środa, 26 kwietnia 2023

Dom Prosper Gueranger o Białej Niedzieli

 

 

Dom Prosper Gueranger o Białej Niedzieli

25 kwietnia 2023

 

Tłumaczenie polskie za:

https://rosariumparabellum.files.wordpress.com/2016/06/vii_the_liturgical_year_dom_prosper_gueranger_volume_7.pdf  str.295-300.

Podkreślenie dodane

 

„...żadne święto, jakkolwiek wielkie, nie może być obchodzone w tym dniu.”



 

 

QUASIMODO LUB BIAŁA NIEDZIELA

OKTAWA PASCHY

Nasi neofici zakończyli wczoraj oktawę Zmartwychwstania. Byli przed nami, gdy przyjęli godną podziwu tajemnicę; ich uroczystość skończyłaby się wcześniej niż nasza. Jest to zatem ósmy dzień dla nas, którzy obchodziliśmy Paschę w niedzielę i nie oczekiwaliśmy jej w wigilię. Przypomina nam całą chwałę i radość tego święta, które zjednoczyło całe chrześcijaństwo w jednym wspólnym poczuciu triumfu. Jest to dzień światła, który zajmuje miejsce żydowskiego szabatu. Odtąd pierwszy dzień tygodnia ma być święty. Dwukrotnie Syn Boży uhonorował ją swoją wszechmocną mocą. Pascha powinna być zatem zawsze obchodzona w niedzielę; i w ten sposób każda niedziela staje się swego rodzaju świętem paschalnym, tak jak to już wyjaśniliśmy w Tajemnicy Wielkiej Nocy.

Nasz Jezus zmartwychwstały dał dodatkowy dowód, że chciał, aby niedziela była odtąd dniem uprzywilejowanym. Drugą wizytę, którą zamierzał złożyć wszystkim swoim uczniom, zarezerwował na ósmy dzień po swoim Zmartwychwstaniu. W poprzednich dniach pozostawił Tomasza ofiarą wątpliwości; ale dziś ukazuje się On temu apostołowi, jak również innym, i zobowiązuje go, przez nieodparte dowody, do odłożenia na bok swojego niedowierzania. W ten sposób nasz Zbawiciel ponownie czci niedzielę. Duch Święty zstąpi z nieba tego samego dnia tygodnia, czyniąc go początkiem Kościoła chrześcijańskiego: Pięćdziesiątnica dopełni chwały tego uprzywilejowanego dnia.

Objawienie się Jezusa jedenastu uczniom i zwycięstwo, jakie odniósł nad niedowierzającym Tomaszem – oto szczególne tematy, które Kościół przedstawia nam dzisiaj. Przez to objawienie, siódme od czasu Jego zmartwychwstania, nasz Zbawiciel zdobywa doskonałą wiarę swoich uczniów. Nie sposób nie rozpoznać Boga w cierpliwości, majestacie i miłości Tego, który im się ukazuje. Tutaj znowu nasze ludzkie myśli są zakłopotane; powinniśmy byli uznać to opóźnienie za nadmierne; wydawałoby się nam, że nasz Pan powinien był albo natychmiast usunąć grzeszne wątpliwości z umysłu Tomasza, albo ukarać go za jego niewiarę. Ale nie: Jezus jest nieskończoną mądrością i nieskończoną dobrocią. W swojej mądrości sprawia, że to spóźnione uznanie Tomasza staje się nowym argumentem prawdy o zmartwychwstaniu; w swojej dobroci doprowadza serce niedowierzającego ucznia do pokuty, pokory i miłości; zaprawdę, do żarliwego i uroczystego wycofania całej jego niewiary. Nie będziemy tutaj próbowali opisywać tej godnej podziwu sceny, którą Kościół święty zamierza nam przedstawić. Jako dzisiejsze nauczanie wybierzemy ważną lekcję, jaką Jezus dał swojemu uczniowi, a przez niego nam wszystkim. Jest to wiodąca instrukcja tej niedzieli, oktawy Paschy, i wypada nam jej nie pominąć, ponieważ bardziej niż jakakolwiek inna mówi nam o wiodącej charakterystyce chrześcijanina, pokazuje nam przyczynę naszej apatii w służbie Bożej i wskazuje nam lekarstwo na nasze duchowe dolegliwości.

Jezus mówi do Tomasza: „Dlatego żeś mię ujrzał, Tomaszu, uwierzyłeś; błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20:29). Taka jest wielka prawda, wypowiedziana ustami Boga-Człowieka: jest to najważniejsza rada, dana nie tylko Tomaszowi, ale wszystkim, którzy chcą służyć Bogu i zapewnić sobie zbawienie. O co Jezus prosi swojego ucznia? Czyż nie słyszał, jak wyznaje mu to, w co teraz wreszcie mocno wierzy? W końcu, czy był jakiś wielki błąd w tym, że Tomasz nalegał na zobaczenie dowodów eksperymentalnych, zanim uwierzył w tak niezwykły cud jak Zmartwychwstanie? Czy był zmuszony zaufać świadectwu Piotra i innych, pod karą obrazy swego Boskiego Mistrza? Czyż nie wykazał się roztropnością, wstrzymując się z aprobatą, dopóki nie miał dodatkowych dowodów prawdziwości tego, co powiedzieli mu jego bracia? Tak, Tomasz był człowiekiem przezornym i roztropnym, nieskory do uwierzenia w to, co słyszał; był godzien być wziętym za wzór przez tych chrześcijan, którzy rozumują i osądzają sprawy wiary. A jednak posłuchajcie hańby, jaką uczynił Mu Jezus. Jest miłosierny a tak surowy! Jezus tak dalece dotąd zniżał się do słabości swego ucznia, że przyjął warunek, jedynie w którym zadeklaruje, że uwierzy: teraz, gdy uczeń stoi drżący przed swoim zmartwychwstałym Panem i woła z żarliwością wiary: „Pan mój i Bóg mój!” Zobaczcie, jak Jezus go karci! Ten upór, to niedowierzanie zasługuje na karę: karą jest wypowiedzenie mu tych słów: „Dlatego żeś mię ujrzał, Tomaszu, uwierzyłeś!”

Czy więc Tomasz zobligowany był uwierzyć, zanim zobaczył? Tak, niewątpliwie. Nie tylko Tomasz, ale wszyscy apostołowie byli zobowiązani uwierzyć w zmartwychwstanie Jezusa, zanim jeszcze im się ukazał. Czyż nie przeżyli z nim trzech lat? Czyż nie widzieli, jak okazał się Mesjaszem i Synem Bożym przez najbardziej niezaprzeczalne cuda? Czyż nie przepowiedział im, że trzeciego dnia zmartwychwstanie? Co się tyczy upokorzeń i okrucieństw Jego męki, czyż nie powiedział im, krótko przedtem, że ma być pojmany przez Żydów w Jerozolimie i wydany poganom? Że miał być ubiczowany, opluwany i skazany na śmierć? (Por. Łk 18:32-33)

Po tym wszystkim powinni byli uwierzyć w Jego triumfalne zmartwychwstanie, w pierwszej chwili, gdy usłyszeli, że Jego Ciało zniknęło. Gdy tylko Jan wszedł do grobu i zobaczył zawinięte prześcieradło, natychmiast przestał wątpić; uwierzył. Rzadko jednak człowiek jest tak uczciwy; waha się, a Bóg musi czynić jeszcze większe postępy, jeśli chce, abyśmy dali wiarę! Jezus zniżył się nawet do tego: poczynił dalsze postępy. Ukazał się Magdalenie i jej towarzyszom, którzy nie byli łatwowierni, ale tylko porwani naturalnym uczuciem, chociaż było to uczucie miłości do ich Mistrza. Kiedy apostołowie usłyszeli ich relację o tym, co się stało, potraktowali je jak kobiety, których wyobraźnia wzięła górę nad ich osądem. Jezus musiał przyjść osobiście: ukazał się tym upartym, których pycha sprawiła, że zapomnieli o wszystkim, co powiedział i uczynił, a co było wystarczające, aby uwierzyli w Jego zmartwychwstanie. Tak, to była pycha; wiara bowiem nie ma innej przeszkody niż ta. Gdyby człowiek był pokorny, miałby dość wiary, by przenosić góry.

Wracając do naszego Apostoła. Tomasz wysłuchał Magdalenę i wzgardził jej świadectwem; wysłuchał Piotra i sprzeciwił się jego autorytetowi; wysłuchał reszty swoich współbraci apostołów i dwóch uczniów z Emaus, i nie, nie chciał zrezygnować z własnego zdania. Iluż jest wśród nas takich, którzy są w tym podobni do niego! Nigdy nie myślimy o wątpieniu w to, co mówi nam prawdomówny i bezinteresowny świadek, chyba że temat dotyka nadprzyrodzoności; a potem mamy multum trudności. Jest to jedna ze smutnych konsekwencji grzechu pierworodnego. Podobnie jak Tomasz, sami chcielibyśmy zobaczyć: i już samo to wystarczy, aby oddalić nas od pełni prawdy. Pocieszamy się refleksją, że mimo wszystko jesteśmy uczniami Chrystusa; podobnie jak Tomasz, który trwał w jedności ze swymi braćmi apostołami, tylko on nie dzielił ich szczęścia. Widział ich szczęście, ale uważał je za słabość umysłu i cieszył się, że jest od niego wolny!

Jakże to jest podobne do naszego współczesnego racjonalistycznego katolika! Wierzy, ale dzieje się tak dlatego, że jego rozum niemal zmusza go do wiary; wierzy umysłem, a nie sercem. Jego wiara jest naukową dedukcją, a nie wielkoduszną tęsknotą za Bogiem i nadprzyrodzoną prawdą. Jakże zimna i bezsilna jest ta wiara! Jakże ciasna i zawstydzona! Jakże boi się zbytnio wierzyć! W przeciwieństwie do wielkodusznej, bezgranicznej wiary świętych, zadowala się fragmentami prawdy, tym, co Pismo Święte określa jako umniejszone prawdy (Ps 11:2). Wydaje się wstydzić samego siebie. Mówi szeptem, aby nie być krytykowanym; a kiedy odważy się dać się usłyszeć, przyjmuje frazeologię, która może zdjąć dźwięk Boskości. Co do tych cudów, które chciałby, aby nigdy nie miały miejsca i którym radziłby Bogu, aby nie dokonywał, są one zakazanym tematem. Sama wzmianka o cudzie, zwłaszcza jeśli wydarzył się w naszych czasach, wprowadza go w stan nerwowości. Żywoty świętych, ich heroiczność cnót, ich wzniosłe ofiary – to żywi odrazę do całej sprawy! Mówi poważnie o tym, że ci, którzy nie są z prawdziwej religii, są niesprawiedliwie traktowani przez Kościół w krajach katolickich; twierdzi, że błędowi należy przyznać taką samą wolność, jak prawdzie; ma bardzo poważne wątpliwości, czy świat faktycznie stał się wielkim przegranym przez sekularyzację społeczeństwa.

Otóż to dla pouczenia osób z tej klasy nasz Pan skierował te słowa do Tomasza: „błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. Tomasz zgrzeszył, nie mając gotowości umysłu do wiary. Podobnie jak on, również nam grozi grzech, jeśli nasza wiara nie będzie miała pewnej ekspansywności, która sprawia, że widzimy wszystko oczyma wiary i daje naszej wierze postęp, który Bóg wynagradza nadmiarem światła i radości. Tak, gdy raz staniemy się członkami Kościoła, naszym obowiązkiem jest patrzeć na wszystkie rzeczy z nadprzyrodzonego punktu widzenia. Nie ma niebezpieczeństwa, że posuniemy się za daleko, ponieważ mamy nauki nieomylnego autorytetu, który nas prowadzi. „Sprawiedliwy z wiary żyje” (Rz 1:17). Wiara jest jego chlebem powszednim. Jego zwykłe naturalne życie przemienia się ku całemu dobremu, jeśli tylko będzie wierny swemu chrztowi. Czy możemy przypuszczać, że Kościół, po wszystkich swoich instrukcjach dla swoich neofitów i po tych wszystkich świętych obrzędach ich chrztu, które tak bardzo wyrażają życie nadprzyrodzone, byłby zadowolony widząc, jak natychmiast przyjmują ten niebezpieczny system, który wpycha wiarę w zakamarek serca, zrozumienia i postępowania, pozostawiając całą resztę naturalnym zasadom lub instynktowi? Nie, nie może tak być. Naśladujmy więc św. Tomasza w jego wyznaniu i przyznajmy, że dotychczas nasza wiara nie była doskonała. Chodźmy do naszego Jezusa i powiedzmy Mu: „Tyś jest Pan mój i Bóg mój! Lecz niestety! Wiele razy myślałem i postępowałem tak, jakbyś był moim Panem i moim Bogiem w niektórych rzeczach, a w innych nie. Odtąd będę wierzył, nie widząc; albowiem będę wtedy z tych, których Ty nazywasz błogosławionymi!”

Niedziela ta, powszechnie nazywana u nas Białą Niedzielą lub Niedzielą Przewodnią, ma w liturgii dwie nazwy: Quasimodo, od pierwszego słowa Introitu; i niedziela in albis (lub wyraźniej, in albis depositis), ponieważ w tym dniu neofici uczestniczyli w nabożeństwach kościelnych ubrani w swoje zwyczajne stroje. W średniowieczu nazywano ją Zamknięciem Paschy, bez wątpienia w aluzji do tego, że był to ostatni dzień oktawy wielkanocnej. Taka jest doniosłość tej niedzieli, że nie tylko jest ona większym rytem zdwojonym, ale żadne święto, jakkolwiek wielkie, nie może być obchodzone w tym dniu.

W Rzymie stacja znajduje się w bazylice św. Pankracego, na Via Aurelia. Starożytni pisarze nie wspominali o przyczynie wybrania tego Kościoła na dzisiejsze zgromadzenie wiernych. Być może wynikało to z tego, że święty ten miał zaledwie czternaście lat, gdy został skazany na śmierć: okoliczność, która dawała młodemu męczennikowi niejako prawo do powzięcia neofitów wokół siebie, teraz, gdy wracali do codziennego życia.

 

 

* * *

 

Reszta dzieła Ojca Guerangera dostępna w j. angielskim na stronie:

https://thecatacombs.org/showthread.php?tid=910

           

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przerwa