niedziela, 13 lutego 2022

Burza Modernizmu — J. Ex. x. bp Donald J. Sanborn na Czwartą niedzielę po Trzech Królach.

 

Burza Modernizmu — J. Ex. x. bp Donald J. Sanborn na Czwartą niedzielę po Trzech Królach.

31 stycznia 2022

 


Tytuł oryginalny: The Storm of Modernism, by Most Rev. Donald J. Sanborn

Źródło: https://www.youtube.com/watch?v=l-DHfPzTIxo

 

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego Amen.

Dzisiejsza ewangelia jest najwłaściwiej zastosowana do sytuacji w dzisiejszym Kościele - szalejącego morza i wichru burzy modernizmu - ale nic się z tym nie robi. Wydaje się, że nasz Pan śpi.

Ale nasz Pan oczywiście nie śpi. On jest Bogiem i wie doskonale wszystko, co się dzieje, o wiele bardziej niż my. Ale jak na wiatry i fale i na inne nieszczęścia, które nękały Kościół w przeszłości, On pozwala, aby się wydarzyły. Jednak podobni jesteśmy apostołom, którzy są słabej Wiary, ponieważ uważamy, że nie powinniśmy być poddawani takiej burzy, jeśli Bóg rzeczywiście jest z nami w tej samej łodzi. Mylimy się jednak.

Podobnie, wszyscy apostołowie opuścili naszego Pana podczas Jego męki i śmierci, mimo że dokonał wielu cudów dowodzących Jego boskości. Św. Jan wrócił, aby być z Nim, gdy umierał, ale i on też uciekł. Opuścili Go, chociaż przepowiedział im Swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie. Św. Jan, św. Piotr i św. Jakub widzieli Przemienienie naszego Pana zaledwie kilka tygodni przed męką. Więc nawet kiedy Jego zmartwychwstanie zostało im objawione przez święte kobiety, oni nadal w to nie wierzyli, a nasz błogosławiony Pan zganił ich za to, że nie uwierzyli świętym kobietom. Ich Wiara była słaba. Wasza Wiara jest jak żarówka, może być bardzo jasna lub może mieć bardzo niską moc.

Zamiast więc martwić się, czy Chrystus śpi podczas tego kryzysu, powinniśmy mieć Wiarę. Tak jak Chrystus wielokrotnie dowiódł, że jest Mesjaszem i Bogiem przez cuda i proroctwa, tak Kościół Katolicki na przestrzeni wieków dowiódł, że jest jedynym prawdziwym Kościołem Bożym. Dokonał tego poprzez swoje liczne cuda, heroiczne życie świętych, męczenników, przetrwanie wielu ataków zarówno od wewnątrz, jak i z zewnątrz oraz zachowanie Wiary bez błędu.

Spójrzcie na odmiany protestantów. Tyle różnych kościołów i wierzeń. Istoty ludzkie nie mogą wytrwać w prawdzie i spójności bez asystencji Ducha Świętego. A jeśli weźmiecie do ręki księgę nauczania katolickiego, to tak, jakby jedna osoba przemawiała od czasów apostołów aż do Vaticanum II. Nie ma cienia sprzeczności. We wszystkich tych latach i we wszystkich tych dokumentach i we wszystkich tych naukach papieży i biskupów – ani cienia. A to jest znak asystencji Ducha Świętego. A oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata i Lecz gdy przyjdzie ów Duch prawdy, nauczy was wszelkiej prawdy.

Dlatego tak jak apostołowie zostali skarceni za słabość ich Wiary w łodzi, tak i my możemy być skarceni za słabość Wiary, jeśli wyobrażamy sobie, że giniemy. Co by się podobało naszemu Panu usłyszeć w łodzi, byłoby to: „Bez względu na to, jak szaleje morze, nie mamy się czego obawiać, gdyż Stwórca życia jest w naszej łodzi i może nas zbawić, nawet we śnie.”

W ten sam sposób nasz Pan chciałby usłyszeć od nas podobną ufność, bez względu na to, jak bardzo mogłoby się wydawać, że Bóg porzucił Swój Kościół na pastwę wrogów. Wierzymy, że On jest zawsze z nim i że wykorzysta to zło dla osiągnięcia dobra. Albowiem Bóg nie może dopuścić do zła, jak tylko by czerpać z niego większe dobro. Dotyczy to zawsze wszystkiego, na co On pozwala. Nie może na to pozwolić przez Swoją dobroć, nie może na to pozwolić, jak tylko by wywieść z tego większe dobro.

Czymże więc jest to dobro, które prawdopodobnie wyciągnie z tej inwazji modernizmu na Kościół? Wierzę, że ma to oczyścić katolików z pozostałości liberalizmu. Od XVIII wieku, a zwłaszcza od Rewolucji Francuskiej, kiedy społeczeństwa obywatelskie świata zdecydowały się na przyjęcie nowego pogaństwa pod postacią kultu człowieka, niektórzy katolicy – ​​a nawet wielu katolików – zostali skażeni, a nawet przesiąknięci duchem humanizmu. Przyjęli światowe idee, liberalne idee i postawy, zachowując jednocześnie nazwę Katolicy.

I ta postawa rozkwitła, możemy powiedzieć, w czasach św. Piusa X, kiedy mieliście teologów podających się za katolików, którzy nawet zaprzeczali boskości Chrystusa. A on ich represjonował i potępiał i nazwał to Modernizmem. I robił wszystko, co mógł. Ale niestety po nim papieże Benedykt XV, Pius XI, Pius XII nie zastosowali wobec modernistów tych samych środków, co on. I tak byli oni w stanie wzrosnąć w tych latach i zająć stanowiska władzy i autorytetu. Bo kiedy Pius X ich tłumił, mówili sobie: „Zostańmy w Kościele, nie opuszczajmy go. Będziemy mieli swój dzień.” I dokładnie to zrobili i tak właśnie się stało – zmienili Kościół od wewnątrz.

W ten sam sposób, w jaki kładziecie ser, aby zwabić szczury w swoim domu, tak moim zdaniem Bóg pozwolił Janowi XXIII, Pawłowi VI, Janowi Pawłowi II, Ratzingerowi, Bergoglio, aby wydobyć modernistów z murów Kościoła i w odpowiednim czasie się ich pozbyć – i jednocześnie wypróbować Wiarę tych, którzy naprawdę wierzą. Ponieważ stało się trudne być katolikiem.

Kiedy byłem dzieckiem w latach pięćdziesiątych, mogłem przejść około ćwierć mili na tą samą Mszę, którą tu widzicie. Była wszędzie. A w dużym kościele odprawiano około 10 Mszy dziennie – i to wypełnione po brzegi. Łatwo było być katolikiem. Teraz jest ciężko. Trzeba pokonywać duże odległości, wielu z was przeniosło się tutaj z innych stanów, żeby mieć właśnie to - aby zachować waszą Wiarę. I to dobrze, ponieważ Bóg ćwiczy waszą Wiarę. Zawsze, gdy coś jest trudne, staje się źródłem ćwiczeń i prób. A więc efektem pozbycia się modernistycznych szczurów jest też ta bardzo dobra rzecz, właśnie katolicy doskonalący swoją Wiarę w tym kryzysie. Nie pociąga ich bowiem ser modernizmu. Nie pociąga ich ta nowa religia. Uważają to za niesmaczne i uciekają od tego. Dlatego jesteście tutaj. Bóg pozbywa się modernistów z Kościoła i udowadnia i umacnia przez ciężką próbę Wiarę tych, którzy są Mu lojalni. To wielkie dobro. Tych, którzy są niezbędni do przetrwania Kościoła jako prawdziwej i wiernej Oblubienicy Chrystusa.

Teraz, jak to widzę, Wielka Apostazja od Wiary nie mogłaby mieć miejsca inaczej. Św. Paweł w 2 Liście do Tesaloniczan ostrzega tychże właśnie Tesaloniczan, że powtórne przyjście Chrystusa nie jest bliskie, ale coś musi się wydarzyć zanim On przyjdzie, jednym jest Wielka Apostazja od Wiary, a drugim przyjście Antychrysta.

Wydaje się niemożliwe, aby doszło do Wielkiej Apostazji od Wiary, gdyby modernizm nie dotknął (choć lepszym słowem byłoby „zainfekował”) tych, którzy mieli pozory prawdziwych papieży, tych, którzy zostali wybrani na te stanowiska. Bo gdyby życie toczyło się dalej tak, jak za Piusa XII, gdyby ci fałszywi papieże byli w rzeczywistości prawdziwymi papieżami broniącymi Wiary, a katolicka liturgia byłaby nadal nienaruszona i wszystko przebiegało normalnie, czy doszłoby do Wielkiej Apostazji od Wiary? Czy ktoś naprawdę poważnie zwróciłby uwagę na modernistów? Czy nie byliby po prostu jakąś małą sektą? Myślę, że jedynym sposobem, w jaki było to możliwe, było pozwolenie na to. To musiało się stać, przepowiedziane jest przez św. Pawła.

Stąd ta Wielka Apostazja, o której przepowiedziano, że bardzo niewielu będzie się jej opierać, jest czymś, czego powinniśmy się spodziewać. Św. Paweł mówi coś jeszcze bardzo interesującego, w tym samym liście, zaraz po tym, jak przepowiedział Wielką Apostazję i antychrysta. Mówi tak: A jego przyjście – czyli Antychrysta - jest sprawą szatana, z wszelką mocą i znakami i cudami kłamliwymi i z wszelką ułudą nieprawości dla tych, co giną, dlatego — i posłuchajcie tego — że z miłością prawdy nie przyjęli, aby byli zbawieni. Dlatego podda ich Bóg działaniu błędu; aby uwierzyli kłamstwu. Kiedy mówi, że Bóg ich podda, oznacza to, że na to pozwoli. Ponieważ Bóg nigdy nie zamierza zła, ale pozwala, by zło działo się dla większego dobra. Aby uwierzyli kłamstwu.

Św. Augustyn w Państwie Bożym mówi, że w przypadku zatwardziałych grzeszników Bóg rzeczywiście pozwala im mieć to, przez co grzeszą i potępić samych siebie. To jest mrożąca krew w żyłach myśl.

Z tego problemu w Kościele łatwo dostrzec, jak antychryst może być zaakceptowany. Tak jak nasz Pan miał prekursorów, miał proroków i świętego Jana Chrzciciela, tak i antychryst ma prekursorów. A największym prekursorem antychrysta jest z pewnością religia Novus Ordo. Bergoglio nie jest zdolny powiedzieć niczego, co jest katolickie, ale jest bardzo zdolny do promowania wszystkiego, co nazywamy „przebudzonym” programem [oryg. „woke agenda” – woke oznacza „przebudzonych” sodomitów]. Jest zdecydowanie za tą całą ideą przekształcenia ludzkości w bezdogmatyczny humanizm. A ostatnio widzieliśmy, że chce nawet stłumić ostatnie ślady Wiary katolickiej, której ludzie się trzymają w religii Novus Ordo, a mianowicie „tradycyjną łacińską Mszę” pod auspicjami nowej religii.

Antychrysta jeszcze nie ma, gdyż on będzie nie do pomylenia. Ale widzimy, że świat się na niego przygotowuje. A kiedy on przyjdzie, zapanuje powszechna radość i akceptacja go przez ogromną większość ludzi. To spowoduje wielkie prześladowanie Kościoła. W ten sposób Bóg pozwoli, aby objawić Swoją chwałę - przez to przyjście Antychrysta, tą Wielką Apostazję od Wiary, to działanie błędu - aby oczyścić złoto Wiary i miłość Boga w jego prawdziwych naśladowcach.

Gdyż to życie nie jest życiem radości. Jasne, tu i tam mamy przyjemności i radości. Ale głównym celem tego życia jest wypracowanie naszego zbawienia, ukrzyżowanie naszych pożądliwości, jak mówi św. Paweł. Wspiąć się na krzyż razem z naszym błogosławionym Panem, razem ze Świętą Ofiarą Mszy. Jest to miejsce udowodnienia naszej miłości do Boga przez posłuszeństwo Jego przykazaniom, ponieważ my wszyscy umrzemy. A potem czeka nas nasze prawdziwe życie, moglibyśmy powiedzieć, nasze życie wieczne, bez względu na to, czy przed nami niebo, czy piekło. Ale wszyscy umrzemy, wszyscy jesteśmy śmiertelni. Tak jak rośliny, zwierzęta i wszystko inne, co widzimy w życiu, wszystko to przemija.

Dlatego bardzo ważne jest, abyśmy nie czerpali z życia radości, ale udowadniali naszą miłość do Boga. A im bardziej Bóg nas kocha, tym bardziej będzie nas próbował, aby ją udowodnić, aby ją wydobyć. W ten sposób musicie rozumieć ludzkie życie. Nie próbujcie robić tu raju, upadniecie na twarz! Jest po prostu zbyt wiele grzechu i zbyt wiele kłopotów, zbyt wiele chorób, zbyt wiele smutku, by kiedykolwiek próbować stworzyć raj z tej ziemi.

Sobór Watykański II i jego konsekwencje są bardzo ważnym krokiem w kierunku nadejścia Antychrysta. Gdyby Kościół Katolicki pozostał w swoim doskonałym stanie, antychrystowi nigdy by się nie udało. Kościół walczyłby z nim zębami i pazurami. Przytłaczająca popularność tego nowego błędu, tej nowej religii i popularność tych, którzy ją głosili - jak Bergoglio - powinna nam wskazać, jak gotowy będzie świat na humanistycznego, religijnego i świeckiego przywódcę.

Widzimy również to przygotowanie i ogólny rozkład społeczeństwa. Rzeczy, które 50 lat temu byłyby uważane za dziwaczne i odrażające z moralnego punktu widzenia, są teraz uważane za normę – i to Z WAMI jest coś nie tak, jeśli się z tym nie zgadzacie.

A potem widzimy szaleństwo społeczeństwa: istnieje więcej niż jedna prawidłowa odpowiedź na pytanie matematyczne; albo że mężczyźni stają się kobietami, a kobiety mężczyznami. Te rzeczy były uważane za absolutnie okropne 50 lat temu, a teraz są akceptowane i oczekuje się, że będziemy się z tym zgadzać. Świat jest chory. To szaleństwo, to wariactwo. A to bardzo zły znak, znak przygotowania na Antychrysta. Społeczeństwo straciło nawet prawo naturalne, straciło umiejętność posługiwania się rozumem.

A potem spójrzcie na zadowolenie kimś takim jak Bergoglio. Jak ktokolwiek może myśleć o nim jako o mającym Wiarę katolicką, kiedy prowadzi Pachamamę, nieczystego, brudnego bałwana wokół bazyliki św. Piotra i składa ofiary na ołtarzu głównym bazyliki, na grobie samego św. Piotra dla Pachamamy? Jak ktokolwiek może uważać, że ten człowiek ma w swojej duszy Wiarę katolicką? Mimo to uważany jest za bardzo wielkiego człowieka. To bardzo niebezpieczne.

Są to przypuszczenia co do przyczyny naszego wzburzonego morza i pozornego snu Chrystusa. Wiecie, że w Starym Testamencie były takie przypadki. Jeśli zajrzycie do Księgi Sędziów, szósty rozdział, przeczytacie o Gedeonie. Amoryci najechali to, co jest teraz Izraelem, gdzie żyli Izraelici, a prawdziwi wierni musieli ujść w góry, ponieważ wróg zajął całe to miejsce. Nie trwało to zbyt długo po tym, jak przybyli do świętej ziemi pod wodzą Jozuego. I anioł ukazał się Gedeonowi i powiedział: Pan z tobą, a Gedeon odpowiedział: jeśli jest Pan z nami… Gdzież są dziwy Jego? Spójrzcie na naszą sytuację, spójrzcie na to, z czym musimy się zmierzyć. Gdzież są dziwy Jego?

Anioł polecił mu zrobić pewne rzeczy, aby pokonać Amorytów. Gedeon zebrał armię do ataku na Amorytów. Pojawiło się trzydzieści tysięcy. A Bóg, przez instrukcje dla Gedeona, przyjął tylko trzystu z nich, czyli jeden procent, i zrobił to, aby pokazać, że Jego zwycięstwo nad Amorytami nie było zwycięstwem trzydziestu tysięcy ludzi, ale zwycięstwem Boga. Trzystu nigdy nie mogło pokonać Amorytów o własnych siłach. Ale poinstruował ich, aby zrobili pewne rzeczy, aby ich wypędzić, a trzystu z nich wypędziło ogromną siłę Amorytów. Gdyż Bóg zawsze chce pokazać Swoją moc, a nie ludzką moc. Chce nas upokorzyć dla naszego dobra. I prorok Habakuk również skarży się w swoim proroctwie, że Bóg opuścił swój lud, ze względu na ówczesny stan Izraelitów.

Więc to nie jest coś zupełnie nowego. Ale powinniśmy się nauczyć pewnych rzeczy.

Po pierwsze, w każdym razie powinniśmy mieć Wiarę i to silną Wiarę, oczywiście.

Po drugie, nie powinniśmy iść na kompromis z błędem, co niestety popełniło wielu walczących z modernizmem. Albo Vaticanum II jest katolicki, albo nie. Albo Vaticanum II jest ciągłością z Wiarą katolicką, albo nie. Nie ma szarości pomiędzy tymi i próba znalezienia szarości jest z pewnością błędem. Jeśli to ciągłość, to chodźmy z nim. Jeśli jest to nieciągłość, to nienawidźmy go całym sercem, tak jak kochamy Boga całym sercem. Ale pomiędzy tymi nie ma szarości. Nie powinniśmy starać się być boczną kaplicą tradycji w modernistycznej katedrze, do czego dążyli niektórzy. Powinniśmy wykląć i unikać tych, którzy go promulgowali. Powinniśmy nazywać ich heretykami.

Powinniśmy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby promować Wiarę i odciągnąć innych od modernizmu. A najskuteczniejszym sposobem osiągnięcia tego jest szkolenie wiernych kapłanów. Bo w tej sytuacji całe jego życie jest antymodernistyczne. Szczerze mówiąc, wszystko co robi, myśli i mówi jest antymodernistyczne. Jego kapłaństwo jest określone przez jego reakcję na tę herezję. I tak on nieustannie głosi, nawet swoim przykładem, nawet gdy ma z wami osobistą rozmowę stanowi bardzo dobry przykład, a sposób, w jaki się prowadzi głosi wam Świętą Wiarę.

A najskuteczniejszą rzeczą, jaką możecie zrobić, to nie tylko przyczynić się do szkolenia księży, ale zostać księdzem. Poświęcić całe swoje życie na walkę z tą herezją. Wielu przed wami zrobiło to samo, aby walczyć z herezjami poświęciło swoje życie w walce z herezjami, dosłownie zginęli, aby walczyć z herezją.

Tak ponura jak dzisiejsza sytuacja, nie jest tak ponura jak 20 czy 30 lat temu. Pamiętam, jak zostałem wyświęcony w 1975 roku. Odprawialiśmy Mszę w halach VFW [miejsce spotkań weteranów wojennych w USA – przyp. tłum.] i garażach. Nie było kościołów, ławek, ołtarzy. Nie przypominało to tego, co widzicie tutaj lub w innych miejscach. A gdy było 20 osób, to był tłum. Ale jeśli sprzeciwialiście się w tym czasie Vaticanum II, byliście marsjanami. Bo wtedy sprawy nie były tak jasne jak teraz. Byliście uważani za pariasów, jakieś dziwne osoby. W tym kraju, a nawet w Europie było zaledwie kilku księży. Bardzo się to posunęło i to dobrze. Tak więc prowadzimy seminaria, prowadzimy klasztory i tak dalej, rozprzestrzeniło się wiele dobrych rzeczy. Więc nie jest tak ciemno, jak się wydaje.

A także nieporozumienia wśród wiernych katolików nie powinny was zniechęcać, powiem teraz coś o tym.

Przede wszystkim spory te powstają z powodu braku władzy. Samym celem władzy jest rozstrzyganie sporów. Tak jest w społeczeństwie obywatelskim, tak samo jest w Kościele. Wśród księży zawsze istniały spory - nie co do Wiary, ale do spraw teologicznych, które wywodzą się z Wiary. Tak więc jezuici i dominikanie walczyli od początku połowy 1500 roku. Walczyli o wszelkiego rodzaju kwestie teologiczne, kiedy czyta się o nich w księgach teologicznych, dominikanie są po jednej stronie, jezuici po drugiej i uważają, że druga strona jest w będzie. W wielu, wielu sprawach. W XVI wieku zrobiło się tak gorzko, że Sykstus V powiedział „nie możecie nazywać się heretykami”. A potem słynny teolog Garrigou Lagrange, który został powołany do jakiejś komisji na Vaticanum II, powiedział, że było tam wielu członków Towarzystwa Jezusowego i był zaskoczony, jak dobrze z nimi się dogadywał.

Tak więc zawsze były kontrowersje, ale zwykle osoby, które niedawno dołączyły o tym nie słyszą. Więc to jest jedna rzecz, którą trzeba wiedzieć, ponieważ jest wiele rzeczy, które nie są zdefiniowane ani przez Kościół, ani w Piśmie Świętym. Są sprawy teologiczne, które wymagają wyjaśnienia, co do których istnieje pewna różnica zdań. Wielka wojna między jezuitami a dominikanami toczyła się o łaskę. Właśnie tam Sykstus V powiedział: „nie możecie nazywać się heretykami, możecie walczyć do woli, ale nie możecie nazywać się heretykami”. Więc to nic niezwykłego.

Innym powodem, dla którego istnieją pewne kontrowersje - nie dotyczące Wiary, ale można powiedzieć, jej zastosowania, lub sposobu wyjaśnienia problemu i tak dalej - jest to, że teologowie w przeszłości nigdy nie uważali, że jest to możliwe. Mówili zawsze, wiecie, odstępstwo od Wiary i nauczanie herezji przez fałszywego papieża itp. - nigdy nawet nie uważali, że jest to w ogóle możliwe! Mówili: „Bóg nie pozwoli na coś takiego”. Cóż, On na to pozwolił! I tak nie zostawili nam ani jednej księgi zasad dotyczących tego, co robić. Tak więc wyciągamy z ich wypowiedzi różne zasady, które stosujemy w danej sytuacji i stąd pojawia się pewna różnica zdań.

Ponadto wszyscy, których nazywamy „tradycjonalistami”, ludzie, którzy w ten czy inny sposób sprzeciwiają się modernizmowi, są zjednoczeni wyznawaniem tej samej katolickiej Wiary, mają jedność Wiary. Wszyscy recytują to samo Credo, wszyscy wierzą we wszystkie doktryny Kościoła Katolickiego. To jest katolicka jedność Wiary. Novus Ordo tego nie ma! W religii Novus Ordo nie ma jedności Wiary. Jedyne, co mają, to jedność struktury. Wciąż funkcjonują diecezje, zakony itp. Funkcjonują one tak, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Jak maszyna. Jest w tym pewna jedność, ale tak samo jak w General Motors, podobnie w General Electric. Jest to funkcjonujące społeczeństwo lub maszyna, ale nie mają jedności Wiary, która jest prawdziwą jednością Kościoła Katolickiego, ponieważ każda instytucja może funkcjonować. A jeśli ci wierni katolicy błądzą w jakikolwiek sposób, robią to dobrym sumieniu. Nie mają zamiaru utrzymywać błędu, nie chcą w żaden sposób zaprzeczać Wierze. Błądzą z czystym sumieniem. Chcą dobrze. Wszyscy to robią. Bez względu na to, jak bardzo bym się z kimś nie zgadzał, nigdy nie powiedziałbym „błądzisz z nieczystym sumieniem” lub „chcesz się nie zgadzać z Kościołem Katolickim”.

Musi więc istnieć pewna tolerancja, miłosierdzie i tolerancja wszystkich tych problemów. Ale jednocześnie nie powinniśmy porzucać dążenia do Prawdy. Nie powinniśmy rozkładać rąk i mówić „no cóż, to nie ma znaczenia, wystarczy Msza i Różaniec”. Nie, Kościół Katolicki musi zawsze wyjaśniać prawdy Wiary. Dlatego mamy doktorów Kościoła. Dlatego są wielkie tomy po łacinie, wypełniające katolickie biblioteki i dlatego są kanonizacje, dlatego ojcowie Kościoła wyjaśniali wcielenie i Trójcę Świętą dużą ilością pism, i św. Paweł to powiedział. Musicie to robić. Więc nie możecie tak po prostu ukryć się przed tymi rzeczami, musicie zrobić wszystko co w waszej mocy, aby odkryć Prawdę.

Co więc powinniśmy powiedzieć naszemu Panu w tej kołyszącej się łodzi? Panie, zachowaj nas? Tak! Ale giniemy? Nie!

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przerwa