środa, 5 października 2022

ŚW. ALFONS MARIA LIGUORI - MYŚLI POBOŻNE

 

ŚW. ALFONS MARIA LIGUORI

MYŚLI POBOŻNE[1]

 

Przełożył z włoskiego O. Władysław Szołdrski C. SS. R.

 

 

WŁOCŁAWEK 1927


 


 

NIHIL OBSTAT

Censor del. Magister Steph. Biskupski

Wladislaviae d. 2-I-1927.

IMPRIMATUR

Wladislaviae, die 4 Januarii 1927 an.

Vicar. Gen. Eppus Aux.:

A. OWCZAREK.

Cancellarius:

Dr. K. Gmachowski.

 


 

Spis treści

1. MYŚL O WIECZNOŚCI. 5

2. JESTEŚMY PIELGRZYMAMI NA ZIEMI. 6

3. P. BÓG ZASŁUGUJE, ABY BYŁ KOCHANY NADE WSZYSTKO. 8

4. ABY ZOSTAĆ ŚWIĘTĄ, DUSZA MUSI BEZ ZASTRZEŻEŃ ODDAĆ SIĘ P. BOGU. 9

5. POTĘŻNE ŚRODKI, ABY STAĆ SIĘ ŚWIĘTYM: PRAGNIENIE I POSTANOWIENIE. 10

6. O WIEDZY ŚWIĘTYCH. 12

7. NASZE WIECZNE ZBAWIENIE ZALEŻY OD MODLITWY. 14

8. PEWNEGO DNIA TRZEBA UMRZEĆ. 16

9. PRZYGOTOWANIE SIĘ NA ŚMIERĆ. 17

10. KTO MIŁUJE P. BOGA, POWINIEN KOCHAĆ ŚMIERĆ I JEJ SIĘ NIE OBAWIAĆ. 18

11. W KRZYŻU NASZE ZBAWIENIE. 19

12. JAK PODOBA SIĘ P. JEZUSOWI, GDY KTO CIERPI Z MIŁOŚCI KU NIEMU. 21

13. MIŁOŚĆ BOŻA WSZYSTKO PRZEZWYCIĘŻA. 23

14. O KONIECZNOŚCI ROZMYŚLANIA. 24

15. O CELACH ROZMYŚLANIA. 25

16. O MIŁOSIERDZIU BOŻYM. 27

17. O UFNOŚCI W P. JEZUSIE. 29

18. JEDYNIE KONIECZNE JEST ZBAWIĆ SIĘ. 31

19. O DOSKONAŁYM ZGADZANIU SIĘ Z WOLĄ BOŻĄ. 32

20. BŁOGOSŁAWIONY, KTO W PRZECIWNOŚCIACH WIERNY JEST P. BOGU. 33

21. KTO KOCHA P. JEZUSA, WINIEN ŚWIATA NIENAWIDZIĆ. 35

22. MODLITWA KONAJĄCEGO DO P. JEZUSA NA KRZYŻU. 36

23. AKTY NA GODZINĘ ŚMIERCI. 37

24. O DOMU WIECZNOŚCI. 38

25. DUSZE KOCHAJĄCE P. BOGA PRZEJĘTE SĄ TĘSKNOTĄ ZA OGLĄDANIEM GO W NIEBIE. 40

26. P. JEZUS JEST DOBRYM PASTERZEM. 40

27. O SPRAWIE WIECZNEGO ZBAWIENIA. 41

28. O SZCZĘŚCIU BŁOGOSŁAWIONYCH. 43

29. MĘKA Z POWODU UTRATY PANA BOGA WŁAŚCIWIE PIEKŁO STANOWI. 44

30. WZGARDA ŚWIATA. 45

31. MIŁOŚĆ SAMOTNOŚCI. 47

32. O SAMOTNOŚCI SERCA. 48

33. NIEBO BŁOGOSŁAWIONYCH POLEGA NA WIDZENIU I KOCHANIU P. BOGA. 50

34. O MODLITWIE PRZED NAJŚW. SAKRAMENTEM. 51

35. PRAWDZIWY POKÓJ JEDYNIE W BOGU ZNALEŹĆ MOŻNA. 53

36. JEDYNIE BÓG MA BYĆ CELEM NASZYM. 54

37. NALEŻY WSZYSTKO WYCIERPIEĆ, ABY PRZYPODOBAĆ SIĘ P. BOGU. 55

38. SZCZĘŚLIWY, KTO TYLKO BOGA PRAGNIE. 56

39. O OSCHŁOŚCI DUCHA. 57

40. O ŻYCIU SAMOTNYM. 59

41. O ODERWANIU SIĘ OD STWORZEŃ. 60

42. DROGA JEST ŚMIERĆ ŚWIĘTYCH. 62

43. O OZIĘBŁOŚCI. 63

44. O CZYSTEJ INTENCJI. 64

45. WESTCHNIENIA ZA NIEBIAŃSKĄ OJCZYZNĄ. 66

 

 

 

 


 

Myśli pobożne[2]

o różnych przedmiotach życia duchownego dla dusz pragnących postępu w miłości P. Boga.

______

 

1. MYŚL O WIECZNOŚCI.

Myśl o wieczności św. Augustyn nazwał wielką myślą. Pod jej wpływem Święci wszystkie skarby i godności ziemskie uważali za słomę, błoto, dym i kał. Myśl ta skłoniła tyle osób do udania się na pustynię i życia w jaskiniach, tylu znakomitego rodu młodzieńców, a nawet królów i cesarzy, do zamknięcia się w klasztorach. Ta myśl dodawała odwagi tak wielu męczennikom do znoszenia tortur: katowni, haków żelaznych, krat rozpalonych i śmierci w płomieniach.

Nie, nie jesteśmy dla tej ziemi stworzeni; P. Bóg umieścił nas na świecie, abyśmy przez dobre uczynki wiekuiste życie sobie wysłużyli. Koniec żywot wieczny (Rzym. 6,22). To też mówi św. Eucherjusz, iż jedyną sprawą, na którą w tym życiu zważać winniśmy, jest wieczność, t.j., abyśmy sobie wysłużyli szczęście wiekuiste, a uniknęli nieszczęścia wiecznego. — Jeśli tę sprawę sobie zabezpieczymy, będziemy zawsze szczęśliwi, w przeciwnym razie nieszczęście wieczne nas czeka.

Szczęśliwy, kto żyje, mając zawsze wieczność przed oczyma z żywą wiarą, iż niezadługo musi umrzeć i wejść do wieczności! Sprawiedliwy z wiary żyje (Gal. 3,11). Wiara sprawia, że sprawiedliwi żyją w łasce Bożej, ona daje życie duszom, odrywa je od ziemskich przy wiązań i przypomina im dobra wieczne, obiecane przez Boga tym, którzy Go miłują.

Według św. Teresy wszystkie grzechy mają źródło w braku wiary. Z tego powodu, aby zwyciężyć namiętności i pokusy, trzeba, byśmy często ożywiali w sobie wiarę i mówili: Wierzę w żywot wieczny, wierzę, iż po tym życiu, które rychło się dla mnie skończy, czeka mnie życie wieczne, pełne szczęścia lub też kary, stosownie do mych zasług lub też grzechów moich.

„Kto wierzy w wieczność, mówi św. Augustyn, a nie nawraca się do Boga, ten rozum lub wiarę utracił”. Odnośnie do tego opowiada św. Jan Chryzostom, iż poganie, skoro widzieli chrześcijan grzeszących, nazywali ich kłamcami lub szaleńcami. Jeśli nie wierzycie (mówili) w to, co do wierzenia ogłaszacie, jesteście kłamcami, jeżeli zaś wierzycie w wieczność, a grzeszycie, jesteście szaleni. — „Biada grzesznikom (woła św. Cezary), którzy wstępują do wieczności, której nie poznali, bo myśleć o niej nie chcieli”! — Podwójne, dodaje, im biada, bo wchodzą, a nie wychodzą. — Nieszczęśni! brama piekła służy tylko do wpuszczania do niego, nikt jednak przez nią nie wyjdzie.

Św. Teresa często mawiała do swych zakonnic: Córki, jedna dusza, jedna wieczność! Chciała przez to powiedzieć: Córki, mamy jedną duszę, jeżeli ją zgubimy, wszystko stracimy, a jeśli raz utracimy, stracimy na zawsze. Krótko mówiąc, od naszego ostatniego tchnienia w chwili śmierci zależy, czy będziemy zawsze szczęśliwi, czy też zrozpaczeni. Jeśliby wieczność w życiu przyszłym, niebo, piekło były tylko opiniami uczonych i to wątpliwymi i w tym razie powinni byśmy dołożyć wszelkich starań, aby żyć dobrze i nie narażać się na niebezpieczeństwo stracenia duszy na zawsze. Lecz to nie są rzeczy wątpliwe lecz pewne, dogmaty wiary, o wiele pewniejsze, niż te rzeczy, które widzimy oczyma ciała.

Prośmy więc P. Boga, aby pomnażał w nas wiarę. Przymnóż nam wiary (Łuk. 17,5), jeśli bowiem nie będziemy mocni w wierze, staniemy się gorsi niż Luter i Kalwin. I przeciwnie, jedna ożywiona żywą wiarą myśl o wieczności, jaka nas czeka, może nas świętymi uczynić.

Św. Grzegorz pisze, iż ci, którzy myślą o wieczności, nie unoszą się pychą, gdy się im powodzi, ani upadają na duchu w przeciwnościach, ponieważ niczego na tym świecie nie pragną i niczego się nie boją.

Gdy nas dotknie jaka choroba lub prześladowanie, wspominajmy sobie na piekło, na które naszymi grzechami zasłużyliśmy. Jeśli tak będziemy postępować, każdy krzyż zda się nam lekki i będziemy dziękować P. Bogu. Miłosierdzie Pańskie, żeśmy nie zniszczeli (I Treny 3,22), mówić będziemy. — Gdyby P. Bóg, mówmy z Dawidem, nie miał dla mnie litości, wtrąciłby mnie do piekła wówczas, gdy po raz pierwszy grzechem ciężkim Go obraziłem. Jedno, że mię Bóg wspomógł, mało by była dusza moja nie mieszkała w piekle (Ps. 93,17). Ja się już zgubiłem, lecz Ty, o Boże miłosierdzia, wyciągnąłeś rękę i z piekła mnie wydobyłeś. Aleś ty wyrwał duszę moją, aby nie zginęła (Iz. 38, 17).

Boże mój, Ty wiesz ile razy na piekło zasłużyłem, lecz pomimo to polecasz mi, abym ufał, i ja też ufać pragnę. Trwożą mnie moje grzechy, lecz Twa śmierć i Twoja obietnica, że przebaczysz temu, kto żałuje, napełniają mnie ufnością. Serca skruszonego i uniżonego, Boże, nie wzgardzisz (Ps. 50, 19). W przeszłości Cię znieważałem, lecz teraz kocham Cię nade wszystko i nad zniewagami, jakie Ci wyrządziłem, boleję bardziej, niż nad jakimkolwiek innym nieszczęściem. Jezu mój, miej litość nade mną. Mario, Matko Boża, przyczyniaj się za mną.

 

2. JESTEŚMY PIELGRZYMAMI NA ZIEMI.

Póki żyjemy, póty jesteśmy pielgrzymami — idziemy przez tę ziemię, dalecy od naszej niebiańskiej ojczyzny, gdzie P. Bóg na nas oczekuje, abyśmy oglądaniem Jego pięknego oblicza wiecznie się cieszyli. Pókiśmy w ciele, pisze Apostoł, pielgrzymujemy od Pana (2 Kor. 5, 6). Jeśli więc kochamy P. Boga, powinniśmy ustawicznie pragnąć opuścić to wygnanie i z ciałem się rozłączyć, aby Go oglądać. Za tym też św. Paweł wzdychał ustawicznie, to też do powyższych słów dodał: A śmiemy i dobrą wolę mamy pielgrzymować raczej od ciała, a przytomnymi być Panu (2 Kor. 6, 8).

Dla nas nędznych synów Adama przed odkupieniem droga wiodąca do Boga była zamknięta, lecz P. Jezus przez śmierć swoją łaskę nam wyjednał, iż możemy się stać synami P. Boga (dał im moc, aby się stali synami Bożymi)[3] i tak otworzył nam bramę, przez którą jako synowie mamy wstęp do naszego Ojca niebieskiego. Albowiem przezeń mamy przystęp obaj w jednym Duchu od Ojca (Ef. 2, 18).

Tenże Apostoł tak jeszcze powiada: Przeto już nie jesteście goście i przychodnie, aleście mieszczanie z Świętymi i domownicy Boży (Ef. 2, 19). Jeśli więc jesteśmy w łasce Bożej, już się cieszymy obywatelstwem nieba i należymy do rodziny P. Boga. — Nasza natura, mówi św. Augustyn, rodzi nas na obywateli ziemi i naczynia gniewu, lecz łaska Odkupiciela, zwalniając nas od grzechu, rodzi nas na obywateli nieba i naczynia miłosierdzia.

To skłoniło Dawida, iż powiedział: Jestem ja gościem na ziemi, nie kryj przede mną mandatów twoich (Ps. 118, 19). Panie, jestem pielgrzymem na tej ziemi; naucz mnie zachowywać Twoje przykazania, które są drogą wiodącą do mej niebiańskiej ojczyzny. Nie dziw, że bezbożni chcieliby zawsze żyć na tej ziemi, gdyż słusznie się obawiają zamiany cierpień tego życia na kary wieczne i to jeszcze straszliwsze w piekle. Kto jednak kocha P. Boga i ma moralną pewność, iż jest w łasce Bożej, jakże może pragnąć, by dłużej żył na tej łez dolinie wśród ciągłych goryczy, niepokojów sumienia, niebezpieczeństw narażenia się na potępienie? Jakże może nie wzdychać za prędkim zjednoczeniem się z P. Bogiem w błogosławionej wieczności, gdzie niebezpieczeństwo Jego utracenia już nie zagraża? Dusze rozkochane w P. Bogu, żyjąc tu na ziemi, ustawicznie skarżą się i wołają z Dawidem: Ach mnie, że się mieszkanie moje przedłużyło (Ps. 119, 5). Biedny, kto przez czas długi musi żyć na tym świecie wśród tylu niebezpieczeństw potępienia! Dlatego Święci wciąż na ustach mieli modlitwę: Niech przyjdzie, niechaj przyjdzie Królestwo Twoje; prędko, Panie, prędko wprowadź nas do Królestwa swego.

Śpieszmy więc, jak nas zachęca Apostoł, aby wejść do tej ojczyzny, gdzie znajdziemy zupełny spokój i zadowolenie. Spieszmy się tedy, abyśmy weszli do onego odpocznienia (Żyd. 4, 11). Śpieszmy, mówię, z pragnieniem i nie przestawajmy iść, aż osiągniemy tę przystań błogosławioną, którą Bóg zgotował tym, którzy Go miłują.

Kto biegnie w zawodach, pisze św. Jan Chryzostom, nie zważa na tych, którzy nań patrzą, lecz na nagrodę, jakiej pragnie; nie zatrzymuje się, gdy zbliża się do celu, lecz owszem biegnie tym szybciej. — Stąd święty wyprowadza wniosek, iż o ile dłużej żyjemy, o tyle bardziej śpieszyć się winniśmy, aby przez dobre uczynki nagrodę sobie wysłużyć.

Tak więc jedyną naszą modlitwą, aby wśród tych ucisków i goryczy, jakie nas spotykają na ziemi, podnieść się na duchu, winna być: Przyjdź Królestwo Twoje. Panie, niechaj prędko przyjdzie Twe Królestwo, gdzie wiecznie z Tobą złączeni, patrząc na Ciebie twarzą w twarz, ze wszystkich sił kochać Cię będziemy, wolni od trwogi i niebezpieczeństwa utracenia Ciebie. — A gdy cierpieć będziemy z powodu utrapień lub wzgardy świata, pocieszajmy się wielką nagrodą, jaką Bóg temu zgotował, kto cierpi z miłości ku Niemu. Weselcie się dnia onego i radujcie się, bo oto zaplata wasza jest obfita w niebie (Łuk. 6, 23).

Św. Cyprian powiada, iż P. Jezus z wielką słusznością chciał, abyśmy w uciskach i prześladowaniach się cieszyli; wtedy bowiem prawdziwi żołnierze P. Boga podlegają próbie i którzy Mu są wierni, korony otrzymują.

Oto, Boże mój, gotowe serce moje, gotowe na przyjęcie każdego krzyża, jaki mi dasz do niesienia. Nie, nie chcę uciech i przyjemności w tym życiu; nie zasługuje na przyjemności ten, kto Cię obraził i na piekło zasłużył. Gotów jestem znosić wszelkie choroby i przeciwności, jakie na mnie ześlesz; jestem gotowy objąć wszystkie wzgardy, jakie mnie dotkną ze strony ludzi; jestem zadowolony, jeśli Ci się tak podoba, abyś mnie pozbawił wszelkich ulg cielesnych i pociech duchownych; wystarczy, jeśli mnie nie pozbawisz siebie, abym zawsze Cię miłował. Nie zasługuję na to, lecz swą ufność pokładam w tej krwi, którąś za mnie przelał. Kocham Cię, mój Boże, miłości moja, moje wszystko. Będę żyć wiecznie i, jak ufam, wiecznie będę Cię miłować: rajem moim będzie cieszyć się z Twego nieskończonego szczęścia, na które zasłużyłeś przez swą dobroć nieskończoną.

 

3. P. BÓG ZASŁUGUJE, ABY BYŁ KOCHANY NADE WSZYSTKO.

Św. Teresa powiada, że jest to wielką łaską dla duszy, iż P. Bóg ją do swej miłości powołuje. Będąc wezwani do tej miłości, kochajmy Go więc i kochajmy tak, jak On chce być kochany. Będziesz miłował P. Boga twego ze wszystkiego serca twego (Mat. 22, 37). Czcigodny Ludwik de Ponte wstydził się mówić do P. Boga: Panie, ja Cię kocham nade wszystko, kocham więcej niż wszystkie stworzenia, niżli wszelkie bogactwa, wszelakie honory i wszystkie przyjemności ziemskie. — Zdawało się mu, jakoby mówił tymi słowy: Boże mój, kocham Cię więcej niż słomę, więcej niżli dym, więcej niż błoto.

Lecz Bóg zadowala się, jeśli Go miłujemy ponad wszystko. Mówmy więc doń przynajmniej: Panie, miłuję Cię bardziej niż wszystkie zaszczyty ziemskie, niźli wszystkich krewnych i przyjaciół; więcej niż zdrowie, niż swą sławę, naukę i swoje pociechy; krótko mówiąc, kocham Cię nade wszystko, więcej niż siebie samego.

Postąpmy jednak jeszcze dalej i mówmy: Panie, ja cenię sobie Twe łaski i Twoje dary, lecz bardziej niż Twe dary kocham Ciebie, który jedynie jesteś dobrocią nieskończoną i dobrem nieskończonej miłości godnym, przewyższającym wszelkie dobro. I dlatego, mój Boże, cokolwiek mi dajesz poza sobą i co nie jest Tobą samym, mnie nie wystarcza; lecz jeśli mi darujesz siebie samego, Ty sam mi wystarczysz. Niechaj inni szukają, czego pragną, ja nie chcę niczego innego szukać, jak tylko Ciebie, miłości moja, moje wszystko. W Tobie jedynie znajduję, co mogę znaleźć i czego mogę pragnąć.

Święta Oblubienica wyraziła się, iż z pomiędzy wszystkich rzeczy wybrała — kochać swego Umiłowanego. Miły mój jest biały i rumiany, wybrany z tysiąców (Pieśń 5, 10). A my kogóż obierzemy za przedmiot miłości? Czy pomiędzy wszystkimi przyjaciółmi na tym świecie możemy znaleźć przyjaciela, który byłby godniejszy miłości i wierniejszy nad P. Boga i który by nas bardziej, niż Bóg miłował? Módlmy się więc do Niego, módlmy się do Niego zawsze: Pociągnij mnie za tobą (Pieśń 1, 3). Pociągnij mnie, Panie, za sobą, jeśli bowiem mnie nie pociągniesz, nie będę mógł przyjść do Ciebie.

Ach, Jezu mój i mój Zbawicielu, kiedyż nadejdzie chwila, gdy wolny od jakiegokolwiek przywiązania nie będę niczego pragnął ani szukał poza Tobą? Chciałbym oderwać się od wszystkiego, lecz często do mego serca pewne nieporządne przywiązania się wkradają i odciągają mnie od Ciebie. Usuń je potężną ręką swoją i spraw, abyś Ty był jedynie przedmiotem całkowitej mej miłości i wszystkich myśli moich.

Św. Augustyn mówi, iż kto ma Boga, wszystko posiada; kto zaś Go nie ma, nic nie ma. Na co się przyda bogaczowi, że posiada skarby złota i pereł, jeżeli Boga nie ma? Na co się zda monarsze, iż wiele królestw doń należy, jeśli jest pozbawiony łaski Bożej? Na co się przyda uczonemu, iż posiadł różne nauki i włada licznymi językami, jeśli nie kocha swego Boga? Na co się przyda głównemu dowódcy, że rozkazuje całej armii, jeżeli sam jest niewolnikiem szatana i dalekim od Boga? Gdy Dawid, będąc królem, pozostawał w grzechu, obchodził swe ogrody, uczęszczał na polowania, zażywał różnych przyjemności; lecz zdawało się mu, iż wszystkie te rzeczy mówią do niego: Kędyż jest Bóg twój? Ty w nas chcesz znaleźć swe zadowolenie? Idź, znajdź Boga, którego opuściłeś, ponieważ On tylko może Cię zadowolić. Toteż Dawid wyznał, iż wśród przyjemności, jakich zażywał, nie miał pokoju i myśląc o tym, że Boga nie ma, płakał we dnie i w nocy. Były mi łzy moje za chleb we dnie i w nocy, gdy mi mówią co dzień: Kędyż jest Bóg twój? (Ps. 41, 4).

Wpośród wszystkich ucisków i cierpień tego świata któż bardziej nas pocieszy, jeśli nie Jezus Chrystus? Dlatego On powiedział: Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i jesteście obciążeni, a ja was ochłodzę (Mat. 11, 28). O jakież szaleństwo światowców! Jedna łza wylana z żalu za grzechy więcej pociesza; jedno: Boże mój! wypowiedziane z miłością przez duszę, która jest w łasce Bożej, czyni ją szczęśliwszą, niż tysiące festynów, tysiące komedii, tysiące uczt mogą zadowolić serce, które świat miłuje. Powtarzam: o szaleństwo! lecz szaleństwo, którego nie będzie można naprawić, skoro śmierć nadejdzie. Wtedy zapadnie noc, jak mówi Ewangelia. Nadchodzi noc, gdy żaden nie będzie mógł sprawować (Jan 9, 4). To też P. Jezus nas upomina, abyśmy szli, póki światło mamy; zbliża się bowiem noc, wśród której już nic nie będziemy mogli czynić. Chodźcie, póki światłość macie, żeby was ciemności nie ogarnęły (Jan 12, 35).

Bóg więc jedynie niechaj będzie całym skarbem naszym, całą naszą miłością; jedynym naszym pragnieniem niech będzie przypodobać się Bogu, który w miłości przewyższyć się nie da i stokrotnie nagradza wszystko, cokolwiek się dlań uczyni.

Zamilknij więc świecie tak niegodziwy,
Nie szukaj dla mnie czci i miłości.
Kto inny już w moim sercu gości,
Jego godniejszy, nie jak ty kłamliwy.

Ach, mój Boże i wszelkie dobro moje, zapanuj w mej duszy i jako ponad wszystko Cię miłuję, tak spraw, abym we wszystkim przypodobanie się Tobie stawiał wyżej, niż jakiekolwiek swe upodobanie. Jezu mój, we krwi Twojej ufność pokładam, iż w życiu, jakie mi jeszcze pozostaje, nic nie będę na tej ziemi miłował oprócz Ciebie, aż przyjdzie dzień, gdy w Królestwie Błogosławionych na wieki Cię posiądę. Najśw. Dziewico, wspomóż mnie swymi potężnymi modlitwami i spraw, abym w niebie całował Twoje nogi.

 

4. ABY ZOSTAĆ ŚWIĘTĄ, DUSZA MUSI BEZ ZASTRZEŻEŃ ODDAĆ SIĘ P. BOGU.

Św. Filip Nereusz powiedział, iż o ile więcej miłujemy stworzenia, o tyle mniej kochamy P. Boga i dlatego Zbawiciel nasz, jak pisze św. Hieronim, zazdrosny jest o serca nasze. Ponieważ On bardzo nas miłuje, chce sam królować w sercach naszych i nie chce mieć towarzyszy, którzy by przywłaszczali sobie część tej miłości, jaką On pragnie całą mieć dla siebie. To też nie podoba Mu się gdy widzi, iż żywimy jakieś przywiązanie, które nie odnosi się do Niego. Może nasz Zbawiciel, który wylał za nas wszystką krew swoją i życie oddał na krzyżu, zbyt wiele żąda? Może nie zasługuje na to, abyśmy Go kochali całym sercem bez zastrzeżeń?

Wszelkie przywiązanie do stworzeń, powiedział św. Jan od Krzyża, przeszkadza nam całkowicie należeć do P. Boga. — Kto mi da skrzydła jako gołębicy, a będę latał i odpoczywał (Ps. 54, 7). Pewne dusze P. Bóg powołuje, aby stały się świętymi, ponieważ one jednak czynią zastrzeżenia i zachowując jakieś przywiązania do rzeczy ziemskich, nie kochają z całego serca P. Boga, nie są i nigdy świętymi nie będą. Chciałyby latać, lecz ponieważ owe przywiązania je wstrzymują, nie mogą tego uczynić i zawsze przy ziemi zostaną. Należy więc od wszystkiego się oderwać. — Każda nić, mówi tenże św. Jan od Krzyża, czy duża czy mała, przeszkadza duszy ulecieć do P. Boga.

Pewnego dnia św. Gertruda powiedziała P. Jezusowi, aby jej oświadczył, czego od niej żąda. Na to odrzekł Zbawiciel: Nie chcę od Ciebie niczego innego, jak tylko próżnego serca. — O nie prosił Dawid P. Boga: Serce czyste stwórz we mnie, Boże (Ps. 50, 12). Boże mój, daj mi serce czyste, t. j. opróżnione i oderwane od wszelkiego ziemskiego przywiązania.

„Wszystko za wszystko”, pisze Tomasz a Kempis. Należy wszystko oddać, aby wszystko otrzymać. Ażeby posiąść całego P. Boga, należy wszystko opuścić, co nie jest Bogiem. Wówczas dusza będzie mogła powiedzieć do Pana: Jezu mój, wszystko dla Ciebie opuściłam, oddaj mi się teraz całkowicie.

Aby dojść do tego, należy zawsze prosić P. Boga, żeby nas napełnił świętą swą miłością. Miłość bowiem jest tym potężnym ogniem, co trawi w sercach naszych wszystkie uczucia, które nie są dla Boga. — Kiedy dom się pali, mawiał św. Franciszek Salezy, wszystkie rzeczy, jakie się w nim znajdują, wyrzucane są przez okno; chciał przez to powiedzieć, iż jeśli czyje serce ogień ogarnie i miłość Boża je opanuje, zbyteczne są dla danej osoby upomnienia ojca duchownego, aby oderwała się od świata; sama miłość Boża wypali i oczyści jej serce ze wszelkiego nieczystego uczucia.

Miłość święta w Pieśni nad pieśniami jest wyobrażona pod symbolem piwnicy, w której wino się znajduje. Wprowadził mnie do piwnicy winnej, rozrządził we mnie miłość (2, 4). W tej piwnicy błogosławionej dusze — oblubienice P. Jezusa — upojone ogniem świętej miłości, tracą zmysły dla rzeczy ziemskich; patrzą tylko na Boga, we wszystkich rzeczach jedynie Boga szukają, mówią wyłącznie o Bogu i nie chcą słyszeć innych rozmów, jak tylko o Nim. Skoro zaś słyszą, iż inni mówią o bogactwach, godnościach, zabawach, zwracają się do Boga i mówią doń z ognistym westchnieniem: Bóg mój i wszystko. — Boże mój, czymże jest świat, czym przyjemności, zaszczyty? Tyś jedynym dobrem moim, jedynym mym upodobaniem.

Św. Teresa, pisząc o modlitwie zjednoczenia, powiada, iż to zjednoczenie na tym polega, by umrzeć wszystkim rzeczom światowym, żeby posiąść jedynie P. Boga.

Aby dusza całkowicie oddała się P. Bogu, trzy najgłówniejsze są środki do tego: 1) unikać wszelkich uchybień nawet najmniejszych, przezwyciężać choćby najdrobniejsze nieporządne uczucia, jak np. umartwiać ciekawość w patrzeniu lub słuchaniu, odmawiać sobie drobnych przyjemności zmysłowych, powstrzymać się od wypowiedzenia jakiegoś żartu lub czegoś niepożytecznego itp. — 2) Z pomiędzy rzeczy dobrych wybierać zawsze lepszą, która bardziej podoba się P. Bogu. — 3) Przyjmować ze spokojem i wdzięcznością z ręki Bożej to, co naszej miłości własnej się sprzeciwia.

Jezu mój, miłości moja, moje wszystko, jakżeż mogę patrzeć na Ciebie zmarłego na tym niesławnym drzewie krzyża, wzgardzonego przez wszystkich, wyniszczonego przez boleści, a szukać przyjemności i ziemskich zaszczytów? Chcę być całkowicie Twoją. Zapomnij o zniewagach, jakie Ci wyrządziłam i zechciej mnie przyjąć. Spraw, bym poznała, od czego mam się oderwać i co mam czynić, aby się Tobie przypodobać, gdyż wszystko chcę zrobić dla Ciebie. Użycz mi siły, abym tego dopełniła i była Ci wierną. Ukochany mój Odkupicielu, Ty chcesz, abym bez zastrzeżeń zupełnie Tobie się oddała, żeby się całkowicie zjednoczyć z Sercem Twoim. Oto w dniu dzisiejszym cała bez zastrzeżeń Tobie się oddaję, cała, cała. Od Ciebie łaski się spodziewam, że aż do śmierci wierną Ci zostanę. Matko Boża i matko moja, Mario, uproś mi świętą wytrwałość.

 

5. POTĘŻNE ŚRODKI, ABY STAĆ SIĘ ŚWIĘTYM: PRAGNIENIE I POSTANOWIENIE.

Cała świętość polega na miłowaniu P. Boga; miłość Boża jest tym skarbem nieskończonym, za który pozyskujemy przyjaźń P. Boga. Nieprzebrany bowiem skarb jest ludziom, którego, którzy używali, stali się uczestnikami Boskiego przyjacielstwa (Mądr. 7, 14). P. Bóg gotów jest użyczyć nam tego skarbu świętej swej miłości, lecz chce, abyśmy bardzo jej pragnęli. Kto mało pragnie jakiegoś dobra, mało się też stara o jego pozyskanie. I przeciwnie, jak mówi św. Wawrzyniec Justiniani, wielkie pragnienie ułatwia trudy i siły udziela.

I tak, kto mało się stara o postęp w miłości Bożej, ten zamiast zapalić się do dążenia do doskonałości, stawać się będzie coraz ozięblejszym, a wzrastając w tej oziębłości, naraża się na niebezpieczeństwo, iż ostatecznie wpadnie do jakiej przepaści. Przeciwnie zaś, kto gorąco pragnie doskonałości i każdego dnia zmusza się do dalszego postępu, ten pomału z czasem ją osiągnie. — P. Bóg, powiedziała św. Teresa, wielu łask temu tylko użycza, kto Jego miłości bardzo pragnie. — A w innym miejscu jej pism czytamy: P. Bóg nie zostawia bez nagrody żadnego dobrego pragnienia. — To też święta zachęcała wszystkich, aby w swych pragnieniach zbyt nisko nie mierzyli, ponieważ, mówiła, jeśli złożymy ufność w P. Bogu i przezwyciężać się będziemy, powoli możemy dojść tam, dokąd Święci zaszli.

Jest podstępem szatana (według zdania tejże Świętej) myśleć, iż byłoby pychą pragnąć stać się świętym. Byłoby pychą i zarozumiałością, gdybyśmy pokładali ufność w naszych czynach i w naszych postanowieniach, lecz nie jest nią, gdy wszystkiego spodziewamy się od P. Boga. On nam użyczy tej siły, której nie mamy, jeśli jej od Niego spodziewać się będziemy. Pragnijmy więc gorąco dojść do tego wzniosłego stopnia miłości Bożej i mówmy z odwagą: Wszystko mogą w tym, który mnie umacnia (Filip. 2, 14). Jeśli zaś nie czujemy w sobie tego wielkiego pragnienia, to przynajmniej prośmy jak najusilniej P. Jezusa, aby go nam udzielił.

Przejdźmy teraz do drugiego środka — do postanowienia. Dobrym pragnieniom winno towarzyszyć usposobienie gotowe gwałt sobie zadać, aby osiągnąć dobro upragnione. Wielu pragnie doskonałości, lecz środków do tego nigdy nie używają: pragną udać się na pustynię, spełniać wielkie pokuty, wiele się modlić, ponieść męczeństwo, lecz takie pragnienia są to chętki jedynie, które zamiast pomóc, raczej im szkodzą. Pragnienia tego rodzaju leniwego zabijają. Pożądliwości zabijają leniwego (Przyp. 21, 25). Karmiąc się tymi nieskutecznymi pragnieniami, nie troszczy się on o wyniszczenie błędów, umartwienie swych skłonności, o cierpliwe znoszenie wzgardy i przeciwności. Pragnie dokonać wielkich rzeczy, które są niezgodne ze stanem, w jakim się on obecnie znajduje, a tymczasem niedoskonałości w nim wzrastają. Każda przeciwność pozbawia go pokoju, każda choroba czyni go niecierpliwym i tak żyje on zawsze niedoskonałym i niedoskonałym umrze.

Jeśli więc rzeczywiście pragniemy stać się świętymi, musimy: 1) Unikać wszelkiego grzechu powszedniego, choćby był najmniejszy. 2) Wyrzec się wszelkiego przywiązania do rzeczy ziemskich. 3) Nigdy nie opuszczać zwykłych ćwiczeń pobożnych i umartwień, choćbyśmy podczas nich odczuwali wstręt i znudzenie. 4) Codziennie rozmyślać o Męce Pańskiej, która miłością Bożą rozpala każde serce, co się nad nią zastanawia. 5) Zgadzać się ze spokojem z wolą Bożą we wszelkich przeciwnościach. O. Baltazar Alvarez zwykł był mawiać, iż kto w cierpieniach zgadza się z wolą Bożą, ten szybko zbliża się do Boga. 6) Trzeba ustawicznie prosić P. Boga o dar miłości Jego świętej.

Postanowienia, postanowienia, mówi św. Teresa, szatan się nie obawia dusz niestanowczych. Przeciwnie zaś, kto sobie postanawia oddać się prawdziwie P. Bogu, ten przezwycięży to, co mu się zdawało, iż jest nie do przezwyciężenia. Stanowcza wola wszystko zwycięża. Starajmy się wynagrodzić czas utracony, czas zaś, jaki nam jeszcze pozostaje, oddajmy całkowicie P. Bogu. Wszystek czas, który dla Boga nie jest użyty, jest stracony. I na co czekamy? Czy na to, aby nas Bóg pozostawił w naszej oziębłości, która na nas sprowadzi ostateczną zgubę? Nie, podnieśmy się na duchu i żyjmy od dzisiaj według tej świętej zasady: Chcę się przypodobać Bogu, chociażbym nawet miał umrzeć z tego powodu. — P. Bóg sprawia, iż dusze, które są tak stanowcze, jakoby lecą po drodze doskonałości.

Kto pragnie całkowicie należeć do P. Boga, trzeba, aby sobie postanowił: 1) Nie popełniać nigdy żadnego grzechu powszedniego, chociażby najmniejszego. 2) Oddać się P. Bogu bez zastrzeżeń i z tego powodu niczego nie zaniedbać, co się Jemu podoba, byleby kierownik duchowny na to zezwolił. 3) Między rzeczami dobrymi wybierać te, które bardziej podobają się P. Bogu. 4) Nie czekać jutra: co można dzisiaj zrobić, to dzisiaj wykonać. 5) Codziennie prosić P. Boga o wzrost w Jego miłości. — Z miłością wszystko, bez miłości zaś niczego się nie dokona. Wszystko trzeba oddać, aby wszystko otrzymać. Jezus oddał się nam cały, abyśmy też całkowicie Jemu się oddali.

Ach, jakżeż jestem nieszczęśliwy! Od tylu lat, o Boże duszy mojej, żyję na ziemi, a jakież postępy uczyniłem w Twej miłości? Postąpiłem w błędach, w miłości własnej i w grzechach! Czy tak żyć będę aż do śmierci? Nie, Jezu mój Zbawicielu, dopomóż mi, nie chcę umrzeć tak niewdzięcznym, jakim byłem aż dotąd. Chcę Cię kochać prawdziwie i wszystko opuścić, aby się Tobie przypodobać. Podaj mi rękę, mój Jezu, któryś wszystką krew przelał, abym całkowicie Tobie się oddał. Tak, takim być pragnę przy pomocy łaski Twojej. Zbliżam się do śmierci, wspomóż mnie, abym oderwał się od wszystkiego, co by mi mogło przeszkadzać oddać się zupełnie Tobie, któryś mnie tak ukochał. Spraw to przez swe zasługi, w Tobie ufność swą pokładam. Ufam też Tobie, o Mario, matko moja; swymi modlitwami, które wszystko mogą u Boga, otrzymaj mi łaskę, abym oddał się Mu całkowicie.

 

6. O WIEDZY ŚWIĘTYCH.

Dwa rodzaje wiedzy istnieją na ziemi: jedna niebiańska, druga światowa. Niebiańska nakłania nas do podobania się P. Bogu i do starania się o to, aby się stać wielkimi w niebie; światowa zaś pobudza nas do podobania się sobie samym i stania się wielkimi na ziemi. Lecz ta wiedza światowa jest głupotą i prawdziwym szaleństwem w oczach Bożych. Mądrość świata tego głupstwem jest w Boga (I Kor. 3, 19). Jest szaleństwem, ponieważ taka wiedza czyni szalonymi wszystkich, którzy się jej oddają: czyni ich szaleńcami i podobnymi do zwierząt, ponieważ uczy ich iść za zmysłowymi skłonnościami, jak zwierzęta to czynią. — Człowiekiem, pisze św. Jan Chryzostom, tego nazywamy, kto obraz ludzki niezatarty zachowuje; na czym zaś polega obraz człowieka? na tym, iż jest on rozumny. — Aby obraz człowieka zachować, należy być rozumnym, t. j. działać według rozumu. Z tego wynika, iż gdyby jakie zwierzę zawsze działało rozumnie, mówiono by o nim, iż jak człowiek postępuje; i przeciwnie, jeśli jaki człowiek idzie za skłonnościami zmysłowymi wbrew rozumowi, trzeba o nim powiedzieć, iż postępuje jak zwierzę.

Skoro jest mowa o wiedzy ludzkiej, naturalnej, dotyczącej rzeczy ziemskich, to cóż ludzie o nich wiedzą, chociażby jak najwięcej się uczyli? Czymże jesteśmy, jeżeli nie ślepcami? Poza prawdami wiary wszystko inne poznaje my drogą zmysłów i przypuszczeń, tak iż wszystko dla nas jest niepewne i omylne. Któryż pisarz, co się tymi rzeczami zajmuje, chociażby przez wielu był chwalony, od nagany, innych był wolny? Lecz to jest złem, iż wiedza światowa nadyma, jak pisze św. Paweł (I Kor. 8, 1), czyni nas zarozumiałymi, pysznymi, skłonnymi do lekceważenia innych. Błąd ten jest bardzo zgubny dla duszy, gdyż, jak pisze św. Jakub: Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę dawa (4, 6).

Daj Boże, aby mądrzy byli i rozumieli i ostateczne rzeczy opatrowali (Deut. 32, 29). O, gdyby ludzie działali według rozumu i prawa Bożego i tak umieli sobie zapewnić nie tyle życie doczesne, które prędko się skończy, jak raczej wieczne: z pewnością nie staraliby się o pozyskanie innej wiedzy, jak właśnie tej, która dopomaga do osiągnięcia wiekuistego szczęścia i uniknięcia kary wiekuistej.

Św. Jan Chryzostom radzi, abyśmy się udawali nad groby zmarłych, żeby tam się nauczyć, co należy czynić, aby się zbawić. O jakżeż groby są znakomitą szkołą do poznania marności tego świata! Udawajmy się nad groby; tam, mówił Święty, nic innego nie widzę, jak zgniliznę, kości i robactwo; między tymi szkieletami, na które patrzę, nie umiem rozróżnić, które z nich należały do uczonych, które do niewykształconych; to jedynie widzę, iż wraz ze śmiercią skończyła się dla nich wszelka chwała tego świata. Cóż pozostało z Demostenesa, Cycerona, Ulpiana? Zasnęli snem swoim a nic nie znaleźli... w rękach swoich (Ps. 75, 6).

Błogosławiony, kto od Boga wiedzę Świętych otrzymał! Dała im poznanie Świętych (Mądr. 10, 10). Wiedza świętych na tym polega, iż umieją kochać P. Boga. Iluż na świecie zna się na literaturze pięknej, matematyce, zna obce i starożytne języki! Lecz na co im się przyda ta nauka, jeśli nie umieją kochać P. Boga? Szczęśliwy ten, mówi św. Augustyn, kto zna Boga, chociaż niczego innego nie umie! Kto Boga zna i kocha, chociażby nie umiał tego, co umieją inni, jest uczeńszy od wszystkich uczonych, którzy Boga kochać nie umieją.

Powstają nieuczeni i porywają niebo! Woła tenże św. Augustyn. Taki św. Franciszek z Asyżu, św. Paschalis, św. Jan Boży jakże wielką posiadali wiedzę! Chociaż nie byli biegli w naukach ludzkich, byli jednak wyćwiczeni w nauce Bożej. Zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je maluczkim (Mat. 11, 25). „Mądrzy” to ci na świecie, którzy starają się o pozyskanie dóbr ziemskich i chwały światowej, a dóbr wiecznych sobie nie cenią. „Maluczcy” zaś to dusze proste (podobne do dziatek), które mało się znają na mądrości ziemskiej, lecz z całą siłą o to się starają, aby P. Bogu się przypodobać.

Nie zazdrośćmy ludziom, którzy dużo wiedzą, tym tylko zazdrośćmy, którzy umieją kochać P. Jezusa. Naśladujmy św. Pawła — napisał on, iż nie chce niczego innego znać, jak tylko Jezusa Chrystusa i to ukrzyżowanego. Nie rozumiałem, żebym miał co umieć między wami, jedno Jezusa Chrystusa i tego ukrzyżowanego (I Kor. 2, 2). Szczęście nasze, jeśli dojdziemy do poznania miłości, jaką Jezus ukrzyżowany nam okazał i z tej księgi miłości Bożej nauczymy się Go miłować.

O mój prawdziwy i doskonały Oblubieńcze, gdzież znajdę kogo, kto by mnie tak miłował, jak Ty mnie ukochałeś? W przeszłości traciłem czas, aby wielu rzeczy się nauczyć, które nie pomagały mej duszy, a mało o tym myślałem, żeby się nauczyć Ciebie miłować. Widzę swe życie zmarnowane. Czuję, że mnie nawołujesz do miłowania Ciebie; oto porzucam wszystko; od dzisiaj o tym jedynie będę myślał, żeby się Tobie przypodobać, dobro me najwyższe. Siebie całego Tobie oddaję, przyjmij mnie, dopomóż mi, abym był Ci wierny. Nie chcę już więcej do siebie należeć, lecz całkowicie stać się Twoim, całkowicie, całkowicie. Matko Boża, wesprzyj mnie także swymi modlitwami.

________

Niechaj mi wolno będzie wyrazić wielką pociechę, jaką mi przed kilku dniami sprawiła wiadomość, która się odnosi do powyżej omawianego przedmiotu — do wiedzy Świętych. Powiedziano mi jako rzecz pewną, iż sławny opat Piotr Metastasio, który tyle pochwał otrzymał od całej Europy za swe utwory poetyckie, a które o ile są piękniejsze, o tyle są też szkodliwsze (mam na myśli te, co miłość świecką mają za przedmiot) ponieważ jego wyrażenia, o ile są delikatniejsze i żywsze, o tyle bardziej mogą w sercach biednej młodzieży rozpalić zgubne płomienie nieczystej miłości; otóż mówiono mi, że Metastasio wydał teraz dziełko prozą skreślone, w którym potępia te swoje prace i oświadcza, że gdyby mógł je wszystkie wycofać i sprawić, aby się już nie ukazywały na świecie, uczyniłby to za jakąkolwiek cenę, choćby i za cenę krwi swojej. Zapewniano mnie, iż rzeczywiście już on teraz wierszy nie pisze, lecz zmuszony do tego swymi obowiązkami cesarskiego nadwornego poety, tylko dramaty religijne i moralne, że prowadzi życie odosobnione, oddane pobożności i modlitwie. Ucieszyło mnie to niezmiernie, ponieważ przez takie publiczne oświadczenie i najchwalebniejszy swój przykład pomoże on do opamiętania wielu zwiedzionym młodym autorom, którzy starają się o pozyskanie imienia i sławy przez pisanie podobnych miłosnych utworów. Jest pewne, iż Metastasio przez takie oświadczenie na większą zasługuje pochwałę, niż gdyby wydał tysiąc dzieł poetyckich; za nie bowiem chwaliliby go ludzie, teraz zaś Bóg go chwali. To też, gdy poprzednio potępiałem go za próżność, jaką okazywał, ceniąc sobie tego rodzaju swoje utwory (nie mówię o dramatach religijnych, które są znakomite i godne wszelkiej pochwały), teraz nie przestaję go sławić i gdyby mi było dozwolone, ucałowałbym mu za to nogi, iż sam osądził te swoje prace i wyraził pragnienie, aby na całym świecie zostały zniszczone, choćby (jak mówi) miało się to stać za cenę krwi jego.

 

7. NASZE WIECZNE ZBAWIENIE ZALEŻY OD MODLITWY.

Modlitwa nie tylko jest dla nas pożyteczna, lecz jest też konieczna, abyśmy się zbawili; to też P. Bóg, chcąc, by wszyscy się zbawili, nakazuje: Proście, a będzie wam dane (Mat. 7, 7). Sobór w Konstancji potępił błąd Wiklefa, który powiedział, iż modlitwa jest nam doradzona, a nie nakazana. Zawżdy się modlić trzeba (Łuk. 18, 1). — Nie powiedziane: jest to pożyteczne — przystoi — lecz trzeba. Przeto słusznie mówią uczeni teologowie, iż ten nie jest wolny od grzechu śmiertelnego, kto by przynajmniej raz na miesiąc nie polecił się P. Bogu i nie modlił się, skoro jaka ciężka pokusa nań uderzy.

Konieczność polecania się często P. Bogu stąd pochodzi, iż sami żadnego dobrego czynu spełnić ani cokolwiek dobrego pomyśleć nie możemy. Beze mnie nic czynić nie możecie (Jan 15, 5). Nie iżbyśmy byli dostateczni sami z siebie co myśleć (2 Kor. 3, 5). Z tego powodu powiedział św. Filip Nereusz, iż zrozpaczył o sobie. Konieczność modlitwy i stąd wynika, iż, jak powiada św. Augustyn, P. Bóg chce łask swoich użyczać, lecz nie daje ich temu, kto o nie Go nie prosi. Szczególniej zaś, powiada Święty, łaski wytrwałości nie otrzyma, kto o nią się nie modli.

Ponieważ zaś diabeł nigdy nie prze staje krążyć, aby nas pożarł, musimy koniecznie zawsze bronić się modlitwą. Ustawiczna modlitwa, według św. Tomasza, dla człowieka jest nieodzowna. A jeszcze pierwej powiedział P. Jezus: Zawżdy się modlić potrzeba a nie ustawać (Łuk. 18, 1). Jakżeż w przeciwnym razie moglibyśmy się oprzeć ciągłym pokusom, jakie na nas uderzają ze strony świata i piekła? Było to błędem Janseniusza, potępionym przez Kościół, iż pewnych przykazań nie możemy zachować i że niekiedy brak także łaski, aby je wypełnić było można. Wierny jest Bóg, pisze św. Paweł, który nie dopuści kusić was nad to, co możecie (1 Kor. 10, 13). Lecz P. Bóg chce, abyśmy w pokusach uciekali się do Niego o pomoc do ich zwyciężenia. — Prawo jest dane, powiada św. Augustyn, żebyśmy o łaskę prosili; łaska jest dana, abyśmy prawo wykonali. — Ponieważ zaś prawa bez łaski zachować nie możemy, P. Bóg nakazał nam, abyśmy o nią prosili, a wtedy tej łaski nam użyczy. To wszystko Sobór Trydencki dobrze wyraził tymi słowy: P. Bóg nie nakazuje rzeczy niemożliwych; rozkazując upomina, abyś zrobił, co możesz; żebyś prosił, jeżeli czego spełnić nie możesz, i dopomaga ci, abyś tego dopełnił.

Chociaż P. Bóg jest najzupełniej gotowy udzielić nam swej pomocy, abyśmy pokusom nie ulegli, jednakże jej temu nie udziela, kto w czasie pokus do Niego się nie ucieka; tyczy się to szczególniej pokus przeciwnych czystości, jak to Mędrzec powiedział: A zrozumiawszy, żem inaczej nie mógł być powściągliwy, ażby Bóg dał... szedłem do Pana i prosiłem Go (Mądr. 8, 21).

Bądźmy przekonani, iż nie mamy siły do zwyciężenia żądz cielesnych, ażby Bóg dał, t. j. jeśli On nie udzieli swego wsparcia; tej zaś pomocy nie otrzymamy bez modlitwy. Jeśli zaś modlić się będziemy, to z pewnością zwyciężymy całe piekło mocą Boga, który nas umocni, jak to powiedział św. Paweł: wszystko mogą w tym, który mnie umacnia (Filip. 4, 13).

Wielką również pomocą do otrzymania łaski Bożej jest uciekanie się do pośrednictwa Świętych. Oni wiele mogą wyjednać u Boga, przede wszystkim dla tych, którzy ich czczą w szczególniejszy sposób. Nabożeństwo do Nich nie jest dowolne, lecz, jak posiada św. Tomasz, porządek prawny tego się domaga, abyśmy, będąc śmiertelni, za pośrednictwem modlitw Świętych otrzymali pomoc nieodzowną do tego, żebyśmy się zbawili.

To głównie się stosuje do pośrednictwa Najśw. Panny, której modlitwy więcej znaczą, niż wszystkich innych Świętych razem wzięte. Tym większej są one ceny, iż, jak powiada św. Bernard, za przyczyną Marii otrzymujemy przystęp do P. Jezusa, naszego Pośrednika i Zbawcy.

Przez Ciebie, mówi Święty do Najśw. Panny, mamy dostęp do Syna, o Wynalazczyni łaski, Matko zbawienia, aby przez Ciebie nas przyjął, kto przez Ciebie jest nam dany. W mym dziele: Uwielbienia Marii (r. 5 § 1 i 2), jako też i w mej książce: O modlitwie (r. 1), jak sądzę, dostatecznie udowodniłem zdanie wielu Świętych, szczególniej św. Bernarda, i wielu teologów, jak O. Aleksandra Noela i O. Contensone, a mianowicie, iż wszystkie łaski, jakie otrzymujemy od Boga, za pośrednictwem N. Marii Panny dostają się nam w udziale. To też pisze św. Bernard: Szukajmy łaski, a przez Marię jej szukajmy, Ona znajduje czegokolwiek szuka i nie wysłuchaną być nie może. — Toż samo mówią św. Piotr Damian, św. Bonawentura, św. Bernardyn Seneński, św. Antonin i inni.

Módlmy się więc, a módlmy z ufnością. Przystąpmy tedy, pisze Apostoł, z ufnością do stolicy łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i łaskę znaleźli ku pogodnemu ratunkowi (Żyd. 4,16). P. Jezus zasiada teraz na stolicy łaski, aby pocieszać wszystkich, którzy się do Niego uciekają, i mówi: Proście a otrzymacie. W dzień sądu również na tronie zasiądzie, lecz na tronie sprawiedliwości. Jakżeż więc ten jest szalony, kto zamiast w swych cierpieniach szukać ulgi u P. Jezusa, który mu swe łaski ofiaruje, czeka, aż przyjdzie On jako sędzia, który miłosierdziem kierować się nie będzie.

Teraz P. Jezus mówi do nas, iż jeśli o cokolwiek z ufnością Go prosimy, wszystkiego nam udzieli. O cokolwiek modląc się prosicie, wierzcie, że otrzymacie, a stanie się wam (Mar. 11, 24). I cóż innego mógłby ktoś powiedzieć, aby przyjacielowi miłość swą okazać, niż tak się doń odezwać: Dam ci, o cokolwiek mnie poprosisz?

Do powyższych słów Zbawiciela św. Jakub dodaje: A jeśli który z was potrzebuje mądrości, niech prosi od Boga, który obficie wszystkim daje, a nie wymawia, a będzie mu dana (1, 5). Mądrość oznacza tu umiejętność zbawienia duszy; aby więc mądrość tę pozyskać, należy prosić P. Boga o łaski konieczne do osiągnięcia zbawienia. A czy P. Bóg ich udzieli? Udzieli i to w obfitości; da ich więcej, aniżeli o nie Go prosimy. Zwróćmy też uwagę na słowa: nie wymawia. Jeżeli grzesznik żałuje za swe winy i prosi Boga, aby go zbawił, P. Bóg nie postępuje tak, jak ludzie, którzy wyrzucają niewdzięcznym ich niewdzięczność i próśb ich nie chcą wysłuchać. — P. Bóg zaś daje proszącemu, o co tenże Go prosi, a nawet więcej jeszcze. Jeśli więc zbawić się pragniemy, potrzeba, abyśmy aż do śmierci zawsze się modlili. — Boże mój, mówmy, wspomóż mnie, Jezu mój, miłosierdzia, Mario, litości. — Jesteśmy zgubieni, skoro modlić się przestaniemy. Módlmy się za siebie, módlmy się też za grzeszników, co się tak podoba P. Bogu. Módlmy się także codziennie za dusze czyśćcowe; te święte uwięzione dusze temu, kto za nie się modli, bardzo są wdzięczne. Zawsze zaś, gdy się modlimy, prośmy P. Boga o łaski przez zasługi Jezusa Chrystusa. On sam bowiem powiedział, iż wszystko otrzymamy, o cokolwiek P. Boga w imię Jego prosić będziemy: Zaprawdę, zaprawdę wam powiadam: jeśli o co prosić będziecie Ojca w imię moje, da wam (Jan 16, 23).

Boże mój, udziel mi łaski, abym zawsze póki żyć będę, szczególniej zaś w czasie pokus, Tobie się polecał i dla miłości Jezusa i Marii spodziewał się Twej pomocy. O tę łaskę przez zasługi Jezusa Chrystusa nade wszystko proszę Cię dzisiaj. — Najśw. Panno, otrzymaj mi tę łaskę, od której zależy me zbawienie.

 

8. PEWNEGO DNIA TRZEBA UMRZEĆ.

Dla osiągnięcia zbawienia wiecznego bardzo jest pożyteczne często mówić do siebie: Pewnego dnia trzeba umrzeć. Kościół św. każdego roku w Popielec to wiernym przypomina, mówiąc: Pamiętaj, człowiecze, iż jesteś proch i w proch się obrócisz. — Tę prawdę o śmierci bardzo często w ciągu roku nam też przypominają: to cmentarze, które napotykamy przy drogach, to grobowce, jakie widzimy wokół kościołów, to wreszcie pogrzeby.

Najdroższymi sprzętami dla pustelników w ich grotach były: krzyż i czaszka trupia: Krzyż, aby przypominał miłość, jaką P. Jezus im okazał, czaszka, żeby przypominała im o śmierci. Trwali oni w pokucie aż do końca życia, a umierając w biedzie na pustyni, umierali szczęśliwsi niż umierają monarchowie w swych pałacach.

Koniec przyszedł, przyszedł koniec (Ez. 7, 2). Dla każdego, czy dłużej, czy krócej żyje na tej ziemi, prędzej lub później przyjdzie koniec, a w chwili tego końca, którym będzie chwila śmierci, nic innego cieszyć nas nie będzie, jak to, iż kochaliśmy P. Jezusa i że z miłości ku Niemu cierpliwie znosiliśmy uciski tego życia. Nic innego wówczas nas nie pocieszy: ani bogactwa pozyskane, ani zaszczyty osiągnięte, ani przyjemności, jakich się kosztowało. Wszelkie wielkości tego świata nie cieszą umierających, owszem są męką dla nich; o ile więcej ich się zdobyło, o tyle większą sprawiają one mękę. Siostra Małgorzata od św. Anny, córka cesarza Rudolfa II, karmelitanka bosa, mawiała: Na co w godzinę śmierci królestwa się przydadzą?

Ach, iluż światowców to spotka, iż właśnie wtedy, gdy będą jak najbardziej zajęci staraniem się o zyski, władzę i urzędy, usłyszą wiadomość o śmierci. Rozpraw dom twój, bo ty umrzesz, a nie zostaniesz żyw (Iz. 38, 1). Już czas, abyś zrobił testament, bo źle z tobą. Boże! Jakąż to męką będzie dla tego, kto był bliski wygrania jakiegoś procesu, otrzymania tego pałacu, tej roli, gdy usłyszy, jak kapłan, który przyszedł go zaopatrzyć, się odezwie: Idź, duszo chrześcijańska, z tego świata! — Idź z tego świata, abyś złożyła rachunek P. Jezusowi. Lecz teraz nie jestem na to dobrze przygotowany! Cóż to pomoże? Teraz trzeba świat opuścić.

Boże mój, udziel mi światła, użycz mi siły, abym resztę życia, jakie mi po zostaje, spędził na służeniu Tobie i miłowaniu Ciebie. Gdybym teraz musiał umrzeć, nie umierałbym zadowolony, lecz w niepokoju. Na co więc czekam? Czy na to, iż śmierć mnie zaskoczy, gdy moje zbawienie wieczne na wielkie niebezpieczeństwo będzie narażone? Panie, jeżeli przedtem byłem szalony, nie chcę być nim na przyszłość. Teraz całkowicie Tobie się oddaję, przyjmij mnie i łaską swoją mi dopomóż.

Krótko mówiąc, na każdego przyjdzie koniec, a z nim nadejdzie chwila rozstrzygająca o wieczności szczęśliwej lub też nieszczęśliwej. — O chwilo, od której wieczność zależy! Oby wszyscy myśleli o tej wielkiej chwili i o rachunku, jaki będą musieli zdać Sędziemu z całego życia. Daj Boże, aby mądrzy byli i rozumieli i ostateczne rzeczy opatrowali (Deut.32, 29). Z pewnością nie myśleliby o ukochaniu pieniędzy i nie troszczyliby się o to, aby się stać wielkimi w tym życiu, które się zakończy, lecz o to, aby się uświęcili i byli wielkimi w życiu, które końca mieć nie będzie.

Jeśli więc mamy wiarę i wierzymy w śmierć, sąd i wieczność, starajmy się przez dni, jakie nam pozostają, żyć jedynie dla Boga, żyjmy jako pielgrzymi na tej ziemi, myśląc o tym, iż niebawem ją opuścimy. Miejmy zawsze śmierć przed oczyma i to czyńmy, co byśmy w godzinę śmierci chcieli, abyśmy byli uczynili. Wszystkie rzeczy tego świata lub my porzucimy, lub one nas opuszczą. Posłuchajmy, co P. Jezus mówi do nas: Skarbcie sobie skarby w niebie, gdzie ani rdza, ani mól nie psuje (Mat. 6, 20). Gardźmy dobrami ziemskimi, które nie mogą nas zadowolić i prędko się skończą, a pozyskujmy sobie skarby w niebie, które nas uszczęśliwią i nie zakończą się nigdy.

Panie, jakżeż jestem nieszczęśliwy, iż dla dóbr ziemskich tyle razy odwracałem się od Ciebie, Dobro nieskończone! Poznaję swe szaleństwo, że w przeszłości starałem się o to, aby chwałę i szczęście na świecie pozyskać. Od dzisiaj nie chcę innego szczęścia, jak kochać Cię i we wszystkim spełniać wolę Twoją. Jezu mój, wyniszcz we mnie pragnienie okazania się przed światem; spraw, abym kochał wzgardę i życie ukryte. Użycz mi siły, żebym wyrzekł się wszystkiego, co Ci się nie podoba. Uczyń to, bym ze spokojem objął choroby, prześladowania, oschłość i wszystkie krzyże, jakie mnie spotykają. Obym z miłości ku Tobie mógł umrzeć opuszczony przez wszystkich, jak Ty za mnie umarłeś! Panno Naśw., Twe modlitwy mogą mi prawdziwe szczęście zapewnić; sprawić, abym bardzo kochał Twego Syna! Ach! Proś Go za mną, w Tobie ufność swą pokładam.

 

9. PRZYGOTOWANIE SIĘ NA ŚMIERĆ.

Śmierć jest pewna. Postanowiono ludziom raz umrzeć (Żyd. 9, 27). Przeciwnie, nie wiemy, kiedy i na co umrzemy; to też P. Jezus nas upomina: Gotowi bądźcie, bo godziny, której się nie domniemacie Syn człowieczy przyjdzie (Łuk. 12, 40). Powiada: gotowi bądźcie, albowiem, aby się zbawić, nie wystarcza rozpocząć przygotowanie się na śmierć, gdy ona nadejdzie, lecz należy, byśmy byli wówczas gotowi przyjąć ją z towarzyszącymi jej okolicznościami. Z tego powodu jest pożyteczne, aby każdy przynajmniej raz na miesiąc odmówił następujące akty:

Oto, Boże mój, jestem gotowy przyjąć śmierć, jakąś mi przeznaczył. Przyjmuję ją w tej chwili i ofiaruję Ci swe życie na cześć Twojego majestatu i jako pokutę za swe grzechy; jestem zadowolony, iż me ciało, dla którego zadowolenia tyle razy Cię obrażałem, stanie się pastwą robactwa i w proch się zamieni.

Jezu mój, łączę boleści i konanie, jakie wówczas znosić będę, z boleściami i konaniem, jakie Ty, mój Zbawicielu, przy śmierci swej poniosłeś. Przyjmuję śmierć ze wszystkimi okolicznościami, jakie z Twej woli będą jej towarzyszyć: przyjmuję czas jej nadejścia — czy po wielu latach czy niezadługo ona przyjdzie; przyjmuję każdy jej rodzaj — czy umrę w łóżku czy poza nim, czy nagle czy też nie, czy na boleśniejszą lub mniej bolesną chorobę. We wszystkim zdaję się na Twoją świętą wolę. Użycz mi siły, abym zniósł wszystko cierpliwie.

Cóż oddam Panu za wszystko, co mi dobrze uczynił? (Ps. 115, 12). Dziękuję Ci, mój Boże, najpierw za dar wiary i oświadczam, że chcę umrzeć jako syn św. Kościoła katolickiego. Składam Ci dzięki, iż nie dałeś mi umrzeć, gdy byłem w grzechu i że tyle razy z takim miłosierdziem mi przebaczałeś. Dziękuję Ci za tyle światła i łask, jakimi dla swej miłości starałeś się mnie pozyskać.

Proszę Cię, abym umarł zaopatrzony św. Wiatykiem, żebym z Tobą zjednoczony stanął przed Twoim trybunałem. Nie zasługuję usłyszeć z ust Twoich: Dobrzeć sługo dobry i wierny, gdyżeś nad małym był wiernym, nad wielem Cię postanowię; wnijdź do wesela Pana twego (Mat. 25, 21). Nie zasługuję na to, ponieważ w niczym doskonale wierny Ci nie byłem, lecz śmierć Twoja napełnia mnie nadzieją, iż dostanę się do nieba, abym tam z całego serca przez wieczność całą Cię miłował.

Miłości ma ukrzyżowana, miej litość nade mną; spójrz na mnie z tą miłością, z jaką patrzyłeś na mnie, gdy na krzyżu za mnie umierałeś. Grzechów młodości mojej i niewiadomości moich nie racz pamiętać (Ps. 24, 7). Przerażają mnie grzechy swoje, lecz pociesza mnie widok tego krzyża, na którym Cię widzę z miłości ku mnie zmarłego. „Oto drzewo krzyża, na którem zbawienie świata zawisło”. Pragnę zakończyć swe życie. Ach! Przez krew Twoją, którą za mnie przelałeś, przebacz mi, zanim umrę, wszystkie zniewagi, jakie Ci wyrządziłem. O krwi niewinnego, obmyj zmazy pokutującego.

Jezu mój, obejmuję Twój krzyż i całuję rany świętych nóg Twoich; w nie pragnę oddać duszę swoją. Ach! Nie opuszczaj mnie w oną ostatnią chwilę. „Prosimy Cię więc, abyś dopomógł sługom swoim, których najdroższą krwią odkupiłeś”. Kocham Cię całym sercem, kocham więcej niż siebie samego i żałuję z całej duszy, że w przeszłości Ciebie obrażałem. Panie, byłem zgubiony, lecz Ty w swej dobroci uwolniłeś mnie od świata; przyjmij więc już teraz moją duszę na oną godzinę, kiedy ziemię opuszczę. Proszę Cię wraz ze św. Agatą: Panie, któryś od miłości świata mnie uwolnił, przyjmij duszę moją. W Tobie ufność swą złożyłem i na wieki nie będę zawstydzony; odkupiłeś mnie, Panie Boże prawdy.

Panno Najśw., dopomóż mi w godzinę śmierci mojej. Święta Mario, Matko Boża, módl się za mną grzesznym teraz i w godzinę śmierci mojej; Tobie, Pani, zaufałem i zawstydzon nie będę na wieki. Opiekunie mój, św. Józefie, śmierć błogosławioną mi wyjednaj; św. mój Aniele Stróżu, św. Michale Archaniele, brońcie mnie od piekła w tej ostatniej walce, święci moi Patronowie, wszyscy święci nieba, dopomóżcie mi w tej ostatecznej chwili. Jezu, Józefie i Mario, bądźcie przy mnie w godzinę śmierci mojej.

 

10. KTO MIŁUJE P. BOGA, POWINIEN KOCHAĆ ŚMIERĆ I JEJ SIĘ NIE OBAWIAĆ.

I jakże ten, kto jest w łasce Bożej śmierci bać się może? Kto mieszka w miłości, w Bogu mieszka, a Bóg w nim (I Jan 4, 16). Kto więc miłuje P. Boga, jest pewien Jego łaski; jeśli zaś umiera, mając łaskę Bożą, ma pewność, że cieszyć się będzie zawsze w Królestwie Błogosławionych; czyż taki może śmierci się obawiać?

Dawid słusznie powiedział: A nie wchodź do sądu z sługą twoim; albowiem nie usprawiedliwi się przed tobą żaden żyjący (Ps. 142, 2). Z tego wynika, iż nikt myśleć nie może, że zbawi się przez swe zasługi, gdyż oprócz Jezusa i Marii nikt nie może powiedzieć, iż w ciągu całego swego życia wolny był od grzechu. Jednakże nie powinien śmierci się obawiać, kto prawdziwie żałuje za swe winy i pokłada ufność w zasługach P. Jezusa, który przyszedł na ziemię, żeby grzeszników ratować. Syn człowieczy przyszedł, aby zbawił, co było zginęło (Mat. 18, 11). I rzeczywiście umarł i wszystką krew swą przelał, aby ratować grzeszników. Krew P. Jezusa, mówi Apostoł, o wiele głośniej wstawia się za grzesznikami niż krew Abla o pomstę na bratobójcę Kaina wołała. Aleście przystąpili do... Jezusa pośrednika nowego testamentu i pokropienia krwi lepiej mówiącej, niźli Ablowa (Żyd. 12, 22, 24).

Prawdą jest, iż bez Boskiego objawienia nikt nieomylnej pewności, że się zbawi, mieć nie może, lecz moralną pewność co do tego może mieć ten, kto oddał serce P. Bogu i gotów jest raczej stracić wszystko, nawet i życie, niż utracić łaskę Bożą. Ta pewność jest ugruntowana na obietnicy P. Boga, gdyż, jak Pismo św. powiada: Żaden nie był zawstydzon, który w Panu nadzieję miał (Ekkl. 2, 11). P. Bóg na wielu jego miejscach oświadcza, iż nie chce śmierci grzesznika, lecz żeby się nawrócił i zbawił. Izali z woli mojej jest śmierć niezbożnego, mówi Pan Bóg, a nie, aby się nawrócił od dróg swoich, a żył! (Ez. 18, 23). Na innym miejscu Bóg to samo powtarza i zaprzysięga: Żywię ja, mówi Pan Bóg: nie chcę śmierci niezbożnego, ale żeby się nawrócił niezbożny od drogi swej, a żył (Ez. 33, 11). W tymże miejscu P. Bóg skarży się na tych grzeszników zatwardziałych, którzy, aby grzechu nie porzucić, wolą się zgubić; tak mówi: Przecz macie umrzeć, domie Izraelów? (33, 12). Tym zaś, co żałują za zło popełnione, P. Bóg przyrzeka, iż zapomni o wszystkich ich grzechach. Jeśli niezbożny będzie pokutował... żywotem żyć będzie, a nie umrze; wszystkich nieprawości jego, które czynił, pamiętać nie będę (Ez. 18, 21, 22).

Jest to znakiem, iż grzesznik już dostąpił przebaczenia, jeżeli nienawidzi grzechów przez się popełnionych. Jeden z Ojców św. powiada, iż może być pewien, że otrzymał przebaczenie, kto mówi szczerze: Nienawidziłem nieprawość i brzydziłem się (Ps. 118, 165). Pewną jest także oznaką otrzymanego przebaczenia, gdy kto po grzechu przez czas długi cnotliwe życie prowadzi. Bardzo też o tym świadczy, że ktoś jest w łasce Bożej, jeśli ma mocne postanowienie raczej życie utracić, niźli przyjaźń Bożą — jeżeli bardzo pragnie kochać P. Boga i aby On przez innych był kochany — skoro boleje na widok, iż Go obrażają.

Lecz jakże to być może, iż niektórzy wielcy święci, choć całkowicie Bogu się oddali i wiedli życie umartwione i oderwane od wszelakich dóbr ziemskich, jednak przy śmierci bardzo się trwożyli na myśl, że przed Sędzią Chrystusem stawić się będą musieli? Odpowiadam, iż wprawdzie nieliczni Święci taką bojaźń przy śmierci odczuwali, lecz P. Bóg chciał przez to oczyścić ich z jakichkolwiek pozostałości grzechowych, zanim do wiecznej szczęśliwości dostać się mieli. Ogólnie jednak mówiąc, wszyscy Święci umierali z wielkim spokojem i wielkim pragnieniem śmierci, aby P. Boga oglądać mogli. Zresztą, skoro mówimy o bojaźni co do osiągnięcia zbawienia, to ta jest różnica między umierającymi grzesznikami a świętymi, iż tamtych ta trwoga prowadzi do rozpaczy, świętych zaś bojaźń w ufność się przemienia i tak umierają w pokoju.

Zatem każdy, kto ma znaki, iż jest w łasce Bożej, powinien śmierci pragnąć i często powtarzać modlitwę, jakiej P. Jezus nas nauczył: Przyjdź królestwo Twoje. Powinien śmierć, gdy nadejdzie, objąć wesoło, tak, aby przez opuszczenie tej ziemi, na której bez błędów żyć nie można, uwolnić się od grzechu, jako też, żeby oglądać P. Boga twarzą w twarz i kochać Go ze wszystkich sił w królestwie miłości.

Ukochany Jezu mój i mój sędzio, gdy sądzić mnie będziesz, zlituj się i nie wtrącaj mnie do piekła. W piekle nie mógłbym Cię więcej kochać, lecz zawsze bym Cię nienawidził, a jakże mogę Cię nienawidzić, skoro jesteś tak godny miłości i tak mnie ukochałeś? Na tę łaskę z powodu swych grzechów nie zasługuję, lecz jeśli ja nie zasługuję na nią, to Tyś mi ją wysłużył krwią swoją, z taką boleścią na krzyżu za mnie przelaną. Krótko mówiąc, Sędzio mój, każ mi jakiekolwiek znosić cierpienia, lecz nie pozbawiaj mnie możności miłowania Ciebie. Matko Boża, Ty widzisz niebezpieczeństwo, w jakim jestem, iż zostanę skazany na niemożność miłowania Twego Syna, który na nieskończoną miłość zasługuje; dopomóż mi, zlituj się nade mną.

 

11. W KRZYŻU NASZE ZBAWIENIE.

Oto drzewo krzyża, na którym zbawienie świata zawisło — tak śpiewa Kościół św. w Wielki Piątek. W krzyżu nasze zbawienie, nasza siła przeciw pokusom, oderwanie od ziemskich przyjemności; w krzyżu prawdziwa miłość dla Boga. Trzeba więc postanowić sobie nieść cierpliwie ten krzyż, który P. Jezus na nas wkłada, i umrzeć na nim z miłości ku P. Jezusowi, jak On z miłości ku nam na nim umarł.

To jest środkiem do znalezienia pokoju nawet i w cierpieniu. Kiedy, pytam, krzyż staje się środkiem do nie utracenia pokoju, jeśli nie wówczas, gdy zgadzamy się z wolą Bożą? Jeżeli nie chwycimy się tego środka, idźmy, dokąd chcemy, czyńmy, co możemy, a uniknąć ciężaru krzyża nie zdołamy. Przeciwnie, jeśli chętnie go poniesiemy, on zaniesie nas do nieba i obdarzy pokojem na tej ziemi.

Co czyni ten, kto krzyża nieść nie chce? Powiększa jego ciężar. Lżejszy on się staje, skoro go ktoś obejmuje i niesie cierpliwie — sam nawet jego ciężar w pociechę się zamienia. P. Bóg bowiem tych obsypuje łaskami, którzy, aby się Mu przypodobać, chętnie krzyż niosą. Oczywiście nie cierpienie, lecz miłość Boża, gdy w sercu króluje, czyni krzyż miłym.

O! gdybyśmy się zastanawiali nad szczęściem, jakie nas w niebie czeka, jeśli będziemy wierni P. Bogu w znoszeniu cierpień bez narzekań, nie skarżylibyśmy się na Niego, skoro cierpieć nam rozkaże, lecz mówilibyśmy wtedy z Jobem: Ażeby mi to było za pociechę, iż trapiąc mnie boleścią nie folgował, anim się sprzeciwiał mowom Świętego (Job 6, 10). Jeżeli jesteśmy grzesznikami i zasłużyliśmy na piekło, to powinno być dla nas pociechą w uciskach, jakie nas dotykają, gdy P. Bóg karze nas w tym życiu; jest to bowiem pewnym znakiem, że chce On nas uchronić od karania wiecznego. Biedny ten grzesznik, któremu na tej ziemi dobrze się powodzi! Kto dużo ma do cierpienia, niech spojrzy w piekło, na które zasłużył, a wszelkie cierpienie lekkie mu się wyda.

Jeżeli więc zgrzeszyliśmy, naszą ustawiczną modlitwą być powinno: Panie, nie folguj mi w cierpieniach, lecz użycz mi siły, abym znosił je z poddaniem, żebym się Twej świętej woli nie sprzeciwiał i we wszystkim zdał się na to, co względem mnie zarządzisz — iżbym zawsze mówił z P. Jezusem: Tak, Ojcze, iż się tak upodobało przed Tobą (Mat. 11, 26). Panie, tak Ci się spodobało uczynić, tak się też stało.

Dusza opanowana miłością Bożą szuka Boga jedynie. Choćby człowiek dał wszystką majętność domu swego za miłość, wzgardzi ją jako nic (Pieśń 8, 7). Kto kocha Boga, gardzi wszystkim i wyrzeka się wszystkiego, co mu do miłowania Go nie służy. W dobrych czynach, jakie spełnia, we wszystkich swych umartwieniach i trudach, ponoszonych dla chwały Bożej, nie szuka dla swego ducha pociech i słodyczy. Wystarcza mu myśl, iż Bogu się podoba. Jednym słowem zawsze na to uważa, aby we wszystkim zaprzeć się siebie samego, wyrzec się jakiejkolwiek przyjemności; z tego wszystkiego się zaś nie chełpi ani pyszni, lecz nieużytecznym sługą siebie zowie, a wybierając ostatnie miejsce, od daje się w ręce woli i miłosierdzia P. Boga.

Aby stać się świętym, należy smak zmienić. Jeśli nie osiągniemy tego, iż słodkie będzie dla nas gorzkim, a gorzkie słodkim się stanie, nigdy nie dojdziemy do doskonałego zjednoczenia się z P. Bogiem. Całe nasze bezpieczeństwo i doskonałość polega na znoszeniu z poddaniem wszelkich przeciwności, jakie codziennie nas spotykają, tak małych jak i wielkich. A trzeba je znosić dla tych słusznych celów, dla celów, dla których P. Bóg chce, abyśmy je znosili: t. j.:

1. aby się oczyścić z grzechów popełnionych,

2. żeby żywot wieczny sobie wysłużyć,

3, iżby się przypodobać P. Bogu, który jest celem najgłówniejszym i najszlachetniejszym, jaki we wszystkich naszych sprawach mieć możemy.

Dlatego zawsze oddawajmy się P. Bogu na niesienie każdego krzyża, jaki On na nas włoży, i bądźmy zawsze gotowi na jakiekolwiek cierpienie z miłości ku Niemu, abyśmy, skoro On nas dotknie, byli gotowi je objąć i tak powiedzieć, jak P. Jezus rzekł do św. Piotra, skoro w Ogrójcu schwycili Go Żydzi, aby na śmierć Go poprowadzić: kielicha, który mi dal Ojciec, pić Go nic będę (Jan 18, 11)? P. Bóg dla mego dobra krzyż ten mi zsyła, czyż powiem, że Go nie chcę?

Jeśli zaś kiedy ciężar krzyża zbyt wielki się nam wyda, zaraz się uciekajmy do modlitwy, aby Bóg użyczył nam siły do dźwigania go z zasługą. Wspomnijmy wtedy na te słowa św. Pawła, iż wszelkie cierpienia ziemskie, choćby jak największe, z chwałą, jaką Bóg w życiu przyszłym dla nas przygotował, nie dadzą się porównać. Utrapienia tego czasu niniejszego nie są godne przyszłej chwały, która się w nas objawi (Rzym 8, 18). Skoro więc cierpienia nas dręczą, ożywiajmy w sobie wiarę: nasamprzód rzućmy wzrokiem na Ukrzyżowanego, konającego z miłości ku nam na krzyżu, spójrzmy też na niebo i na dobra, jakie P. Bóg temu gotuje, kto cierpi z miłości ku Niemu. Tak postępując, nie będziemy się skarżyć, owszem dziękować P. Bogu za zesłane cierpieniami o jeszcze większe prosić Go będziemy. Jakże się cieszą święci w niebie, nie, że na tej ziemi byli obsypani zaszczytami i przyjemnościami, lecz, iż cierpieli dla P. Jezusa! Wszystko, co przemija, małą ma wartość, to tylko jest wielkie, co jest wieczne i nigdy nie przeminie.

Jakąż, mój Jezu, dla mnie są pociechą słowa, z jakimi do mnie się zwracasz: Nawróćcie się do mnie, a nawrócę się do was (Zach. 1, 3). Opuściłem Cię dla stworzeń i nędznych swych upodobań, lecz teraz wszystko porzucam i do Ciebie się nawracam. Jestem pewien, że mnie nie odrzucisz, skoro kochać Cię pragnę, i że mi powiesz, iż jesteś gotów do siebie mnie przygarnąć — nawrócę się do was. Przyjmij mnie więc do swej łaski i daj, bym poznał, jak wielkim jesteś dobrem, i jaką miłość mi okazałeś, abym Cię już więcej nie opuścił. Przebacz mi, mój Jezu; Miłośniku mój, udziel mi przebaczenia; daruj mi, Miłości moja, wszystkie zniewagi, jakie Ci wyrządziłem. Użycz mi swej miłości, a potem czyń ze mną, co Ci się spodoba. Karz mnie, jak chcesz; pozbaw mnie wszystkiego, lecz siebie mnie nie pozbawiaj. Choćby cały świat wszystkie swe dobra mi ofiarował, oświadczam, iż Ciebie tylko pragnę jedynie. Mario, poleć mnie swemu Synowi; On Ci udzieli, o co Go poprosisz; w Tobie ufność swą pokładam.

 

12. JAK PODOBA SIĘ P. JEZUSOWI, GDY KTO CIERPI Z MIŁOŚCI KU NIEMU.

Jeśli kto chce za mną iść, niech zaprze samego siebie, a weźmie krzyż swój na każdy dzień i niech idzie za mną (Łuk. 9, 23). Będzie pożyteczne, jeżeli głębiej nad tymi słowy P. Jezusa się zastanowimy. Powiada: jeśli kto chce za mną iść, nie mówi do mnie lecz za mną iść. P. Jezus chce, abyśmy szli za Nim; winniśmy więc iść tą samą drogą cierni i utrapień, po której sam postępował. Idzie naprzód i zatrzymuje się dopiero na Kalwarii, gdzie umiera; my również, jeśli Go kochamy, powinniśmy iść za Nim aż do śmierci. Każdy z nas powinien zaprzeć się siebie, niech zaprze samego siebie, t.j. wyrzec się tego, co miłość własna zaleca, a co się P. Jezusowi nie podoba.

Niechaj, mówi P. Jezus dalej, weźmie krzyż swój na każdy dzień i niech idzie za mną. Rozważmy te słowa jedno po drugim. Niech weźmie. niewiele się przyda nieść krzyż z musu; wszyscy grzesznicy go niosą, lecz bez zasługi; aby z jego niesienia mieć zasługę, trzeba chętnie go objąć. Krzyż: pod nazwą krzyża rozumie się każde cierpienie, tak nazwane przez P. Jezusa, aby to imię słodkim je uczyniło, gdy wspomnimy, iż On z miłości ku nam umarł na krzyżu.

Swój krzyż, powiada P. Jezus. Niektórzy, skoro pociechy duchowne dostaną się im w udziale, oświadczają, iż wszystko gotowi są wycierpieć, co wycierpieli męczennicy: wyciąganie członków na katowni, haki żelazne, pancerze rozpalone, lecz nie mogą znieść bólu głowy, braku uwagi ze strony przyjaciela, przykrości doznanej od krewnego. Bracie mój, siostro moja, P. Bóg nie żąda od ciebie, by rozciągano cię na katowni, męczono hakami żelaznymi i rozpalonymi pancerzami, lecz chce, byś znosił z poddaniem tę boleść, tę wzgardę, to udręczenie. Ta zakonnica chciałaby udać się na puszczę, aby cierpieć, a nie może znieść tej przełożonej, tej towarzyszki w swym urzędzie; P. Bóg zaś chce, aby niosła krzyż, jaki na nią włożył, nie zaś ten, jaki by ona nieść pragnęła.

Na każdy dzień, mówi P. Jezus; niektórzy krzyż zrazu chętnie obejmują, lecz gdy go dłużej nieść muszą, powiadają: Już więcej nie mogę. Lecz P. Bóg chce, aby go nieśli cierpliwie, nawet i wówczas, gdyby aż do śmierci nieść go trzeba. Nasze zbawienie i nasza doskonałość polegają więc na wypełnieniu trzech słów: Niech zaprze, zapierajmy się miłości własnej, czyniąc to, co się jej nie podoba. Niech weźmie, obejmijmy krzyż, jaki P. Bóg na nas zsyła. Niech idzie za mną; idźmy za P. Jezusem aż do śmierci.

Powinniśmy przejąć się myślą, iż P. Bóg dlatego trzyma nas na świecie, abyśmy nieśli krzyże, jakie na nas zsyła; w tym jest zasługa naszego życia. Zbawiciel nasz z miłości ku nam przyszedł na ziemię, nie, żeby uciech zażywać, lecz, żeby cierpieć, a uczynił to, abyśmy szli Jego śladem. Chrystus ucierpiał za nas, zostawiając wam przykład, abyście naśladowali tropów jego (I Piotr 2, 21). Patrzmy na P. Jezusa, jak obciążony krzyżem idzie naprzód, aby utorować nam drogę, po której iść winniśmy, jeśli zbawić się chcemy. O jakież to skuteczne lekarstwo we wszystkich cierpieniach — powiedzieć do P. Jezusa: Panie, czy chcesz, abym cierpiał pod tym krzyżem? Przyjmuję go i chcę go nieść, póki Tobie się spodoba.

Wiele dusz chętnie słucha rozmów o modlitwie, wewnętrznym pokoju i miłości P. Jezusa, lecz nie lubią słuchać, gdy jest mowa o krzyżu i cierpieniu. Kochają P. Jezusa, póki dmie wiatr słodyczy duchownych, lecz skoro on ustanie, a przyjdzie jakaś przeciwność lub opuszczenie, gdy P. Bóg się ukrywa, aby je wypróbować, i zwykłych pociech je pozbawia, wówczas porzucają modlitwę, Komunie św., umartwienia, smucą się, żyją opieszale i szukają ziemskich przyjemności. Takie dusze bardziej siebie kochają, niż P. Jezusa. Przeciwnie zaś dusze, które Go kochają nie miłością interesowną, dla pociech, lecz miłością czystą i tylko dlatego, że godzien jest miłości, nie porzucają zwykłych ćwiczeń duchownych, choć oschłość i znudzenie je trapię; to je zadawala, iż P. Bogu się podobają. Ofiarowują się te oschłości znosić aż do śmierci i przez wieczność całą, jeśliby się tak P. Bogu spodobało. P. Jezus (mówi św. Franciszek Salezy) zarówno jest godzien miłości w pociechach, jak i w opuszczeniu. To też dusze miłujące P. Boga w cierpieniu znajdują pociechę i słodycz, a to na myśl, iż cierpią z miłości ku Niemu; tak mówią:

Z miłości ku Tobie cierpieć, o Boże,
Ileż w tym słodyczy dla duszy.
Dla Ciebie, Jezu, niech życie swe złożę,
Coś dla mnie swe oddał w katuszy.

Na to wszystko i na wiele więcej P. Jezus zasługuje. On bowiem z miłości ku nam obrał życie w cierpieniach i śmierć bolesną bez najmniejszej ulgi, aby nam pokazać, iż jeśli chce my Go kochać, powinniśmy Go miłować tak, jak On nas umiłował. O jakże droga jest P. Jezusowi dusza, co cierpi i kocha! O darze Boży, darze nad wszelkie dary: kochać w cierpieniu i cierpieć w miłości.

Tyś, Jezu mój, mógł jedynie nauczyć nas tych zasad zbawiennych, tak sprzecznych zasadom światowym, i Ty tylko mogłeś nam udzielić siły do cierpliwego znoszenia krzyżów. Nie proszę Cię o to, abyś mnie uwolnił od cierpień, lecz o to jedynie, żebyś mi dał siłę do cierpienia z cierpliwością i poddaniem. Ojcze przedwieczny, Twój Syn nam przyobiecał, iż o cokolwiek w Jego Imię prosić Cię będziemy, wszystkiego nam użyczysz. Zaprawdę, zaprawdę wam powiadam: jeśli o co prosić będziecie Ojca w imię moje, da wam (Jan 16, 23). Oto, o co Cię prosimy: udziel nam łaski, abyśmy cierpliwie znosili utrapienia tego życia; wysłuchaj nas z miłości ku Jezusowi. I ty, mój Jezu, przebacz mi wszystkie zniewagi, które Ci przez to wyrządziłem, iż nie chciałem cierpliwie znosić utrapień, jakie na mnie zsyłałeś. Udziel mi swej miłości; ona mi użyczy siły do znoszenia wszelkich cierpień z miłości ku Tobie. Pozbaw mnie wszystkiego, wszelkich dóbr ziemskich, krewnych, przyjaciół, zdrowia ciała, jakichkolwiek pociech; pozbaw mnie nawet życia, lecz nie pozbawiaj swej miłości. Daj mi siebie, o nic innego Cię nie proszę. Panno Najśw., wyjednaj mi, abym P. Jezusa kochał wytrwale aż do śmierci.

 

13. MIŁOŚĆ BOŻA WSZYSTKO PRZEZWYCIĘŻA.

Mocna jest jako śmierć miłość (Pieśń 8, 6). Jak śmierć odrywa nas od wszelkich dóbr ziemskich, bogactw, godności, krewnych, przyjaciół i wszystkich światowych przyjemności, tak i miłość Boża, gdy w sercu króluje, obdziera je z przy wiązań do dóbr znikomych. To też widziano, jak Święci pozbawiali się wszystkiego, co świat im ofiarował: wyrzekali się własności, najwyższych urzędów, wszystkiego, co mieli, i uciekali na pustynię lub do klasztorów, aby tam tylko myśleć o Bogu i kochać Go jedynie.

Dusza nie może istnieć bez miłości Stwórcy lub stworzeń. Weźcie duszę oderwaną od wszelkiej ziemskiej miłości, a znajdziecie, iż cała jest przepełniona miłością P. Boga. Chcemy wiedzieć, czy całkowicie należymy do P. Boga? Zbadajmy się, czy jesteśmy oderwani od wszelkich rzeczy ziemskich.

Niektórzy się skarżą, iż we wszystkich swych ćwiczeniach pobożnych, w modlitwach, Komuniach, nawiedzeniach Najśw. Sakramentu nie znajdują P. Boga. Do takich mówi św. Teresa: Oderwij serce od stworzeń i wtedy Boga szukaj, a Go znajdziesz. Nie szukaj zawsze tych słodyczy duchownych, których P. Bóg w tym życiu swym ukochanym nie użycza ustawicznie, lecz tylko od czasu do czasu, aby obudzić w nich pragnienie tych niezmiernych rozkoszy, jakie im w niebie przygotował; za to daje im kosztować tego pokoju wewnętrznego, który przewyższa wszelkie zmysłowe przyjemności. Pokój Boży, który przewyższa wszelki zmysł (Filip. 4, 7). I jakiejże większej rozkoszy może zażywać dusza kochająca P. Boga, nad tę, gdy mówi ze szczerego serca: Bóg mój i wszystko? Św. Franciszek z Asyżu, będąc pewnego razu w niebiańskim zachwycie, przez całą noc wciąż te słowa powtarzał: Bóg mój i wszystko.

Mocna jest jako śmierć miłość! Gdyby się widziało, iż umierający zabiera jakąś rzecz z tego świata, byłoby to znakiem, iż jeszcze nie umarł; śmierć wszystkiego pozbawia. Kto więc całkowicie chce należeć do P. Boga, musi wszystko opuścić; jeśli sobie co pozostawia, jest to znakiem, że jego miłość Boża nie jest doskonała lecz słaba.

Miłość Boża wszystko nam odbiera. O. Segneri młodszy, wielki sługa Boży, (którego Muratori żywot napisał) mawiał: Miłość Boża jest kochającym rozbójnikiem, który nas obdziera ze wszystkich rzeczy ziemskich. Inny sługa Boży, który wszystko, co miał, rozdał ubogim, zapytany, co go przywiodło do takiego ubóstwa, wydobył z kieszeni księgę Ewangelii: oto, powiedział, co mnie wszystkiego pozbawiło. Jednym słowem P. Jezus, chce posiadać całe serce nasze i nie chce w tym względzie mieć towarzyszy. Św. Augustyn pisze, iż senat rzymski odmówił P. Jezusowi czci, nazywając Go Bogiem pysznym, który chce, aby jego tylko czczono; i tak jest rzeczywiście: będąc jedynym naszym Panem, słusznie żąda, abyśmy Jego tylko czcili i czystym sercem kochali.

Św. Franciszek Salezy powiada, iż czysta miłość Boża wyniszcza wszystko, co nie jest Bogiem. Kiedy więc w naszym sercu pojawi się jakie przywiązanie do rzeczy, która nie jest Bogiem ani dla Boga, natychmiast należy ją usunąć, tak mówiąc: Idź, niema tu miejsca dla ciebie. Na tym polega to zaparcie się całkowite, które Zbawiciel tak nam poleca, jeśli chcemy zupełnie należeć do Niego; wyrzeczenie się całkowite, t.j wszystkiego, szczególniej zaś krewnych i przyjaciół. Iluż, aby ludziom się przypodobać, świętymi się nie stało! P. Bóg, powiada Dawid, gardzi tymi, co ludziom się podobają. Którzy się ludziom podobają, pohańbieni są, bo je Bóg wzgardził (Ps. 52, 6).

Przede wszystkim jednak należy zapierać się siebie przez zwyciężanie miłości własnej. Przeklęta miłość własna, która chce się wślizgnąć we wszystko, nawet w najświętsze sprawy nasze, kładąc przed nami naszą własną chwałę lub upodobanie! Iluż kaznodziejów, ilu pisarzy traci przez nią wszystkie swoje trudy! Częstokroć również do modlitwy, czytania duchownego lub Komunii św. dołącza się jaki cel nieczysty: aby być widzianym lub doznawać słodyczy duchownych.

Należy więc uważać, żeby pokonać tego przeciwnika, który chce, abyśmy utracili najpiękniejsze nasze czyny. Dlatego trzeba (o ile to możliwe) wyrzekać się tego, co bardziej się nam podoba: wyrzec się tej przyjemności dlatego właśnie, że jest nam mila; służyć tej niewdzięcznej osobie właśnie dlatego, że niewdzięczna; przyjmować gorzkie lekarstwo dlatego właśnie, że jest takie. Miłość własna przedstawia nam, iż ta tylko rzecz jest dobra, która się nam podoba. Kto jednak chce całkowicie należeć do P. Boga, winien się przezwyciężać w tym, co mu miłe, i mówić zawsze: Wszystko oddać, aby P. Bogu się przypodobać.

Zresztą najbardziej zadowolony na świecie jest ten, kto gardzi wszelkimi dobrami ziemskimi. Kto zupełniej takich dóbr się wyzbywa, ten tym bogatszy się staje w łaski Boże. Tak P. Bóg wynagradza wiernych miłośników swoich. Lecz, Jezu mój, Ty znasz słabość moją, Tyś przyrzekł dopomagać temu, kto w Tobie ufność pokłada. Panie, kocham Cię, Tobie ufam, udziel mi mocy i uczyń mnie całkowicie Twoim. W Tobie również, o słodka Pośredniczko moja, pokładam swą nadzieję.

 

14. O KONIECZNOŚCI ROZMYŚLANIA.

Rozmyślanie najprzód jest konieczne, abyśmy mieli dość światła na drodze, po której idziemy do wieczności. Prawd wiecznych nie widzimy oczyma ciała, lecz poznajemy je tylko przez rozmyślanie. Kto nie rozmyśla, nie poznaje ich i dlatego po drodze zbawienia z trudnością postępuje. Nadto, kto nie odprawia rozmyślania, nie poznaje swoich błędów, i z tego powodu, jak mówi św. Bernard[4], nimi się nie brzydzi; nie poznaje również niebezpieczeństw, zagrażających jego zbawieniu, to też nie myśli o ich unikaniu. Temu, kto rozmyśla, zaraz stają przed oczyma jego błędy i niebezpieczeństwa, jakie zagrażają jego duszy, to też na ich widok myśli o środkach zaradczych. Św. Bernard[5] powiada, iż rozmyślanie porządkuje skłonności, kieruje czynnościami i błędy naprawia.

Powtóre, bez rozmyślania nie mamy siły do zwyciężania pokus i ćwiczenia się w cnotach. Św. Teresa mówi,[6] iż kto nie rozmyśla, nie potrzebuje szatanów, aby do piekła go zanieśli, lecz sam się w nie rzuca. Stąd to pochodzi, że kto nie rozmyśla, ten się też nie modli. P. Bóg chce swych łask nam użyczać, lecz, jak powiada św. Grzegorz,[7] zanim ich udzieli, chce, abyśmy o nie się modlili, żeby był zmuszony, zwyciężony niejako naszym natręctwem. — Bez modlitwy brak siły do zwyciężenia nieprzyjaciół, nie otrzyma się też wytrwałości w dobrem. „Jakżeż Bóg, pisze biskup Palafox,[8] udzieli nam wytrwałości, jeśli Go o nią nie prosimy? A jakże nie rozmyślając, o nią prosić Go będziemy? Przeciwnie, kto rozmyśla, jest jak drzewo zasadzone nad wodą. Będzie jako drzewo, które wsadzone jest nad ściekaniem wód (Ps. 1, 3), to też zawsze będzie wzrastać.

Oprócz tego rozmyślanie jest błogosławionym piecem, w którym dusze rozpalają się miłością Bożą. W rozmyślaniu moim rozpalił się ogień (Ps. 38, 4). Św. Katarzyna Bolońska mawiała, iż rozmyślanie jest węzłem, co łączy duszę z P. Bogiem. — Wprowadził mnie do piwnicy winnej, rozrządził we mnie miłość (Pieśń 2, 4). Tą piwnicą winną jest rozmyślanie, podczas którego dusza tak się upaja miłością Bożą, iż dla rzeczy światowych jakoby traci zmysły; patrzy tylko na to, co się podoba Umiłowanemu, mówi tylko o Ukochanym, chce jedynie o Nim słyszeć — każda inna rozmowa nudzi ją i męczy. Dusza, skupiając się na rozmyślaniu, aby sam na sam obcować z P. Bogiem, wznosi się ponad siebie. Siądzie sam a milczeć będzie, bo poniósł na sobie (Treny 3, 28). Mówi: siądzie. Gdy dusza siada, t. j. skoro przebywa na modlitwie, aby rozważać, jak P. Bóg godzien jest miłości i jak wielką jest miłość, jaką ku nam żywi, otrzymuje smak do rzeczy Bożych, jej umysł napełnia się świętymi myślami, odrywa się od przywiązań ziemskich, ożywia się wielkimi pragnieniami — stać się świętą — i wreszcie postanawia się oddać całkowicie P. Bogu. Kiedyż Święci czynili tak wielkoduszne postanowienia, które ich wznosiły na wysoki stopień doskonałości, jeżeli nie podczas rozmyślania?

Posłuchajmy, co powiada św. Jan od Krzyża, gdy mówi o rozmyślaniu:

Tam Bóg niebiańskiego pokarmu udziela
I wzniosłą nauką duszę rozwesela.
Tam ona z miłością do Boga się ucieka
I Jego oblubienicą być przyrzeka.

Św. Alojzy Gonzaga powiada, iż nigdy nie dojdzie do wysokiego stopnia doskonałości, kto wiele nie rozmyśla. Pokochajmy więc rozmyślanie i nie porzucajmy go dla nudów, jakich może przy nim doznajemy; za to znudzenie, jakie dla Boga ponosimy, On nas wynagrodzi.

Przebacz mi, Boże mój, moje lenistwo; jakież skarby łask z tego powodu utraciłem, iż tyle razy zaniedbałem rozmyślania! Na przyszłość udziel mi siły, abym tu na ziemi z Tobą przestawał, jak mam nadzieję zawsze z Tobą przestawać w niebie. Nie wymagam, abyś mnie obdarzał pociechami; nie zasługuję na nie; dość, że mi pozwolisz przebywać u nóg Twoich, bym Ci polecał biedną duszę swoją — ona tak nędzna, gdyż oddaliła się od Ciebie. Tam, Jezu mój ukrzyżowany, samo wspomnienie o Twej męce, oderwie mnie od ziemi i z Tobą połączy. Najśw. P. Mario, bądź przy mnie podczas rozmyślania.

 

15. O CELACH ROZMYŚLANIA.

Aby dobrze rozmyślać i wielki pożytek odnieść dla duszy, należy przedstawić sobie cel, jaki osiągnąć zamierzamy.   

Po 1. rozmyślać należy, aby się coraz ściślej zjednoczyć z P. Bogiem. Nie tyle dobre myśli, jak dobre akty woli, mianowicie święte uczucia, łączą nas z Bogiem. A właśnie podczas rozmyślania wzbudza się akty pokory, ufności, zaparcia się, zgadzania się z wolą Bożą, przede wszystkim zaś miłości i żalu za grzechy. Akty zaś miłości (powiada św. Teresa) utrzymują w sercu jej święty ogień.

Po 2. trzeba rozmyślać, żeby otrzymać od P. Boga łaski konieczne, aby iść naprzód po drodze zbawienia, szczególniej zaś, żeby pozyskać światło Boże do unikania grzechów i nabycia środków, wiodących do doskonałości.

Modlitwa jest głównym owocem rozmyślania. P. Bóg temu tylko zwykle udziela łaski, kto o nią prosi. „P. Bóg, pisze św. Grzegorz,[9] chce, abyśmy Go prosili, żeby był zmuszony, zwyciężony niejako naszym natręctwem”. Zwróćmy uwagę na słowa: zwyciężony natręctwem. Niekiedy, aby otrzymać jakie szczególne łaski, nie wystarcza zwykła modlitwa, lecz trzeba nalegać, zmuszać niejako modlitwami P. Boga, aby tych łask udzielił. Prawda, iż Bóg jest gotowy w każdym czasie nas wysłuchać; lecz podczas modlitwy, gdy jesteśmy ściślej z Nim złączeni, hojniej udziela nam On swej pomocy.

Przede wszystkim podczas rozmyślania należy się modlić o wytrwałość i miłość świętą.

Wytrwałość ostateczna nie jest jedną łaską, lecz łańcuchem łask, któremu winien odpowiadać łańcuch naszych modlitw; jeżeli przestaniemy się modlić, P. Bóg przestanie użyczać nam swych pomocy, a tak zostaniemy zgubieni. Kto nie rozmyśla, ten z trudnością wytrwa w łasce Bożej aż do śmierci. Biskup Palafox w swych objaśnieniach do listów św. Teresy pisze:[10] Jakże P. Bóg udzieli nam wytrwałości, jeśli Go o nią nie prosimy? A jakże nie rozmyślając, o nią prosić będziemy? Bez modlitwy (mówi on) niema żadnej łączności z P. Bogiem.

Podobnież należy usilnie się modlić, aby otrzymać od P. Boga miłość Bożą, św. Franciszek Salezy mawiał, iż ze świętą miłością złączone są wszystkie cnoty. Przyszły mi pospołu z nią wszystkie dobra (Mądr. 7, 11). Wraz z miłością wstępują do duszy dobra wszelakie.

Módlmy się więc ustawicznie o wytrwałość i miłość; abyśmy zaś z tym większą ufnością to czynili, pomnijmy zawsze na obietnicę P. Jezusa — że jeżeli o co prosić będziemy P. Boga przez zasługi Jego Syna, wszystkiego nam udzieli. Zaprawdę, zaprawdę wam powiadam; Jeśli o co prosić będziecie Ojca w imię moje, da wam (Jan 16, 23). Módlmy się więc i zawsze się módlmy, jeżeli chcemy, aby P. Bóg wszelkich dóbr nam użyczył. Módlmy się za siebie, jeżeli zaś ożywieni jesteśmy żarliwością o chwałę Bożą, módlmy się także za innych. P. Bogu bardzo się podoba, gdy się modlimy za niewiernych, za heretyków i za wszystkich grzeszników. Niech ci wyznawają ludzie, Boże, niech Ci wyznawają wszyscy ludzie (Ps. 66, 6). Panie, mówmy, spraw, abyś był poznany, spraw, żeby Cię miłowano. Czytamy w żywotach św. Teresy i św. Marji Magd. de Pazzis, jak P. Bóg im polecał, żeby modliły się za grzeszników. Z modlitwami za grzeszników łączmy też modlitwy za święte dusze czyścowe.

Po 3. powinniśmy rozmyślać nie dla pociech duchownych, lecz głównie, aby poznać, jaka jest względem nas wola Boża. Mów, Panie (mówmy do Boga z Samuelem), bo słucha sługa Twój (I Kr. 3, 8). Panie, spraw, bym poznał, czego żądasz ode mnie, albowiem chcę to uczynić. Niektóre osoby póty rozmyślają, póki pociechy duchowne im to sprawia; lecz skoro ich nie otrzymują, przestają rozmyślać. Jest pewne, że Bóg zwykł podczas rozmyślania pocieszać dusze ukochane i daje im zakosztować nieco ze słodyczy, jaką przygotował w niebie dla tych, którzy Go kochają. Miłośnicy świata tego nie pojmują; podobając sobie jedynie w ziemskich przyjemnościach, gardzą niebieskimi. O gdyby ich zakosztowali, porzuciliby z pewnością wszystkie swe uciechy, aby zamknąć się w celi i rozmawiać tam sam na sam z P. Bogiem! Rozmyślanie nie jest czym innym, jak rozmową duszy z Bogiem. — Dusza wyraża Mu swe uczucia, swe upodobania, swoje trwogi i swe prośby; P. Bóg zaś przemawia do jej serca, daje jej poznać swoją dobroć, miłość, jaką względem niej jest ożywiony, i co ona czynić powinna, aby się Mu przypodobać. Zawiodę ją na puszczę i będę mówił do serca jej (Oz. 2, 14).

Lecz tych pociech duchowych nie zawsze się kosztuje; większa część dusz świętych doznaje oschłości podczas rozmyślania. „Oschłością i pokusami, pisze św. Teresa, doświadcza Bóg dusze przez się ukochane”. A następnie dodaje: „Choćby te oschłości trwały przez całe życie, dusza nie powinna porzucać rozmyślania; przyjdzie czas, iż za wszystko otrzyma wielką nagrodę”. Czas oschłości jest czasem większego zysku. Skoro widzimy, iż brak nam żarliwości, świętych pragnień, że jesteśmy niezdolni do czegokolwiek dobrego, upokorzmy się i zdajmy się na wolę Bożą; upokorzmy się, mówię, i zdajmy się na wolę Bożą, gdyż takie rozmyślanie pożyteczniejsze jest dla nas niż inne. Błogosławiony, kto w oschłościach nie porzuca rozmyślania: P. Bóg obsypuje go łaskami. Mówmy więc w oschłości:

Ach, mój Boże, czyż mogę rościć sobie prawo, abyś mnie pocieszał? Ja, co zasłużyłem na to, żebym był teraz w piekle na zawsze pozbawiony nadziei, bym Cię mógł jeszcze kochać? Nie narzekam więc, iż mnie pozbawiłeś swoich pociech; nie zasługuję na nie i prawa sobie do nich nie roszczę. Wystarcza mi wiedzieć, że nie odrzucasz duszy, która Cię miłuje. Nie pozbawiaj mnie możności miłowania Ciebie, a potem czyń ze mną, co Ci się podoba. Jeżeli chcesz, abym był w takim ucisku i opuszczeniu aż do śmierci i przez całą wieczność, jestem z tego zadowolony. Dość mi, gdy mogę do Ciebie szczerze powiedzieć: Mój Boże, kocham Cię, kocham Cię, Mario, Matko Boża; miej litość nade mną.

 

16. O MIŁOSIERDZIU BOŻYM.

P. Bóg tak pragnie udzielać nam łask swoich, iż, jak mówi św. Augustyn,[11] goręcej pragnie nam ich użyczać, niż my je odeń otrzymać pragniemy. Stąd to pochodzi, że, według filozofów, dobroć z natury swojej musi innym dobrze czynić. P. Bóg więc, będąc dobrocią nieskończoną, nieskończenie pragnie udzielać się nam, swym stworzeniom, i swymi darami nas obdarzać.

W tym ma swe źródło wielkie miłosierdzie, jakie P. Bóg ma dla nędz naszych. Dawid powiada, iż ziemia jest pełna miłosierdzia Bożego (Ps. 32, 5); nie jest pełna sprawiedliwości Boskiej, P. Bóg bowiem nie okazuje swej sprawiedliwości przez karanie grzeszników; czyni to tylko wtedy, gdy wypada, by to uczynił, skoro jest zmuszony niejako, aby okazał się sprawiedliwym. Przeciwnie zaś, jakże łatwo i jak hojnie miłosierdzie swoje okazuje wszystkim i w każdym czasie; to też pisze św. Jakub: Miłosierdzie przewyższa sąd (2, 13). Miłosierdzie często wyrywa sprawiedliwości karę, przygotowaną dla grzeszników i otrzymuje im przebaczenie. Dlatego też Prorok nazywa Boga miłosierdziem: Bóg mój miłosierdzie moje (Ps. 58, 18), a w innym miejscu powiada: Dla imienia twego, Panie, będziesz miłościw grzechowi mojemu (Ps. 24, 11). Panie, przebacz mi dla imienia swego, jesteś bowiem samym miłosierdziem.

Izajasz powiada, że karanie nie jest według serca Bożego, jest rzeczą dlań obcą, iż tak powiemy, daleką od skłonności P. Boga. Zagniewa się, aby uczynił uczynek swój, obcy uczynek swój... obce jest dzieło jego od niego (28, 21). To wielkie miłosierdzie skłoniło Boga, że posłał na ziemię swego własnego Syna, aby stał się człowiekiem i umarł na krzyżu, a przez to od śmierci wiecznej nas uchronił. Dlatego to śpiewał św. Zachariasz: Dla wnętrzności miłosierdzia Boga naszego, przez które nawiedził nas Wschód z wysokości (Łuk. 1, 78). Dla wnętrzności miłosierdzia; oznacza to miłosierdzie, które ma źródło w głębi serca Bożego; chciał Bóg bowiem, żeby raczej umarł Syn Jego Wcielony, niż, abyśmy byli zgubieni.

Aby poznać jak wielkim miłosierdziem P. Bóg nas otacza i jak pragnie dobrze nam czynić, wystarczy przeczytać kilka słów, zapisanych w Ewangelii: Proście, a będzie wam dane (Mat. 7, 7). Cóż więcej mógłby przyjaciel powiedzieć przyjacielowi, aby swą życzliwość mu okazać, niż tymi słowy odezwać się do niego: Proś mnie, o co chcesz, a wszystko dam tobie? — A Bóg do każdego z nas tak mówi.

P. Bóg, widząc nasze nędze, wzywa nas, abyśmy udali się do Niego i przyobiecuje nam ulgę. Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i jesteście obciążeni, a ja was ochłodzę (Mat. 11, 28). Gdy żydzi pewnego razu skarżyli się na P. Boga i mówili, że już więcej o łaski prosić Go nie będą, P. Bóg zapytał proroka Jeremiasza: Izali puszczą stałem się Izraelowi, albo ziemią zamierzkłą? Czemuż tedy mówił lud mój: odeszliśmy, nie przyjdziemy więcej do ciebie? (Jerem. 2, 31). Tymi słowy P. Bóg chciał okazać, jaką przykrość Żydzi swym postępowaniem Mu sprawili, gdy On zawsze każdego pociesza, ktokolwiek się doń ucieka, jak Izajasz o tym zapewnia: Skoro usłyszy, odpowie tobie (Iz. 30, 19).

Jesteś grzesznikiem, czy chcesz przebaczenia? Nie wątp, mówi św. Jan Chryzostom,[12] iż je otrzymasz; P. Bóg bowiem bardziej pragnie ci przebaczyć, niż ty otrzymać przebaczenie. — Skoro Bóg widzi zatwardziałego w grzechu, czeka nań, żeby miłosierdzie mu okazać. Czeka Bóg, aby się zmiłował nad wami (Iz. 30, 18). Tymczasem zaś ukazuje grzesznikowi karę, jaka go czeka, żeby się opamiętał. Dałeś znak bojącym się ciebie, aby uciekali od oblicza łuku, aby byli wybawieni mili twoi (Ps. 59, 6). Puka do drzwi jego serca, aby mu otworzył. Oto stoję u drzwi i kołaczę (Obj. 3, 20). Idzie za grzesznikiem — czemu, powiada, macie umrzeć domie Izraelów? (Ez. 18, 31). Jakoby mówił z litością do niego: Synu, czemu chcesz się zgubić? P. Bóg, jak pisze św. Dionizy Areopagita, idzie za nim z miłością, prosząc, aby się nie gubił.[13] To też św. Paweł w imię P. Jezusa prosi grzeszników, żeby z Bogiem się pogodzili. Prosimy miasto Chrystusa, pojednajcie się z Bogiem (2 Kor. 5,20). Św. Jan Chryzostom, tłumacząc te słowa, tak się wyraża: Sam P. Jezus was błaga; o co błaga? Abyście się z P. Bogiem pojednali.[14]

Jeżeli po tym wszystkim niektórzy chcą trwać w zatwardziałości, cóż więcej może P. Bóg jeszcze uczynić? Przecież mówi do wszystkich, iż nie odrzuci tego, kto z żalem za grzechy do niego się ucieka. Tego, co do mnie przychodzi, nie wyrzucę precz (Jan 6, 37). Powiada, iż chętnie tego przyjmie, kto do niego się nawraca. Nawróćcie się do mnie, a nawrócę się do was (Zach. 1, 3). Przyrzeka każdemu skruszonemu grzesznikowi, że mu przebaczy i zapomni o jego grzechach. Jeśli niezbożny będzie pokutował ze wszech grzechów swoich... żywotem żyć będzie, a me umrze. Wszystkich nieprawości jego, które czynił, pamiętać nie będę (Ez. 18, 21, 22). Powiada nawet: Przyjdźcie, a strofujcie mię..., choćby były grzechy wasze jako szkarłat, jako śnieg wybieleją (Iz. 1, 18). Strofujcie mnie, powiada, jakoby mówił: Przyjdźcie do mnie skruszeni grzesznicy, jeżeli zaś was nie przyjmę, wyrzucajcie mi, że słowa nie dotrzymałem.

Lecz nie, Bóg nie umie gardzić sercem skruszonym. Serca skruszonego i uniżonego Boże nie wzgardzisz (Ps. 50, 19). Czytamy u św. Łukasza, z jaką radością P. Bóg przyjmuje zgubioną owieczkę,[15] z jaką miłością przygarnia marnotrawnego syna, gdy ten do Jego nóg się rzuca.[16] Sam Bóg powiada, iż większą radością niebo napełnia nawrócenie jednego grzesznika, niż życie 99 sprawiedliwych. Powiadam wam, że tak będzie radość w niebie nad jednym grzesznikiem pokutę czyniącym, niż nad dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych (Łuk. 15, 7). Św. Grzegorz Wielki za przyczynę tego podaje, iż skruszeni grzesznicy zwykle żarliwiej kochają P. Boga, niż oziębli sprawiedliwi.

Jezu mój, ponieważ tak cierpliwie na mnie czekałeś i przebaczyłeś mi, jak ufam, z taką miłością, przeto pragnę bardzo Cię kochać; lecz taka miłość darem Twoim. Udziel mi jej, gdyż mały to będzie dla Ciebie honor, jeśli grzesznik, któremu tyle łask wyświadczyłeś, mało Cię będzie kochać. Jezu mój, kiedyż ma wdzięczność dorówna miłości, jaką mi okazałeś? Dawniej zamiast być Ci wdzięcznym, obrażałem Cię i gardziłem Tobą. Tyś niczego nie szczędził, aby pozyskać miłość moją, a ja czyż zawsze będę się odwracać od Ciebie? Nie, mój Zbawicielu, pragnę z całego serca Cię kochać i nie chcę Cię już więcej obrażać. Ty rozkazujesz mi, abym Cię miłował i ja niczego innego nie pragnę. Ty mnie szukasz i ja Ciebie szukam jedynie. Udziel mi swej pomocy, bez której nic nie mogę. Mario, matko miłosierdzia, pociągnij mnie całego do Jezusa.

 

17. O UFNOŚCI W P. JEZUSIE.

Nadzwyczaj wielkim, jak widzieliśmy w poprzednim rozdziale, miłosierdziem P. Jezus nas otacza; chce On jednak dla naszego większego dobra, abyśmy, opierając się na Jego zasługach i obietnicach, mieli wielką ufność, iż tego miłosierdzia dostąpimy. Dlatego św. Paweł zaleca, żebyśmy o zachowanie ufności się starali; mówi, że ona wielką nagrodę u Boga wyjednywa. Nie traćcież tedy ufania waszego, które ma wielką zapłatę (Żyd. 10, 35). Skoro więc bojaźń sądu Bożego ufność w nas zmniejsza, powinniśmy ją oddalić i powiedzieć do siebie to, co pisze uczony Ksawery Mattei, tłumacząc słowa 42 Psalmu: Czemuś smutna, duszo moja?

Skąd, serce moje, twa trwoga,
Czyż wcale ufać nie umiesz?
Przestań, ach przestań się bać.
Zwróć się z ufnością do Boga,
Ufaj, że wielbić Go będziesz,
Iż to wiecznie będzie trwać.

P. Jezus objawił św. Gertrudzie, iż nasza ufność taki gwałt mu zadaje, iż nie może odmówić tego, o co Go prosimy. To samo pisze św. Klimak.[17] Modlitwa, według niego, pobożny gwałt Bogu zadaje. — Każda ufna modlitwa jakoby nacisk wywiera na Boga, lecz ten nacisk jest dlań miły i chętnie go przyjmuje. To też pisze św. Bernard, iż miłosierdzie Boże jest jak źródło niezmierzone; o ile kto z większym naczyniem ufności do niego czerpać przychodzi, tym więcej łask otrzymuje. Odpowiada to słowom Psalmisty: Niechaj będzie miłosierdzie twoje, Panie, nad nami, jakośmy nadzieję mieli w tobie (Ps. 32, 22).

P. Bóg strzeże i ratuje wszystkich, którzy w Nim ufność pokładają. Obrońcą jest wszystkich, mających nadzielę w sobie (Ps. 17, 31). Zbawiasz, mówi Dawid do Boga, nadzieję mające w tobie (Ps. 16, 7). Niech się rozweselą wszyscy, którzy nadzieję mają w tobie, na wieki radować się będą i będziesz mieszkał w nich (Ps. 5, 12). Tenże Prorok powiada: Mającego nadzieję w Panu miłosierdzie ogarnie (Ps. 31, 10). Ufającego w Bogu tak miłosierdzie Jego otoczy, iż niebezpieczeństwo zguby zagrażać mu nie będzie.

Jakież wielkie obietnice podaje Pismo św. odnośnie do tych, co ufają P. Bogu! Czy potępimy się za popełnione grzechy? Oto gotowy środek zaradczy. Rzućmy się z ufnością, mówi Apostoł, do nóg P. Jezusa, a tam znajdziemy przebaczenie. Przystąpmy tedy z ufnością do stolicy łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i łaskę znaleźli ku pogodnemu ratunkowi (Żyd. 4, 16). Według św. Chryzostoma,[18] P. Jezus goręcej pragnie udzielić nam przebaczenia, niż my pragniemy je otrzymać.

Lecz ja, mówi ten grzesznik, nie zasługuję na przebaczenie, choć proszę o nie. Odpowiadam, iż choć on nie wart przebaczenia, to ufność, jaką pokłada w miłosierdziu Bożym, tę łaskę mu wyjedna; przebaczenie bowiem nie opiera się na jego zasłudze, lecz na obietnicy P. Boga, że wybaczy skruszonemu grzesznikowi. Albowiem każdy, który prosi, bierze, mówi P. Jezus (Łuk. 11, 10). Pewien autor tak słowo każdy wyjaśnia: Wszystko jedno czy grzesznik, czy sprawiedliwy, wystarcza, jeśli modli się z ufnością: Wszystko, o cokolwiek modląc się prosicie, wierzcie, że otrzymacie, a stanie się wam (Mar. 11, 24).

Kto z powodu swej słabości boi się upadku w dawne grzechy, niech ufa Bogu, a nie upadnie, jak Psalmista o tym zapewnia. Nie zgrzeszą wszyscy, którzy w nim nadzieję mają (33, 23). Według Izajasza, którzy mają nadzieję w Panu, odmienią siłę (40, 31), to znaczy, iż nową moc otrzymają. Bądźmy więc mężni w ufności, ponieważ Bóg przyrzekł pomagać temu, kto Mu ufa; kiedy więc coś za zbyt trudne do przezwyciężenia uważamy, mówmy ze św. Pawłem: Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia (Filip. 4, 13). Czy ufający Bogu zginął kiedykolwiek? Żaden nie był zawstydzon, który w Panu nadzieję miał (Ekkl. 2,11). Nie szukajmy jednak zawsze takiej ufności, którą byśmy czuli, iż ją mamy; wystarcza, abyśmy chcieli ufać. Prawdziwa bowiem ufność na tym polega, aby chcieć ufać Bogu, ponieważ jest dobry i chce nam dopomagać; jest potężny i może nam dopomóc; jest wierny, a przyrzekł nam swą pomoc. Pamiętajmy przede wszystkim na obietnicę P. Jezusa: Zaprawdę, zaprawdę wam powiadam: Jeśli o co prosić będziecie Ojca w imię moje, da wam (Jan 16 23). Prośmy więc P. Boga o łaski przez zasługi P. Jezusa, a otrzymamy, czego pragniemy.

Boże wieczny, wiem, iż pod każdym względem jestem nędzny; nic nie mogę i nic nie mam, co by nie pochodziło z rąk Twoich; mówię więc tylko do Ciebie: Panie, zlituj się nade mną. To najgorsza, że z powodu nędzy swojej za Twe łaski zniewagami Ci płaciłem. Lecz pomimo to wszystko chcę od Twej dobroci tego podwójnego miłosierdzia się spodziewać: najprzód, iż mi przebaczysz moje grzechy, a następnie, że mi udzielisz łaski świętej wytrwałości wraz z miłością Twoją i z łaską, iż aż do zgonu zawsze o pomoc prosić Cię będę. O to wszystko proszę i tego się spodziewam przez zasługi P. Jezusa, Twego Syna, i Najśw. Panny Marii. O wielka moja Orędowniczko, wspomóż mnie swymi modlitwami.[19]

 

18. JEDYNIE KONIECZNE JEST ZBAWIĆ SIĘ.

Ale jednego potrzeba (Jan 16,23). Nie jest konieczne, abyśmy na tej ziemi byli obsypani godnościami, opływali w dostatki, cieszyli się dobrem zdrowiem i korzystali z ziemskich przyjemności, lecz konieczną jest rzeczą, byśmy się zbawili; nie ma bowiem drogi pośredniej — jeżeli się nie zbawimy, będziemy potępieni. Po tym krótkim życiu lub zawsze w niebie będziemy szczęśliwi, albo też wieczne nieszczęście w piekle nas czeka.

Ach, mój Boże, cóż ze mną się stanie? Czy zbawię się, czy potępię? Jedna lub druga wieczność mnie czeka. Spodziewam się, iż osiągnę zbawienie, lecz któż mnie o tym zapewni? Wiem, iż tyle razy na piekło zasłużyłem. Jezu, mój Zbawicielu, śmierć Twoja jest nadzieją moją.

Iluż światowców obsypanych ongiś bogactwami i zaszczytami, piastujących wysokie stanowiska, a nawet i królów, teraz w piekle się znajduje. Cała ich wielkość, jaką w świecie się cieszyli, służy im tylko do powiększenia kary i rozpaczy. Posłuchajmy, co mówi P. Jezus: Nie skarbcie sobie skarbów na ziemi... Ale skarbcie sobie skarby w niebie, gdzie ani rdza ani mól nie psuje (Mat. 6,19,20). Wszystkie osiągnięte dobra ziemskie kończą się z życiem, pozyskane zaś dobra duchowne są wieczne — bez porównania od tamtych większe.

Sam Bóg nam powiada, iż chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni (I Tym 2, 4) i wszystkim pomaga do zbawienia. Biada temu, kto się potępi! Jest w tym tylko jego wina! Zatracenie twoje Izraelu, tylko we mnie ratunek twój (Oz. 13, 9). Ta myśl, że się potępili z własnej winy, będzie największą karą biednych potępieńców.

Pomsta ciała złośliwego ogień i robak (t. j. wyrzuty sumienia) będą karać potępieńca za jego grzechy; ów zaś robak więcej niż ogień przez całą wieczność dręczyć go będzie. Jakżeż się martwi, kto z własnej winy zgubi jakąś rzecz cenną: diament, zegarek, sakiewkę z pieniędzmi! Nie je, nie śpi, myśli o zgubie, choć szkodę można naprawić w inny sposób. Jakże więc będzie cierpieć potępiony, skoro pomyśli, iż z własnej winy utracił Boga, niebo i to bez nadziei odzyskania ich ponownie.

A tak zbłądziliśmy (Mądr. 5, 6). Oto, jak nieszczęśni potępieńcy przez całą wieczność będą zawodzić: zbłądziliśmy, zgubiliśmy się dobrowolnie i na nasz błąd już niema zaradczego środka. — Na wszystkie nieszczęścia, jakie wielu w tym życiu spotykają, z czasem znajduje się lekarstwo: bądź dlatego, iż następuje zmiana położenia, czy też z powodu zdania się na świętą wolę Bożą. Lecz w wieczności, jeśli zbłądzimy z drogi wiodącej do nieba, żadnego z tych środków nie będzie.

Dlatego św. Paweł zachęca, abyśmy starali się o zbawienie z ciągłą bojaźnią, że je utracimy. Z bojaźnią i ze drżeniem zbawienie wasze sprawujcie (Filip 2, 12). Ta bojaźń sprawi, iż zawsze ostrożnie będziemy postępować — unikać niebezpiecznych okazji, polecać się ustawicznie P. Bogu, a przez to się zbawimy. Prośmy P. Jezusa, aby w naszym umyśle mocno to utkwiło, iż od ostatniego tchnienia w godzinę śmierci naszej zależy czy wieczne szczęście nas czeka, czy też przez całą wieczność beznadziejnie będziemy nieszczęśliwi.

Boże mój, tyle razy wzgardziłem łaską Twoją, nie zasługuję więc na miłosierdzie, lecz Prorok zapewnia mnie, iż jesteś dobry dla tego, kto Cię szuka. Dobry jest Pan... duszy szukającej go (Treny 3, 25). Dawniej uciekałem od Ciebie, lecz teraz Cię szukam; pragnę i kocham Ciebie jedynie. Ulituj się i nie gardź mną, lecz spojrzyj na krew, jaką za mnie przelałeś. Ta krew i Twe orędownictwo, o Matko Boża, Mario, całą moją nadzieją.

 

19. O DOSKONAŁYM ZGADZANIU SIĘ Z WOLĄ BOŻĄ.

Moim pokarmem jest, abym czynił wolę tego, który mnie posłał (Jan 4, 34). Tak powiedział P. Jezus o sobie. Pokarmem, póki żyjemy na tym świecie, jeść to, co utrzymuje nas przy życiu, dlatego to P. Jezus powiedział, iż spełnianie woli Ojca jest pokarmem dla Niego. — Ono też powinno być pokarmem dla dusz naszych. A żywot w woli jego (Ps. 29, 6). Nasze bowiem życie polega na spełnianiu woli Bożej, kto tego nie czyni — umarły.

Wierni w miłości przestaną z nim, mówi Mędrzec (Mądr. 3, 9). Ci, co mało kochają P. Boga, chcieliby, aby On do nich się dostosowywał, zgadzał się na to, czego pragną i spełniał wszystkie ich życzenia, lecz ci, którzy Boga kochają, przystosowują się do Niego, zgadzają się na wszystkie zarządzenia Boże, tak co do nich, jak i co do tego, co im drogie. We wszystkich przeciwnościach, jakie ich spotykają: w chorobach, zniewagach, strapieniach, utracie majątku, krewnych mają zawsze w sercu i na ustach: bądź wola Twoja, — zwykłe słowa Świętych.

P. Bóg chce tylko tego, co dla nas najlepsze, t. j., abyśmy się uświęcili. Ta jest wola Boża, poświęcenie wasze (I Tess. 4, 3). Starajmy się więc zaspokoić wolę naszą przez łączenie jej zawsze z wolą Bożą; starajmy się nasz umysł zaspokoić myślą, iż wszystko, co Bóg czyni, jest dla nas najlepsze. Kto tak nie postępuje, nigdy prawdziwego pokoju nie znajdzie. Wszelka doskonałość możliwa do nabycia na tej ziemi, która jest miejscem oczyszczenia, a więc miejscem cierpień i udręczeń, polega na cierpliwym znoszeniu tego, co miłości własnej się sprzeciwia, a na to niema skuteczniejszego środka nad ten, by cierpieć dla spełnienia woli Bożej. Zezwól mu tedy i miej pokój (Job 22, 21). Kto we wszystkim zgadza się z wolą Bożą, ten zawsze cieszy się pokojem i żadna przeciwność go nie zasmuca. Nie zafrasuje sprawiedliwego cokolwiek nań przypadnie (Przyp. 12, 21). Czemu sprawiedliwego nigdy nic nie zasmuca? Ponieważ wie, iż cokolwiek go na ziemi spotyka, wszystko się dzieje z woli Bożej.

Wola Boża czyni tępymi (że tak powiem) wszelkie ciernie i usuwa gorycz ze wszystkich przykrości, jakie spotykają nas na tym świecie. Pieśń o woli Boskiej tak o tym się wyraża:

Kto w krzyżach i konaniu
 Zgadza się z wolą Bożą,
Ten nie wie co cierpienie
 Uciski go nie trwożą.
O jakżeż kochać trzeba
 Najświętszą wolę Bożą.

Oto piękna rada św. Piotra, aby wśród tylu cierpień tego życia osiągnąć pokój doskonały. Wszystko troskanie wasze składając nań, gdyż on ma pieczę o was. (1 Piotr 5,7). Jeżeli jednak P. Bóg całą swą myśl kieruje ku naszemu dobru, czemu się tak trapimy, jakoby dobro nasze zależało od naszych zabiegów, czemuż nie oddajemy się w ręce Boga, od którego wszystko zależy? Wrzuć na Pana staranie twoje, a on cię wychowa, tak Dawid zachęca (Ps. 54,23). Słuchajmy Boga we wszystkim, cokolwiek rozkazuje i do czego zachęca, a potem złóżmy na Niego troskę o nasze zbawienie; On będzie myślał o udzieleniu nam wszelkich środków, jakich potrzebujemy, aby niebo osiągnąć. Będzie tobie dusza twoja na zbawienie, iżeś ufał we mnie (Ps. 39,13). Kto całą ufność swoją w Bogu pokłada, ten pewny, że zbawienie wieczne otrzyma.

Krótko mówiąc, kto spełnia wolę Bożą, pójdzie do nieba; kto zaś tego nie czyni, tam się nie dostanie. Są tacy, co swe wieczne zbawienie uzależniają od pewnych ćwiczeń duchownych, od pewnych praktyk pobożnych, tymczasem zaś nie dopełniają woli P. Boga; lecz P. Jezus powiada: Nie każdy, który mi mówi. Panie, Panie, wnijdzie do królestwa niebieskiego, ale który czyni wolę Ojca mego..., ten wnijdzie do królestwa niebieskiego (Mat. 7,21)

Jeśli więc pragniemy się zbawić i osiągnąć doskonałe zjednoczenie z P. Bogiem, musimy zawsze modlić się z Dawidem: Naucz mię czynić wolę twoją (Ps. 142, 10). Musimy zarazem wyzuć się z własnej woli i oddać ją całą Bogu bez zastrzeżeń. Gdy dajemy Bogu majątek przez jałmużny, pokarmy przez posty, krew przez dyscyplinę, oddajemy Mu rzeczy nasze, skoro jednak wolę składamy Mu w ofierze, wtedy całych siebie ofiarujemy, to też ten, kto to czyni, może powiedzieć do Boga: Panie, skoro całą swą wolę Ci oddałem, nie mam nic, co bym Ci mógł jeszcze ofiarować. Ofiary milszej nad tę P. Bogu złożyć nie możemy; to też On, składającego ją, łaskami obsypuje.

Aby jednak ta ofiara była doskonała, musi posiadać dwa warunki: ma być bez zastrzeżeń i trwałą być powinna. Niektórzy oddają P. Bogu swoją wolę, lecz czynią pewne zastrzeżenia; ten dar niezbyt Mu się podoba. Inni znów ze swej woli czynią Bogu ofiarę, lecz zaraz ją cofają, tym zagraża wielkie niebezpieczeństwo — opuszczenia przez Boga. Trzeba więc, abyśmy wszystkie nasze wysiłki, pragnienia i modlitwy w tym celu ku Bogu kierowali, aby udzielił łaski wytrwałości w tym, byśmy tego tylko pragnęli, czego On sobie życzy. Codziennie na nowo czyńmy P. Bogu ofiarę z naszej woli; na to zważajmy, abyśmy tylko szukali i pragnęli spełnienia woli Bożej. Wówczas namiętności, żądze, obawy i wszystkie nieporządne uczucia zostaną w nas wyniszczone. Siostra Małgorzata od Krzyża, córka cesarza Maksymiliana, karmelitanka bosa, będąc niewidoma, mówiła: Jakżeż mogę pragnąć, bym wzrok odzyskała, skoro Bóg chce, abym była niewidomą?

Przyjmij, o Boże duszy mojej, przyjmij ofiarę z całej mej woli i całej mej wolności. Wiem, iż na to zasługuję, abyś odwrócił się ode mnie i ten mój dar odtrącił, tyle bowiem razy byłem Ci niewierny; lecz skoro ponownie mi polecasz, abym z całego serca Cię miłował, jestem pewien, iż mój dar przyjmiesz. Całkowicie się więc oddaję Twojej woli; daj, bym poznał, czego chcesz ode mnie, gdyż wszystko chcę uczynić. Spraw, bym Cię kochał, a potem czyń ze mną i ze wszystkim, co do mnie należy, jak Ci się podoba. Jestem w rękach Twoich; czyń, co uważasz za najodpowiedniejsze dla mego wiecznego zbawienia; ja zaś oświadczam, iż Ciebie tylko pragnę jedynie. Matko Boża, wyjednaj mi świętą wytrwałość.

Jezu, me jedyne kochanie,
Ciebie tylko pragnę w mej doli,
Tobie się oddaję, mój Panie,
Uczyń ze mną według swej woli.

 

20. BŁOGOSŁAWIONY, KTO W PRZECIWNOŚCIACH WIERNY JEST P. BOGU.

Wierność żołnierzy okazuje się w bitwach, a nie w czasie pokoju. Ta ziemia jest dla nas polem bitwy, gdzie każdy ma stanowisko, na którem, aby się zbawić, winien walczyć i zwyciężyć. To też Job powiedział: Po wszystkie dni, których teraz żołduję, czekam aż przyjdzie odmienienie moje (14, 14). Job cierpiał, walcząc z tylu nieprzyjaciółmi, lecz pocieszał się nadzieją, iż stan jego się zmieni, skoro zwycięży i po śmierci zmartwychwstanie. Św. Paweł, myśląc o tym, również mówił z radością: Umarli powstaną nieskażonymi, a my będziemy przemienieni (I Kor. 15, 52). W niebie rozpoczyna się inne życie — nie jest ono miejscem pracy lecz spoczynku, nie obawy lecz pewności, nie smutku i znudzenia lecz wesela i wiecznego szczęścia. Nadzieją więc tego szczęścia zachęcajmy się do walki aż do śmierci i nie dajmy się zwyciężyć nieprzyjaciołom aż przyjdzie odmienienie nasze, t. j. aż nasza walka się zakończy i wieczność błogosławioną osiągniemy.

Aż do czasu zniesie cierpliwy, a potem oddanie wdzięczności (Ekkli 1, 29). Błogosławiony kto w tym życiu cierpi dla Boga; cierpi do czasu, za to zaś wieczne szczęście czeka go w błogosławionej wieczności. Skończą się prześladowania, pokusy, choroby, uciski i wszystkie nędze tego życia; P. Bóg da nam żywot pełen szczęścia, który nigdy się nie skończy. Teraz jest czas obcinania krzewów winnych, usuwania wszystkiego, co stoi na przeszkodzie w osiągnięciu ziemi obiecanej — nieba. Przyszedł czas winnic obrzynania (Pieśń 2, 12). Rznięcie ból sprawia, to też należy mieć cierpliwość. Potem oddanie wdzięczności (Ekkli 1, 29); potem, ile wycierpieliśmy, tyle też pociech otrzymamy. Wierny jest Bóg względem tego, kto na tym padole płaczu cierpi z miłości ku Niemu, — przyrzeka, iż sam będzie jego zapłatą, nieskończenie przewyższającą wszystkie nasze cierpienia. Jam… zapłatą twoją zbytnie wielką (Gen. 15,1).

Tymczasem zanim otrzymamy koronę wiecznego życia, chce Bóg, aby pokusy nas doświadczyły. Błogosławiony mąż, który zdzierżywa pokusę, bo gdy będzie doświadczony, weźmie koronę żywota, którą obiecał Bóg tym, którzy go miłują (Jak. 1, 12). Błogosławiony więc, kto wierny jest P. Bogu w znoszeniu przeciwności. Niektórzy sądzą, iż wówczas P. Bóg ich miłuje, gdy wszystkie ich sprawy doczesne pomyślnie się udają i wolni są od utrapień; lecz mylą się, P. Bóg bowiem nie pomyślnością lecz przeciwnościami doświadcza cierpliwość i wierność sług swoich, aby im potem dać koronę, która nie więdnie, jak więdną wszystkie ziemskie korony — koronę wiecznej chwały, jak to pisze św. Piotr Ap.: Weźmiecie niewiędnący wieniec chwały (I Piotr 5, 4). Komu ta korona jest obiecana? Obiecał ją Bóg tym, mówi św. Jakub, którzy go miłują (2, 5). P. Bóg ją przyrzekł i ponownie przyrzeka temu, kto Go kocha; miłość bowiem Boża sprawia, iż mężnie walczymy i osiągamy zwycięstwo.

Z miłością Bożą należy też połączyć pokorę. Złoto i srebro, mówi Ekklesiastyk, ogniem bywa próbowane, a ludzie przyjemni w piecu utrapienia (2, 5). W utrapieniach świętych się poznaje; one wykazują czy oni są złotem czy ołowiem. Ten uważany jest za świętego, lecz oto przykrość go spotyka, a traci zupełnie panowanie nad sobą, skarży się na wszystkich; powiada, że sprawca tej przykrości będzie żałował. Cóż to oznacza? Jest to znakiem, iż jest ołowiem.

W uniżeniu twoim miej cierpliwość, P. Bóg powiada (Ekkli 2, 4). Pyszny każde upokorzenie, jakie go spotyka, uważa za wielką niesprawiedliwość i dlatego znieść go nie może; pokorny przeciwnie, uważając, iż godzien jest, aby jak najgorzej z nim postępowano, znosi wszystko cierpliwie. Kto choć jeden grzech ciężki popełnił, niech spojrzy w piekło, na które zasłużył, a zniesie cierpliwie wszelką wzgardę, jakiekolwiek cierpienie.

Kochajmy więc P. Boga, bądźmy pokorni, a co czynimy, czyńmy nie dla swej przyjemności, lecz wyłącznie, aby przypodobać się P. Bogu. Przeklęta miłość własna, która wkrada się do każdej czynności, a nawet do ćwiczeń duchownych, modlitwy, pokut i we wszystkich praktykach pobożnych szuka własnej korzyści. Rzadkie dusze, co w błąd ten nie wpadają. Niewiastę mężną któż znajdzie? Daleko i od ostatecznych granic cena jej (Przyp. 31, 10). Gdzie znajdzie się dusza tak mocna, która oderwana od wszelkiej namiętności i szukania jakiejkolwiek własnej korzyści, nie przestaje kochać P. Jezusa wśród wzgardy, cierpień, oschłości duchownych i znudzenia życiem? Salomon powiada, iż takie dusze są to perły wielkiej ceny; pochodzą z najdalszych krańców ziemi i dlatego są tak rzadkie.

Jezu mój ukrzyżowany, jestem jedną z tych dusz, które i w swych ćwiczeniach pobożnych szukają swojej przyjemności i swego upodobania; jestem zupełnie niepodobny do Ciebie; Ty bowiem z miłości ku mnie wiodłeś życie utrapione, pozbawione wszelkiej pociechy. Pomóż mi, gdyż od dzisiaj chcę jedynie szukać Twego upodobania i Twej chwały. Chcę Cię kochać, nie mając własnej korzyści na celu; lecz słaby jestem — użycz mi siły, bym tego dopełnił. Oto jestem Twoim, czyń ze mną, co Ci się podoba. Spraw, abym Cię kochał, o nic innego Cię nie proszę. Mario, Matko moja, swoim wstawiennictwem wyjednaj mi, abym był wierny P. Bogu.

 

21. KTO KOCHA P. JEZUSA, WINIEN ŚWIATA NIENAWIDZIĆ.

Kto prawdziwie kocha P. Jezusa, cieszy się, gdy widzi, iż z nim tak świat postępuje, jak postępował z P. Jezusem, którego nienawidził, ganił, prześladował i przybitego do drzewa niesławy o śmierć bolesną przyprawił.

Świat jest całkowicie przeciwny P. Jezusowi i dlatego, nienawidząc Go, nienawidzi też wszystkich sług Jego. To też Zbawiciel zachęcał swych uczniów, aby ze spokojem znosili prześladowania ze strony świata; mówił im, że skoro świat opuścili, świat musi ich nienawidzić: Iż jesteście nie ze świata... przetoż was świat nienawidzi (Jan 15, 19).

Jako więc świat nienawidzi tych, którzy kochają P. Boga, tak też ci, co Boga miłują, winni świata nienawidzić. Nie daj Boże, abym się chlubić miał, jedno w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego mnie świat jest ukrzyżowany, a ja światu (Gal. 6, 14). Apostoł był wstrętny dla świata, jako człowiek skazany na śmierć i ukrzyżowany, lecz również i świat św. Pawła wstrętem przejmował: mnie świat jest ukrzyżowany.

P. Jezus chciał umrzeć na krzyżu za nasze grzechy, żeby od miłości tego niegodziwego świata nas uwolnić. Samego siebie dał za grzechy nasze, aby nas wyrwał z teraźniejszego wieku złego (Gal. 1, 4).

Zbawiciel nasz, powołując nas do swej miłości, chce, abyśmy byli wyżsi ponad wszystkie obietnice świata i wszelkie jego groźby. Chce, żebyśmy nie zważali na jego nagany ani też na pochwały. Należy więc prosić P. Boga, iżbyśmy zupełnie o świecie zapomnieli i cieszyli się, widząc, że świat nas odtrąca.

Aby całkowicie należeć do P. Boga, nie wystarcza świat opuścić, lecz pragnąć także należy, żeby świat nas opuścił i całkowicie o nas zapomniał. Niektórzy świat opuszczają, lecz pragną jego pochwał, przynajmniej dlatego, iż świat opuścili; w takich, póki żywią pragnienie, aby świat ich cenił, póty świat żyć nie przestaje.

Jak świat, nienawidząc sług Bożych, nienawidzi też ich dobrego przykładu i świętych zasad, tak i my wszystkich zasad świata winniśmy nienawidzić. Mądrość ciała jest nieprzyjaciółką Boga, bo nie jest poddana zakonowi Bożemu: albowiem ani może (Rzym. 8, 7). Ani może, powiada Apostoł; tak, ponieważ świat nie ma innego celu jak własny interes i własne upodobanie, nie może też pogodzić się z tymi, którzy szukają jedynie upodobania P. Boga.

Tak, Jezu mój, za mnie ukrzyżowany i umarły, Tobie jedynie chcę się przypodobać. Czymże są: świat, bogactwa, godności? Chcę, abyś Ty, mój Zbawicielu, był całym skarbem moim; kochać Cię to bogactwo moje. Jeżeli chcesz, abym był ubogim, chcę być biednym; jeśli chcesz, żebym był upokorzony i wzgardzony przez wszystkich, obejmuję to wszystko — biorę z rąk Twoich. Twa wola będzie zawsze pociechą moją. O tę łaskę Cię proszę: spraw, abym we wszystkim, co mnie spotyka, ani o włos nie oddalił się od Twej świętej woli.

 

22. MODLITWA KONAJĄCEGO DO P. JEZUSA NA KRZYŻU.

Jezu, mój Odkupicielu, niebawem będziesz sędzią moim; zmiłuj się nade mną, zanim chwila sądu nadejdzie. Nie przerażają mnie grzechy moje, ani surowość sądów Twoich, gdyż widzę, iż aby mnie zbawić, umarłeś na tym krzyżu.

Tymczasem nie przestawaj wspomagać mnie w uciskach, w jakich jestem; nieprzyjaciele chcą mnie przerazić: mówią mi, iż nie ma dla mnie zbawienia. Wiele ich mówią duszy mojej me ma ten zbawienia w Bogu swoim (Ps. 3, 3). Lecz ja nie chcę zaprzestać ufać Twej dobroci i mówię: Ale ty, Panie, jesteś obrońca mój (Ps. 43, 4). Ach! bądź mym pocieszycielem; powiedz mi, że jesteś mym zbawieniem. Rzecz duszy mojej: jam jest zbawieniem twoim (Ps. 34, 3).

Niechaj, mój Jezu, nie będą dla mnie stracone boleści, zniewagi, jakich tak wiele dla mnie poniosłeś, tak wielka ilość krwi za mnie przelana.[20] Szczególniej zaś proszę Cię przez gorycz, jaką odczuwałeś, gdy Twa błogosławiona dusza odłączała się od Twego najświętszego ciała, miej litość nade mną, skoro ma dusza ciało moje będzie opuszczać.

Prawda, że swymi grzechami tyle razy Cię obrażałem, lecz teraz kocham Cię z całego serca, więcej niż siebie samego i gorąco żałuję za wszystkie przykrości, jakie Ci wyrządziłem; brzydzę się nimi i nienawidzę ich nade wszystko. Wiem, iż za wyrządzone Ci zniewagi zasłużyłem na tysiąc piekieł, lecz gorzka śmierć, jaką za mnie ponieść zechciałeś, i okazywane mi przez Cię tak wielkie miłosierdzie pobudzają mnie do ufności, że skoro stanę przed Tobą, świętego pocałunku pokoju mi udzielisz.

Pełen, mój Boże, ufności w dobroć Twoją, rzucam się w Twe ojcowskie ramiona. W Tobiem, Panie nadzieję miał, niech nie będę zawstydzon na wieki (Ps. 30, 2). Tyle razy przez swe grzechy na piekło zasłużyłem, lecz ufam we krwi Twojej, że mi przebaczyłeś; spodziewam się, iż dostanę się do nieba, aby tam za Twe miłosierdzie zawsze Cię wysławiać. Miłosierdzia Pańskie na wieki wyśpiewywać będę (Ps. 88, 2).

Dobrowolnie przyjmuję wszelkie męki w czyśćcu mi przeznaczone; słuszna, aby ogień ukarał we mnie wszystkie zniewagi, jakie Ci wyrządziłem. O święte więzienie! Kiedyż w Tobie zostanę zamknięty, pewien, że już więcej swego Boga nie będę mógł utracić? Święty ogniu, kiedy z tylu plam mnie oczyścisz i uczynisz mnie godnym, abym się dostał do ojczyzny błogosławionych?

Ojcze przedwieczny! Przez zasługi śmierci P. Jezusa, spraw, żebym umarł w Twojej łasce i miłości Twojej, abym mógł kochać Cię na wieki. Dziękuję Ci za wszystkie łaski za życia mi udzielone, szczególniej zaś za wielką łaskę wiary św. i że w tych ostatnich dniach mego życia dałeś mi przyjąć wszystkie Sakramenty święte.

Ty chcesz mej śmierci i ja chcę umrzeć, aby się Tobie przypodobać. Jest to drobnostką, mój Zbawicielu, że umrę dla Ciebie, skoro Ty za mnie umarłeś. Jestem zadowolony, iż mam umrzeć, i mówię do Ciebie wraz ze św. Franciszkiem: Niech umrę z miłości ku Twej miłości, któryś zechciał umrzeć z miłości mojej miłości.

Przyjmuję ze spokojem śmierć i wszystkie męki, jakie do ostatniego tchu mnie czekają; pomóż mi, abym je zniósł z doskonaleni poddaniem się woli Twojej. Ofiaruję wszystkie dla Twej chwały i łączę je z cierpieniami, jakie w Twej męce za mnie poniosłeś. Ojcze Przedwieczny! Ofiaruję Ci swoje życie i siebie samego bez zastrzeżeń; proszę Cię, byś przyjął tę moją ofiarę, a to przez zasługi wielkiej ofiary, jaką Ci Twój Syn, Jezus, z siebie samego złożył na krzyżu.

Matko Boża i Matko moja, Mario, Tyś za mego życia tyle łask u Boga mi wyjednała; jak najgoręcej za to Ci dziękuję. Ach! nie opuszczaj mnie w tej chwili śmierci mojej, gdy więcej niż kiedykolwiek potrzebuję Twej modlitwy. Proś Jezusa za mną, pomnóż modlitwy; wyjednaj mi jak największy żal za grzechy i jak najgorętszą miłość P. Boga, abym z całych sił swoich wraz z Tobą wiecznie w niebie Go miłował. W Tobiem, Pani, nadzieję miał, niech nie będę zawstydzon na wieki. Mario, nadziejo moja, w Tobie ufność swą pokładam.

 

23. AKTY NA GODZINĘ ŚMIERCI.

Anioł objawił św. Ludwinie, iż oczekująca ją w niebie korona zasług i chwały, zupełną by nie była, gdyby nie cierpienia, jakie miała znieść w ostatnich dniach swego życia. To samo dzieje się ze wszystkimi pobożnymi duszami, które ten świat opuszczają. Pewnym jest, że wszelkie akty pobożne, a szczególniej akty zgadzania się na przyjęcie śmierci ze wszystkimi cierpieniami, jakie jej towarzyszą, i to, aby się przypodobać P. Jezusowi, pozyskują wielkie zasługi każdemu, kto umiera w łasce Bożej. Przytaczam tu akty, które wzbudzane w godzinę śmierci, mogą być P. Jezusowi bardzo miłe:

Boże mój, ofiaruję Ci swe życie, jestem gotów umrzeć, skoro Twej świętej woli się spodoba. Bądź wola Twoja, zawsze, zawsze bądź wola Twoja.

Panie, jeśli chcesz na pewien czas pozostawić mnie przy życiu, bądź błogosławiony; lecz nie chcę życia, jeśli bym nie miał je całe przepędzić na miłowaniu Ciebie i sprawianiu Ci przyjemności. Jeśli zaś chcesz, żebym umarł w tej chorobie, również bądź błogosławiony. Przyjmuję śmierć, aby spełnić wolę Twoją i powtarzam: Bądź, bądź wola Twoja, proszę Cię tylko, abyś mi w chwili śmierci dopomagał. Zmiłuj się nade mną, Boże, według wielkiego miłosierdzia Twego (Ps. 50, 3). Jeśli więc chcesz, abym opuścił tę ziemię, oświadczam, iż chcę umrzeć, ponieważ Ty chcesz tego.

Chcę umrzeć, aby przez uciski i gorycze śmierci swojej zadośćuczynić Boskiej Twej sprawiedliwości za tyle grzechów, jakimi Cię obraziłem, i przez które na piekło zasłużyłem.

Chcę także umrzeć, aby położyć kres obrażaniu Ciebie i znieważaniu Cię w tym życiu.

Pragnę też umrzeć, żeby okazać Ci wdzięczność za tyle dobrodziejstw i łaskawość, jakie mi okazywałeś wbrew temu, na co zasłużyłem.

Chcę umrzeć, aby okazać, iż bardziej kocham Twoją wolę, niż swe życie.

Chcę (jeśli Ci się podoba) teraz umrzeć, gdy, jak się spodziewam, jestem w łasce Twojej, abym był pewien, że będę Cię chwalić i błogosławić przez całą wieczność.

Nade wszystko zaś pragnę umrzeć, aby wiecznie kochać Cię w niebie, dokąd, dzięki krwi Twojej, mój Odkupicielu, dojść się spodziewam i gdzie będę pewien, że przez wieczność całą kochać Cię nie przestanę. Jezu mój, Tyś przyjął śmierć krzyżową z miłości ku mnie i ja przyjmuję śmierć i wszystkie cierpienia, jakie mnie oczekują, z miłości ku Tobie. Tymczasem mówię do Ciebie ze św. Franciszkiem: Niech umrę, Panie, z miłości ku Twej miłości, który z miłości ku mej miłości umrzeć raczyłeś.

Proszę Cię, mój Zbawicielu, miłości moja i jedyne dobro moje, przez Twoje święte rany i śmierć bolesną, spraw, abym umarł w łasce Twojej i Twej miłości. Ty mnie kupiłeś krwią swoją, nie dopuść, abym się miał zgubić. Jezu najsłodszy, nie dozwól mi odłączyć się od Ciebie, nie dozwól mi odłączyć się od Ciebie.

Panie, nie odrzucaj mnie od oblicza Twego (Ps. 50, 13). Wyznaję, iż dla grzechów swoich na piekło zasłużyłem, lecz żałuję za nie nade wszystko i spodziewam się niebo osiągnąć, aby tam zawsze wielbić tyle dowodów miłosierdzia, jakie mi okazałeś. Miłosierdzia Pańskie na wieki wyśpiewywać będę (Ps. 88, 2).

Boże mój, któryś mnie stworzył, cześć Ci oddaję. Wierzę w Ciebie, prawdo odwieczna. Ufam Tobie, miłosierdzie nieskończone. Kocham Cię, dobroci najwyższa, kocham nade wszystko, kocham więcej niż siebie samego, gdyż godny jesteś miłości. A ponieważ Cię kocham, żałuję z całej duszy, iż gardziłem łaską Twoją. Przyrzekam Ci, iż wolę raczej umrzeć i tysiąc razy umrzeć, niż Ciebie jeszcze obrazić.

Jezusie, Synu Boży, za mnie umarły, miej litość nade mną. Zbawicielu mój, zbaw mnie, a zbawienie moje niechaj polega na miłowaniu Cię na wieki. Mario, Matko Boża, proś Jezusa za mną teraz i w chwili, gdy najwięcej Twej pomocy będę potrzebować. Mario, Matko łaski, Matko miłosierdzia, Ty nas broń od wroga i przyjmij w godzinę śmierci. Pod Twoją obronę uciekamy się, św. Boża Rodzicielko. Święta Mario, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi.

Mój św. Józefie, Ojcze mój, bądź przy mnie w tej godzinie. Św. Michale Archaniele, uwolnij mnie od szatanów, którzy nacierają na mą duszę. Święci moi Patronowie i wy wszyscy Święci niebiescy, proście za mną P. Boga.

I Ty, mój Jezu ukrzyżowany, w chwili, gdy oddam ostatnie tchnienie, przyjmij mą duszę w swe ramiona. Tobie ją polecam, pomnij, że mnie krwią swoją odkupiłeś. „Ciebie więc prosimy, abyś dopomógł sługom swoim, których odkupiłeś krwią swą najdroższą”. Jezu mój ukrzyżowany, moja miłości i nadziejo moja, czy za życia czy przy śmierci oświadczam, iż Ciebie tylko pragnę jedynie. Bóg mój i wszystko. I czego mogę pragnąć poza Tobą. Bo cóż ja mam w niebie, albo czegom chciał na ziemi oprócz Ciebie? Boże serca mego i części moja. Boże na wieki (Ps. 72, 25, 26). Tyś miłością mego serca, Tyś całym mym bogactwem.

Tobie więc polecam duszę swoją, Tobie, coś swą krwią ją odkupił. W ręce Twe polecam ducha mego, odkupiłeś mnie. Panie Boże prawdy (Ps. 30, 6). Ufny w dobroć Twoją, mówię do Ciebie: W Tobiem, Panie, nadzieję miał, niech nie będę zawstydzon na wieki (Ps. 30, 2).

Mario, Tyś nadzieją naszą. Nadziejo nasza, witaj. — Odzywam się jeszcze do Ciebie: W Tobiem, Pani, nadzieję miał, niech nie będę zawstydzon na wieki.

 

24. O DOMU WIECZNOŚCI.

Pójdzie, człowiek do domu wieczności swej (Ekkl. 12, 5). Błądzimy, nazywając domem naszym ten, gdzie teraz mieszkamy; domem naszego ciała będzie niezadługo grób, w którym będzie ono musiało pozostać aż do dnia sądnego; domem zaś dla duszy jest niebo lub piekło, stosownie do tego, na co zasłużyła — tam ona pozostanie przez całą wieczność.

Do grobu nasze trupy same nie pójdą, inni je zaniosą; lecz dusza sama się uda na miejsce, jakie ją czeka — albo na miejsce wiecznego szczęścia lub też kary wiecznej. Pójdzie człowiek do domu wieczności swej. Według tego czy człowiek żył dobrze lub źle, sam się uda do domu niebios lub piekła, a tego domu nigdy nie zmieni.

Ludzie często zwykli zmieniać mieszkania, bądź z własnej woli, bądź dlatego, iż muszą je opuścić. W wieczności domu nigdy się nie zmienia; dokąd się weszło po raz pierwszy, tam zawsze trzeba mieszkać. Kto wejdzie na południe, t.j. do nieba, będzie zawsze szczęśliwy, kto na północ, tego nieszczęście nigdy się nie skończy.

Kto wstąpi więc do nieba, ten zawsze będzie złączony z P. Bogiem, zawsze w towarzystwie Świętych, zawsze w najzupełniejszym pokoju, będzie zawsze szczęśliwy. Ponieważ każdy Święty jest przepełniony i nasycony szczęściem, nigdy jego utraty obawiać się nie będzie. Gdyby bowiem Święci obawiali się utraty tego szczęścia, jakim się cieszą, nie byliby szczęśliwi, sama bowiem myśl o możności utraty posiadanego szczęścia zamieszałaby ich pokój.

Przeciwnie zaś, kto do piekła się dostanie, zawsze będzie od Boga oddalony, zawsze będzie gorzał w ogniu wraz z współpotępionymi. Nie należy sądzić, iż męki piekielne podobne są do ziemskich, które zmniejsza przyzwyczajenie. Jak w niebie zaznawane tam szczęście nigdy nie nuży, lecz zawsze tak nowym się wydaje, jakiem było, gdy po raz pierwszy się go zakosztowało, co oznacza pieśń wciąż jakoby nowa, którą zawsze błogosławieni śpiewają: A śpiewali jakoby nową pieśń (Obj. 14, 3), tak też i w piekle męki nigdy się nie zmniejszą, przyzwyczajenie nigdy mniej dotkliwymi ich nie uczyni. Nieszczęśni potępieńcy przez całą wieczność tą samą mękę będą odczuwać, jakiej doznali w pierwszej chwili dostania się do piekła.

Według św. Augustyna, kto wierzy w piekło, a nie nawraca się do Boga, ten albo rozum lub też wiarę stracił.

Biada, woła św. Cezariusz, biada grzesznikom, co wchodzą do wieczności, której nie poznali, bo myśleć o niej nie chcieli. Podwójne im biada, dodaje, bo wchodzą a nie wychodzą. — Podwójne biada: pierwsze, bo wpadają do tej przepaści ognia; drugie — gdyż kto tam wpadnie, nigdy się już nie wydostanie. Brama piekła otwiera się tylko do wejścia, nigdy zaś do wyjścia stamtąd.

Święci nie czynili zbyt wiele, gdy dla zbawienia duszy kryli się w pieczarach i na pustyniach, żywili się roślinami i spali na ziemi; nie, nie czynili zbyt wiele, gdyż, jak powiada św. Bernard, gdzie o wieczność się rozchodzi, tam żadne zabezpieczające środki nie są zbyteczne.

Skoro więc P. Bóg nas nawiedza jakim krzyżem choroby, ubóstwa lub jakiem innym cierpieniem, przypominajmy sobie piekło, na które zasłużyliśmy, a tak każda boleść lżejszą się nam wyda; mówmy wówczas z Jobem: Zgrzeszyłem i prawdziwiem wykroczył, a jakom był godzien nie odniosłem (Job 33, 72). Panie, obrażałem Ciebie i tyle razy Cię zdradziłem, a nie odniosłem zasłużonej kary. Jakżeż mogę narzekać, skoro mnie dotkniesz jakiem cierpieniem, ja, co na piekło zasłużyłem?

Ach, Jezu mój, nie wtrącaj mnie do piekła, gdyż tam nie mógłbym Cię więcej kochać, lecz musiałbym Cię zawsze nienawidzić. Pozbaw mnie wszystkiego: majątku, zdrowia, życia, lecz siebie mnie nie pozbawiaj. Spraw, abym Cię zawsze kochał i wysławiał, a potem karz mnie i czyń ze mną, co Ci się podoba. Matko Boża, proś Jezusa za mną.

 

25. DUSZE KOCHAJĄCE P. BOGA PRZEJĘTE SĄ TĘSKNOTĄ ZA OGLĄDANIEM GO W NIEBIE.

Pókiśmy w ciele, pielgrzymujemy od Pana (II Kor. 5, 6). Dusze, które tu na ziemi kochają jedynie P. Boga — dusze wzniosłe, pielgrzymujące jeszcze na ziemi, są przeznaczone stać się w niebie wiekuistymi oblubienicami P. Boga; lecz póki one żyją oddalone od Niego i oglądać Go nie mogą, tęsknią wyłącznie za błogosławioną ojczyzną, gdzie Oblubieniec ich oczekuje.

Wiedzą, iż Oblubieniec jest zawsze przy nich obecny, lecz jakoby ukryty za zasłoną zobaczyć się nie daje. Jest przy nich (lepiej powiedzmy) podobnie jak słońce, co często zwykło ukrywać się za chmurami, z pośród których od czasu do czasu rzuca jaki promień swej chwały, lecz bez zasłony nie daje się oglądać. Te ukochane przez Boga oblubienice mają przepaskę na oczach, a ta przedmiotu ich miłości zobaczyć nie dozwala. Pomimo to żyją zadowolone, zgadzając się z wolą Boga, który chce, aby były na wygnaniu od Niego oddalone; jednakże tęsknią one ustawicznie za oglądaniem Boga twarzą w twarz, by goręcej Go miłować.

Stąd każda taka dusza często się słodko skarży swemu Oblubieńcowi, dlaczego się jej nie objawia i mówi: Jedyna miłości mego serca, tak bardzo Cię kocham, tak serce me zraniłeś świętą swą miłością, czemu się więc kryjesz, czemuż zobaczyć się nie dozwalasz? Wiem, iż jesteś pięknością nieskończoną, kocham Cię więcej niż siebie samą, choć Cię jeszcze nie widziałam; odkryj mi swe piękne oblicze, chcę Cię poznać bez osłony, abym na żadne stworzenia już nie patrzyła i myślała tylko o miłowaniu Ciebie, dobro me najwyższe.

Gdy te dusze rozkochane w P. Bogu przeniknie jaki promień Boskiej dobroci i miłości, jaką P. Bóg je otacza, wtedy chciałyby się rozpłynąć i roztopić z miłości ku Niemu; lecz pomimo to Słońce jest jeszcze ukryte za chmurami, Jego piękne oblicze jeszcze jest osłonione, przepaska na oczach wciąż jeszcze duszy Boga twarzą w twarz oglądać nie pozwala. Lecz jakże te dusze cieszyć się będą, skoro chmury się rozproszą, gdy zasłona się uchyli, spadnie przepaska z ich oczu i okaże się im odsłoniona piękna twarz Oblubieńca, gdy ujrzą jasne światło Jego piękności, dobroci, chwały i miłości, jaką ku nim jest ożywiony?

O śmierci, czemu tak zwlekasz z przybyciem? Póki nie przyjdziesz, nie mogę zobaczyć swego Boga. Ty masz mi otworzyć bramę, abym mógł wejść do królestwa Pana mego. Ojczyzno błogosławiona, kiedyż nadejdzie dzień, gdy się znajdę w wiekuistych Twych przybytkach? Jezu mój, umiłowany duszy mojej, skarbie mój, moja miłości, moje wszystko, kiedy nadejdzie ta szczęśliwa chwila, gdy opuściwszy ziemię, całkowicie z Tobą się połączę? Ja na to nie zasługuję, lecz miłość, jaką mi okazywałeś, a jeszcze więcej Twa dobroć nieskończona napełniają mnie ufnością, iż pewnego dnia zostanę zaliczony do liczby tych dusz szczęśliwych, co z Tobą złączone całkowicie kochają Cię i przez całą wieczność kochać Cię będą miłością doskonałą. Jezu mój, Ty widzisz w jakim jestem stanie, wiesz czy zawsze będę z Tobą złączony czy też zawsze daleko będę od Ciebie; zlituj się nade mną; krew Twoja jest nadzieją moją; Twe wstawiennictwo, Matko moja Mario, jest mym wzmocnieniem, jest pociechą moją.

 

26. P. JEZUS JEST DOBRYM PASTERZEM.

P. Jezus sam mówi o sobie: Jam jest pasterz dobry (Jan 10, 11). Obowiązkiem dobrego pasterza jest prowadzić swe owieczki na dobre pastwiska i chronić je od wilków. Lecz któryż pasterz, słodki mój Odkupicielu, dorównał Ci kiedykolwiek dobrocią, jaką okazałeś, oddając krew i życie, aby zbawić nas — swe owieczki, żeby od kar zasłużonych nas uwolnić?

Który sam na ciele swym grzechy nasze nosił na drzewie, abyśmy umarłszy grzechom, żyli sprawiedliwości: którego sinością jesteście uleczeni (I. Piotr 2, 24). Aby z naszych chorób nas uleczyć, ten dobry Pasterz przyjął na się wszystkie winy nasze i umierając z bólu na krzyżu, swym ciałem za nie zapłacił.

Ten nadmiar ku nam miłości zapalił św. Ignacego męczennika pragnieniem oddania życia za P. Jezusa. — „Miłość moja jest ukrzyżowana”, napisał ten święty w swoim liście. Chciał przez to powiedzieć: jak to! Mój Bóg chciał umrzeć za mnie, a ja mogęż żyć, nie pragnąc umrzeć za Niego? I rzeczywiście, cóż wielkiego czynili męczennicy, umierając za P. Jezusa, który z miłości ku nim oddał swe życie? Śmierć, jaką P. Jezus za nich poniósł, słodkimi im uczyniła wszystkie cierpienia: biczowania, naciągania członków na katowni, haki żelazne, rozpalone pancerze, śmierć w najstraszliwszych męczarniach.

Lecz nie wystarczało miłości tego dobrego Pasterza ofiarować życie za swe owieczki; zechciał im po swej śmierci pozostawić swoje własne ciało, ofiarowane już przedtem na krzyżu, aby dla ich dusz stało się pokarmem i strawą. Żarliwa Jego ku nam miłość, mówi św. Jan Chryzostom, doprowadziła Go do tego, iż z nami się połączył — stał się jedno z nami. — „Siebie samego z nami połączył, aby stać się czymś jednym z nami... Ci bowiem, co gorąco kochają, pragną połączyć się z przedmiotem ukochanym”.

Ten dobry Pasterz, skoro spostrzeże, że zginęła jedna z jego owieczek, cóż nie czyni, jakich się środków nie chwyta, aby ją odnaleźć? I nie przestaje jej szukać, aż ją odnajdzie. A jeśliby stracił jedną z nich... idzie za oną, co zginęła, aż ją znajdzie. Skoro zaś ją odnajdzie, ucieszony bierze ją na swe ramiona, by mu ponownie nie zginęła. A gdy ją znajdzie, kładzie na ramiona swe, radując się. I wezwawszy przyjaciół i sąsiadów (t j. Aniołów i Świętych), zaprasza ich, aby wraz z nim się cieszyli, iż odnalazł zgubioną owieczkę. A przyszedłszy do domu, zwoływa przyjaciół i sąsiadów, mówiąc im: Radujcie się ze mną, bom znalazł owcę moją, która była zginęła (Łuk. 15, 4,5).

I któż całą duszą nie ukocha tego dobrego Pana, który się okazuje tak kochającym i względem grzeszników, którzy odwrócili się od Niego i dobrowolnie Go stracili?

Ach, mój ukochany Odkupicielu! Oto u nóg Twoich owieczka zgubiona; opuściłem Cię, lecz Tyś mnie nie opuścił — nie zaniedbałeś żadnych starań, aby mnie odnaleźć. Co stałoby się ze mną, gdybyś o odszukaniu mnie nie myślał? O ja biedny! Przez czas tak długi żyłem zdala od Ciebie. Teraz, jak tego się spodziewam, dzięki miłosierdziu Twemu, jestem w łasce Twojej, a jako przedtem uciekałem od Ciebie, tak teraz tego tylko pragnę, by Cię kochać i umrzeć, obejmując Twoje nogi. Lecz póki zagraża mi niebezpieczeństwo utracenia Ciebie, ach! zwiąż mnie więzami świętej swej miłości i nie przestawaj mnie szukać, póki żyję na tej ziemi. Zbłądziłem jako owca, która zginęła; szukaj sługi Twego (Ps. 118, 176). O Orędowniczko grzeszników, wyjednaj mi świętą wytrwałość.

 

27. O SPRAWIE WIECZNEGO ZBAWIENIA.

Sprawa naszego wiecznego zbawienia jest dla nas sprawą nie tylko najważniejszą, lecz jedyną, o jaką starać się winniśmy, jeśli bowiem pod tym względem się pobłądzi, wszystko stracone. Myśl o wieczności należycie rozważona wystarcza, by świętym uczynić. Wielki sługa Boży O. Wincenty Carafa mawiał, iż gdyby wszyscy ludzie z żywą wiarą myśleli o wieczności przyszłego życia, ziemia stałaby się pustynią; nikt by już bowiem nie zwracał uwagi na sprawy doczesne.

O! gdyby wszyscy mieli przed oczyma tę wielką prawdę, o jakiej P. Jezus nas pouczył: Cóż pomoże człowiekowi, jeśliby wszystek świat zyskał, a na duszy swej szkodę podjął? (Mat. 16, 26). Ta prawda tyle osób skłoniła do porzucenia świata; tyle dziewic znakomitego rodu, a nawet z krwi królewskiej, pobudziła do zamknięcia się w klasztorze — zachęciła tylu pustelników do życia na pustyni i tylu męczenników do oddania życia za wiarę; oni wszyscy byli przekonani, iż jeśli duszę stracą, wszystkie dobra ziemskie w życiu wiecznym nic im nie pomogą.

Dlatego Apostoł pisał do swych uczniów: A prosimy was bracia…, żebyście wasze sprawy sprawowali (Tess. 4,10,11). O jakiej sprawie mówił św. Paweł? O sprawie, błąd co do której sprowadza utratę królowania wiecznego w niebie i wtrącenie do przepaści mąk, które nigdy się nie skończą. — Idzie tu, pisze św. Jan Chryzostom, o nieśmiertelne cierpienia, o utratę królestwa niebieskiego.[21]

Miał słuszność św. Filip Nereusz, nazywając głupimi wszystkich, co troszczą się w tym życiu o pozyskanie bogactw i zaszczytów, a o zbawienie duszy mało dbają. — Tacy zasługują, mawiał czcig. O. Jan Avila, aby wszystkich zamknięto w zakładzie dla obłąkanych. — Jak to? Chciał przez to powiedzieć ten wielki sługa Boży, wierzycie, iż jest wieczność szczęśliwa, dla kochających Boga przeznaczona, i wieczność kar, która oczekuje tych, co Go obrażają, a pomimo to znieważacie P. Boga?

Każdą stratę majątku, dobrego imienia, krewnych, zdrowia a nawet i życia można naprawić na tej ziemi, przynajmniej przez śmierć dobrą i pozyskanie życia wiecznego, jak to widzimy u męczenników; lecz czyż można się spodziewać w tym życiu, iż jakim dobrem ziemskim, choćby największym majątkiem uda się nam nagrodzić utratę duszy? Co za odmianę da człowiek za duszę swoją? (Mat. 16, 26).

Kto umiera w niełasce P. Boga i gubi duszę swoją, ten wraz z nią traci wszelką nadzieję, iż swe nieszczęście zdoła jeszcze naprawić. Gdy umrze człowiek niezbożny, ustanie wszystka nadzieja (Przyp. 11, 7). Boże, gdyby nauka wiary o życiu wiecznym była tylko zwykłem wątpliwym zdaniem uczonych, powinni byśmy dołożyć wszelkich starań, aby sobie zapewnić wieczność szczęśliwą, a uniknąć nieszczęśliwej; lecz nie, nie jest to rzecz wątpliwa lecz pewna; wiara św. naucza, iż jedna lub druga wieczność nas czeka.

Rzecz dziwna! Każdy, kto ma wiarę i zastanawia się nad tą prawdą, powiada: Tak jest, należy się starać o zbawienie duszy — lecz niewielu prawdziwie o tym myśli. Dokłada się wszelkich starań, aby wygrać ten proces, otrzymać to stanowisko, a sprawa wiecznego zbawienia na boku zostaje. — Nie ma większego błędu, powiada św. Eucheriusz, nad ten, gdy na sprawę zbawienia wiecznego się nie zważa. — Jest to błędem, przewyższającym wszystkie inne, jeśli bowiem duszę się utraci, na ten błąd już nie ma lekarstwa.

Daj Boże, aby mądrzy byli i rozumieli i ostateczne rzeczy opatrowali (Deut. 32, 29). Biedni ci uczeni, co wiele wiedzą, lecz nie umieją o to się postarać, aby ich dusze w dzień sądu przychylny wyrok otrzymały!

Ach, mój Odkupicielu, Tyś krew przelał, aby pozyskać duszę moją, a ja tyle razy ją zgubiłem i gubić jej nie przestawałem! Dziękuję Ci, iż dajesz mi jeszcze czas do jej odzyskania przez odzyskanie łaski Twojej. Boże mój, obym był raczej umarł, a nigdy Cię nie obraził! Wiem, że nie umiesz gardzić sercem, które się upokarza i żałuje za swe grzechy i to mnie pociesza. Mario, Ucieczko grzeszników, dopomóż grzesznikowi, który Tobie się poleca i ufność w Tobie pokłada.

 

28. O SZCZĘŚCIU BŁOGOSŁAWIONYCH.

Wejdź do wesela Pana twego (Mat. 25, 23). Skoro dusza wejdzie do błogosławionej ojczyzny, zniknie zasłona, która jej widzieć przeszkadzała; ujrzy nie zakrytą, bez osłony nieskończoną piękność P. Boga i to będzie szczęściem błogosławionego.

Wszystko, co w Bogu wówczas zobaczy, szczęściem ją przepełni; ujrzy słuszność Jego sądów, stosowność zarządzeń do stanu każdej duszy, wszystko uporządkowane ku chwale Bożej i dobro nasze mające na celu.

Ujrzy przede wszystkim, skoro spojrzy na siebie, nieskończoną miłość, jaką Bóg jej okazał, stając się ciałem i z miłości ku niej oddając swe życie. Wówczas zrozumie ten nadmiar miłości, okazanej w tajemnicy krzyża, gdy Bóg stał się sługą i umarł osądzony na drzewie niesławy. Pojmie wtedy tajemnicę Eucharystii: Boga ukrytego pod postacią chleba, aby stał się pokarmem swych stworzeń.

Zobaczy w szczególności wszystkie łaski i dobrodziejstwa, jakie otrzymała, a które aż dotąd były przed nią zakryte. Ujrzy jak wielkie miłosierdzie P. Bóg jej wyświadczał, gdy czekał na nią i niewdzięczności jej przebaczał. Zobaczy tak liczne natchnienia, światła, pomoce, jakich tak wiele dostało się jej w udziale. Pozna, że te cierpienia, ta choroba, ta utrata majątku lub krewnych, to nie były kary, jak sądziła, lecz miłosne zarządzenia Opatrzności, aby ją pociągnąć do doskonałego umiłowania P. Boga.

Krótko mówiąc, wszystko to daje jej poznać nieskończoną dobroć P. Boga i miłość nieskończoną, na jaką On zasługuje. To też skoro do nieba się dostanie, będzie pragnąć jedynie, aby P. Bóg był szczęśliwy i zadowolony; a że podówczas również zobaczy najwyższe, nieskończone, wieczne szczęście Boże, nie mogąc nim się cieszyć, bo stworzenie do tego niezdolne, osiągnie jednak szczęście niezmierne i całkowite; to ją radością przepełni, radością, jaka P. Bogu jest właściwa. Tak spełnią się na niej słowa: Wejdź do wesela Pana twego.

Błogosławiony nie tyle cieszy się szczęściem, jakiego sam doznaje, jak raczej szczęście Boże napełnia go radością. Ponieważ błogosławiony kocha P. Boga nieskończenie więcej, niż siebie samego, nieskończenie więcej cieszy się szczęściem Bożym, niżli swoim własnym. Miłość sprawia, iż błogosławiony o sobie zapomina i pragnie jedynie przypodobać się Umiłowanemu.

I to jest ono święte i rozkoszne upojenie, pod którego wpływem błogosławieni zapominają o sobie, a myślą tylko o chwaleniu i miłowaniu drogiego przedmiotu wyłącznej swej miłości — P. Boga. Będą upojeni hojnością domu twego (Ps. 35, 9). Skoro tylko zbawieni niebo osiągną, przestają istnieć poniekąd i, że tak powiemy, rozpływają się z miłości w tym bezgranicznym morzu Bożej dobroci.

Z tego powodu każdy błogosławiony żadnych innych pragnień mieć nie będzie poza tym jedynym pragnieniem, by kochał P. Boga i przezeń był kochany; ponieważ zaś poznaje, iż z pewnością zawsze Boga będzie kochać i Ten go miłować nie przestanie, ta myśl taką radością go przepełni, że będzie na wieki zadowolony i niczego już innego nie zapragnie.

Jednym słowem będzie to niebem dla błogosławionych: cieszyć się szczęściem P. Boga. Kto więc w tym życiu podoba sobie w szczęściu, jakiego Bóg doznaje i doznawać będzie na wieki, ten może powiedzieć o sobie, że już w tym życiu kosztuje szczęścia P. Boga i radości niebieskich zażywać już poczyna.

Tymczasem, słodki mój, Zbawicielu i miłości duszy mojej, jestem jeszcze na tym padole płaczu, utoczony przez nieprzyjaciół, co chcą odłączyć mnie od Ciebie. Panie mój ukochany, nie dozwól, bym Cię miał utracić; spraw, żebym Cię zawsze kochał w tym i w przyszłym życiu, a potem czyń ze mną, co Ci się podoba. Królowo niebieska, jeśli Ty modlisz się za mną, z pewnością będę Ci w niebie towarzyszyć i chwalić Cię tam na wieki.

 

29. MĘKA Z POWODU UTRATY PANA BOGA WŁAŚCIWIE PIEKŁO STANOWI.

Wielkość kary winna odpowiadać wielkości występku. Teologowie określają grzech śmiertelny dwoma słowami: Aversio a Deo — odwrócenie od Boga. Złość grzechu śmiertelnego polega na wzgardzie łaski Bożej i na dobrowolnej chęci utraty Boga, dobra najwyższego; to też słusznie największą w piekle karą dla grzesznika jest kara utraty P. Boga.

I inne męki w piekle także są straszliwe: pożerający ogień, oślepiające ciemności, ogłuszający wrzask potępionych, fetor, który by wystarczał do pozbawienia życia tych nieszczęśliwych, jeśliby umrzeć mogli, przygniatająca ciasnota, która oddech zapiera; lecz wszystkie te męki są niczym w porównaniu do utraty P. Boga. W piekle ustawicznie płaczą potępieni, a tym, co najbardziej je rozgorycza, jest myśl, iż z własnej winy Boga utracili.

Boże! Jakież dobro utraciłem. W tym życiu wszystko, co nas spotyka: namiętności, zajęcia, zmysłowe uciechy i przeciwności przeszkadzają nam myśleć o bezgranicznej piękności i dobroci P. Boga; lecz skoro dusza grzesznika więzienie ciała opuści, choć Boga, jakim jest, nie zobaczy, gdyby Go bowiem ujrzała, zaraz zostałaby zbawioną, lecz w każdym razie pozna ta dusza, że Bóg jest dobrem nieskończonym, że jest nieskończenie piękny i godny miłości nieskończonej. Będąc stworzoną dla oglądania i kochania P. Boga, ta dusza chciałaby zaraz z Nim się połączyć, lecz ponieważ jest grzechem obciążona, natrafia na mur nieprzebyty — a jest nim grzech — ten na zawsze drogę do Boga jej zamyka. Panie, dziękuję Ci, iż to życie nie jest jeszcze dla mnie zamknięte, jak na to zasłużyłem; jeszcze mogę dojść do Ciebie. Nie odrzucaj mnie od oblicza Twego (Ps. 59, 13), ach nie odrzucaj mnie!

Dusza stworzona dla miłowania swego Stwórcy, pod wpływem naturalnego uczucia miłości czuje się zniewoloną do miłowania swego ostatecznego celu — P. Boga. W tym życiu ciemności grzechu i ziemskie przywiązania przygłuszają tę skłonność duszy do połączenia się z P. Bogiem i dlatego ona niezbyt odczuwa, że nie jest z Nim złączona; skoro ciało opuści i od zmysłów się uwolni, wówczas jasno zrozumie, iż tylko Bóg może ją zadowolić. To też, gdy z więzów ciała się wyswobodzi, zaraz się wyrywa, by osiągnąć Dobro swe najwyższe; ponieważ jednak grzechem jest zmazana, P. Bóg jako swą nieprzyjaciółkę ją odpycha. Lecz chociaż odepchnięta, czuje w sobie ustawiczny pociąg, aby z Bogiem się połączyć; to właśnie będzie piekłem dla niej, że zawsze będzie dążyć do połączenia się z P. Bogiem, a Ten ją zawsze odpychać będzie od siebie.

Gdyby przynajmniej nieszczęśliwa, skoro utraciła P. Boga i widzieć Go nie może, mogła pocieszyć się tym, iż Go kocha, lecz nie; pozbawiona łaski Bożej i będąc niewolnicą swego grzechu, ma wolę spaczoną; stąd z jednej strony czuje w sobie pociąg do kochania P. Boga, z drugiej zaś do tego, aby Go nienawidzić. Poznaje, iż Bóg jest godny miłości i chwały nieskończonej, a pomimo to nienawidzi Go i Mu złorzeczy.

Gdyby wreszcie w tym więzieniu pełnym męczarni mogła zdać się na wolę Bożą, jak święte dusze w czyśćcu to czynią, gdyby mogła błogosławić rękę Bożą, która słusznie ją chłoszcze! Nie może jednak tego uczynić, do tego bowiem koniecznie potrzeba pomocy łaski Bożej, lecz ta (jak było powiedziane) ją opuściła. Nie może więc złączyć swej woli z wolą Bożą, gdyż jej wola całkowicie woli Bożej się sprzeciwia.

To też nieszczęsna całą nienawiść zwraca przeciw sobie i tak żyje zawsze dręczona przez różnorodne uczucia. Chciałaby żyć, pragnęłaby też umrzeć. Chciałaby żyć, aby zawsze nienawidzić P. Boga, który jest przedmiotem jej najstraszliwszej nienawiści; chciałaby także umrzeć, aby nie cierpieć z powodu Jego utraty; widzi jednak, że umrzeć nie może, to też żyje zawsze w ciągłym śmiertelnym konaniu. Prośmy Boga przez zasługi P. Jezusa, aby od piekła nas uchronił; szczególniej zaś ten o to prosić Go powinien, kto wie, iż w swym życiu przez jaki grzech ciężki utracił P. Boga.

Panie (powiedzieć powinien) zbaw mnie i dlatego jak najściślej zwiąż mnie świętą swą miłością; podwój te święte i słodkie zbawienne łańcuchy, aby coraz mocniej z Tobą mnie łączyły. O ja nieszczęśliwy! Przez wzgardę łaski Twojej zasłużyłem, abym był na zawsze odłączony od Ciebie, Dobro me najwyższe, i zawsze Cię nienawidził! Dziękuję Ci, że cierpliwie mnie znosiłeś, gdy byłem w Twej niełasce; cóżby się ze mną stało, gdybym był wtedy umarł? Lecz jako mi życie przedłużyłeś, tak też spraw, abym Cię już więcej nie obrażał, lecz jedynie kochał Ciebie i opłakiwał zniewagi, jakie Ci wyrządziłem. Jezu mój, od dzisiaj będziesz jedyną mą miłością i tego tylko będę się obawiać, bym Ciebie nie obrażał i od Ciebie się nie odłączył. Lecz bez Twej pomocy nic nie mogę; w Twojej więc krwi pokładam nadzieję, że mi dopomożesz, abym się stał całkowicie Twoim, mój Odkupicielu, moja miłości, moje wszystko, Bóg mój i wszystko. Wielka Orędowniczko grzeszników, Mario, dopomóż grzesznikowi, który Tobie się poleca i Tobie ufa.

Jeśli chcemy się zabezpieczyć przed niebezpieczeństwem utraty P. Boga, oddajmy się Jemu prawdziwie, bez zastrzeżeń. Kto całkowicie Bogu się nie odda, temu zawsze grozi niebezpieczeństwo, że od Boga się odwróci i zostanie zgubiony; lecz dusza, która śmiało odrywa się od wszystkiego i cała Bogu się od daje, już Go nie utraci. Sam Bóg bowiem nie dozwoli, aby dusza, która zupełnie Mu się oddała, odwróciła się od Niego i została zgubioną. Dlatego to powiedział pewien wielki sługa Boży, iż gdy się czyta o upadku tych, którzy zrazu, jak się zdawało, prowadzili życie świątobliwe, sądzić należy, iż oni niezupełnie oddali się P. Bogu.

 

30. WZGARDA ŚWIATA.

Myśl o marności świata i o tym, że wszystkie rzeczy, jakie świat ceni, są kłamstwem i oszustwem, pobudziła wiele dusz do całkowitego oddania się P. Bogu. Bo cóż pomoże człowiekowi, jeśliby wszystek świat zyskał, a na duszy swej szkodę podjął? (Mat. 16, 26). Na co się przyda, choćby się na ziemi wszystko pozyskało, jeśli duszę zgubi się na wieki? Ta wielka prawda Ewangelii iluż młodzieńców skłoniła do tego, iż porzucili rodzinę, ojczyznę, majątek, zaszczyty, a nawet korony, i zamknęli się w klasztorze lub udali się na puszczę, aby tam o Bogu myśleć jedynie.

Dzień śmierci nazwany jest dniem zginienia. Blisko jest dzień zginienia (Deut. 32, 35). Dzień zginienia, ponieważ wszystkie dobra, jakie pozyskaliśmy na tym świecie, w dniu śmierci opuścimy. To też słusznie powiada św. Ambroży, że błędnie te dobra nazywamy naszymi, gdyż nie zabierzemy ich ze sobą na tamten świat, gdzie zawsze przebywać mamy. — Nie jest to naszą własnością, pisze Święty, czego nie można zabrać ze sobą; tylko cnota umarłym towarzyszy.[22] jedynie święte czyny będą nam towarzyszyć i one tylko cieszyć nas będą w wieczności.

Wszystkie ziemskie fortuny, najwyższe urzędy, srebro, złoto, najdroższe perły, o ile z śmiertelnego łoża patrzy się na nie, tracą swą świetność; ponury cień śmierci okrywa także berła i korony — okazuje, że to, co świat ceni, jest dymem, błotem, próżnością i nędzą. I rzeczywiście, na co się przydadzą wszystkie bogactwa, jakie umierający zgromadził, skoro po śmierci czeka go tylko drewniana skrzynia, do której go włożą, aby w niej uległ zgniliźnie? Na co się zda uwielbiana piękność ciała, gdy z niej pozostanie jedynie nieco zgniłego prochu i kilka gołych kości?

Czymże jest życie człowieka na ziemi? Oto, jak je św. Jakub opisuje: Cóż jest żywot wasz? Para jest, okazująca się na mały czas, a potem zniszczona będzie (4, 15). Dzisiaj cenią tego magnata, boją się go, chwalą go, jutro nim wzgardzą, będą nań narzekać, przekleństwami go obsypią. Widziałem niezbożnika wyniosłego... i minąłem, alić go już nie masz (Ps. 35, 35, 36). Już go nie ma we wsi, którą kochał, nie ma go w tym wielkim przezeń zbudowanym pałacu. Gdzież on? Zamieniony w proch, leży w grobie.

W ręce tego szala zdradliwa (Oz. 12, 7). Tak Duch św. ostrzega, abyśmy się nie dali światu oszukać, ten bowiem swe dobra waży na fałszywej wadze; my zaś wszystko odważać winniśmy na sumiennej wadze wiary św., gdyż ta daje nam poznać dobra prawdziwe, a nimi nie można nazwać tych, co skończą się niebawem. Nie trzeba tego cenić, mówi św. Teresa, co ze śmiercią się skończy. Boże! Cóż zostało z tylu pierwszych ministrów, tylu wodzów; tylu książąt, tylu rzymskich cesarzy teraz gdy już swą rolę odegrali i w wieczności się znajdują? Zginęła z trzaskiem pamiątka ich (Ps. 9, 7). Byli wielkimi na świecie, imię ich wszędzie brzmiało, lecz skoro umarli, zniknęła ich wielkość, ich imię poszło w niepamięć, skończyło się dla nich wszystko. Będzie z pożytkiem przytoczyć napis umieszczony na bramie pewnego cmentarza, na którym wiele znakomitych panów i pań spoczywało:

Oto, jaki jest koniec każdej wielkości,
Chwały ziemskiej i ciała piękności.
Robactwo, płacz, ziemia, grobowiec z kamienia
Krótkiego życia kończą złudzenia.

Przemija kształt świata tego (I Kor. 7, 31). Jednym słowem nasze życie jest jakby sceną w sztuce teatralnej — prędko się kończy i to dla wszystkich: dla szlachty i wieśniaków, dla królów i poddanych, dla bogatych i ubogich. Błogosławiony, kto swą rolę dobrze odegrał przed Bogiem! Filip III, król hiszpański, umierając w 42 roku życia, tak się odezwał do otaczających: Po mej śmierci opowiadajcie, co teraz widzicie; głoście, że król w godzinę śmierci cierpi z powodu, że rządy sprawował — tyle ma tylko pożytku z swej godności. A potem dodał z westchnieniem: Gdybym na pustyni pracował nad tym, aby się uświęcić, z większą bym teraz ufnością stanął przed sądem P. Jezusa!

Wiadomo, jak wpłynął na zmianę życia św. Franciszka Borgiasza przerażający widok trupa cesarzowej Izabelli, sławnej z piękności za życia. — Święty, ujrzawszy trupa, zawołał: Tak więc się kończą dobra tego świata? I całkowicie o dał się P. Bogu. Naśladujmy go, zanim pomrzemy! Lecz zaraz to czyńmy — śmierć bowiem śpieszy, lecz chwila jej przyjścia nieznana. Oby kiedyś, gdy umierając gromnicę w ręku trzymać będziemy, światło, jakiego teraz Bóg nam udziela, nie pomnożyło w nas tylko wyrzutów sumienia i nie utrudniło złożenia przed Bogiem naszych rachunków! Postanówmy to teraz czynić, co wówczas chcielibyśmy, abyśmy byli spełnili, a czego dokonać już nie będziemy mogli.

O mój Boże, już dosyć na mnie czekałeś — nie chcę więc dłużej zwlekać z oddaniem się Tobie. Tyle razy mnie wzywałeś, abym zerwał ze światem i Twej miłości oddał się całkowicie. Teraz ponownie mnie wołasz: przyjmij mnie w swe ramiona, gdyż w tej chwili od daję się Tobie bez zastrzeżeń. Baranku niepokalany, któryś na Kalwarii złożył z swego życia za mnie ofiarę, najpierw obmyj mnie krwią swoją i przebacz mi wszystkie zniewagi, jakie Ci wyrządziłem, a następnie zapal mnie świętą swą miłością. Kocham Cię nade wszystko, kocham z całej duszy. I kogóż poza Tobą znajdę na świecie, kto by bardziej niż Ty na miłość zasługiwał i goręcej mnie ukochał? Matko Boża i moja Orędowniczko Mario, módl się za mną i wyjednaj mi, abym prawdziwie i na stałe odmienił swe życie; w Tobie swą ufność pokładam.

 

31. MIŁOŚĆ SAMOTNOŚCI.

Nie można znaleźć P. Boga wśród wrzawy światowej, to też Święci szukali Go na najokropniejszych pustyniach, w najukrytszych grotach, aby tam ludzi uniknąć i sam na sam obcować z P. Bogiem. Św. Hilarion z jednej pustelni na drugą się udawał; wciąż szukał coraz to większej samotności, gdzieby mu nikt nie przeszkadzał — umarł wreszcie jako pustelnik na Cyprze, po 5 letnim tamże pobycie. Św. Bruno, skoro go Bóg powołał do opuszczenia świata, udał się wraz ze swymi towarzyszami, chcącymi go naśladować, do św. Hugona, biskupa Grenobli, aby im jak najbardziej pustynne miejsce wyznaczył w swojej diecezji. Św. Hugo wskazał im Certozę, która z powodu swej okropności bardziej na legowisko dzikich zwierząt, niż na mieszkanie ludzkie się nadawała. Tam wszyscy zamieszkali z radością w małych chatkach, jedne od drugich oddalonych.

P. Bóg pewnego razu tak odezwał się do św. Teresy: Chciałbym mówić do wielu dusz, lecz świat takim zgiełkiem serca ich napełnia, że mego głosu usłyszeć nie mogą. — P. Bóg, widząc nas rozproszonych gwarem zajęć światowych, wcale do nas nie mówi, gdyż wie, że nie byłby zrozumiany. Słowami Bożymi są święte natchnienia, oświecenia łaski Bożej i jej nawoływania; one to oświeciły i zapaliły Świętych miłością P. Boga; kto jednak nie kocha samotności, ten tych słów Bożych nie usłyszy.

Zawiodę ją, powiada Bóg, na puszczę i będę mówić do serca jej (Oz. 2, 14). Gdy Bóg chce jaką duszę podnieść do wysokiego stopnia doskonałości, nakłania ją, aby się udała na jakie miejsce samotne, oddalone od towarzystwa stworzeń, i tam nie do uszu jej ciała lecz serca przemawia; oświeca ją, zapala Boską swą miłością.

Św. Bernard mawiał, że o wiele więcej nauczył się kochać P. Boga w lasach wśród dębów i buków, niż z ksiąg i przestawania ze sługami Bożymi. Dlatego też św. Hieronim porzucił przyjemności Rzymu i zamknął się w grocie obok Betlejem; tam wołał: O samotności, gdzie P. Bóg ze swoimi po przyjacielsku rozmawia i obcuje! — W samotności P. Bóg w sposób przyjacielski przestaje z duszami, które kocha; tam mówi do nich słowa, które roztapiają serca świętą miłością, jak to powiada Oblubienica w Pieśni nad pieśniami: Dusza roztopiła się, gdy miły mój mówił (5, 6).

Obcowanie ze światem i staranie się o nabycie dóbr ziemskich, jak uczy doświadczenie, prowadzi nas do zapomnienia o Bogu, lecz czyż w godzinę śmierci wszystkie nasze troski o rzeczy doczesne i czas na nie obrócony, nie sprawią nam tylko męki i wyrzutów sumienia? Przy śmierci tylko to trochę nam pozostanie, co uczyniliśmy i wycierpieliśmy dla Boga. I czemuż więc nie odrywamy się od świata, zanim śmierć do tego nas zmusi?

Siądzie sam a milczeć będzie, bo poniósł na sobie (Tr. 3, 28). Samotnik nie jest w ruchu, jak poprzednio, gdy sprawami ziemskimi się zajmował, lecz siądzie, usiądzie w spokoju; nie zapragnie dóbr ziemskich, aby go zaspokoiły; wyniesiony ponad siebie samego i ponad rzeczy stworzone znajdzie w Bogu wszelkie dobro i całe swe zadowolenie.

Kto mi da skrzydła jako gołębicy, a będę latał i odpoczywał? (Ps. 54, 7). Dawid pragnął mieć skrzydła gołębicy, aby opuścić ziemię i ani nogami jej nie dotykać, a tak dać wypoczynek duszy swojej. Póki jednak żyjemy, nie możemy opuścić tej ziemi; starajmy się więc przynajmniej, o ile można, ukochać odosobnienie i sam na sam przestawać z P. Bogiem, aby w ten sposób zebrać siły do uniknięcia błędów, na jakie, przebywając w świecie, jesteśmy narażeni. Tak postępował Dawid nawet wtedy, gdy panował: Oto oddaliłem się, uciekając i mieszkałem na pustyni (Ps. 54, 8).

Obym był zawsze myślał o Tobie, Boże duszy mojej, a nie o dobrach tej ziemi! Złorzeczę dniom, kiedy szukając ziemskich przyjemności, obrażałem Ciebie, dobro me najwyższe! Obym Cię był zawsze kochał! Obym był raczej umarł, a nigdy Cię nie znieważył! O ja nieszczęśliwy! Śmierć się zbliża, a jeszcze jestem tak przywiązany do świata! Nie, Jezu mój, dzisiaj postanawiam wszystko opuścić i stać się całkowicie Twoim. Jesteś wszechmocny, użycz mi siły, abym Ci się nie sprzeniewierzył. Matko Boża, proś Jezusa za mną.

 

32. O SAMOTNOŚCI SERCA.

Na co się przyda, pisze św. Grzegorz,[23] osamotnienie ciała, jeśli brak samotności serca? — W poprzednim rozdziale widzieliśmy, jak samotność pomaga do skupienia ducha, lecz, jak mówi św. Grzegorz, na nic lub na niewiele się przyda, być ciałem w miejscu odosobnionym, jeżeli serce jest pełne ziemskich przywiązać. Aby dusza całkowicie do Boga należała, dwóch rzeczy więc koniecznie potrzeba: po pierwsze — należy wyniszczyć w sobie przywiązanie do jakiegokolwiek stworzenia; powtóre — winno się całkowicie oddać swe serce P. Bogu; i na tym samotność serca polega.

Trzeba więc najprzód oderwać serce od wszelkich ziemskich przywiązać. — Gdybym wiedział, mówi św. Franciszek Salezy,[24] że w mym sercu jest jedna żyłka, która nie należy do Boga, zaraz bym ją wyrwał. — Jeżeli serce zupełnie się z ziemi nie oczyści i nie opróżni, miłość nie może w nie wstąpić i posiąść je całkowicie. P. Bóg chce przez swą miłość panować w sercach naszych, lecz pragnie sam tylko tam panować; nie chce mieć towarzyszy, co by Mu wydarli część tego uczucia, do którego słusznie sam tylko rości sobie prawo.

Niektóre dusze skarżą się, że we wszystkich swych ćwiczeniach pobożnych, modlitwach, Komuniach, czytaniach duchownych, nawiedzeniach Najśw. Sakramentu nie znajdują P. Boga i nie wiedzą, jakich środków używać, aby Go znaleźć mogły. Św. Teresa daje im na to środek: Oderwij, mówi, serce od wszystkich rzeczy stworzonych i wtedy szukaj Boga, a znajdziesz Go z pewnością.

Wielu, aby oddalić się od stworzeń, nie może stać się pustelnikami, jakby tego pragnęli; lecz na to trzeba zwrócić uwagę, że aby mieć serce osamotnione, nie są konieczne pustynie i groty. Ci, co muszą ze światem obcować, zawsze mogą zachować serce wolne od uczuć światowych; nawet na ulicach, placach, rynkach mogą mieć serce samotne i z Bogiem zjednoczone. Wszystkie zajęcia, podejmowane dla spełnienia woli Bożej, samotności serca nie stoją na przeszkodzie. Św. Katarzyna Seneńska znalazła Boga wpośród wszystkich pochłaniających jej czas zajęć domowych, którymi rodzice Świętej starali się uniemożliwić jej odprawiacie ćwiczeń duchownych. Ona zaś wśród tych zajęć zachowywała skupienie serca, które nazywała swoją celą, i tam sam na sam ustawicznie obcowała z P. Bogiem.

Uspokójcie się, a obaczcie, żeciem ja jest Bóg (Ps. 45, 11). Aby otrzymać światło Boże do poznania dobroci P. Boga, która poznana pociąga wszystkie uczucia naszego serca, trzeba się uspokoić, t.j. oderwać od wszelkich ziemskich przywiązać, przeszkadzających nam poznać P. Boga. Jako kryształowego naczynia, póki piaskiem napełnione, promień słoneczny przeniknąć nie może, tak też serce przywiązane do pieniędzy, zaszczytów. uciech zmysłowych światła Bożego przyjąć nie zdoła; nie kocha zaś P. Boga, jeśli Go nie zna. Jeśli człowiek, bez względu na to, w jakim stanie Opatrzność go umieściła, nie chce, aby stworzenia oderwały Go od Boga, winien się starać wypełniać swe obowiązki stosownie do upodobania Bożego, co się zaś tyczy innych rzeczy, ma sobie wyobrażać, że tylko on i Bóg istnieje na świecie.

Trzeba się oderwać od wszystkiego, szczególniej zaś od nas samych, a to przez ciągłe sprzeciwianie się naszej miłości własnej. Na przykład coś nam się podoba, należy się tego wyrzec, właśnie dlatego, że to nam sprawia przyjemność. Ta osoba krzywdę nam wyrządziła, trzeba jej dobrze czynić z tego właśnie powodu, że nas skrzywdziła. Jednym słowem należy tego chcieć i tego nie chcieć, czego Bóg chce i czego nie chce; nie powinniśmy skłaniać się do czegokolwiek, zanim poznamy, iż jest wolą Bożą, że byśmy tego chcieli.

Każdy kto odrywa się od stworzeń, aby znaleźć P. Boga, znajdzie Go niechybnie. Dobry jest Pan... duszy miłującej go (Treny 3, 25). Czysta miłość Boża, pisze św. Franciszek Salezy, wyniszcza wszystko, co nie jest Bogiem, aby wszystko w siebie przekształcić. — Trzeba się więc stać ogrodem zamkniętym, jak P. Bóg nazwał oblubienicę w Pieśni nad pieśniami: Ogród zamkniony siostra moja oblubienica (4, 12). Ogrodem zamkniętym nazywa się ta dusza, która zamyka drzwi przed uczuciami ziemskimi. P. Bóg darował nam wszystko, co posiadamy, ma więc prawo domagać się od nas całej naszej miłości. Jeśli więc jakie stworzenie chce jej część posiąść dla siebie, należy mu wzbronić wstępu do naszego serca; trzeba wtedy zwrócić się do naszego największego Dobra i mówić doń z całą miłością: Cóż ja mam w niebie, albo czegom chciał na ziemi oprócz ciebie... Boże serca mego i części moja, Boże na wieki (Ps. 72, 25, 26). Boże mój, i cóż oprócz Ciebie może zadowolić duszę moją? Nie, niczego poza Tobą nie chcę ani w niebie ani też na ziemi, Ty sam mi wystarczasz: Boże serca mego i części moja, Boże na wieki.

Szczęśliwy, kto może powiedzieć: Z miłości ku memu Panu Jezusowi Chrystusowi wzgardziłem królestwem tego świata i wszelką chwałą ziemską. — Mogła tak się odezwać wielka sługa Boża, siostra Małgorzata od Krzyża, córka cesarza Maksymiliana II, która przy swych obłóczynach zdjęła z siebie bogate szaty i ozdoby z pereł, aby przybrać ubogi wełniany habit karmelitanek bosych; odrzucała dawne swe szaty z taką wzgardą, pisze jej biograf, iż wszyscy obecni tej ceremonii płakali ze wzruszenia.

Jezu mój, nie chcę, aby rzeczy stworzone część mego serca posiadały. Ty masz być jego panem jedynym, masz całe je posiąść. Niechaj inni szukają uciech i zaszczytów ziemskich, Ty tylko w tym i w przyszłym życiu masz być jedyną częścią moją, dobrem mym jedynym, jedyną mą miłością. A ponieważ mnie kochasz, jak tyloma znakami mi to okazałeś, dopomóż mi i oderwij mnie od wszystkiego, co mnie odwraca od miłowania Ciebie. Spraw, aby ma dusza całkowicie była zajęta przypodobaniem się Tobie, który jesteś jedynym przedmiotem wszystkich moich uczuć. Ach! Posiądź całe serce moje; nie chcę już odtąd do siebie należeć. Ty rządź mną i uczyń, abym był gotów we wszystkim wypełniać wolę Twoją. Matko Boża, Mario, w Tobie ufność swą pokładam; niech modlitwy Twoje sprawią, abym P. Jezusowi oddał się całkowicie.

 

33. NIEBO BŁOGOSŁAWIONYCH POLEGA NA WIDZENIU I KOCHANIU P. BOGA.

Rozważmy, co czyni świętych mieszkańców nieba szczęśliwymi. Dusza, widząc Boga w niebie twarzą w twarz, poznając Jego piękność nieskończoną i całą Jego doskonałość, która Go czyni godnym miłości nieskończonej, musi Go kochać ze wszystkich sił i kocha Go też niezmiernie, więcej niż siebie samą. W niebie zapomina ona o sobie, myśli tylko o tym i tego wyłącznie pragnie, aby jej ukochany, jej Bóg, był zadowolony; widzi, że Bóg, jedyny przedmiot jej miłości, cieszy się szczęściem nieskończonym i to szczęście Boże staje się jej niebem. Gdyby była zdolną objąć nieskończoność, to w widzeniu szczęścia swego Ukochanego, znalazłaby i dla siebie szczęście nieskończone. Prawda, iż stworzenie nieskończonego szczęścia objąć nie może, w każdym jednak razie dusza błogosławiona jest nasycona szczęściem, tak iż już niczego więcej nie pragnie; za tym nasyceniem tęsknił Dawid, gdy mówił: Nasycon będę, gdy się okaże chwała Twoja (Ps. 16, 15).

I tak się sprawdzi, co Bóg mówi do duszy, dając jej niebo w posiadanie: Wnijdź do wesela Pana twego (Mat. 25,21). Nie mówi, iż szczęście wstąpi do duszy, ponieważ to szczęście nieskończone w stworzeniu pomieścić by się nie mogło, lecz powiada, że dusza wejdzie do szczęścia, aby część jego posiąść, lecz taką część, która ją nasyci i radością przepełni.

To też sądzę, że w modlitwie między aktami miłości P. Boga niema doskonalszego aktu nad radość z powodu nieskończonego szczęścia, jakiego Bóg zażywa. Tym niewątpliwie Święci wciąż w niebie się zajmują, to też kto często wzbudza akty radości z powodu szczęścia Bożego, poczyna już na tej ziemi to czynić, czym spodziewa się przez całą wieczność w niebie zajmować.

Święci w niebie taką miłością płoną ku Bogu, iż gdyby powstała w nich obawa, że Go utracą lub nie będą kochać ze wszystkich sił, jak Go kochają, to ta bojaźń zgotowałaby im mękę piekielną. Lecz nie, jako są pewni, że Bóg istnieje, tak mają też tę pewność, że zawsze jak najgoręcej kochać Go będą, a On zawsze będzie ich miłować i ta wzajemna miłość na wieki nie wygaśnie. Boże mój, przez zasługi P. Jezusa uczyń mnie godnym tej miłości.

Szczęście, jakiego niebo udziela, powiększy świetność tego zachwycającego miasta Bożego, piękność jego mieszkańców i ich towarzystwo, szczególniej zaś Królowa nieba, Maria, przewyższająca wszystkie stworzenia swą pięknością i Jezus Chrystus, który pięknością nieskończenie przewyższa N.P. Marię.

Szczęście błogosławionych powiększy jeszcze widok niebezpieczeństw, jakie każdemu z nich za życia groziły utratą tak wielkiego dobra. Jakże dziękować będzie P. Bogu, kto miał nieszczęście, że swymi grzechami na piekło zasłużył, gdy ujrzy się w niebie, a zobaczy, jak wielu, choć mniej mieli grzechów, zostało potępionych; on zaś jest zbawiony i pewny, że już Boga nie utraci, iż wiecznie będzie się cieszył w niebie tym szczęściem niezmiernym, które go nigdy nie znudzi. Na ziemi uciechy choćby wielkie, jeśli są ciągłe, z czasem sprawiają niesmak; niebiańskie jednak rozkosze, o ile więcej radują, o tyle bardziej są upragnione, tak iż błogosławionemu nigdy na szczęściu nie zbywa — zawsze jest nasycony tymi rozkoszami i zawsze ich pragnie; ustawicznie ich pragnie i zawsze je otrzymuje. To też przepiękna pieśń, jaką Święci wielbią P. Boga i dziękują Mu za szczęście, jakiego im użyczył, zwie się pieśnią nową. Śpiewajcie Panu pieśń nową (Ps. 97, 1). Nazywa się nową, ponieważ radości niebiańskie zawsze tak nowymi się być zdają, jakimi były, gdy po raz pierwszy ich się zakosztowało — zawsze napawają radością i wciąż są upragnione, zawsze się ich pragnie i zawsze ich kosztuje. To też jak potępieńcy zwani są naczyniami gniewu, tak znowu błogosławieni naczyniami miłości, naczyniami miłości P. Boga.

Słusznie więc powiada św. Augustyn,[25] że dla pozyskania tego wiekuistego szczęścia należałoby wiecznie pracować. To też nie dość wiele pracowali pustelnicy, pomimo swych pokut i modlitw, dla pozyskania nieba; tylu Świętych, którzy opuścili swe domy, bogactwa, królestwa, ażeby niebo osiągnąć, nie dość jeszcze w tym celu uczynili; za mało cierpieli męczennicy, aby do nieba się dostać, choć męczono ich na katowniach, przybierano w rozpalone pancerze, mordowano okrutnie.

Co do nas, to starajmy się przynajmniej krzyże, jakie Bóg na nas wkłada, znosić wesoło, wszystkie one bowiem, o ile się zbawimy, w wiekuiste szczęście nam się zamienią. Gdy choroba, cierpienia lub inne przeciwności nam dokuczają, wznośmy oczy ku niebu i mówmy: Kiedyś skończą się te wszystkie cierpienia, a potem, jak ufam, będę się zawsze cieszył P. Bogiem. — Dodawajmy sobie odwagi do spokojnego znoszenia wszelkich ucisków i pogardy dóbr tego świata. Błogosławiony, kto umierając może powiedzieć ze św. Agatą: „Panie, który odjąłeś mi miłość świata, przyjmij duszę moją”. Weź duszę moją, Panie, co uwolniłeś mnie od miłości światowej i siebie samego mi darowałeś. Znośmy wszystko cierpliwie, gardźmy wszelkim stworzeniem. Jezus nas oczekuje, stoi z koroną w ręku, żeby królami nieba nas uczynić, jeżeli wierni Mu będziemy.

Lecz jakże, Jezu mój, mogę się spodziewać takiego szczęścia, ja, co tyle razy dla nędznych ziemskich upodobań w obliczu Twoim wyrzekłem się nieba i zdeptałem łaskę Twoją? Jednak krew Twoja pobudza mnie do ufności, iż choć tyle razy na piekło zasłużyłem, jeszcze niebo osiągnę; Ty bowiem umarłeś na krzyżu, aby niebo temu darować, kto nie zasługuje na nie. Odkupicielu mój i Boże, nie chcę Cię już więcej utracić, pomóż mi, abym Ci się nie sprzeniewierzył. Przyjdź królestwo Twoje! Przez zasługi krwi Twojej spraw, abym kiedyś dostał się do królestwa Twojego; tymczasem zaś, zanim umrę, daj, żebym doskonale spełniał wolę Twoją. Bądź wola Twoja! Ona jest największym dobrem, niebem, jakie ten, kto Cię miłuje, już na ziemi otrzymać może. Dusze, kochające P. Boga, póki żyjecie na tej łez dolinie, tęsknijcie zawsze za niebem i mówcie:

Piękna ojczyzno, w tobie za miłość
Bóg daje duszy samego siebie,
Z całego serca tęsknię za Tobą,
Kiedyż, ach kiedyż osiągnę ciebie?

 

34. O MODLITWIE PRZED NAJŚW. SAKRAMENTEM.

Modlitwa, gdziekolwiek się ją odprawia, jest miłą P. Bogu, lecz szczególniej podoba się P. Jezusowi modlitwa zanoszona przed Najśw. Sakramentem; tam On, jak się zdaje, hojniej udziela światła i łask tym, którzy Go nawiedzają. P. Jezus pozostaje w tym Sakramencie nie tylko, aby był pokarmem dusz, przyjmujących Go w Komunii św., lecz także, aby każdy, kto Go szuka, w każdym czasie mógł Go znaleźć. Pobożni pielgrzymi udają się do świętego domku w Loretto, gdzie P. Jezus za życia przemieszkiwał, i do Jerozolimy, gdzie umarł na krzyżu, o ileż z większym nabożeństwem winniśmy przebywać przed tabernakulum, gdzie jest prawdziwie obecny tenże P. Jezus, który mieszka między nami i umarł za nas na Kalwarii.

Nie każdy na tej ziemi może sam na sam z królem rozmawiać, lecz z P. Jezusem, królem niebios, wszyscy: szlachta i lud prosty, bogaci i ubodzy mogą w tym Sakramencie rozmawiać dowoli; póki chcą, mogą Mu przedkładać swe potrzeby i prosić Go o łaski. Tam P. Jezus wszystkim daje posłuchanie i wszystkich wysłuchuje i pociesza.

Ludzie światowi, co znają tylko ziemskie uciechy, nie mogą pojąć, jakie szczęście można znaleźć w długiem przebywaniu przed ołtarzem, w którym jest hostia konsekrowana, lecz dla dusz, kochających P. Boga, godziny i dnie spędzone przed Najśw. Sakramentem zdają się być tylko chwilami, a to z powodu niebiańskich słodyczy, jakich P. Jezus daje im tam zakosztować.

Lecz czyż mogą światowcy kosztować tych słodyczy, skoro ich umysł i serce pełne są ziemi? Aby w sercu naszym królowała miłość Boża, mawiał św. Franciszek Borgiasz, należy z niego najprzód ziemię usunąć; w przeciwnym bowiem razie miłość Boża, nie znajdując w nim miejsca, ani wejść do niego nie może. Uspokoicie się a obaczcie (pisze Dawid), żeciem ja jest Bóg (Ps. 45, 11). Aby podobać sobie w P. Bogu i kosztować słodyczy, jakiej w miłowaniu Go się doznaje, należy się uspokoić, t.j. oderwać się od ziemskich przywiązań. — Chcesz znaleźć Boga? „Oderwij się od stworzeń, mówi św. Teresa, a Go znajdziesz”.

Co dusza powinna czynić, będąc przed Najśw. Sakramentem? Powinna kochać i prosić. Nie ma tam przebywać, aby doznawała słodyczy i pociech, lecz tylko dlatego, by się przypodobała P. Bogu, wzbudzała akty miłości, oddawała się Bogu całkowicie bez zastrzeżeń, wyrzekała się wszelkiej własnej woli, składała z siebie Bogu ofiarę i mówiła: Boże mój, kocham Cię, Ciebie chcę jedynie; spraw, żebym Cię zawsze kochała, a potem czyń ze mną i ze wszystkim, co posiadam, jak Ci się podoba.

Z pomiędzy wszystkich aktów miłości P. Bóg najbardziej ceni ten, który Święci w niebie wzbudzają ustawicznie, a jest nim: podobanie sobie w nieskończonym szczęściu, jakie P. Bóg posiada; ponieważ błogosławiony (jak o tym w 28 § była mowa) kocha P. Boga nieskończenie więcej niż siebie, o wiele też bardziej pragnie szczęścia P. Boga niż własnego szczęścia. Na widok, iż P. Bóg jest nieskończenie szczęśliwy, błogosławiony byłby również szczęśliwym bez granic, ponieważ jednak stworzenie takiego szczęścia objąć nie może, jest przynajmniej szczęściem przepełniony — radość Boża jest jego radością i jego niebem.

Takie akty miłości, chociażbyśmy przy ich wzbudzaniu nie kosztowali słodyczy zmysłowych, P. Bóg bardzo ceni. Zresztą P. Bóg nie zawsze nawet duszom, które najbardziej kocha, udziela pociech w tym życiu; zwykle czyni to rzadko, a skoro im je daje, to nie dlatego, aby je za cnotę wynagrodzić (zapłatę bowiem w niebie otrzymają), lecz raczej, żeby im dodać odwagi do cierpliwego znoszenia ucisków i przeciwności tego życia, szczególniej zaś roztargnień i oschłości, jakich pobożne dusze doznają na modlitwie.

Co się tyczy roztargnień, to zbyt wiele sobie z nich robić nie należy; wystarczy je odrzucić, skoro się je spostrzeże. Zresztą i Święci mieli niedobrowolne roztargnienia, jednak pomimo to nie porzucali modlitwy — i my również podobnież czynić winniśmy. Św. Franciszek Salezy[26] powiada, iż choćbyśmy, modląc się, jedynie wciąż na nowo odrzucali roztargnienia, mielibyśmy wielki pożytek z tej modlitwy.

Co do oschłości, to jest największą męką dla dusz oddanych modlitwie, gdy nigdy nie doznają na niej jakiegokolwiek uczucia pobożności, jakiego bądź do niej smaku, jakiegokolwiek widocznego pragnienia kochania P. Boga; z tym często się jeszcze łączy u nich bojaźń, iż za swe winy są w niełasce Bożej, że Bóg je opuścił. Będąc zaś w takich ciemnościach, nie znają drogi, którą by się, z nich mogły wydostać; zdaje się im, że wszystkie bramy są dla nich zamknięte. W takich chwilach dusza pobożna mężną być powinna — nie ma opuszczać modlitwy, do czego szatan chce ją skłonić, lecz łączyć wtedy swoje opuszczenie z opuszczeniem, jakiego P. Jezus doznawał na krzyżu; jeśli zaś nic innego powiedzieć nie może, niech mówi przynajmniej w głębi duszy: Boże mój, pragnę Cię kochać, chcę być całkowicie Twoją, zlituj się nade mną i nie opuszczaj mnie. — Niech mówi wówczas, jak pewna Święta, będąc w największej oschłości, mówiła do Boga:

Kocham Cię bardzo, choć moje winy
Znane są Tobie, o Boże,
Gdybyś uciekał, wszędzie za Tobą
Pośpieszę, Panie, w pokorze.

 

35. PRAWDZIWY POKÓJ JEDYNIE W BOGU ZNALEŹĆ MOŻNA.

Kto szuka pokoju w stworzeniach nigdy go nie znajdzie, wszystkie bowiem stworzenia nie mogą serca zadowolić. P. Bóg, dobro nieskończone, stworzył człowieka dla siebie, to też tylko Bóg zadowolić go może. Stąd pochodzi, iż wielu, choć obsypani są bogactwami, zaszczytami, ziemskimi uciechami, nigdy nie są zadowoleni, wciąż żebrzą o więcej godności, majątku, zabaw, i pomimo, że je otrzymują, zawsze są skłopotani i nigdy nie mają prawdziwego pokoju.

Kochaj się w Panu i da tobie prośby serca twego (Ps. 36,4). Kto tylko w Bogu sobie podoba i Jego jedynie szuka, ten dostępuje łaski, iż sam Bóg troszczy się o zaspokojenie wszystkich pragnień jego serca; taki osiąga szczęśliwy stan tych dusz, które wyłącznie pragną przypodobać się P. Bogu.

Głupcy mówią: szczęśliwy, kto może dc woli szafować pieniędzmi! kto może innym rozkazywać! Kto może się bawić według upodobania! Głupstwo! Ten tył o szczęśliwy, kto kocha Boga, kto mówi, iż tylko Bóg mu wystarcza. Doświadczenie poucza, że tacy, których ludzie światowi szczęśliwymi nazywają, choć są bardzo bogaci i piastują wysokie godności, przecież wiodą życie nieszczęśliwe i nigdy nie są spokojni.

Lecz skąd to pochodzi, iż tylu bogaczy, dygnitarzy, książąt, choć opływają w dobra ziemskie, spokoju znaleźć nie może, a tak liczni dobrzy zakonnicy, chociaż żyją w osamotnieniu, ubodzy i nieznani, przecież tak są szczęśliwi? Skąd to pochodzi, iż serca tylu pustelników, choć żyli na pustyni, w jaskiniach, w głodzie i chłodzie, były przepełnione radością? Myśleli tylko o Bogu i Bóg ich pocieszał.

Pokój Boży, który przewyższa wszelki zmysł (Filip 4,7). Pokój, którego użycza Bóg tym, co Go miłują, przewyższa wszelkie rozkosze, jakie świat dać może. Skosztujcie, a obaczcie, iż słodki jest Pan (Ps. 33,9). Światowcy, woła Prorok, czemuż gardzicie życiem świętych, skoroście go nigdy nie zaznali? Spróbujcie go choć raz, opuśćcie, porzućcie świat i Bogu się oddajcie, a zobaczycie, że umie On bardziej pocieszyć, niż wszystkie zaszczyty i uciechy tego świata mogą to uczynić.

Prawda, że Święci również bardzo cierpieli w tym życiu, lecz ponieważ zgadzali się z wolą Bożą, nigdy nie tracili pokoju. Miłośników świata widzimy to wesołych, to smutnych, lecz przeważnie żyją oni w niepokoju i ustawicznej burzy. Inaczej się dzieje z tymi, którzy kochają P. Boga; są wyniesieni ponad wszelkie przeciwności i zmiany tego świata i dlatego żyją ciągle w jednostajnym pokoju. Oto, jak sławny kardynał Petrucci wyraża się o duszy, oddanej całkowicie P. Bogu:

Widzi, jak wszystkie wokół niej stworzenia
Wciąż nieuchronnej podlegają zmianie.
Ona zaś ściśle zjednoczona z Bogiem
Żyć Jego życiem nigdy nie przestanie.

Kto jednak pragnie być ustawicznie złączony z P. Bogiem i cieszyć się ciągłym pokojem, powinien swe serce oderwać od wszystkiego, co Bogiem nie jest, ma być niejako umarły dla wszystkich ziemskich przywiązań. Boże mój, dopomóż mi, abym zerwał wszelkie pęta, które mnie wiążą ze światem. Spraw, żebym o przypodobaniu się Tobie myślał jedynie.

Szczęśliwi, którym sam Bóg wystarcza! Panie, użycz mi łaski, abym Ciebie wyłącznie szukał i pragnął Ciebie tylko kochać i Tobie się przypodobać. Z miłości ku Tobie wyrzekam się teraz wszystkich ziemskich przywiązań, wyrzekam się również pociech duchownych; pragnę jedynie spełniać Twą wolę i podobać się Tobie. Matko Boża, poleć mnie swemu Synowi, który Ci niczego nie odmawia.

 

36. JEDYNIE BÓG MA BYĆ CELEM NASZYM.

We wszystkich naszych czynnościach jedynym celem naszym powinno być przypodobanie się Bogu, a nie swym przyjaciołom, ludziom zajmującym wysokie urzędy, ani też sobie samym; wszystko bowiem, co nie wykonuje się dla Boga, jest stracone. Wiele rzeczy się czyni, aby się ludziom przypodobać i przykrości im nie sprawić, lecz św. Paweł powiada: Jeślibym się jeszcze ludziom podobał, nie byłbym sługą Chrystusowym (Gal. 1,10). We wszystkim, co czynimy tylko Boga powinniśmy mieć na oku, a byśmy mogli powiedzieć, co P. Jezus, powiedział: Ja, co mu się podoba, zawżdy czynie (Jan 8,29).

Wszystko, co posiadamy, Bóg nam darował; z samych siebie mamy jedynie nicość i grzechy. P. Bóg tylko prawdziwie nas ukochał, umiłował od wieków, ukochał nas do tego stopnia, że darował nam siebie samego na Krzyżu i w Najśw. Sakramencie; P. Bóg więc wyłącznie na całą naszą miłość zasługuje.

Biedna dusza, która choć się to Bogu nie podoba, żywi przywiązanie do jakiegokolwiek ziemskiego przedmiotu! Nigdy ona nie zazna pokoju w tym życiu i zagraża jej wielkie niebezpieczeństwo, że i w przyszłym nigdy mieć go nie będzie. Przeciwnie, o mój Boże, jakże ten jest szczęśliwy, kto Ciebie tylko szuka i z miłości ku Tobie wyrzeka się wszystkiego! Znajdzie on perłę czystej Twej miłości, klejnot droższy od wszelkich skarbów i królestw ziemskich. Kto tak postępuje, osiąga prawdziwą wolność dzieci Bożych, zwolniony jest bowiem z wszelkich pęt, które go z ziemią wiązały i przeszkadzały mu połączyć się z P. Bogiem.

Boże mój i moje wszystko, przekładam Cię nad wszelkie bogactwa, zaszczyty, nauki, nad wszelką chwałę i nadzieję i nad wszystkie dary, jakich mi możesz udzielić. Ty jesteś mym dobrem jedynym. To też wszelkie dobro, które nie jest Tobą, mi nie wystarcza. Powtarzam i zawsze będę powtarzać: Ciebie jedynie pragnę i niczego więcej; oświadczam, że wszystko, co jest mniejsze od Ciebie, nie może mi wystarczyć.

Ach! Kiedyż jedynym mym zajęciem będzie chwalić Cię, kochać i Tobie się podobać, kiedy ani o stworzeniach ani nawet o sobie myśleć już nie będę? Panie mój i miłości moja, dopomóż mi, skoro ujrzysz, iż jestem oziębły w Twej miłości, że grozi mi niebezpieczeństwo przywiązania się do stworzeń i do ziemskich uciech. Spuść rękę twoją z wysokości, wyrwij mnie, a wybaw mnie z wód wielkich (Ps. 143, 7). Uwolnij mnie wówczas z niebezpieczeństwa — oddalenia się od Ciebie.

Niech inni szukają, czego pragną; co do mnie, to, mój Boże, miłości i nadziejo moja, Ty tylko mi się podobasz i Ciebie pragnę jedynie. Cóż ja mam w niebie, albo czegom chciał na ziemi oprócz Ciebie?... Boże serca mego i części moja, Boże na wieki (Ps. 72, 25, 26). Bóg mój i wszystko.

Ludzie, przestańcie błądzić, wszelkie dobro, które stworzenia wam dają, jest błotem, dymem i oszukaństwem. Bóg tylko może zadowolić. Lecz w tym życiu nie można cieszyć się Bogiem doskonale, da je On nam tylko nieco zakosztować z tych dóbr, jakich obiecuje w niebie nam udzielić; tam Bóg czeka, aby swym własnym szczęściem nas nasycić, aż do nas zawoła: Wnijdź do wesela Pana twego (Mat. 25, 21). P. Bóg udziela pociech duchownych swym sługom tylko dlatego, aby w nich wzniecić pragnienie tego szczęścia, jakie dla nich gotuje w niebie.

Boże wszechmocny, Boże godny miłości, spraw, abyśmy od dzisiaj we wszystkich sprawach tylko Ciebie mieli na oku i szukali jedynie Twego upodobania. Uczyń to, abyś był jedynym przedmiotem naszej miłości; słuszność bowiem i wdzięczność wskazują, że Ty wyłącznie zasługujesz, abyśmy wszelkie nasze uczucia Tobie darowali. Największą moją męką jest myśl, że w przeszłości tak mało kochałem Twą dobroć nieskończoną; lecz z Twą pomocą zamierzam i postanawiam sobie kochać Cię na przyszłość ze wszystkich sił swoich; spodziewam się umrzeć, kochając Ciebie jedynie, dobro me najwyższe. Matko Boża, Mario, módl się za mną nędznym; Twe modlitwy nigdy nie są odrzucone, proś Jezusa, aby całkowicie swoim mnie uczynił.

 

37. NALEŻY WSZYSTKO WYCIERPIEĆ, ABY PRZYPODOBAĆ SIĘ P. BOGU.

Jedynym niejako i najukochańszym zajęciem wszystkich Świętych było gorące pragnienie znoszenia wszelkich utrapień, wzgard i boleści, aby przez to przypodobać się P. Bogu i sprawić radość temu Boskiemu Sercu, które na miłość zasługuje i tak nas ukochało.

Cała doskonałość i miłość duszy ku Bogu polega na ustawicznym szukaniu tego, co się Bogu podoba, i czynieniu tego, co jest Mu milsze. Szczęśliwy, kto może powiedzieć z P. Jezusem: Ja, co się mu podoba, zawżdy czynię (Jan 8, 29). I jakiż może być większy zaszczyt i jaka większa pociecha dla duszy nad to, gdy ponosi trudy i przyjmuje cierpienia w intencji przypodobania się P. Bogu.

Jakżeż wielki mamy obowiązek starać się o przypodobanie się temu Bogu, który tak nas ukochał, że dał nam wszystko, co posiadamy, a ponieważ tak wielkie dobrodziejstwa, jakich nam użyczył, jeszcze Mu nie wystarczały, darował nam siebie samego na krzyżu, na którym z miłości ku nam życia dokonał, i w Najśw. Sakramencie, gdzie daje się nam cały w Komunii św., tak, iż już nic więcej udzielić nam nie może.

Dlatego Święci wprost nie wiedzieli, co mają czynić, aby się P. Bogu przypodobać. Ilu młodzieńców ze znakomitych rodzin porzuciło świat, aby oddać się całkowicie P. Bogu! Ileż dziewic, nawet z krwi królewskiej, wyrzekło się najzaszczytniejszych związków małżeńskich, żeby zamknąć się w klasztorze! Jak wielu pustelników udało się na pustynię i zamieszkało w jaskiniach, aby myśleć tylko o Bogu! Iluż męczenników dla przypodobania się Bogu z radością znosiło biczowanie, palenie rozżarzonym w ogniu żelazem i najstraszliwsze męczarnie, zadawane im przez tyranów! Krótko mówiąc, Święci, aby Bogu się przypodobać, pozbawiali się swych majątków, wyrzekali najwyższych ziemskich godności i przyjmowali jako skarby choroby, prześladowania, pozbawienie dóbr wszelakich i śmierć najboleśniejszą i w największym opuszczeniu.

Upodobanie więc P. Boga, jeśli prawdziwie Go kochamy, winniśmy przekładać nad wszelkie bogactwa i wszystkie choćby najwyższe zaszczyty, nad jakiekolwiek ziemskie przyjemności, nad niebo nawet; jest rzeczą pewną, iż Święci, gdyby wiedzieli, że podobałoby się to bardziej P. Bogu, jeśliby oni pozostawali w ogniu piekielnym, każdy z nich, nie wyłączając Matki Bożej, rzuciłby się do tej przepaści ognistej, aby tam cierpieć wiecznie i sprawić przez to większą przyjemność P. Bogu.

P. Bóg w tym celu umieścił nas na świecie, abyśmy starali się przypodobać się Jemu i chwały Mu przysporzyć. To też upodobanie Boże powinno być jedynym celem wszystkich naszych pragnień, myśli i czynności. Serce, które nas tak kocha i tak troszczy się o dobro nasze, zasługuje na to, aby było najzupełniej zadowolone.

Lecz skąd to, Boże mój, pochodzi, iż ja niewdzięczny zamiast przypodobać się Tobie, tyle Ci zniewag wyrządziłem. Lecz obrzydzenie, jakie za łaską Twoja odczuwam z tego powodu, wskazuje, iż chcesz mi przebaczyć. Przebacz mi więc i nie dozwól, abym się miał względem Ciebie jeszcze niewdzięcznym okazać. Spraw, żebym wszystko przezwyciężył w celu przypodobania się Tobie. W Tobiem, Panie, nadzieję miał, niech nie będą zawstydzon na wieki (Ps. 30, 2). Królowo nieba i Matko moja, pociągnij mnie całkowicie do Boga.

 

38. SZCZĘŚLIWY, KTO TYLKO BOGA PRAGNIE.

Błogosławieni ubodzy duchem, albowiem ich jest królestwo niebieskie (Mat. 5, 3). Za ubogich w duchu tych się uważa, którzy są ubodzy w ziemskie pragnienia i Boga pragną jedynie. Tacy są ubogimi w chęci, lecz nie w rzeczywistości, ponieważ nawet w tym życiu są zadowoleni; dlatego to P. Jezus nie powiedział o nich: ich będzie królestwo niebieskie, lecz ich jest. — Są bowiem i za życia bogaci w dobra duchowne, jakie od Boga otrzymują, tak iż choćby byli najubożsi w dobra doczesne, żyją zadowoleni ze swego stanu. Tym się różnią od bogatych w ziemskie pragnienia, którzy w tym życiu, choćby jak największe bogactwa posiadali, zawsze są ubodzy i żyją niezadowoleni, a to dlatego, iż dobra tej ziemi pragnień naszych nie mogą zaspokoić, owszem zwiększają je jeszcze. To też tacy nigdy nie są szczęśliwi, nigdy bowiem nie osiągają tego wszystkiego, co jest przedmiotem ich pragnień.

P. Jezus, aby prawdziwie bogatymi nas uczynić, sam zechciał stać się ubogim, jak pisze Apostoł: Dla was stal się ubogim, będąc bogatym, abyście ubóstwem jego wy bogatymi byli (2 Kor. 8, 9). Chciał zostać ubogim, aby nauczyć nas swym przykładem wzgardy dóbr ziemskich i tym sposobem wzbogacić nas w dobra niebiańskie, które są od tamtych nieskończenie cenniejsze, a przy tym są wieczne. To też P. Jezus powiedział, iż kto się nie wyrzeknie wszystkiego, do czego ma jakiekolwiek na tej ziemi przywiązanie, nie może być Jego prawdziwym naśladowcą.

Szczęśliwy, kto Boga pragnie jedynie i mówi ze św. Paulinem:[27] Niechaj bogaci mają swoje bogactwa, królowie swe królestwa; moim bogactwem i królestwem jest Chrystus.

Bądźmy przekonani, iż tylko Bóg może nas zadowolić; lecz tylko dusze, kochające Go z całego serca, On zupełnie zaspokaja. Czyż może bowiem w sercu pełnym ziemi miłość Boża się znajdować? Niektórzy uczęszczają do Komunii św., modlą się, nawiedzają Najśw. Sakrament, ponieważ jednak są do ziemi przywiązani, P. Bóg nie może ich wziąć całkowicie w posiadanie i tak wzbogacić, jakoby tego pragnął.

Wiele dusz skarży się, iż w rozmyślaniach, Komuniach św. i w innych ćwiczeniach pobożnych nie znajdują P. Boga. Do nich mówi św. Teresa: Oderwij serce od stworzeń, a Boga znajdziesz. — Oderwijmy się od wszelkiego ziemskiego przywiązania, szczególniej zaś od własnej woli. Całą naszą wolę oddajmy Bogu bez zastrzeżeń i mówmy do Niego: Panie, czyń ze mną i ze wszystkim, co do mnie należy, jak Ci się podoba; chcę tylko tego, czego ty chcesz, gdyż wiem, że to jest najlepsze dla mnie. Spraw więc, abym Cię zawsze kochał i niczego innego nie pragnął.

Jedynym środkiem do oderwania się od stworzeń jest nabycie wielkiej miłości P. Boga. Jeżeli miłość Boska nie zapanuje we wszystkim nad naszą wolą, nigdy nie staniemy się świętymi. Środkiem zaś na to, aby miłość nas opanowała, jest modlitwa. Prośmy więc zawsze P. Boga, żeby udzielił nam swej miłości, gdyż przez to oderwiemy się od wszelkich stworzeń. Miłość Boża jest złodziejem, który święcie obdziera nas ze wszystkich ziemskich przywiązać, tak iż możemy powiedzieć: Czegóż pragnę, jeżeli nie Ciebie, o Boże serca mego?

Mocna jest jako śmierć miłość (Pieśń 8,6). Miłość jest mocna jak śmierć; jako, można powiedzieć, nie ma siły, która by śmierci oprzeć się mogła, tak nie ma też nic tak trudnego do przezwyciężenia, co by miłości Bożej oprzeć się mogło. Miłość wszystko przezwycięża. Święci męczennicy miłością Boską zwyciężyli najsroższe męczarnie i śmierć najboleśniejszą.

Jednym słowem szczęśliwy, kto może powiedzieć z Dawidem: Cóż ja mam w niebie albo czegom chciał na ziemi?... Boże serca mego i części moja, Boże na wieki (Ps. 72, 25, 25). I czegóż pragnę w tym życiu i w wieczności, jeśli nie Ciebie, o mój Boże? Niech inni jakich chcą dóbr dla siebie szukają, Ty, Boże serca mego, jesteś jedynym dobrem moim, Tyś pokojem moim całym.

Póki dusza całkowicie nie odda się P. Bogu, zawsze zagraża jej niebezpieczeństwo, iż Go opuści i się zgubi, lecz kto prawdziwie cały Bogu się odda, ten może być pewien, że już od Niego nie odstąpi, gdyż Bóg jest łaskawy i wierny względem tego, kto Mu się oddał bez zastrzeżeń. Lecz czemuż tylu, którzy zrazu święte prowadzili życie, tak później upadło, iż mała co do ich zbawienia została nadzieja? Czemu? Dlatego, odpowiadam, że Bogu się całkowicie nie oddali, czego jest dowodem ich upadek.

Boże mój i mój prawdziwy miłośniku, nie dozwól, aby dusza moja stworzona, aby Cię miłować, i krwią Twoją odkupiona, kochała co innego, oprócz Ciebie, i nie była Twą całkowicie. Ach, Jezu mój, jakżeż to możliwe, iż choć poznałem miłość, jaką mi okazałeś, mogę jeszcze coś miłować, co nie jest Tobą? Pociągaj mnie coraz mocniej do swego serca, spraw, żebym zapomniał o wszystkim, abym tylko szukał Twej miłości i za nią tęsknił jedynie. Jezu mój, w Tobie ufność swą pokładam. Mario, Matko Boża, Tyś moją nadzieją; oderwij mnie od przywiązania do jakiejkolwiek rzeczy, która nie jest Bogiem, by On był jedynym przedmiotem całej mej miłości i wiecznego mego szczęścia.

 

39. O OSCHŁOŚCI DUCHA.

Św. Franciszek Salezy[28] powiada, iż prawdziwa pobożność i rzeczywista miłość ku Bogu nie polegają na duchownych pociechach podczas modlitwy i innych ćwiczeń pobożnych, lecz na stanowczej woli: to tylko czynić i tego jedynie chcieć, czego chce P. Bóg. To jest wyłącznym celem, dla którego powinniśmy się modlić, przyjmować Komunię św., umartwiać się i czynić to wszystko, co miłe jest P. Bogu, choćbyśmy to spełniali bez smaku, wpośród tysiąca pokus, chociażby dusza do tego wstręt miała. „Oschłościami i pokusami (mówi św. Teresa[29]) P. Bóg doświadcza swych ukochanych. Choćby przez całe życie oschłość trwać miała, dusza nie powinna porzucać modlitwy; przyjdzie czas, kiedy za wszystko otrzyma hojną zapłatę”.

Mistrzowie życia duchownego zwracają na to uwagę, iż w czasie oschłości winniśmy przede wszystkim się ćwiczyć w aktach pokory i zgadzania się z wolą Bożą. Najodpowiedniejszy czas do poznania naszej nieudolności i nędzy mamy właśnie wtedy, gdy jesteśmy podczas modlitwy oschli, znudzeni, roztargnieni, gdy wstręt do niej czujemy, skoro nie dostrzegamy w sobie żarliwości ani nawet pragnienia postępu w kochaniu P. Boga. Wówczas dusza mówić powinna: Panie, zlituj się nade mną, widzisz, że jestem niezdolna do wzbudzenia jakiegoś dobrego uczucia. — Należy też zdać się na wolę Bożą i mówić: Boże mój, chcesz, abym był w tych ciemnościach, w tym utrapieniu, niech się dzieje zawsze wola Twoja. Nie chcę pociechy, wystarcza mi, iż jestem tutaj dla przypodobania się Tobie jedynie. — I tak należy przetrwać na modlitwie czas na nią wyznaczony.

Największą męką dla dusz oddających się modlitwie, nie tyle jest oschłość, co ciemności, wśród których dusza widzi, iż jest zupełnie pozbawiona dobrej woli, a trapią ją pokusy przeciw wierze i nadziei. Niekiedy dołączają się do tego takie szturmy pokus i takie zwątpienie, że przerażona dusza sądzi, że łaskę Bożą już utraciła, iż Bóg z powodu jej grzechów odrzucił ją od siebie i opuścił; widzi się wówczas jakoby znienawidzoną przez Boga; wtedy samotność jest męką dla niej, a modlitwa piekłem się jej wydaje. Odwagi podówczas potrzeba; wiedzieć też należy, iż te obawy, że się na pokusy, na zwątpienie zezwoliło, są obawami, katuszą dla duszy, lecz nie są to akty dobrowolne i dlatego nie są grzeszne. Choć bowiem dusza opiera się pokusom, z powodu przenikających ją ciemności poznać tego nie może. Stwierdza to doświadczenie; skoro bowiem nadarza się sposobność popełnienia jakiego dobrowolnego grzechu powszedniego, dusza, kochająca P. Boga, wołałaby raczej tysiąc razy umrzeć, niż grzech taki popełnić.

To też nie należy się wówczas dręczyć chęcią osiągnięcia pewności, że się jest w łasce Bożej, iż się grzechu nie popełniło. Ty chcesz wiedzieć i być tego pewny, że Bóg cię miłuje, lecz On tymczasem nie chce, byś o tym wiedział, lecz abyś się upokarzał, ufał Jego dobroci i zgadzał się z Jego wolą. Chcesz wtedy widzieć, lecz jest wolą Bożą, żebyś nie widział. Zresztą, mówi św. Franciszek Salezy,[30] postanowienie, jakie masz (przynajmniej w głębi woli) kochać P. Boga i nie zrobić Mu najmniejszej dobrowolnej przykrości, zapewnia cię, iż jesteś w łasce Bożej. Rzuć się więc w ramiona miłosierdzia Bożego, oświadcz, że chcesz tylko Boga i Jego świętej woli i nie trwóż się wcale. O jakże drogie są Bogu te akty ufności, poddania się Jego woli, wzbudzone, gdy w duszy tak przerażająco ciemno!

Św. Joanna de Chantal przez 41 lat cierpiała te męki wewnętrzne, którym towarzyszyły najstraszliwsze pokusy i bojaźń, że jest w stanie grzechu, iż Bóg ją opuścił. Tak wielkie były jej męczarnie, że według jej słów, tylko myśl o śmierci sprawiała jej nieco ulgi. „Niekiedy zdawało mi się, mówiła, iż już wyczerpała się ma cierpliwość, że wszystko zostawię i rzucę się w przepaść zguby“.[31] W czasie ostatnich ośmiu lub dziesięciu lat jej życia pokusy zamiast się zmniejszać, gwałtowniejsze się stawały, to też czy się modliła czy pracowała tak wielkie było jej wewnętrzne męczeństwo, iż każdy, kto wiedział o nim, nad nią się litował. Niekiedy zdawało się jej, iż Bóg ją już odrzucił, to też, aby doznać nieco ulgi, odwracała oczy od Boga, nie znajdując jednak pożądanej pociechy, znowu się w Niego wpatrywała, choć, jak sądziła, był On na nią zagniewany. Na modlitwie, w Komuniach św. i innych ćwiczeniach duchownych odczuwała wstręt i śmiertelne konanie. Zdawało się jej, iż jest jak chory podległy wielorakiemu kalectwu, który z boku na bok przewrócić się nie może — będąc niemym, swoich katuszy opowiedzieć nie zdoła — będąc zaś niewidomym, nie widzi żadnej drogi, aby z tej otchłani się wydobył. Według jej zdania, utraciła już miłość, nadzieję i wiarę, pomimo to swym wzrokiem zatapiała się w Bogu i zdawała na Jego wolę. Św. Franciszek Salezy mawiał o niej, iż jej błogosławiona dusza była podobna do głuchego śpiewaka, który śpiewa znakomicie, lecz nie cieszy się swym głosem, albowiem go nie słyszy.

Dusza więc doświadczona oschłością, choćby jak największe ciemności ją ogarniały, nie powinna tracić odwagi; ma pokładać ufność we krwi P. Jezusa, zdawać się na Jego wolę i tak mówić do Niego:

Jezu, nadziejo moja i jedyna miłości duszy mojej, nie zasługuję na pociechy, udziel ich tym, którzy Cię zawsze kochali; co do mnie, to zasłużyłam na piekło, aby tam być na wieki opuszczoną, pozbawioną nadziei, bym mogła Cię jeszcze kochać. Lecz nie, mój Zbawicielu, wszelaką karę przyjmuję, karz mnie według swej woli, lecz nie pozbawiaj mnie możności miłowania Ciebie. Weź mi wszystko, tylko siebie mi nie zabieraj. Pomimo swojej nędzy kocham Cię więcej niż siebie samą i cała Tobie się oddaję; nie chcę już więcej żyć dla siebie. Użycz mi siły, żebym wierną Ci była. Nadziejo grzeszników, Najśw. Dziewico, w Twym pośrednictwie swą ufność pokładam; spraw, abym kochała swego Boga, który mnie stworzył i odkupił.

 

40. O ŻYCIU SAMOTNYM.

Dusze, kochające P. Boga, znajdują raj dla siebie w życiu odosobnionym, w oddaleniu od obcowania z ludźmi. Przestawanie z Bogiem w oderwaniu od stworzeń nie sprawia goryczy ani też znudzenia. Nie ma bowiem przykrości towarzystwo jej, ani tęskności wspólne życie z nią, ale radość i wesele (Mądr. 8,16).

Ludzie światowi słusznie unikają samotności, tam bowiem pozbawieni rozrywek i wolni od załatwiania spraw doczesnych, bardziej odczuwają wyrzuty sumienia; to też tacy chcą się pocieszyć lub przynajmniej rozproszyć przez obcowanie z ludźmi, o ile jednak bardziej szukają pociechy wśród ludzi i wpośród zajęć światowych, o tyle więcej trapią ich kolce i gorycze.

Nie tak się dzieje z duszami, kochającymi P. Boga, znajdują one bowiem w odosobnieniu słodkie towarzystwo, które więcej je pociesza i rozwesela, niż towarzystwo wszystkich przyjaciół i krewnych a nawet największych ziemskich dostojników. „Nigdy nie jestem mniej samotny, powiedział św. Bernard,[32] jak wtedy, gdy sam jestem”. — Nie jestem nigdy w liczniejszym towarzystwie, niż wtedy, gdy jestem osamotniony, daleki od ludzi; wtedy bowiem znajduję Boga, który do mnie przemawia, wtedy też z większą uwagą Go słucham i jestem skłonniejszy do tego, aby ściślej się z Nim zjednoczyć.

Chociaż Zbawiciel nasz na to przeznaczył swoich uczniów, aby przebiegali cały świat i szerzyli wiarę św., chciał jednak, żeby oni od czasu przerywali pracę i w odosobnieniu sam na sam obcowali z Bogiem. Wiemy bowiem, iż P. Jezus, gdy żył na tej ziemi, zwykł był posyłać uczniów w różne okolice Judei dla nawracania grzeszników, lecz po ukończeniu pracy wzywał ich na miejsce samotne. Pójdźcie osobno na miejsce puste, mówił do nich, a odpocznijcie maluczko (Mat. 6, 31).

Jeśli P. Jezus nawet Apostołom to nakazał, mówiąc do nich: odpocznijcie maluczko, koniecznym jest, żeby wszyscy pracownicy apostolscy od czasu do czasu udawali się na samotność, aby zachować zjednoczenie z Bogiem i nabyć siły do pracowania z większą gorliwością nad zbawieniem dusz.

Kto pracuje dla bliźniego, lecz niezbyt żarliwie i z niewielką miłością P. Boga, mając na celu własne korzyści, nabycie pieniędzy i godności, ten mało dla dusz uczyni. P. Jezus, mówiąc do swych współpracowników: Odpocznijcie maluczko, z pewnością nie miał tego zamiaru, aby Apostołowie w spaniu szukali wypoczynku, lecz żeby wypoczęli, obcując z Bogiem, prosząc Go o łaski niezbędne do dobrego życia i tak nabyli sił do pracy nad zbawieniem dusz. Bez tego bowiem wypoczynku z Bogiem na modlitwie brakowałoby im energii do pracy nad uświęceniem siebie i innych.

Św. Wawrzyniec Justiniani, mówiąc o samotności, słuszną czyni uwagę, iż zawsze trzeba ją kochać, choć nie zawsze można jej kosztować[33] chciał przez to powiedzieć, że ci, których Bóg powołał do nawracania grzeszników nie powinni ustawicznie przebywać w osamotnieniu, zamknięci w celi; gdyby tak czynili, działaliby wbrew woli Bożej. Skoro Bóg wzywa, należy porzucić samotność; nie powinno się jednak nigdy przestać jej kochać i za nią tęsknić, tam bowiem najłatwiej Boga znaleźć można.

Jezu mój! Mało miłowałem samotność, gdyż mało Cię kochałem. Szukałem przyjemności i pociech od stworzeń, a te sprawiły, iż straciłem Cię, dobro nieskończone. O ja biedny! Przez tyle lat miałem serce rozproszone, myślałem tylko o dobrach ziemskich, a zapominałem o Tobie! Ach! Weź to serce moje, któreś kupił krwią swoją, zapal je swą miłością i posiądź je całkowicie. Królowo nieba, Mario, możesz mi tę łaskę wyjednać, od Ciebie się jej spodziewam.

 

41. O ODERWANIU SIĘ OD STWORZEŃ.

Aby całym sercem ukochać P. Boga, należy oderwać się od wszystkiego, co nie jest Bogiem i co doń nie prowadzi. Bóg chce wyłącznie posiadać serca nasze i nie zgadza się na żadnych pod tym względem towarzyszy; ma słuszność — jest bowiem jedynym naszym Panem, który wszystko nam darował. Oprócz tego P. Bóg jedynie kocha nas nie dla swej korzyści, lecz tylko z powodu swej dobroci; ponieważ zaś bardzo nas miłuje, chce też, abyśmy z całego serca Go kochali. Będziesz miłował Pana Boga twego ze wszystkiego serca twego (Mat. 22, 37).

Taka doskonała miłość Boża dwóch rzeczy wymaga: najpierw trzeba oderwać się od wszelkiego przywiązania, które nie jest dla Boga lub nie według Niego. „Gdybym wiedział, mawiał św. Franciszek Salezy,[34] że we mnie jest jedna żyłka, nie należąca do Boga, zaraz bym ją wyrwał”. Domaga się ona powtóre modlitwy, gdyż ta wprowadza do serca miłość Bożą. Jeśli jednak serce z ziemi się nie opróżni, miłość do niego z braku miejsca wstąpić nie może. Przeciwnie zaś, serce oderwane od wszystkich stworzeń za każdym tchnieniem łaski zapala się miłością Boską i w niej się pomnaża.

Czysta miłość, mawiał tenże święty biskup Genewy, niszczy wszystko, co nie jest Bogiem, aby wszystko w siebie przemienić; cokolwiek bowiem czyni się dla Boga, jest Jego miłością. — O jakżeż Bóg jest pełen dobroci i hojności dla duszy, która Boga tylko szuka i Jego świętej woli. Dobry jest Pan... duszy szukającej go (Treny 3, 25). Szczęśliwy, kto jeszcze za życia może powiedzieć ze św. Franciszkiem: Bóg mój i wszystko! I gardzi wszelką marnością światową. — Królestwem świata i wszelką jego chwałą wzgardziłem dla miłości Pana mojego Jezusa Chrystusa.[35]

Skoro więc stworzenia chcą dostać się do naszego serca i zagarnąć w nim część tej miłości, jaką winniśmy P. Bogu, należy zaraz zamknąć przed nimi wejście i mówić do nich: idźcie, szukajcie tego, kto was pragnie; całe me serce oddałem P. Bogu, nie ma w nim miejsca dla was. Mając to postanowienie, chcieć tylko Boga, trzeba nienawidzić, co świat kocha, i miłować, co świat nienawidzi.

Nade wszystko zaś, aby osiągnąć miłość doskonałą, należy zapierać siebie samych —przyjmować to, co się miłości własnej nie podoba, a odrzucać, co miłość własna zaleca. — Widok jakiejś rzeczy sprawia przyjemność, winniśmy go sobie odmówić, właśnie dlatego, iż nam się podoba. To lekarstwo jest przykre, gdyż jest gorzkie, trzeba je zażyć, a to z powodu, że gorycz sprawia. Niemiło nam dobrze czynić osobie, która względem nas niewdzięczną się okazała, lecz z tej właśnie przyczyny winniśmy dobrodziejstwa jej wyświadczać.

Św. Franciszek Salezy również powiada, iż nawet cnotę trzeba miłować bez przywiązania się do niej; powinniśmy na przykład kochać modlitwę i samotność, należy jednak bez niepokoju je opuścić, skoro posłuszeństwo lub miłość bliźniego staje nam na przeszkodzie.

Trzeba więc koniecznie wszystko ze spokojem przyjmować, cokolwiek z woli Bożej dzieje się z nami. Szczęśliwy kto tego, co go spotyka, tylko dlatego chce lub nie chce, iż P. Bóg chce lub nie chce tego i ani na tę ani też na drugą stronę się nie skłania. To też powinniśmy często prosić P. Boga abyśmy spokojnie przyjmowali, cokolwiek On względem nas zarządzi.

Pewnym jest, iż ten na ziemi najszczęśliwszy, kto gardzi dobrami ziemskimi i żyje zawsze zjednoczony z wolą Bożą. Z tego względu pożyteczne często wśród dnia, a przynajmniej podczas modlitwy i przy Komunii św. odnawiać u stóp Ukrzyżowanego akt wyrzeczenia się całkowicie siebie i tego, co się posiada, i tak mówić przy tym:

Jezu mój, nie chcę już więcej myśleć o sobie, cały się Tobie oddaję, czyń ze mną, co Ci się podoba. Widzę, iż wszystko, co świat mi ofiaruje, jest marnością i oszukaństwem. Od dzisiaj chcę szukać tylko Ciebie i Twego świętego upodobania. Dopomóż mi, abym był Ci wierny. Najśw. P. Mario, proś Jezusa za mną.

Posłuchajmy, jak kardynał Petrucci w kilku wierszach opisuje szaleństwo miłośników świata i szczęście tych, którzy kochają P. Boga:

Ten świat zmienny i znikomy
Jest widownią klęsk wszelakich,
W jego chwale i rozkoszach
Pozór szczęścia — bólu wiele.
Lecz kto idzie za Jezusem,
Ten pozornie tylko cierpi,
W sercu jego Ciągła radość,
W jego duszy wciąż wesele.

 

42. DROGA JEST ŚMIERĆ ŚWIĘTYCH.

Droga przed oblicznością Pańską śmierć świętych jego (Ps. 115, 15). Dlaczego śmierć Świętych drogą jest nazwana? Bo jest, odpowiada św. Bernard,[36] w dobra tak bogata, iż zasługuje, aby za jakąkolwiek cenę była osiągnięta.

Niektórzy przywiązani do tego świata chcieliby, żeby śmierci nie było; lecz czymże, mówi św. Augustyn,[37] długie życie na ziemi, jeśli nie długiem cierpieniem? Takie nieszczęścia i utrapienia nieustannie dręczą nas w tym życiu, zauważa św. Ambroży,[38] że śmierć zda się być nie karą, lecz ulgą i łaską, która od tylu ucisków nas uwalnia.

Śmierć przeraża grzeszników — wiedzą bowiem, iż skoro są w stanie grzechu, po pierwszej śmierci druga ich czeka i to wieczna; lecz nie trwoży ona dusz pobożnych, które ufne w zasługi P. Jezusa, mają wystarczające znaki do moralnej pewności, iż łaskę Bożą posiadają. To też owo: „Wyjdź, duszo chrześcijańska, z tego świata”, tak zasmucające tych, co wbrew woli świat opuszczają, Świętych nie martwi; oni bowiem oderwani od ziemskich przywiązań w głębi serca mówią ustawicznie: Bóg mój i wszystko!

Dla tych pobożnych dusz śmierć nie jest męką lecz wypoczynkiem po udręczeniach, jakie im sprawiły pokusy, skrupuły i bojaźń utraty P. Boga. Na nich sprawdzają się słowa św. Jana: Błogosławieni umarli, którzy w Panu umierają. Odtąd już mówi Duch, aby odpoczęli od prac swoich (Obj. 14, 13). Kto umiera, kochając P. Boga, ten nie trapi się boleściami, jakie śmierć ze sobą przynosi, lecz raczej cieszy się niemi — składa je Bogu w ofierze jako resztki swego życia. O jakiegoż pokoju doznaje, kto umiera w objęciach P. Jezusa, który wybrał śmierć gorzką i w opuszczeniu, abyśmy umierali śmiercią słodką, zdani na wolę Bożą.

Jezu mój, Tyś sędzią moim, lecz jesteś również mym Odkupicielem — umarłeś, aby mnie zbawić. Od chwili, gdy po raz pierwszy zgrzeszyłem, zasługiwałem na wtrącenie do piekła, lecz w miłosierdziu swoim udzieliłeś mi wielkiego żalu za grzechy; z tego powodu ufam niezłomnie, iż teraz mi darowałeś. Nie byłem godny, abym jeszcze mógł Cię kochać, lecz Ty swymi dobrodziejstwami pociągnąłeś mnie do miłowania Ciebie. Jeśli chcesz, abym umarł w tej chorobie, chętnie się na to zgadzam. Wiem, iż nie zasługuję, aby zaraz dostać się do nieba, to też chętnie chcę cierpieć w czyśćcu, póki Tobie się spodoba. Być od Ciebie oddalonym i tęsknić za oglądaniem Cię twarzą w twarz, będzie tam największą moją karą. Ukochany mój Odkupicielu, miej więc litość nade mną.

Czymże jest życie obecne, jeśli nie ciągiem niebezpieczeństwem utraty P. Boga? Idziemy, mówi św. Ambroży,[39] wśród sideł i zasadzek nieprzyjaciół, którzy starają się łaski Bożej nas pozbawić. — Z tego powodu św. Teresa, gdy bił zegar, zawsze dziękowała P. Bogu, iż minęła godzina walki i niebezpieczeństwa w czasie której nie zgrzeszyła. To też, skoro jej powiedziano, że umrze niezadługo, niezmiernie się ucieszyła — pomyślała, iż walka skończona i nadszedł czas widzenia P. Boga.

W tym życiu bez uchybień żyć nie można i dlatego dusze, kochające P. Boga, pragną śmierci. Gdy O. Carafa umierał, ta myśl była dlań pociechą. Teraz, rzekł do siebie, skoro życie się kończy, kończy się też obrażanie P. Boga. — Pewien człowiek nakazał swemu otoczeniu, żeby przy jego śmierci często powtarzano: Ciesz się, ponieważ zbliża się czas, że już więcej Boga nie będziesz mógł obrażać.

Czymże jest dla nas to ciało, jeśli nie więzieniem, w którem dusza będąc zamknięta, nie może zjednoczyć się z P. Bogiem? Stąd św. Franciszek, rozpłomieniony miłością, w chwili konania wołał z Prorokiem: Wywiedź z ciemnicy duszę moją (Ps. 141, 8). Panie, uwolnij mię z tego więzienia, które mi nie dozwala Cię zobaczyć. O śmierci ukochana, któż będzie się ciebie obawiać i ciebie nie zapragnie, skoro jesteś końcem cierpień i początkiem wiecznego życia? Św. Pionio, męczennik, będąc bliski miejsca kaźni, tak był przepełniony radością, iż obecni dziwili się temu i pytali go, jak może w obliczu śmierci być tak wesoły. — Mylicie się, mylicie, odpowiedział, nie do śmierci zdążam, lecz do życia, co końca mieć nie będzie.

Jezu mój najsłodszy, dziękuję Ci, iż nie zabrałeś mnie z tego świata, gdy byłem w Twej niełasce i że tylu dowodami miłości pozyskałeś serce moje. Gdy myślę o zniewagach, jakie Ci wyrządziłem, chciałbym umrzeć z żalu. Tę duszę moją, która już była zgubiona, odda ją Tobie. W ręce Twe polecam ducha mego; pamiętaj, Panie, na to, iż przez śmierć swoją ją odkupiłeś. Odkupiłeś mnie, Panie Boże prawdy. Kocham Cię, dobroci nieskończona, i pragnę zaraz umrzeć, żeby Cię w niebie kochać jak najdoskonalej. Tymczasem zaś spraw, abym przez resztę swego życia coraz lepiej poznawał swój obowiązek, kochania Ciebie. Boże mój, przyjmij mnie, cały się Tobie oddaję; ufam Ci dla zasług P. Jezusa. Nadziejo moja, Mario, w Twym pośrednictwie również ufność swą pokładam.

 

43. O OZIĘBŁOŚCI.

Są dwa rodzaje oziębłości, jedna nieunikniona, druga dająca się uniknąć. Nieuniknioną jest ta, której doznają w życiu teraźniejszym także dusze pobożne; z powodu przyrodzonej ułomności nie mogą tego uniknąć, iż od czasu do czasu wpadają w drobne winy, choć ich wola niezupełnie się na to zgadza. Od tego, z powodu natury zepsutej przez grzech pierworodny, bez szczególniejszej łaski nikt nie jest wolny, a tę łaskę jedynie Matka Boża otrzymała. Sam Bóg dopuszcza także plamy na swych Świętych, aby w pokorze ich utrzymać. Niejednokrotnie czują oni, iż brak im ducha żarliwości, że są opieszali, do ćwiczeń pobożnych mają odrazę, a będąc w takim stanie oschłości, łatwo wpadają w liczne uchybienia, przynajmniej niedobrowolne.

Tacy nie powinni opuszczać zwykłych swych ćwiczeń pobożnych ani upadać na duchu ani też myśleć, że już wpadli w oziębłość — nie jest to bowiem prawdziwą oziębłością. Owszem mają w dalszym ciągu praktykom pobożnym się oddawać, brzydzić się swymi błędami i często odnawiać postanowienie całkowitego oddania się P. Bogu; w Nim niechaj ufność pokładają, a On ich pocieszy.

Prawdziwa pożałowania godna oziębłość wtedy istnieje, gdy dusza popełnia grzechy powszednie zupełnie dobrowolnie, słabo za nie żałuje, mało się troszczy o ich unikanie i mówi, że to rzeczy błahe. Jak to? Czyż znieważyć P. Boga jest błahostką? — Córki, mawiała św. Teresa[40] do swych zakonnic, niech Bóg was uchroni od dobrowolnego grzechu, choćby był jak najmniejszy.

Przecież, mówią, te grzechy nie pozbawiają nas łaski Bożej. — Temu, kto tak się odzywa, zagraża wielkie niebezpieczeństwo, że pewnego dnia popełni grzech śmiertelny i łaskę Bożą utraci. Według św. Grzegorza[41] kto wpada w dobrowolne, nałogowe grzechy powszednie i nie troszczy się o to i nie myśli o poprawie, taki nie zatrzyma się tam, gdzie upadnie, lecz w przepaść się stoczy. Śmiertelne choroby nie zawsze powstają z powodu wielkich zaburzeń w organizmie, lecz i z powodu często powtarzających się mniejszych słabości. Podobnież upadek pewnych dusz w grzechy ciężkie często ma źródło w ponawianych grzechach powszednich, które osłabiają duszę; ta, skoro wielkie pokusy na nią uderzą, nie ma siły do oparcia się i upada.

Kto gardzi małymi rzeczami, pomału upadnie (Ekkl. 19, 1). Kto lekceważy sobie małe upadki, z łatwością pewnego dnia w przepaść wpadnie. — Iżeś letni..., powiada Bóg, pocznę cię wyrzucać z ust moich (Obj. 3, 16). Być wyrzuconym z ust Bożych oznacza, być przez Boga opuszczonym, a przynajmniej pozbawionym tych szczególniejszych pomocy, nieodzownych, abyśmy w stanie łaski się utrzymali.

Dobrze się nad tym zastanówmy. Sobór Trydencki[42] potępia tego, kto by mówił, iż możemy wytrwać w łasce bez szczególnej pomocy Bożej. Oto jego słowa: kto by powiedział, iż sprawiedliwy bez szczególnej pomocy P. Boga w otrzymanej sprawiedliwości może wytrwać, niech będzie wyklęty. — Tak więc nie możemy w łasce się ostać bez szczególnej i nadzwyczajnej Boskiej pomocy, lecz Bóg słusznie temu jej odmawia, kto z otwartymi oczyma popełnia liczne grzechy powszednie, mając je sobie za nic. Może Bóg jest zobowiązany tej szczególnej pomocy takiemu udzielić, kto nie przestaje ustawicznie, dobrowolnie Go obrażać? Kto skąpo sieje, skąpo też żąć będzie (2 Kor. 9, 6). Jeśli względem Boga jesteśmy skąpi, jakże możemy się spodziewać, iż P. Bóg dla nas hojnym się okaże?

Biedna ta dusza, która z grzechami, choćby powszednimi, żyje w pokoju! Coraz to większe grzechy będzie popełniać — namiętności, opanowując ją coraz bardziej, łatwo ją zaślepią; kto zaś jest ślepy, ten z łatwością wpadnie w przepaść, gdy tego najmniej będzie się spodziewać. Lękajmy się więc, abyś my w oziębłość nie wpadli; oziębłość dobrowolna podobna jest do gorączki suchotniczej, która zrazu nie bardzo przeraża, choć z niej trudno się uleczyć.

Pomimo, że jest rzeczą bardzo trudną, aby oziębły się poprawił, jednakże ma on na to środki, jeśli życie chce odmienić. Oto one:

1.         Postanowienie — wydostać się za jakąkolwiek cenę z tego nędznego stanu.

2.         Usunięcie okazji, sprowadzających upadki — bez tego niema nadziei poprawy.

3.         Polecać się często P. Bogu i prosić Go usilnie o moc do wydostania się z tego opłakanego stanu i nie zaprzestać się modlić, póki się z oziębłości nie uleczy.

Panie, miej litość nade mną. Wiem, iż zasługuję, abyś mnie z ust swoich wyrzucił z powodu tylu błędów, jakie w służeniu Ci popełniam. Jakżeż jestem biedny! Widzę bowiem, że nie mam miłości, nadziei ani też dobrych pragnień. Jezu mój, nie opuszczaj mnie, wyciągnij swą potężną rękę i wydobądź mnie z tego dołu oziębłości, do którego wpadłem. Spraw to przez zasługi męki swojej — w niej ufność pokładam. Najśw. Dziewico, Twe modlitwy mogą mnie podźwignąć, módl się więc za mną.

 

44. O CZYSTEJ INTENCJI.

Czystość intencji polega na czynieniu wszystkiego tylko dla przypodobania się P. Bogu. P. Jezus powiedział, iż wartość każdej czynności w oczach Bożych od tego zależy czy z dobrą czy też ze złą intencją była wykonana. Jeśliby oko twoje było szczere, wszystko ciało twoje światłe będzie. Ale jeśliby oko twoje złe było, wszystko ciało twoje złe będzie (Mat. 6, 22, 23). Szczere oko oznacza czystą intencję przypodobania się P. Bogu, złe zaś oko wyraża nienależytą intencję, kiedy się coś czyni z próżności lub dla własnego upodobania.

Cóż piękniejszego, jak oddać życie za wiarę? A jednak powiada św. Paweł, że kto by umarł w innym celu, a nie dla przypodobania się P. Bogu, nic by mu męczeństwo nie pomogło. Jeżeli więc nawet męczeństwo, jeśli nie podjęte dla Boga, nic nie znaczy, na co się przydadzą kapłanom wszystkie kazania przez nich wygłoszone, książki przez nich napisane i wszelkie inne prace, na co się zdadzą wszystkie umartwienia pokutników, jeśli są podjęte dla pozyskania chwały ludzkiej lub dla własnej przyjemności? Prorok Aggeusz powiada, że czynności święte same w sobie, jeśli nie dla Boga wykonane, w dziurawy mieszek (1, 6) są włożone, to znaczy, iż wszystkie idą na marne i nic z nich nie pozostaje. A przeciwnie, wszystko, co dla Boga spełnione, choćby to była rzecz jak najmniejsza, o wiele większą ma wartość, niż wiele innych spraw, bez czystej intencji wykonanych. Czytamy w ewangelii św. Marka, że pewna wdowa włożyła do skarbony w świątyni tylko dwa pieniążki, pomimo to jednak Zbawiciel o niej powiedział: Ta uboga wdowa więcej włożyła, niźli wszyscy (Mar. 12, 43). Św. Cyprian, wyjaśniając to, powiada, że dlatego ona więcej niż inni złożyła w ofierze, ponieważ te dwa małe pieniążki ofiarowała w czystej intencji przypodobania się P. Bogu.

Jednym z najlepszych znaków do poznania, czy jaka czynność w należytej intencji została wykonana, jest ten, że nie traci się pokoju pomimo, iż upragniony skutek nie został osiągnięty. Inny dobry znak na tym polega, że po wykonaniu danej sprawy, pomimo zarzutów i niewdzięczności, jest się zadowolonym i spokojnym. Skoro kto jednak za wykonanie czegoś otrzymuje pochwałę, nie należy się niepokoić z obawy, iż próżna chwała może się wkraść do serca. Skoro takie uczucie się budzi, trzeba nim gardzić i mówić wraz ze św. Bernardem: Nie dla ciebie to rozpocząłem, nie zaprzestanę też tego dla ciebie.

Intencja wykonania czegoś dla pozyskania większej chwały w niebie, jest dobra, lecz doskonalszą jest intencja, skoro się coś spełnia, aby P. Bogu się przypodobać. Bądźmy przekonani, iż w miarę tego, jak o sobie zapominamy, P. Bóg pomnaża chwałę, jaka nas w niebie czeka. Szczęśliwy, kto działa tylko dla chwały P. Boga i spełnienia Jego woli! Naśladujmy miłość Świętych, którzy w miłowaniu Boga szukają tylko Jego upodobania. — Jeśli jesteśmy godni czynić coś takiego, co się Bogu podoba, powiada św. Chryzostom,[43] jakiej jeszcze innej nagrody żądamy?

To jest owe oko, które rani serce P. Boga i miłością ku nam zapala, jak to On sam powiedział do św. oblubienicy: Zraniłaś serce moje, siostro moja oblubienico, zraniłaś serce moje jednym okiem twoim (Pieśń 4, 9).

To jedno oko oznacza jedyny cel, jaki dusze oddane P. Bogu mają we wszystkich swych czynnościach, a nim jest upodobanie Boże. Ten cel właśnie doradzał Apostoł uczniom swoim: Chociaż tedy jecie, choć pijecie, choć co innego czynicie, wszystko ku chwale Bożej czyńcie (A Kor. 10, 31). Czcig. Beatrycza od Wcielenia, pierwsza córka św. Teresy, powiedziała: Nie ma ceny, którą by można opłacić jakąkolwiek rzecz, choćby najmniejszą dla Boga wykonaną. Słusznie się wyraziła, wszystkie bowiem czynności dla Boga spełnione są aktami miłości Boskiej. Czysta intencja czyni drogimi najzwyklejsze czynności: przyjmowanie pokarmu, pracę, rozrywkę, jeśli się je spełnia z posłuszeństwa i dla przypodobania się P. Bogu.

Należy więc zaraz rano ofiarować Bogu wszystkie sprawy dnia całego; jest też rzeczą bardzo pożyteczną odnawiać dobrą intencję na początku wszystkich czynności, a przynajmniej ważniejszych, jako to: przed modlitwą, przed przyjęciem Komunii św., przed czytaniem duchownym; trzeba się nieco skupić przed ich zaczęciem, jak to czynił pewien św. pustelnik, który zanim coś rozpoczął, wznosił oczy ku niebu i skupiał się na chwilę. Gdy go zapytano, co wtedy czyni, odpowiedział: Staram się o to, aby mój strzał nie chybił.

Jezu mój, kiedyż zacznę prawdziwie Cię miłować? O ja biedny! Jeśli między swymi czynnościami, nawet dobrymi, szukam choćby jednej, którą jedynie dla Ciebie wykonałem, znaleźć jej nie mogę. Ach! Zlituj się nade mną; nie dozwól, abym tak źle Ci służył aż do śmierci. Pomóż mi, bym resztę swego życia obrócił na służenie Tobie i miłowanie Ciebie. Spraw, żebym wszystko przezwyciężył, aby się Tobie przypodobać i wszystko czynił dla upodobania Twego. O wielka moja orędowniczko, Mario, swymi modlitwami tę łaskę mi wyjednaj.

 

45. WESTCHNIENIA ZA NIEBIAŃSKĄ OJCZYZNĄ.

Szczęśliwy, kto się zbawia i, porzucając to miejsce wygnania, wstępuje do niebiańskiej Jerozolimy, aby tam cieszyć się dniem ustawicznym — tam on będzie zawsze wesoły, wolny od jakiegokolwiek cierpienia i bojaźni utraty tego niezmiernego szczęścia.

Dni pielgrzymowania mego, powiedział patriarcha Jakub, jest sto i trzydzieści lat, krótkie a złe (Gen. 47, 9). To samo my nędzni ziemscy pielgrzymi powiedzieć możemy; póki bowiem żyjemy na tej ziemi musimy znosić uciski naszego wygnania, cierpimy z powodu pokus, namiętności nam dokuczają, dręczą nas utrapienia, a przede wszystkim niebezpieczeństwa, jakie grożą naszemu wiecznemu zbawieniu. Przy tym wszystkim należy pamiętać, że ziemia nie jest naszą ojczyzną, lecz miejscem wygnania, gdzie P. Bóg nas utrzymuje, abyśmy przez cierpienia na to zasłużyli, by pewnego dnia do błogosławionej ojczyzny móc się dostać.

Żyjąc tak w oderwaniu serca od ziemi, powinniśmy zawsze wzdychać za niebem i mówić: Kiedyż, Panie, ujrzę Cię wolnym od tylu cierpień i będę myślał jedynie o kochaniu i chwaleniu Ciebie? Kiedy we wszystkich sprawach Ty staniesz się dla mnie wszystkim, według słów Apostoła: Aby Bóg był wszystko we wszystkich (1 Kor. 15,28)? Kiedyż się będę cieszyć stałym pokojem i żadne cierpienie ani też niebezpieczeństwo potępienia nękać mnie nie będzie? Kiedy, Boże mój, wchłoniesz mnie w siebie i Twą nieskończoną piękność twarzą w twarz zobaczę bez zasłony? Jednym słowem kiedyż, mój Stworzycielu, osiągnę Cię w ten sposób, iż będę mógł powiedzieć: Boże mój, nie mogę Cię już utracić.

Tymczasem, Panie mój, póki jestem wygnańcem i uciśnionym na tej ziemi pełnej nieprzyjaciół, gdzie muszę staczać ustawiczne walki wewnętrzne, dopomóż mi swymi łaskami i pociesz w tym tak nużącym pielgrzymowaniu. Poznaję, że nic z tego, co świat mi przedstawia, nie może dać mi pokoju i mnie zadowolić, lecz jeśli Twej pomocy mi zabraknie, obawiam się, iż uciechy ziemskie i złe skłonności przywiodą mnie do upadku.

Będąc wygnańcem na tym łez padole, chciałbym zawsze, Boże mój, myśleć o Tobie i cieszyć się tym szczęściem nieskończonym, jakie posiadasz; lecz złe żądze zmysłowe często się we mnie burzą i mnie niepokoją. Chciałbym, aby wszystkie zdolności mej duszy zawsze były zajęte kochaniem Ciebie i dziękowaniem Tobie, lecz ciało pociąga mnie do szukania przyjemności zmysłowych; to też jestem zmuszony wołać ze św. Pawłem: Nieszczęsny ja człowiek, kto mnie wybawi od ciała tej śmierci (Rzym. 7, 24)? O ja biedny! Muszę ustawicznie walczyć nie tylko z nieprzyjaciółmi zewnętrznymi, lecz też i ze sobą samym i z tego powodu sam dla siebie jestem ciężarem. Stałem się ciężki sam sobie (Job 7, 20).

Kto mnie więc uwolni od ciała tej śmierci, t.j. od niebezpieczeństwa upadku w grzech? To niebezpieczeństwo jest jedyną rzeczą, co mnie przeraża — ono dla mnie śmiercią nieustanną, która zadaje mi katusze i nie przestaje mnie dręczyć przez całe życie moje. Boże, nie oddalaj się ode mnie. Boże mój, spojrzyj ku pomocy mojej (Ps. 70, 12). Panie mój, nie odsuwaj się ode mnie, obawiam się bowiem, że jeśli się oddalisz, znowu Cię będę obrażać. Owszem, towarzysz mi jak najbliżej z potężną swą pomocą, t.j. zawsze mi dopomagaj, abym mógł się oprzeć napaściom swych nieprzyjaciół. Prorok królewski poucza mnie, iż jesteś blisko tych wszystkich, którzy w utrapieniu serca pozostają, t. j. cierpią wewnętrznie — użyczasz im świętej cierpliwości. Bliski jest Pan tym, którzy są utrapionego serca (Ps. 33, 19). Bądź więc przy mnie. Panie mój ukochany, i udziel mi tej cierpliwości, jakiej potrzebuję do przezwyciężenia tylu dręczących mnie ucisków.

Ileż razy, gdy się modlę, rozrywają mnie myśli niepotrzebne i tysiącami niedorzeczności rozpraszają! Użycz mi siły do oddalania ich od siebie, skoro z Tobą rozmawiam, i do ukrzyżowania wszystkich swych złych skłonności, nie dozwalających mi z Tobą się zjednoczyć. Usuń ze mnie, proszę Cię, ten wielki wstręt, jakiego doznaję do przyjęcia ze spokojem tego wszystkiego, co się mej miłości własnej nie podoba.

O domie Boga mego, przygotowany dla tych, co Go miłują, za Tobą wzdycham z tego padołu nędzy. Zbłądziłem jako owca, która zginęła, szukaj sługi twego (Ps. 118, 176). Ukochany mój Pasterzu, Tyś z nieba zstąpił, aby szukać i zbawiać owieczki zgubione; oto jestem jedną z tych, co odwróciły się od Ciebie i nędznie zginęły: szukaj sługi swego. Panie, szukaj mnie, nie opuszczaj mnie, jak na to zasługuję; szukaj mnie, i udziel mi pomocy; weź mnie i trzymaj mocno na swych ramionach, abym Cię ponownie nie opuścił.

W tym jednak czasie, gdy pragnę nieba, nieprzyjaciel mej duszy przeraża mnie wspomnieniem grzechów moich, lecz spojrzenie na Ciebie, Jezu mój ukrzyżowany, pociesza mnie i dodaje mi ufności, że pewnego dnia ujrzę Cię bez zasłony w błogosławionym Twym królestwie. Królowo nieba, bądź i nadal mą orędowniczką. Ufam mocno, iż dzięki krwi P. Jezusa i Twemu pośrednictwu osiągnę zbawienie.

 

WESTCHNIENIE ZA NIEBEM.

Ojczyzno droga, w tobie za miłość
Bóg duszę również miłością darzy
I bez osłony widzieć się daje
Nie kryje przed nią swej boskiej twarzy.
Kiedyż, ach kiedyż dzień ten nadejdzie,
Gdy mego Boga w tobie zobaczę?
Za tobą ciągle tęskni ma dusza
Za tobą wzdycha, za tobą płacze.



[1] Tekst zaczerpnięty ze strony ultramontes. Do skanowania użyto programu ABBYY FineReader 15. Pisownię nieznacznie uwspółcześniono. AMDG. AD 2022.

[2] „Myśli pobożne” stanowią drugą część pracy św. Alfonsa: „Via della salute”.

[3] Jan 1, 12.

[4] De cons., ks I r. 2.

[5] Tamże, r. 7.

[6] Życie r. 19.

[7] In Ps. Poenit. 6.

[8] Uwagi dotyczące 10 listu św. Teresy.

[9] In Ps. poen. 6.

[10] List 10, n. 10.

[11] Serm. 105.

[12] In Act., hom. 36.

[13] Ep. ad Dem.

[14] In II Cor., hom. 11.

[15] Łuk. 15,5.

[16] Tamże 20. 

[17] Scal. gr. 28.

[18] Hom. 23 in Math.

[19]            W rozdziale tym wspomniałem pracę ks. Mattei o Psalmach, która słusznie sobie zjednała pochwały wszystkich. Lecz proszę mi pozwolić, iż się wypowiem o tylu pochwałach, jakie wielki przyjaciel ks. Mattei, opat Piotr Metastasio, za swe utwory poetyckie otrzymuje. Co do jego poezji miłosnych, to te nie zasługują na pochwałę, lecz na naganę, gdyż o ile są piękniejsze, tym większym niebezpieczeństwem biednej młodzieży zagrażają (jak to napisałem w 6 roz.) Trzeba więc szczerze powiedzieć, iż Metastasio mógłby lepiej użyć wielkiego talentu, jakiego mu Bóg udzielił, na budujące prace, a nie na takie poezje, które zyskują poklask światowców nie zaś pochwałę uczciwych ludzi, a tym mniej P. Boga.

W swych pracach zawsze unikałem krytykowania innych, nawet wtedy, gdy kto mi nagan nie szczędził. Lecz w tym dziełku nie mogę się powstrzymać od zganienia miłosnych utworów Metastasia, zgadzając się co do tego z nim samym. Sam bowiem Metastasio ku wielkiemu zbudowaniu innych obecnie oświadcza, iż brzydzi się tymi swoimi utworami, które świat tak wychwala. Wiem, iż wielbiciele Metastasia zganią mnie za te słowa, lecz niechaj wiedzą, iż wychwalając go za te naganne utwory, przykrość mu sprawiają; gdyż chciałby on sam, aby ich nie było. Tacy również wiedzieć powinni, iż obrażają P. Boga; ten bowiem chce, aby książek dla dusz szkodliwych nie tylko nie chwalono, lecz je potępiano — żeby to czytającą je nieostrożną młodzież z błędu wyprowadzało.

Prawda, iż wszystkie utwory Metastasia są skromne i wolne od brudów, jakimi są skalane dzieła Mariniego i innych doń podobnych; prawda, lecz pomimo to nie da się zaprzeczyć, iż jego miłosne wyrażenia, zbyt namiętne, są zdolne zapalić ogień nieczystej miłości. A któż nie wie na czym się to kończy? Jasno to widać z gorszącej książeczki: „Pastor fido”, słusznie przez Kościół, jak mi to doniesiono, potępionej; gdyby nią nie była, sądzę, iż tysiąc razy zasługiwałaby na potępienie. Cielesna ziemska miłość jest ogniem, który prędzej czy później do piekła zaprowadzi. Iluż nieszczęśliwych nieczyste płomienie zaślepiły, zepsuły ich serce i umysł. Ks. Mattei winien dziękować P. Bogu za natchnienie, aby swe wielkie zdolności i naukę wykorzystał na skreślenie tak uczonego i pożytecznego dzieła, głoszącego chwałę P. Boga.

 

[20] Redemisti crucem passus; tantus labor non sit cassus.

[21] In Matth. hom. 25.

[22] In Luc. 1. 7.

[23] Mor. 1. 30 c. 23.

[24] Ęspr. p. 10 ch. 9.

 

[25] In Ps. 36 s. 2.

[26] Lettre 629.

[27] Epist. ad Aprum.

[28] Introd. p. 4, ch. 13.

[29] Życie, r. 11.

[30] Espr. p. 5, ch. 4.

[31] Mem. de la M. De Chaugy, p. 3, ch. 27.

[32] De vita solit.

[33] De casto connub. c. 6.

[34] Espr. p. 10, ch. 9.

[35] Offic. Sanct, non Virg.

[36] In Trans, s. Mat. s, .1

[37] Serm. 17 de Verb. Dom.

[38] De Cain et Ab. 1. 2 c. 10.

[39] De bono mort. c. 3,

[40] Droga dosk. r. 42.

[41] Moral. 1. 31 c. 12.

[42] Sess. VI. c. 22.

 

[43] Lib. 2 de compunct. cord.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przerwa