardziej wdzięcznego niż my; ale odmowa poruszenia tego tematu tak, jakby było coś grzesznego w używaniu danego przez Boga intelektu do zastosowania katolickich zasad do konkretnej sytuacji, nie jest dopuszczalnym sposobem debaty. [20] Liczba „renomowanych teologów”, którzy stoją po naszej stronie w kwestii opinii, jest warta rozważenia; ale tam, gdzie fakty są już pewne, jest to nieistotne. (...)

[Z rozdziału 3: Wakat Stolicy Apostolskiej]

...

Strzeżcie się prywatnego osądu

Ale Kościół musiałby o tym wiedzieć. Trudno powiedzieć, że papież stracił swój urząd tylko dlatego, że jeden świecki, jeden ksiądz, jeden biskup, a nawet jeden kardynał oświadczył, że stracił swój urząd. (...) Gdyby inni biskupi stwierdzili, że papież nie był heretykiem i nie został obalony, jak moglibyśmy osądzać między obiema stronami, jeśli nie czyniąc naszego prywatnego osądu ostatecznym kryterium tego, kto jest, a kto nie jest Wikariuszem Chrystusa?

Oczywiście nie można powiedzieć, że papież stracił swój urząd, ponieważ ktoś tak powiedział; straciłby swój urząd, ponieważ popadł w herezję. Czy to nie było już ustalone? Niejednoznaczne użycie przez Daviesa słowa „ponieważ” daje mu przyczółek, z którego może używać argumentu „prywatnego osądu”, który został przeanalizowany w poprzednim rozdziale. Sugeruje on bowiem, że nie można być pewnym żadnego faktu, nawet w porządku naturalnym, jeśli nie jest on nauczany przez Kościół. Tak więc, jeśli Kościół naucza, że heretyk nie może być papieżem, Davies uważa to jednak za „prywatny osąd” i za nie dozwolone, aby świecki powiedział sobie: „A zatem ten konkretny heretyk nie może być papieżem”.

Jak wykazano, pogląd ten opiera się na niezrozumieniu tego, co rozumie się przez „prywatny osąd” i jest parodią nauczania Kościoła. Powodem, dla którego Kościół podaje ogólne zasady i ogólne nauczanie, jest właśnie to, abyśmy wszyscy mogli używać naszego danego przez Boga rozumu, aby stosować te zasady i nauki do konkretnych sytuacji, gdy się pojawiają. (...) Ci, którzy mówią: „heretyk nie może być papieżem, a ten człowiek jest heretykiem, ale oczywiście musimy poczekać na osąd Kościoła, zanim dojdziemy do wniosku, że nie jest papieżem”, z pewnością nie okazują pokornego posłuszeństwa nauczaniu Kościoła. Wręcz przeciwnie, okazują mu pogardę, odmawiając stosowania jego dyrektyw. Fakt, że niewykształconym świeckim można nawet nałożyć ciężar udowodnienia dla własnej satysfakcji nieważności konkretnego domniemanego pontyfikatu, wynika jasno z bulli papieża Pawła IV [Cum Ex Apostolatus].

Osąd Soboru Powszechnego

Davies kontynuuje:

Teologiczny konsensus jest taki, że istnieje jeden pewien sposób, dzięki któremu możemy wiedzieć, że papież został obalony: sobór powszechny Kościoła musiałby oświadczyć, że tak właśnie było. Proszę zwrócić uwagę – i jest to dość skomplikowana kwestia – że sobór powszechny nie usunąłby go z urzędu. Nie ma takiego autorytetu i Sobór Watykański I zabrania nam odwoływania się od autorytetu papieża do soboru powszechnego. Wyrok Soboru nie byłby sądowy, ale deklaratywny, po prostu informując wiernych, że człowiek zajmujący stolicę Piotrową przestał być papieżem z powodu uporczywej herezji.

Doprawdy? Po raz kolejny mamy na to tylko słowo Daviesa; i po raz kolejny nie można polegać na słowie Daviesa. Prawdą jest, że teologowie postawili hipotezę o tym, w jaki sposób cały Kościół może zostać poinformowany o wakacie Stolicy Apostolskiej w przypadku wakatu z powodu herezji; ale z pewnością nigdy nie było konsensusu, że nikt nie mógłby wiedzieć o wakacie Stolicy, dopóki nie zostanie złożona jakaś oficjalna deklaracja. Na początek, ci, którzy są zaangażowani w składanie takiego oświadczenia lub zwoływanie soboru w celu omówienia tej sprawy, musieliby oczywiście wiedzieć z góry, że Stolica jest pusta, ponieważ z pewnością nie mieliby uprawnień do zwołania i uczestniczenia w soborze nad głową ważnie panującego papieża. Ale w rzeczywistości, choć mniej oczywiste, jest równie pewne, że nie byłoby im lepiej, gdyby już ustalono, że Stolica jest pusta, ponieważ, jak wyraźnie stwierdza Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 r., niemożliwe jest przeprowadzenie soboru powszechnego bez papieża. [13] Kanon 222 brzmi następująco:

(i) Nie może być soboru powszechnego, jeśli nie jest zwołany przez Biskupa Rzymu.

(ii) Jest to prawo samego Biskupa Rzymskiego by przewodniczyć, osobiście lub za pośrednictwem innych osób, soborowi powszechnemu, określić i wyznaczyć sprawy do omówienia i w jakiej kolejności, przenieść, zawiesić lub rozwiązać sobór oraz potwierdzić jego dekrety.

Davies mówi nam dalej, że sobór powszechny nie obaliłby „papieża”, ponieważ nie ma takiego autorytetu i „Vaticanum I zabrania nam odwoływania się od autorytetu papieża do soboru powszechnego”. W rzeczywistości odwołanie się od papieża do soboru powszechnego było zakazane już w 1460 r. przez papieża Piusa II w jego bulli Execrabilis; ale w każdym razie trudno jest dostrzec znaczenie tego, ponieważ człowiek, o którym mowa, jak Davies już zaakceptował, w ogóle nie byłby papieżem, ponieważ jego utrata urzędu nastąpiłaby automatycznie...

____________

Przypisy do Rozdziału 2:

[15] „Istnieje pięć stanów umysłu w odniesieniu do jego zdobywania prawdy”, informuje nas ks. J.S. Hickey w swojej Summula Philosophiæ Scholasticae, t. 1, n 159, „mianowicie: ignorancja, wątpliwość, podejrzliwość, opinia i pewność”. Oraz „obiektywne dowody są ostatecznym kryterium prawdy i motywem pewności”. (Ibid, n. 258) Słowo „dowody” nie oznacza tutaj zbioru sugestywnych wskazówek, ale raczej jakość oczywistości – bycia widzialnie prawdziwym. Ale prywatny osąd jest aktem intelektualnym, przez który zgoda, przynajmniej tymczasowa, jest udzielana twierdzeniu w przypadku braku tego motywu pewności. Albo, jak ujął to wpływowy dziewiętnastowieczny amerykański pisarz dr Orestes Brownson: „Prywatny osąd jest tylko wtedy, gdy osądzane sprawy leżą poza zasięgiem rozumu i gdy jego zasada nie jest powszechnym rozumowaniem ludzkości, ani katolickim czy publicznym autorytetem, ale fantazją, kaprysem, uprzedzeniem lub osobliwością jednostki ją tworzącej”. (Brownson’s Quarterly Review, październik 1851; Brownson’s Works, t. 1, s. 347). Dlatego żadna z tych „zasad” wspomnianych przez dr Brownsona nie jest w stanie wygenerować zgody bardziej stanowczej niż „opinia”.

[16] Filozofowie scholastyczni odróżniają opinię od pewności obecnością pewnego stopnia formido errandi – obawy, że można się mylić.

[17] „Intelekt jest sam w sobie nieomylny, chociaż per accidens może się mylić ... (choć tylko wtedy, gdy brakuje dowodów).” (Ks. Hickey: op. cit., Tom I, n. 184)

[18] Cnota wiary, przez którą wierzymy bez wątpienia we wszystko, co Kościół przedstawia nam do wierzenia jako objawione przez Boga, nie jest jedynie logicznym wnioskiem opartym na dowodach wiarygodności Kościoła, ponieważ jest to nadprzyrodzona i wlana pewność. Ale nabycie nadprzyrodzonej wiary przez kogoś, kto jeszcze jej nie posiada, zwykle zakłada uprzednie uznanie (z prawdziwą pewnością), przez zwykły naturalny proces rozumu, że Bóg rzeczywiście ustanowił Kościół swoim nieomylnym rzecznikiem na ziemi. Zwyczajny tok apologetyki stosowany przez Kościół, aby doprowadzić ludzi do aktu wiary, ustanawia przez przekonujące i pewne argumenty wnioski, które łaska uczyni później nadprzyrodzenie pewnymi. „Przed przyjęciem wiary rozum może i musi znać z całą pewnością (poza faktem objawienia) motywy wiarygodności”.  (Denzinger: Index Systematicus, I, D.)

[19] Oczywiście, nawet jeśli nie można tego poznać z nieomylną pewnością i jest to tylko opinia, nie można od razu odrzucić jej jako niewartej rozważenia bez rozważenia dowodów na jej korzyść.

Przypisy Rozdział 3:

[13] W rzeczywistości dzieje się tak znacznie dłużej, ponieważ, jak oświadczył papież św. Grzegorz VII w roku 1076, „Żaden sobór nie może być nazwany powszechnym bez instrukcji papieża” – zob. Kardynał Baronius: Annales, vol. XI (s. 424 w wydaniu weneckim z 1705 r.). Najwyraźniej reguła ta nie była nowa w XI wieku i istnieją wszelkie powody, by przypuszczać, że jest ona albo pochodzenia apostolskiego, albo boskiego.

—————

Był to fragment ze s. 82-86 i s. 101-103 książki Johna Daly Michael Davies: An Evaluation (2nd ed., 2015). Kursywa w oryginale.

Cała książka jest dostępna za darmo w formie elektronicznej lub do kupienia w wersji papierowej:

Wyrażamy naszą wdzięczność panu Johnowi Daly za uprzejme pozwolenie nam na dostarczenie tych fragmentów i za udostępnienie elektronicznej wersji jego książki publicznie za darmo.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przerwa