Odpowiedź na wspólne wyzwanie: „Kimże TY jesteś, aby osądzać, kto jest heretykiem?!”
21 sierpnia 2020
Odpowiedź na modernistyczną taktykę…
Poniżej znajduje się fragment książki z 1886 roku Liberalism is a Sin autorstwa ks. Felixa Sarda y Salvany. Została zatwierdzona i chwalony przez Watykańską Świętą Kongregację Indeksu za papieża Leona XIII. Książka odsłania idee i taktykę modernistów, zwanych wówczas liberałami, i polecamy ją gorąco.
W rzeczywistości można powiedzieć, że książka ta całkowicie niszczy wiele fundamentalnych idei fałszywego Soboru Watykańskiego II (1962-65) i nowej religii, którą zrodził. Poniższy fragment to rozdział 32 książki, który konkretnie odnosi się do zarzutu, że człowiek świecki nie może samodzielnie odkryć herezji i / lub nie może wiedzieć, że ktoś inny jest prawdziwym (tj. formalnym) heretykiem. Nic nie może być dalej od prawdy.
________________________________________
Rozdział 32
Liberalizm i autorytet w konkretnych przypadkach
Jak można na podstawie własnego autorytetu stwierdzić, kto lub co jest liberałem, bez uciekania się do ostatecznej decyzji Kościoła nauczającego? Kiedy dobry Katolik oskarża kogokolwiek o liberalizm lub atakuje i demaskuje liberalne sofizmaty, oskarżony natychmiast szuka schronienia w wyzwaniu autorytetu oskarżyciela: „I módlcie się, kim jesteście, aby oskarżyć mnie i mój dziennik o liberalizm? Kto uczynił cię mistrzem w Izraelu, aby ogłaszać, kto jest, a kto nie jest dobrym Katolikiem? I czy to od ciebie muszę odebrać patent na Katolicyzm?" Taka jest ostatnia deska ratunku skażonego Katolika, gdy zostanie doociśnięty do ściany. Jak więc mamy odpowiedzieć na ten sprzeciw? Czy w tej kwestii słuszna jest teologia liberalnych Katolików? Byśmy mogli oskarżyć jakąkolwiek osobę lub pismo o liberalizm, czy konieczne jest odwoływanie się do specjalnego wyroku Kościoła w stosunku do tej konkretnej osoby lub tego konkretnego pisma? W żaden sposób.
Gdyby ten liberalny paradoks był prawdziwy, dostarczyłby liberałom bardzo skutecznej broni, za pomocą której praktycznie rzecz biorąc, unieważniliby wszystkie potępienia liberalizmu przez Kościół.
Jedynie Kościół posiada w fakcie i w prawie najwyższe magisterium doktrynalne, juris et facti; jego suwerenna władza jest uosobiona w Papieżu. Tylko jemu należy się prawo do wydania ostatecznego, decydującego i uroczystego wyroku. Ale to nie wyklucza innych sądów, mniej autorytatywnych, ale bardzo doniosłych, którymi nie można gardzić, a nawet powinny wiązać sumienie chrześcijańskie. Do takich należą:
1. orzeczenia biskupów w ich diecezjach.
2. orzeczenia proboszczów w ich parafiach.
3. sądy dyrektorów sumień.
4. sądy teologów konsultowanych przez wiernych świeckich.
Sądy te nie są oczywiście nieomylne, ale zasługują na wielką rozwagę i powinny być wiążące proporcjonalnie do autorytetu tych, którzy je wydają, w stopniowaniu, o którym wspomnieliśmy. Ale to nie wbrew osądom tego charakteru liberałowie rzucają stanowcze wyzwanie, które chcemy szczególnie rozważyć. Jest jeszcze jeden czynnik w tej sprawie, który zasługuje na szacunek, a mianowicie:
5. Osąd prostego ludzkiego rozumu, należycie oświeconego.
Tak, rozum ludzki, mówiąc manierą teologów, zajmuje teologiczne miejsce w sprawach religii. Wiara dominuje nad rozumem, który we wszystkim powinien być podporządkowany wierze. Ale całkowicie fałszywe jest udawanie, że rozum nie może nic zrobić, że nie ma żadnej funkcji w sprawach wiary; fałszywe jest udawanie, że niższe światło, oświecone przez Boga w ludzkim rozumieniu, w ogóle nie może świecić, ponieważ nie świeci tak silnie ani tak wyraźnie, jak światło nadrzędne. Tak, wiernym wolno, a nawet nakazuje się, aby podawali powód swojej wiary, wyciągali z niej konsekwencje, stosowali ją, wyciągali z niej podobieństwa i analogie. W ten sposób, używając swojego rozumu, wierni mogą podejrzewać i oceniać ortodoksję każdej nowej doktryny przedstawionej im, porównując ją z doktryną już zdefiniowaną. Jeśli nie jest w zgodzie, mogą walczyć z tym jako złem i słusznie piętnować jako złą książkę lub czasopismo, które ją podtrzymuje. Nie mogą oczywiście zdefiniować tego ex cathedra, ale mogą zgodnie z prawem uznać to za perwersyjne i za takie uznać, ostrzec innych przed tym, podnieść okrzyk strachu i zadać temu pierwszy cios. Wierny świecki może to wszystko zrobić i robił to przez cały czas przy aplauzie Kościoła. Czyniąc to, nie czyni siebie pasterzem trzody ani nawet jej najskromniejszym towarzyszem; po prostu służy jako strażnik, który podnosi alarm. Opportet allatrare canes „Stróżom wypada szczekać” - bardzo trafnie powiedział wielki hiszpański biskup, odnosząc się do takich okazji.
Czyż nie jest przypadkiem rola rozumu ludzkiego tak rozumiana przez gorliwych prałatów, którzy tysiące razy wzywają wiernych do powstrzymania się od czytania złych dzienników i dzieł, bez specjalnego wskazywania na nie? W ten sposób okazują swoje przekonanie, że rozum, to naturalne kryterium, oświecone wiarą, jest wystarczające, aby umożliwić wiernym zastosowanie w takich sprawach znanych doktryn.
Czy sam Indeks książek zakazanych podaje tytuł każdej zakazanej książki? Czy w rubryce „Zasady ogólne Indeksu” nie znajdujemy pewnych zasad, według których dobrzy Katolicy powinni kierować się przy formułowaniu opinii na temat książek niewymienionych w Przewodniku, ale które każdy czytelnik powinien stosować według własnego uznania? Jaki byłby pożytek z reguły wiary i moralności, gdyby wierni w każdym konkretnym przypadku nie mogli sami z siebie ich zastosować lub gdyby byli stale zobowiązani do konsultacji z Papieżem lub proboszczem diecezjalnym? Tak jak ogólną zasadą moralności jest prawo, zgodnie z którym każdy podważa swoje własne sumienie (dictamen practiceum - „sąd praktyczny”) przy dokonywaniu określonych zastosowań tej ogólnej zasady (podlegającej korekcie, jeśli jest błędna), tak ogólna reguła wiary, która jest nieomylnym autorytetem Kościoła, jest i powinna być zgodna z każdym osądem partykularnym formułowanym przy formułowaniu konkretnych zastosowań - oczywiście podlega poprawie i odwołaniu w przypadku błędu w jej stosowaniu. Byłoby bezużyteczną, absurdalną i niemożliwą do tego, by najwyższa reguła wiary wymagała od najwyższej władzy Kościoła, by stosowała ją w sposób szczególny i natychmiastowy w każdym przypadku i przy każdej okazji, która ją wywołuje.
Byłby to rodzaj brutalnego i szatańskiego jansenizmu, podobnie jak zwolennicy nieszczęśliwego biskupa Ypres, którzy do przyjmowania sakramentów żądali takich dyspozycji, które uniemożliwiałyby ludziom czerpanie korzyści z tego, co było wyraźnie zamierzone. i ustanowione dla nich przez samego Jezusa Chrystusa.
Rygoryzm prawny, na który powołują się liberaliści w sprawach dotyczących wiary, jest równie absurdalny, jak rygoryzm ascetyczny głoszony niegdyś w Port Royal [siedzibie herezji jansenistycznej]; przyniosłoby to jeszcze bardziej katastrofalne skutki. Jeśli w to wątpisz, rozejrzyj się wokół. Największymi rygorystami w tej kwestii są najbardziej zatwardziali sekciarze szkoły liberalnej. Ale jak wytłumaczyć tę pozorną sprzeczność? Można to łatwo wytłumaczyć, jeśli tylko pomyślimy, że nie ma nic wygodniejszego dla liberalizmu niż założenie tego legalnego kagańca na usta i pióra ich najbardziej zdeterminowanych przeciwników. Byłoby to dla nich naprawdę wielkim triumfem, pod pretekstem, że nikt oprócz Papieża i biskupów nie może mówić z najmniejszym autorytetem, a tym samym narzucić ciszę świeckim orędownikom wiary, takim jak DeMaistre, Cortes, Veuillot, Ward, Lucas i McMaster, którzy niegdyś nosili, i innym, którzy teraz niosą, sztandar Wiary tak śmiało i niezachwianie przeciwko swoim najbardziej podstępnym wrogom.
Liberalizm chciałby rozbrojenia takich krzyżowców i wolałby przede wszystkim odnieść sukces w nakłonieniu samego Kościoła do rozbrojenia.
Tłumaczenie polskie za:
https://novusordowatch.org/2020/08/who-are-you-to-judge-who-is-a-heretic/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz