Fałszywe przebaczenie: Bergoglio promuje opartą na uczuciach teologię w kazaniu na Niedzielę Miłosierdzia Bożego
12 maja 2022
Tłumaczenie polskie za:
https://novusordowatch.org/2022/05/false-forgiveness-bergoglio-promotes-feelings-theology/
Cytaty z Pisma Świętego zaczerpnięte z Biblii Wujka (1962)
Kiedy sentymentalizm zastępuje Katolicyzm…
W rycie rzymskim Kościoła katolickiego pierwsza niedziela po Wielkanocy jest tradycyjnie znana jako Niedziela Przewodnia, Niedziela Biała lub Niedziela Quasimodo. W tym roku wypadła 24 kwietnia.
W Sekcie Vaticanum II od 2000 roku znana jest jako „Niedziela Miłosierdzia Bożego” ze względu na podejrzane i niebezpieczne nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego, które rzekomo zostało objawione s. Faustynie Kowalskiej (1905-1938). Choć zostało potępione w 1959 roku wraz z promującymi go obrazami i pismami, kult ten był później zrehabilitowany i promowany zwłaszcza przez „papieża” Jana Pawła II, który „kanonizował” s. Faustynę 30 kwietnia 2000 roku. Jednym z problemów z Miłosierdziem Bożym polega na tym, że wydaje się obiecywać Boże miłosierdzie bez pokuty. Poniższy krótki film wyjaśnia więcej o tym, dlaczego katolicy nie powinni mieć z tym nic wspólnego.
https://novusordowatch.org/2013/10/divine-mercy-condemned/
https://novusordowatch.org/john-paul-ii/
https://www.youtube.com/watch?v=hdn3Chx8Nz4
Nie trzeba wspominać, że jezuicki apostata Jorge Bergoglio („Papież Franciszek”) miał wiele do powiedzenia w Niedzielę Miłosierdzia Bożego. W swoim kazaniu podczas „Mszy papieskiej” w Bazylice św. Piotra podkreślał wagę odczuwania i doświadczania miłosierdzia, tak jakby przebaczenie Boże było czymś, co trzeba odczuwać lub doświadczać, a nie tylko przyjmować. W całej homilii słowo „czuć” pojawia się 9 razy, a słowo „doświadczanie” używane jest 8 razy.
To skupienie na subiektywnym doświadczeniu jest dość typowe dla posoborowej teologii, która zaczyna od podmiotu, podobnie jak czyni to współczesna filozofia, na której opiera się Nowa Teologia. W rzeczywistości można powiedzieć, że Vaticanum II był rewolucją kopernikańską w teologii, podobnie jak epistemologia Immanuela Kanta była rewolucją kopernikańską w filozofii. Tak jak ta ostatnia znalazła się w Indeksie Ksiąg Zakazanych, tak też jesteśmy pewni, że ta pierwsza również [tam trafi] w czasie przez Boga ustalonym.
https://novusordowatch.org/2020/03/theological-errors-of-vatican2/
https://www.newadvent.org/cathen/08603a.htm
https://www.newadvent.org/cathen/07721a.htm
Przyjrzyjmy się teraz niektórym fragmentom z tego, co Franciszek przedstawił swoim nieszczęsnym słuchaczom w ostatnią Niedzielę Przewodnią 24 kwietnia 2022 r. (tekst Ewangelii na ten dzień to J 20:19-31):
Pokój wam! Pan mówi to po raz drugi, dodając: „Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam” (w. 21). I daje uczniom Ducha Świętego, aby uczynić ich pośrednikami pojednania: „Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone” (w. 23). Nie tylko otrzymują miłosierdzie, lecz stają się szafarzami tego właśnie miłosierdzia, które otrzymali. Otrzymują tę władzę, lecz nie na podstawie swoich zasług, ich studiów, nie: jest to czysty dar łaski, który jednak opiera się na ich doświadczeniu, jako ludzi, którym przebaczono.
(Antypapież Franciszek, Homilia na Niedzielę Miłosierdzia Bożego, Vatican.va, 24.04.2022)
Franciszek stawia dość wątpliwą tezę: twierdzi, że władza, jaką daje im Chrystus, aby przebaczać grzechy innych ludzi, „opiera się na ich doświadczeniu, jako ludzi, którym przebaczono”. Pomijając jakiekolwiek fantazyjne manipulacje, które mogą wymyślić profesjonalni tłumacze Franciszka z Catholic Answers lub strony internetowej Where Peter Is, na pierwszy rzut oka to twierdzenie jest po prostu fałszywe. W rzeczywistości nigdzie w omawianym fragmencie (J 20:19-31) nie ma żadnej wzmianki o Chrystusie, który najpierw przebaczył swoim uczniom ich grzechy, chociaż przypuszczalnie można pobożnie wierzyć, że to uczynił.
Sam Franciszek również nie stara się udowodnić swojego twierdzenia. W swoim kazaniu po prostu „wyczytuje” to w wersecie 20, który mówi: „Uradowali się tedy uczniowie, ujrzawszy Pana”. Z tego uradowania, czyli radości, Franciszek wnioskuje, że przebaczono im. „Boża radość jest radością rodzącą się z przebaczenia”, mówi. Jednak logicznie rzecz biorąc, nie wynika to z tego. Chociaż przebaczenie przynosi radość, nie jest jedyną rzeczą, która przynosi radość, dlatego nie może on wnioskować z samej radości Apostołów (na widok Zmartwychwstałego Chrystusa), że otrzymali oni również przebaczenie. Oczywiście nie każda radość jest wynikiem przebaczenia. I znowu, nie znaczy to, że Chrystus nie przebaczył uczniom, tylko że tekst biblijny, który Franciszek twierdzi, że interpretuje, nie mówi tego w ten czy inny sposób. Najwyraźniej to zmyślił.
Co gorsza, fałszywy papież przechodzi następnie do tego nieudowodnionego twierdzenia – że Apostołowie najpierw doświadczyli przebaczenia, zanim otrzymali moc przebaczania innym – to było główną przesłanką dla instrukcji, które przekazuje tak zwanym „misjonarzom miłosierdzia”:
Zwracam się do was misjonarzy Miłosierdzia: jeżeli każdy z was nie czuje, że otrzymał przebaczenie, niech się zatrzyma i niech nie będzie misjonarzem Miłosierdzia, aż do chwili, w której poczuje się, że otrzymał przebaczenie. A z tego miłosierdzia otrzymanego będziecie zdolni, by dać wiele miłosierdzia, by dać tak wiele przebaczenia. I dzisiaj, i zawsze w Kościele przebaczenie winno docierać do nas w ten sposób, poprzez pokorną dobroć miłosiernego spowiednika, który wie, że nie jest posiadaczem jakiejś władzy, ale kanałem miłosierdzia, wylewającym na innych przebaczenie, z którego sam najpierw skorzystał. I z tego rodzi się to przebaczać wszystko, ponieważ Bóg wszystko przebacza, wszystko i zawsze. To my męczymy się proszeniem o przebaczenie, ale On przebacza zawsze. A wy macie być kanałami tego przebaczenia, przez wasze doświadczenie, że wam przebaczono. Nie trzeba dręczyć wiernych, którzy przychodzą z grzechami, ale trzeba zrozumieć, czym jest słuchać i przebaczać, i udzielać dobrej rady, pomagając iść naprzód. Bóg przebacza wszystko: nie trzeba zamykać tych drzwi…
(dodano podkreślenie)
Zwróćcie uwagę, jak duży nacisk Franciszek kładzie na odczuwanie przebaczenia. Jednak przebaczenie nie jest z natury czymś, co można poczuć. Uczucia pocieszenia lub radości mogą z pewnością towarzyszyć Bożemu przebaczeniu, ale nie są one konieczne ani nie są wiarygodnym wskaźnikiem otrzymania Bożego przebaczenia. Franciszek zastępuje tu solidną teologię katolicką niebezpiecznym sentymentalizmem.
Co gorsza, Bergoglio czyni swoją błędną pseudoteologię kamieniem węgielnym posługi spowiedników. Dlaczego spowiednik – a „misjonarze miłosierdzia” są spowiednikami – nie miałby pełnić swojej ważnej posługi, jeśli wcześniej nie miał pewnego poczucia przebaczenia własnych grzechów? To głupie, niesprawiedliwe i niebezpieczne.
Fałszywy papież twierdzi: „A z tego miłosierdzia otrzymanego będziecie zdolni, by dać wiele miłosierdzia, by dać tak wiele przebaczenia”. To jest fałszywe. To, co umożliwia spowiednikowi udzielanie Bożego miłosierdzia i przebaczenia, to władza, jaką otrzymał w święceniach kapłańskich oraz jurysdykcja, jaką otrzymał od papieża lub od biskupa, w którego diecezji działa. Sam spowiednik może być w grzechu śmiertelnym, nie skruszony i o wiele większym grzesznikiem niż penitent, któremu odpuszcza grzechy. To byłaby oczywiście straszna rzecz, ale jest to całkowicie możliwe i nie ma absolutnie żadnego wpływu na jego moc przebaczania grzechów innych. Dlatego twierdzenie Franciszka, że „z tego miłosierdzia otrzymanego będziecie zdolni, by dać wiele miłosierdzia, by dać tak wiele przebaczenia” jest błędne.
Poprzez swoją wprowadzającą w błąd retorykę Franciszek celowo stwarza wrażenie, że istnieje pewien rodzaj konfliktu między byciem „posiadaczem jakiejś władzy” (zauważ, jak protekcjonalnie mówi o władzy odpuszczania grzechów jako „jakiejś władzy”) a byciem „kanałem przebaczenia”, kiedy oczywiście spowiednik katolicki jest zarówno posiadaczem władzy, jak i kanałem miłosierdzia Bożego (por. Mt 18:18; J 19:22-23; Rz 10:14-17; 2 Kor 5:18-20). Nie ma opozycji między nimi; istnieje ona tylko w umyśle tego fałszywego papieża.
Bergoglio mówi więc, że chce spowiednika, „wylewając[ego] na innych przebaczenie, z którego sam najpierw skorzystał”. Czy to oznacza, że chce, aby odmawiali innym przebaczenia, jeśli im nie przebaczono (z powodu niewystarczającej skruchy)? Pamiętajcie, że powiedział: „…niech nie będzie misjonarzem Miłosierdzia, aż do chwili, w której poczuje się, że otrzymał przebaczenie”. Jakże miłosiernie z jego strony!
Franciszek podwaja swój błąd, gdy mówi: „I z tego rodzi się to przebaczać wszystko…”. Nie, to też jest fałszywe. Zdolność do przebaczania nie wynika z subiektywnego doświadczenia przebaczenia (jakie oczywiście może mieć nawet świecki), ale opiera się na obiektywnej władzy otrzymanej podczas święceń.
To, że „Bóg przebacza wszystko” jest prawdą, jeśli mamy na myśli, że Bóg odpuszcza wszystkie wyznane grzechy z konieczną nadprzyrodzoną skruchą. Nie jest prawdą, jeśli mamy na myśli, że wszystko, co się wyznaje, jest również przebaczane bez względu na usposobienie penitenta. Podczas gdy od samego początku swojego fałszywego pontyfikatu Franciszek topił swoje owce w zwodniczej mantrze, że „Bóg nigdy nie męczy się przebaczaniem”, to nigdy - o ile nam wiadomo - tak naprawdę nie określił, co stanowi prawdziwą, nadprzyrodzoną skruchę, bez której przebaczenie nie jest możliwe.
https://www.vatican.va/content/francesco/en/homilies/2022/documents/20220410-omelia-palme.html
https://www.newadvent.org/cathen/04337a.htm
Przykład
Teologii Katolickiej vs. Teologii modernistycznej
Bóg nie wymaga niemożliwego
Ale Bóg wymaga, bym zrobił X
Zatem X jest dla mnie możliwe do zrobienia
Katolicyzm
Teologia katolicka rozumuje od prawdy objawionej przez Boga do konkluzji o tym,
w jaki sposób ma działać człowiek.
-> Od ogółu do szczegółu
->DEDUKCYJNA
„Bóg objawia prawdę o człowieku”
Zrobienie X jest dla mnie niemożliwe
Ale Bóg nie oczekuje ode mnie niemożliwego
Zatem Bóg nie oczekuje ode mnie X
Modernizm
Teologia modernistyczna rozumuje od konkretnej ludzkiej sytuacji do konkluzji o
Bożym objawieniu
-> Od szczegółu do ogółu
-> INDUKCYJNA
„Człowiek objawia prawdę o Bogu”
Franciszek kontynuuje kazanie:
„Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone”. Słowa te leżą u podstaw sakramentu pojednania, ale nie tylko. Cały Kościół został przez Jezusa uczyniony wspólnotą–szafarzem miłosierdzia, znakiem i narzędziem pojednania dla ludzkości. Bracia, siostry, każdy z nas otrzymał w sakramencie chrztu Ducha Świętego, abyśmy byli mężczyznami i kobietami pojednania. Kiedy doświadczamy radości z uwolnienia od ciężaru naszych grzechów, naszych upadków; kiedy osobiście dowiadujemy się, co to znaczy narodzić się na nowo, po doświadczeniu, które wydawało się bez wyjścia, wtedy musimy dzielić się chlebem miłosierdzia z tymi, którzy nas otaczają. Czujmy się powołani do tego. I zadajmy sobie pytanie: czy ja tu, gdzie żyję, w rodzinie, w pracy, w mojej wspólnocie, promuję komunię, czy jestem tkaczem pojednania?
Po raz kolejny Franciszek opiera to wszystko na uczuciach: „musimy dzielić się” [w oryg. ang- „czujemy potrzebę dzielenia się” – przyp. tłum]; „Czujmy się powołani”. A tak przy okazji, co jeśli tego nie poczujemy? Nie mówi tego. Bierze subiektywne doświadczenie i czyni z niego obiektywny standard obowiązujący wszystkich katolików. Zaczynając od konkretu i rozumując do ogółu, jest to indukcyjny sposób uprawiania teologii — i całkowicie modernistyczny.
Zwróćcie też uwagę na hojne metafory, którymi posługuje się tutaj Franciszek, chociaż nie są one całkiem intuicyjne: mówi o „chlebie” miłosierdzia (dlaczego chlebie?) i o byciu „tkaczem” pojednania. Musi to być siła nawyku, bo nieustanne posługiwanie się figurami retorycznymi jest cechą charakterystyczną Nowej Teologii. Na ogół pozwala mówiącemu oddać to, co w innym przypadku byłoby jasne, jako niejasne i służy do zakamuflowania braku treści teologicznej ładnymi obrazami mentalnymi. Co więcej, kwieciste wyrażenia pozwalają mu formułować twierdzenia, które są niejasne lub niejednoznaczne, a zatem niezobowiązujące. To, co mówi, dopuszcza różne interpretacje, a jeśli dojdzie do nacisku, zawsze może schować się za wymówką, że „nie o to mi chodziło; po prostu źle zrozumiałeś.”
Niestety, w homilii Franciszka jest więcej rzeczy, na które musimy spojrzeć:
W Tomaszu wszak zawarta jest historia każdego wierzącego, każdego z nas, każdego wierzącego: są to trudne chwile, kiedy wydaje się, że życie zaprzecza wierze, kiedy przeżywamy kryzys i potrzebujemy dotknąć i zobaczyć. Ale, podobnie jak Tomasz, właśnie tutaj odkrywamy na nowo serce Pana, Jego miłosierdzie. W takich sytuacjach Jezus nie przychodzi do nas triumfalnie i z przytłaczającymi dowodami, nie czyni pompatycznych cudów, lecz ofiaruje serdeczne znaki miłosierdzia. Pociesza nas w taki sam sposób, jak w dzisiejszej Ewangelii - ukazując nam swoje rany. Nie zapominajmy tego: przed grzechami, przed najbrzydszym grzechem, naszym, czy innych jest zawsze obecność Pana, który ofiaruje swoje rany. Nie zapominajmy tego. A w naszej posłudze, jako spowiedników, musimy pokazać ludziom, że przed ich grzechami są rany Pana, które są potężniejsze niż grzech.
Przebijając się przez wszystkie metafory („dotknąć i zobaczyć”, „serdeczne”, „rany”), odkrywamy, że to, co mówi tutaj fałszywy papież, nie ma zbyt wiele sensu: narysowaniem analogii ze spotkaniem Chrystusa ze św. Tomaszem w niedzielę po pierwszej Wielkanocy Franciszek stwierdza, że „Jezus nie przychodzi do nas triumfalnie i z przytłaczającymi dowodami” lub „nie czyni pompatycznych cudów, lecz ofiaruje serdeczne znaki miłosierdzia… swoje rany”. Czym było pojawienie się Zmartwychwstałego Chrystusa w Jego uwielbionym Ciele, jeśli nie przytłaczającym dowodem i pompatycznym cudem przedstawionym triumfalnie?! Nie wspominając już o tym, że nasz Pan wszedł „drzwiami zamkniętymi” (J 20:26). To był właśnie przytłaczający dowód pompatycznego cudu triumfu Chrystusa nad śmiercią, który obezwładnił wątpiącego Apostoła i sprawił, że zawołał: „Pan mój i Bóg mój” (J 20:28)!
Zakończymy ostatnim zdaniem z homilii Bergoglio, zawierającym dwie figury retoryczne. Mówi: „A jeśli zatroszczymy się o rany bliźniego i wylejemy na nie miłosierdzie [oryg. ang – balsam miłosierdzia – przyp tłum], odradza się w nas nowa nadzieja, która pociesza w obliczu utrudzenia”.
To może być dość liryczne i poetyckie, ale teologicznie rodzi pytania: czym jest „nadzieja, która pociesza w obliczu utrudzenia”? Czy nie jest to teologiczna cnota nadziei? A jeśli tak, to w jaki sposób rodzi się w nas w wyniku uczynków miłosierdzia wobec bliźnich, gdy Kościół naucza, że nie jest ona nabyta, ale wlana bezpośrednio w nasze dusze przez Boga, po raz pierwszy na chrzcie? „Nadzieja […] jest cnotą wlaną; tj. nie jest, jak ogólnie dobre nawyki, wynikiem powtarzających się działań lub naszym własnym produktem. Podobnie jak nadprzyrodzona wiara i miłość, jest ona bezpośrednio zaszczepiona w duszy przez Boga Wszechmogącego” (Catholic Encyclopedia).
https://www.newadvent.org/cathen/07465b.htm
Jeśli jednak nie chodzi tu o teologalną cnotę nadziei nadprzyrodzonej, o której mówi Franciszek, to jak może ona naprawdę „pocieszać w obliczu utrudzenia”? I co wtedy ma na myśli i dlaczego nie wyjaśnia tego jasno, aby każdy mógł to zrozumieć, a fałszywe interpretacje jego słów były od początku wykluczone?
Po ponad 9 latach bergogliańskiego cyrku w Watykanie jedyną rozsądną odpowiedzią jest to, że Franciszek chce zamieszania. Chce zaciemnienia, niejasności, dwuznaczności, braku jasności. Chce wielu różnych możliwych interpretacji, dla największej możliwej duchowej szkody dla dusz.
https://www.churchmilitant.com/news/article/synod-report-i-want-the-confusion
Franciszek nie chce światła, które daje jasność, ponieważ nie jest ze światła i nie chce mieć udziału w Tym, który jest „światłością prawdziwą, która oświeca wszelkiego człowieka na ten świat przychodzącego” (J 1:9).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz