wtorek, 22 czerwca 2021

Kiedy pasterz zostaje uderzony: Papiestwo i sedewakantystyczny „brak jedności”

 

Kiedy pasterz zostaje uderzony: Papiestwo i sedewakantystyczny „brak jedności”

16 marca 2017 r.

 

Tłumaczenie polskie za:

https://novusordowatch.org/2017/03/when-the-shepherd-is-struck/

Cytaty z Pisma Świętego zaczerpnięte z Biblii Wujka (1962)

 

 

„Uderz pasterza, a rozproszą się owce…” (Zach 13:7)

 


Poniższy artykuł ukazał się w kwartalniku sedewakantystycznym The Reign of Mary, t. XLV, nr. 155, latem 2014. Odnosi się do zjawiska, z którym boryka się wiele osób starających się być prawdziwymi tradycyjnymi katolikami: pozornego „rozłamu” wśród sedewakantystów. Jeśli sedewakantyzm jest właściwą postawą, jaką należy przyjąć w obliczu apostazji Kościoła Novus Ordo, to dlaczego istnieją różne grupy sedewakantystyczne, które są ze sobą skłócone w różnych kwestiach?

https://novusordowatch.org/2013/09/why-sedevacantism-cekada/

Autor twierdzi, że rozwiązanie znajduje się we właściwym rozumieniu papiestwa jako istotnej zasady jedności katolickiej. Właśnie dlatego, że prawdziwy Wikariusz Chrystusa jest teraz nieobecny, między katolikami musi nastąpić rozłam; jednak każdy taki brak jedności jest jedynie akcydentalny i nie narusza zasadniczej jedności, jaką cieszą się wszyscy prawdziwi katolicy. Co więcej, każdy akcydentalny rozłam mógłby, w zasadzie, zostać rozwiązany, gdy tylko ponownie zapanuje prawdziwy Papież – czego nie można powiedzieć o pozycji „uznania i oporu” (Reckognize and Resist), w której różne grupy również walczą lub nie zgadzają się ze sobą, ale tam, gdzie osąd papieski sam w sobie niczego nie przesądza, ponieważ zgodnie ze stanowiskiem „uznania i oporu”, to ostatecznie każdy wierzący decyduje, czy przyjąć decyzję papieską, czy nie.

https://novusordowatch.org/2016/01/pope-speaks-you-decide 

 Ten artykuł jest świetnym towarzyszem „“The Papacy and the Passion of the Church” autora, a także „Culpable Ignorance and the Great Apostasy” Jeffreya Knighta.

https://novusordowatch.org/2017/02/papacy-passion-of-church-fatima-conference-2016/

https://novusordowatch.org/2015/01/culpable-ignorance-great-apostasy/

 

 

 

 

Kiedy pasterz zostaje uderzony: Papiestwo i sedewakantystyczny „brak jedności”

autorstwa Mario Derksena

Zbyt często słyszymy od ludzi, którzy chcą być tradycyjnymi katolikami, że tym, co powstrzymuje ich przed staniem się sedewakantystami, jest problem „rozłamu” między nimi. Od sporów o to, które obrzędy Wielkiego Tygodnia mają się odbyć, przez współczesne problemy bioetyczne, po pytanie, czy kiedykolwiek można uczestniczyć w niesedewakantystycznych Mszach, rozbieżności między tymi, którzy nie uznają legalnych pretendentów do papiestwa po Papieżu Piusie XII, wydają się zbyt liczne lub zbyt trudne dla wygody wielu ludzi.

W dalszej części pokażę, że choć godne ubolewania, podziały między sedewakantystami nie muszą być dla nas przeszkodą, ponieważ są one jedynie naturalną konsekwencją tego, co naprawdę leży u podstaw wszystkich kłopotów: nieobecności Papieża.

To od Papieża wywodzi się jedność Kościoła i to od Papieża jest ona zależna. Wynika z tego, że jeśli przez długi czas nie będzie panował Papież lub nie będzie on w stanie swobodnie sprawować swojego urzędu, spójność wiernych wkrótce dozna poważnej szkody.

Chociaż ta sytuacja jest niezaprzeczalnie wielką próbą, powinniśmy ją niejako wykorzystać  do naszego osobistego uświęcenia i w ten sposób przekształcić naszą udrękę w rozsadnik, z którego wyrośnie przyszłe odrodzenie Kościoła.

 

Papiestwo, nieomylne źródło jedności katolickiej

18 maja 1890 r. Papież Leon XIII zatwierdził serię egzorcyzmów przeciwko szatanowi i odstępczym aniołom, która obejmuje długą wersję Modlitwy do św. Michała Archanioła, którą sam ułożył. Część tej modlitwy brzmi:

W samym Świętym Miejscu, gdzie ustanowiono Stolicę św. Piotra i Tron Prawdy jako światło świata, wyniosą na tron swoją ohydną bezbożność, z niecnym planem, że kiedy uderzą w Pasterza, rozpierzchną się owce.

(Patrz Acta Sanctae Sedis XXIII [1890-91], s. 744; por. także Ambrose St. John, The Raccolta or Collection of Indulgenced Prayers and Good Works [1910], n. 292).

Ta idea rozproszenia owiec po uderzeniu Pasterza – a zwłaszcza z tego powodu – wywodzi się ze słów proroka Zachariasza, cytowanych przez naszego Błogosławionego Pana: „Uderz pasterza, a rozproszą się owce” (Zachariasz 13:7; por. Mk 14:27).

Powodem, dla którego owce rozpraszają się po uderzeniu pasterza, jest to, że pasterz – Papież – jest zasadą i źródłem jedności dla trzody, Kościoła Katolickiego, jak nauczał Papież Benedykt XIV:

Czujność i duszpasterska troska Biskupa Rzymskiego […] zgodnie z obowiązkami jego urzędu, przejawia się przede wszystkim w utrzymaniu i zachowaniu jedności i integralności Wiary katolickiej, bez której nie można podobać się Bogu. Dąży także do tego, aby wierni Chrystusa, nie będąc jak niezdecydowane dzieci, ani nie unoszone każdym wiatrem nauki przez niegodziwość ludzi [Ef 4,14], wszyscy doszli do jedności wiary i poznania Syna Bożego, aby ukształtować doskonałego człowieka, który […] zjednoczony więzami miłości, jak członki jednego ciała, którego głową jest Chrystus, i pod zwierzchnictwem swego Wikariusza na ziemi, Biskupa Rzymskiego, następcy Błogosławionego Piotra, od którego pochodzi jedność całego Kościoła, mogą wzrastać liczebnie dla zbudowania ciała, a przy pomocy łaski Bożej mogą tak cieszyć się spokojem w tym życiu, aby cieszyć się przyszłym szczęściem.

(Benedykt XIV, Konstytucja apostolska Pastoralis Romani Pontificis [1741]; w Benedictine Monks of Solesmes, w , Papal Teachings: The Church, tłum. Mother E. O'Gorman [Boston: Daughters of St. Paul, 1962], n. . 1; dodano podkreślenie.)

Nikt nie może być katolikiem, członkiem Kościoła, nie będąc w jedności z głową Kościoła, której wszyscy muszą się podporządkować pod groźbą schizmy i herezji oraz jako warunek osiągnięcia błogosławionej wieczności. Nauczanie papieskie w tej sprawie jest dość jednoznaczne:

Ponadto oświadczamy, stwierdzamy i definiujemy, że absolutnie konieczne dla zbawienia wszystkich ludzkich stworzeń jest poddanie się rzymskiemu Papieżowi.

(Bonifacy VIII, Bulla Unam Sanctam [1302]; zob. Denzinger-Hűnermann 875 lub Denzinger-Rahner 469.)

 

Jest dla niego [św. Hieronima] rzeczą oczywistą, że katolika poznaje się po łączności z rzymską stolicą św. Piotra …. Tak samo wyraźne świadectwo daje św. Augustyn: „W Kościele rzymskim zawsze panowało zwierzchnictwo katedry Apostolskiej”.

(Leon XIII, Encyklika Satis Cognitum 13 [1896])

 

Do członków Kościoła w rzeczywistości zaliczać trzeba tych tylko ludzi, którzy sakrament odrodzenia na Chrzcie św. przyjęli i wyznają prawdziwą wiarę, a nie pozbawili się sami w niegodny sposób łączności z Kościołem, ani też władza prawowita nie wyłączyła ich z grona wiernych za bardzo ciężkie przewinienia.

(Pius XII, Encyklika Mystici Corporis Christi 22 [1943])

Papież Leon XIII pięknie wyjaśnił, w jaki sposób Papież dokonuje tej jedności wśród wiernych, a mianowicie poprzez jurysdykcję, która jest nieodłączna od prymatu papieskiego i pochodzi bezpośrednio od Boga samego. Komentując Ewangelię Mateusza 16:18 („A ja tobie powiadam, że ty jesteś opoka, a na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie przemogą go.”), fragment Pisma Świętego, w którym Chrystus zapowiada przyszłego ustanowienia papiestwa, Ojciec Święty nauczał:

Z zapowiedzi tej jasno widać, że z woli i nakazu Boga Kościół opiera się na błogosławionym Piotrze jak dom na fundamentach. Właściwością fundamentu i siłą jest utrzymywanie budynku przez zespojenie różnych członków, a także zabezpieczenie całości i zwartości dzieła; usunięcie go powoduje zawalenie się całej budowli. Rzeczą św. Piotra jest więc utrzymanie Kościoła i jego obrona przez nierozerwalną i mocną więź.

Kto mógłby wypełnić tak wielki obowiązek bez władzy rozkazywania, zakazywania, rozsądzania, co określa się jako jurysdykcję! Państwa i rzeczpospolite stoją tylko władzą jurysdykcji. Pierwszeństwo zaszczytu oraz niewielka władza napominania i doradzania, którą nazywają kierowaniem, nie wystarczy nikomu, by służyć takiemu społeczeństwu dla jedności i siły.

(Leon XIII, Satis Cognitum 12)

W tym jasnym nauczaniu papieskim możemy już zobaczyć, jak bardzo wprowadzeni w błąd są dzisiaj ci „tradycyjni katolicy”, którzy uznaliby Franciszka za prawdziwego Papieża, podczas gdy w rzeczywistości przyznali mu jedynie prymat honoru, nie wierząc w jego nauczanie lub per se nie akceptując żadnego wykonania jego domniemanej jurysdykcji nad całym Kościołem – ani jego dokumentów magisterium, ani jego liturgii, ani jego praw, ani jego świętych.

Papież Leon kontynuuje, wyjaśniając, co nasz Pan miał na myśli, mówiąc, że „bramy piekielne nie przemogą” Kościoła:

To Boskie stwierdzenie ma następujący sens: jakąkolwiek siłę mieliby wrogowie widzialni i niewidzialni i jakąkolwiek sztukę by zastosowali, nigdy się nie zdarzy, by Kościół wsparty na św. Piotrze upadł lub w jakikolwiek sposób zaginął …. Bóg więc tak powierzył swój Kościół św. Piotrowi, by zachował go na wieki w bezpieczeństwie jako niezwyciężony obrońca. Wyposażył go więc w należną władzę, ponieważ dla skutecznej obrony społeczności ludzi, konieczne jest prawo pełnej władzy w tym, który ma bronić. Jezus dodał więc: „I tobie dam klucze królestwa niebieskiego” …. Podkreślają to dalsze słowa: „Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w niebie, a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane i w niebiosach” (Mt 16, 19). Słowa te o związywaniu i rozwiązywaniu oznaczają władzę ustanawiania praw, a także rozsądzania spraw i karania. Władza ta ma mieć tak wielką moc i zakres, że jakiekolwiek jej dekrety będą decyzjami Boga. Jest to więc najwyższa i samodzielna władza, która nie ma wyższej od siebie na ziemi i obejmuje wszystko: cały Kościół i to, co zostało powierzone Kościołowi.

(Leo XIII, Satis Cognitum 12; podkreślenie dodane.)

To nauczanie, że Kościół, bez względu na to, co się z nim może spotkać, nigdy nie może upaść, znajdujemy wciąż na nowo w katolickim Magisterium i opiera się na obietnicach Chrystusa złożonych św. Piotrowi, którego Wiara nie może zawieść. Z tego powodu Stolica Apostolska na zawsze będzie ostateczną miarą ortodoksji każdej doktryny, a przestrzeganie jej będzie zawsze ostatecznym kryterium każdego katolika:

Dlatego też biskupi z całego świata, zarówno pojedynczo, jak i zgromadzeni na synodach, zachowując dawny zwyczaj kościołów oraz formę starożytnej zasady, zwracali się do Stolicy Apostolskiej zwłaszcza z tymi problemami, które dotyczyły zagrożeń dla wiary, aby przede wszystkim tam uzdrowić szkody powstałe w zakresie wiary, gdzie wiara nie może doznawać uszczerbku …. Ich naukę apostolską przyjmowali wszyscy czcigodni Ojcowie, a święci i prawowierni Doktorzy czcili ją i wypełniali, ponieważ byli w pełni świadomi, że ta Stolica św. Piotra pozostaje zawsze wolna od jakiegokolwiek błędu, zgodnie z Bożą obietnicą Pana naszego i Zbawiciela, udzieloną księciu Jego uczniów: „Ja prosiłem za tobą, aby nie ustała twoja wiara, a ty nawróciwszy się utwierdzaj twoich braci” (Łk 22,32).

(Sobór Watykański I, Konstytucja dogmatyczna Pastor Aeternus 4; zob. Denzinger-Rahner 1836 lub Denzinger-Hűnermann 3070; podkreślenie dodane).

Za pomocą Pontyfikatu Rzymskiego Bóg gwarantuje więc, że cały Kościół, zjednoczony z Papieżem, będzie zawsze wyłącznym i niezniszczalnym środkiem zbawienia:

… [Z] przykazania Bożego zbawienia nie można znaleźć nigdzie poza Kościołem; silnym i skutecznym narzędziem zbawienia jest właśnie pontyfikat rzymski.

(Leon XIII, Przemówienie na 25. rocznicę jego wyboru [20 lutego 1903]; w Benedictine Monks, Papal Teachings: The Church, n. 653.)

 

Jak więc w pierwszym momencie Wcielenia Syn Ojca Przedwiecznego ludzką naturę substancjalnie z Sobą złączoną, przyozdobił pełnią Ducha Św., aby stała się zdatnym narzędziem Bożym do krwawego dzieła Odkupienia, tak też w godzinie drogocennej śmierci swojej wzbogacić raczył Kościół swój hojnymi darami Ducha Św., aby się stał potężnym a wiecznie działającym narzędziem Słowa Wcielonego do rozdawania Boskich owoców Odkupienia. Posłannictwo bowiem Kościoła jurydyczne, jak je zowią, władza nauczania, rządzenia i rozdzielania Sakramentów mają dlatego moc swą nadziemską i żywotność do budowania Ciała Chrystusowego, ponieważ Pan Jezus, wisząc na krzyżu, otworzył Kościołowi swemu źródło swoich Boskich skarbów, tak iż może ludzi nieomylnie nauczać i przez pasterzy oświecanych z góry na drogę zbawienia kierować i zraszać ich łask niebieskich rosą.

(Pius XII, Encyklika Mystici Corporis Christi 31, tamże; podkreślenie dodane).

Spójrzmy więc na piękno i moc papiestwa! Jest to najwspanialszy i najchwalebniejszy dar dla Kościoła, ustanowiony przez Boga samego.

 

Papiestwo zakłócone

Ale jest też druga strona tego wszystkiego: jeśli Papież jest skałą prawd doktrynalnych i moralnych, co gwarantuje sam Bóg, to wynika z tego, że niewypowiedziane zło spadnie na Kościół, jeśli w pewnym momencie w jakiś sposób Papież miałby być zakłócony w swobodnym sprawowaniu swojego urzędu, gdyby nie mógł objąć urzędu, lub jeśli po śmierci Papieża miałby upłynąć dłuższy okres czasu przed wyborem nowego Papieża.

Z pewnością nie jest zaskoczeniem, biorąc pod uwagę wzniosłą naturę i autorytet papiestwa, że ​​w całej historii Kościoła nie brakowało wrogów Chrystusa, którzy pragnęliby dokładnie zaszkodzić papiestwu w jakikolwiek możliwy sposób. W liście do biskupów Francji Jego Świątobliwość Papież Pius IX ostrzegał przed takimi siłami i wezwał wszystkich katolików do jeszcze większej miłości i posłuszeństwa Stolicy Apostolskiej:

Teraz dobrze wiecie, że najbardziej śmiertelni wrogowie religii katolickiej zawsze prowadzili zaciekłą wojnę przeciwko temu Tronowi; bynajmniej nie są oni nieświadomi faktu, że sama religia nigdy nie może się zachwiać i upaść, podczas gdy ten Tron pozostaje nienaruszony, Tron, które spoczywa na skale, którego dumne bramy piekielne nie mogą obalić i w którym jest cała i doskonała trwałość Religii chrześcijańskiej. Dlatego też, ze względu na waszą szczególną wiarę w Kościół i szczególną pobożność ku tej samej katedrze Piotrowej, zachęcamy was do kierowania nieustannymi wysiłkami, aby wierny lud Francji mógł uniknąć podstępnych oszustw i błędów tych spiskowców i rozwinąć bardziej synowską miłość i posłuszeństwo tej Stolicy Apostolskiej. Bądźcie czujni w czynie i słowie, aby wierni wzrastali w miłości do Stolicy Apostolskiej, czcili ją i przyjmowali z całkowitym posłuszeństwem; powinni wykonywać wszystko, czego sama Stolica naucza, określa i dekretuje.

(Pius IX, Encyklika Inter Multiplices 7 [1853]; podkreślenie dodane.)

Tutaj widzimy zademonstrowanie wielkości i mocy papiestwa w tworzeniu, rozwijaniu i egzekwowaniu prawdziwej jedności wśród wszystkich członków Kościoła. Papiestwo posiada tę władzę samo w sobie, ponieważ jest jednym z elementów konstytutywnych Kościoła ustanowionego przez naszego Pana. Jednak jedność jest zapewniona w ten sposób tylko tak długo, jak długo „ten Tron pozostaje nienaruszony”, jak naucza Pius IX, w której istnieje „cała i doskonała trwałość religii chrześcijańskiej”.

Co zatem mogłoby się stać, gdyby w pewnym momencie ten tron nie był już „nienaruszony”? Widzieliśmy już, że Stolica św. Piotra, będąc nieomylnym Tronem Prawdy, nigdy nie może upaść; nie może nagle zmienić się w Tron Błędu, inaczej Kościół przekształciłby się z arki zbawienia w arkę potępienia, i to z poparciem Chrystusa.

Musimy jednak jeszcze rozważyć inne możliwości, scenariusze, które nie byłyby sprzeczne z Bożymi obietnicami, w ramach których rzeczywiście możemy powiedzieć, że Tron św. Piotra nie jest już „nienaruszony”, chociaż nie upadł. Taka sytuacja miałaby miejsce na przykład w przypadku przedłużającego się wakatu Stolicy Apostolskiej lub w przypadku poważnej ingerencji świeckiej w sprawowanie pontyfikatu (na przykład poprzez wzięcie Papieża do niewoli) lub gdyby antypapież uzurpował sobie Stolicę Apostolską i utrudniał wybór lub swobodne panowanie prawowitego Papieża.

Stan pustki papieskiego tronu znany jest jako sede vacante, stan zablokowania go jako sede impedita. Żaden z tych warunków nie jest obcy Kościołowi, jak pokazuje jego historia.

Za każdym razem, gdy umiera Papież, Stolica Apostolska opróżnia się i ten stan rzeczy trwa do ważnego wyboru nowego Papieża. Aż do śmierci Piusa XII w 1958 r. najdłuższy wakat w historii Kościoła miał miejsce między panowaniem Papieży Klemensa IV i Grzegorza X: wakat trwający ponad dwa i pół roku, od 1269 do 1271 roku.

W XII wieku Papież Innocenty II nie mógł swobodnie sprawować swojego papiestwa z powodu schizmy antypapieża Anakleta II, którego większość ludzi błędnie uważała za prawdziwego Papieża i który okupował [tron papieski] w Rzymie. Minęło osiem lat, zanim Innocenty II został ostatecznie uznany przez cały Kościół za prawowitego Biskupa Rzymskiego.

Sprawa Wielkiej Schizmy Zachodniej w XIV i XV wieku była również wielką próbą dla Kościoła. Przez około 40 lat panowało wielkie zamieszanie co do tożsamości prawdziwego Papieża, z dwoma, a nawet trzema jednocześnie pretendentami w różnym czasie. Teolog jezuicki ks. Edmund J. O’Reilly przedstawia wnikliwy komentarz do tego tragicznego okresu historii Kościoła, który pomaga rzucić nieco światła na naszą obecną sytuację:

Wielka schizma Zachodu podsuwa mi refleksję, którą tu pozwolę sobie wyrazić. Gdyby ta schizma nie miała miejsca, hipoteza, że coś takiego się wydarzy byłaby dla wielu chimeryczna. Powiedzieliby, że to niemożliwe; Bóg nie pozwoliłby Kościołowi znaleźć się w tak nieszczęśliwej sytuacji. Herezje mogą powstawać i rozprzestrzeniać się i trwać boleśnie długo, z winy i ku zgubie ich autorów i pomocników, ku wielkiemu nieszczęściu także wiernych, spotęgowanym przez faktyczne prześladowania w wielu miejscach, gdzie dominowali heretycy. Ale żeby prawdziwy Kościół pozostał od trzydziestu do czterdziestu lat bez gruntownie poznanej Głowy i przedstawiciela Chrystusa na ziemi, nie może być. A jednak tak było; i nie mamy gwarancji, że to się nie powtórzy, chociaż możemy mieć gorącą nadzieję, że będzie inaczej. Doszedłbym do wniosku, że nie możemy być zbyt gotowi do wypowiadania się na temat tego, na co Bóg pozwoli. Wiemy z absolutną pewnością, że spełni swoje obietnice; nie pozwoli, aby coś się stało w sprzeczności; że wesprze Swój Kościół i umożliwi mu triumf nad wszystkimi wrogami i trudnościami; że udzieli każdemu z wiernych łask, które są potrzebne do służby dla Niego i osiągnięcia zbawienia, tak jak uczynił to podczas wielkiej schizmy, którą rozważaliśmy, oraz we wszystkich cierpieniach i próbach, przez które przeszedł Kościół od początku. Możemy również ufać, że zrobi o wiele więcej niż to, do czego związał się swoimi obietnicami. Możemy oczekiwać z radosnym prawdopodobieństwem zwolnienia na przyszłość od niektórych kłopotów i nieszczęść, które spadły w przeszłości. Ale my, lub nasi następcy w przyszłych pokoleniach Chrześcijan, być może ujrzymy jeszcze dziwniejsze zło, niż dotychczas doświadczyliśmy, nawet przed bezpośrednim nadejściem wielkiego zakończenia wszystkich rzeczy na ziemi, które poprzedzi dzień sądu. Nie kandydyję się na proroka ani nie udaję, że widzę nieszczęśliwe cuda, o których nic nie wiem. Wszystko, co chcę przekazać, to to, że nieprzewidziane okoliczności dotyczące Kościoła, nie wykluczone przez Boskie obietnice, nie mogą być uważane za praktycznie niemożliwe, tylko dlatego, że byłyby straszne i niepokojące w bardzo wysokim stopniu.

(Ks. Edmund J. O’Reilly, The Relations of the Church to Society, tłum. Matthew Russell [Londyn: John Hodges, 1892], s. 287-288; dodano podkreślenie, oryginalna kursywa usunięta.)

Jak widzieliśmy, takie możliwe nieprzewidziane okoliczności obejmują sede impedita oraz wydłużony okres sede vacante. W oczywisty sposób nie zawierają tego, co moglibyśmy nazwać sede lapsa, idei, że herezja i błąd mogą pochodzić z Tronu Prawdy. (Ten pomysł „Zepsucia Stolicy Apostolskiej” jest dziś wyznawany przez bardzo wielu „tradycyjnych katolików”, którzy zdecydowali się uznać Papieży Vaticanum II za prawdziwych Papieży, ale sprzeciwiają się jakiemukolwiek sprawowaniu urzędu przez tych pretendentów, uznanych za sprzeczne z nauczaniem lub praktyką przed Vaticanum II).

Ks. Herman B. Kramer w swojej interpretacji Apokalipsy ostrzega, że ​​przedłużający się wakat na Stolicy Apostolskiej, całkowicie mieszczący się w sferze możliwości zgodnie z nauką katolicką, oznaczałby straszne trudności dla Kościoła:

…[W]ielkie mocarstwa [świeckie] mogą przyjąć groźną postawę, aby utrudniać wybór logicznego i oczekiwanego kandydata [papieskiego] groźbami powszechnej apostazji, zabójstwa lub uwięzienia tego kandydata, jeśli zostanie wybrany. To… spowodowałoby wielką udrękę w Kościele, ponieważ przedłużające się bezkrólewie w papiestwie jest zawsze katastrofalne, a tym bardziej w czasach powszechnych prześladowań. Gdyby szatan zdołał utrudnić wybór Papieża, Kościół cierpiałby z powodu wielkiego bólu.

(Ks. Herman Bernard Kramer, The Book of Destiny [Rockford: TAN Books, 1975], s. 278. Książka ta została po raz pierwszy opublikowana w 1955 r. przez Buechler Publishing Company, ale odniesienie do strony odnosi się do przedruku wydanego przez TAN z 1975 r. jest powszechnie dostępna.)

Oczywiście sytuacja, w której się dzisiaj znajdujemy i którą wszyscy, którzy uznają Piusa XII za ostatniego prawdziwego Papieża, słusznie zidentyfikowali jako sytuację, w której występuje przedłużony okres sede vacante lub sede impedita, nie jest wcale obca zamysłowi Kościoła, ani nie jest sprzeczna z jego nauczaniem. To, że z takiej sytuacji wynikną straszne próby, ma sens. (Wspominam tutaj również o sede impedita, ponieważ nie możemy wykluczyć możliwości, jakkolwiek mało prawdopodobne by się to wydawało, że obecnie ukrywa się prawdziwy Papież, któremu w jakiś sposób uniemożliwiono ujawnienie się światu.)

Wszystkie te rozważania pomogą nam ocenić prawdziwe znaczenie wszelkich „rozłamów” i nieporozumień występujących wśród sedewakantystów.

 

Papiestwo i sedewakantystyczny „brak jedności”

Po obszernym przeanalizowaniu katolickiej doktryny o władzy papiestwa, w szczególności pod kątem jej źródła i zabezpieczenia jedności całego Kościoła, a także możliwości, że urząd papieski może w pewnym momencie być nieobsadzony lub zakłócony, możemy teraz zwrócić się do trudności, które istnieją wśród sedewakantystów i zrozumieć, jak te waśnie, dalekie od obalania w jakikolwiek sposób naszego teologicznego stanowiska, są w rzeczywistości jedynie naturalnym skutkiem nieobecności prawowitego rzymskiego Papieża.

Kiedy badamy kwestie, w których sedewakantyści są podzieleni, bardzo szybko zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę nie są to spory dotyczące doktryny per se, ponieważ wszyscy, którzy uznają Papieży aż do Piusa XII za prawowitych, muszą również poddać się ich Magisterium, przynajmniej pod groźbą grzechu śmiertelnego, czasami pod groźbą herezji. Rozbieżności dotyczą raczej właściwego zastosowania nauczania Kościoła do konkretnego przypadku lub do drobniejszej kwestii doktrynalnej, która nie została jeszcze uregulowana przez Kościół, lub do właściwej interpretacji prawa lub do właściwej odpowiedzi duszpasterskiej na konkretną sytuację.

I tak na przykład widzimy, że katolicy mają rozbieżne poglądy na temat tego, jak rozwiązać ten lub inny problem parafialny, co stanowi najbardziej odpowiedni program nauczania katolickiej szkoły, czy dane seminarium zasługuje na poparcie lub czy konkretna osoba jest odpowiednim kandydatem do święceń. Spotykamy ludzi, którzy nie zgadzają się co do tego, czy określony rodzaj odzieży spełnia wymagane standardy skromności, czy Papież Pius XII nadal chciałby, abyśmy korzystali z jego reform liturgicznych z połowy lat pięćdziesiątych, czy też ksiądz ma prawo – lub obowiązek – by odmówić Komunii Świętej tej lub innej osobie. Inne punkty sporne dotyczą tego, czy kapłan może związać sumienia wiernych w odniesieniu do konkluzji teologicznej, z którą inni kapłani się nie zgadzają, czy dane święcenia należy uznać za wątpliwe, czy nie, oraz czy i w jakim zakresie powinniśmy lub nie powinniśmy być zaangażowani w świecki proces polityczny.

Lista rozbieżności może czasami wydawać się przytłaczająca, ale musimy cofnąć się o krok i spojrzeć na to wszystko we właściwym kontekście: brakuje nam prawdziwego Papieża, który z racji swojego urzędu mógłby rozstrzygać te spory i egzekwować jedność stada na podstawie autorytatywnej decyzji. Sytuacja, w której się znajdujemy, jest wyraźnie rodzajem wygnania, wielką agonią, którą powinniśmy przyjąć, jak każde inne cierpienie, z wielką miłością, cierpliwością i wytrwałością, wiedząc, że pozwolił na to wszechmądry, wszechdobry Bóg, a to, na co naprawdę zasługujemy, jest nieskończenie gorsze.

Powinniśmy również ocenić, jak realistyczne są nasze własne pomysły i oczekiwania. Czy rozsądne jest oczekiwanie, że jeśli przez dziesięciolecia nie będzie Papieża, wszystko w Kościele po prostu będzie toczyć się normalnie? Czy naprawdę możemy z jednej strony afirmować sede vacante, a z drugiej narzekać, że jest między nami tyle nieporozumień? Czy to ostatnie raczej nie towarzyszy temu pierwszemu jako praktycznie nieunikniona konsekwencja?

Przypuśćmy jednak przez chwilę, że te sedewakantystyczne rozbieżności, nad którymi tak ubolewamy, nie istniały. Przypuśćmy, że wszyscy z nas, którzy uznają Piusa XII za ostatniego prawdziwego Papieża, zgodziliśmy się w każdym szczególe w odniesieniu do wymienionych powyżej trudności, tak że cieszylibyśmy się całkowitą i doskonałą jednością w tych sprawach.

Utrzymuję, że nie zrobiłoby to różnicy.

Oznacza to, że w zasadzie nie zrobiłoby to różnicy. Powodem tego jest to, że jakakolwiek umowa w sprawie, która nie została rozstrzygnięta przez prawdziwego Papieża, będzie zawsze tylko incydentalna, to znaczy, niejako wytworem okoliczności, ponieważ Papież jest jedynym, który może wywołać i egzekwować konsensus na mocy jednoczącej władzy jego urzędu, który cieszy się autorytetem od Boga, aby kierować umysłami i wolą wszystkich wiernych. Tak więc tylko sam Papież może wewnętrznie „spowodować” zgodę, a zatem jedność, podczas gdy każda inna umowa byłaby jedynie wynikiem zwykłego przypadku, posiadanego przez ludzi, którzy akurat myślą w ten sam sposób, ale których zgoda nie jest zasadniczym skutkiem jednoczącej przyczyny i dlatego może w każdej chwili zakończyć się. Byłaby to jedność tylko incydentalna, a nie jedność istotowa, która może pochodzić tylko od Papieża.

Uważam, że ta uwaga pokazuje, że czy powinniśmy cierpieć żałosne podziały, tak jak obecnie, czy też wszyscy powinniśmy być w całkowitej zgodzie we wszystkim, nie możemy uniknąć faktu, że nieobecność Papieża oznacza, że ​​zasada jedności jest tymczasowo zakłócona w doprowadzaniu do jedności stada w tych sprawach, co do których obecnie zgodnie z prawem dysputujemy i nie zgadzamy się.

Zdając sobie zatem sprawę z tego, że nasza istotowa jedność nie byłaby większa, gdybyśmy się zgodzili we wszystkich tych sprawach, w których obecnie się rozchodzimy, ponieważ nadal nie byłby to rezultat prawdziwego Papieża rządzącego naszą wolą i naszym intelektem w tych punktach, powinniśmy czuć się pocieszeni, że z tego samego powodu tej jedności również nie mogą osłabić ani odjąć spory i podziały, które obecnie przeżywamy.

Na zakończenie chciałbym zwrócić uwagę na stosowną uwagę ks. Leo Trese piszącego na początku lat pięćdziesiątych:

W naszych czasach może nadejść, podobnie jak w V wieku, inwazja barbarzyńców, która zatopi chrześcijański świat. Jeśli tak się stanie, światło Wiary może ponownie zamigotać, tak jak migotało 1500 lat temu, słaby płomień oznaczający gorący żar, który leży pod nowym paliwem, które Bóg nasypuje na Swój Kościół.

(Ks. Leo Trese, „Przedmowa”, w Dorothy Dohen, Vocation to Love [Nowy Jork: Sheed & Ward, 1951], s. vii)

Chociaż inwazja barbarzyńców, którą miał na myśli ten ksiądz, nie nastąpiła, w jej miejsce pojawiła się znacznie bardziej złowroga: inwazja modernistów uzurpujących sobie Stolicę Apostolską pod zewnętrznym przebraniem Katolicyzmu, niczym koń trojański w starożytnej Grecji, by spowodować znacznie poważniejsze i rozległe zniszczenia niż jakikolwiek barbarzyńca.

Ale nabieramy otuchy, bo jak ks. Trese sugeruje, udręki, które teraz doświadczamy, są jedynie koniecznym wstępem do chwalebnej przyszłej odnowy Kościoła Katolickiego (por. Rzymian 8:18: „Sądzę bowiem, że utrapienia czasu niniejszego nie są godne przyszłej chwały, która się w nas objawi.”), która nastąpi dokładnie w tym czasie i dokładnie w taki sposób, w jaki Bóg Wszechmogący z góry przeznaczył od wieków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przerwa