Strony

poniedziałek, 28 listopada 2022

Św. Leonard z Porto Maurizio - Najmniejsza liczba wybranych

 

Najmniejsza liczba wybranych

Św. Leonard z Porto Maurizio

 



 

Za: https://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/2445

UWAGA: Strona lefebrystów.

Wersja angielska na: https://www.olrl.org/snt_docs/fewness.shtml

 

Wprowadzenie

Dzięki Bogu Najwyższemu liczba uczniów Zbawiciela nie jest tak mała, żeby niegodziwość uczonych w piśmie i faryzeuszy była w stanie zatriumfować nad nimi. Choć starają się oni oczernić niewinność i zwieść tłum wykorzystując swe zdradzieckie sofizmaty, których celem jest zdyskredytowanie nauki i charakteru naszego Pana, znajdując plamy nawet na słońcu, to wciąż jest wielu takich, którzy uznając Go za prawdziwego Mesjasza i nie bojąc się ani kar, ani gróźb, otwarcie przyłączyli się do Jego sprawy: de turba autem multi crediderunt in eum. Czy ci, którzy poszli za Chrystusem, podążają za Nim aż do chwały? O, w tym miejscu oddaję cześć głębokiej tajemnicy i w milczeniu adoruję głębie Bożych wyroków, nie ważąc się na to, aby samemu rozstrzygać tak wielką kwestię! Temat, o którym będę dziś mówił, jest bardzo poważny; podjęcie go spowodowało, że nawet filary Kościoła zaczęły się trząść, napełniając największych świętych grozą i zaludniając pustynie anachoretami.[1] W pouczeniu tym chodzi o to, aby rozstrzygnąć, czy liczba chrześcijan, którzy są zbawieni, jest większa, czy mniejsza niż liczba chrześcijan, którzy są potępieni. Mam nadzieję, że wywoła to w was zbawienny lęk przed sądami Bożymi.

Moi drodzy słuchacze, ze względu na miłość, jaką was darzę, chciałbym was uspokoić optymistyczną perspektywą wiecznej szczęśliwości, mówiąc każdemu z osobna: „Z pewnością znajdziesz się w raju; większość chrześcijan jest zbawiona, więc ty także będziesz zbawiony”. Lecz jakże mogę was w ten sposób uspokajać, jeśli buntujecie się przeciwko wyrokom Bożym tak, jak byście byli dla siebie samych najgorszymi wrogami? Tak, dostrzegam w Bogu szczere pragnienie, aby was zbawić, lecz w was samych znajduję wyraźną skłonność do bycia potępionymi. Cóż zatem będę dziś robił, jeśli mam mówić w jasny sposób? Będę dla was przykry. Jeśli jednak nie będę mówił tego, co powinienem wam powiedzieć, wówczas nie będę podobał się Bogu. Dlatego podzielę ten temat na dwa punkty. W pierwszym napełnię was przerażeniem i pozwolę, aby teologowie i Ojcowie Kościoła ustalili stan zagadnienia i ogłosili, że większa liczba dorosłych chrześcijan jest potępiona. W milczący sposób adorując tę straszliwą tajemnicę, zachowam moje własne zdanie dla siebie. W drugim punkcie spróbuję obronić dobroć Boga przeciw bezbożnikom, dowodząc wam, że ci, którzy są potępieni, są potępieni przez swoją własną złą wolę, ponieważ chcieli być potępieni. Tak więc oto są dwie bardzo ważne prawdy. Jeśli pierwsza prawda napawa was przerażeniem, nie miejcie mi tego za złe, traktując mnie tak, jakbym chciał zawęzić wam drogę do nieba, gdyż chcę pozostać w tej kwestii bezstronny. Miejcie to raczej za złe teologom i ojcom Kościoła, którzy wyryli tę prawdę w waszych sercach mocą samego rozumu. Jeśli jesteście rozczarowani drugą prawdą, podziękujcie za to Bogu, ponieważ On chce tylko jednej rzeczy: abyście Jemu oddali całkowicie wasze serca. Na koniec, jeśli zobowiązujecie mnie, abym powiedział wam jasno, co myślę, uczynię to dla waszego pocieszenia.

Nauczanie Ojców Kościoła

Nie jest to próżną ciekawością, lecz zbawiennym zabezpieczeniem, aby głosić z wysokości ambony pewne prawdy, które wspaniale służą temu, aby powściągnąć gnuśność libertynów, którzy zawsze mówią o miłosierdziu Boga i o tym, jak łatwo jest się nawrócić, którzy żyją pogrążeni we wszelkich typach grzechów i śpią snem kamiennym w swej drodze do piekła. Aby rozwiać ich złudzenia i zbudzić z otępienia, przeanalizujmy tę wielką kwestię: czy liczba chrześcijan, którzy są zbawieni, jest większa od liczby chrześcijan, którzy są potępieni?

Wy, dusze pobożne, możecie wyjść. To kazanie bowiem nie jest skierowane do was. Jego jedynym celem jest powściągnąć pychę libertynów, którzy wyrzucają świętą bojaźń Bożą ze swojego serca i łączą siły z diabłem, który – zgodnie z opinią Euzebiusza – potępia dusze uspokajając je: immittit securitate, ut immittat perditionem (sprowadza poczucie bezpieczeństwa, aby sprowadzić zatracenie). Aby rozwiać tę wątpliwość, połóżmy ojców Kościoła, zarówno greckich, jak i łacińskich, po jednej stronie; po drugiej stronie połóżmy najbardziej uczonych teologów i oczytanych historyków, a na środku połóżmy Biblię tak, aby wszystkie te księgi znajdowały się w zasięgu wzroku. Obecnie słuchajcie nie tego, co ja będę wam mówił, gdyż już wam powiedziałem, że nie chcę mówić od siebie ani rozstrzygać kwestii, którą się właśnie zajmujemy, lecz posłuchajcie tego, co te wielkie umysły mają wam do powiedzenia. Oni, którzy są światłami przewodnimi w Kościele Bożym, aby dać światło innym po to, aby tamci nie zagubili drogi do nieba. Tak więc prowadzeni przez potrójne światło wiary, autorytetu i rozumu, będziemy w stanie rozstrzygnąć niezawodnie tę poważną kwestię. Zauważcie tylko, że nie chodzi tu o rodzaj ludzki rozumiany jako całość ani o wszystkich katolików bez różnicy, lecz tylko o dorosłych katolików, którzy dysponują władzą wolnego wyboru i w ten sposób są zdolni do współpracy w wielkiej sprawie, jaką jest ich zbawienie. Najpierw zasięgnijmy rady teologów cieszących się uznaniem jako ci, którzy badają rzeczy z największą starannością i jako ci, którzy nie przesadzają w swoim nauczaniu. Posłuchajmy zatem dwóch uczonych kardynałów – Kajetana i św. Roberta Bellarmina. Uczą oni, że większość dorosłych chrześcijan jest potępiona. Gdybym miał czas, aby wskazać na racje, na których się oni opierają, sami bylibyście o tym przekonani. Ograniczę się jednak tutaj do przytoczenia słów Franciszka Suareza. Po zapoznaniu się z poglądami wszystkich teologów i po dokonaniu gruntownej analizy zagadnienia napisał on: communior sententia tenet ex christianis plures esse reprobos, quam praedistinatos (najbardziej rozpowszechniony pogląd jest taki, że wśród chrześcijan więcej jest potępionych niż wybranych).

Dodajcie autorytet teologów greckich i łacińskich ojców Kościoła do autorytetu teologów, a wtedy zrozumiecie, że niemal wszyscy z nich mówią to samo. Taki jest pogląd św. Teodora, św. Bazylego, św. Efrema i św. Jana Chryzostoma. Co więcej, wedle Cezarego Baroniusza było to powszechną opinią wśród ojców greckich, że ta prawda została wprost objawiona św. Szymonowi Słupnikowi i że właśnie w reakcji na to objawienie dla zapewnienia sobie zbawienia postanowił on, że będzie odtąd żył stojąc na szczycie kolumny przez czterdzieści lat, wystawiony na działanie pogody i niepogody, stanowiąc model pokuty i świętości dla każdego. A teraz zasięgnijmy rady u ojców łacińskich. Usłyszycie św. Grzegorza mówiącego wyraźnie: ad fidem plures perveniunt, ad regnum coeleste pauci perducuntur (wielu dochodzi do wiary, lecz nieliczni dochodzą do Królestwa Niebieskiego). Św. Anzelm oświadcza: ut videtur, pauci sunt qui salvantur (niewielu jest tych, którzy są zbawieni). Św. Augustyn stwierdza jeszcze dobitniej: pauci ergo qui salvantur in comparatione multorum periturorum (dlatego niewielu jest zbawionych w porównaniu z tymi, którzy będą potępieni). Najbardziej przerażający jest jednak św. Hieronim. Pod koniec życia, w obecności swoich uczniów, wypowiedział te budzące grozę słowa: vix de centum millibus quorum mala fuit semper vita, meretur habere indulgentiam unus (ze stu tysięcy ludzi, których życie zawsze było złe, znajdziecie zaledwie jednego, który zasługuje na ułaskawienie).

Słowa Pisma Świętego

Po co jednak szukać wypowiedzi ojców Kościoła i teologów, skoro Pismo Święte rozstrzyga tę kwestię w tak wyraźny sposób? Przeanalizujcie Stary i Nowy Testament. Znajdziecie tam mnóstwo figur, symboli i słów, które jasno ukazują tę prawdę: bardzo niewielu jest zbawionych. W czasach Noego cały rodzaj ludzki został zalany przez potop i tylko ośmioro ludzi uratowało się w arce. Św. Piotr mówi, że ta arka była figurą Kościoła,[2] podczas gdy św. Augustyn dodaje, że tych ośmiu ludzi, którzy zostali ocaleni, oznacza, że bardzo niewielu chrześcijan jest zbawionych, gdyż bardzo niewielu jest tych, którzy szczerze wyrzekają się tego świata: qui saeculo soli verbis, non factis renunciant, non pertinent ad hujus arcae misterium (ci, którzy wyrzekają się świata jedynie w słowach, nie należą do tajemnicy reprezentowanej przez tę arkę). Biblia mówi także, że jedynie dwóch Hebrajczyków z dwóch milionów weszło do Ziemi Obiecanej po wyjściu z Egiptu i jedynie czterech ludzi uciekło przed ogniem, który spalił Sodomę i inne miasta zniszczone wraz z nią. Wszystko to znaczy, że liczba potępionych, którzy zostaną wrzuceni w ogień wieczny jak słoma, jest o wiele większa niż liczba zbawionych, których Niebiański Ojciec pewnego dnia zgromadzi w swoich stodołach jak cenną pszenicę.

Nie skończyłbym, gdybym musiał wskazać wszystkie figury, za pomocą których Pismo Święte unaocznia tę prawdę; zadowólmy się wysłuchaniem żyjącej wyroczni – Wcielonej Mądrości. Co odpowiedział nasz Pan ciekawskiemu człowiekowi w Ewangelii, który go zapytał: Domine, si pauci sunt, qui salvantur? (Panie, czy mało jest tych, co mają być zbawieni?).[3] Czy zachował milczenie? Czy odpowiedział z wahaniem? Czy ukrył swoją myśl z obawy przed tym, że tłum się przerazi? Nie. Zapytany przez jednego, zwraca się z odpowiedzią do wszystkich, którzy byli tam obecni. Mówi do nich: Ipse autem dixit ad illos: contendite intrare per angustam portam, quia multi, dico vobis, quaerent intrare, et non poterunt (Usiłujcie wejść przez ciasną bramę; bo powiadam wam, że wielu będzie chciało wejść, a nie będą mogli).[4] Kto tutaj mówi? To Syn Boży, Wieczna Prawda, który przy innej okazji mówi nawet jaśniej: multi sunt vocati, pauci vero electi (wielu jest wezwanych, ale mało wybranych).[5] Nie mówi On, że wszyscy są wezwani, ani że ze wszystkich ludzi niewielu jest wybranych, lecz że wielu jest wezwanych (multi sunt vocati). Znaczy to – jak wyjaśnia św. Grzegorz – że ze wszystkich ludzi wielu jest powołanych do prawdziwej wiary, lecz niewielu z nich jest zbawionych. Bracia, takie są słowa naszego Pana Jezusa Chrystusa. Czy są one jasne? Są niewątpliwie prawdziwe. Powiedzcie mi teraz, czy uważacie to za możliwe, aby mieć wiarę w sercach i nie zadrżeć z wielkiego przerażenia?

Zbawienie w różnych stanach życia

Widzę jednak, że mówiąc w ten sposób ogólnie o wszystkich, nie osiągam bynajmniej zamierzonego celu. Zastosujmy więc tę prawdę do różnych stanów i wtedy zrozumiecie, że musicie albo odrzucić rozum, doświadczenie i zdrowy rozsądek wierzących, albo też uznać, że większość katolików jest potępiona. Czy jest jakiś stan życia w świecie bardziej sprzyjający niewinności, w którym zbawienie wydaje się łatwiejsze i z którego ludzie mają wyższą ideę tego, czym jest religia, niż kapłani, czyli ludzie będący zastępcami Boga na ziemi? Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że większość z nich jest nie tylko dobra, ale wręcz doskonała; a jednak ogarnia mnie przerażenie, gdy słyszę św. Hieronima obwieszczającego, że choć świat jest pełen kapłanów, zaledwie jeden na stu żyje w sposób zgodny ze swoim stanem. Gdy słyszę sługę Boga oświadczającego, że dowiedział się z objawienia, że liczba kapłanów, którzy dostają się do piekła każdego dnia jest tak wielka, że wydawałoby się to jemu niemożliwe, aby którykolwiek z nich został pozostawiony na ziemi; gdy słyszę św. [Jana] Chryzostoma wykrzykującego ze łzami w oczach: non arbitror inter sacerdotes multos esse, qui salvi fiant, sed multo plures qui pereant (nie wierzę w to, że wielu kapłanów jest zbawionych; wierzę w coś przeciwnego, że liczba tych, którzy są potępieni, jest większa). Podnieś wzrok jeszcze wyżej i spójrz na dostojników kościelnych, pasterzy, którzy są odpowiedzialni za dusze. Czy liczba tych, którzy są zbawieni, wśród nich jest większa niż liczba tych, którzy są potępieni? Posłuchajcie Tomasza z Cantimpré; opowie wam o pewnym zdarzeniu, z którego sami wyciągniecie odpowiednie wnioski. Otóż w Paryżu odbywał się synod, w którym uczestniczyła wielka liczba dostojników kościelnych i pasterzy odpowiedzialnych za dusze. Król i książęta przybyli tam również, aby swoją obecnością przydać blasku temu zgromadzeniu. Zaproszono tam sławnego kaznodzieję, aby wygłosił kazanie. Gdy ten je przygotowywał, ukazał mu się straszny demon, który powiedział: „Odłóż na bok swoje książki. Jeśli chcesz wygłosić kazanie, które będzie użyteczne dla tych książąt i prałatów, zadowól się tym, że powiesz im od nas: «My, książęta ciemności, dziękujemy wam, książęta, prałaci i pasterze dusz, za to, że z powodu waszych zaniedbań większość wiernych jest potępiona». Dodaj też: «Za tę przysługę zachowujemy dla was nagrodę, gdy znajdziecie się w piekle pośród nas»”.

Biada wam, którzy rządzicie innymi, biada wam! Jeśli tak wielu jest potępionych z waszej winy, to co stanie się z wami? Jeśli niewielu z tych, którzy są pierwsi w Kościele Bożym, jest zbawionych, to co przydarzy się wam? Weźcie pod uwagę wszystkie stany życia, obie płcie, każdy z zawodów: mężów, żony, wdowy, panny, młodzieńców, żołnierzy, rzemieślników, bogatych i biednych, arystokratów i plebejuszy. Cóż mamy powiedzieć o wszystkich tych ludziach, którzy tak źle żyją? Następne opowiadanie, które pochodzi od św. Wincentego Ferreriusza, pokaże wam, co możecie myśleć na ten temat. Relacjonuje on, że pewien archidiakon z Lyonu we Francji zrezygnował ze swoich obowiązków i wycofał się w odludne miejsce, aby czynić pokutę. Człowiek ten zmarł tego samego dnia i tej samej godziny, co św. Bernard z Clairvaux. Po śmierci ukazał się on swojemu biskupowi i rzekł do niego: „Wiedz, Wasza Ekscelencjo, że w tej samej godzinie, w której odszedłem z tego świata, zmarły również trzydzieści trzy tysiące ludzi. Z całej tej liczby Bernard i ja poszliśmy do nieba bez zwłoki, trzech innych poszło do czyśćca, a wszyscy pozostali poszli do piekła”.

Nasze kroniki opisują wydarzenie, które jest nawet bardziej przerażające. Jeden z naszych braci, dobrze znany ze swojej nauki i świętości, głosił kazania w Niemczech. W tak sugestywny sposób przedstawiał on brzydotę grzechu nieczystości, że pewna kobieta upadła z żalu [jak] martwa na oczach wszystkich. Po chwili, gdy powróciła do życia, powiedziała: „Gdy stanęłam przed Bożym trybunałem, sześćdziesiąt tysięcy ludzi przybyło [tam] ze wszystkich stron świata; z całej tej liczby troje zostało zbawionych poprzez pójście do czyśćca, a cała reszta została potępiona”.

O, przepaści sądów Bożych! Z trzydziestu tysięcy tylko pięć osób zostało zbawionych! A z sześćdziesięciu tysięcy tylko trzy osoby dostały się do nieba! A wy, grzesznicy, którzy mnie teraz słuchacie, do której kategorii zostaniecie zaliczeni? Co powiecie? Co myślicie?

Widzę, że niemal wszyscy z was napełnieni zdumieniem i przerażeniem spuszczają głowy. Odłóżmy jednak nasze osłupienie na bok i zamiast schlebiać sobie, spróbujmy wyciągnąć jakąś korzyść z naszego lęku. Czyż nie jest prawdą, że są dwie drogi, które prowadzą do nieba, mianowicie niewinność i skrucha? Jeśli wam pokażę, że bardzo niewielu wybiera jedną z tych dwóch dróg, jako ludzie rozumni dojdziecie do wniosku, że bardzo niewielu jest też zbawionych. Oto i dowody: czy uda wam się znaleźć grupę wiekową, rodzaj zatrudnienia lub zawód, w którym liczba niegodziwych nie jest sto razy większa niż liczba dobrych? Czy uda wam się znaleźć grupę wiekową, rodzaj zatrudnienia lub zawód, w odniesieniu do których nie można by było powiedzieć: rari boni, pravi plurimi (dobrzy są rzadcy, a niegodziwi są liczni)? O naszych czasach moglibyśmy powiedzieć to samo, co Salvianus z Massylii mówił o swoich, że łatwiej jest znaleźć niezliczone rzesze grzeszników zanurzonych we wszelkich rodzajach nieprawości niż kilku niewinnych ludzi. Jak wielu z tych, co są sługami, rzetelnie i lojalnie wypełnia swe obowiązki? Jak wielu kupców jest uczciwych i sprawiedliwych w swoim handlu? Jak wielu rzemieślników pracuje dokładnie i terminowo? Jak wielu sprzedawców jest bezstronnych i prawdomównych? Jak wielu prawników nie porzuca sprawiedliwości? Jak wielu żołnierzy nie depcze niewinności? Jak wielu pracodawców nie wstrzymuje niesłusznie wypłaty tym, którzy im służą, albo nie stara się zdominować swoich podwładnych? Rari boni, pravi plurimi. Któż nie wie, że dziś jest tyle libertyństwa wśród mężczyzn, swobody wśród dziewcząt, próżności wśród kobiet, wyuzdania wśród szlachty, zepsucia wśród mieszczan, rozwiązłości w ludzie, bezczelności wśród biedaków, że można by powiedzieć to, co Dawid mówił w swoich czasach: Omnes declinaverunt, […] non est qui faciat bonum, non es usque ad unum (Wszyscy odstąpili, […] nie masz, kto by dobrze czynił – nie masz aż do jednego).[6] Zważ, co mówi o powszechnym zepsuciu prorok Ozeasz: maledictum, et mendacium, et homicidium, et furtum, et adulterium inundaverunt (złorzeczeństwo i kłamstwo, i mężobójstwo, i kradzież, i cudzołóstwo wylało z brzegów).[7] Wyjdź na ulicę i na plac, idź do pałacu i do domu, do miasta i na wieś, do trybunału i do sądu, a nawet do świątyni Boga. Gdzie znajdziesz cnotę? Salvianus wykrzyknął: praeter paucissimos qui mala fugiunt, quid est aliud christianorum coetus, quam sentina vitiorum (za wyjątkiem bardzo niewielkiej liczby tych, którzy umykają przed złem, czym jest zgromadzenie chrześcijan, jeśli nie kloaką występku?!). Wszędzie napotykamy egoizm, ambicję, obżarstwo i zamiłowanie do luksusu. Czyż większa część ludzi nie jest skażona wadą nieczystości i czy nie miał racji św. Jan, gdy powiedział: mundus totus in maligno positus est (a świat cały w złym jest pogrążony”[8])? Nie jestem jedynym, który do was to mówi; sam rozum bowiem zobowiązuje was, aby wierzyć, że wśród tych, którzy żyją tak źle, bardzo niewielu jest zbawionych.

Lecz zapytacie: „czyż pokuta nie czyni zadość utraconej niewinności?”. To prawda – przyznaję. Wiem jednak także i to, że pokuta jest tak trudna w praktyce, że utraciliśmy ten nawyk tak dalece i że jest ona tak bardzo nadużywana przez grzeszników, że to samo już powinno wystarczyć, aby przekonać was, że bardzo niewielu jest zbawionych na tej ścieżce. O, jakże stroma, wąska, ciernista, straszliwa do oglądania i jakże trudna do wspinania jest ta ścieżka! Gdziekolwiek spojrzymy, widzimy ślady krwi i rzeczy, które przywołują smutne wspomnienia. Wielu słabnie na sam widok tego wszystkiego. Wielu wycofuje się od razu na samym początku; wielu upada ze znużenia w środku; wielu nędznie rezygnuje tuż przed końcem. A jakże nieliczni są ci, którzy wytrwają w tym aż do śmierci! Św. Ambroży mówi, że facilius inveni qui innocentiam servaverint, quam qui congruam poeniteniam egerint (łatwiej jest znaleźć ludzi, którzy zachowali niewinność, niż znaleźć kogokolwiek, kto odprawiał odpowiednią pokutę).

Rozważcie sakrament pokuty: jest tak wiele sfałszowanych spowiedzi, tak wiele wyszukanych usprawiedliwień i wymówek, tak wiele zwodniczych aktów skruchy, tak wiele fałszywych obietnic, tak wiele nieskutecznych postanowień, tak wiele udzielanych w sposób nieważny rozgrzeszeń! Czy uznacie za ważną spowiedź kogoś, kto oskarża się z grzechów nieczystości i nadal trzyma się tego, co stanowi do nich okazję? Albo kogoś, kto oskarża siebie z oczywistych aktów niesprawiedliwości, nie mając zamiaru, aby dać za nie jakiekolwiek zadośćuczynienie? Albo kogoś, kto popada w te same grzechy tuż po powrocie od konfesjonału? O, jakież to okropne nadużycia tak wielkiego sakramentu! Jeden spowiada się, aby uniknąć ekskomuniki, inny – aby zyskać opinię pobożnego pokutnika. Jeden spowiada się tylko po to, aby uspokoić swe sumienie, podczas gdy inny ukrywa je ze wstydu. Jeden oskarża się w niedoskonały sposób, kierując się obłudą, inny ujawnia swe grzechy z nawyku. Jeden nie ma na myśli prawdziwego celu tego sakramentu, innemu brakuje koniecznego żalu za grzechy, a jeszcze innemu – mocnego postanowienia poprawy. Marni spowiednicy, jakie wysiłki podejmujecie, aby doprowadzić większą liczbę penitentów do tych postanowień i aktów, bez których spowiedź jest świętokradztwem, rozgrzeszenie potępieniem, a skrucha złudzeniem?

Gdzie są teraz ci, którzy wierzą, że liczba zbawionych wśród chrześcijan jest większa niż liczba potępionych; którzy, aby uprawomocnić swe mniemanie, rozumują w ten sposób: większa część dorosłych katolików umiera w łóżkach zaopatrzona sakramentami Kościoła, dlatego większość dorosłych katolików jest zbawiona? O, cóż to za wspaniałe rozumowanie! Tymczasem musicie powiedzieć dokładnie coś przeciwnego. Większość dorosłych katolików spowiada się źle, gdy znajdują się w pełni życia, a tym bardziej (a fortiori) czynią to w chwili śmierci, dlatego większość z nich jest potępiona. Mówię „tym bardziej”, ponieważ osoba umierająca, która nie wyspowiadała się jak trzeba, gdy była jeszcze w dobrym stanie zdrowia, będzie miała znacznie trudniejsze zadanie leżąc w łóżku z ciężkim sercem, z chwiejną głową i otumanionym umysłem, gdy przeciwstawiają się jej na wiele sposobów rozmaite przedmioty i okazje, nawyki i przyzwyczajenia, a nade wszystko diabły, które imają się wszelkich środków, aby wtrącić ją do piekła. Teraz, jeśli dodasz do tych fałszywych pokutników wszystkich innych grzeszników, którzy umierają nieoczekiwanie, znajdując się w stanie grzechu, ze względu na ignorancję lekarzy lub bezmyślność rodziny, którzy umierają otruci, zasypani w trakcie trzęsienia ziemi, od udaru, upadku, na polu bitwy, w bójce, złapani w pułapkę, porażeni piorunem, spaleni lub utopieni, czy nie czujecie się w obowiązku, aby wyciągnąć wniosek, że większość dorosłych chrześcijan jest potępiona? Przedstawiam wam rozumowanie św. Jana Chryzostoma. Ten święty mówi, że większość chrześcijan podąża drogą do piekła przez całe swoje życie. Dlaczego zatem jesteście tak zaskoczeni dowiadując się, że większość z nich idzie do piekła? Non potest quis pervenire ad portem, nisi ambulaverit in via (Aby dojść do drzwi, musicie ruszyć w drogę, która do nich prowadzi). Jaką macie odpowiedź na tak mocne rozumowanie?

Odpowiedź, powiecie mi, jest taka, że wielkie jest miłosierdzie Boga. Tak, jest ono wielkie – dla tych, który się Go boją. Prorok mówi: misericordia […] Domini […] super timentes eum (miłosierdzie Pańskie […] nad tymi, którzy się Go boją).[9] Lecz dla tego, kto się Go nie boi, wielka jest Jego sprawiedliwość i potępia ona wszystkich zatwardziałych grzeszników: discedite a me, omnes operarii iniquitatis (odstąpcie ode Mnie wszyscy, którzy czynicie nieprawość).[10] Powiecie więc do mnie: „dla kogo więc jest raj, jeśli nie dla chrześcijan?”. Oczywiście, że jest on dla chrześcijan, lecz dla tych z nich, którzy nie hańbią swego niezatartego znamienia Chrystusowego i którzy żyją jak prawdziwi chrześcijanie. Co więcej, jeśli do liczby dorosłych chrześcijan, którzy umierają w łasce Bożej, dodacie niezliczone zastępy dzieci, które umierają po chrzcie i przed osiągnięciem używania rozumu, nie zdziwicie się, że św. Jan Apostoł, mówiąc o tych, którzy są zbawieni, powiada: vidi turbam magnam, quam dinumerare nemo poterat (widziałem rzeszę wielką, której nikt nie mógł przeliczyć).[11] Lecz to właśnie zwodzi tych, którzy udają, że liczba zbawionych wśród katolików jest większa niż liczba potępionych. Jeśli do tej liczby dodacie dorosłych, którzy zachowali szatę niewinności, albo tych, którzy po zabrudzeniu jej uprali ją we łzach skruchy, wtedy jest rzeczą pewną, że większość jest zbawiona. I to tłumaczyłoby słowa św. Jana vidi turbam magnam oraz następujące słowa wypowiedziane przez naszego Pana: venient multi ab oriente, et occidente, et recumbent cum Abraham, et Isaac, et Iacob in regno coelorum (wielu przyjdzie ze wschodu słońca i z zachodu i zasiądą z Abrahamem i Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim),[12] a także inne figury zwykle cytowane na korzyść tej opinii teologicznej. Jeśli jednak mówicie o dorosłych chrześcijanach, to doświadczenie, rozum, autorytet, przyzwoitość i Pismo Święte wszystkie zgodnie dowodzą, że większość jest potępiona. Nie wierzcie jednak w to, że z tego powodu raj jest pusty; wprost przeciwnie, jest on gęsto zaludnionym królestwem. I jeśli potępieni są „tak liczni, jak piasek morski”, to zbawieni są „tak liczni, jak gwiazdy na niebie”; to znaczy, że jedni i drudzy są niezliczeni, choć w odmiennych proporcjach.

Pewnego dnia św. Jan Chryzostom, głosząc kazanie w katedrze w Konstantynopolu i rozważając te proporcje, nie mógł się powstrzymać przed zadrżeniem z przerażenia i zapytał: „Jak sądzicie, ilu z tej wielkiej liczby ludzi zostanie zbawionych?”. I nie czekając na odpowiedź dodał: non possunt in tot milibus inveniri centum qui salventur, quin et de his dubito (pośród tylu tysięcy ludzi nie znaleźlibyśmy więcej niż setkę tych, którzy są zbawieni, a nawet wątpię, czy byłoby ich stu). Cóż za przerażająca rzecz! Wielki święty wierzył w to, że spośród tak wielu ludzi zaledwie stu dostąpi zbawienia, a nawet wówczas nie był pewien tej liczby. Co stanie się z wami, którzy mnie słuchacie? Wielki Boże, nie mogę o tym myśleć bez drżenia! Bracia, problem zbawienia jest bardzo trudną rzeczą, zgodnie z maksymami teologów, ponieważ osiągnięcie celu [ostatecznego] wymaga ogromnych wysiłków, tylko niewielu go osiągnie: deficit in pluribus, contingit in paucioribus (to, co zawodzi w większości wypadków, osiąga powodzenie w niewielu wypadkach). Dlatego właśnie św. Tomasz, Doktor Anielski, po rozważeniu w świetle swojej niezmiernej erudycji wszystkich racji za i przeciw, ostatecznie dochodzi do wniosku, że większość dorosłych katolików jest potępiona. Mówi on: cum beatitudo aeterna […] excedat statum naturae, et precipue secundum quod est gratia originali desituta, pauciores sunt qui salvantur (skoro szczęście wieczne […] przekracza zwykły stan natury, przede wszystkim dlatego, że jest on pozbawiony łaski przez zepsucie grzechem pierworodnym, to bardzo nieliczni będą zbawieni).

Usuńcie więc opaskę ze swych oczu, jaką zaślepia was miłość własna, to znaczy nie pozwala wam uwierzyć w tak oczywistą prawdę i dając wam w zamian całkowicie fałszywą ideę dotyczącą Bożej sprawiedliwości: pater iuste, mundus te non cognovit (Ojcze sprawiedliwy, świat Cię nie poznał)[13] – powiedział nasz Pan Jezus Chrystus. Nie mówi On: „Wszechmogący Ojcze, najlepszy i miłosierny Ojcze”. Mówi: „Ojcze sprawiedliwy”. Możemy zatem przyjąć, że ze wszystkich atrybutów Boga żaden nie jest mniej znany niż Jego sprawiedliwość, gdyż ludzie nie chcą uwierzyć w to, co budzi ich lęk. Dlatego usuńcie opaskę, która zakrywa wasze oczy, i powiedzcie ze łzami w oczach: „Niestety! Większość katolików, większa liczba tych, którzy żyją tutaj, być może nawet tych, którzy są obecni na tym zgromadzeniu, zostanie potępiona!”. Jaki inny temat mógłby bardziej zasługiwać na wasze łzy?

Gdy król Kserkses, stojąc na wzgórzu i spoglądając na swoją armię składającą się ze stu tysięcy żołnierzy ustawionych w szyku bitewnym, pomyślał o tym, że z nich wszystkich być może żaden nie będzie już żywy za sto lat, nie mógł powstrzymać łez. Czy nie mamy więcej powodów, aby szlochać, mając świadomość tego, że spośród tylu katolików większość zostanie potępiona? Czyż ta myśl nie powinna sprawić, że nasze oczy wytoczą rzeki łez lub przynajmniej wytworzą w naszym sercu uczucie współczucia, takie, jakie odczuwał augustianin, czcigodny Marceli od św. Dominika? Pewnego dnia, gdy rozmyślał o mękach wiecznych, Pan ukazał mu, jak wiele dusz szło do piekła w tym konkretnym momencie, i pozwolił mu zobaczyć bardzo szeroką drogę, po której dwadzieścia dwa tysiące potępieńców biegło w kierunku czeluści, zderzając się ze sobą nawzajem. Sługa Boży, patrzący na to wszystko w najwyższym osłupieniu, wykrzyknął: „O, jakaż to liczba! Jaka liczba! A jest ich coraz więcej i więcej. O Jezu! Jezu! To jakieś szaleństwo!”. Niech mi będzie wolno powtórzyć za Jeremiaszem: quis dabit capiti meo aquam, et oculis meis fontem lacrimarum, et plorabo […] interfectos filiae populi mei? (kto da głowie mojej wodę, a oczom moim źródło łez, a będę płakał […] pobitych córki ludu mego?).[14]

Biedne dusze! Jak możecie biec w takim pośpiechu w kierunku piekła? Na miłość boską, zatrzymajcie się i posłuchajcie mnie przez chwilę! Albo rozumiecie, co to znaczy być zbawionym i być potępionym przez całą wieczność, albo nie rozumiecie. Jeśli rozumiecie i pomimo to nie postanawiacie, aby już dziś zmienić swoje życie, odbyć dobrą spowiedź i podeptać świat, jednym słowem: podjąć wszelkie wysiłki, aby zostać zaliczonym do niewielkiej liczby tych, którzy są zbawieniu, to mówię wam, że nie macie w sobie wiary. Jeśli nie rozumiecie, jesteście wtedy co prawda bardziej usprawiedliwieni, lecz wówczas trzeba powiedzieć, że postradaliście zmysły. Być zbawionym na całą wieczność! Być potępionym na całą wieczność! I nie podjąć wszelkich wysiłków, aby uniknąć tego drugiego i zapewnić sobie to pierwsze, jest rzeczą nie do pojęcia!

Dobroć Boga

Być może wciąż nie dowierzacie przerażającym prawdom, o których was właśnie pouczyłem. Lecz tymi, którzy przemawiali do was przeze mnie, byli najbardziej cenieni teologowie i najwspanialsi ojcowie Kościoła. Jak więc możecie opierać się racjom popartym tak wieloma przykładami i słowami Pisma Świętego? Jeśli pomimo tego nadal się wahacie i umysł wasz skłania się ku przeciwnemu poglądowi, to czy samo rozważenie tych strasznych rzeczy nie wystarcza, aby doprowadzić was do drżenia? Pokazuje to, że nie dbacie za bardzo o swoje zbawienie! W tak straszliwie ważnej sprawie człowiek rozsądny jest bardziej zaniepokojony najmniejszą wątpliwością dotycząca ryzyka, które podejmuje, niż oczywistością całkowitej ruiny w innych sprawach, w które dusza nie jest zaangażowana. Jeden z naszych braci, bł. Idzi z Asyżu, miał w zwyczaju mówić, że gdyby tylko jeden jedyny człowiek miał być potępiony, to on sam powinien zrobić wszystko, aby mieć pewność, iż nie jest tym właśnie człowiekiem.

Cóż więc musimy zrobić my, którzy wiemy, że większość będzie potępiona (i to nie tylko większość katolików)? Co musimy zrobić? Przyjmijcie postanowienie, aby należeć do małej liczby tych, którzy są zbawieni. Mówicie: gdyby Chrystus chciał mnie potępić, to dlaczego mnie stworzył? Cisza, pochopny języku! Bóg nie stworzył nikogo, aby go potępić, lecz ktokolwiek jest potępiony, jest potępiony, ponieważ chce nim być. Dlatego też będę teraz bronił dobroci mojego Boga i uniewinnię ją ze wszystkich oskarżeń. To właśnie będzie tematem drugiej części mego kazania.

 

*   *   *

 

Zanim przejdziemy dalej, zbierzmy po jednej stronie wszystkie księgi i wszystkie herezje Lutra oraz Kalwina, a po drugiej stronie wszystkie księgi i herezje pelagian oraz semipelagian. I spalmy je. Niektórzy niszczą łaskę, inni – wolność, a jedni i drudzy są pełni błędów, dlatego wrzućmy do ognia ich księgi. Wszyscy potępieni noszą na czole wyrocznię proroka Ozeasza: perditio tua ex te (zatracenie twoje pochodzi od ciebie),[15] tak, aby mogli pojąć, że ktokolwiek jest potępiony, jest taki przez swoją własną złość i dlatego, że chce być potępiony.

Najpierw przyjmijmy za podstawę te dwie prawdy, którym nie sposób zaprzeczyć: Deus vult omnes homines salvos fieri (Bóg chce, żeby wszyscy ludzie zostali zbawieni) oraz omnes egent gloria Dei (wszyscy ludzie potrzebują chwały Bożej). Otóż, jeśli pokażę wam, że Bóg chce zbawić wszystkich ludzi i że dla tego celu udziela im wszystkim swej łaski i innych koniecznych niezbędnych środków, będziecie musieli się zgodzić, że ktokolwiek jest potępiony, musi przypisać to swojej własnej złości oraz że większa liczba chrześcijan jest potępiona, ponieważ chcą oni tego: perditio tua […] ex te, tantummodo in me auxilium tuum (zatracenie twoje pochodzi od ciebie […] tylko we Mnie ratunek twój).[16]

Bóg pragnie, aby wszyscy ludzie byli zbawieni

W stu miejscach w Piśmie Świętym Bóg mówi nam, że prawdziwie jest Jego pragnieniem, aby zbawić wszystkich ludzi: nolo mortem peccatoris, set ut magis convertatur et vivat: vivo ego, dicit Dominus, nolo mortem impii, convertimini, et vivite (czy Ja pragnę śmierci bezbożnego, mówi Pan Bóg, a nie, aby się nawrócił od dróg swoich, a żył?).[17] Gdy ktoś bardzo czegoś chce, wtedy mówi się, że umiera z pragnienia. Jest to, oczywiście, przesada. Lecz Bóg chciał i nadal chce naszego zbawienia tak bardzo, że umarł z pragnienia i poniósł śmierć, aby dać nam życie: et propter nostram salutem mortuus est (i umarł dla naszego zbawienia). Ta wola, aby zbawić wszystkich ludzi, nie jest więc w Bogu wolą udawaną, powierzchowną i pozorną; jest to wola rzeczywista, skuteczna i zbawienna, gdyż zaopatruje On nas we wszystkie środki służące najlepiej naszemu zbawieniu. Bóg nie udziela nam ich tak, aby nic nie zdziałały – daje je nam ze szczerą wolą, z zamiarem, aby urzeczywistniły swój właściwy skutek. A jeśli go one nie osiągają, wówczas sam Bóg pokazuje, że jest przez to dotknięty i urażony. Nakazuje On nawet potępionym, aby stosowali te środki dla swego zbawienia; zachęca i zobowiązuje ich do tego; a jeśli oni tego nie robią, grzeszą. Dlatego też mogą to zrobić i w ten sposób być zbawieni.

Więcej nawet, ponieważ Bóg widzi, że sami z siebie nie moglibyśmy nawet zrobić użytku z Jego łaski bez Jego pomocy – udziela nam także innych rodzajów wsparcia. I nawet jeśli czasami pozostają one nieskutecznie, jest to naszą winą, gdyż posługując się tymi samymi środkami, jeden może ich nadużyć i zostać wraz z nimi potępiony, a inny może czynić rzeczy słuszne i być zbawiony; może on być nawet zbawiony przy pomocy mniej potężnych środków. Tak, jest możliwe, że nadużyjemy większej łaski i zostaniemy potępieni, podczas gdy ktoś inny współpracując z mniejszą łaską zostanie zbawiony.

Św. Augustyn wykrzykuje: ergo si quis a justitia deficit, suo in praeceps fertur arbitrio, sua concupiscentia trahitur, sua persuasione decipitur (dlatego, jeśli ktoś odwraca się od sprawiedliwości, jest wiedziony przez swą wolną wolę, prowadzony przez swoją pożądliwość, zwodzony przez swoje przekonanie). Lecz tym, którzy nie pojmują teologii, mam do powiedzenia rzecz następującą: „Bóg jest tak dobry, że wtedy, gdy widzi, że grzesznik biegnie ku swej ruinie, biegnie za nim, woła go, usilnie prosi i towarzyszy mu aż do samych bram piekła. Czegóż Bóg nie zrobi, aby go nawrócić? Zsyła mu dobre natchnienia i święte myśli; i jeśli grzesznik nie skorzysta z nich, On staje się rozgniewany, oburzony i prześladuje go. Czy go uderza? Nie. Uderza w powietrze i przebacza mu. Lecz grzesznik nie jest jeszcze nawrócony. Bóg zsyła mu śmiertelną chorobę. Z pewnością jest to już dla niego koniec. Nie, bracia, Bóg go uzdrawia; grzesznik staje się uparty w złu, a Bóg w swoim miłosierdziu szuka innej drogi – daje mu kolejny rok, a kiedy ten rok się kończy, On daje mu jeszcze jeden rok. Lecz jeśli grzesznik nadal chce wtrącić samego siebie do piekła mimo tego wszystkiego, to co wtedy robi Bóg? Czy opuszcza go? Nie. Bierze go za rękę i tak długo jak grzesznik ma jedną stopę w piekle, a drugą na zewnątrz, Bóg wciąż go poucza i błaga, aby nie nadużywał Jego łask”. A teraz pytam was: jeśli ten człowiek jest potępiony, czy nie jest prawdą, że jest potępiony wbrew woli Bożej i dlatego, że chce być potępiony? Przyjdźcie i zapytajcie mnie teraz: „Gdyby Bóg chciał mnie potępić, dlaczego w takim razie mnie stworzył?”.

Niewdzięczny grzeszniku, naucz się dzisiaj, że jeśli jesteś potępiony, to winy za to nie ponosi Bóg, lecz ty sam i twój upór! Aby was do tego przekonać, zejdźcie do głębin otchłani. Sprowadzę tam dla was jedną z tych nędznych potępionych dusz płonących w piekle po to, aby mogła wyjaśnić wam tę prawdę. Oto jedna z nich: „Powiedz mi, kim jesteś?”. „Jestem biednym bałwochwalcą, urodzonym w nieznanej ziemi; nigdy nie słyszałem o niebie ani o piekle, ani o tym, co teraz muszę cierpieć”. „Biedny nieszczęśniku! Odejdź, nie jesteś tym, którego szukam”. Przychodzi inny – oto i jest. „Kim jesteś?” „Jestem schizmatykiem z krańców Tartaru; zawsze żyłem w stanie niecywilizowanym, ledwie wiedząc o tym, że istnieje jakiś Bóg”. „Nie jesteś tym, którego chcę, wracaj do piekła”. Tutaj jest inny. „A ty, kim jesteś?”. Jestem biednym heretykiem z Północy. Urodziłem się pod biegunem i nigdy nie widziałem ani światła słońca, ani światła wiary”. „Również ty nie jesteś tym, którego szukam, wracaj do piekła”. Bracia, serce mi się kroi, gdy widzę tych nieszczęśników znajdujących się wśród potępionych, którzy nigdy nie poznali prawdziwej wiary. Mimo to wiedzcie, że został ogłoszony przeciwko nim wyrok potępienia i powiedziano im: perditio tua ex te (zatracenie twoje pochodzi od ciebie).[18] Zostali potępieni, ponieważ chcieli nimi być. Otrzymali tak wiele środków i pomocy od Boga, aby być zbawionymi! Nie wiemy, jakie to były środki i pomoce, lecz oni znają je dobrze i teraz wołają: Iustus es Domine, et rectum Iudicium tuum (sprawiedliwy jesteś, Panie, i sąd Twój jest prawy).[19]

Bracia, musicie wiedzieć, że najbardziej ten starożytny pogląd jest prawem Boga i że my wszyscy nosimy je wypisane w naszych sercach; że można się go nauczyć bez żadnego nauczyciela i że wystarczy dysponować naturalnym światłem rozumu po to, aby znać wszystkie nakazy tego prawa. Dlatego właśnie nawet barbarzyńcy starali się ukryć, gdy popełnili grzech, ponieważ wiedzieli, że robią coś złego. I dlatego są oni potępieni za to, że nie zachowywali prawa naturalnego wypisanego w ich sercach. Gdyby bowiem je zachowywali, wtedy Bóg prędzej uczyniłby cud niż pozwolił im, aby zostali potępieni. Posłałby On do nich kogoś, aby ich pouczył i udzieliłby im wszelkich innych rodzajów wsparcia, lecz oni sami są winni tego, że nie zasługiwali, aby to uczynił, ponieważ nie żyli w zgodzie z natchnieniami swego własnego sumienia, które nigdy nie przestało wskazywać im dobra, które powinni czynić, oraz zła, którego powinni unikać. Dlatego to ich własne sumienie oskarżało przed Bożym trybunałem i to ono mówi im stale w piekle: perditio tua ex te (zatracenie twoje pochodzi od ciebie).[20] Oni nie wiedzą, co na to odpowiedzieć, i są zmuszeni przyznać, że zasługują na swój los. Jeśli zatem ci niewierni nie mają żadnego usprawiedliwienia, to czy będzie jakiekolwiek usprawiedliwienie dla katolika, który przyjął tak wiele sakramentów, wysłuchał tak wielu kazań i ma tak wiele pomocnych środków do swojej dyspozycji? Jak ośmieli się on powiedzieć: „Jeśli Bóg zamierzałby mnie potępić, to dlaczego mnie stworzył?”. Jak ośmieli się on mówić w ten sposób, gdy Bóg daje mu tak wiele środków, które służą zbawieniu? Dlatego zakończmy wprawiając go w zakłopotanie.

Wy, którzy cierpicie w otchłani, odpowiedzcie mi! Czy są wśród was jacyś katolicy? „Oczywiście, że są!”. Jak wielu? Niech jeden z nich tutaj przyjdzie! „To niemożliwe, są oni zbyt głęboko w dole i aby wydobyć ich do góry, trzeba byłoby wywrócić całe piekło do góry nogami; dlatego łatwiej byłoby zatrzymać jednego z nich, gdy dopiero wpada do piekła”. Stąd też mówię do was, którzy żyjecie w nawyku grzechu śmiertelnego, w nienawiści, w bagnie wady nieczystości i którzy z każdym kolejnym dniem coraz bardziej zbliżacie się do piekła. Zatrzymajcie się i obróćcie dokoła: tym, który was wzywa, jest sam Jezus, który za pomocą swych ran – jak za pomocą tak wielu wymownych głosów – woła do was: „Synu mój, jeśli jesteś potępiony, musisz za to winić samego siebie: perditio tua ex te. Podnieś oczy i zobacz wszystkie łaski, jakimi cię wsparłem, aby zabezpieczyć twoje wieczne zbawienie. Mogłem sprawić, że urodziłbyś się w Maghrebie; tak właśnie uczyniłem wielu innym, lecz tobie pozwoliłem urodzić się w wierze katolickiej; byłeś wychowywany przez takiego dobrego ojca, przez tak wspaniałą matkę z najczystszymi poleceniami i naukami. Jeśli jesteś potępiony pomimo tego, to czyją to będzie winą? Twoją własną, mój synu, twoją własną. Mogłem wtrącić cię do piekła od razu po pierwszym popełnionym przez ciebie śmiertelnym grzechu, nie czekając, aż popełnisz drugi. Zrobiłem to tak wielu innym, lecz wobec ciebie byłem cierpliwy; czekałem na ciebie przez tak wiele lat. I dziś nadal czekam na twój akt skruchy. Jeśli jesteś potępiony pomimo tego wszystkiego, czyją to jest winą? Twoją własną, mój synu, twoją własną. Wiesz, jak wielu zmarło na twoich oczach i zostali potępieni? To miało być dla ciebie ostrzeżenie. Wiesz, jak wielu innych opóźniam na właściwej ścieżce, aby dać ci dobry przykład? Czy pamiętasz, co ten wspaniały spowiednik ci powiedział? To ja jestem tym, który kazał mu to właśnie powiedzieć. Czy nie wymagał on od ciebie, abyś zmienił swe życie i odbył dobrą spowiedź? To ja jestem tym, który go do tego natchnął. Czy pamiętasz to kazanie, które dotknęło twego serca? To ja jestem tym, który cię na nie zaprowadził. A tego, co zaszło między tobą a Mną w skrytości twego serca – tego nigdy nie będziesz mógł zapomnieć. Te wewnętrzne natchnienia, to jasne poznanie, ten ciągły wyrzut sumienia, czy ośmielisz się im zaprzeczyć? Wszystkie one były tak wieloma środkami mojej łaski, ponieważ chciałem cię zbawić. Odmówiłem tych darów wielu innym i dałem je tobie, gdyż czule cię kochałem. Mój synu, Mój synu, gdybym przemawiał do nich z taką czułością, z jaką przemawiam dziś do ciebie, jak wiele innych dusz powróciłoby na właściwą ścieżkę! A ty… ty odwracasz się do Mnie plecami! Posłuchaj, co zamierzam ci powiedzieć, bo to są Moje ostatnie słowa: kosztowałeś mnie Moją krew; jeśli chcesz być potępiony pomimo krwi, którą przelałem dla ciebie, wówczas nie obwiniaj o to Mnie, możesz o to oskarżać tylko samego siebie. I przez całą wieczność, nie zapominaj o tym, iż jesteś potępiony pomimo Mnie, jesteś potępiony, gdyż chcesz być potępiony: perditio tua ex te, perditio tua ex te”.

O, mój dobry Jezu, nawet kamienie pękłyby słuchając takich słodkich słów, takich czułych wyrażeń! Czy jest tutaj ktoś, kto chce być potępiony, otrzymując tak wiele darów i łask? Jeśli jest ktoś taki, niech posłucha mnie i się sprzeciwi, jeśli będzie w stanie.

Cezary Baroniusz opowiada, że po niesławnym odstępstwie cesarza Juliana Apostaty nabrał on tak wielkiej nienawiści do chrztu św., że przez cały noc i dzień szukał sposobu, w jaki mógłby wymazać swój własny chrzest. Dla tego celu kazał przygotować sobie kąpiel we krwi kozła i wszedł do wanny, chcąc, aby ta nieczysta krew z ofiary poświęconej Wenus wymazała święte znamię chrztu z jego duszy. Takie zachowanie wydaje się wam ohydne, lecz gdyby plan Juliana mógł się powieść, jest pewne, że cierpiałby on w piekle o wiele mniej.

Grzesznicy, rada, którą chcę wam dać, bez wątpienia wyda się wam dziwna, lecz jeśli zrozumiecie ją w odpowiedni sposób, uznacie, że jest ona – przeciwnie – inspirowana przez tkliwe współczucie dla was. Błagam was na kolanach, przez krew Chrystusa i Serce Maryi, zmieńcie swoje życie, powróćcie na drogę, która prowadzi do nieba i zróbcie wszystko, co w waszej mocy, aby należeć do małej liczby tych, którzy są zbawieni. Jeśli – mimo tego – chcecie kontynuować podążanie drogą prowadzącą do piekła, to przynajmniej znajdźcie jakiś sposób, aby wymazać wasz chrzest. Biada wam, jeśli zabieracie ze sobą do piekła święte Imię Jezusa Chrystusa i niezmazalne znamię chrześcijanina wyryte w waszej duszy! Wasza kara będzie przez to tym większa. Oto więc, co radzę wam uczynić w tej sytuacji, jeśli nie chcecie się nawrócić: idźcie od razu tego samego dnia i poproście waszego pasterza, aby wymazał wasze imię z metrykalnej księgi chrztów tak, aby nie pozostało żadne wspomnienie o tym, że kiedykolwiek byliście chrześcijanami; błagajcie waszego Anioła Stróża, aby wymazał ze swej księgi łask natchnienia i pomoce, których wam udzielał na polecenie Boga, bo biada wam, jeśli je przypomni! Powiedzcie naszemu Panu, aby odebrał z powrotem Jego wiarę, Jego chrzest, Jego sakramenty.

Czy jesteś zdjęty grozą na taką myśl? W takim razie padnij do stóp Jezusowi i powiedz Mu ze łzami w oczach i ze skruszonym sercem: „Panie, wyznaję, że aż do teraz nie żyłem jak chrześcijanin! Nie jestem wart tego, aby być zaliczony do grona Twoich wybranych. Uznaję, że zasługuję na to, żeby być potępionym, lecz Twoje miłosierdzie jest wielkie i – pełen ufności w Twoją łaskę – mówię Ci, że chcę zbawić moją duszę, nawet jeśli miałbym poświęcić mój majątek, mój honor, samo moje życie – bylebym tylko był zbawiony. Jeśli aż do teraz nie byłem Tobie wierny, żałuję, ubolewam nad tym, brzydzę się moją niewiernością, proszę Cię pokornie, abyś mi to wybaczył. Wybacz mi, dobry Jezu, i wzmocnij mnie, abym mógł dostąpić zbawienia. Nie proszę Cię o bogactwo, cześć ani pomyślność; proszę Cię tylko o jedno – abyś zbawił moją duszę”.

A Ty, o Jezu, co na to odpowiesz?! O, Dobry Pasterzu, spójrz na zagubioną owcę, która wraca do Ciebie; obejmij tego skruszonego grzesznika, pobłogosław jego westchnienia i łzy, a raczej pobłogosław tych ludzi, którzy są tak dobrze nastawieni i którzy nie chcą niczego innego tylko swego zbawienia. Bracia, u stóp naszego Pana zapewnijmy, że chcemy zbawienia naszej duszy, nie bacząc na koszty. Powiedzmy wszyscy z oczami pełnymi łez: „Dobry Jezu, chcę zbawić mą duszę!”. O błogosławione łzy, o błogosławione westchnienia!

Zakończenie

Bracia, chcę, abyście wszyscy odeszli dziś stąd pocieszeni. Jeśli więc pytacie mnie o mój pogląd dotyczący tych, którzy są zbawieni, podaję go wam. Niezależnie od tego, czy jest wielu czy niewielu zbawionych, ktokolwiek chce być zbawiony, będzie zbawiony. Podobnie nikt nie może być potępiony, jeśli nie chce nim być. A jeśli jest prawdą, że niewielu jest zbawionych, dzieje się tak, ponieważ niewielu jest takich, którzy żyją dobrze. Co do reszty, porównajcie te dwie opinie: pierwsza z nich uznaje, że większość katolików jest potępiona, a druga, przeciwnie, uznaje, że większość katolików jest zbawiona. Wyobraźcie sobie anioła zesłanego przez Boga, aby potwierdzić pierwszą opinię, który przychodzi powiedzieć wam, że nie tylko większość katolików, ale też z całego tego zgromadzenia, które jest tutaj obecne, tylko jedna osoba będzie zbawiona. Jeśli jesteście posłuszni przykazaniom Bożym, jeśli brzydzicie się zepsuciem tego świata, jeśli obejmujecie krzyż Jezusa Chrystusa w duchu pokuty, będziecie właśnie tym jednym, który jest zbawiony. A teraz wyobraźcie sobie tego samego anioła, który powraca do was i potwierdza drugą opinię. Mówi wam, że nie tylko większość katolików jest zbawiona, ale że z całego tutejszego zgromadzenia tylko jeden człowiek zostanie potępiony, a wszyscy pozostali zostaną zbawieni. Jeśli po tym nadal będziecie udzielać lichwiarskich pożyczek, mścić się, dokonywać przestępstw i dopuszczać się nieczystości, wówczas to ty właśnie będziesz tym jednym, który jest potępiony.

Jaki jest pożytek z tego, że się wie, czy niewielu, czy też wielu jest zbawionych? Św. Piotr mówi do nas: satagite ut per bona opera certam vestram […] electionem faciatis (starajcie się, żebyście przez dobre uczynki pewnym uczynili […] wybranie wasze).[21] Gdy siostra św. Tomasza z Akwinu zapytała go, co musi zrobić, aby pójść do nieba, ten odpowiedział jej: „Będziesz zbawiona, jeśli chcesz nią być”. Ja mówię to samo do was. Dowód tego znajdziecie w następującym oświadczeniu: „Nikt nie jest potępiony, o ile nie popełnia grzechu śmiertelnego”. To wynika z wiary. I nikt nie popełnia grzechu śmiertelnego tak długo, dopóki tego nie chce. To jest niezaprzeczalne twierdzenie teologii: non est peccatum nisi voluntarium (grzech jest tylko tam, gdzie działamy z własnej woli). Dlatego nikt nie idzie do piekła, o ile tego nie chce. Ten wniosek jest oczywisty. Czy to wystarczy, aby was pocieszyć? Opłakujcie wasze przeszłe grzechy, odbywajcie dobrą spowiedź, nie grzeszcie w przyszłości, a będziecie zbawieni. Po co się tak zadręczać? Jest wszak rzeczą pewną, że ktoś musi popełnić grzech śmiertelny, aby pójść do piekła; i że po to, aby popełnić grzech śmiertelny, musi on chcieć tego; i że – w następstwie – nikt nie idzie do piekła, o ile tego nie chce. To nie jest jedynie mniemanie; to niezaprzeczalna i pocieszająca prawda. Niech Bóg pozwoli wam to zrozumieć i niech was błogosławi. Amen.



 



[1] Człowiek świątobliwy, żyjący w odosobnieniu, praktykujący ascezę – przyp. red.

[2] Por. 1 P 3, 20–21.

[3] Łk 13, 23.

[4] Łk 13, 24.

[5] Mt 20, 16; Mt 22, 14.

[6] Ps 13, 3; Ps 52, 4.

[7] Oz 4, 2.

[8] 1 J 5, 19.

[9] Ps 102, 17.

[10] Łk 13, 27.

[11] Ap 7, 9.

[12] Mt 8, 11.

[13] J 17, 25.

[14] Jr 9, 1.

[15] Por. Oz 13, 9.

[16] Por. Oz 13, 9.

[17] Por. Ez, 18, 23.

[18] Por. Oz 13, 9.

[19] Ps 118, 137.

[20] Por. Oz 13, 9.

[21] 2 P 1, 10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz