piątek, 23 kwietnia 2021

CZTERY RZECZY OSTATECZNE - ŚMIERĆ, SĄD BOŻY, PIEKŁO i NIEBO

 

CZTERY RZECZY OSTATECZNE - ŚMIERĆ, SĄD BOŻY, PIEKŁO i NIEBO

MARCIN Z KOCHEM, O.S.F.C.

 

Tłumaczenie własne z języka angielskiego

Oryginał na stronie archive.org

CZĘŚĆ III. O PIEKLE

 

 

V. O towarzystwie w piekle.

 

Istnieje wielu odważnych grzeszników, którzy, gdy zostaną ukarani za swoje zbrodnie i zagrożeni ogniem piekielnym, nie będą zuchwale odpowiadać: „Gdziekolwiek pójdę, w każdym razie nie będzie mi brakowało towarzystwa”, jak gdyby obecność innych dałaby im pocieszenie lub ulgę w ich udręce. Aby ci bezwstydni grzesznicy mogli zobaczyć, jak się mylą, mówiąc w ten sposób i jak mało mają powodów, aby spodziewać się ulgi od towarzystwa, w którym się znajdą, ten rozdział poświęcony jest pokazaniu im, jak smutna będzie to towarzystwo i jak to pogorszy ich nędzę.

 

Społeczeństwo potępionych składa się z diabłów i zgubionych dusz. Oba są niezliczone. Jeśli chodzi o społeczność diabłów, jest to tak obrzydliwe, że można to uznać za najgorszą karę dla zgubionych w piekle. Miejsce męki znacznie mniej zasługiwałoby na to miano, gdyby nie było w nim diabłów. Z powodu mnóstwa demonów panuje taki zamęt, taki smutek, taka nędza, taka tyrania, że nawet myślenie o tym jest bolesne.

 

My, śmiertelnicy, nie mamy gorszego wroga niż diabeł, który nienawidzi nas tak silną nienawiścią, że w każdej chwili pragnie zrzucić nas w otchłań zatracenia. A kiedy w końcu złapie kogoś w swoją moc, radzi sobie z nim bardziej barbarzyńsko, niż jakikolwiek dziki despota kiedykolwiek rozprawił się ze swoim najniebezpieczniejszym wrogiem.

 

Wszelką zazdrość i nienawiść, które począł w czasie swego upadku przeciwko Bogu, a której nie może wylać na Niego, kieruje na potępionych, dręcząc ich plagami, o których sama myśl sprawia, że krew ludzka staje się zimna. Nawet gdyby nie wyrządził żadnej krzywdy potępionym, sam fakt jego przebywania z nimi przez całą wieczność byłby tak straszną nędzą dla nieszczęśliwych grzeszników, że groza ich pozycji byłaby dla nich ustawiczną śmiercią.

 

Ze wszystkich upadłych duchów żaden nie jest tak ohydny jak wódz wszystkich, wyniosły Lucyfer, którego okrucieństwo, zjadliwość i złośliwość czynią go przedmiotem strachu nie tylko dla potępionych, ale także dla podległych mu diabłów. Ten Lucyfer jest nazywany różnymi imionami w Piśmie Świętym, a wszystkie wskazują na jego złośliwość. Ze względu, że jest odrażający jest nazywany smokiem; ze względu na jego zaciekłość lwem; ze względu na swoją złość, starym wężem; ojcem kłamstwa ze względu na jego oszustwo; z powodu swej wyniosłości króluje nad wszystkimi dziećmi pychy; i ze względu na jego wielką moc i potęgę, księciem tego świata.

 

Posłuchajcie, co Ojcowie Kościoła i niektórzy interpretatorzy Pisma Świętego mówią o strasznym wyglądzie, jaki przedstawia szatan: odnoszą do niego opis lewiatana podany w Księdze Hioba: „któż się może sprzeciwić twarzy mojej? Kto mi dał pierwej, żebym mu oddał? wszystko, co jest pod niebem, moje jest. Nie przepuszczę mu, i słowom możnym i ku proszeniu nastrojonym. Któż odkryje wierzch odzienia jego? a w pośrodek gęby jego kto wnidzie? Wrota paszczeki jego kto otworzy? wkoło zębów jego strach. Ciało jego jako tarcze lane, spojone łuskami przyciskającymi się. Jedna z drugą się spaja, a ani wiatr wchodzi przez nie. Jedna do drugiej przylgnie, a trzymając się siebie żadnym sposobem nie będą rozdzielone. Kichanie jego blask ogniowy, a oczy jego jako powieki zarania. Z ust jego lampy wychodzą, jako pochodnie ognia zapalone. Z nozdrzy jego wychodzi dym jako z garnca podpalonego i wrzącego. Dech jego węgle zapala, a płomień z ust jego wychodzi.

 

W szyi jego będzie mieszkała moc, a niedostatek przed obliczem jego chodzi. Członki ciała jego spajają się społu: wypuści nań pioruny, a na inne się miejsce nie uniosą. Serce jego zatwardnieje jako kamień, i zbije się jako kowalska nakowalnia. Gdy się podniesie, zlękną się Aniołowie, a przestraszeni czyścić się będą. Gdy się go imię miecz, ostać się nie będzie mógł ani oszczep, ani pancerz. Poczytać bowiem będą żelazo za plewy, a miedź za spróchniałe drewno. Nie zapłoszy go strzelec, we źdźbło mu się obróciły kamienie proce. Młot jako źdźbło poczytać będzie, i śmiać się będzie z miecącego drzewcem. Pod nim będą promienie słoneczne, i naściele sobie złota jako błota. Uczyni, że będzie wrzała głębokość morza jako garniec, i uczyni jako gdy maści kipią. Za nim świecić będzie ścieżka, będzie mu się zdała głębokość, jakoby osiwiała. Nie masz na ziemi mocy, która by się mu przyrównać mogła, który uczyniony jest, aby się nikogo nie bał. Wszystko wysokie widzi: on jest królem nad wszemi synami pychy” (Hiob XLI.).

 

W opinii św. Cyryla, św. Atanazego, św. Grzegorza i innych uczonych interpretatorów zarówno Kościoła greckiego, jak i łacińskiego, chociaż ten opis, wzięty dosłownie, jest opisem potwora morskiego, to jednak jest zamierzony, w sensie mistycznym, aby zastosować go do Lucyfera. A jeśli porównać to, co zostało powiedziane o lewiatanie, z atrybutami przypisywanymi księciu ciemności, nie można zaprzeczyć ich zbieżności; co więcej, ogólnie wiadomo, że złe jak i dobre rzeczy mają swoje typy i figury w świecie przyrody, jedne służą nam jako ostrzeżenie, a inne jako przykład.

 

Oprócz księcia ciemności istnieją setki tysięcy podrzędnych diabłów, które chociaż są mniej złe i ohydne niż on sam, są jednak tak nikczemne i okropne, że ledwo można na nie spojrzeć i żyć.

 

Św. Antoni opowiada, że jeden z braci jego zakonu wydał przeszywający krzyk na widok diabła, który mu się ukazał. Jego bracia mnisi, podbiegając do niego z niepokojem, znaleźli go bardziej martwego niż żywego. Po podaniu mu czegoś, co go ożywiło i wzmocniło, zapytali go, co się stało. Wtedy powiedział im, że ukazał mu się diabeł i przeraził go, tak że całe życie z niego wyszło. A gdy pytali, jak wygląda diabeł, odpowiedział: „Tego naprawdę nie mogę powiedzieć; mogę tylko powiedzieć, że gdyby mi dano wybór, wolałbym raczej zostać wrzucony do rozpalonego do czerwoności pieca, niż spojrzeć ponownie na oblicze demona.”

 

Tak samo czytamy z życia św. Katarzyny ze Sieny. Ona również oświadczyła, że wolałaby przejść przez płonący ogień niż przez chwilę spojrzeć na diabła.

 

Jeśli sam widok złego jest tak przerażający, że święci uważają go za bardziej nie do zniesienia niż ból wystawienia na działanie płonącego ognia, czym, mój Boże, musi być strach i przerażenie potępionych, mieszkających na zawsze pośród niezliczonych biesów!

 

Jakże byłbyś przerażony, gdyby nagle wściekły pies rzucił się na ciebie, powalił cię na ziemię i zaczął rozdzierać zębami! Nie wyobrażaj sobie, że diabeł spadnie na potępionych z mniejszą wściekłością lub potraktuje ich bardziej miłosiernie. Relacja Hioba o swoich prześladowcach bardzo dokładnie opisuje stan zagubionej duszy w piekle:

 

„Zebrał zapalczywość swą na mię, a grożąc mi zgrzytał na mię zębami swemi: nieprzyjaciel mój straszliwemi oczyma patrzał na mię. Otworzyli na mię usta swoje, a wymawiając bili twarz moją, nasycili się mąk moich. Zamknął mię Bóg u nieprawego, i wydał mię w ręce niezbożnych. Ja, on kiedyś bogaty, znagła starty jestem: ujął mię za szyję, złamał mię i postawił mię sobie jako za cel. Obtoczył mię włóczniami swemi, zranił biodra moje: nie przepuścił i wytoczył na ziemię wnętrzności moje. Posiekł mię raną na ranę, rzucił się na mię jako olbrzym” (Hiob XVI. 10-15). Ten fragment da nam wyobrażenie o okropnym charakterze towarzystwa, w którym potępieni znajdą się w piekle.

 

Potępiony może jednak pocieszać się myślą: w każdym razie w piekle będziemy mieli naszych bliźnich, i nie zabraknie ich. Uważajcie, jak oszukujecie się tym fałszywym pocieszeniem. Każda zagubiona dusza o wiele bardziej wolałaby być sama w piekle, gdyby dano jej taką możliwość.

 

Bo jak w piekle nie ma miłości Bożej, tak nie ma miłości bliźniego; przeciwnie, wszyscy potępieni są tak zgorzkniali jeden przeciwko drugiemu, że życzą sobie tylko zła, a wzajemnie naśmiewają się i przeklinają się nawzajem w najbardziej niemiły sposób.

 

A ponieważ na ziemi bardzo ciężko jest być zmuszonym do życia z wrogiem, który wyrządza komuś wszelką krzywdę, więc nie jest małym utrapieniem nieustanne przebywanie z tysiącami ludzi, którzy wszyscy nienawidzą i gardzą z całego serca.

 

Jakie myślisz, byłyby twoje uczucia, gdybyś był dotkliwie dręczony, maltretowany i prześladowany przez diabły, tak że nie mógłbyś powstrzymać się od wydawania głośnych okrzyków bólu i udręki, a jednak pośród wszystkich tysięcy, które ci towarzyszą, nie mógłbyś znaleźć kogoś, kto mógłby okazać ci choćby najmniejsze współczucie, ale będziesz wyśmiewany i przeklinany przez wszystkich, bo każdy radowałby się z twojej nędzy. Nawet twój ojciec i matka, twoja żona i dzieci, twoi bracia i siostry, twoi przyjaciele i krewni byliby wtedy twoimi zadeklarowanymi wrogami i zamiast okazywać ci jakąkolwiek wdzięczność, staraliby się tylko zranić cię.

 

Ale pośród wszystkich twoich wrogów najbardziej zatwardziałymi będą ci, których zgorszyłeś swoim złym przykładem, których doprowadziłeś do grzechu radą lub przykładem, którzy zawdzięczają ci swoją zgubę. Będą cię tak gorzko nienawidzić i potępiać, i dręczyć cię z taką wrogością, że będą mniej przypominać ludzi, a bardziej wcielonych diabłów.

 

W związku z tym tematem św. Bernardyn przytacza następujący przykład: „Miał bogaty lichwiarz dwóch synów, z których jeden wstąpił do zakonu, a drugi pozostał na świecie z ojcem. Niedługo po śmierci ojca, w niedługim czasie poszedł za nim do grobu syn, któremu przekazał cały swój majątek.

 

Drugi syn, który został mnichem, był bardzo zaniepokojony losem swoich krewnych i gorąco błagał wszechmocnego Boga, aby objawił mu ich los w innym świecie. Jego błagania ostatecznie zwyciężyły; pewnego dnia został przeniesiony w duchu do piekła, ale chociaż rozglądał się wokół siebie, nie mógł ujrzeć ojca i brata. Niebawem zauważył ognistą otchłań, której płomienie wzniosły się na wielką wysokość. W tej rozpadlinie ognia ujrzał tych, których szukał, spętanych żelaznymi łańcuchami, szalejących i bredzących na siebie. Ojciec przeklinał swego syna, zrzucając na niego całą winę za jego potępienie, mówiąc: Przeklęty zły synu, ty sam jesteś przyczyną mojego zatracenia. Przez wzgląd na ciebie, aby cię uczynić bogatym, praktykowałem lichwę; gdyby nie ty, nie byłbym teraz w tej nędzy. Wtedy syn odparł swojemu ojcu, mówiąc: „Przeklęty bezbożny ojcze, bo ty sam jesteś przyczyną mojego zatracenia. Gdybyś nie wziął lichwy i nie przekazał mi swoich niesprawiedliwych zdobyczy, nie byłbym posiadaczem nieuczciwie zdobytych bogactw i nie doszedłbym do tej nędzy.”

 

Tak będzie z tobą, jeśli jesteś w jakikolwiek sposób odpowiedzialny za utratę duszy. Twoja żona i dzieci będą cię przeklinać i ganić cię za okazje do grzechu, które kładłeś na ich drodze.

 

Bogacz odczuwał to tak mocno, że usilnie błagał ojca Abrahama, aby posłał Łazarza do domu jego ojca, aby zaświadczył swoim braciom o cierpieniach, które zniósł, aby i oni nie przyszli na to miejsce męki. Nie uczynił tego z miłości do swoich braci, jak mówi św. Antoni, ale dlatego, że zdawał sobie sprawę, że jeśli dołączą do niego w piekle, to znacznie pogorszy jego udrękę.

 

Ale nawet zakładając, że w piekle nadal istniałoby naturalne uczucie, zwłaszcza między tymi, którzy szczerze kochali się nawzajem na ziemi i którzy nie byli przyczyną wzajemnego potępienia, to towarzystwo kogoś, kto był tobie bliski, raczej zwiększyłoby niż zmniejszyło twój ból, i to proporcjonalnie do miłości, jaką go darzyłeś.

 

Jakąż to byłoby dla ciebie udręką, gdyby twój najdroższy przyjaciel był torturowany i dręczony na wszelkie możliwe sposoby. Wystarczyłoby, by twoje serce pękło ze smutku i współczucia. Poza psychicznym bólem i żalem potępieni znacznie zwiększają swoje zewnętrzne i cielesne cierpienia. Przede wszystkim dlatego, że leżą ściśnięci blisko siebie. Po drugie, ponieważ wszyscy wydzielają tak agresywny i nieznośny smród. Po trzecie, ponieważ wyją tak żałośnie i sprawiają, że piekło odbija się echem ich żałosnymi lamentami.

 

O tym Chrystus mówi, kiedy mówi: „Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”. Powtarza te słowa więcej niż raz, aby nadać im większą siłę i wpoić w nasze umysły ogrom tortur, jakie znosili zgubieni.

 

Diabły również połączą swoje wycie z wrzaskiem potępionych i podniosą taki wrzask, że zadrży samo piekło.

 

Udrękę potępionych jeszcze bardziej spotęguje przerażający wygląd ich ciał i horror, którym się nawzajem inspirują. Bo św. Anzelm mówi: „Tak jak żadnego smrodu nie można porównać do smrodu potępionych, tak nic na tym świecie nie może dać wyobrażenia o ich ohydnym wyglądzie”.

 

Tak więc, ilekroć jedna zagubiona dusza patrzy na drugą, tak często drży z wstrętu, obrzydzenia i odrazy. Gdyby nie było innych tortur poza tą w piekle, wystarczyłoby, aby jego więźniowie byli najbardziej nieszczęśliwi.

 

Wreszcie męka piekła jest znacznie zwiększona przez wieczny wstyd, który będzie jej udziałem.

 

Św. Tomasz z Akwinu mówi nam, że grzechy każdego będą tak dobrze znane innym, jak gdyby mogli je oglądać oczami cielesnymi.

 

Każdy może sobie wyobrazić, jaka to musi być udręka. Cóż jest tak bolesnego na ziemi, jak narażanie się na publiczną hańbę?

 

Dla człowieka, który stracił dobre imię, życie nie jest warte życia; jest to dla niego tylko ciężar. W przeszłości w niektórych krajach zwyczajowo piętnowano na przykład złoczyńców, złodziei, piętnem na czole lub ramieniu. Co za hańba dla każdego, kto miał choć iskrę szacunku do samego siebie! Ilekroć ktoś na niego patrzył, musiał zarumienić się aż na szkarłat.

 

Diabeł naznaczy wszystkich potępionych piętnem hańby na ich czołach lub na tej części ciała, w której zgrzeszyli, aby wszystkie haniebne czyny popełnione w ich życiu zostały ujawnione. To jest ta wieczna hańba, którą Bóg przepowiada grzesznikowi ustami Swojego proroka: „I dam was na urąganie wiekuiste i na sromotę wieczną, która nigdy nie będzie zapomniona” (Jer. XXIII. 40). Niech potępieni robią, co chcą, żaden wysiłek z ich strony nigdy nie pomoże zetrzeć tego znaku ani ukryć go przed współcierpiącymi ludźmi. Tak więc, jak mówi św. Efrem, ten wstyd i hańba będą bardziej nie do zniesienia niż sam ogień piekielny, ponieważ będzie stale trzymał przed nimi pamięć o grzechach, którymi skalali się na ziemi.

 

Dionizy, kartuz, mówi o jednym ze swoich braci zakonnych w Anglii, który po transie trwającym trzy dni, na żarliwą prośbę mnichów, opowiedział o tym, co zobaczył: „Mój przewodnik prowadził mnie bardzo daleko, aż dotarliśmy do krainy mroku i przerażenia, gdzie znajdowała się niezliczona rzesza mężczyzn i kobiet, cierpiących straszne męki. To byli ludzie, którzy zgrzeszyli swoimi ciałami; byli nękani przez ogromne ogniste potwory, które skakały na nich i pomimo ich oporu ściskały ich i obejmowały łapami, aż wrzeszczeli z bólu.

 

Wśród tych, którzy byli tak dręczeni, widziałem człowieka, którego znałem bardzo dobrze i który był bardzo szanowany i poważany na świecie. Widząc mnie, zawołał głośno żałosnym tonem: Biada, Biada! Biada mi, że zgrzeszyłem tak jak za życia, bo teraz ból, który znoszę, z dnia na dzień rośnie. Ale najgorsze ze wszystkiego, co czuję najbardziej dotkliwie, to wstyd i hańba, na jakie narażają mnie moje grzechy, bo wszyscy je znają i wszyscy mną gardzą i z ich powodu naśmiewają się ze mnie.”

 

Stąd okazuje się, że jak niezmierzone są męki piekielne, to, czego potępieni lękają się jeszcze bardziej niż fizyczne męki, to bycie przedmiotem pogardy i drwin dla ich współbraci z powodu ich grzechów. W ten sposób ich nędza, daleka od zmniejszania się przez towarzystwo innych, jest przez to znacznie większa. Dlatego nie myśl pocieszać się myślą o towarzyszach, których znajdziesz w piekle, bo ich towarzystwa należy się tylko bać. Abyś nigdy nie znalazł się w takim towarzystwie, strzeż się przebywania na tym świecie z kimkolwiek, kto może wprowadzić cię do grzechu i być może na zatracenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przerwa