Wszystko oprócz sedewakantyzmu! Analiza ciekawego zjawiska
25 kwietnia 2017
Czas zobaczyć słonia w salonie…
Wiele razy mówiliśmy na tym blogu, że w świecie półtradycji niewidomi prowadzą niewidomych. To nie jest tylko retoryka, to po prostu opisuje rzeczywistość. Czy są to ludzie argumentujący, że nie ma sensu mieć prawidłowej diagnozy problemu, jeśli nie ma lekarstwa - tak jakby prawidłowa diagnoza nie była przynajmniej niezbędnym punktem wyjścia do jakichkolwiek działań naprawczych; czy to Christopher Ferrara promujący ideę „antyKatolickiego papieża”; czy jest to argument jednego z blogerów, że Papieżowi nie trzeba się poddawać „jeśli jest idiotą”; czy też dziwaczna teza „Bp”. Athanazego Schneidera mówiąca, że będąc w jedności z Papieżem, można mimo wszystko pozostawać w schizmie z Chrystusem: żadna teza nie jest zbyt absurdalna ani antyKatolicka, aby zwolennicy stanowiska uznawania i oporu (reckognize and resist – R&R) nie przyjmowali jej jako możliwego wyjaśnienia obecnego stanu Kościoła, o ile teza ta nie wymaga od nich stanowiska, że Kościół Vaticanum II nie jest prawdziwym Kościołem Katolickim, a jego głową nie jest ważny Katolicki papież (powszechnie znane jako „sedewakantyzm”).
10 lipca 2016 opublikowaliśmy post zatytułowany „The Trouble with Jorge: Semi-Trads at the Breaking Point”. https://novusordowatch.org/2016/07/the-trouble-with-jorge/ Od tego czasu sytuacja tylko się pogorszyła – bardzo pogorszyła - dla ludzi, którzy próbują być dobrymi i wiernymi Katolikami, ale mimo to akceptują najgorszego odstępcę świata jako Wikariusza Chrystusa i pozostają wewnątrz pozornie Katolickiego establishmentu, który jednak sprzeciwia się wierze Katolickiej, moralności i pobożność na każdym kroku.
Dlaczego jest tak, że tak wielu ludzi wygina się jak może, aby uniknąć pozycji sedewakantystów?
Na początku 2015 roku ks. Anthony Cekada mówił o nieuzasadnionym lęku przed sedewakantyzmem w obozie półtradycyjnym, któremu ludzie oczywiście natychmiast zaprzeczyli. Ale ta prawdziwa fobia sedewakantyzmu - możemy chcieć ją nazwać „sedewakantofobią” - wcale nie jest iluzją. Nawet jeśli nie chcemy nazywać tego fobią, to jednak obiektywnie jest to nierozsądna systematyczna i kompulsywna odmowa traktowania sedewakantyzmu nawet jako możliwości wyjaśnienia sytuacji w dzisiejszym Kościele Katolickim. Wszystko tylko nie to! wydaje się być okrzykiem bojowym półtradycyjnych w tym względzie.
Najnowszy pomysł: praktyczny sedewakantyzm
Rzeczywiście wszystko, co już widzieliśmy powyżej i czego przykładem jest niedawny post „Stand fast. The Storm Will Break ” http://www.onepeterfive.com/stand-fast-the-storm-will-break/ , znaleziony na stronie internetowej One Peter Five. Został napisany przez Steve'a Skojec’a, który opowiada się za praktycznym (ale nie teoretycznym!) Sedewakantyzmem jako właściwym stanowiskiem.
To jest ten post, który teraz zbadamy. Oznacza to, że dotkniemy tych części artykułu Skojeca, które są szczególnie kłopotliwe i praktycznie „błagają” o sedewakantystyczną odpowiedź.
Pierwsza taka część to komentarz czytelnika One Peter Five, który określa się jako „Theodosius”. Skojec cytuje to obszernie i całkiem aprobująco:
Myślę, że naprawdę musimy być praktycznymi sedewakantystami. Ja sam nie jestem jednym formalnie, ale codzienne zajęcie polegające na wypracowywaniu naszego zbawienia, zbieraniu kawałków wiary i pójściu naprzód jest tym, które musi zdecydowanie wykluczyć jakiekolwiek miejsce dla Franciszka w naszym życiu, poza skinieniem głowy, że jest tym który zasiada na Stolicy Piotrowej.
Z Janem Pawłem II mogłem przekręcić większość z tego, co powiedział jako ortodoksyjne. Podobnie jest z Benedyktem XVI. Ale ten facet… ja nic z tego nie mam. Dlatego wszystko, co mogę zrobić, to uczynić go niczym w moim życiu. Dla mnie stolica jest praktycznie pusta, ponieważ pozbawiona jest tego, co powinno tam być - ortodoksyjnego przywództwa Katolickiego. To naprawdę zależy od nas, jeśli to możliwe, samodzielne znalezienie dobrych kapłanów, i niech Bóg błogosławi niewielkiej resztce, która może znaleźć Katolickiego biskupa w Ameryce, który przestrzega tradycji. Jest ich kilku, ale nie w moim życiu.
Stolica może być fizycznie zajęta, ale moje serce jest puste, pozbawione jakiegokolwiek ziemskiego pasterza i musi polegać na jedynym prawdziwym pasterzu i biskupie naszych dusz.
Nie wiem, czy dziękować Bogu, że dożyłem takich czasów, czy też przeklinać ciemność za zamieszanie, jakie pada na miliony, które chcą być dobrej woli. Nie wiem, czy kiedykolwiek zobaczę, jak Kościół zostanie przywrócony do dawnej świetności, czy też jestem skazany na to, by patrzeć, jak biskupi przewracają się jak kręgle, upadek każdego obracający i przewracający swoich towarzyszy.
Kiedy wyobrażaliśmy sobie, że będziemy patrzeć na Papieża i będziemy pragnąć, aby Bóg zabrał go z naszego życia? Kiedy wyobrażaliśmy sobie, że wzdrygnęliśmy się, słysząc głos Piotra, wiedząc, że to Judasz, bojąc się powiedzieć to na głos.
Tak właśnie musiało być zebranym wokół ogniska na dziedzińcu tej ciemnej nocy, znając Piotra, czekając, aż obroni swojego pana i usłyszeć go nie raz, nie dwa, ale trzy razy zaprzeczającego człowiekowi, za którego przysięgał że umarłby.
„Idź za mną, szatanie, bo jesteś dla mnie przeszkodą”.
Chodź za mną Franciszku. Jesteś dla mnie przeszkodą. Twoje myśli nie są Jego myślami, a twoje drogi nie są Jego drogami. Chcę być Katolikiem, a ty chcesz, żebym wychwalał Lutra, chcę być Katolikiem, a ty oddałbyś mnie Grekom, chcę być Katolikiem, a nie przyklękniesz przed Eucharystią, chcę być Katolikiem a przeklinasz obrządek rzymski, drwisz z wiernych, nazywasz nas heretykami, otwierasz drzwi nieba zatwardziałym Żydom i udzielasz łaski Chrztu tym, którzy odłączyli się od Świętej Matki Kościoła.
Co ja mam z tobą wspólnego? A kim możesz być dla mnie? Co mam poradzić, że jestem kuszony ogłaszaniem wakatu Stolicy, kiedy ty opuściłeś Chrystusa? Co jest w tobie lub w wykonywaniu twojego urzędu, co mogłoby pobudzić wiernych do większej wierności?
Ale najsłodszy Chryste, chociaż wisisz martwy na krzyżu, martwy w ramionach swojej matki, wierzę, wierzę, wierzę i wyznaję, że nie ma ciała oprócz tego ciała, które da nam życie, że nie ma ciała oprócz tego co będzie naszym zbawieniem i że tylko w splamionej łzami twarzy Twojej Niepokalanej Matki moje łzy znajdą cel.
(Komentarz do „Theodosius” w One Peter Five, 2 kwietnia 2017)
Rzadko kiedy absurdalność stanowiska „reckognize and resist” była bardziej wyraźna niż w tym komentarzu. Nie interesuje nas tutaj sam komentator, który jest niewątpliwie człowiekiem dobrej woli, pobożnym, całkowicie zagubionym w zamieszaniu wywołanym przez sektę Vaticanum II z jednej strony i propagandą fałszywej opozycji (takiej jak FSSPX) z drugiej. Ale odkładając na bok względy komentatora dotyczące osobistej winy, stanowisko, które przedstawia, musi być ujawnione w odniesieniu do całkowitego antyKatolickiego nonsensu, jakim jest, zwłaszcza że wielu nie-sedewakantystów myśli, a przynajmniej działa, w bardzo podobny sposób.
Po pierwsze, ulgą jest to, że ktoś w końcu jest gotów przyznać się do tego, co ks. Anthony Cekada od dawna mówi: ludzie, którzy rozpoznają i opierają się, są w praktyce sedewakantystami. Rzeczywiście są. Problem polega jednak na tym, że bycie sedewakantystą w praktyce, uznając werbalnie Franciszka za Papieża, wyrządza poważną przemoc Katolickiej nauce o Papiestwie, właśnie dlatego, że „Papież” nie jest po prostu tytułem honorowym bez znaczącego znaczenia (jak u Teodozjusa „zwykłe„ skinienie głową, że to on jest na stolicy Piotra ”), jakby z piastowania urzędu papieskiego nic nie wynikało. Rzeczywiście, przypisanie komuś Papiestwa jest potwierdzeniem tego wszystkiego, co doktryna Katolicka potwierdza o Papiestwie - a to jest o wiele więcej niż tylko charyzmat nieomylności przy formułowaniu oświadczeń ex cathedra, co wkrótce zobaczymy. Uważaj więc, Teodozjuszu: Twoje „skinienie” ma konsekwencje!
Po drugie, jeśli, jak zauważa komentator, Stolica Apostolska „jest pozbawiona tego, co powinno być - ortodoksyjnego przywództwa Katolickiego”, to musi dojść do wniosku, że Stolica Apostolska jest wakująca. Musi tak skonkludować, ponieważ wynika to ze ścisłej logicznej konieczności z tego, czego Kościół naucza o Papiestwie i z jego własnej uznanej przesłanki, że obecnie nie ma tam Katolickiego przywództwa.
Wydaje się, że ludzie często nie zdają sobie sprawy, jak poważne są to sprawy. Zachowują się tak, jakby mogli po prostu bawić się Katolicką doktryną i po prostu „robić swoje”, jak zawsze, tak długo, jak długo oddają ustną przysługę wierze, że Franciszek jest Wikariuszem Chrystusa. A skąd ta beztroska postawa? Wynika to z ich całkowicie nierozsądnych, ale mimo to mocno podtrzymywanych, pierwszych przesłanek, zgodnie z którymi sedewakantyzm nie może zostać przyjęty.
I tam widzimy to w akcji: tę prawdziwą fobię sedewakantyzmu. Sprowadzić Papiestwo do bezsensu? Żaden problem! Mówiąc, że Jorge Bergoglio nie jest Wikariuszem Chrystusa? Zapomnij o tej myśli! A jednak, która z tych dwóch alternatyw jest nie do pogodzenia z nauką Katolicką? Czy Teodozjus naprawdę uważa, że Katolicka nauka o Papiestwie polega zasadniczo na niczym więcej niż „skinieniu” werbalnym potwierdzeniem, że konkretny człowiek jest Papieżem? Czy papież Bonifacy VIII mówił o zwykłym skinieniu głowy, gdy głosił, że poddanie się Papieżowi jest konieczne do zbawienia? „Ponadto oświadczamy, mówimy, definiujemy i ogłaszamy każdemu stworzeniu ludzkiemu, że z konieczności zbawienia podlega ono całkowicie Biskupowi Rzymu” (Bulla Unam Sanctam; Denz. 469).
Duchowieństwo ruchu oporu na ratunek
Komentator następnie stwierdza: „To naprawdę zależy od nas, jeśli to możliwe, abyśmy sami znaleźli dobrych księży…”. Oczywiście ostatecznie decyzję o tym, co składa się na dobrego księdza, decyduje każdy samozwańczy „tradycjonalista”. Co nie oznacza, że zostałby użyty arbitralny lub samolubny standard; ale bez względu na to, jaki standard zostanie wybrany, z pewnością nie będzie to tradycyjny standard Katolicki, a mianowicie, aby kapłan był poddany Stolicy Apostolskiej i cieszył się dobrą opinią:
Aby każdy mógł udowodnić swoją Katolicką wiarę i potwierdzić, że jest naprawdę Katolikiem, musi być w stanie przekonać o tym Stolicę Apostolską. Ponieważ ta Stolica jest dominująca i wierni całego Kościoła powinni się z nią zgodzić. A człowiek, który opuszcza Stolicę Piotrową, może tylko fałszywie ufać, że jest w Kościele. W rezultacie człowiek ten jest już schizmatykiem i grzesznikiem, który ustanawia stolicę w opozycji do jedynej Stolicy błogosławionego Piotra, z której wynika prawo do świętej komunii dla wszystkich ludzi.
(Papież Pius IX, Encyklika Quartus supra, n.8)
W tej samej encyklice Papież Pius IX dodaje, że aby zostać uznanym za ortodoksyjnego Katolika, człowiek musi „spieszyć się, aby zadowolić Stolicę Rzymską przed wszystkimi innymi. Kiedy bowiem ta Stolica zostanie usatysfakcjonowana, wszyscy ludzie na całym świecie przyłączą się do ogłoszenia go pobożnym i ortodoksyjnym ”z tego prostego powodu, że tylko„ Stolica Apostolska otrzymała polecenie, władzę i moc wiązania i rozwiązywania wszystkich świętych kościołów Bożych na całym świecie ”(St. Maximus; por. Pius IX, Encyklika Quartus supra, 9). A jeśli dotyczy to każdego Katolika, o ileż bardziej dotyczy to księży!
Obóz uznający i opierający się ma, jeśli wolisz, wielu swoich zastępczych „zatwierdzonych duchownych” i to im ludzie ulegają, a nie temu, kogo werbalnie potwierdzają, że jest Papieżem i Stolicą Apostolską. Mamy więc na przykład stowarzyszonego z FSSPX ks. Albert Kallio OP, który najwyraźniej jest teraz głównym księdzem, który udziela wskazówek teologicznych naśladowcom Centrum Fatimskiego i jest członkiem ich rady doradczej księży (patrz str. 29 tutaj http://www.fatima.org/news/bulletin/pdf/fatima_center_news_winter_2017.pdf ). Obecnie zastępując późnego „ks.” Nicholasa Grunera w roli „Zapytaj Ojca”, ks. Albert odpowiada na pytania dotyczące typowych tematów, których należy rozpoznać i oprzeć się, takich jak, co myśleć o unieważnieniu Novus Ordo https://www.youtube.com/watch?v=r-iAUEB2aZ4&ab_channel=TheFatimaCenter lub czy sakramenty FSSPX są ważne i dozwolone. https://www.youtube.com/watch?v=SgHqkQUZvb0&ab_channel=TheFatimaCenter Oczywiście oczekuje się, że ludzie wolą osąd ks. Alberta nad wyrokiem „Papieża” (pamiętajcie, diabelska dezorientacja!).
Ponieważ twierdzą, że Franciszek jest Papieżem, myślą, że nie osądzają Papieża! Jednak jest wręcz przeciwnie: są subiektywnie winni właśnie osądzania Papieża, ponieważ trzymają się własnego osądu i odrzucają osobę, o której twierdzą, że jest prawdziwym i prawowitym Papieżem! Jednakże Sobór Watykański I nauczał: „… orzeczenia Stolicy Apostolskiej, której autorytet nie jest przekroczony, nikt nie może zrzec się, ani też nikomu nie wolno orzekać w jego sprawie” (Denz. 1830). Tak więc to oni „sądzą Papieża”, a nie sedewakantyści. (Szczegółowe omówienie tego całego „oceniania kwestii Papieża” można znaleźć tutajhttps://novusordowatch.org/2016/03/impossibility-judging-deposing-true-pope/ ).
Z drugiej strony, jeśli „Stolica Apostolska” zgadza się z ich stanowiskiem w jakiejś sprawie, powołują się na nią jako na autorytet, którego należy naśladować. Ta szarada ma ogon merdający psem!
Święty Piotr czy Judasz? Różnica, którą to robi
Wracając do komentatora Teodozjusza, zauważamy, że przechodzi on do wypowiedzenia - nieświadomie, bez wątpienia, ale nie mniej rażąco - niesamowitego bluźnierstwa, pytając retorycznie: Kiedy wyobrażaliśmy sobie, że wzdrygnęliśmy się, słysząc głos Piotra, wiedząc, że to Judasz, bojąc się powiedzieć to na głos.
Taki scenariusz jest całkowicie sprzeczny z tradycyjną Katolicką nauką o Papiestwie, którą musimy teraz zacytować nieco szczegółowo:
Ten tron [Piotra] jest ośrodkiem Katolickiej prawdy i jedności, to znaczy głową, matką i nauczycielką wszystkich Kościołów, której należy ofiarować wszelki szacunek i posłuszeństwo. Każdy kościół musi się z nią zgodzić ze względu na jej większy prymat - to znaczy ci ludzie, którzy są wierni pod każdym względem….
Teraz wiecie dobrze, że najgroźniejsi wrogowie religii Katolickiej zawsze prowadzili zaciekłą wojnę przeciwko tej Katedrze, ale bez powodzenia; w żadnym wypadku nie są świadomi faktu, że sama religia nigdy nie może zachwiać się i upaść, podczas gdy ten Tron pozostaje nienaruszony, Tron, który spoczywa na skale, którego dumne bramy piekielne nie mogą obalić i w którym jest cała i doskonała solidność Religia chrześcijańska. Dlatego też, ze względu na waszą szczególną wiarę w Kościół i szczególną pobożność wobec tego samego Tronu Piotra, zachęcamy was do kierowania nieustannymi wysiłkami, aby wierny lud Francji unikał podstępnych oszustw i błędów tych spiskowców i rozwinął bardziej synowską miłość i posłuszeństwo tej Stolicy Apostolskiej. Bądźcie czujni czynem i słowem, aby wierni wzrastali w miłości do Stolicy Apostolskiej, czcili ją i przyjmowali z całkowitym posłuszeństwem; powinni wykonywać wszystko, czego sama Stolica uczy, postanawia i postanawia.
(Papież Pius IX, Encyklika Inter Multiplices, nn. 1,7; podkreślenie dodane).
W Kościele Katolickim Chrześcijaństwo jest wcielone. Utożsamia się z tym doskonałym, duchowym i we własnym porządku suwerennym społeczeństwem, które jest mistycznym Ciałem Jezusa Chrystusa i które ma za widzialną głowę Papieża Rzymu, następcę Księcia Apostołów. To kontynuacja misji Zbawiciela, córki i dziedziczki Jego odkupienia. Głosił Ewangelię i bronił jej za cenę swojej krwi, mocny w Boskiej pomocy i obiecanej nieśmiertelności, nie zgadza się z błędem, ale pozostaje wierny przykazaniom, które otrzymał, aby nieść doktrynę Jezusa Chrystusa aż po najdalsze granice świata i aż do końca czasów i chronić ją w jej nienaruszalnej integralności.
(Papież Leon XIII, List apostolski Annum Ingressi; podkreślenie dodane).
Ojcowie bowiem Czwartego Soboru Konstantynopolitańskiego, idąc śladem swoich poprzedników, ogłosili następujące uroczyste wyznanie: Pierwszym warunkiem zbawienia jest zachowanie reguły wiary. [. . .]. Skoro nie można pominąć decyzji naszego Pana Jezusa Chrystusa, mówiącego: „Ty jesteś Piotr…, i na tej skale zbuduję mój Kościół”, słowa te są potwierdzone swymi skutkami, ponieważ w Stolicy Apostolskiej zawsze była wiernie zachowywana religia Katolicka i publicznie podawana święta nauka. Nie chcąc więc odłączyć się od tej wiary i nauki, mamy nadzieję, że osiągniemy trwanie w jednej wspólnocie, którą głosi Stolica Apostolska, i na której opiera się trwałość integralnej i prawdziwej religii chrześcijańskiej.….
[29]
Aby wypełnić ten pasterski obowiązek, nasi poprzednicy zawsze oddawali się przepowiadaniu zbawiennej nauki Chrystusa wobec wszystkich ludów ziemi i z jednakową troską czuwali nad tym, aby tam, gdzie została przyjęta, była zachowywana czysta i bez skazy.
[30]
Dlatego też biskupi z całego świata, zarówno pojedynczo, jak i zgromadzeni na synodach, zachowując dawny zwyczaj kościołów[20] oraz formę starożytnej zasady[21], zwracali się do Stolicy Apostolskiej zwłaszcza z tymi problemami, które dotyczyły zagrożeń dla wiary, aby przede wszystkim tam uzdrowić szkody powstałe w zakresie wiary, gdzie wiara nie może doznawać uszczerbku[22].
[31]
Biskupi Rzymu, jak sugerowały okoliczności czasu i spraw, czasem zwołując sobory ekumeniczne lub uwzględniając poglądy Kościoła rozproszonego po całym świecie, czasem synody partykularne, a czasem korzystając z pomocy innych środków otrzymanych od Bożej Opatrzności, definiowali naukę, którą należy zachować, a którą z Bożą pomocą poznali jako zgodną z Pismem Świętym i tradycjami apostolskimi.
[32]
Duch Święty został bowiem obiecany następcom św. Piotra nie dlatego, aby z pomocą Jego objawienia ogłaszali nową naukę, ale by z Jego pomocą święcie strzegli i wiernie wyjaśniali Objawienie przekazane przez apostołów, czyli depozyt wiary.
[33]
Ich naukę apostolską przyjmowali wszyscy czcigodni Ojcowie, a święci i prawowierni Doktorzy czcili ją i wypełniali, ponieważ byli w pełni świadomi, że ta Stolica św. Piotra pozostaje zawsze wolna od jakiegokolwiek błędu, zgodnie z Bożą obietnicą Pana naszego i Zbawiciela, udzieloną księciu Jego uczniów: „Ja prosiłem za tobą, aby nie ustała twoja wiara, a ty nawróciwszy się utwierdzaj twoich braci”.
[34]
Zatem ten nigdy nie ustający charyzmat prawdy i wiary został przez Boga udzielony św. Piotrowi oraz jego następcom na tej Stolicy dla wypełniania ich wzniosłego urzędu dla zbawienia wszystkich ludzi, aby cała owczarnia Chrystusa odwrócona przez nich od pokarmu skażonego błędem, karmiona była nauką z nieba, aby po usunięciu okazji do schizmy cały Kościół był zachowany w jedności i wsparty na swoim fundamencie trwał mocno przeciwko bramom piekielnym.
(Sobór Watykański I, Konstytucja dogmatyczna Pastor Aeternus; Denz.1833, 1836-37; podkreślenie dodane).
Nie, Tron św. Piotra nie może zmienić się w Tron Judasza. Oblubienica Chrystusa nie może stać się niewierna swojemu Boskiemu Oblubieńcowi. To jest cały powód, dla którego Chrystus ustanowił Papiestwo: aby Jego Kościół zawsze był „filarem i podstawą prawdy” (1 Tm 3:15); aby ludzie zawsze mogli całkowicie na niej polegać, a nie „rzucać się w tę i z powrotem i być noszonym każdym powiewem nauki” (Ef 4:14).
W tym celu nasz Pan założył Kościół na skale św. Piotra, a nie na Judasza. Stolica św. Piotra nie może zawieść, ponieważ „modliłem się za ciebie, aby twoja wiara nie zawiodła” (Łk 22,32), a modlitwa Chrystusa jest nieomylnie skuteczna. W ten sposób sam Bóg gwarantuje, że Kościół Katolicki zawsze będzie stał mocno wobec bram piekła. Zdrada taka jak Judasza - czy też „Papieży” Soboru Watykańskiego II - nie wchodzi w rachubę.
Nie wykluczone jest jednak pojawienie się fałszywych pasterzy, których głosu owce nie znają: „Ale za obcym nie idą, lecz od niego uciekają, bo nie znają głosu obcych” (J 10 : 5). Nasz Błogosławiony Pan szczególnie ostrzegł nas przed tymi, „którzy mówią, że są apostołami, a nie są” (Ap 2: 2), a św. Paweł wypowiedział na nich wyraźną klątwę: „Ale chociaż my, czy anioł z nieba, głosilibyśmy Ewangelię inną tej, niech będzie wyklęty ”(Ga 1: 8).
Nie wystarczy też, jak to czyni komentator One Peter Five, przywoływanie „św. Piotr trzykrotnie zaparł się Chrystusa i nadal był Papieżem ”. Mówi: „Tak właśnie musiało być zebranym wokół ogniska na dziedzińcu tej ciemnej nocy, znając Piotra, czekając, aż obroni swojego pana i usłyszeć go nie raz, nie dwa, ale trzy razy zaprzeczającego człowiekowi, za którego przysięgał że umarłby”.
Po prostu prawda jest taka, że kiedy św. Piotr zaparł się Chrystusa, Papiestwo nie zostało mu jeszcze nadane; zostało mu to tylko obiecane („na tej skale zbuduję mój kościół” [Mt 16,18]). Papiestwo zostało faktycznie nadane świętemu Piotrowi po Zmartwychwstaniu, kiedy nasz Pan dał mu polecenie słowami: „Paś baranki moje”: „A samemu Szymonowi Piotrowi Jezus po swoim Zmartwychwstaniu przekazał jurysdykcję najwyższego pasterza i rektorowa całej owczarni, mówiąc: „Paś moje baranki”, „Paś moje owce” [J 21, 15] ”(Sobór Watykański I, Pastor Aeternus; Denz. 1822; podkreślenie dodane).
Pod koniec swojego komentarza Teodozjusz wymienia niektóre herezje Franciszka, bluźnierstwa i inne zniewagi, a następnie pyta retorycznie:
Co ja mam z tobą wspólnego? A kim możesz być dla mnie? Co mam poradzić, że jestem kuszony ogłaszaniem wakatu Stolicy, kiedy ty opuściłeś Chrystusa? Co jest w tobie lub w wykonywaniu twojego urzędu, co mogłoby pobudzić wiernych do większej wierności?
Na co musimy odpowiedzieć:
Rzeczywiście, Panie, co Franciszek ma z tobą wspólnego? Nic! A więc dlaczego masz z nim coś wspólnego? Klątwa na Franciszka! (por. Ga 1, 8-9) Co powstrzymuje cię przed zaakceptowaniem faktu, że publiczny odstępca nie może być jednocześnie Wikariuszem Chrystusa, który gwarantuje prawdziwą Wiarę i jedność Kościoła? Dlaczego bardziej jesteś skłonny zaprzeczyć Papiestwu, niż zaprzeczyć, że Bergoglio je posiada? Dlaczego rozpoznajesz u Franciszka głos najemnika i nadal uważasz go za swojego prawdziwego i prawowitego pasterza?
Jak dotąd nasza analiza cytowała komentarz Teodozjusza z aprobatą przez Steve'a Skojeca w poście One Peter Five „Stand Fast. The Storm will break ”.
Praktyczny vs. prawdziwy sedewakantyzm
Przejdziemy teraz do niektórych spostrzeżeń, które sam Skojec oferuje, zaczynając od wyjaśnienia terminu „praktyczny sedewakantysta”, ponieważ naturalnie musi on absolutnie jasno dać swoim czytelnikom do zrozumienia, że nigdy nie pozwoliłby im być właściwym lub prawdziwym sedewakantystą:
Zwróć uwagę na ważny kwalifikator, „praktyczny”. Nie jesteśmy sedewakantystami. Ani sedeprywacjonistami. Takie rzeczy byłyby łatwiejsze. O wiele mniej traumatyczną rzeczą jest wierzyć, że powodem, dla którego Papież robi takie rzeczy, jest to, że tak naprawdę wcale nie jest Papieżem, niż wierzyć, że w jakiś sposób może być prawowitym następcą Piotra, ale przyjął płaszcz Judasza. Zamiast tego jesteśmy zmuszeni zaakceptować, że na Stolicy Piotrowej istnieje pustka, której formalna rzeczywistość Papieskiej legitymacji nie może zatrzeć.
(Steve Skojec, „Stand Fast. The Storm Will Break”, One Peter Five, 3 kwietnia 2017)
Ach tak, argument „sedewakantyzm jest zbyt łatwy”. Obecnie jest bardzo popularny, zwłaszcza wśród tych, którzy wolą kierować się emocjami, a nie rozumem lub wiarą, lub którzy desperacko szukają czegokolwiek, co mogłoby usprawiedliwić nie bycie sedewakantystą (znowu!)
W odpowiedzi, pierwsze pytanie, jakie należy sobie zadać, brzmi: co ma wspólnego z tym wszystkim łatwe lub trudne? Jedyne, czym powinniśmy się matrwić, to nie to, czy sedewakantyzm jest łatwy, czy trudny, ale czy jest prawdziwy: „I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32). Od kiedy poziom trudności jest wskaźnikiem prawdy? Można powiedzieć, że równanie 1 + 1 = 2 jest „łatwe”, ale czy mimo to nie jest prawdą?
Po drugie, wielokrotnie pokazaliśmy, także w tym poście, że sedewakantyzm jest oparty na doktrynie Katolickiej (w przeciwieństwie do tego jedynie praktycznego sedewakantyzmu). W ogóle nie apelowaliśmy do niczego emocjonalnego, a tym bardziej nie mówiliśmy ludziom, aby wybrali „łatwiejszą” ścieżkę. Nie jest to łatwa ścieżka, którą musisz wybrać, ale ta, która jest zgodna z nauką Katolicką; czy to będzie dla ciebie łatwe czy trudne, szczerze mówiąc, nie ma znaczenia. Tak więc, chociaż Skojec może pochwalić się odważnym zaakceptowaniem „trudnej” idei, że Arka Zbawienia może zmienić się w Arkę Potępienia, musimy ją jednak odrzucić, ponieważ „łatwa” prawda jest taka, że taki scenariusz jest wykluczony przez boskie obietnice .
Po trzecie, jeśli chcemy porozmawiać o tym, co jest łatwiejsze, czy nie jest po prostu łatwiej stwierdzić, że sekta Vaticanum II jest Kościołem Katolickim (hej, masz pełną i bardzo widoczną hierarchię!) I Franciszek Papieżem (nie ma tych brzydkich problemów które mają sedewakantyści!)? Możesz zaakceptować niezliczone ordynacje jako ważne (jeśli chcesz - to od ciebie zależy!), A także możesz wybierać i wybierać, jakie nauczanie i wytyczne z Watykanu przyjmiesz (unieważnienia przymusowe? Nie ma mowy! Grzechy przeciwko ekumenizmowi? Zapomnij o tym! Francisco Marto ogłoszony świętym? Niesamowite! Ważne spowiedzi w FSSPX? Uwielbiam to!). Jest szansa, że najbliższa „tradycyjna Msza” jest tuż za rogiem i dużo łatwiej jest wyjaśnić swoją religię współpracownikom, którzy nie będą patrzeć na ciebie z góry jako na jednego z tych zwariowanych sedewakantystów!
Jest więc jasne, że obie strony mogą zagrać w tę głupią grę „łatwe kontra trudne”, ponieważ coś może być łatwe pod jednym względem, a trudne pod innym.
Ostatecznie cały ten zarzut „to nie może być prawda, ponieważ byłoby to zbyt łatwe” należy odrzucić jako nieistotny non sequitur.
Idąc za wiarą, nie za wzrokiem
Później w swoim poście Skojec stwierdza:
Chciałbym mieć mądrość do zaoferowania. Żałuję, że nie mam odpowiedzi. Chciałbym móc ci powiedzieć, co będzie dalej. Ale mgła wojny urosła tak gęsto, że potykamy się w całkowitej ciemności. Jesteśmy zmuszeni „chodzić za wiarą, a nie wzrokiem”. (2 Kor. 5: 7)
Ta szczera ocena jest bardzo trafna; ale zastanawiające jest, dlaczego Skojec nie przyjmie tej samej odpowiedzi od sedewakantystów. W jakiś sposób oczekuje się, że sedewakantyści będą mieli wszystkie odpowiedzi, w przeciwnym razie ich stanowisko „musi” zostać odrzucone jako fałszywe (a nawet gdybyśmy mieli wszystkie odpowiedzi, nadal bylibyśmy ostro krytykowani za twierdzenie, że mamy wszystkie odpowiedzi, a zwłaszcza takie proste odpowiedzi!).
Jesteśmy krytykowani za brak jasnej odpowiedzi na temat wyboru nowego Papieża. Jesteśmy krytykowani za to, że nie możemy dziś wskazać żywego Magisterium. Jesteśmy krytykowani za to, że nie potrafimy dokładnie wyjaśnić, w jaki sposób w pierwszej kolejności mogłaby dojść do takiej sytuacji niemal całkowitej dezercji w Kościele. Jesteśmy krytykowani za to, że walczymy o wyjaśnienie istnienia jurysdykcji zwyczajnej w Kościele.
A jednak ci, którzy uznają i opierają się, nie pozwolą nam po prostu powiedzieć: „Nie wiem”.
Ale „nie wiem” jest akceptowalną odpowiedzią, jeśli naprawdę nie wiesz i nie musisz wiedzieć. A ściśle mówiąc, nie musimy wiedzieć. Jesteśmy jak uczniowie, którzy czekają i zawodzą przy grobie w Wielką Sobotę. Nie wiemy, jak Bóg rozwiąże tę sytuację, ale wiemy, że może i że to zrobi.
Jak wyjaśnił kardynał Henry Edward Manning w wykładzie wygłoszonym w 1861 roku:
Jak niegodziwi nie zwyciężyli Go [naszego Pana Jezusa Chrystusa] nawet wtedy, gdy związali Go sznurami, zaciągnęli Go na sąd, zawiązali mu oczy, wyszydzili Go jako fałszywego Króla, uderzyli Go w głowę jak fałszywego Proroka, prowadząc Go daleko, ukrzyżowali Go, a panując nad swą mocą, zdawał się absolutnie panować nad Nim, tak że położył się na ziemi i prawie unicestwił pod ich stopami; i tak jak w tym samym czasie, kiedy umarł i został pochowany poza ich zasięgiem, zwyciężył wszystko i zmartwychwstał trzeciego dnia, wstąpił do nieba, został ukoronowany, uwielbiony, obdarzony Jego królewskością i panował Najwyższy, Królu królów i Panu panów, - tak samo będzie z Jego Kościołem: choć przez pewien czas prześladowany i, w oczach ludzi, obalony i podeptany, zdetronizowany, splądrowany, wyszydzony i zgnieciony, ale w tym czasie wielkiego triumfu bramy piekielne go nie przemogą. Kościół Boży czeka zmartwychwstanie i wniebowstąpienie, królewskość i panowanie, zapłata chwały za wszystko, co przeszedł. Podobnie jak Jezus, musi cierpieć w drodze do swojej korony; jeszcze ukoronowany będzie z Nim na wieki.
(Fragment w „The Pope and the Antichrist: The Great Apostasy Foretold”, Novus Ordo Wire, 23 kwietnia 2015; podkreślenie dodane).
„Praktyczny sedewakantyzm” to po prostu próba posiadania ciastka i zjedzenia ciasta. Jest to pozycja najlepsza z obu światów, która zbiera wszystkie przyjemne owoce sedewakantyzmu (możesz wyrzucić wszystkie śmieci Novus Ordo!), jednocześnie odrzucając jego gorzki kielich (gdzie jest hierarchia? Gdzie chodzić na mszę? odzyskamy Papieża? jak rozwiążemy nieporozumienia? https://novusordowatch.org/2017/03/when-the-shepherd-is-struck/ ). Dodaje przyjemne sedewakantystyczne owoce do wszystkiego, co pozytywne, co zdecyduje się zachować od sekty Novus Ordo (ważność święceń Novus Ordo! Unieważnienie mojego małżeństwa! Dogodne miejsca mszy! Kolacja z biskupem!). Rezultatem jest być może najciekawsza sałatka owocowa, ale z pewnością nie Katolicyzm.
Określanie dysonansu poznawczego (Engendering Cognitive Dissonance)
Tak więc, chociaż „praktyczni sedewakantyści” mogą bardzo dobrze myśleć o sobie jako o zachowujących tradycyjną wiarę Katolicką, prawda jest taka, że od dawna ją odrzucali - pamiętając, że odrzucenie choćby jednego dogmatu całkowicie odrzuca wiarę, ponieważ wiara istnieje tylko w całości, a nie w częściach lub stopniach. Ma to przerażające konsekwencje, ponieważ, jak nauczał papież Leon XIII, „trzyma się poza wspólnotą Katolicką i obcą Kościołowi, kto w najmniejszym stopniu oddaliłby się od jakiegokolwiek punktu doktryny zaproponowanej przez jego autorytatywne Magisterium” (Encyklika Satis Cognitum, nr 9).
Z pewnością „praktyczny sedewakantysta” może oddać ustnie przysługę tradycyjnej nauce Katolickiej, zaprzeczając jej w praktyce, ale takie postępowanie byłoby nie tylko nieuczciwe i obłudne, ale oznaczałoby również dysonans poznawczy, stan, w którym czyjeś postępowanie zaprzecza - a przynajmniej nie pasuje - swoim myślom lub deklarowanym przekonaniom. Taki stan nie może trwać długo dla rozsądnej istoty ludzkiej. Rozbieżność między własnymi myślami a działaniami szybko przekształci się albo w zmianę czyjegoś działania, aby dostosować się do myśli, albo na zmianę myśli, aby odpowiadały działaniom.
Ponieważ nie chce porzucić przekonania, że Franciszek jest prawdziwym papieżem, bez względu na konsekwencje, „praktyczny sedewakantysta” zmusza się zatem do poddania się Franciszkowi i zostania Novus Ordo, albo zaprzeczenia tradycyjnej Katolickiej nauce o Papiestwie. Przypominają nam się te słowa św. Hieronima: „… każda schizma wytwarza dla siebie herezję, aby usprawiedliwić jej wycofanie się z Kościoła” (por. Papież Pius IX, Encylical Quartus Supra, n. 13).
I tak jest.
Papiestwo ma konsekwencje
To, że ludzie w obozie uznawania i oporu od dawna porzucili wiarę w Katolickie nauczanie o papiestwie, jest raz po raz widoczne. Jednym z najbardziej szczerych tego przejawów była deklaracja Johna Vennariego z 2013 roku: „Nigdy nie pozwoliłbym papieżowi Franciszkowi uczyć religii moich dzieci”!
Oczywiście ten sentyment jest całkowicie uzasadniony: Jorge Bergoglio nigdy nie powinien mieć możliwości nauczania religii czyichkolwiek dzieci. Gdy tylko damy temu człowiekowi to „skinienie” Papiestwa, pojawia się zagadka, ponieważ Papież ma boskie prawo do nauczania wszystkich Katolików:
„Święta Stolica Apostolska i Biskup Rzymu mają prymat na całym świecie. Biskup Rzymu jest Następcą błogosławionego Piotra, Księcia Apostołów, prawdziwego Wikariusza Chrystusa, Głowy całego Kościoła, Ojca i Nauczyciela wszystkich chrześcijan ”.
(Papież Benedykt XIV, Konstytucja apostolska Etsi Pastoralis, 26 maja 1742; wyciąg z Papal Teachings: The Church, s. 32; podkreślenie dodane).
Gdyby zatem ktoś mówił, że biskup Rzymu posiada tylko urząd nadzorowania lub kierowania, a nie pełną i najwyższą władzę jurysdykcji w całym Kościele, nie tylko w sprawach wiary i moralności, ale także w sprawach dotyczących karności i rządzenia Kościołem rozproszonego po całym świecie; albo że posiada on tylko większą część, a nie całą pełnię tej najwyższej władzy; albo że ta jego władza nie jest zwyczajna i bezpośrednia, zarówno w odniesieniu do wszystkich i każdego z kościołów, jak również wobec wszystkich i każdego z pasterzy i wiernych – niech będzie wyklęty.
(Sobór Watykański I, Konstytucja dogmatyczna Pastor Aeternus, rozdz. 3; Denzinger 1831; podkreślenie dodane).
Tak, papiestwo ma konsekwencje!
Podobnie jak Chrystus, Kościół musi cierpieć
Niestety, ci, którzy uznają i opierają się, nigdy nie będą w stanie przywrócić tradycyjnego Katolicyzmu, ponieważ sami go nie przestrzegają. To głupota myśleć, że można przywrócić prawdziwy Katolicyzm, rozwijając jego zepsutą wersję. Po prostu nie da się zachować wiary, zaprzeczając jej - równie dobrze można spróbować wyjść z długów przez dalsze pożyczanie.
Nie oznacza to, że nie ma trudności ze stanowiskiem sedewakantystycznym i już o nich mówiliśmy. Są pytania bez odpowiedzi, jest tajemnica, jest niejasność i spór w niektórych sprawach; ale nie ma niemożliwości i nie ma prawdziwych sprzeczności, w przeciwieństwie do tego, co widzimy w krainie ruchu oporu. Brak odpowiedzi jest lepszy niż posiadanie złych odpowiedzi, a wiemy, że odpowiedzi udzielane przez stanowisko „uznaj i opieraj się” są błędne, ponieważ nie można ich pogodzić z doktryną Katolicką.
Musimy zaakceptować fakt, że żyjemy w okresie historii Kościoła, w którym Wszechmogący Bóg uznał za stosowne przyćmić Kościół i ukryć przed nami odpowiedzi, których tak bardzo pragniemy. To jednak nie jest wymówką dla nas, abyśmy nie przestrzegali wiary. W rzeczywistości jest częścią Świętej Tradycji, że przed powrotem Chrystusa nastąpi pozorna „śmierć” Kościoła i „działanie błędu”, abyśmy „uwierzyli w kłamstwo” (2 Tes 2:10). Zwróćmy się jeszcze raz do kardynała Manninga o wyjaśnienie:
Historia Kościoła i historia naszego Pana na ziemi przebiegają niejako równolegle. Przez trzy i trzydzieści lat wcielony Syn Boży przebywał na świecie i nikt nie mógł położyć na Niego ręki. Żaden człowiek nie mógł Go pochwycić, ponieważ Jego „godzina jeszcze nie nadeszła”. Była wyznaczona godzina, kiedy Syn Boży zostanie wydany w ręce grzeszników. On to przewidział; Przepowiedział to. Trzymał go w dłoni, ponieważ otoczył swoją osobę kręgiem swojej własnej Boskiej mocy. Żaden człowiek nie mógł przebić się przez ten krąg wszechmocy, aż nadeszła godzina, kiedy ze swojej własnej woli otworzył drogę mocom zła….
Podobnie z Jego Kościołem. Dopóki nie nadejdzie godzina, w której bariera [ ważny papież] z woli Bożej zostanie usunięta z drogi, nikt nie ma prawa położyć na niego ręki. Bramy piekła mogą z nim walczyć; mogą walczyć i walczyć, tak jak teraz walczą z Wikariuszem naszego Pana; ale nikt nie jest w stanie poruszyć Go o jeden krok, aż nadejdzie godzina, w której Syn Boży pozwoli, na jakiś czas mocom zła zwyciężyć. To, że On pozwoli na to przez jakiś czas, znajduje się w księdze proroctw….
Musimy więc mieć się na baczności. Z niektórymi stanie się to jeszcze raz, jak to miało miejsce, gdy Syn Boży był w swojej męce - widzieli Go zdradzonego, związanego, uprowadzonego, policzkowanego, z zawiązanymi oczami i biczem; widzieli Go niosącego swój krzyż na Kalwarię, a następnie przybitego do niego gwoździami i wywyższonego na wzgardę świata; i powiedzieli: „Jeśli on jest królem Izraela, niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy mu” [Mt 27:42]. W podobny sposób mówią teraz: „Patrzcie na ten Kościół Katolicki, ten Kościół Boży, słaby i słaby, odrzucony nawet przez te same narody zwane Katolikami. Jest Katolicka Francja, Katolickie Niemcy, Katolicka Sycylia i Katolickie Włochy, które rezygnują z tego eksplodującego wytworu doczesnej władzy Wikariusza Jezusa Chrystusa ”. A więc, ponieważ Kościół wydaje się słaby, a Namiestnik Syna Bożego odnawia Mękę swego Mistrza na ziemi, dlatego jesteśmy zgorszeni, dlatego odwracamy się od Niego. Gdzie więc jest nasza wiara? Ale Syn Boży przepowiedział te rzeczy, mówiąc: „A teraz powiedziałem wam, zanim to się stanie; abyście uwierzyli, gdy to się stanie ”[J 14, 29].
(Fragment w „The Pope and the Antichrist: The Great Apostasy Foretold”, Novus Ordo Wire, 23 kwietnia 2015; podkreślenie dodane).
Jego Eminencja napisał te słowa w 1861 r. To, co było dla niego w przyszłości, od tego czasu stało się: Papież został usunięty z drogi w 1958 r., Kiedy zmarł Pius XII, a fałszywy papież - Jan XXIII, pierwszy z serii szarlatanów - został zainstalowany podczas burzliwego konklawe, które prawdopodobnie najpierw wybrało, a następnie usunęło prawdziwego następcę Piusa XII. https://novusordowatch.org/2016/10/smoke-signals-white-smoke-1958/
„Papieże” Novus Ordo są więc następcami Jana XXIII, a nie następcami św. Piotra. Franciszek jest po prostu najnowszym z tej serii pseudopapieskich szarlatanów. Nie wiemy, jak długo będzie trwać sukcesja fałszywych papieży. Ale wiemy, że to się skończy.
Aby uzyskać więcej informacji na temat tradycyjnej nauki Kościoła dotyczącej zaćmienia Kościoła i Wielkiego Odstępstwa, udostępniliśmy porywającą przemowę w formie nagrania i zapisu. Zatytułowany jest „Papiestwo i Męka Kościoła” i jest dostępny tutaj. https://novusordowatch.org/2017/02/papacy-passion-of-church-fatima-conference-2016/
W odniesieniu do tej Mistycznej Męki Kościoła nie możemy nigdy nie przestawać podkreślać, jak czyni kard. Manning, że „Wikariusz Syna Bożego odnawia Mękę swego Mistrza na ziemi”. Nie wiemy, czy odnosi się to do możliwego prawdziwego Papieża, któremu przeszkadza się w sprawowaniu swojego urzędu, czy też do przyszłego Papieża. Ale z pewnością jest to kolejna wskazówka, że „papieże” Vaticanum II nie są prawdziwymi Papieżami, ponieważ nie cierpieli z powodu apostazji, ale ją narzucili. Wielkie Odstępstwo jest odstępstwem od Wikariusza Chrystusa, a nie przez Namiestnika Chrystusa!
Matka Boża Fatimska, której są oddani praktycznie wszyscy uznający i przeciwni, powiedziała s. Łucji: „Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć”. Uwielbiają to powtarzać, najwyraźniej zapominając, że „papieże” Novus Ordo nie musieli wiele cierpieć, ale spowodowali wiele cierpienia. Nie mylmy ofiary ze sprawcą.
Końcowe myśli
To tragiczne widzieć tak wielu ludzi dobrej woli unika sedewakantyzmu bez wystarczającego powodu. Zostali oszukani, odrzucając to nawet jako możliwość. Dziesięciolecia propagandy FSSPX / ruchu oporu nauczyły ich przywiązywać większą wagę do posiadania kogoś do obsadzenia urzędu papieskiego niż samo znaczenie samego urzędu papieskiego.
Tak więc mamy teraz setki tysięcy - być może miliony - „tradycyjnych Katolików”, którzy woleliby raczej sprowadzić papiestwo do zupełnej bezsensowności i mieć swój bosko gwarantowany cel, jakim jest zapewnienie obalenia ortodoksji całego Kościoła, zamiast utrzymywać, że papiestwo jest rzeczywiście bastionem, „którego dumne bramy piekielne nie mogą obalić i w którym znajduje się cała i doskonała solidność religii chrześcijańskiej”, ale obecnie niezajętym! Tacy ludzie poświęcili Papiestwo, aby mieć „Papieża”. Och, ironia!
Ale to nie koniec. Pół-tradycjonaliści nie mają problemu z mówieniem o fałszywym Kościele, fałszywej Mszy, fałszywych sakramentach, fałszywej teologii, fałszywych świętych, a nawet całkowicie fałszywej religii - ale nigdy nie przychodzi im do głowy, że być może wszystko to jest możliwe tylko dlatego, że istnieje fałszywy papież . Nie, to niemożliwe! Dlatego są zmuszeni przypisać prawdziwemu Kościołowi z prawdziwym Wikariuszem Chrystusa religię fałszywą, fałszywą teologię, fałszywe sakramenty i tak dalej, a wszystko to jako część porzuconej próby zrozumienia sytuacji, której prawdziwą naturę wykluczyli a priori jako nawet możliwość.
Widzieliśmy, że papiestwo ma konsekwencje. Tak samo jest z zaprzeczeniem papiestwa.
Dysonans poznawczy „praktycznego sedewakantyzmu” będzie wracał na ruszt.
Tłumaczenie polskie za:
https://novusordowatch.org/2017/04/anything-but-sedevacantism/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz