CZTERY RZECZY OSTATECZNE - ŚMIERĆ, SĄD BOŻY, PIEKŁO i NIEBO
MARCIN Z KOCHEM, O.S.F.C.
Tłumaczenie własne z języka angielskiego
Oryginał na stronie archive.org
CZĘŚĆ III. O PIEKLE
VIII. O wieczności.
Na poprzednich stronach przedstawiono czytelnikowi niewielki opis męki piekielnej; teraz wieczność jest tematem, który musi zająć naszą uwagę, tematem, na który nie jest łatwo pisać ani mówić. Wszystkie męki piekielne są tak straszne, tak przerażające, że wystarczą, by zadrżał najodważniejszy człowiek. Ale myśl o wieczności jest tak okropna, że poważne rozważenie jej wystarczy, aby pozbawić się zmysłów. Bo na tym świecie, jakkolwiek cierpi człowiek, ma jedno pewne źródło pocieszenia, świadomość, że wcześniej czy później jego nędza się skończy.
Do natury ludzkiej należy zmęczenie wszystkim po pewnym czasie, nawet rzeczami zgodnymi z naszą naturą i dostosowanymi do naszego gustu. Gdyby człowiek był zmuszony siedzieć przy stole przez cały dzień, odczuwałby wstręt do potraw, które miałby przed sobą. Gdyby ktoś zostałby zmuszony do spania dniem i nocą przez cały tydzień w najdelikatniejszym i najwygodniejszym łóżku, jak długi wydawałby mu się czas. Gdyby najgorętszy kochanek tańca był zmuszony do kontynuowania tej ulubionej rozrywki dzień i noc bez odpoczynku, nabrałby do niej silnej niechęci.
A jeśli tak jest w przypadku rzeczy, które są zgodne z naszą naturą i skłonnościami, co by to było z tymi, które są dla nas nieprzyjemne i odrażające? Gdyby mały kamień dostał się do buta i w ramach pokuty trzeba go tam trzymać przez cały tydzień, wydawałoby się to prawie nie do zniesienia. A jeśli niewielki ból lub niedogodność stają się po pewnym czasie strasznie uciążliwe, jak można znosić poważną chorobę lub prawdziwy dyskomfort bez szemrania i zniecierpliwienia?
Gdyby było możliwe, by nieszczęsnego grzesznika skazano na całoroczne leżenie w piecu ze związanymi rękami i nogami, czy cierpienie nie pozbawiłoby go rozumu? Nikt nie mógłby mieć tak twardego serca, aby nie odczuwać najgłębszego współczucia dla kogoś tak dręczonego.
Teraz spójrz w dół w otchłań piekła, a zobaczysz tam tysiące i tysiące tych nieszczęśliwych stworzeń w jeziorze ognia i męki. Wielu z nich spędziło już dwadzieścia, sto, tysiąc, a nawet pięć tysięcy lat w tym strasznym stanie cierpienia.
Ale co jest przed nimi? Nie więcej niż pięć tysięcy lat, ani sto tysięcy, ani tysiąc tysięcy tej straszliwej agonii, muszą ją znosić na wieki wieków; czeka ich wieczność, bez pociechy i komfortu, bez łaski i miłosierdzia, bez zasługi i nagrody, bez nawet nikłej nadziei na wyzwolenie. To właśnie sprawia, że męka potępionych jest tak niezmierzona; to właśnie doprowadza ich do wściekłości i rozpaczy.
Jak myślisz, czym naprawdę jest wieczność lub jak długo będzie trwać? Wieczność to coś, co nie ma początku ani końca. To czas, który jest zawsze obecny i nigdy nie przemija. W ten sposób męki potępionych nigdy się nie skończą, nigdy nie przeminą. Kiedy minie tysiąc lat, rozpocznie się kolejny tysiąc i tak dalej na wieki. Żaden z potępionych nie może policzyć, jak długo przebywają w piekle, ponieważ nie ma następstwa dnia i nocy, nie ma podziału czasu, ale ciągła i wieczna noc od pierwszej chwili ich wejścia do piekła na zawsze. A gdybyś wyobraził sobie jakąś nikłą ideę wieczności, przypuśćmy, że cała ziemska kula składa się z nasion prosa, i przypuśćmy, że co roku przylatuje ptak i wybiera jedno z tych maleńkich nasion, jaka musi upłynąć nieskończona liczba lat, zanim cała ziemia została w ten sposób pożarta. Nie, ile tysięcy lat musi minąć, zanim jeden mały pagórek zostanie zniszczony. Niemożliwe jest oszacowanie.
Być może myślisz, że zniszczenie Ziemi w tym powolnym procesie zajmie całą wieczność. Ale wierz mi, może zostać zniszczona wiele razy, zanim wieczność się skończy. Ziemia bowiem musi się wreszcie skończyć, choćby raz na stulecie z całości zostało wyjęte jedno ziarno, ale wieczność nie może się skończyć, bo nic nie może być z niej odebrane.
Jak straszna jest ta myśl! To naprawdę przerażające, gdy ktoś próbuje to sobie uświadomić.
Potępieni byliby radośni, dziękowaliby Bogu, gdyby mogli mieć nadzieję, że po milionach i milionach lat udręki wreszcie zostaną uwolnieni od swej nędzy.
Ale nie ma żadnej nadziei na ostateczne uwolnienie się od piekielnych bólów. Nikt, kto myśli o tym poważnie, nie może nie być zdumiony i przerażony. O Boże, jak straszny jesteś! Jak wielka jest Twoja surowość! Jak możesz, Ojcze miłosierdzia, widzieć te nieszczęśliwe stworzenia skazane na takie kary na wieki wieków, jak możesz słuchać niewzruszony ich rozpaczliwego wołania!
Wszystko to uczy nas, jak ciężki musi być każdy grzech śmiertelny, skoro Ty, wszechmiłosierny Boże, możesz skazać grzesznika na wieczne potępienie za jeden grzech śmiertelny. Chrześcijaninie, błagam cię, w imię wszystkiego, co święte, nie grzesz tak lekko, nie myśl tak mało o grzechu śmiertelnym, zobacz, jak straszna jest kara wymierzana nieszczęśliwym grzesznikom. Może ci się wydawać mało wiarygodne, że Bóg, którego miłosierdzie jest nieskończone, może nałożyć na jedno ze swoich słabych stworzeń niekończącą się karę za jeden grzech śmiertelny.
A jednak tak jest; i jest nawet prawdą, że człowiek, który prowadził pobożne życie, jeśli przed śmiercią spotka go niewypowiedziane nieszczęście popełnienia grzechu śmiertelnego i umrze nieskruszony, zostanie skazany na wieczne zatracenie.
Psalmista nie mógł nie wyrazić zdziwienia tym; w rzeczywistości wydaje się, że jest to prawie niemożliwe. Posłuchajcie jego słów: „Rozmyślałem dni starodawne, i roki wieczne miałem na pamięci. I rozważałem w nocy w sercu moim; i ćwiczyłem się, i umiatałem ducha mojego. Izali na wieki Bóg odrzuci? czy nie przyda, aby jeszcze był łaskaw? Czyli do końca odetnie miłosierdzie swoje od rodzaju aż do rodzaju? Czyli Bóg zapamięta zmiłować się? Albo w gniewie swym zatrzyma litości swoje?” (Ps. LXXVI. 6-10.) W innym Psalmie odpowiada na następujące pytania: „człowiek: nie da Bogu ubłagania swego: I zapłaty odkupienia dusze swojej: i będzie pracował na wieki. I będzie żył jeszcze do końca” To znaczy, że będzie męczony na zawsze, a jednak żyć będzie dalej (Ps. XLVIII. 9, 10).
Powodem, dla którego wszechmiłosierny Bóg karze grzech śmiertelny wieczną karą i nigdy go nie przebacza, jest to, że grzesznik, gdy zostanie potępiony, nie obudzi w swym sercu skruchy i smutku ani nie poprosi Boga o przebaczenie. Bo jeśli ktoś umiera w grzechu śmiertelnym, jest w nim tak zatwardziałym, że nie zaprzestanie go na całą wieczność. A ponieważ Bóg skazał go na zatracenie, wyobraża sobie tak silną nienawiść do Niego, że zraniłby Go na wszelkie możliwe sposoby.
Zamiast ukorzyć się przed Bogiem i błagać o przebaczenie, zniesie jeszcze większe tortury w piekle. Dlatego też, ponieważ grzesznik nie żałuje swoich grzechów ani nie prosi o przebaczenie za swoje grzechy, pozostaje na wieki w stanie grzechu, a ponieważ jego grzech nigdy nie jest odpokutowany ani nie żałuje, kara jest również wieczna.
Bóg bowiem nie przestaje karać, dopóki grzesznik nie pokutuje, opłakuje swój grzech i nie poprosi o przebaczenie.
Stąd widać, że Bóg nie wyrządza krzywdy potępionemu, poddając go wiecznej karze, ponieważ Boska sprawiedliwość wymaga, aby jeśli grzech trwa wiecznie, kara za ten grzech również musi być wieczna.
Można przypuszczać, że potępieni przyzwyczaili się do swoich udręk i w końcu stają się niewrażliwi i prawie obojętni na nie.
To jest dalekie od tego. Potępieni odczuwają tortury w pełnym wymiarze i zawsze w takim samym stopniu. Każdy z nieszczęsnych mieszkańców piekła odczuwa teraz swoje cierpienia równie dotkliwie, jak w pierwszej godzinie swojego potępienia, i będzie nadal odczuwał je nie mniej dotkliwie po tysiącach i tysiącach lat.
Ponieważ potępieni wiedzą doskonale, że nigdy nie zostaną uwolnieni z piekła, lecz muszą tam pozostać na zawsze; ponieważ wiedzą, że straszne tortury, które znoszą, nigdy się nie skończą; ponieważ wiedzą, że żadna stworzona istota nigdy im nie współczuje, ale wszyscy uznają sprawiedliwość ich zagłady; z tego powodu zaczynają rozpaczać i przeklinać siebie i wszystko, co stworzyła ręka Boża.
Ich rozpacz tylko potęguje ich cierpienia. Widzimy to na przykładzie naszych bliźnich na ziemi, jeśli ulegają rozpaczy. Nic nie można zrobić z rozpaczającym człowiekiem; nikt nie może mu pomóc ani pocieszyć, nikt nie może go pocieszyć ani zmusić do rozsądku. Wygląda jak widmo; szaleje i majaczy jak sam diabeł; oświadcza, że położy kres swojemu życiu, że utonie lub powiesi się; niszczy wszystko, co stanie mu na drodze; przeklina wszystkich ludzi i wszystko. Tak czynią potępieni w swojej rozpaczy i przez to torturują siebie nawet bardziej, niż diabły mogą ich torturować. Wrzeszczą i wyją, przeklinają i przysięgają, burzą i wściekają się; w rzeczywistości zachowują się tak, jakby byli biesami wcielonymi.
W swojej wściekłości i złości atakują się nawzajem z najbardziej zaciekłą wrogością; nie, starają się na wszelkie możliwe sposoby udusić się w swojej szalonej rozpaczy.
Ich wysiłki są jednak daremne. Wszystko, co osiągają, to potęgują swoją mękę i zadają sobie nowe boleści.
Oby każdy zatwardziały grzesznik wziął to sobie do serca i uważał, aby któregoś dnia nie stał się ofiarą tej wiecznej rozpaczy.
„Strasznoć jest, wpaść w ręce Boga żywego” - mówi św. Paweł (Hebr. X. 31). Jeśli teraz boimy się piekła, nie będziemy mieli żadnego powodu, by się go bać lub znosić w następnym życiu.
Każdy ma wystarczające podstawy, by się go bać. Sprawiedliwi i święci powinni bać się piekła, ponieważ mogą jeszcze do niego wpaść. Dopóki pozostają na ziemi, otaczają ich niebezpieczeństwa nie tylko zewnętrzne, ale także wewnętrzne. Poza nimi jest świat z jego powabami, jego zgorszeniem i pokusami oraz szacunkiem od ludzi.
W nich mieszkają gwałtowne namiętności i słaba wola. Tylko jeden grzech śmiertelny wystarczy, aby ich potępić w piekielnej otchłani. Iluż jest teraz w piekle, którzy przez jakiś czas byli niezwykli ze względu na swoją pobożność i cnotę, ale którzy stopniowo stawali się niedbali w służbie Bogu, a ostatecznie popadli w grzech śmiertelny i umarli, nie pojednawszy się z Bogiem. Nawet wielkiej św. Teresie groziło potępienie, gdyż Bóg wskazał jej miejsce przeznaczone dla niej w piekle, jeśli nie zrezygnuje z pewnych błędów.
Najwięksi święci wzdrygnęli się i drżeli na myśl o niebezpieczeństwie, w jakim znaleźli się, popełnienia grzechu śmiertelnego i skazania za niego na niekończące się męki piekielne. Święty Piotr z Alkantary, który odprawiał tak wielkie pokuty, nawet w ostatnich chwilach obawiał się niebezpieczeństwa wpadnięcia do piekła. Św. Augustyn i św. Bernard byli przerażeni samą myślą o piekle i niebezpieczeństwie w jakim byli, że na nie zasłużyli.
Nieostrożny, letni Katolik powinien przede wszystkim bać się piekła, ponieważ nieustannie kroczy po krawędzi piekielnej otchłani. Niewiele sobie robi z nakazów słuchania Mszy świętej, nakazanej abstynencji od mięsa, ma skrupuły by zaniedbywać religijnego wychowania swoich dzieci, przebywa z osobami i w miejscach, które są dla niego okazją do grzechu, poddaje się nieczystym myślom, popełnia grzechy nieczystości bez wyrzutów sumienia, ustępuje mściwym uczuciom wobec bliźniego, przywłaszcza sobie dobra bliźniego, oddaje się nadmiernemu jedzeniu i piciu, zaniedbuje modlitwę i sakramenty. Teraz jest czas, aby został wybudzony ze swojego grzesznego życia, teraz jest czas, aby porzucił grzech i zmienił swoje życie, bo jeśli zwleka z tym, wkrótce może być za późno. To rzeczywiście może być ostatnie ostrzeżenie, jakie daje mu Bóg. O, gdyby potępieni mogli wrócić do życia, jakim pokutom i wyrzeczeniom nie poddaliby się ochoczo i radośnie!
Prorok Izajasz pyta: „któż z was będzie mógł mieszkać z ogniem pożerającym?” (Iz. XXXIII. 14.) Czy potrafisz znieść straszliwe męki piekielne przez całą wieczność, ty, który tak lubisz wygodę i który jesteś tak wrażliwy na najmniejszy ból? Który z was zasłużył na zamieszkanie w piekle? Każdy z nas już zasłużył na skazanie, zaraz po pierwszym grzechu śmiertelnym, na tę otchłań nędzy i nieszczęścia! To dzięki Bożemu miłosierdziu nie zostaliśmy tak potępieni.
„Jeno, że mię Pan wspomógł: mało by była dusza moja nie mieszkała w piekle” (Ps. XCIII. 17). Jesteśmy pewni, że zasłużyliśmy na piekło, ale nie jesteśmy aż tak pewni, że zostało nam przebaczone. „A przecie nie wie człowiek, jeśli jest miłości, czyli nienawiści godzien” (Eklez. IX. I). Co za straszna niepewność? Jak bardzo powinno nas to wprawiać w drżenie!
Izajasz ponownie pyta (XXXIII. 14): " kto z was zmieszka z paleniem wiecznem?" Odpowiedź brzmi: wszyscy grzesznicy, którzy nie wyrzekną się grzechu, którzy nie opłakują, nie wyznają swoich grzechów i nie poprawiają swojego życia, będą mieszkać z paleniem wiecznym!
Podejmijmy, drogi czytelniku, każdy wysiłek, naprężmy każdy nerw, cierpmy, ponieśmy wszelkie ofiary w tym życiu, abyśmy mogli uniknąć strasznego losu tych, którzy z własnej winy padli ofiarą Boskiej sprawiedliwości! Żaden ból nie jest zbyt wielki, żadna ofiara nie jest zbyt droga, jeśli chodzi o unikanie wiecznych mąk. Powiedzmy więc za św. Augustynem: „Panie, spal nas tutaj, zetnij i zetrzyj nas w tym życiu, pod warunkiem, że oszczędzisz nas w wieczności”!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz