wtorek, 31 sierpnia 2021

Nadal zagubiony w Krainie Pomyłek (CZĘŚĆ DRUGA): Odparcie ostatniego ataku Petera Kwasniewskiego na Ultramontanizm

 

Nadal zagubiony w Krainie Pomyłek (CZĘŚĆ DRUGA): Odparcie ostatniego ataku Petera Kwasniewskiego na Ultramontanizm

28 sierpnia 2021

 

Po co mam to czytać? Co mnie obchodzi jakiś tam Kwasniewski z dalekiego kraju? Mam swoich tełologów „katolickich”, mówią to samo co on, a nawet więcej!

 

Tłumaczenie polskie za:

https://novusordowatch.org/2021/08/kwasniewski-still-lost-in-blunderland-part2/

Cytaty z Pisma Świętego zaczerpnięte z Biblii Wujka (1962)

 

Coraz głębiej w teologiczną króliczą norę…


 


 

autorstwa Francisa del Sarto

CIĄG DALSZY CZĘŚCI 1…

https://novusordowatch.org/2021/06/kwasniewski-still-lost-in-blunderland-part1/

https://novusordo-pl.blogspot.com/2021/06/nadal-zagubiony-w-krainie-pomyek-czesc.html

 

Krótkie przypomnienie

W CZĘŚCI PIERWSZEJ tego artykułu zbadaliśmy, w jaki sposób dr Piotr Kwasniewski odważył się użyć świeckiego, zdecydowanie nieteologicznego źródła do omówienia wyjątkowo katolickiego i dogłębnie teologicznego tematu ultramontanizmu, podczas gdy mógł skorzystać z odniesienia na wyciągnięcie ręki, które podałoby autorytatywny artykuł na ten temat: The Catholic Encyclopedia.

https://novusordowatch.org/2018/01/the-ultramontanism-objection/

https://www.newadvent.org/cathen/15125a.htm

Połącz to z faktem, że korzystając ze świeckiego źródła, był w stanie ukryć ważne informacje dla swoich odbiorców, które mogłyby pokazać oszukańczy charakter tytułu jego własnego artykułu „Moja podróż od ultramontanizmu do katolicyzmu”, z jego pozbawioną skrupułów insynuacją, że Ultramontanizm jest herezją, która stoi w opozycji do katolickiej prawdy.

https://catholicfamilynews.com/blog/2021/02/04/my-journey-from-ultramontanism-to-catholicism/

A dodatkowo łączy to z faktem, że nie korzystając ze wspomnianego wiarygodnego katolickiego źródła, był w stanie uniknąć poinformowania słuchaczy, że artykuł we wspomnianym źródle, napisany przez ks. Umberto Benigniego, bliskiego powiernika papieża św. Piusa X w walce z modernizmem stwierdził, że ultramontanizm był atakowany przez „koalicję racjonalistyczno-protestancko-modernistyczną” i że „dla Katolików zbędne byłoby pytanie, czy ultramontanizm i Katolicyzm są to samo: z pewnością ci, którzy walczą z ultramontanizmem, w rzeczywistości zwalczają Katolicyzm, nawet jeśli odrzucają chęć przeciwstawienia się mu”..

Nie było to pierwsze ominięcie przez prof. Kwasniewskiego artykułu The Catholic Encyclopedia o ultramontanizmie. W rzeczywistości, badając kilka jego artykułów, w których temat jest wspomniany w OnePeterFive, Life Site, New Liturgical Movement, Catholic Family News i na Facebooku, nie ma ani razu przypadku, w którym nawiązałby do The Catholic Encyclopedia lub do jakiegokolwiek innego odniesienia katolickiego. Jedynym przypadkiem, w którym używa jakiegokolwiek źródła odniesienia do zdefiniowania ultramontanizmu, jest cytowanie świeckiej Encyklopedii Britannica; w przeciwnym razie liczy na to, że jego czytelnicy po prostu zaakceptują jego własne błędne zrozumienie tego, czym jest ultramontanizm – w końcu jest „teologiem katolickim”, więc powinieneś mu zaufać, prawda?

Ślepe ufanie komuś na podstawie jego akademickich referencji – chociaż, jak zauważono w CZĘŚCI PIERWSZEJ, „teolog” Kwasniewski nie ma tytułu naukowego w teologii – który mimo to wielokrotnie „woli” nie dzielić się wiarygodną definicją znalezioną w autorytatywnym katolickim źródle, należy uznać za bardzo łatwowierne.

Z drugiej strony, bycie sprawcą takiego oszustwa jest wysoce nierozsądne, albowiem albo Kwasniewski przeczytał to, co The Catholic Encyclopedia ma do powiedzenia na ten temat, co zdecydowanie zaprzeczyłoby jego fałszywej historii; lub, czując, że artykuł w The Catholic Encyclopedia nie zrobi mu żadnej przysługi, celowo odmówił jego przeczytania. Stanowiłoby to rażącą ignorancję, co oznaczało, że miał środki do znalezienia prawdy, ale zdecydował się ich nie używać. Jest to również forma afektowanej ignorancji, to znaczy jest „rozmyślnie wycelowana i wspierana … ponieważ jest poszukiwana przez osobę, aby nie musiała rezygnować ze swojego celu” (The Catholic Encyclopedia, „Ignorancja”) — celem w jego przypadku było uniknięcie ujawnienia swoim czytelnikom prawdziwego katolickiego stanowiska w sprawie ultramontanizmu, ponieważ czyni to jego tezę nie do utrzymania. I nawet nie wspominając w swoich pismach i przemówieniach o artykule w The Catholic Encyclopedia o ultramontanizmie, unika zasiania w czyimś umyśle myśli, by przede wszystkim upolować tę książkę.

https://www.newadvent.org/cathen/07648a.htm

 

Historystyczne spojrzenie Kwasniewskiego na autorytet papieski

Bystrzy czytelnicy zauważą, że właśnie przechodzimy do właściwego artykułu Kwasniewskiego, ponieważ większą część naszej krytyki poświęcono na karanie emerytowanego profesora za jego haniebne pominięcie jakiejkolwiek wzmianki o artykule ks. Benigniego, choć poświęca mu należytą uwagę i jego autorowi, którego znaczenie dla obrony Kościoła przed modernizmem jest dziś żałośnie – nie, przestępczo – niedoceniane (a nawet oczerniane). To zaniedbanie i zabójstwo osoby to rzeczy, które tradycyjni katolicy muszą naprawiać przy każdej okazji.

Zakończyliśmy CZĘŚĆ PIERWSZĄ naszego odparcia ataku w pierwszej części dr K. „Wzrost siły papiestwa”, w której pokazaliśmy, że podaje on ahistoryczną wersję urzędu papieskiego. Zamiast przyznać się do bardzo oczywistego faktu, że papiestwo nie potrzebowało wzrastać, lecz osiągnęło pełnię swojej siły już na samym początku, dokładnie tak, jak zapowiedział nasz Błogosławiony Pan Jezus Chrystus, który oświadczył, że św. Piotr jest skałą, na której zbuduje Swój Kościół (por. Mt 16,13-20). Sobór Watykański I w 1870 wyraźnie nauczał, że ta sama moc w całej swej pełni została rozszerzona na wszystkich prawdziwych papieży jako następców św. Piotra:

Wsparci jasnym świadectwem Pisma Świętego oraz postępując za wyraźnymi i oczywistymi postanowieniami zarówno naszych poprzedników biskupów Rzymu, jak i soborów generalnych, odnawiamy definicję ekumenicznego Soboru Florenckiego, według której wszyscy wierni Chrystusa powinni wierzyć, że „Święta Stolica Apostolska oraz biskup rzymski posiadają prymat nad całym światem, a biskup Rzymu jest następcą św. Piotra, księcia apostołów, i prawdziwym zastępcą Chrystusa, głową całego Kościoła oraz ojcem i nauczycielem wszystkich chrześcijan. Jemu w osobie św. Piotra przekazana została przez Pana naszego Jezusa Chrystusa pełna władza pasterzowania, rządzenia i kierowania Kościołem powszechnym, zgodnie z uchwałami soborów powszechnych i świętych kanonów”.

(Vaticanum I, Konstytucja dogmatyczna Pastor Aeternus, rozdz. 3; Denz. 1826)

http://ptm.rel.pl/czytelnia/dokumenty/dokumenty-soborowe/sobor-watykanski-i/261-konstytucja-dogmatyczna-o-kosciele-chrystusowym-pastor-aeternus.html

Tak więc, wbrew temu, co sugeruje artykuł Kwasniewskiego, władza Papieża nie jest czymś, co słabnie i płynie przez wieki, ale zawsze jest w pełni, bez względu na to, czy są prześladowania, herezje, schizmy, czy inne wyzwania. To jest nauczanie Magisterium Kościoła, na które wszyscy, którzy podają się za Katolików (w tym Piotr Kwasniewski) są moralnie zobowiązani do wyrażenia swojej zgody („według której wszyscy wierni Chrystusa powinni wierzyć”) – pod groźbą herezji!

Kolejny rozdział w artykule dr Kwasniewskiego nosi tytuł „Papież punktem zbornym dla Katolików”. Jest to w dużej mierze kontynuacja tych idei, które rozwinął w poprzednim, skupiając się tutaj na nurtach politycznych i kulturowych XIX-wiecznej Anglii i Francji, które w takim czy innym stopniu „dały początek racjonalistycznej i antyrzymskiej mentalności”. Z powodu sprzeciwu wobec Kościoła ze strony władzy, pisze, „najbardziej pobożni i gorliwi Katolicy prawie nieuchronnie dążyli do wywyższenia urzędu Papieża, 'Ojca Chrześcijan', jako przeciwwagi dla interesów regionalnych lub narodowych.” („Moja podróż od ultramontanizmu do katolicyzmu”).

https://catholicfamilynews.com/blog/2021/02/04/my-journey-from-ultramontanism-to-catholicism/

Z pewnością możemy się z tym zgodzić do pewnego momentu: w żadnym momencie Katolicy nie są tak zaciekle gorliwi w obronie Kościoła, jak wtedy, gdy widzą, że jest on nękany.

Jednak w żadnym wypadku te antykatolickie kampanie nie były wyłącznie europejskie. Byli także świadkowie w Stanach Zjednoczonych od lat 30. do 18. XIX wieku, kiedy po napływie irlandzkich i niemieckich Katolików do brzegów utworzono Partię Know Nothing, która miała zwalczać Katolicyzm w każdy możliwy sposób, włączając niesławne spalenie i splądrowanie klasztoru w Massachusetts.

https://www.newenglandhistoricalsociety.com/know-nothing-party-takes-root-in-ashes-of-destroyed-charlestown-convent/

Artykuł na ten temat w The Catholic Encyclopedia podaje o wiele więcej przykładów tej bigoterii, sięgającej od Nowego Jorku i Connecticut do Kentucky i Teksasu: zniszczone ołtarze, spalone lub zbombardowane kościoły, wywleczony ze swojego kościoła ksiądz, obrabowany, a następnie osmołowany i opierzony. W Cincinnati w stanie Ohio 600-osobowy motłoch maszerował na katedrę z bronią, zapalonymi pochodniami i liną, chcąc ją podpalić i powiesić odwiedzającego Nuncjusza Apostolskiego. Policja zdołała zmusić tłum do rozejścia się, ale dopiero wtedy, gdy padły strzały i kilka osób zostało rannych.

https://www.newadvent.org/cathen/08677a.htm

Ataki na Kościół nie ustały również po Soborze Watykańskim I; jeśli już, to nasiliły się. Wielkie były cierpienia w latach 70. XIX wieku niemieckich, austriackich i polskich Katolików pod Kulturkampf („bitwą kulturową”) zainicjowaną przez kanclerza pruskiego Otto von Bismarcka, która była znacznie bardziej dotkliwym prześladowaniem niż w Anglii, Francji czy Ameryce. Oto częściowy opis sytuacji w Niemczech:

Zniesienie sekcji katolickiej pruskiego ministerstwa spraw kościelnych i oświatowych pozbawiło Katolików głosu na najwyższym szczeblu. System ścisłego nadzoru rządowego nad szkołami był stosowany tylko na terenach katolickich; szkoły protestanckie zostały pozostawione same sobie. Polityka szkolna zraziła również protestanckich konserwatystów i duchownych.

Brytyjski ambasador Odo Russell poinformował Londyn w październiku 1872 r., że plany Bismarcka przyniosły odwrotny skutek, wzmacniając ultramontańską (propapieską) pozycję w niemieckim Katolicyzmie:

Biskupi niemieccy, którzy byli politycznie bezsilni w Niemczech i przeciwnie teologicznie co do papieża w Rzymie – stali się teraz potężnymi przywódcami politycznymi w Niemczech i entuzjastycznymi obrońcami nieomylnej już wiary Rzymu, zjednoczeni, zdyscyplinowani i spragnieni męczeństwa, dzięki nienazwanemu antyliberalnemu wypowiedzeniu wojny przez Bismarcka przeciw wolności, z której do tej pory pokojowo cieszyli się.

Prawie wszyscy niemieccy biskupi, duchowni i świeccy odrzucili legalność nowych praw i wyzywająco stawali w obliczu coraz cięższych kar, procesów i więzień. W 1878 r. tylko trzy z ośmiu diecezji pruskich nadal miały biskupów, około 1125 z 4600 parafii było nieobsadzonych, a prawie 1800 księży trafiło do więzienia lub na wygnanie, prawie połowa mnichów i mniszek opuściła Prusy, jedna trzecia klasztorów i zakonów zostały zamkniętych. W latach 1872-1878 skonfiskowano wiele katolickich gazet, rozwiązano katolickie stowarzyszenia i zgromadzenia, a katoliccy urzędnicy państwowi byli zwalniani tylko pod pretekstem sympatii ultramontańskich. Tysiące ludzi świeckich zostało uwięzionych za pomoc księżom w uchylaniu się od karnych nowych praw.

(Wikipedia, „Kulturkampf”; podkreślenie dodane.)

https://en.wikipedia.org/wiki/Kulturkampf

Sytuacja w innych miejscach była równie tragiczna. W tym samym artykule na Wikipedii czytamy, że w Polsce „władze pruskie uwięziły 185 księży, a setki innych zmusiły do ​​emigracji. Wśród uwięzionych był Prymas Polski abp Mieczysław Ledóchowski. Duża część pozostałych księży katolickich musiała kontynuować służbę w ukryciu przed władzami”.

A jednak pomimo tego twierdzenie Kwasniewskiego, że doprowadziło to katolików do „wywyższenia urzędu Papieża, ‚Ojca Chrześcijan’ jako przeciwwagi”, należy uznać za rażąco przesadzone. Nie ma wątpliwości, że prześladowania i fałszywe propozycje tamtych czasów, szczególnie te przeciwko wierze, zostały obalone w wielu encyklikach lub innych papieskich dokumentach epoki, których kulminacją był Syllabus Błędów papieża Piusa IX (1864) i doprowadziły do bezpośrednich negocjacji między papieżem Leonem XIII a Bismarckiem. Katolicy tamtych czasów z pewnością byli zachwyceni tymi wypowiedziami Rzymu i śpiewali hosanna, że prawda nie chce być uciszona. Rzeczywiście, każdy papież musi być gotowy do obrony praw Kościoła i jego członków, nawet, jeśli to konieczne, do przelania swojej krwi. To obowiązek, który wiąże się z urzędem.

Kiedy pojawiają się takie zagrożenia dla Świętej Matki Kościoła, nie tylko papieże stają w jej obronie – lojalni wierni również są z tego szczęśliwi. To nie jest fanatyzm, jak na próżno próbuje pokazać dr Kwasniewski, to rozsądna reakcja normalnych Katolików, którzy są gotowi stanąć w obronie i walczyć o swój Kościół. Idąc za jego logiką, należy zapytać profesora, czy w czasach egzystencjalnych zagrożeń dla Kościoła i całej cywilizacji chrześcijańskiej lojalność wobec Stolicy Apostolskiej jest równoznaczna z fanatyzmem.

Na przykład czy byli to Katolicy, którzy zbierali się z papieżami w rzymskich katakumbach, ci, którzy posłuchali wezwania papieża Urbana II do utworzenia pierwszej krucjaty (1096-1099) lub ci, którzy zebrali się z papieżem św. Piusem V, by rozgromić flotę osmańską w bitwie pod Lepanto (1571), wszyscy winni tego, co nazwałby urojonym „hiperpapalizmem”? Żaden historyk katolicki jakiejkolwiek rangi nigdy nie wysunął takiego twierdzenia.

Proszę zauważyć, że z wyjątkiem Lepanto, wszystkie przytoczone wydarzenia miały miejsce na wieki przed rzekomo irracjonalną „papolatrią” Kwasniewskiego oskarżającą Katolików o uleganie podczas wzrostu ultramontanizmu. Czy wierzy, że krzyżowcy lub Katolicy z katakumb byli winni papieskiego szaleństwa? Jest to jego stanowisko, że w XIX wieku „papież mógł być postrzegany jako generał armii Pana, gromadzący wojska z czterech stron, aby zaangażować się w walkę z filozoficznymi i politycznymi siłami nowoczesności”, ale jak wykazaliśmy, papieże przyjęli tę rolę w różnych kryzysach na przestrzeni wieków, zarówno duchowych, jak i doczesnych. Niezależnie od tego, czy dr K. to lubi, czy nie, Kościół Wojujący był, jest i nadal będzie takim, jakim Kościół w widoczny sposób manifestuje się tutaj na ziemi. I tak, tak będzie z Papieżem jako „generał armii Pana”! (Czy dany Papież jest bardzo dobry w prowadzeniu oddziałów wiernych – czy to dosłownie, jak w odległej przeszłości, czy w przenośni – to inna sprawa, ale niezależnie od poziomu jego umiejętności, Suwerenny Papież jest Dowódcą.)

Co ciekawe, prześladowania w Kulturkampfie nie wywołały histerycznego efektu u niemieckich Katolików, jak zapewne twierdziłby dr Kwasniewski. Wręcz przeciwnie, było to przebudzenie dla tych, którzy uważali swoją Wiarę za rzecz oczywistą i którzy wcześniej traktowali swój obowiązek posłuszeństwa Stolicy Apostolskiej zbyt lekko, a nawet pogardliwie. Powtórzmy przytoczoną powyżej obserwację Odo Russella:

Biskupi niemieccy, którzy byli politycznie bezsilni w Niemczech i przeciwnie teologicznie co do papieża w Rzymie – stali się teraz potężnymi przywódcami politycznymi w Niemczech i entuzjastycznymi obrońcami nieomylnej już wiary Rzymu, zjednoczeni, zdyscyplinowani i spragnieni męczeństwa, dzięki nienazwanemu antyliberalnemu wypowiedzeniu wojny przez Bismarcka przeciw wolności, z której do tej pory pokojowo cieszyli się.

Ostatecznie więc ta cześć dla Biskupów Rzymskich nie była nowoczesną innowacją podyktowaną pewnymi wymogami dnia, jak twierdził prof. Kwasniewski. Było to raczej potwierdzenie tego, co doktor Kościoła z IV wieku, św. Ambroży, tak zwięźle mawiał do Chrześcijan przez wszystkie wieki na temat centralnego miejsca, któremu przewodniczył św. Piotr i każdy jego następca: „Gdzie jest Piotr tam jest Kościół” (ubi Petrus, ibi Ecclesia).

Owszem, w XIX wieku były kryzysy, którym Stolica Apostolska była zmuszona stawiać opór, ale dr Kwasniewski w żadnym razie nie ma podstaw do twierdzenia, że ​​były one takie, że skłoniły wiernych do nadmiernego lub nadgorliwego gloryfikowania papiestwa. Ponownie, na korzyść profesora, integralnie katolickie usposobienie, które motywuje ultramontanizm, nie jest w żaden sposób związane z konkretnym miejscem lub czasem lub jakimkolwiek zestawem okoliczności historycznych. Jest raczej tak powszechnym impulsem dla wiernych, jak Kościół jest powszechny w świecie, ponieważ ma swój początek w prawdzie objawionej przez Boga.

 [ZDJĘCIE]

Kwasniewski kończy tę część krótką wzmianką o wielkim benedyktyńskim liturgiście Dom Prosper Guéranger (1805-1875), widzianym z lewej strony. Posuwa się nawet tak daleko, że nazywa go „ukochanym autorem” i „jednym z największych ultramontanów XIX wieku”. Nie chodzi o to, że autor Roku Liturgicznego (The Liturgical Year) potrzebuje dalszych pochwał, aby ugruntować swoją reputację, ale miło jest wiedzieć, że dr K. zdaje sobie sprawę, że ultramontanin może od czasu do czasu napisać coś wartościowego. Profesor przyznaje nawet, że książka Guérangera Monarchia Papieska (The Papal Monarchy) (1870) jest „jedną z najwybitniejszych obron doktryny papieskiej nieomylności”, chociaż w rzeczywistości jest czymś znacznie więcej: jest obroną papieskiego prymatu, co jest szerszym polem niż stosunkowo wąskie pole nieomylności. Co więcej, cieszy się wyraźną aprobatą papieża Piusa IX, który napisał list popierający (zatytułowany Dolendum Profecto), który jest drukowany na początku książki.

Najwyraźniej nie było mowy, by dr Kwasniewski ominął wielkiego Doma Guérangera, giganta teologii XIX wieku, szczególnie w odniesieniu do liturgii. Nie było sposobu, żeby go po prostu odprawić. Mimo to pochwała opata Guérangera przez profesora wydaje się niespójna ze sporadycznymi ostrymi uwagami na temat ultramontanizmu. Jeśli ktokolwiek byłby w stanie przekonać Kwasniewskiego, że ultramontanizm jest przynajmniej realną pozycją do utrzymania i daleki od „herezji”, jaką sugeruje, byłby to Dom Guéranger. Niestety, najwyraźniej wierzy, że nawet ten znakomity duchowy syn św. Benedykta dał się porwać burzy nie do wytrzymania, fanatycznej i niebezpiecznej teorii.

Kolejny rozdział nosi tytuł „Trzy charakterystyczne znamiona Katolika”. Prof. Kwasniewski twierdzi w nim, że:

ultramontanizm był podstawową mentalnością większości Katolików w czasach nowożytnych (cofa się o kilka stuleci). W oczach opinii publicznej to, co czyni człowieka Katolikiem, jest trojakie: po pierwsze, wierzy on w Eucharystię jako prawdziwe Ciało Chrystusa; po drugie, czci Najświętszą Maryję Pannę; po trzecie, akceptuje Papieża jako głowę Kościoła i postępuje zgodnie z jego nauczaniem.

Pogląd, że ultramontanizm jest tylko (mniej lub bardziej przypadkowym) zjawiskiem nowożytnym, to bzdura, bo synowska pobożność okazywana przez wiernych następcom św. Piotra nie jest warunkowaną historycznie reakcją datowaną kilka stuleci wstecz, jest to religijny impuls wiernych, którego początki sięgają Kościoła w jego dzieciństwie ponad dwa tysiące lat temu, co właśnie ustaliliśmy.

W konsekwencji, niezależnie od tego, czy w ogóle znają ten termin, czy nie, wszyscy Katolicy godni tego miana są, w takim czy innym stopniu, „ultramontanami”. Nie jest to nowość snuta przez sedewakantystów — jak widzieliśmy w CZĘŚCI PIERWSEJ tego badania, nie ma zasadniczej różnicy między nimi: „…Ultramontanizm i Katolicyzm to to samo…” (Catholic Encyclopedia, „Ultramontanizm”). Dlatego wstępując na katedrę św. Piotra papież Benedykt XV przypomniał wiernym:

Taka jest natura Katolicyzmu, że nie uznaje mniej lub więcej, ale musi być utrzymywana w całości lub odrzucona w całości: „To jest Wiara katolicka, w którą jeśli człowiek nie wierzy wiernie i stanowczo; nie może być zbawiony” (Credo Atanaz.). Nie ma potrzeby dodawania żadnych określeń kwalifikujących do wyznania Katolicyzmu: wystarczy, aby każdy głosił: „Chrześcijanin to moje imię, a Katolik moje nazwisko”, tylko niech stara się być w rzeczywistości tym, kim się nazywa.

(Papież Benedykt XV, Encyklika Ad Beatissimi, n. 24)

Kwaśniewski kontynuuje trzypunktowy cytat z teologa „kardynała” Charlesa Journeta (1891-1975), dotyczący tych „trzech charakterystycznych znaków”, a następnie przedstawia mniej więcej podsumowanie tego, co napisał Journet. Naprawdę nie ma na co narzekać doktrynalnie w żadnym z tych punktów, ale jednocześnie wydaje się to nieco nieuzasadnione, prawie tak, jakby używał tego jako wypełniacza. Niewątpliwie Kwasniewski zaprotestowałby, że wiąże się to z jego następną sekcją, zatytułowaną „Pokusy wyolbrzymiania prawdy”, ale tak naprawdę nie ma to nic wspólnego z posunięciem jego tezy.

 

Wyolbrzymianie Prawdy czy bagatelizowanie jej?

Mówiąc o przesadzie, pierwsze dwa akapity tego rozdziału kwalifikują się być może jako najbardziej skandaliczne oszczerstwo autora na ultramontanizm i podręcznikowy przykład wykorzystania błędu „atakowania chochoła”, który można zdefiniować jako: „słaba, skrajna lub śmieszna parodia argumentu przeciwnika, a następnie przystąpienie do obalenia go lub zredukowania do absurdu retorycznym machnięciem ręki” (Master List of Logical Fallacies).

http://utminers.utep.edu/omwilliamson/ENGL1311/fallacies.htm

Oto mistrzowskie posunięcie Kwasniewskiego:

Biorąc pod uwagę te ogólne prawdy, które mają wiele do powiedzenia za nich, nie dziwi fakt, że Katolicy mogą rozwinąć „hipertroficzny” ultramontanizm, rodzaj nadmiernego przywiązania do osoby i polityki papieża, przez co w dużym uproszczeniu bierze się wszystko, co mówi jako ostateczny osąd i wszystko, co czyni, jako godny pochwały przykład, owijając płaszczem nieomylności całe jego nauczanie i szatą nieskazitelności całe jego zachowanie.

Ogólnie rzecz biorąc, ci, którzy działają w ten sposób, cierpią z powodu podwójnej niepełnosprawności: po pierwsze, z powodu ogromnej ignorancji w annałach historii Kościoła, które często ukazują papiestwo w (powiedzmy) mniej niż korzystnym świetle; a po drugie, z powodu potężnej ignorancji dokładnego zrozumienia nieomylności papieskiej oficjalnie nauczanej przez Kościół.

W tych dwóch krótkich akapitach jest tak wiele błędnych twierdzeń, że można wychwycić praktycznie wszystko, co on mówi, i znaleźć w tym coś bardzo złego — to istny zbiór błędów. Wraz z błędem atakowania chochoła, dodaje do tego kupę ad hominem.

Najpierw przedstawia nas jako prostaczka, któremu brakuje nawet elementarnej wiedzy bystrego ucznia, który jest całkiem obeznany z Katechizmem Baltimore. Ta fikcyjna postać z farsy Kwasniewskiego jest tak strasznie nieświadoma podstaw, że przyjmuje „wszystko, co [papież] mówi jako ostateczny osąd i wszystko, co czyni, jako godny pochwały przykład, owijając płaszczem nieomylności całe jego nauczanie i szatą nieskazitelności całe jego zachowanie”. Może dowiedział się o tych typach, kiedy wpadł do króliczej nory i wylądował w Krainie Pomyłek, ponieważ w prawdziwym świecie stanowią oni tak niewielką mniejszość, że nie ma to znaczenia dla jakiejkolwiek dyskusji na ten temat.

Ale jest coraz gorzej.

Jeśli nie jesteś tak „oświecony”, jak sam siebie postrzega Kwasniewski – innymi słowy, jeśli jesteś jednym z tych nieszczęsnych ultramontanów – to wyraźnie dlatego, że po pierwsze cierpisz z powodu „z powodu ogromnej ignorancji w annałach historii Kościoła, które często ukazują papiestwo w (powiedzmy) mniej niż korzystnym świetle”. Cóż, tak mówi; ale czy podaje jakieś przykłady na poparcie swojej tezy? Nie, nawet jednego — po prostu nie tak on działa. Wydaje się, że jeśli coś wzmocniłoby jego pozycję, wykorzysta te informacje; ale gdy tylko wyczuje, że coś może mu zagrozić, wytrwale tego unika.

Jeśli jest szczery w promowaniu prawdy – w co po kilku latach czytania jego esejów na ten i pokrewny temat, mamy powody, by wątpić – powinien zacząć zachowywać się jak poważny akademik, za jakiego lubi być uważany. Oznacza to, że powinien przedstawić przeciwny pogląd, cytując swoich przeciwników, a następnie próbować udowodnić im, że się mylą – i nie angażować się w „debatę” z marionetką, którą ma na ręku i której głosu sam udziela. To jest coś, co powinien zrobić, aby odzyskać wiarygodność wśród tych, którzy nie noszą kart przymilających się członków jego fanklubu.

Nie popełnij błędu: Novus Ordo Watch jest zdecydowanie jednym z jego głównych zamierzonych celów, nawet jeśli nigdy nie jest na tyle szczery, by stwierdzić to, co oczywiste. Wcześniej w tym roku w poście na Facebooku wyraził dezaprobatę dla „wykopywania cytatów sprzed 100 lub 150 lat papieskich maksymalistów — nawet tych, którzy zajmują miejsce”, jakby takie papieskie nauczanie nie było aktualne w naszych czasach. Było jasne, kogo miał na myśli.

https://novusordowatch.org/2021/04/battle-for-catholic-ethos-kwasniewski-skojec-recognize-and-resist/

Twierdzenie, że ultramontani nie znają ciemniejszych stron papieskich rządów, jest jeszcze większą głupotą Kwasniewskiego. Chociaż może to być prawdą w przypadku niektórych osób, mówiących za siebie, Novus Ordo Watch nigdy nie unikało przyznania się do faktu, że w historii Kościoła byli źli papieże, ale nawet opublikowaliśmy posty na ten temat, takie jak te:

https://novusordowatch.org/2019/10/bad-popes-objection/

https://novusordowatch.org/2018/09/limits-to-invoking-papal-lapses-kwasniewski/

https://novusordowatch.org/2015/10/papal-error-bellarmine/

Podobnie prof. Kwasniewski atakuje tych w „potężnej ignorancji dokładnego zrozumienia nieomylności papieskiej oficjalnie nauczanej przez Kościół”. Teraz z pewnością wie, że nawet wśród teologów istnieją pewne różnice co do tego, jak daleko sięga nieomylność papieska, nawet jeśli kierują się oni warunkami określonymi w Pastor Aeternus.

Tak, on absolutnie wie, po prostu postanawia zignorować tę wiedzę w tym kontekście, co jest co najmniej nieszczere. Kwasniewski jest w pełni świadomy, że nie istnieje absolutny konsensus, ale raczej zakres poglądów co do tego, co dokładnie obejmuje dogmat, a czego nie, poza warunkami określonymi w dekrecie soborowym. Widać to jednoznacznie w tym samym poście na Facebooku, o którym mowa powyżej, w którym zadeklarował:

Wszystko wydaje się wracać do definicji Watykanu I z 1870 r.: co to znaczy, a czego nie (i rzeczywiście nie może) oznacza. Od samego początku jego zwolennicy przyjmowali go w sposób maksymalistyczny, a ten teologumenon został przyjęty przez papieży, takich jak Leon XIII. Newman, między innymi wielkimi światłami, potraktował to w sposób minimalistyczny i przekonywał, że tak powinno być, jeśli nie zniekształcamy prawdy. Nie powinno nam robić różnicy, że nurt teologiczny jest obecnie maksymalistyczny, ponieważ opinia nie tworzy dogmatu.

(Peter Kwasniewski, post na Facebooku z 26.03.2021 o godz. 10:14; dodano podkreślenie.)

https://www.facebook.com/story.php?story_fbid=3717605538294265&id=100001345673649

Jak sugerują słowa, zwolennicy maksymalizmu argumentowali, że najszerszym zastosowaniem nieomylności jest właściwa interpretacja, podczas gdy zwolennicy minimalistycznego punktu widzenia utrzymywali, że najbardziej restrykcyjna interpretacja jest właściwa.

Na minimalistycznym krańcu spektrum (a w całym tym są odcienie różnej gradacji) niektórzy twierdzą, że w ciągu ostatnich kilku stuleci wystarczyłyby tylko definicje ogłoszone na Soborze Watykańskim I oraz dogmaty maryjne o Niepokalanym Poczęciu i Wniebowzięciu. Inni podnoszą czy należy uwzględnić wyznania wiary, liturgie, kanonizacje itp., podczas gdy jeszcze inni wysuwają uzasadniony argument, że należy również uwzględnić antymodernistyczne dokumenty Pascendi Dominici Gregis i Lamentabili Sane Exitu. Przecież św. Pius X, papież, na mocy którego zostały wydane, wydał także dekret Praestantia Scripturae, który nałożył

karę ekskomuniki przeciwko ich przeciwnikom [tj. przeciwko tym, którzy ośmielają się zaprzeczyć wyżej wymienionym dokumentom antymodernistycznym], a to oświadczamy i dekretujemy, że jeśli ktokolwiek, nie daj Boże, był na tyle pochopny, aby bronić którejkolwiek z twierdzeń, opinii lub nauk potępionych w tych dokumentach, podpadnie , ipso facto [=przez sam fakt], pod cenzurą zawartą w rozdziale „Docentes” konstytucji „Apostolicae Sedis”, która jest pierwszą z ekskomuniki latae sententiae [=nakładaną automatycznie], wprost zarezerwowaną dla Biskupa Rzymskiego . Ekskomunikę tę należy rozumieć jako salvis poenis [= bez uszczerbku dla innych kar], które mogą zostać nałożone na tych, którzy w jakikolwiek sposób naruszyli wymienione dokumenty, jako propagatorów i obrońców herezji, gdy ich twierdzenia, opinie i nauki są heretyckie, jak to już nieraz miało miejsce w przypadku adwersarzy obu tych dokumentów, zwłaszcza gdy opowiadają się za błędami modernistów, czyli syntezą wszystkich herezji.

(Papież św. Pius X, List apostolski motu proprio Praestantia Scripturae; kursywa dodana).

Powołując się na taki język, papież św. Pius wskazuje, że w potępieniu modernizmu Pascendi i Lamentabili należy uznać za definitywne i niereformowalne, i podkreśla to, nakładając karę automatycznej ekskomuniki na tych, którzy bronią i popierają potępione herezje. W ten sposób można wysunąć mocne argumenty, że to sprawowanie władzy papieskiej spełnia kryteria nieomylności.

Wszystko to całkowicie kłóci się z niedorzecznym twierdzeniem dr. Kwasniewskiego, że ultramontani generalnie pracują z „potężną ignorancji” „dokładnego zrozumienia” dogmatu, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę, że ci, którzy znali rozumienie lepiej niż inni, to byli biskupi, którzy opracowali Pastor Aeternus podczas Vaticanum I, i którzy byli w przeważającej mierze maksymalistyczni w tym rozumieniu.

Kwaśniewski podaje słabą  argumentację, odwołując się do kardynała Johna Henry'ego Newmana (1801-1890) jako jednego z „wielkich świateł” epoki, który wolał minimalistyczny pogląd, bo wygodnie nie mówi swoim czytelnikom, że równie wielkie światło, kardynał Henry Edward Manning (1808-1892), utrzymywał stanowisko maksymalistyczne, a nawet napisał pełnometrażową relację książkową o Soborze Watykańskim I, Prawdziwa historia Soboru Watykańskiego (The True Story of the Vatican Council) (1877), do której będziemy się odwoływać w CZĘŚCI TRZECIEJ.

Czy to jednostronne podejście do badań ze strony dr. K. nie jest kolejnym przykładem intelektualnej nieuczciwości już widocznej z jego wystudiowanym unikaniem Catholic Encyclopedia na rzecz niewytłumaczalnej w inny sposób preferencji dla światowego podręcznika, jak omówiono w CZĘŚCI PIERWSZEJ tego artykułu? To po prostu nie jest dobry znak, gdy „teolog” pozwala, by wybór swoich źródeł historycznych i teologicznych był określony przez jego narrację: powtarzanie w kółko tylko jednej strony swoim czytelnikom może sprawić, że wpadną w pułapkę przekonania, że ​​to jedyna strona.

 

[ZDJĘCIE]

Henryk Edward kardynał Manning (1808-1892). Prymas Anglii i Walii, uczestniczył w I Soborze Watykańskim i zasiadał w komitecie doktrynalnym, który opracował dekret o nieomylności papieskiej. Jednak dr Kwasniewski bez wątpienia nazwałby go nieświadomym jego prawdziwego znaczenia. (zdjęcie: Wikimedia Commons / domena publiczna)

Następnie Piotr Kwasniewski zwraca się do tego, co jego zdaniem wprawia w zakłopotanie osobiste wspomnienia z czasów, gdy był studentem Thomas Aquinas College, bo wtedy sam opowiedział się za „drugą stroną”, tj. katolicką stroną dyskusji. Niezbyt czule wspomina to jako czas, kiedy

moje rozumienie papiestwa podczas moich lat w college'u było papolatyczne do niemal satyrycznego stopnia. Byłem Katolikiem „Jana Pawła II”, który wierzył, że papież ma wszystkie właściwe odpowiedzi na każde pytanie i że jedynym problemem, z którym się borykaliśmy, było powszechne nieposłuszeństwo wobec niego.

Podaje to, co nazywa „przesadnym” fragmentem dziennika, który w tym czasie kompilował, oraz częścią listu do przyjaciela, jako dowód jego „ekstremalnego” stanowiska wobec papiestwa. Ponieważ całość (cztery akapity) jest nieco długa, oto początek wpisu w dzienniku, aby dać przedsmak jego poprzedniego punktu widzenia, który jest reprezentatywny dla reszty:

Papież mierzy; nie jest mierzony. Nie ma wyższego trybunału, nie ma sądu apelacyjnego; kto ma być sędzią Najwyższego Pasterza, Wikariusza Chrystusa?… On wie więcej, widzi więcej, słyszy więcej, patrzy w przyszłość z wyższą oceną użyteczności i wartości — charyzmat jego urzędu, łaska niezbędna do pełni swoje funkcje matki [sic!] i nauczyciela. Nikt nie może być zaprowadzony do piekła przez podążanie za jego nauką, per necessitatem, podczas gdy ktoś ryzykuje potępienie za nieposłuszeństwo, jeśli mówi słowa Chrystusa.

(dodano kursywę)

Retoryka Kwasniewskiego przybiera tu i ówdzie dziwaczne zwroty, jak powiedzenie „On wie więcej, widzi więcej…” itp., a do charyzmatu Ojca Świętego dodaje nietradycyjną funkcję „matki”. Ale pomijając dziwactwa, jest on zasadniczo zgodny z doktryną Kościoła dotyczącą papiestwa. Kiedy pisze, że „nie ma sądu apelacyjnego; kto ma być sędzią Najwyższego Pasterza, Wikariusza Chrystusa?” stwierdza dogmatyczną katolicką prawdę, bez względu na to, czy smuci go teraz gdy przypomina sobie, że kiedyś w to wierzył. Wystarczy przypomnieć, co mówi sam Kościół:

W konsekwencji następca Piotra, Biskup Rzymski, dzierży prymat nad całym światem i jest prawdziwym Wikariuszem Chrystusa, głową całego Kościoła i ojcem [zapamiętajcie dobrze!] i nauczycielem wszystkich Chrześcijan.

(Papież Pius IX, Encyklika Nostis et nobiscum, n. 16)

Ponieważ biskup Rzymu na mocy Bożego prawa prymatu apostolskiego stoi na czele całego Kościoła, nauczamy i wyjaśniamy, że jest on najwyższym sędzią wiernych, oraz że „we wszystkich sprawach podpadających pod orzeczenie kościelne, można się odwołać do jego osądu”[14]. Nikomu zaś nie wolno odwoływać się od wyroków Stolicy Apostolskiej, ponad którą nie ma żadnej wyższej władzy, a także nikt nie może osądzać jej wyroku.

Dlatego porzucają prawdę ci, którzy twierdzą, że od decyzji biskupów Rzymu można się odwoływać do soborów ekumenicznych, jako do autorytetu wyższego od biskupa Rzymu.

(Sobór Watykański I, Konstytucja dogmatyczna Pastor Aeternus, rozdział 3; Denz. 1830.)

http://ptm.rel.pl/czytelnia/dokumenty/dokumenty-soborowe/sobor-watykanski-i/261-konstytucja-dogmatyczna-o-kosciele-chrystusowym-pastor-aeternus.html

Nauczanie katolickie jest więc jasne. Pozostaje tylko pytanie, czy dr Kwasniewski o tym nie wie – i jest nieodpowiedzialny w mówieniu na ten temat, wprowadzając w błąd niezliczone dusze w tym procesie – czy też wie o tym, ale to odrzuca – co sprawiłoby, że heretykiem, a więc niekatolikiem. Żadna z tych alternatyw nie jest zbyt pochlebna dla „Kwasa”, jak nazywali go niektórzy z jego oddanych uczniów. Oczywiście profesor jest zawsze mile widziany, aby rozstrzygnąć tę kwestię w polu komentarzy pod tym artykułem (na oryginalnej angielskiej stronie novusordowatch.org).

Jedynym pozornym wyjątkiem od powyższego nauczania byłoby to, że gdyby papież stał się publicznym heretykiem lub apostatą, biskupi mogliby zwołać tak zwany „niedoskonały sobór”, aby ogłosić wakat Stolicy Apostolskiej. Nie byłby to jednak prawdziwy wyjątek, ponieważ biskupi w rzeczywistości nie osądzaliby papieża ani nie sprawowali nad nim żadnej władzy — po prostu składaliby deklarację prawną na temat byłego papieża, który w sposób oczywisty wybrał usunięcie siebie przez swoje publiczne i dobrowolne odejście od Wiary katolickiej. Taki scenariusz, choć dyskutowany przez teologów w teorii, nie był tak naprawdę uważany za możliwy w praktyce, przynajmniej nie przez najwybitniejszego z nich, św. Roberta Bellarmina, doktora papiestwa:

https://novusordowatch.org/de-romano-pontifice-book4-chapters6-7/

https://novusordowatch.org/de-romano-pontifice-book2-chapter30/

Chociaż teologowie przed Watykanem I byli podzieleni co do tego, co by się stało, gdyby papież stał się heretykiem, dyskusja zawsze ograniczała się do teoretycznego scenariusza, w którym papież staje się publicznym heretykiem jako osoba prywatna, a nie w ramach oficjalnego wykonywania papieskiego magisterium: „Przypuszczenie jest możliwe tylko wtedy, gdy papież naucza heretyckiej doktryny prywatnie” (Rev. Matthew Ramstein, A Manual of Canon Law [Hoboken, NJ: Terminal Printing & Publishing Co., 1948], s. 193). Pomysł, że papież mógłby być w stanie nauczać herezji w swoim magisterium, jest ewidentnie niezgodny z katolicką doktryną o papiestwie.

https://novusordowatch.org/2019/05/open-letter-francis-heresy-sedevacantist-analysis/

To, że Papież „wie więcej, widzi więcej, słyszy więcej”, może być również łatwo przyznane. W końcu ma niezliczonych asystentów i bacznie obserwuje Kościół Powszechny, a nie tylko jedną diecezję. Dlatego istnieje Kuria Rzymska, która jest jakby przedłużeniem Papieża. (Oczywiście głupio byłoby myśleć, że Papież w jakiś sposób ma nadludzkie zdolności, które pozwalają mu wiedzieć, widzieć i słyszeć więcej niż ktokolwiek inny, ale oczywiście nie o to chodziło autorowi).

Wreszcie, podatny na wpływy i „papolatryczny” (jego opis samego siebie, nie nasz) student college'u wprawia w zakłopotanie obecną wersję Siwobrodego Piotra Kwasniewskiego, pisząc: „Nikt nie może być zaprowadzony do piekła przez podążanie za jego nauką, per necessitatem, podczas gdy ktoś ryzykuje potępienie za nieposłuszeństwo, jeśli mówi słowa Chrystusa”. Jednak w tych słowach był zgodny tylko z nauczaniem św. Roberta Bellarmina (jak zobaczymy później) lecz co ważniejsze z papieskim magisterium:

Dlatego gratulujemy wam tego, że chociaż cierpicie z powodu odstępstwa waszych braci, oddzielonych od was tchnieniem perfidnej nauki, nie martwicie się tym wszystkim, a nawet pobudzają was ich błędy do przyjmowania z większą ochotą i z większą gorliwością podążania nie tylko za rozkazami, ale nawet za wszystkimi wskazaniami Stolicy Apostolskiej; czyniąc tak macie pewność, że nie zostaniecie oszukani ani zdradzeni.

(Papież Pius IX, List apostolski Didicimus non Sine; fragment z Papal Teachings: The Church, n. 439.)

…cechą charakterystyczną wszystkich prawdziwych naśladowców Chrystusa, uczonych lub nie, jest tolerowanie, aby Święty Kościół Boży prowadził ich i wiódł we wszystkich sprawach, które dotyczą wiary lub moralności, przez jego Najwyższego Pasterza, Biskupa Rzymskiego, który to jest sam prowadzony przez Jezusa Chrystusa Pana naszego.

(Papież Pius XI, Encyklika Casti Connubii, n. 104)

Jest więc całkiem jasne, który z „dwóch Kwasniewskich” poprawnie pojmował papiestwo – i nie jest to obecny. Ale jak Kwasowi udało się odwieść się od zajmowania ortodoksyjnego katolickiego stanowiska w papieskim autorytecie?

Wydaje się, że wiele z tego ma swoje korzenie w jego błędnych poglądach na temat Soboru Watykańskiego I oraz tego, jak, zgodnie z narracją, na której się uczepił, rzekomo zboczył z torów.

 

Kardynał Newman: supergwiazda anty-ultramontanów?

[ZDJĘCIE]

Kardynał John Henry Newman (1801-1890). Słynny konwertyta z anglikanizmu jest „świadkiem” Kwasniewskiego przeciwko ultramontanizmowi. Co dziwne, w artykule Kwasniewskiego nie ma wzmianki o współbracie Newmana, kardynale Manningu, również anglikańskim konwertycie – być może dlatego, że był on szczerym ultramontaninem. (zdjęcie: Wikimedia Commons / domena publiczna)

Chociaż właściwe jest, aby przy teologicznym argumencie przedstawić akredytowanych ekspertów w tej dziedzinie na poparcie swojego stanowiska, jak już wspomniano, wybór teologów dokonany przez dr Kwasniewskiego jest raczej ograniczony i tendencyjny. Uważa, że ​​znalazł przyjaciela w osobie kardynała Johna Henry'ego Newmana, człowieka, którego nazywa „prawdopodobnie największym teologiem XIX wieku” i „jednym z najbardziej błyskotliwych i świętych teologów czasów nowożytnych”.

Kwasniewski przywiązuje ogromną wagę do ostrej krytyki Newmana dotyczącej sposobu, w jaki Sobór Watykański I doszedł do definicji papiestwa, których anglikańscy konwertyci nie zaakceptowali aż do ich promulgacji, a potem tylko niechętnie – bynajmniej nie „całym sercem”, jak dr K. twierdzi, chyba że akceptacja całym sercem jest synonimem we współczesnej mowie ciągniętym z kopaniem i krzykiem. Ta retoryczna hiperbola tylko nieznacznie wyolbrzymia początkową powściągliwość Newmana przed przyjęciem soborowej konstytucji Pastor Aeternus dotyczącej papiestwa, jak również wynajdywanie błędów w postępowaniu przewodniczącego papieża i większości biskupów w uchwaleniu wspomnianego dekretu.

W „Podróży od ultramontanizmu do katolicyzmu” dr Kwaśniewskiego Newman jest przedstawiany niemal jako kościelna wersja profesora Van Helsinga, metafizyka i łowcy wampirów z Drakuli, który najpierw demaskuje, a następnie wbija kołek w serce tej złowrogiej manifestacji „papolatrii” znanej jako Ultramontanizm. Rzeczywiście, wydaje się być podporą, na której opiera się lub upada większość tez Kwasniewskiego – zjawisko, które kiedyś trafnie nazwał sedewakantystyczny autor Johna Daly „Newmanolatry” w swoim odrzuceniu błędów apologety FSSPX Michaela Daviesa (zob. Michael Davies: An Evaluation, s. 36).

https://novusordowatch.org/2017/11/errors-of-michael-davies-refutation/

Zanim jednak przejdziemy do miejsca Newmana w tej dyskusji, warto przyjrzeć się jego reputacji i pewnym kontrowersjom, które ją otaczają.

Po pierwsze, jego pisarstwo o rozwoju doktryny zostało oskarżone o modernizm, a przynajmniej o pewne początki modernizmu. Dotyczy to również innych jego pomysłów, które niektórzy wskazywali jako torujące drogę do Vaticanum II, takich jak rzekomy „prymat sumienia”; bo kiedyś oświadczył: „Oczywiście, jeśli jestem zobowiązany wnieść religię do poobiednich toastów … będę pił – za Papieża, jeśli łaska – jednak, najpierw za sumienie, a potem za Papieża” (A Letter addressed to His Grace the Duke of Norfolk [Nowy Jork, NY: The Catholic Publication Society, 1875, s. 86).

Oczywiście trzeba przyznać, że czasami Newman nie wyświadczał sobie przysługi swoją retoryką. Mimo wszystko, co na pierwszy rzut oka wydaje się problematyczne, słynny angielski konwertyta, który został kardynałem za papieża Leona XIII, i wśród insynuacji, że jest modernistą lub faworyzuje ich nauki, został oczyszczony przez samego papieża św. Piusa X, który nazwał Newmana „człowiekiem wybitnie prawym i mądrym”. Jak to wyjaśnić?

https://novusordowatch.org/2019/10/pope-pius10-on-cardinal-newman/

W 1945 r. ks. Edmond Benard opublikował Przedmowę do teologii Newmana (A Preface to Newman’s Theology), szczegółowe studium myśli Newmana, w którym demonstruje ortodoksję słynnego kardynała i pokazuje, jak moderniści zniekształcili prawdziwe znaczenie jego idei. W odniesieniu do niezręcznego cytatu o sumieniu ks. Benard wyjaśnia:

Trzeba przyznać, że dla katolickiego czytelnika nawet teraz to zdanie jest pewnym szokiem. Jego prawdziwe znaczenie i pełna kontrowersyjna siła są widoczne tylko dla tych, którzy rozważają cel Newmana w jego pisaniu oraz odbiorców, dla których był przeznaczony.

Musimy przede wszystkim pamiętać, że Newman nie pisał teologicznego traktatu o nieomylności. Odpowiadał na zarzuty pana Gladstone'a przeciwko lojalności katolickich poddanych królowej. W swoich uwagach wstępnych Newman wyjaśnił to:

Uważam, że główne pytanie, które zaczął pan Gladstone, brzmi: — czy Katolicy mogą być godnymi zaufania poddanymi państwa? Czyż obce mocarstwo nie ma takiego wpływu na ich sumienia, aby w każdej chwili mogło zostać użyte do poważnego zakłopotania i szkody dla władz świeckich, pod którymi żyją? . . . co proponuję zrobić to . . . ograniczając się w większości do tego, na co on głównie nalega, że ​​Katolicy, jeśli postępują zgodnie ze swoimi zasadami, nie mogą być lojalnymi poddanymi.

W rozdziale, w którym pojawia się zdanie, Newman w ogóle nie zajmuje się bezpośrednio nieomylnością. Broni wolności Katolika do służenia swojemu krajowi zgodnie ze swoim sumieniem. Ta wolność sumienia, utrzymuje Newman, nigdy nie może być w konflikcie z nieomylnością papieża, ponieważ sumienie nie jest osądem żadnej spekulatywnej prawdy ani abstrakcyjnej doktryny, ale bezpośrednio wpływa na zachowanie, by coś zrobić lub nie, tutaj i teraz. Ponieważ sumienie jest dyktatem praktycznym, przekonuje: „. . . kolizja między nim a autorytetem papieża jest możliwa tylko wtedy, gdy papież ustanawia prawa lub wydaje szczególne rozkazy i tym podobne. Ale papież nie jest nieomylny w swoich prawach ani w swoich poleceniach, ani w swoich aktach państwowych, ani w swojej administracji, ani w swojej polityce publicznej”. W ten sposób znaczenie tego zdania staje się jasne, gdy rozważymy je w świetle celu pisania Newmana. Uważamy, że jest to jedynie wyraz prawdy, że należy przestrzegać pozytywnego i jasnego nakazu sumienia człowieka dotyczącego jakiegoś czynu, który ma być wykonany lub zaniechany, a nie przeciwnego nakazu przełożonego człowieka. Jest to wniosek nie mniej ortodoksyjny niż ten samego św. Tomasza z Akwinu w tej samej sprawie [zob. De Veritate, q. 17,a. 5].

(Ks. Edmond Darvil Benard, A Preface to Newman’s Theology [St. Louis, MO: B. Herder Book Co., 1945], s. 59-60)

https://www.amazon.com/exec/obidos/ASIN/B004XN8DHC/interregnumnow-20

Chociaż Newman myli się, mówiąc, że papież nigdy nie jest nieomylny w stanowieniu prawa – w 1943 r. papież Pius XII nauczał, że Kościół „jest bez skazy… w swoich świętych prawach nałożonych na wszystkich” (Encyklika Mystici Corporis, n. 66; kursywa dodana). — to, co mówi, jest poprawne w odniesieniu do poszczególnych nakazów (a nie praw uniwersalnych).

Teraz, po Soborze Watykańskim II modne stało się odwoływanie się do „sumienia” jako pretekstu do niezgody z nauczaniem Kościoła i angażowania się w praktyki, które są grzechami śmiertelnymi. Na przykład podczas spowiedzi księża opętani „Duchem Soboru” mówili penitentom, którzy pytali o moralność lub niemoralność stosowania antykoncepcji, aby „używać sumienia” – tak jakby Kościół nie wypowiedział się jasno na ten temat (na przykład w encyklice Casti Connubii papieża Piusa XI, a nawet antypapież Paweł VI potępił to w Humanae Vitae). Podobnie w Kościele posoborowym odwoływanie się do własnego sumienia odbywa się bezkarnie nawet w obronie „prawa” do aborcji. Co ciekawe, jeśli chodzi o otrzymywanie eksperymentalnych zastrzyków, które rzekomo chronią przed konkretnym wirusem, obrona „podążania za głosem sumienia” nagle jest wyklęte.

https://www.breitbart.com/politics/2021/06/19/catholic-democrats-appeal-primacy-conscience-abortion-support/

https://www.ncronline.org/news/vatican/pope-francis-suggests-people-have-moral-obligation-take-coronavirus-vaccine

W każdym razie łatwo zauważyć, jak moderniści mogą łatwo „przejąć” kardynała Newmana dla własnych nikczemnych celów. Być może najważniejsza wiadomość o takim wrogim przejęciu pojawiła się dwa lata temu, kiedy został uznany za „świętego” przez Jorge Bergoglio („Papieża Franciszka”). W tym czasie kanadyjski „kardynał” Marc Ouellet posunął się tak daleko, że wyraził nadzieję, że angielski kardynał zostanie ogłoszony „doktorem Kościoła”.

https://cruxnow.com/uncategorized/2019/10/pope-canonizes-john-henry-newman-unifier-in-a-divided-world/

Pomimo przyznanych przez niego osiągnięć teologicznych, myśli o dodaniu imienia Newmana do najwybitniejszej grupy teologów wszechczasów — umysłów takich jak św. Atanazy, Augustyn, Bonawentura, Hieronim, Tomasz z Akwinu, Robert Bellarmin, Bernard z Clairvaux, Grzegorz Wielki, Alfons Ligouri itd. — to po prostu absurd. Niemniej jednak jest to zgodne z tym, co kiedyś cytował „kardynał” Joseph Ratzinger, a mianowicie:

W idei „rozwoju” Newman zapisał swoje własne doświadczenie zakończonego nawrócenia i zinterpretował dla nas nie tylko drogę chrześcijańskiej doktryny, ale także chrześcijańskiego życia. Wydaje mi się, że cechą charakterystyczną wielkiego doktora Kościoła jest to, że naucza nie tylko swoją myślą i mową, ale także swoim życiem, ponieważ w nim myśl i życie przenikają się i określają. Jeśli tak jest, to Newman należy do wielkich nauczycieli Kościoła, ponieważ zarówno porusza nasze serca, jak i oświeca nasze myślenie.

(Joseph Ratzinger w L'Osservatore Romano, n. 22, 1 czerwca 2005, s. 9. Cyt. w: „“Thoughts of Cardinal Ratzinger [Pope Benedict XVI] about John Henry Newman”, The International Centre of Newman Friends; dodano podkreślenie.)

Wielebny Ian Ker, duchowny brytyjskiego Novus Ordo, który jest uważany za jednego z czołowych światowych autorytetów w sprawie Newmana, również popiera ten pomysł. Tak zwany National Catholic Reporter podobnie wyraża opinię, że szersze badania nad życiem kardynała, naturalna konsekwencja „kanonizacji”, z pewnością „pobudzą wezwania do ogłoszenia go doktorem Kościoła, stawiając go na równi z gigantami jak św. Augustyn z Hippony i św. Tomasz z Akwinu, co, jak sądzi Ker, jest praktycznie pewne”.

https://www.ncronline.org/news/people/newman-church-gains-its-saint-modern-times

Ker, nie tak przypadkowo, przyłączył się do innych, okrzykując Newmana „ojcem Vaticanum II”, co jest kolejnym dowodem na to, że moderniści angażują się w formę kradzieży tożsamości związanej z reputacją Newmana. Kilka lat temu Ker opublikował książkę zatytułowaną Newman o Vaticanum II (Newman on Vatican II) (Oxford: Oxford University Press, 2014), w której ma wykazać, że słynny konwertyta „przewidział większość głównych dokumentów soboru” i służył jako „inspiracja dla teologów, którzy za nimi stali” (tylna okładka).

https://www.abc.net.au/religion/the-father-of-vatican-ii-john-henry-newman-and-doctrinal-continu/10100248

Tak więc, w dość niezwykłym obrocie wydarzeń, okazuje się, że poglądy rzecznika ruchu oporu, dr Kwaśniewskiego na temat kardynała Newmana („świętego”/„jednego z najbardziej błyskotliwych… teologów czasów nowożytnych”), okazują się zasadniczo zgodne z myślą właśnie takich modernistów („kanonizowany święty”/„doktor Kościoła”), którym Kwaśniewski zazwyczaj się sprzeciwia. Czy profesor nie był w stanie znaleźć bardziej odpowiedniej postaci, aby zaciągnąć ją do walki z ultramontanizmem?

Ta odrobina „diabelskiej dezorientacji”, by użyć ulubionego terminu obozu „uznania i oporu”, w której widzimy ludzi ostentacyjnie wyznających diametralnie przeciwstawne teologie, z których każdy twierdzi, że kardynał Newman jest jego własnością, nie jest tak rzadka, jak mogłoby się wydawać, ani nie jest to szczególnie nowe zjawisko. Rzeczywiście, niektórzy z nich manifestowali się już za jego życia. Kilka cytatów przybliży tę ciekawą dychotomię.

Na przykład Newman był znany z zawierania sojuszy z ludźmi, których ortodoksja była mniej niż gwieździsta. To z jego strony w Wikipedii:

W konkluzji Apologii [Pro Vita Sua] Newman wyraził współczucie dla liberalnego Katolicyzmu Charlesa de Montalembert i Jean-Baptiste Henri Lacordaire: „Zgadzam się entuzjastycznie z ich ogólnym tokiem myślenia i postępowania i uważam, że wyprzedzają swoje czasy.”

(Wikipedia, „John Henry Newman”)

https://en.wikipedia.org/wiki/John_Henry_Newman

We wrześniowym wydaniu amerykańskiego czasopisma jezuickiego Theological Studies ukazał się artykuł Terrence'a Merrigana o Newmanie. Autor, profesor teologii systematycznej na Katholieke Universiteit Leuven w Belgii, otwiera spostrzeżeniem:

Jedną z najbardziej charakterystycznych oznak złożoności Johna Henry'ego Newmana jest fakt, że mogą się do niego odwoływać mężczyźni i kobiety o niemal każdym odcieniu poglądów teologicznych. Tak zwani konserwatyści nie mniej niż tak zwani postępowi Katolicy mogą znaleźć w pismach Newmana uwagi, które wydają się służyć ich konkretnym programom teologicznym. To nie jest nowe zjawisko. Już za życia Newmana panowało zamieszanie co do jego przynależności na spektrum teologicznym. I to zamieszanie zostało być może, nieumyślnie, pogłębione przez samego Newmana, szczególnie w związku z jego uporczywością w 1879 r., że całe jego życie było poświęcone przeciwstawianiu się „duchowi liberalizmu w religii”.

… Jeśli wtedy Newman był, jak sam przyznał, antyliberalny, jak doszło do tego, że był uważany za „symbol nadziei angielskich liberalnych Katolików” w czasach I Soboru Watykańskiego i jako prawdziwego ojca bardziej liberalnego rozwoju XX-wiecznego Kościoła Katolickiego”, szczególnie jak to zostało wyrażone na Soborze Watykańskim II? Zakładając, że słowo „liberalny” rzeczywiście nie przeszło całkowitej metamorfozy znaczenia, najbardziej prawdopodobnym wnioskiem jest to, że Newman rzeczywiście okazał sympatię do przynajmniej niektórych aspektów tego, co uchodzi za liberalizm. Jeśli tak jest, to można by uczciwie powiedzieć, jak zrobił to jeden z komentatorów, że chociaż Newman był „antyliberałem w swoich kategoriach [był] liberałem w naszych”.

(Terrence Merrigan, „Newman and Theological Liberalism”, Theological Studies, t. 66, n. 3 [wrzesień 2005], s. 605-606.)

http://cdn.theologicalstudies.net/66/66.3/66.3.5.pdf

Podobnie, mniej więcej w czasie „kanonizacji” angielskiego kardynała w 2014 r. The Washington Examiner opublikował „Teolog liberałów i konserwatystów: Jednocząca błyskotliwość Johna Henry’ego Newmana” (A liberal and conservative’s theologian: The unifying brilliance of John Henry Newman), artykuł, którego sam tytuł zawiera coś, co można by nazwać „zagadką Newmana”.

https://www.washingtonexaminer.com/opinion/a-liberal-and-conservatives-theologian-the-unifying-brilliance-of-john-henry-newman

Ale daleko od bycia doktorem Kościoła, nawet twierdzenie dr Kwasniewskiego, że Newman był prawdopodobnie największym teologiem XIX wieku, jest dalekie od celu. W rzeczywistości powinien rozmawiać z takimi osobami jak kardynał Johann Baptist Franzelin, kardynał Henry Edward Manning, kardynał Victor Decchamps, ks. Matthias Scheeben (w jego pracach znalazło się pięć traktatów naukowych w obronie Soboru Watykańskiego, skierowanych przeciwko tzw. „starokatolikom” i ich sojusznikom), Dom Prosper Guéranger i ks. Joseph Kleutgen, którego mistrzostwo w pismach św. Tomasza z Akwinu sprawiło, że został nazwany Thomas redivivus („Tomasz przywrócony do życia”). Papież Leon XIII pochwalił Kleutgena w ten sposób: „Erat princeps philosophorum” („był księciem filozofów”).

Ci wybitni teologowie byli ultramontanami, którzy wnieśli znaczący wkład w formułowanie dekretów soboru. Nie trzeba dodawać, że żaden z nich nigdy nie był nazywany „ojcem Vaticanum II”. Nie znaczy to, że kardynał Newman też zasługiwał na takie miano, ale w jego przypadku widać, jak moderniści z łatwością mogli uczepić się niektórych jego cytatów.

Kwaśniewski mógł wybrać któregoś z tych dzielnych myślicieli zamiast Newmana, a przynajmniej uznać ich spostrzeżenia, ale zdecydował się tego nie robić. Czemu? Najwyraźniej to właśnie ze względu na ich ultramontańskie stanowiska popierające papieski prymat, nieomylność i papieża Piusa IX, z których nie miał z nich pożytku i zamiast tego zwrócił się do Newmana, którego niezbyt entuzjastyczne przyjęcie Vaticanum I musiało przyciągnąć go do profesora. Zasadniczo dr K chce, aby jego słuchacze zaakceptowali jego jednostronną, negatywną narrację soboru, używając kardynała Newmana jako jedynego autorytetu, którego warto słuchać. Dla niego to albo Newman, albo nikt – sztuczka Hobsona, z dodatkiem Kwasniewskiego - pułapką „weź to albo zostaw”.

 

[ZDJĘCIE]

William George Ward (1812-1882). Wybitny anglikański konwertyta, diakon, redaktor The Dublin Review i obrońca papieskiej nieomylności. Jego zapał drwi dr Kwasniewski jako gruba przesada. (zdjęcie: Wikimedia Commons / domena publiczna)

Co ciekawe, dr Kwasniewski podłożył chochoła na pokaz, aby „udowodnić” jego pogląd, że tylko Newman był racjonalny, podczas gdy ultramontani byli obłąkani w swoim rzekomym kulcie papieża. Cytuje Williama George'a Warda (1812-82), Brytyjczyka współczesnego kardynałowi, nawróconego z anglikanizmu i świeckiego teologa, który w słynnym cytacie, który po raz pierwszy został wydrukowany w 1866 roku, ale został wypowiedziany wcześniej, oświadczył: „Pragnę każdego ranka przy śniadaniu nowej bulli papieskiej do mojego Timesa”. (Można to znaleźć wyjaśnione w kontekście, na przykład u Wilfrida Warda, William George Ward and the Catholic Revival [London: Longmans, Green, and Co., 1912], s. 14.)

Bez względu na to, jak entuzjastyczny (lub zbyt entuzjastyczny) był dla nowo odkrytej Wiary, zignorowanie niewątpliwej retorycznej hiperboli w tym komentarzu, tak jak robi to Kwasniewski, jest kolejnym przykładem tego, jak układa talię, tym razem, aby stworzyć iluzję, że Ward - a więc wszyscy ultramontani co za tym idzie - był w jakiś sposób niezrównoważony. Zgodnie z śmieszną interpretacją dr K., pozbawioną niuansów, gdyby Ward i ludzie o podobnych poglądach postawili na swoim: „Papiestwo ryzykowało, że zostanie przekształcone w przemysłową fabrykę nowych oświadczeń i nowych dyrektyw na każdy temat pod słońcem”.

Z zainteresowaniem zauważamy również, że ten jeden słynny cytat ze „śniadaniem” jest jedynym przykładem ultramontańskiego poglądu przytaczanego przez dr K – takiego jaki jest – w porównaniu do zjadliwego, anty-soborowego 15-liniowego bezpośredniego cytatu z Newmana, wraz z kilkoma pośrednimi odniesieniami do jego myśli w tym samym duchu. Jeszcze raz pytamy: Skąd takie jednostronne podejście?

 

Newman, Sobór i papież Pius IX

Autor Novus Ordo Russell Shaw, pisząc w zeszłym roku dla The Catholic Thing, tak opisał liczbę głosów za słynnym dokumentem o Kościele, a konkretnie o papiestwie:

18 lipca 1870 – 150 lat temu – I Sobór Watykański przyjął Konstytucję dogmatyczną Pastor Aeternus oświadczającą, że papież jest chroniony przed błędami w nauczaniu doktryny wiary lub moralności na mocy jego autorytetu apostolskiego jako uniwersalnego pasterza i nauczyciela. Konstytucja uchwalona została 533-2, ale 56 biskupów opuściło wcześniej Rzym, aby uniknąć konieczności głosowania.

(Russell Shaw, „ Infallibility: The Unopened Gift”, The Catholic Thing, 13.08.2020)

Trzeba od razu powiedzieć, że John Henry Newman, który nigdy nie był biskupem, a zatem nie miał prawa głosu, był zdecydowanie w obozie wyraźnej mniejszości, która sprzeciwiała się promulgacji proponowanej definicji dogmatycznej. Zgadzając się w zasadzie z doktryną, wyraził jednak pogląd, że nie jest odpowiedni moment na uczynienie z niej dogmatu, co stawia go w obozie osób określanych mianem „nieoportunistów”.

Jednakże, jak wskazano powyżej, wielkim błędem byłoby wnioskowanie, że skoro Newman w naturalny sposób zaakceptował nowy dogmat po jego uroczystym ogłoszeniu — coś, co wszyscy biskupi musieli zrobić pod groźbą herezji — to znalazł powód do celebrowania, ponieważ w rzeczywistości miał wielką niechęć do ultramontanów, którzy sporządzili dokumenty soborowe i być może nawet większą niechęć do papieża, który je promulgował. Niemniej jednak to poglądy kardynała Newmana na I Sobór Watykański i jego dekrety, których dr K chce, abyśmy trzymali się wysoko ponad poglądami przerażających ultramontanów – poglądy, które zostały zabarwione tarciem, które z czasem rozwinęło się między kardynałem a Piusem IX.

Słynne nawrócenie Newmana na Katolicyzm zakończyło się w 1845 roku. Rok później przebywał w Rzymie, aby przyjąć święcenia kapłańskie, ponieważ otrzymane przez niego święcenia anglikańskie były nieważne (co później definitywnie potwierdził papież Leon XIII w bulli Apostolicae Curae). Sam papież Pius IX nadał mu stopień doktora teologii.

Jednak w 1865 r. stosunki się popsuły, a pod koniec 1870 r., zaledwie kilka miesięcy po zakończeniu soboru, Newman napisał do brytyjskiej szlachcianki: „Doszliśmy do szczytu tyranii. Papieżowi nie jest dobrze panować 20 lat. Jest to anomalia i nie przynosi dobrych owoców; staje się bogiem, nie ma nikogo, kto by mu zaprzeczył, nie zna faktów i robi okrutne rzeczy, nie mając tego na myśli” (w: Charles Stephen Dessain i Thomas Gornall, red., The Letters and Diaries of John Henry Newman, t. XXV). Oxford: Clarendon Press, 1973, s. 231).

Spośród wszystkich cytatów Newmana do wyboru prof. Kwasniewski wybiera ten, który pochodzi z promulgacji Pastor Aeternus, w którym konwertyta z anglikanizmu, po uprzednim powtórzeniu swojej opinii, że definicja nieomylności przełamuje precedens, ponieważ została wydana bez „pilnej i zdecydowanej konieczności”, staje się dość wojownicza (fragment został nieco skrócony z tego, co pojawia się w artykule dr K., a także pominięte jest jego krótkie wtrącenie):

…[T]a definicja, chociaż daje władzę papieżowi, tworzy dla niego, w samym akcie czynienia, precedens i sugestię, aby użyć swojej władzy bez konieczności, kiedy tylko zechce, kiedy nie zostanie do tego wezwany. Mówię ludziom, którzy do mnie piszą, aby mieli zaufanie – ale nie wiem, co im powiem, jeśli Papież tak postąpił. I obawiam się ponadto, że większość tyranów nadal dąży do powiększenia prowincji nieomylności. Mogę tylko powiedzieć, że jeśli to wszystko się wydarzy, w rzeczywistości będziemy podlegać nowej dyspensacji. Ale musimy mieć nadzieję, bo trzeba mieć taką nadzieję, że Papież zostanie wypędzony z Rzymu i nie będzie kontynuował Soboru, albo że będzie inny Papież. To smutne, że zmusza nas do takich życzeń.

(John Henry Newman, w Letters and Diaries, t. XXV, s. 192; kursywa dodana; podkreślenie dodane.)

https://archive.org/details/lettersdiariesof0015newm/page/n5/mode/2up

Tyle słów „jednego z najwybitniejszych i najświętszych teologów czasów nowożytnych” według Piotra Kwasniewskiego.

Powinniśmy zauważyć, że historia usprawiedliwiła raczej papieża Piusa IX niż kardynała Newmana. Pontyfikat Piusa IX był jednym z najwspanialszych w Kościele i przyniósł obfite dobre owoce. Jeśli chodzi o jego osobistą świętość, w czasie, gdy ostatnim kanonizowanym papieżem był św. Pius V (1566-72; kan. 1712), nie trzeba było długo czekać, aby ludzie zwrócili się o oficjalne uznanie postrzeganej świętości Piusa IX:

Pius IX nie został jeszcze pochowany, gdy 8 lutego 1878 r. członkowie Trzeciego Zakonu Franciszkanów w Wiedniu wysłali telegram do Stolicy Apostolskiej z prośbą o wprowadzenie jego procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego.

…W 1904 roku, rok po wyborze na pontyfikat, w pięćdziesiątą rocznicę dogmatycznej definicji Niepokalanego Poczęcia św. Pius X rozpoczął proces kanoniczny, nakazując zbadanie reputacji świętości Piusa IX, jego cnót i cudów jemu przypisanych.

(Yves Chiron, Pope Pius IX: The Man and the Myth [Kansas City, MO: Angelus Press, 2005], s. 303-304)

Kardynał Newman znalazł się po złej stronie historii. Możemy dodać, że dopiero podczas nielegalnego Soboru Watykańskiego „II” (1962-65) – którego „ojcem” miał być, i, jak widzieliśmy, nie całkiem bez uzasadnienia – wszystko zaczęło się sypać. Tak więc, jeśli jakikolwiek sobór powinien był zostać zatrzymany w martwym punkcie, to był nim Vaticanum II, a nie Vaticanum I.

 

[ZDJĘCIE]

Benedykt XVI pod wielkim portretem swojego bohatera w dniu „beatyfikacji” Newmana.

Z tego i innych powodów, w opinii obecnego pisarza, kardynał Newman jest dziwnym orędownikiem, którego tradycyjni Katolicy traktują jako jakiegoś kościelnego bohatera, a tym bardziej w kategoriach hagiograficznych. Owszem, był wybitnym teologiem z dużymi osiągnięciami, ale jego pisma były często niejasne, a czasami budziły kontrowersje. Jest oczywiste, że Kwas zachwala listy uwierzytelniające Newmana głównie z jednego powodu: ponieważ może łatwo przywłaszczyć sobie go do walki z ultramontanizmem, bitwy, którą musi podjąć, jeśli chce dopasować Jorge Bergoglio do roli katolickiego papieża – do roli, do której jezuicki apostata z Argentyny absolutnie nie pasuje. Z pewnością sam Newman byłby przerażony, widząc, jaki użytek przyniesie jego praca w naszych czasach.

https://novusordowatch.org/2017/07/stumbling-block-papacy-francis-wont-fit/

 

To fałszywy papież, a nie „papolatria” jest problemem

Podczas gdy Kwasniewski miał rację co do papiestwa, kiedy był studentem college'u — przypomnijmy, że wierzył, iż „nikt nie może być zaprowadzony do piekła przez podążanie za jego nauką, per necessitatem, podczas gdy ktoś ryzykuje potępienie za nieposłuszeństwo, jeśli mówi słowa Chrystusa.” — nic dziwnego, że dojrzały profesor musi teraz odrzucić swój poprzedni, doskonale ortodoksyjny pogląd na podporządkowanie się papieżowi, ponieważ człowiek, którego teraz przyjmuje jako Wikariusza Chrystusa, jest bluźnierczym apostatą, którego oficjalne magisterium nie tylko ma potencjał, by prowadzić dusze do piekła, ale w zasadzie oferuje im darmowy bilet pierwszej klasy na najpłynniejszą możliwą jazdę do Gehenny.

Weźmy na przykład bluźniercze twierdzenie Bergoglio w adhortacji Amoris laetitia, że ​​„sumienie” (znowu ono!)…

może jednak uznać nie tylko to, że dana sytuacja nie odpowiada obiektywnie ogólnym postanowieniom Ewangelii. Może także szczerze i uczciwie uznać to, co w danej chwili jest odpowiedzią wielkoduszną, jaką można dać Bogu i odkryć z jakąś pewnością moralną, że jest to dar, jakiego wymaga sam Bóg pośród konkretnej złożoności ograniczeń, chociaż nie jest to jeszcze w pełni obiektywny ideał. W każdym razie pamiętajmy, że to rozeznawanie jest dynamiczne i zawsze powinno być otwarte na nowe etapy rozwoju i nowe decyzje pozwalające na zrealizowanie ideału w pełniejszy sposób.

(Antypapież Franciszek, Adhortacja „Apostolska” Amoris laetitia, n. 303)

http://www.poradnictwo.gda.pl/images/media/pliki_pdf/AmorisLaetitia.pdf

Tak, dla „papieża” Franciszka cudzołóstwo jest „niedoskonałą realizacją” sakramentu małżeństwa. Ten człowiek jest nie tylko nikczemnym heretykiem i bluźniercą, ale także uważa, że ​​ludzie, którzy czytają jego teksty, są kompletnie głupi!

W każdym razie przy tego rodzaju „magisterium” łatwo zrozumieć, dlaczego prof. Kwasniewski musiał porzucić swoje dawne „papolatyczne” poglądy. Gdyby tylko wyzbył się przekonania, że ​​taki człowiek może być prawdziwym papieżem! Ale, niestety, najwyraźniej jest to coś, na co jego „sumienie” nie pozwala.

Nie zapominajmy: Franciszek zrobił wszystko, aby potwierdzić Amoris laetitia jako akt „autentycznego magisterium”, w szczególności interpretację, która pozwala publicznym i nieskruszonym cudzołożnikom przyjmować komunię Novus Ordo. Ale prawdziwy rzymski papież nie może oficjalnie głosić fałszywych nauk, więc gdyby Bergoglio był ważnym papieżem, Kwasniewski i jego banda uznawania i oporu byliby moralnie zobowiązani przez Kościół do zważania na wszystkie jego wypowiedzi magisterium bez wyjątku.

https://novusordowatch.org/2017/12/communion-for-adulterers-authentic-magisterium/

Nie mogli odwołać się do popularnego argumentu „oporu” (który, jak zobaczymy, w przewidywalny sposób przytacza w dalszej części swojego artykułu), ponieważ odnosi się on do osobistego niewłaściwego postępowania papieskiego, a nie do sprawowania papieskiego magisterium, jak wykazał św. Robert Bellarmine, który napisał:

…nie zaprzeczamy, że papieże mogą stwarzać okazję do błędu przez swój własny zły przykład, raczej zaprzeczamy, że mogą oni nakazać całemu Kościołowi naśladowanie jakiegoś błędu ex cathedra. Co więcej, przykłady i doktryny Papieży nie są równie szkodliwe dla Kościoła, skoro Pan pouczył ich, mówiąc: „Wszystko tedy, cokolwiek wam rozkażą, zachowujcie i czyńcie, ale według uczynków ich nie czyńcie”.

(Św. Robert Bellarmin, De Romano Pontifice, księga IV, rozdział 8; tłumaczenie Granta)

Bellarmin nie dokonuje tutaj rozróżnienia między nadzwyczajnym papieskim magisterium ex cathedra, które jest nieomylne, a zwyczajnym lub „autentycznym” magisterium, które nie jest nieomylne. Wyjaśnia jednak, że to w ich osobistym postępowaniu papieże mogą zawieść i temu można się opierać, a nie ich oficjalnemu nauczaniu całego Kościoła:

Papież jest Nauczycielem i Pasterzem całego Kościoła, a zatem cały Kościół jest tak zobowiązany do słuchania go i podążania za nim, że gdyby on się mylił, to cały Kościół by się mylił. Teraz nasi przeciwnicy odpowiadają, że Kościół powinien go słuchać, dopóki właściwie naucza, bo Boga trzeba słuchać bardziej niż ludzi. Z drugiej strony, kto osądzi, czy Papież nauczał słusznie, czy nie? Albowiem nie do owiec należy osądzać, czy pasterz błądzi, nawet, a zwłaszcza w tych sprawach, które są naprawdę wątpliwe. Chrześcijańskie owce nie mają też większego sędziego ani nauczyciela, do którego mogłyby się zwrócić. Jak wykazaliśmy powyżej, od całego Kościoła można się odwoływać do Papieża, ale od niego nikt nie może się odwołać; dlatego z konieczności zbłądzi cały Kościół, gdyby zbłądził Papież.

(Św. Robert Bellarmin, De Romano Pontifice, księga IV, rozdział 3; tłumaczenie Granta)

Ważne jest, aby zrozumieć, że obowiązek wiernych, by przyjąć naukę Kościoła, nie jest oparty na nieomylności Kościoła, ale na jego boskim posłannictwie do nauczania:

„Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody … nauczając je zachowywać wszystko, cokolwiek wam przykazałem” [Mt 28:19-20]. W tym tkwi źródło obowiązku wiary w to, czego naucza Kościół. Kościół posiada boskie upoważnienie do nauczania i stąd powstaje u wiernych moralny obowiązek wiary, który ostatecznie opiera się nie na nieomylności Kościoła, ale na suwerennym prawie Boga do uległości i intelektualnego posłuszeństwa (rationabile obsequium)  Jego stworzeń: „Kto uwierzy… będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony” [Mk 16:16]. Jest to dane przez Boga prawo Kościoła do nauczania, a zatem jest nieodłącznym obowiązkiem wiernych by wierzyć.

(Canon George Smith, „Must I believe it?”, The Clergy Review, t. IX, nr 4 [kwiecień 1935], s. 296-309; kursywa dodana.)

Prawdziwe katolickie stanowisko w sprawie autorytetu Papieża i Kościoła jest proste i jasne. Kwasniewski musi to przeinaczyć, żeby „udało się” z modernistyczną sektą kierowaną przez Franciszka. W tym celu zachwala dwuznacznego kardynała Newmana, wypaczając, bagatelizując lub ignorując wszystkie dowody, które przeczą jego stanowisku, w tym jasne nauczanie magisterium po Soborze Watykańskim I.

W CZĘŚCI TRZECIEJ zakończymy naszą krytykę „Podróży od ultramontanizmu do katolicyzmu” dr Kwasniewskiego, obalając więcej jego błędów. Przyjrzymy się również relacji naocznego świadka, kardynała Manninga - książce The True Story of the Vatican Council (Prawdziwa historia Soboru Watykańskiego), aby uzyskać dokładniejszą ocenę tego historycznego zgromadzenia kościelnego i zrozumieć, dlaczego Kościół zwołał to wydarzenie w tym czasie.

https://archive.org/details/truestoryvatica00manngoog/page/n8/mode/2up

Czekajcie na dalsze informacje.

CIĄG DALSZY W CZĘŚCI 3…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przerwa