Monachijski „kardynał” Reinhard Marx: „Oczywiście Jezus nie ma zamiaru głosić Boskiej doktryny”
14 października 2022 r
Tłumaczenie polskie za:
https://novusordowatch.org/2022/10/reinhard-marx-jesus-not-proclaim-divine-doctrine/
Cytaty z Pisma Świętego zaczerpnięte z Biblii Wujka (1962)
Bluźnierstwo i herezja – dla tego klauna to rzecz normalna
Osławiony arcyświecki „biskup” Monachium i Fryzyngi, „kardynał” Reinhard Marx (ur. 1953), zrobił to ponownie. W specjalnym wydaniu niemieckiej modernistycznej Herder Korrespondenz z października 2022 r. „Jego Ekscelencja” wypuścił łgarstwo i to więcej niż jedno.
W dwuipółstronicowym artykule zatytułowanym „Mówienie o Bogu dzisiaj?” Marx ma czelność twierdzić: „Kryzys Kościoła jest być może ... także kryzysem instytucji, która twierdziła i nadal twierdzi, że wie dużo o Bogu i że jest w stanie przekazywać Jego Wolę wszystkim ludziom w sposób autorytatywny” („Heute von Gott reden?” , Herder Korrespondenz Spezial [październik 2022], s. 8; nasze tłumaczenie). Biorąc pod uwagę kontekst i sposób, w jaki pisze, jasne jest, że autor szydzi i stara się przemóc taką „przestarzałą” ideę Kościoła, który myśli, że wie dużo o Bogu i zakłada, że naucza świat w Jego imieniu. Jak [ten Kościół] śmie!
Tymi cynicznymi słowami Marx bluźnierczo odrzuca Boskie Posłannicto, a nawet samo pochodzenie, naturę i cel samego Kościoła:
I przystąpiwszy Jezus, przemówił do nich, mówiąc: Dana mi jest wszelka władza na niebie i na ziemi. Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, nauczając je zachowywać wszystko, cokolwiek wam przykazałem. A oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata. (Mateusza 28:18-20)
I rzekł im: Idąc na cały świat, opowiadajcie ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. (Marka 16:15-16)
Piszę ci to, spodziewając się, że wkrótce do ciebie przybędę; a jeśli się opóźnię, żebyś wiedział, jak się masz sprawować w domu bożym, który jest kościołem Boga żywego, filarem i utwierdzeniem prawdy. (1 Tymoteusza 3:14-15)
Ale moderniści oczywiście i tak nie wierzą w Pismo Święte. Będą wierzyć przez cały dzień, że „Duch” jest obecny i przemawia przez „Lud Boży” na jakimś współczesnym „synodzie”, który zwołali i zorganizowali i w którym po bratersku „idą razem”; ale jeśli chodzi o teksty napisane przez natchnionych przez Boga autorów, „podyktowane przez Ducha Świętego” (papież Leon XIII, Encyklika Providentissimus, n. 20), nie są oni tak pewni, że to naprawdę Bóg do nich mówi. Prawda, „księże” Arturo Sosa?
http://rodzinakatolicka.pl/leon-xiii-providentissimus-deus-o-studiach-pisma-swietego/
Nieco dalej w swoim bardzo mylącym artykule Marx mówi o ewangelizacji, że jest to „wspólna droga śladami Człowieka z Nazaretu, celebracja obecności Boga pośród nas i wspólne poszukiwanie coraz większej prawdy, którą nazywamy Bogiem” (s. 8). Jest to typowy posoborowy bełkot, ponieważ jest niejasny i niejednoznaczny i nie można być tak naprawdę pewnym, co faktycznie to oznacza.
Przyjrzyjmy się temu nieco bliżej. Czym właśnie jest „wspólna droga śladami” Chrystusa? Taki opis mógłby działać w różnych scenariuszach, na przykład mógłby odnosić się do grupy męczenników prowadzonych do komory egzekucyjnej. Podobnie, „celebracja obecności Boga pośród nas” może opisywać wiele rzeczy, czy to katolików odwiedzających Najświętszy Sakrament, grupę mnichów uroczyście śpiewających Boskie Oficjum, czy rodzinę klęczącą przed żłobkiem bożonarodzeniowym. Wreszcie, ewangelizacja z pewnością nie jest „wspólnym poszukiwaniem” Boga, chociaż taka idiotyczna definicja może dobrze działać dla ekumenizmu.
W każdym razie widzimy, że alternatywna definicja „ewangelizacji” Marxa jest po prostu fałszywa i dość myląca. Oczywiście jest to tylko normalna sprawa dla monachijskiego modernisty, ale mimo to należy to podkreślić.
Nie musimy tutaj wymyślać koła na nowo. Ewangelizacja to nic innego jak miłosierne głoszenie Ewangelii w celu nawrócenia dusz do Chrystusa i Jego Kościoła. Widzimy to w pierwszych wysiłkach ewangelizacyjnych Apostołów zaraz po otrzymaniu Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy. Papież św. Piotr wygłosił tego samego dnia wspaniałe kazanie, które jest zapisane w Dziejach Apostolskich 2. Jego wysiłki, oczywiście wspomagane łaską Bożą, przyniosły natychmiastowe i obfite owoce: „I bardzo wielu innymi słowami świadczył, i napominał ich, mówiąc: Ratujcie się spośród tego przewrotnego plemienia. Ci więc, co przyjęli jego słowa, zostali ochrzczeni, i przybyło dnia tego dusz około trzech tysięcy” (Dz 2:40-41).
Dla Reinharda Marxa może to być nowość, ale tak, Apostołowie użyli słów, aby głosić doktrynę [naukę] Ewangelii: „Gdy zaś oni mówili do ludu, nadeszli kapłani i zarządca świątyni i saduceusze, okazując niechęć, że nauczali lud, i że w Jezusie opowiadali powstanie z martwych” (Dz 4:1-2). Głosili, wyjaśniali, argumentowali, obalali, przekonywali – wszystko dla większej chwały Bożej i zbawienia dusz: „Rozprawiał więc z żydami w synagodze i z prozelitami, a na rynku codziennie z tymi, co się nadarzyli.” (Dz 17:17).
Marx twierdzi dalej, że istotą wiary chrześcijańskiej nie jest pewna siebie rozmowa o Bogu, ale doświadczenie Jezusa Chrystusa. Następnie wygłasza oświadczenie, które jest bluźniercze i heretyckie: „Oczywiście Jezus nie ma zamiaru głosić boskiej nauki, doktryny; raczej za pomocą swoich przykładów i przypowieści o królestwie Bożym pragnie zilustrować znaczenie obecności Boga pośród nas właśnie teraz, co to znaczy, że niebo i ziemia stykają się ze sobą.”
To obraźliwe stwierdzenie jest całkowicie zgodne z teologią „spotkania” „papieża” Franciszka, który naucza, że „bycie Chrześcijaninem nie polega na przestrzeganiu doktryny, przynależeniu do świątyni lub grupy etnicznej. Bycie Chrześcijaninem to spotkanie, spotkanie z Jezusem Chrystusem.” To z pewnością samo w sobie jest doktryną, ale na razie pozwolimy ujść temu płazem.
Twierdzenie, że Jezus Chrystus nie przyszedł, aby ujawnić boską doktrynę, nadprzyrodzone objawienie, które ludzkość mogłaby zaakceptować, jest tak fałszywe, że po prostu nie można tego przypisać ignorancji [niewiedzy] ze strony Marxa, nawet zawinionego rodzaju. Trudno jest wymyślić jakiekolwiek inne realistyczne wyjaśnienie niż to, że monachijski modernista w pełni zamierza zaprzeczyć boskiej prawdzie – to znaczy, że celowo szerzy herezję.
W 1870 r. Sobór Watykański I wyraźnie ogłosił, że należy się „posłuszeństwo wiary” na „przepowiadanie Ewangelii”, „konieczne do zbawienia”:
Chociaż bowiem posłuszeństwo wiary w żadnej mierze nie jest ślepym poruszeniem duszy, to jednak nikt nie może przyjąć przepowiadania Ewangelii, tak jak to jest konieczne do zbawienia, „bez oświecenia i natchnienia od Ducha Świętego, który daje wszystkim radość przyjęcia prawdy i uwierzenia jej”.
Dlatego wiara sama w sobie, nawet gdyby nie działała przez miłość, jest darem Boga, natomiast akt wiary jest działaniem odnoszącym się do zbawienia, przez które człowiek wyraża dobrowolne posłuszeństwo wobec Boga, zgadzając się i współpracując z Jego łaską, choć mógłby się jej przeciwstawić.
(Sobór Watykański I, Konstytucja dogmatyczna Dei Filius, rozdz. 3; Denz. 1791)
http://rodzinakatolicka.pl/sobor-watykanski-i-dei-filius-konstytucja-dogmatyczna-o-wierze/
Nic tam nie ma o spotkaniu, doświadczeniu czy czułości.
Heretycka teza Marxa o tym, że nasz Błogosławiony Pan nie przyniósł doktryny, może być również uważana za zaprzeczenie samej Osoby Samego Jezusa Chrystusa, ponieważ jest On przecież Ostatecznym Objawieniem Ojca: „Wielokrotnie i różnorodnie mówił Bóg niegdyś do ojców przez proroków, a na koniec w te dni mówił do nas przez Syna, którego postanowił dziedzicem wszech rzeczy, przez którego uczynił i wieki” (Hbr 1:1-2). Nasz błogosławiony Pan jest naprawdę Słowem Bożym: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo” (J 1:1). Rzeczywiście, św. Jan Ewangelista mówi nam, że „...Zakon przez Mojżesza był dany; łaska i prawda stała się przez Jezusa Chrystusa” (J 1:17).
Nowy Testament jest nie tylko wypełniony po brzegi odniesieniami do doktryny [nauki] Chrystusa, ale w rzeczywistości szczegółowo przedstawia, czym jest ta doktryna. Oprócz historii zawartej w świętych kartach, praktycznie cały Nowy Testament zajmuje się doktryną.
Jeśli Chrystus nie głosił Boskiej doktryny, można się zastanawiać, dlaczego „zdumiewały się rzesze nad nauką Jego” (Mt 7:28). Gdyby nasz Pan niczego nie nauczał ludzi, trudno byłoby zrozumieć, dlaczego myśleli, że „uczył ich, jako władzę mający, a nie jako doktorowie” (Mk 1:22). Jeśli Jezus nie głosił doktryny, nie można pojąć, dlaczego głosił: „Moja nauka nie jest moja, ale tego, który mię posłał” (J 7:16). Nie można też wyjaśnić, jak to się działo, że pierwsi Chrześcijanie „trwali w nauce apostolskiej i w uczestnictwie łamania chleba i w modlitwach” (Dz 2:42).
Jest tak wiele innych fragmentów, które zakłócają nonsens wygłaszany przez Jego Marxistowską „Ekscelencję” o Chrystusie, który rzekomo nie głosi doktryny [nauki]. Oto kilka z nich:
Kapłan więc najwyższy spytał Jezusa o jego uczniów i o naukę jego. (J 18:19)
A gdy ich przyprowadzili, postawili przed Radą. I spytał ich najwyższy kapłan, mówiąc: Surowo zakazaliśmy wam, abyście w to imię nie nauczali; a oto napełniliście Jeruzalem nauką waszą, i chcecie na nas ściągnąć krew człowieka tego. (Dzieje Apostolskie 5:27-28)
Tak więc, bracia, stójcie, a trzymajcie się podań, których się nauczyliście, czy to przez mowę, czy przez list nasz. (2 Tes 2:15)
Dziwię się, że tak prędko od tego, który was powołał do łaski Chrystusowej, przenosicie się do innej ewangelii; a ona nie jest inna, tylko są niektórzy, co was niepokoją i chcą wywrócić ewangelię Chrystusową. Ale choćbyśmy my, albo anioł z nieba głosił wam ponad to, cośmy wam głosili, niech będzie przeklęty. Jak przedtem mówiliśmy tak i teraz znowu mówię: Jeśliby wam kto opowiadał ewangelię prócz tej, którąście otrzymali, niech będzie przeklęty. (Gal 1:6-9)
A proszę was, bracia, abyście uważali na tych, co wszczynają kłótnie i wymyślają podrywki przeciw tej nauce, której nauczyliście się i unikajcie ich. (Rzymian 16:17)
I to opowiadamy nie uczonymi słowami ludzkiej mądrości, ale przez naukę Ducha, do duchowych duchowe przystosowując. (1 Koryntian 2:13)
To przedkładając braciom, dobrym będziesz sługą Chrystusa Jezusa, wykarmiony słowami wiary i dobrej nauki, którą osiągnąłeś... Dopóki nie przybędę, pilnuj czytania, napominania i nauki. (1 Tymoteusza 4:6,13)
Jeśli kto inaczej uczy, a nie trzyma się zdrowych mów Pana naszego Jezusa Chrystusa i tej nauki, która zgadza się z pobożnością, jest pyszny, nic nie umie... (1 Tymoteusza 6:3-4)
Słudzy, aby byli posłuszni panom swoim, podobający się we wszystkim, nie sprzeciwiający się, nie oszukujący, aby okazywali we wszystkim dobrą wierność, aby dla nauki Zbawiciela naszego Boga byli we wszystkim chlubą. (List do Tytusa 2:9-10)
Skąd ta niechęć do dogmatów ze strony Marxa? Po prostu dlatego, że nie wierzy. Nie jest katolikiem, ale modernistą.
W antymodernistycznym sylabusie z 1907 r. papież św. Pius X potępił następującą tezę: „Dogmaty, które Kościół podaje jako objawione, nie są prawdami pochodzenia Boskiego, ale są pewną interpretacją faktów religijnych, którą z dużym wysiłkiem wypracował sobie umysł ludzki” (Dekret Lamentabili Sane, błąd nr 22; Denz. 2022).
http://rodzinakatolicka.pl/sw-pius-x-i-swiete-oficjum-lamentabili-sane-exitu/
Od samego początku nasz Boski Zbawiciel ubolewał nad tym, że ludzie nie wierzą w Jego nauki. Następujące jego słowa wyraźnie odnoszą się również do „kardynała” Marxa: „Jeżeli ziemskie rzeczy wam powiedziałem, a nie wierzycie, jakże uwierzycie, gdy wam niebieskie opowiadać będę?” (J 3:12).
Najbardziej znany modernista Monachium jest jednym z tych fałszywych proroków potępionych przez św. Piotra, których jest bardzo wielu w naszych czasach: „Lecz byli między ludem i fałsz prorocy, jak i między wami będą kłamliwi nauczyciele, którzy wprowadzą
zgubne odszczepieństwa i zaprą się tego Pana, który ich odkupił, przywodząc na siebie rychłą zgubę” (2 P 2:1).
Rzeczywiście, Marx jest jednym z tych „nauczycieli, mających uszy chciwe”, którzy „zdrowej doktryny [nauki] (ha!) nie ścierpią”, ostrzeganych przez św. Pawła:
Głoś słowo, nalegaj w porę, nie w porę; przekonywaj, proś, karć z wszelką cierpliwością i nauką. Przyjdzie bowiem czas gdy zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich pożądliwości zgromadzą sobie nauczycieli - mając uszy chciwe pochlebstwa i od prawdy słuch z pewnością odwrócą, a obrócą się ku baśniom.
(2 Tymoteusza 4:2-4)
Aby zrozumieć, jak wypaczony jest teologiczny umysł Marxa, musimy tylko przypomnieć, że popiera on sodomię i twierdzi, że nie możliwe jest obrażać Boga (źródło w języku niemieckim). Tak, dobrze przeczytaliście: teologiczny mózg Monachium wchłonął tak wiele Nouvelle Théologie (Nowej Teologii), że wierzy, że nie możliwe jest by obrazić Pana.
https://novusordo-pl.blogspot.com/2022/04/arcyswiecki-biskup-monachium-nie-ma-nic.html
Fakt, że Marx wypowiedział to idiotyczne stwierdzenie w kontekście potencjalnego niemieckiego prawa przeciwko bluźnierstwu, jeszcze bardziej pogarsza sprawę. Nie troszczy się o obrażanie Boga, ale o obrażanie wrażliwości religijnej ludzi. Nic dziwnego, że nie chce mówić o Bogu – czci człowieka! „Oni są ze świata, dlatego mówią o świecie i świat ich słucha” (1 J 4:5).
Na samym początku swojego artykułu w Herder Korrespondenz Marx wskazuje, że kiedy podczas dyskusji przy okrągłym stole młody ksiądz powiedział mu, że ważne jest, aby więcej mówić o Bogu – w przeciwieństwie do, przypuszczalnie, zrównoważonego rozwoju, dyskryminacji „katolików LGBTQ” lub średniej globalnej temperatury w 2050 r. – natychmiast odpowiedział, że być może mówią za dużo. Go. Bóg, jak twierdzi Marx, pozostaje „absolutną tajemnicą”. Brzmi to głęboko duchowo!
Jednak to, co jego zgniła „Ekscelencja” pomija i czemu w rzeczywistości zaprzecza, jak widzieliśmy, że Bóg objawił się w naturalnym, a zwłaszcza nadprzyrodzonym objawieniu. Swoją odpowiedzią Marx sprawia wrażenie, że Bóg jest całkowicie niedostępny dla ludzkiego umysłu, ale to nieprawda. Są prawdy, które znamy o Bogu z naturalnego rozumu (na przykład Jego istnienie, Jego dobroć, Jego wszechwiedza; por. Denz. 1785, 1806), a są też prawdy, które znamy o Nim tylko dlatego, że On nam je objawił. Te objawione przez Boga prawdy nadprzyrodzone są przedmiotem cnoty Wiary, i właśnie dlatego Wiara jest właściwie definiowana jako stanowcze przyzwolenie umysłu, wspomagane łaską, na to, co Bóg objawił, ponieważ On, który ani omylić się, ani omylić nie może, sam to objawił (patrz Akt wiary). Tym właśnie jest Wiara. To nie jest „spotkanie” z Bogiem ani doświadczenie Jego obecności.
https://www.ultramontes.pl/Katechizm_Bellarmina_dodatek_1.htm
Kościół katolicki mówi o Bogu z silnym przekonaniem i głosi swoje dogmaty z całkowitą pewnością, ponieważ Bóg jest jego Założycielem, a jego dogmat jest Jego objawioną Prawdą. To Bóg powierzył Depozyt Wiary swoim Apostołom: „Jeszcze wam wiele mam powiedzieć, ale teraz znieść nie możecie. Lecz gdy przyjdzie ów Duch prawdy, nauczy was wszelkiej prawdy” (J 16:12-13). Nasz Pan wyjaśnił tym, których posłał, że działają w Jego imieniu: „Kto was słucha, mnie słucha; a kto wami gardzi, mną gardzi; a kto mną gardzi, gardzi tym, który mię posłał” (Łk 10:16).
Pod pretekstem Boga przekraczającego wszelki ludzki język, co jest jedynie półprawdą, Marx zasiewa niebezpieczne wątpliwości co do obiektywnej prawdy dogmatu i wprowadza naganną postawę agnostyczną. Z tego wyciąga wniosek, że powinniśmy mniej mówić o Bogu! Cóż za zuchwały heretycki bluźnierca!
To prawda, że cała nasza wiedza o Bogu zawsze pozostanie niekompletna i niedoskonała; a kiedy potwierdzamy pewne prawdy o Bogu, potwierdzamy je analogicznie, a nie jednoznacznie. Nie oznacza to jednak, że wiedza jest fałszywą wiedzą lub że rozumienie jest naprawdę błędnym rozumieniem. Nasza wiedza o Boskiej prawdzie jest ograniczona i niedoskonała, niemniej jednak jest prawdziwa:
Ale opowiadamy mądrość bożą w tajemnicy, która zakryta jest, którą Bóg przeznaczył przed wiekami ku chwale naszej, której nie poznał żaden z książąt tego świata, bo gdyby byli poznali, nigdy by Pana chwały nie ukrzyżowali. Ale jak napisano: Czego oko nie widziało ani ucho nie słyszało, ani w serce ludzkie nie wstąpiło, co zgotował Bóg tym, którzy go miłują. Nam zaś objawił Bóg przez Ducha swojego; Duch bowiem przenika wszystko, nawet głębokości boże.
(1 Koryntian 2:7-10)
Ponadto Sobór Watykański I wyjaśnia:
Wprawdzie rozum, oświecony wiarą, skrzętnie, pobożnie i z umiarem, dzięki Bożemu darowi, zdobywa jakieś, choć bardzo owocne, rozumienie tajemnic już to z tych [rzeczy], które w sposób naturalny poznaje przez analogię, już to z wzajemnej więzi między samymi tajemnicami oraz z [więzi z] ostatecznym celem człowieka, nigdy jednak nie potrafi osiągnąć takiego ich przejrzenia, jak prawd, które stanowią jego właściwy przedmiot.
Boże bowiem tajemnice, z samej natury swojej w tak wielkim stopniu wykraczają poza stworzony umysł, że choć przekazane przez Objawienie i przyjęte przez wiarę, to jednak nadal są ukryte za zasłoną wiary i pozostają ogarnięte niejako mgłą, dopóki podczas tego śmiertelnego życia „pielgrzymujemy z dala od Pana, bowiem pielgrzymujemy w wierze, a nie w widzeniu”
(Sobór Watykański I, Konstytucja dogmatyczna Dei Filius, rozdz. 4; Denz. 1796; dodano podkreślenie.)
http://rodzinakatolicka.pl/sobor-watykanski-i-dei-filius-konstytucja-dogmatyczna-o-wierze/
W swojej przełomowej encyklice przeciwko odradzającemu się modernizmowi swoich czasów papież Pius XII zganił tych samych myślicieli, od których Marx i cały posoborowy klub teologiczny nauczyli się swojego fachu:
W dziedzinie teologii niektórzy radzi by jak najbardziej osłabić zawartość treściową dogmatów, sam zaś dogmat pozbawić i sformułowań w Kościele od dawna przyjętych i pojęć filozoficznych panujących w nauce katolickiej po to, by powrócić w wykładzie doktryny katolickiej do wyrażeń Pisma św. i Ojców Kościoła. Spodziewają się bowiem, iż dogmat ogołocony ze składników zdaniem ich, obcych Bożemu Objawieniu, da się z pożytkiem zestawić z opiniami dogmatycznymi ludzi pozostających poza jednością Kościoła; tą drogą stopniowo dojdzie się do wzajemnego upodobania dogmatu katolickiego i poglądów odszczepieńców.
Sądzą ponadto, że przy takim ujęciu doktryny katolickiej przygotowałoby się grunt do możliwości wyrażenia dogmatu pojęciami dzisiejszych systemów filozoficznych, np. immanentyzmu, idealizmu lub egzystencjalizmu, zgodnie z potrzebami umysłowości współczesnej. Jeszcze śmielsi twierdzą, że można i trzeba to zrobić, bo tajemnice wiary, według nich, nie dadzą się nigdy określić pojęciami jednoznacznie przybliżonymi i zmiennymi w czasie, które w pewnym stopniu określając prawdę, nieuniknienie ją wszakże zniekształcają. Dlatego nie uważają za rzecz niedorzeczną, a w ręcz konieczną, zastępowanie w teologii dawnych pojęć nowymi, w zależności od rozmaitych filozofii, którymi posługuje się teologia jakby narzędziem pracy w ciągu wieków, a to w tym calu, aby uprzystępnić ludziom zawsze jednakie prawdy Boskie różnymi ujęciami, choćby nawet w pewnej mierze sprzecznymi, ale – jak powiadają- równoznacznymi. Dodają też, że historia dogmatów polega na przedstawieniu różnych form rozwojowych, w jakie przyoblekły prawdę Objawioną powstające w ciągu wieków zmienne doktryny i poglądy filozoficzne.
Wynika jasno z tego, co powiedzieliśmy, że podobne tendencje nie tylko wiodą do relatywizmu dogmatycznego, lecz go w rzeczy samej już zawierają. Sprzyja temu zresztą ponadto brak szacunku do nauki tradycyjnej i jej terminologii. Nie ulega wprawdzie wątpliwości, że terminologię używaną i w nauczaniu szkolnym i przez Urząd Nauczycielski Kościoła można udoskonalać i precyzować. Wiadomo też, że Kościół nie zawsze był stały w jej używaniu. Oczywiste również, że Kościół nie może wiązać się z jakimkolwiek krótkotrwałym systemem filozoficznym; na tak kruchych podstawach nie opierają się bezsprzecznie osiągnięcia jednomyślne wielowiekowych wysiłków uczonych katolickich nad zrozumieniem dogmatu.
Przeciwnie opierają się one na zasadach i pojęciach, wynikających z prawdziwego poznania rzeczy stworzonych, przy czym w zdobywaniu prawd przyświecała umysłowi ludzkiemu, jak gwiazda, prawda Objawiona przez Boga, poprzez pośrednictwo Kościoła. Dlatego to niektóre z takich pojęć zostały przez Sobory Powszechne wykorzystane, a nawet usankcjonowane tak, że nie wolno od nich odstępować.
Jest zatem wyrazem najwyższej lekkomyślności, jeśli się lekceważy, odrzuca lub odmawia wartości ważkim pojęciom, terminom i definicjom, wypracowanym wielowiekowym trudem przez mężów nieprzeciętnego umysłu i świętości pod pieczą świętego Urzędu Nauczycielskiego i nie bez światła i kierownictwa Ducha Świętego w celu coraz to lepszego i dokładniejszego wyrażenia prawd wiary, a na ich miejsce stawia pojęcia hipotetyczne i jakieś płynne i nieuchwytne formułki nowej filozofii, które jak kwiat polny dziś są, a jutro więdną. Lekceważenie zaś terminów i pojęć używanych przez teologów scholastycznych prowadzi bezpośrednio do podcinania racji bytu teologii spekulatywnej, która ponieważ się opiera na rozumowaniu teologicznym, nie posiada – zdaniem nowatorów – prawdziwej pewności.
(Papież Pius XII, Encyklika Humani generis, n. 14-17; podkreślenie dodane.)
http://rodzinakatolicka.pl/pius-xii-humani-generis-o-bledach-przeciwnych-wierze-katolickiej/
Jest oczywiste, że modernizm wypaczył umysł Marxa. Od dawna porzucił wiarę katolicką – prawdziwą doktrynę Wiary – i dlatego ma wszelkie powody do obaw: „Każdy, co odstępuje i nie trwa w nauce Chrystusowej, nie ma Boga. Kto trwa w nauce, ten ma i Ojca i Syna. Jeśli kto przychodzi do was, a nauki tej nie przynosi, nie przyjmujcie go do domu, ani mu nie mówcie: Witaj.” (2 J 9-10).
Niech „kardynał” Marx mówi o tym zgniłym świecie; Kościół katolicki będzie nadal mówił o Jezusie Chrystusie i Jego doktrynie.
„Albowiem z obfitości serca usta mówią” (Łk 6:45).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz