poniedziałek, 7 czerwca 2021

Czy nikt nie jest godzien przyjmowania Komunii Świętej? Odrzucenie zarzutów „kardynała” Blase’a Cupicha

 


Czy nikt nie jest godzien przyjmowania Komunii Świętej? Odrzucenie zarzutów „kardynała” Blase’a Cupicha

5 czerwca 2021

 

Edytowano: 23.06.2021

Tłumaczenie polskie za:

https://novusordowatch.org/2021/06/unworthy-communion-response-to-blase-cupich/

Cytaty z Pisma Świętego zaczerpnięte z Biblii Wujka (1962)

 

 

Teologiczne bzdury pod płaszczykiem pobożności i pokory…

 

 



 

 

Gdyż tacy fałszywi apostołowie są to robotnicy zdradliwi, przybierający postać apostołów Chrystusowych ”. (2 Kor 11,13)

 

Jednym z największych teologicznych krętaczy w amerykańskim Kościele Vaticanum II jest „kardynał” Blase J. Cupich, rzekomy katolicki arcybiskup Chicago.

https://novusordowatch.org/2018/02/conscience-sin-new-paradigm-cupich-cambridge/

Najnowszym przykładem jest jego pobożnie brzmiący artykuł „Wszyscy jesteśmy niegodni”, opublikowany kilka dni temu przez Chicago Catholic. W nim ten modernistyczny fałszywy pasterz przybiera ponurą minę i przekonuje, że skoro każdy jest niegodny Bożych darów, a jednak Bóg i tak nas kocha, nie powinniśmy „osądzać” innych i wykluczać ich z przyjmowania Komunii św.

https://www.chicagocatholic.com/cardinal-blase-j.-cupich/-/article/2021/06/03/we-are-all-unworthy

Chociaż nie wymienia on wyraźnie żadnego nazwiska ani żadnej kwestii, biorąc pod uwagę tło ostatnich kontrowersji w Stanach Zjednoczonych, jasne jest, że Cupich ma na myśli toczącą się potyczkę w sekcie Vaticanum II o to, czy ludzie, którzy publicznie i dumnie popierają rozdzieranie kończyn nienarodzonych dzieci i wysysanie ich mózgów przez płatnego zabójcę przebranego za lekarza są „godni” otrzymania opłatka Novus Ordo (niepoprawnie nazywanego „Komunią Świętą”). Cupich myśli, że znalazł sprytny argument: Nie, oni nie są godni i ty też nie, więc zamknij się!

https://novusordowatch.org/2021/05/unholy-communion-abortion-supporters/

Publikując swój artykuł na kilka dni przed uroczystością Bożego Ciała, dodaje zniewagę do zranienia.

Oto co pisze:

Każdy dzień z Bogiem, który jest zarówno tym innym, jak i naszym przybranym rodzicem, to nowy dzień, szansa na nowy początek. Powinniśmy też mieć taką pokorę, jeśli chodzi o sposób, w jaki traktujemy innych.

Dlatego powinniśmy unikać wszelkich prób rezygnacji z siebie lub innych. Dlatego nie powinniśmy być podejrzani o jakąkolwiek rozmowę o wykluczaniu ludzi lub uznawaniu ich za niegodnych.

Pamiętajmy o naszej odpowiedzi na zaproszenie do udziału w procesji komunijnej: „Panie, nie jestem godzien… ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja”.

Podczas modlitwy eucharystycznej nazywam siebie „niegodnym sługą Pana”. Kościół i jego przywódcy są wezwani do formowania ludzi, a nie do utrudniania łaski Bożej przez wykluczanie ich lub osądzanie. Sąd pozostawiamy Bogu.

(„Kardynał” Blase Cupich, „Wszyscy jesteśmy niegodni”, Chicago Catholic, 2 czerwca 2021)

Zdemontujmy te śmieci krok po kroku:

„Każdy dzień z Bogiem, który jest zarówno tym innym, jak i naszym przybranym rodzicem, to nowy dzień, szansa na nowy początek. Powinniśmy też mieć taką pokorę, jeśli chodzi o sposób, w jaki traktujemy innych”.

Pierwszym krokiem do nowego początku jest uznanie swoich grzechów takimi, jakimi są. Nie mówimy tu po prostu o abstrakcyjnym, ogólnym uznaniu, że ktoś zgrzeszył, ale o konkretnym rozpoznaniu i uznaniu poszczególnych specyficznych grzechów śmiertelnych w gatunkach i liczbie. Bez tego uznania nie jest możliwa żadna poważna zmiana życia, ani też szczególny nadprzyrodzony żal za nie.

Jeśli chodzi o grzechy śmiertelne, które są publiczne, Święta Matka Kościół wie, że sposobem na poprowadzenie grzesznika z powrotem do Boga – a tym samym umożliwienie „nowego początku” – jest surowe zganienie go i ukaranie. Taka kara może polegać na odmowie sakramentów, nałożeniu na niego interdyktu lub, w szczególnie ciężkich przypadkach, na całkowitym wykluczeniu z komunii przez ekskomunikę.

Tak czytamy w prawie kościelnym (kanon 855 §1):

Katolikom, o których publicznie wiadomo, że są niegodni (na przykład ekskomunikowanym lub objętym zakazem, lub którzy są ewidentnie o złej reputacji) należy odmówić Komunii Świętej, dopóki ich skrucha i poprawa nie zostaną ustalone i nie zostanie uczynione zadośćuczynienie publicznemu zgorszeniu, które dali.

(Ks. Stanislaus Woywod, A Practical Commentary on the Code of Canon Law,rev. by ks. Callistus Smith [Nowy Jork: Joseph F. Wagner, 1952), n. 753.)

To są kary lecznicze. Ich bezpośrednim celem jest, aby grzesznik pokutował i powrócił do Boga, a kiedy to się stanie – poprzez czyn, który również musi być publicznie zamanifestowany – kary zostaną zniesione.

Taki sposób postępowania wcale nie jest nierozsądny. W rzeczywistości tak działa sam Bóg i chce, by Jego uczniowie tak działali, zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie. Na przykład:

Powiedz do nich : Żyję ja, mówi Pan Bóg, nie chcę śmierci bezbożnego, ale żeby się nawrócił bezbożny od drogi swej, a żył. Nawróćcie się, nawróćcie się od dróg waszych bardzo złych ! I czemu macie umierać, domu Izraela?

(Księga Ezechiela 33:11)

Bo jeśli się wy nawrócicie do Pana, bracia wasi i synowie będą mieć miłosierdzie u panów swoich, którzy ich w niewolę pobrali, i wrócą się do tej ziemi ; bo dobrotliwy i miłosierny jest Pan, Bóg wasz, i nie odwróci oblicza swego od was, jeśli się do niego nawrócicie.

(2 Kronik 30:9)

Jeśliby zaś zgrzeszył przeciw tobie brat twój, idź, a upomnij go wobec siebie i jego samego; jeśli cię usłucha, pozyskasz brata twego. Ale jeśli cię nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, aby na zeznaniu dwóch albo trzech świadków opierała się wszelka sprawa. A jeśliby ich nie usłuchał, powiedz Kościołowi; a jeśliby i Kościoła nie usłuchał, niech ci będzie jako poganin i celnik. Zaprawdę powiadam wam: Cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane i w niebie, a cokolwiek rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie.

(Mateusza 18:15-18)

Gdy zaś jesteśmy sądzeni, przez Pana jesteśmy karani, abyśmy nie byli potępieni z tym światem.

(1 Koryntian 11:32)

Czy nasz Błogosławiony Pan zbeształ uczonych w Piśmie i faryzeuszy ze złośliwości lub złości? Nie. Zganił ich i ochrzanił na oczach wszystkich, ponieważ ich kochał i dążył do ich nawrócenia, a także ostrzegał przed nimi innych:

[Bóg] który chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i przyszli do uznania prawdy.

(1 Tymoteusza 2:4)

Albowiem powiadam wam, że jeśli nie będzie obfitowała sprawiedliwość wasza więcej, niż doktorów zakonnych i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.

(Mateusza 5:20)

Jeruzalem, Jeruzalem, które zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani; ile razy chciałem zgromadzić dzieci twoje, jako kokosz zgromadza kurczęta swoje pod skrzydła, a nie chciałoś? Oto wam zostanie dom wasz pusty.

(Mateusza 23:37-38)

Wracając teraz do pustych frazesów pana Cupicha:

„Dlatego powinniśmy unikać wszelkich prób rezygnacji z siebie lub innych. Dlatego nie powinniśmy być podejrzani o jakąkolwiek rozmowę o wykluczaniu ludzi lub uznawaniu ich za niegodnych”.

Wykluczanie niegodnych to nie rezygnacja z nich. Jest to raczej ostatnia deska ratunku, aby skłonić ich do skruchy. Jest to „twarda miłość”, którą każdy rodzic okaże swojemu dziecku, aby sprowadzić je z powrotem na prostą i wąską drogę, zamiast pozostawić je na pastwę grzechów i błędnych ścieżek — co byłoby naprawdę rezygnacją z niego.

Św. Paweł Apostoł był całkiem jasny, jeśli chodzi o wykluczenie tych, którzy są ewidentnie niegodni:

Uprzątnijcież stary kwas, abyście byli nowym zaczynem, jak jesteście przaśni. Albowiem Pascha nasza ofiarowany jest Chrystus. A tak świętujmy nie na starym kwasie, ani na kwasie złości i przewrotności, ale na przaśnikach szczerości i prawdy. Napisałem wam w liście, abyście nie przestawali z rozpustnikami. Nie w ogóle z rozpustnikami tego świata, albo z chciwcami, albo z drapieżcami, albo z bałwochwalcami, bo inaczej musielibyście wyjść z tego świata. Lecz raczej napisałem wam, abyście nie przestawali, jeśli ten, co się bratem nazywa, jest rozpustnikiem, albo chciwcem, albo bałwochwalcą, albo złorzeczącym, albo pijanicą, albo drapieżcą, żebyście z takim nawet nie jedli. Czyż bowiem do mnie należy sądzić tych, co są zewnątrz ? Czyż tych, co są wewnątrz, nie wy sądzicie ? Tych bowiem, co są zewnątrz, będzie Bóg sądził. "Wyrzućcie złego spośród siebie."

(1 Koryntian 5:7-13)

Widzimy więc, że to św. Paweł, piszący pod boskim natchnieniem, wzywał nas do wykluczenia pewnych osób i ich marginalizacji.

W rzeczywistości, pisząc do Tesaloniczan, ten sam Apostoł wyjaśnił nawet, jaki jest cel tego wyłączenia: „Jeżeli ktoś nie posłucha słów naszego listu, tego sobie zaznaczcie i nie obcujcie z nim, aby się zawstydził” (2 Tes 3,14). Wstyd może być bardzo zbawienną rzeczą!

W swoim Pierwszym Liście do Koryntian św. Paweł również mówi bezpośrednio i wyraźnie o kwestii niegodności przyjmowania Komunii Świętej:

Ilekroć bowiem będziecie jedli ten chleb i pili kielich, będziecie opowiadać śmierć Pańską, aż przyjdzie. Tak więc ktokolwiek by jadł ten chleb, albo pił kielich Pański niegodnie, będzie winien ciała i krwi Pańskiej. Niech zaś każdy bada samego siebie i tak niech je z chleba tego i pije z kielicha. Kto bowiem je i pije niegodnie, sąd sobie je i pije, nie rozróżniając ciała Pańskiego. Dlatego wśród was wielu chorych i słabych i wielu zasnęło

(1 Koryntian 11:26-30)

Co, „arcybiskup” Chicago przez całe życie w tajemniczy sposób pomijał te fragmenty? Oczywiście nie. Cupich doskonale wie, co robi — nie jest idiotą. Celowo wprowadza ludzi w błąd, aby jeszcze bardziej zrujnować dusze.

„Pamiętajmy o naszej odpowiedzi na zaproszenie do udziału w procesji komunijnej: „Panie, nie jestem godzien… ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja” ”.

Więc jak to jest? Czy wszyscy jesteśmy niegodni, czy też powinniśmy powstrzymać się od „wykluczania ludzi lub uznawania ich za niegodnych”? Cupich nie może mieć tego w obie strony.

W każdym razie, przy tej linii argumentacji arcyświeckiego „biskupa” z Chicago po prostu jest nieszczery, ponieważ celowo miesza różne rodzaje lub poczucie niegodności.

Tak, w ścisłym tego słowa znaczeniu, wszyscy jesteśmy niegodni, jak głosimy na każdej Mszy Świętej: Domine, non sum dignus… („Panie, nie jestem godzien…”). W końcu, jak zwykłe stworzenie mogłoby być kiedykolwiek „godne” – w sensie zasługiwania na Boga lub posiadania pretensji do Boga – przyjęcia samego Ciała i Krwi Boga Wcielonego?!

Ale jest inny rodzaj poczucia niegodności. Możemy to nazwać kanoniczną niegodnością. Rozumie się przez to, że publicznie przekroczyliśmy prawo moralne i/lub kościelne do tego stopnia, że ​​Kościół zabrania nam przystępowania do sakramentów, dopóki nie zmienimy naszego życia, ponieważ przyjmowanie ich bez uprzedniej pokuty stanowiłoby śmiertelny grzech świętokradztwa i niewypowiedziane zgorszenie dla innych. Jak pisze św. Paweł: „Grzechy niektórych ludzi są jawne, wyprzedzające sąd; za niektórymi zaś w ślad idą” (1 Tm 5,24).

„Podczas modlitwy eucharystycznej nazywam siebie ‚niegodnym sługą Pana’”.

„Niegodna” część nie mogłaby być bardziej dokładna; to część „sługi” jest niewłaściwie ulokowana. Pan Cupich nie jest sługą Bożym, godnym czy niegodnym; jest wrogiem Boga. Szymon Piotr był niegodnym sługą Bożym; Judasz Iskariota był Jego wrogiem.

https://novusordowatch.org/2014/12/blase-cupich-enemy-of-christ/

„Kościół i jego przywódcy są wezwani do formowania ludzi, a nie do utrudniania łaski Bożej przez wykluczanie ich lub osądzanie. Sąd pozostawiamy Bogu”.

Niezbędnym elementem formowania ludzi jest karanie ich, gdy poważnie zbłądzą. Wie o tym każdy rodzic — w istocie wie o tym każde dziecko.

To samo dotyczy Kościoła i nie ma to nic wspólnego z „przeszkadzaniem Bożej łasce”, tak samo jak św. Paweł nawołujący Koryntian do nieprzyjmowania Komunii św niegodnie był przeszkodą łaski. Wręcz przeciwnie, ponieważ „kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije”, nie ma przeszkody w łasce; blokowana jest dodatkowa (wieczna) kara. Wykluczenie Kościoła przez publiczną odmowę sakramentów samo w sobie jest łaską, miłosierdziem okazywanym krnąbrnemu grzesznikowi.

Nie jest prawdą, że cały sąd należy pozostawić Bogu. Daleko od tego. Chrystus Pan faktycznie dał Swojemu Kościołowi szczególną władzę rządzenia i sądzenia (jurysdykcji): „Zaprawdę powiadam wam: Cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane i w niebie, a cokolwiek rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie” (Mt 18,18).

Nie tylko Kościół ma prawo i obowiązek osądzać, nawet pojedynczy Katolik może i musi osądzać w niektórych sprawach. Na przykład, jak Chrześcijanin ma „strzec się kwasu faryzeuszy” (Mk 8,15), jeśli nie może sądzić? Jak Katolik ma odróżnić prawdziwego pasterza od najemnika, a zwłaszcza wilka (por. J 10,11-14) lub prawdziwą Ewangelię od fałszywki (por. Ga 1:8-9), jeśli pozostawia wszelki osąd Bogu?

Jak mamy „wystrzegać się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są wilkami drapieżnymi” (Mt 7:15), nie osądzając ich? Rzeczywiście, jak mamy być posłuszni nakazowi Chrystusa: „Nie sądźcie według pozorów, ale sądźcie sądem sprawiedliwym” (J 7:24), jeśli powstrzymamy się całkowicie od osądzania?

„Duchowny zaś rozsądza wszystko i sam od nikogo nie bywa sądzony” (1 Kor 2,15).

Prawda jest taka, że ​​dalecy od nie osądzania w ogóle, mamy po prostu powstrzymać się od osądzania pochopnego, to znaczy nie mamy wydawać niekorzystnego osądu bliźniego bez wystarczających dowodów. Nawet jeśli mamy wystarczające dowody, powinniśmy myśleć o naszym bliźnim tak dobrze, jak to możliwe. Typowym przykładem jest to, że jeśli ktoś mówi do nas niemiłe słowo, nie powinniśmy po prostu zakładać, że zostało to uczynione ze złośliwości lub z rozmyślnego pragnienia urazy, ale że być może zaistniały okoliczności łagodzące, które czynią ten czyn mniej niż w pełni zawinionym.

Ta szlachetna i wybitnie rozsądna zasada — zgodna ze Złotą Regułą (por. Łk 6,31) i doktryną miłości (por. 1 Kor 13) — została całkowicie zniekształcona i naciągnięta aż do śmierci przez ludzi takich jak „kardynał” Cupich, którzy nieustannie manipulowali nią i nadużywali w celu usprawiedliwienia i umożliwienia ludzi, którzy popełniają najbardziej ohydne czyny. To pozwala im bezkarnie przebierać się za „pobożnych Katolików”, ku oszołomieniu i szkodzie dusz.

Jednym ze sposobów dowiedzenia się, że argumentacja Cupicha jest nieszczera, jest sprawdzenie, czy kiedykolwiek marzył o zastosowaniu jej do innego scenariusza, który jest bardzo bliski i drogi jego sercu. Na przykład, czy można sobie wyobrazić, że Cupich zastosowałby podejście „nie oceniaj” do akceptowania, tolerowania lub usprawiedliwiania rasizmu, dyskryminacji, „homofobii”, budowania murów granicznych lub wykorzystywania środowiska? Zadawać pytanie to odpowiadać na nie.

W zgniłym artykule Cupicha jest więcej rzeczy, które zasługują na komentarz, ale ograniczymy się do skomentowania jeszcze tylko jednego cytatu. Mówi: „Codzienna świadomość, że Bóg zaadoptował nas wszystkich, przypomina nam, że Bóg, jak każdy rodzic, nie odmówi nam niczego ani nie przestanie nas kochać ani nie zawiedzie zapewnić nam nowych możliwości rozwoju i dojrzewania”.

To jest po prostu, jak określiłby to bp. Donald Sanborn „obornik bydlęcy”.

https://novusordowatch.org/2019/06/bishop-sanborn-history-of-christendom/

Po pierwsze, Bóg nie zaadoptował nas wszystkich, nawet wszystkich Katolików. „Adopcja synów” (Ga 4:5) nie przychodzi wraz z niezatartym znakiem chrztu, ale ze stanem łaski uświęcającej. Kiedy tracimy stan łaski, przestajemy być przybranymi dziećmi Boga i wracamy do bycia „dziećmi gniewu” (Ef 2:3):

Człowiek sprawiedliwy […] jest dzieckiem Bożym jedynie dzięki posiadaniu łaski uświęcającej, która może zostać utracona przez grzech śmiertelny, a w konsekwencji opiera się na wolnej relacji, która może zostać rozwiązana przez człowieka tak dobrowolnie, jak została zawarta między nim a Bogiem.

(Mgr. Joseph Pohle, Dogmatic Theology, t. 7, s. 358-359)

Ale ponieważ wszystkie grzechy śmiertelne, nawet te myślne, czynią ludzi dziećmi gniewu [Ef. 2:3] i nieprzyjaciółmi Boga, trzeba za nie wszystkie prosić Boga o przebaczenie przez otwarte i pokorne wyznanie.

(Sobór Trydencki, sesja 13, rozdz. 5; Denz. 899)

Albowiem ten Duch daje świadectwo duchowi naszemu, że jesteśmy synami bożymi. Jeśli zaś synami, to i dziedzicami: mianowicie dziedzicami bożymi, a współdziedzicami Chrystusowymi; jeśli tylko współcierpimy, abyśmy też byli współuwielbieni.

(Rzymian 8:16-17)

Również pogląd Cupicha, że ​​Bóg niczego nam nie odmówi, bez względu na to, jak bardzo jesteśmy zatwardziali w grzechu, jest podobnie fałszywy. W rzeczywistości jest tak ewidentnie fałszywy, że ​​nie wymaga odpowiedzi, zwłaszcza że został zaoferowany bez żadnych dowodów.

Wszystko to wystarczy, aby ustawić fałszywego kardynała-arcybiskupa na swoim miejscu. Jest duchowym zwodzicielem najgorszego rodzaju. Jego stałych i konsekwentnych nauk i zachowań po prostu nie da się rozsądnie wytłumaczyć w żaden inny sposób. Nie wolno nam osądzać pochopnie, ale też nie wolno nam być głupcami (por. Mt 10:16)! Jak pisał św. Robert Bellarmin, „byłoby to najbardziej nieszczęśliwym stanem Kościoła, gdyby został zmuszony do uznania wilka, wyraźnie grasującego, za pasterza” (De Romano Pontifice, Księga II, rozdział 30; tłumaczenie Granta). .

Przy okazji: plotka głosi, że Franciszek chce mianować 72-letniego Cupicha głową watykańskiej Kongregacji Biskupów, dykasterii odpowiedzialnej za wybór „biskupów” dla całego świata.

https://www.catholicnewsagency.com/news/246355/is-cardinal-cupich-on-his-way-to-the-vatican

Pod względem teologicznym i duszpasterskim Cupich jest zasadniczo klonem Franciszka, ale jest tak bardzo poza nawiasem, że nawet profesjonalny wielbiciel Franciszka, Mark Shea, nie aprobuje go. Jego zostanie prefektem wspomnianej kongregacji pomogłoby zapewnić, że większość nowych „katolickich biskupów” na świecie będzie mini-Bergoglio – lub gorzej.

https://novusordowatch.org/2014/11/mark-shea-elton-john-francis/

W 2015 roku, u szczytu skandalu związanego ze sprzedażą części dla dzieci Planned Parenthood, Cupich niesławnie skomentował:

Podczas gdy handel szczątkami bezbronnych dzieci jest szczególnie odrażający, nie mniej powinniśmy być zbulwersowani obojętnością wobec tysięcy ludzi, którzy codziennie umierają z powodu braku przyzwoitej opieki medycznej; którym odmawia praw przez zepsuty system imigracyjny i rasizm; którzy cierpią głód, bezrobocie i niedostatek; którzy płacą cenę za przemoc w dzielnicach nasyconych bronią; lub którzy są zabijani przez państwo w imię sprawiedliwości.

(Blase Cupich, cytowany w „For Archbishop Cupich, Planned Parenthood videos should urge us to fight all social ills”, Catholic News Agency, 6 sierpnia 2015 r.)

https://www.catholicnewsagency.com/news/32437/for-archbishop-cupich-planned-parenthood-videos-should-urge-us-to-fight-all-social-ills

https://www.youtube.com/watch?v=2Q8r0wJpJLk

Najwyraźniej człowiek serca Bergoglio!

Prawda jest taka, że ​​Cupich nie jest Katolikiem, nawet Katolikiem świeckim. Jest antykatolickim działaczem i agitatorem, którego zadaniem jest ewidentnie niszczenie i rujnowanie wszelkich pozostałości Katolicyzmu, które mogą pozostawać w duszach.

Jego najnowsza monografia, w której argumentuje za (nie)godnością wszystkich do Eucharystii, ma po prostu zapewnić wszystkim pseudokatolikom, którzy propagują wielkie duchowe i doczesne zło na szkodę dobra wspólnego, jednocześnie ogłaszając się „pobożnymi Katolikami” i kręcą się wśród duchowieństwa na wysokich stanowiskach będą mogli to robić bezkarnie i z powodzeniem.

To właśnie robi tutaj Cupich, a całe gadanie o „nowym początku” i „nie poddawaniu się” i „pokorze” to tylko duchowa manipulacja. Jest w tym profesjonalistą. Z jakiego innego powodu Franciszek wysłałby go do Chicago i uczynił „kardynałem”?

Podsumowując: tak, rzeczywiście, ściśle mówiąc, wszyscy jesteśmy niegodni Ciała i Krwi naszego Pana i Odkupiciela. Ale niektórzy, odpowiadając na łaskę Bożą, nadnaturalnie żałują swojej niegodności i dlatego Bóg czyni ich godnymi dzięki Swojej łasce i miłosierdziu; podczas gdy inni są zatwardziali w swojej niegodności i dumnie ją eksponują, przez co Bóg ich odrzuca i wymiotuje ze swoich ust (por. Ap 3,16; Mt 15,7-9).

Odejdźmy od Blase’a Cupicha.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przerwa