Z ŁACIŃSKIEGO TŁUM. I ZAOPATRZYŁ SŁOWEM WSTĘPNYM KS. DR. ILDEFONS BOBICZ
NIHIL OBSTAT.
Kielciis, d. 24 Jul. 1924 an.
A. Sobczyński
Censor
IMPRIMATUR.
Kielciis, d. 24 Julii 1924 an.
Nr. 1947. + Augustinus Eppus.
NA OCZYSZCZENIE N. MARYI PANNY.
KAZANIE I. O potrójnym miłosierdziu.
KAZANIE
II. O porządku i sposobie procesji Chrystusa do świątyni.
KAZANIE
III. O Dziecięciu, Maryi i Józefie.
NA ZWIASTOWANIE N. MARYI PANNY.
KAZANIE I. Na słowa Psalmu 84, 10-11.
KAZANIE
II. O siedmiorakim Duchu w Chrystusie.
NA WNIEBOWZIĘCIE NAJŚW. MARYI
PANNY.
KAZANIE
I. O podwójnym, Chrystusa i Maryi przyjęciu.
KAZANIE II. O oczyszczeniu, przyozdobieniu i napełnieniu
domu.
KAZANIE III. O Maryi, Marcie i Łazarzu (Łuk. 10,
38-42).
KAZANIE IV. O czterech dniach Łazarza i wielbieniu
Dziewicy.
KAZANIE NA NARODZENIE N. MARYI
PANNY. O wodociągu.
WSTĘP.
Św. Bernard opat klarewaleński (1091-1153 r.) należy
bezsprzecznie do najwybitniejszych postaci w Kościele. Z jego imieniem są
związane nieomal wszystkie ważniejsze wydarzenia w dziejach Kościoła z pierwszej
połowy XII wieku. Nawet głowy ukoronowane schylały się kornie na głos jego
upomnień i nagany. O potędze jego słowa, świętości i nauce, w ogóle o wpływie,
jaki wywierał na otoczenie, świadczy najlepiej fakt, że za jego to przyczyną
doszła do skutku druga wyprawa krzyżowa. Gdy w r. 1146 św. Bernard jął na
niezmiernie licznym zgromadzeniu w Vezelay przemawiać za wyprawą, wszyscy obecni zawołali jednogłośnie: „Bóg tego
chce!” i nawet sam król Ludwik VII, dotychczas oporny, upadł na klęczki i
zażądał dla siebie krzyża. Wcześniej jaszcze potrafił zażegnać schizmę w
Kościele, wynikłą z obioru pap. Innocentego II i antypap. Anakleta II. On też
pokonał w publicznej dyspucie Abelarda, którego błędy skutkiem tego zostały
potępione w Rzymie. Nie bez słuszności przeto nazywano go jednym z cudów religii
Chrystusowej.
Wszakże w niniejszym szkicu nie sposób, nawet
pobieżnie, roztrząsać wieloraką działalność św. Bernarda; jest to zadaniem jego
biografów i historyków Kościoła. Nas tu jedynie obchodzić może jego praca
kaznodziejska. Otóż spuścizna mównicza św. opata z Clairvaux jest bardzo bogata i różnorodna.
Słusznie go uważają za największego kaznodzieję wieków średnich. Naprzód — suchy
wykaz pozostałych po nim kazań i przemówień:
Sermones de tempore — 86;
Sermones de sanctis — 43;
Sermones de diversis — 125, — niektóre z tych bardzo krótkie; wreszcie najsławniejsze.
Sermones in Cantica — 86.
Kazania te św. opat mawiał przeważnie do zakonników
(cystersów), chociaż chętnie udzielał się także i ludziom świeckim. Ponieważ
słuchacze jego należeli w większości swej do klasy najbardziej podówczas
wykształconej i dobrze byli obeznani z życiem duchownym i Pismem św., przeto
św. Bernard opracowywał swoje kazania nader starannie. D. Jan Mabillon O. S.
B. wydawca i komentator św. Bernarda (J. P. Migne, Patrologiae cursus completus, 1862, series latina, 183) we wstępie do III tomu jego dzieł
słuszną czyni uwagę, że gdy zwykle u innych Ojców Kościoła ta część pism, która
zawiera w sobie homilie i kazania, wydaje się być mniej opracowana, niż reszta
ich dzieł, to św. Bernard tę sobie zjednywa przed innymi sławę, że jego mowy
odznaczają się nie mniejszą precyzją w doborze słów, rozmaitości sentencji,
subtelnością myśli, nie mniejszą też pobożnością uczuć, niż wszystkie inne
utwory jego geniuszu. Niektórzy uczeni (Lipsius, Henr. Valesius) nie wahają się nazywać św. Bernarda największym
kaznodzieją między Ojcami, nie tylko łacińskimi, ale nawet greckimi (Mabillon. l.
c. n. II). Najogólniejszą charakterystykę św. Bernarda jako kaznodziei podaje
Erazm z Roterdamu (1. II. de Ratione concionandi); tak o nim powiada: „Bernard każe, wiedziony raczej naturą
niż sztuką, i jest uroczysty i pogodny oraz łatwo pobudzający uczucie”
(Bernardus concionabundus est, natura magis
quam arte, festivus ei jucundus, nec segnis in movendis affectibus) (Mabillon,
l. c., n. III). Jak św. Bernard sam zapatrywał się na sztukę
krasomówczą, możemy wywnioskować z jego własnych stów: „Illius doctoris libenter audio vocem, qui non sibi plausum, sed mihi planctum moveat”. Rzeczywiście, w kazaniach św. Bernarda nie znajdujemy nic, co by było
obliczone na poklask. Musimy w nim raczej podziwiać wielki dar trafiania
wprost do serca słuchaczy, czyli owo kaznodziejskie namaszczenie, siłę i
wdzięk, stanowiące tajemnicę skuteczności wszelkiej mowy, które mu
słusznie zjednały przydomek Miodopłynnego.
Co w szczególniejszy sposób uderza nas w kazaniach
św. Bernarda, to duch biblijny, którym przesiąknięty jest każdy ustęp, każde
nie mal zdanie, przezeń wypowiedziane. Święty w taką wszedł zażyłość z Pismem
św., że ma się nieraz wrażenie, jakoby mowa jego płynęła samymi wyrażeniami
ksiąg natchnionych. O tej właściwości kazań św. Bernarda tak powiada jego
biograf Gaufryd: „Utebatur sane Scripturis tam libere commodeque, ut non tam sequi
illas, quam praecedere crederetur, et ducere ipse quo vellet, auctorem earum
ducem Spiritum sequens” (ibidem, n. XV). I nie jest to dobór powszechnie znanych, używanych i nadużywanych cytatów
biblijnych, nie! U św. Bernarda trafiają się na każdym kroku teksty, których
prawie nie spotykamy u innych kaznodziejów, teksty rzadkie, a jednak trafne i
pięknie oświetlone. Objawione słowo Boże, niby ten kwas ewangeliczny,
przeniknęło całą istotę św. Doktora, weszło mu w szpik i kości i stało się
treścią jego myśli i uczuć. Stąd właśnie płynie nieodparty wprost czar i siła
jego przemówień.
Należy jednak przyznać słuszność tym, którzy św.
Bernardowi zarzucają, iż zbyt często tłumaczy Pismo św. w sensie alegoryczno -
mistycznym. Znany nasz homileta tak o tym powiada: „Często mistycznym
cieniem powleka swe myśli i zanadto zapuszcza się w krainy alegorii i
symbolizmu, bo mu się zdaje, iż w Piśmie św., życiu Jezusa Chr., nie ma jednego
czynu, jednego nawet słowa, co by nie miały znaczenia symbolicznego i tajemniczego;
zapuszcza się przeto w te głębiny nie zawsze szczęśliwie”. (Ks. J.
Szpaderski: O zasadach wymowy, Kraków 1870, T. II. str. 116).
Co do języka, w którym św. Bernard wygłaszał
kazania, należy przyjąć za pewnik, że był to język łaciński; tylko wyjątkowo
chyba w kazaniach, przetłumaczonych dla braci niewykształconych — mógł to być
język tak zwany „rzymski”, czyli francuski ludowy. Za językiem łacińskim
przemawia, po pierwsze: często spotykana gra słów w wyrażeniach łacińskich; a
powtóre — tożsamość stylu w kazaniach, co i w innych dziełach św. Doktora.
Styl św. Bernarda przypomina raczej św. Augustyna
niż Cycerona. Odznacza się elegancją, niezwykłą w średniowieczu, oraz żywością
i polotem. Czasami bywa tak zwięzły, że aż za ciemny. Z figur retorycznych
najczęściej spotykamy antytezę, polegającą nie tyle na przeciwieństwie
pojęć, ile raczej na brzmieniu wyrazów, co — nawiasem mówiąc — bardzo utrudnia
tłumaczowi jego pracę.
Chociaż św. Bernard żył w czasach rozkwitu
scholastyki, wszakże metodzie scholastycznej nie hołdował. Jego umysł,
samodzielny i praktyczny, wyłamał się z pod przepisów „szkoły” i utorował
sobie drogi niezależne tak, iż w kazaniach jego nie znajdujemy nużących
podziałów i podpodziałów, ani też suchych i teoretycznych wywodów, w jakie
obfitowało ówczesne mównictwo. Natomiast jak się rzekło, mowę jego cechuje
polot, obrazowość i życie. Doktor Miodopłynny trzymał się w swoich wywodach raczej
kierunku mistycznego i praktyki życiowej.
Tych oto kilka uwag o twórczości kaznodziejskiej św.
Bernarda, zaczerpniętych z poważnych autorów oraz z własnej obserwacji,
podajemy na wstępie do niniejszej książki. Jest to, o ile nam wiadomo, pierwsze
całkowite tłumaczenie polskie wszystkich kazań św. Bernarda o Najśw. Maryi
Pannie. Te kazania wspólnie z resztą przemówień Miodopłynnego mają w sobie
wszystkie zalety i wszystkie (nieliczne zresztą) usterki, o których była mowa
wyżej. Uderza w nich w szczególniejszy sposób rzewność i wzniosłość
wysłowienia. Komuż są obce te prześliczne ustępy, gdzie jest mowa np. o
dziewictwie Maryi lub Jej pokorze? Któż nie zachwycał się tym, co św. Bernard
wypowiedział o potędze samego Jej Imienia? (Cfr. II Homil. o pochwałach
Dziewicy Matki, n. 17). Płomienny czciciel Maryi skwapliwie korzysta z każdej
sposobności, by mówić o swej Pani; od tego, najmilszego dlań zajęcia nie daje
się odciągnąć ani nawałem pracy, ani nawet chorobą, jak o tym sam zaświadcza w
przedmowie do swych pochwał Dziewicy Matki. On rozbudował i uwieńczył
niebosiężny gmach Mariologii tak dalece, że późniejsi kaznodzieje mieli już
stosunkowo łatwe zadanie i właściwie tylko powtarzali i parafrazowali to, co
Bernard powiedział, nie wnosząc od siebie co do istoty nic nowego.
Oddając do rąk Czcigodnym Konfratrom niniejszy
zbiorek kazań, posyłamy w ślad za nim gorące pragnienie, by z jednej strony —
spotęgował w sercach wiernych cześć i miłość ku Najśw. Bogarodzicy, z drugiej
zaś — aby się przyczynił choć w drobnej mierze do rozwoju i podniesienia
naszego kaznodziejstwa.
Tłumacz.
ŚW. BERNARDA KLAREWALEŃSKIEGO
OPATA
POCHWAŁY DZIEWICY MATKI.
PRZEDMOWA.
Żebym coś napisał, z jednej strony pobudza mnie
pobożność, z drugiej zaś nie pozwalają zatrudnienia. Wszakże ponieważ obecnie
wyczerpany fizycznie nie mogę bywać na zgromadzeniach braci, tyle przynajmniej
wolnego czasu, ile mi się udaje, choćby od snu kradnąc, pochwycić, nie
pozostawię bez wykorzystania. Chcę spróbować przede wszystkim do tego się
zabrać, do czego tak często dusza ma tęskniła, co mi tak często umysł zaprzątało:
chcę mianowicie coś nie coś powiedzieć na pochwałę Dziewicy Matki, wychodząc z
tej perykopy ewangelicznej, która w oświetleniu Łukasza podaje nam opis
Zwiastowania. Do tego dzieła wprawdzie ani mię nie zniewala konieczność
pouczenia braci (których postępom obowiązany jestem służyć), ani nie pobudza
ich pożytek. Sądzę wszakże, że oni nie powinni brać mi tego za złe, że
zadośćczynię własnej pobożności, byleby to mi nie przeszkadzało z całą
gotowością czynić wszystko, co dla nich jest konieczne.
HOMILIA I.
„Posłań jest Anioł Gabriel od Boga do miasta Galilejskiego,
któremu imię Nazaret, do Panny, poślubionej mężowi,
któremu było Józef, z domu Dawidowego, a Imię Panny Maryja”
(Łuk. 1, 26-27).
1. Do czego zmierzał Ewangelista, tyle i tak
dokładnie przytaczając w tym miejscu imion własnych? Sądzę, że nie życzył
sobie, abyśmy niedbale słuchali tego, co on tak starannie usiłuje opowiedzieć.
Otóż nazywa po imieniu zwiastuna wysłanego; Pana wysyłającego; Pannę, do której
się wysyła; również tej Panny Oblubieńca; a takoż ród obojga, miasto i krainę
własnymi oznacza imionami. Po co to? Może sądzisz, że coś z tego zbytecznie
zostało umieszczone? O, bynajmniej! Jeżeli bowiem listek nie osunie się z
drzewa bez przyczyny, ani żaden z wróbli bez woli Ojca Niebieskiego nie opadnie
na ziemię (Mat. 2, 29), miałbym przypuszczać, że z ust Ewangelisty zbyteczne
wypłynie słowo, zwłaszcza w świętej Słowa historii? Nie przypuszczam. Wszystkie
te słowa pełne są wzniosłych tajemnic i opływają słodyczą niebiańską, byleby
tylko znalazły pilnego badacza, który by umiał wyssać miód ze skały, a olej z
najtwardszego kamienia. W ów to dzień góry kropiły słodkość, a pagórki płynęły
mlekiem (Joel 3, 18), gdy niebiosa spuszczały rosę z wierzchu, obłoki spuszczały
ze dżdżem sprawiedliwego, a ziemia się otworzyła radośnie i zrodziła Zbawiciela
(Izaj. 45, 8); gdy Pan dawał dobrotliwość a ziemia wydawała owoc swój, na owym
szczycie gór, na górze obfitej i tłustej miłosierdzie i prawda potkały się z
sobą, sprawiedliwość i pokój pocałowały się (Ps. 84, 11). W tymże właśnie
czasie, gdy ten jeden między innymi szczytami nie najmniejszy, mianowicie ów
święty Ewangelista, swą miodopłynną wymową opowiadał nam o upragnionym
zbawieniu naszego początku, wnet jakby na skutek powiania wiatru południowego i
promieniowania słońca sprawiedliwości jakieś duchowe wonności roztoczyły się
dokoła. Obyż i teraz Bóg wypuścił słowo swoje i uprzystępnił nam! Niech powieje
duch jego, a niech się staną nam zrozumiałe słowa Ewangelii; niech się staną
sercom naszym bardziej pożądane, niż złoto i kamienie drogocenne, niech się
staną słodsze nad miód i plaster miodowy.
2. Ewangelista mówi: „Posłań jest Anioł Gabriel
od Boga”. Nie sądzę, aby to był jeden z niższych aniołów, — z
tych, którzy dla tej lub owej przyczyny zwykli częste sprawować na ziemi
poselstwa. To wyraźnie daje nam do zrozumienia samo jego imię, które w
przekładzie oznacza Męstwo Boże, a takoż i ta okoliczność, że — według
świadectwa Ewangelisty — otrzymuje poselstwo nie od jakiegoś innego, może
doskonalszego, ducha, ale od samego Boga. Dlatego właśnie dodano: od Boga.
A może i dlatego, iżby nie mniemano, że Bóg, wpierw niż Maryi, swój zamiar
objawił któremuś z duchów, za wyjątkiem samego Archanioła Gabriela, który
wśród duchów niebieskich taką odznaczał się doskonałością, że okazał się godny
i takiego imienia i takiego poselstwa. Imię też nie stoi w sprzeczności z osobą
posłańca. Albowiem komuż właściwiej wypadało zwiastować moc Bożą — Chrystusa —
jeżeli nie temu, kto podobnym zaszczycony jest imieniem? Bo jakaż różnica
między Męstwem a Mocą? I nie ma też nic niestosownego czy niewłaściwego w tym,
że Pan i posłaniec wspólne noszą imię; chociaż bowiem podobna zachodzi
przyczyna co do imion obojga, wszakże ta przyczyna nie jest podobna co do nich
samych. W innym przecież
znaczeniu Chrystus nazywa się Męstwem albo Mocą Bożą, a w innym — Anioł. Anioł bowiem tylko z imienia,
Chrystus zaś z istoty „Mocą Bożą” (1 Kor. 1, 24) i nazywa się i jest, tą
mocą, o której się mówi, że „gdy mocarz zbrojny strzeże dworu swego, w
pokoju jest to, co ma; ale jeśli mocniejszy nad niego nadszedłszy, zwycięży gdy
odepnie wszystką broń jego, w której ufał, i korzyści jego rozda” (Łuk. 12,
21-22). Anioł zaś Męstwem Bożym nazywa się albo dlatego, że zasłużył sobie na
ten przywilej, iż mógł zwiastować tej Mocy nadejście; albo też dlatego, iż
zadaniem jego było krzepić Dziewicę z natury swej bojaźliwą, prostą i wstydliwa,
aby się nie ulękła nowości cudu, co też i uczynił, gdy mówił: „Nie bój się, Maryjo,
znalazłaś łaskę u Boga”. Niebezpodstawnie też przypuszczamy, że i
oblubieńca Maryi, człowieka bądź co bądź prostego i bojaźliwego tenże umacniał anioł,
chociaż go wtedy nie nazywa po imieniu, gdy mówił: „Józefie, synu Dawidów, nie
bój się przyjąć Maryi małżonki twej” (Mat. 1, 20). Stosownie zatem
wybrano Gabriela do tego dzieła; co więcej: ponieważ taki włożono nań
obowiązek, słusznie mu też nadano takie imię.
3. A więc, posłań jest Anioł Gabriel od Boga. Dokąd?
„Do miasta Galilejskiego, któremu imię Nazaret”. Zobaczmy, azali „może
co dobrego być z Nazaret”, jak powiada Natanael (Jan 1,46). Nazaret
oznacza: kwiat. Otóż zdaje mi się, że mowy i obietnice uczynione z nieba
ojcom, mianowicie Abrahamowi, Izaakowi i Jakóbowi, były jakby zrzucanym z nieba
na ziemię nasieniem znajomości Bożej. O tym to nasieniu napisano: „By nam
był Pan zastępów nie zostawił nasienia, bylibyśmy jako Sodoma i stalibyśmy się
Gomorze podobni” (Iz. 1, 9). Kwitło zaś to nasienie w cudach, które się
działy przy wyjściu Izraela z Egiptu, w figurach i tajemniczych znakach w ciągu
całej podróży po pustyni aż do ziemi obiecanej, a następnie w widzeniach i przepowiedniach
proroków, jako też w urzędach królewskim i kapłańskim aż do Chrystusa. W
Chrystusie zaś z całą słusznością upatrujemy owoc tego nasienia i tych kwiatów,
zgodnie ze świadectwem Dawida: „Pan pokaże dobrotliwość, a ziemia nasza wyda
swój owoc” (Ps. 84,13), i: „Z owocu żywota twego posadzę na stolicy
twojej” (Ps. 131, 11). W Nazarecie więc odbywa się zwiastowanie mającego
się narodzić Chrystusa, ponieważ w kwiecie spoczywa nadzieja przyszłego owocu.
Ale gdy ukazuje się owoc, opada kwiat; gdy ucieleśnia się prawda, przemija jej
wyobrażenie. Stąd też Nazaret nazwano miastem Galilei, co znaczy przeprowadzenia,
gdyż z chwilą narodzenia Chrystusa przeminęło to wszystko, com wyliczył wyżej,
a co według Apostoła „przydało się im w figurze” (1 Kor. 10, 11). I my
też, dzierżąc już Owoc w posiadaniu, widzimy, że te kwiaty przeminęły; i nawet
gdy jeszcze wydawały się kwitnącymi, już było do przewidzenia, że przeminą.
Dlatego śpiewa Dawid: „Rano jako trawa niech przeminie, rano niech kwitnie
i przeminie; w wieczór niech upadnie, stwardnieje i uschnie” (Ps. 89, 6).
Albowiem w wieczór — to jest wówczas, gdy przyszło wypełnienie czasu i gdy Bóg
zesłał swego Jednorodzonego, uczynionego z niewiasty, uczynionego pod zakonem
(Gal. 4, 6), mówiąc: „Oto nowe czynię wszystkie rzeczy” (Apok. 21, 5), —
w ów wieczór stare rzeczy przeminęły i znikły, jako opadają i usychają kwiaty,
gdy owoc wyrasta. Dlatego ponownie napisano: „Uschła trawa i opadł kwiat,
lecz słowo Pana naszego trwa na wieki” (Iz. 40, 8). Sądzę, że nie wątpisz,
iż słowo jest owocem; słowo zaś jest Chrystus.
4. Dobry to owoc Chrystus, który trwa na wieki. Lecz
gdzie jest trawa, która uschła? I gdzie jest kwiat, który opadł? Niech Prorok
odpowie: „Wszelkie ciało trawa, a wszelka chwała jego jako kwiat polny”
(Iz. 40,6). Jeżeli wszelkie ciało — trawa, więc cielesny ów naród Izraelski
usechł jako trawa. Czyż nie uschła trawa, skoro tenże naród, próżny całkowicie „tłustości
ducha”, bezdusznej uczył się litery? Czyż nie opadł też kwiat, jeżeli nie
ostała się próżna chwalba, jaką pokładał w zakonie? Jeżeli nie opadł kwiat,
gdzie więc królestwo, gdzie kapłaństwo, gdzie prorocy, gdzie świątynia, gdzie
wreszcie owe wielkie rzeczy, z których zwykł był przechwalać się, mówiąc: „Jako
wielkieśmy rzeczy słyszeli i poznali, i ojcowie nasi powiadali nam”, i: „Jako
wielkie rzeczy rozkazał ojcom naszym, aby je oznajmili synom swoim” (Ps.
77, 3, 6). Tyle co do słów Ewangelisty: „Do Nazaret miasta Galilejskiego”.
5. Do tego oto miasta posłań jest Anioł Gabriel od
Boga. Do kogo? „Do Panny poślubionej mężowi, któremu było Józef”. Co to
za Panna tak czcigodna, że Ją pozdrawia Anioł, a tak pokorna, że poślubiona
została rzemieślnikowi? Przepiękne zlanie się panieństwa z pokorą; i
niepomiernie podoba się Bogu ta dusza, w której z jednej strony pokora
uświetnia dziewictwo, z drugiej zaś — dziewictwo zdobi pokorę. Lecz jak
sądzisz, — jaka cześć należy się Tej, w której pokorę podnosi płodność, a
macierzyństwo jest uświetnieniem dziewictwa? Słyszysz o dziewicy, słyszysz o
pokornej. Jeżeli nie możesz naśladować dziewictwa pokornej, naśladuj pokorę
dziewicy. Chwalebna to cnota dziewictwo, ale bardziej potrzebna jest pokora.
Tamta zalecona, ta zaś nakazana. Do tamtej cię prawo zachęca, do tej zaś przymusza.
O tamtej się mówi: „Kto może pojąć, niechaj pojmuje” (Mat. 19, 12), o
tej zaś: „Jeśli się nie staniecie jako dziatki, nie wejdziecie do królestwa
niebieskiego” (Mat. 18, 3). Tamta tedy bywa wynagradzana, ale ta wymagana.
Wreszcie bez dziewictwa możesz się zbawić, bez pokory — nie możesz. Może się
podobać pokora, która płacze nad utraconym dziewictwem; natomiast bez pokory
(ośmielam się twierdzić) nawet dziewictwo Maryi nie podobałoby się Bogu. „Ale
na kogoż wejrzę — pyta Pan — jeno na ubożuchnego i skruszonego duchem”
(Iz. 66, 2). Na ubożuchnego — powiada — nie na dziewicę. Gdyby zatem Maryja
nie była pokorna nie spoczął by na Niej Duch Boży; a gdyby nie był spoczął, nie
byłby też Jej uczynił Matką. W jakiż to bowiem sposób poczęłaby z Niego bez
Niego? Jasnym jest zatem, że „wejrzał Bóg”, jak Sama świadczy, „na niskość
Służebnicy swojej” (Łuk. 1, 48), raczej, niż na jej dziewictwo w tym celu,
aby poczęła z Ducha św. I chociaż podobała się Bogu z dziewictwa, to przecież z
pokory poczęła. Stąd wniosek, że bez wątpienia pokora to sprawiła, że
dziewictwo się podobało.
6. Co mówisz, dziewico wyniosła? Maryja niepomna na
swoje dziewictwo szuka chwały w pokorze; a ty zapominając o pokorze, chełpisz
się dziewictwem? Ona mówi: „Wejrzał na niskość służebnicy swojej”. Kto
Ona? Dziewica święta, Dziewica powściągliwa, Dziewica pobożna! Czyżbyś ty była
czystsza nad Nią? Czyżbyś była pobożniejsza? Albo może twoja wstydliwość milsza
jest Bogu, niż dziewictwo Maryi o tyle, że przez nią i bez pokory zdołasz
podobać się Bogu, czego nie zdołała Maryja? Zresztą o ile na większy zasługujesz
szacunek z powodu szczególnego daru czystości, o tyle większą wyrządzasz sobie
krzywdę przez to, że jej urok psujesz domieszką pychy. I lepiej żebyś nie była
dziewicą, niż że z dziewictwa zuchwale się wynosisz. Nie wszyscy wprawdzie
posiadają dziewictwo; jednakże daleko mniej jest takich, którzy obok dziewictwa
mają pokorę. Jeżeli więc dziewictwo Maryi możesz jedynie tylko podziwiać,
staraj się pokorę Jej naśladować, a to ci wystarczy. A jeżeli i dziewiczym i
pokornym jesteś, kto bądź jesteś — wielki jesteś!
7. Jest jednakże w Maryi coś większego do podziwiania,
a mianowicie: obok dziewictwa płodność. Od wieków bowiem nie słyszano, aby
jakaś niewiasta była zarazem matką i dziewicą. O, uważ, czy jest i czyją jest
matką! Dokąd cię zaprowadzi twój podziw co do Jej przedziwnego wyniesienia?
Czyż nie do tego, że ujrzysz, iż nie możesz się dość nadziwić? Czyż nie uznasz
zgodnie ze świadectwem Prawdy, że Ta, Która Boga miała za Syna, będzie
wyniesiona ponad wszystkie chóry anielskie? Czyż nie Boga i Pana Aniołów Maryja
ośmiela się nazywać swoim Synem, gdy mówi: „Synu! czemuś nam to uczynił?”
(Łuk. 2, 48). Któryż z Aniołów odważy się na to? Dość im — i wielce to oni
sobie cenią, — że będąc z natury duchami, z łaski stali się i nazwani zostali
Aniołami, jak o tym świadczy Dawid, mówiąc: „Który czynisz anioły twoje
duchy” (Ps. 103, 4). Maryja zaś, uznając się za Matkę z ufnością swoim
nazywa Synem ów Majestat, któremu oni z uszanowaniem służą. I Bóg nie wzbrania
się, aby Go nazywano tym, czym się stać nie wzbraniał. Bo wraz potem dodaje
Ewangelista: „A był im poddany” (Łuk. 2,51). Kto, komu? Bóg — ludziom,
Ten sam Bóg, Któremu Aniołowie są poddani, któremu są posłuszne księstwa i
moce, był poddany Maryi i nie tylko Maryi, ale też i Józefowi — dla Maryi.
Podziwiaj zatem, co chcesz i wybierz, co więcej masz podziwiać: czy Syna
najłaskawsze zniżenie się, czy najwspanialsze wyniesienie Matki. I tu i tam —
zdumienie, i tu i tam — cud. W tym, że Bóg ulega Niewieście — bezprzykładna
pokora; w tym, że Niewiasta rozkazuje Bogu — wyniesienie, nie mające sobie
równego. W pieniach na cześć Dziewic szczególnie się podkreśla to, że „chodzą
za Barankiem, gdziekolwiek idzie” (Apok. 14, 4). Jakichże więc pieni
chwalebnych, mniemasz, godna jest Ta, Która Baranka poprzedza?...
8. Ucz się, człowiecze, być posłusznym; ucz się,
ziemio, być poddaną; ucz się, prochu, być uległym! Ewangelista, mówiąc o twym
Stwórcy, powiada: „A był im poddany”. Najmniejszej nie ma wątpliwości,
że Maryi i Józefowi. Zawstydź się, prochu dumny! Bóg się poniża, a ty się
wynosisz? Bóg staje się poddany ludziom, a ty, dążąc do panowania nad ludźmi,
stawiasz się ponad twego Stwórcę? Obyż Bóg raczył mi czasem, gdy mi coś
podobnego przyjdzie na myśl, odpowiedzieć jak ongiś, przyganiając, swemu
odrzekł Apostołowi: „Pójdź za mną, szatanie, ponieważ nie rozumiesz, co jest
Bożego” (Mat. 16, 23). Albowiem ilekroć pragnę wywyższyć się wśród ludzi,
tylekroć kuszę się na wyprzedzenie Boga mego a wówczas naprawdę nie rozumiem,
co jest Bożego. Bo o Nim przecież powiedziano: „A był im poddany”.
Jeżeli, o człowiecze, za wzgardę sobie poczytujesz naśladować przykład
człowieka, z pewnością nie będzie dla ciebie ujmą iść za Stwórcą twoim. Może
nie zdołasz iść za Nim, gdzie tylko idzie, więc zechciejże przynajmniej iść w
Jego ślady tam, gdzie On aż do ciebie zstępuje. Znaczy to, że jeżeli nie możesz
wejść na wzniosłą dziewictwa ścieżkę, kroczże przynajmniej za Bogiem po
najbardziej bezpiecznej drodze pokory. Zaiste, gdyby ktoś choćby nawet z pocztu
dziewic zboczył z tej drogi, już by nie szedł za Barankiem, gdziekolwiek idzie.
Wprawdzie za Barankiem postępuje i skalany acz pokorny, postępuje i pyszny acz
dziewiczy, ale żaden z nich nie idzie, gdziekolwiek idzie Baranek. Albowiem
ani tamten nie może się wznieść do czystości Baranka, który jest bez zmazy; ani
ten się zniżyć do Jego łagodności, gdyż nie wobec strzegącego zamilknie, ale
wobec zabijającego. Wszelako pewniejszą co do zbawienia wybrał sobie drogę grzesznik
w pokorze, aniżeli w dziewictwie pyszny; tamten bowiem pokorą oczyszcza swe
brudy, ten zaś swą czystość kala pychą.
9. O, jakże szczęśliwa Maryja, której ani pokory nie
brakło, ani dziewictwa! I to szczególnego dziewictwa, którego nie skaziło, ale
uświetniło macierzyństwo; i szczególniej bez pokory której nie zniosło, ale
podniosło płodne dziewictwo, a obok tego nie brakło też bezprzykładnego wprost
macierzyństwa, któremu i dziewictwo towarzyszy i pokora. Cóż z tego nie jest
podziwu godne? Co nie jest bezprzykładne? Co nie szczególne? Dziwnym zaś jest,
jeśli się nie wahasz co do oceny, zastanawiając się nad tym, co bardziej jest
godne podziwu, czy mianowicie więcej zdumiewa płodność w dziewicy, czy też
nienaruszoność w matce; czy wywyższenie ze względu na Syna, czy też obok
takiego wywyższenia — pokora. Naturalnie, wyżej od poszczególnych należy cenić
wszystkie te właściwości razem zebrane, i bez porównania lepiej jest i
szczególniej posiadać je wszystkie, aniżeli tylko niektóre. Cóż więc dziwnego,
że Bóg, o którym czytamy, że dziwny jest w świętych swoich (Ps. 67, 36),
dziwniejszym się okazuje w swej Matce? Uczcijcież zatem, małżonkowie niewinność
ciała w ciele skazitelnym; podziwiajcie też wy, poświęcone dziewice,
macierzyństwo w panieństwie; naśladujcie wszyscy ludzie, Bożej Matki pokorę! Składajcie
hołdy Matce Króla waszego, święci Aniołowie, którzy padacie na twarze przed
naszej Dziewicy Synem, naszym zarazem i waszym Królem, Naprawcą rodu naszego a
waszego państwa Odnowicielem. Niech będzie od was tak wzniosłe, od nas zaś tak
pokorne Jego godności należne uszanowanie, a Jego wielkości cześć i chwała na
wieki wieków. Amen.
HOMILIA II.
(Łuk. 1, 26-27).
1. Nikt nie wątpi, że ów nowy hymn, który dano
będzie samym tylko dziewicom śpiewać w Królestwie Niebieskim, ze wszystkimi innymi,
owszem przed innymi śpiewać będzie dziewic Królowa. Sądzę też, że oprócz tego,
co Jej wspólne będzie — jak mówiłem — ze wszystkimi dziewicami w rzeczach,
które tylko im są dozwolone, Ona uweselać będzie Królestwo Boże pieniem słodszym
i doskonalszym. Wśród samych nawet dziewic żadna się nie znajdzie, która by
była godna pienia tego powabne wydawać lub rozsnuwać melodie. Dla Tej bowiem
jednej tylko ten śpiew zachowany będzie, Która jedna tylko znalazła chwałę w porodzeniu,
a porodzeniu Bożym. Rzekłem, że znalazła chwałę w porodzeniu, nie w sobie
wszakże, ale w Tym, kogo porodziła. Mianowicie Bóg (Boga bowiem porodziła),
zamierzając Swą Matkę szczególną obdarzyć chwałą w niebiesiech,
szczególniejszą też na ziemi zawczasu obmyślił dla Niej łaskę, za pomocą której
miała począć w sposób niewysłowiony, bo pozostając nietkniętą, i porodzić bez
naruszenia dziewictwa. Bogu przecież takie tylko przystało narodzenie, które by
u dziewicy było; taki też i dziewicy wypadał poród, żeby porodziła tylko Boga.
A zatem Stwórca ludzi, aby się stać człowiekiem, mając się z człowieka
narodzić, taką sobie musiał ze wszystkich wybrać, a nawet stworzyć, Matkę, o
której by wiedział, że i odpowiednią Mu będzie, i że Mu się spodoba. Chciał
więc za matkę mieć dziewicę, aby z niepokalanej powstał Niepokalany, który ma
zgładzić pokalanie wszystkich; chciał też pokornej, aby z niej wyszedł cichy i
pokornego serca, który okazać ma wszystkim w sobie samym tych cnót niezbędny a
wielce zbawienny przykład. Dał przeto porodzenie Dziewicy Ten, kto już
uprzednio ślubem dziewictwa Ją natchnął i udzielił Jej zawczasu prawa do
zasługi wskutek pokory. Inaczej bowiem jakżeby Ją Anioł nazywał łaski pełną,
gdyby choć odrobinę miała w sobie dobra, które by nie było z łaski?
2. Ażeby więc Ta, która miała począć oraz porodzić
Świętego Świętych, święta stała się ciałem, otrzymała dar dziewictwa; ażeby
też święta była duchem, otrzymała ponadto dar pokory. Tymi tedy perłami cnót
przyozdobiona królewska Dziewica, oraz podwójnym, bo ciała i ducha, jaśniejąca
blaskiem, z urody i piękności swej dobrze znana w niebiesiech, ściągnęła na
się niebian wejrzenie tak, iż i w królu obudziła pożądanie siebie i niebieskiego
ku sobie sprowadziła zwiastuna. To właśnie jest, co Ewangelista tu poleca
naszej uwadze, gdy opowiada, że Anioła Bóg skierował do Dziewicy: Od Boga,
mówi, do Dziewicy, to znaczy: od Wysokiego do niskiego, od Pana do
służebnicy, od Stwórcy do stworzenia. Jakież uniżenie się Boga, i jakież
wywyższenie Dziewicy! Biegnijcie matki; biegnijcie córy; biegnijcie wszystkie,
któreście po Ewie i z Ewy i zrodzone jesteście i rodzicie ze smutkiem! Zbliżcie
się do komnaty dziewiczej; wstąpcie, jeżeli możecie, do skromnego siostry
waszej mieszkania! Oto bowiem Bóg wyprawia poselstwo do Dziewicy, oto Anioł przemawia
do Maryi. Przyłóżcie ucho do ściany, słuchajcie, co Jej zwiastuje, może
usłyszycie coś, z czego weźmiecie otuchę.
3. Ciesz się ojcze Adamie, a zwłaszcza ty, o matko
Ewo, raduj się! Jakeście byli wszystkich rodzicami, tak staliście się
wszystkich mordercami i — co straszniejsza — wprzód mordercami, niż rodzicami.
Cieszcie się, powiadam, oboje z Córki i to takiej Córki; ale więcej niech się
cieszy ta, z której zło powstało najpierw, której zelżywość na wszystkie
przeszła niewiasty. Oto bowiem nastaje czas, w którym zelżywość będzie
usunięta, i mąż już nie będzie miał o co obwiniać niewiasty. On bowiem, gdy
nieroztropnie usiłował znaleźć dla siebie wymówkę, nie omieszkał jej obwinić
trafnie, mówiąc: „Niewiasta którąś mi dał za towarzyszkę, dała mi z drzewa,
i jadłem” (Gen. 3, 12). Dlatego biegnij, Ewo, do Maryi; biegnij, matko, do
Córki; Córka niech za matkę odpowie; niech matki usunie zelżywość; niech za
matkę zadośćuczyni Ojcu, bo przecież jeżeli mąż upadł przez niewiastę, wprzód
nie powstanie, jeno przez niewiastę. Coś rzekł o Adamie? „Niewiasta, którąś
mi dał za towarzyszkę, dała mi z drzewa i jadłem”. Złości to słowa, którymi
raczej powiększasz, niż usuwasz winę. Wszelako Mądrość pokonała zło, gdy okazję
do przebaczenia, którą Bóg usiłował pytaniami od ciebie wywabić, ale nie mógł,
znalazła w przeobfitym skarbcu swej łaskawości. Mianowicie przeciwstawia się
niewiasta niewieście, mądra głupiej, pokorna pysznej; Ona ci miast drzewa
śmierci podaje przysmak żywota, a w zamian za ów zatruty pokarm goryczy rodzi
słodkość owocu wiekuistego. Zmień zatem słowa niecnej wymówki na słowa dziękczynienia
i mów: Panie! Niewiasta, którąś mi dał, dała mi z drzewa żywota, i jadłem, i
słodsze się stało nad miód ustom moim, ponieważ w nim mię ożywiłeś. — W tym oto
celu posłań jest Anioł do Panny. O, przedziwna i wszelkiej chwały najgodniejsza
Dziewico! O Niewiasto, na szczególniejszą zasługująca cześć, szacowna ponad
wszystkie niewiasty, rodziców Odnowicielko, potomstwa Ożywicielko!...
4. „Posłań jest Anioł
do Panny”. Do Panny ciałem, do Panny duszą, do
Panny ślubem, — do Panny takiej, jaką opisuje Apostoł: świętej ciałem i duchem
(1 Kor. 7, 34); do Panny nie świeżo, nie przypadkowo znalezionej, ale od wieków
wybranej, przez Najwyższego przewidzianej i przygotowanej, przez Aniołów
zachowanej, przez Ojców zapowiedzianej, przez proroków obiecanej. Badaj Pismo i
sprawdź to, co mówię. Chcesz, abym ci przytoczył tu niektóre z tych świadectw?
Z wielu niewiele ci podam. Którąż inną, sądzisz, zapowiedział Bóg, gdy mówił do
węża: „Położę nieprzyjaźń między tobą a między niewiastą?” I jeżeli
jeszcze wątpisz, że o Maryi to rzekł, posłuchaj, co następuje: „Ona zetrze
głowę twoją” (Gen. 3, 15). Dla kogo zachowano to zwycięstwo, jeżeli nie
dla Maryi? Ta bez wątpienia starła głowę jadowitą, która wniwecz obróciła
wszystkie zakusy szatana, wysuwającego bądź ponęty ciała, bądź pychę ducha.
5. A czyż innej jakiej poszukiwał Salomon, gdy
pytał: „Niewiastę mężną któż znajdzie?” (Przyp. 31, 10). Znał bowiem mąż
mądry tej płci słabość, znał wątłość ciała, krewkość ducha. Ponieważ jednak w
Piśmie wyczytał, że Bóg dał obietnicę, rozumiał iż wypadało, aby ten, kto przez
niewiastę zwyciężył, przez niewiastę też był zwyciężony, więc pytał wielkim
zdjęty podziwem: „Niewiastę mężną któż znajdzie?”. To tak, jakby mówił:
Jeżeli aż do tego stopnia w ręku niewiasty spoczywa i zbawienie nas wszystkich,
i naprawa niewinności, i zwycięstwo nad wrogiem, zatem nieodzownie potrzeba,
aby Tę, Która by była zdolna do tego dzieła, mężną upatrzono. Ale mężną
niewiastę któż znajdzie? I żeby nie wydawało się, iż tak pyta wątpiąco, dodaje
proroczo: „Daleko i od ostatecznych, granic cena jej”; to znaczy: nie licha, nie mała, nie
umiarkowana, nie z ziemi wreszcie, ale z nieba najbliższego do ziemi cena owej
mężnej niewiasty, ale z najwyższego nieba wyjście jej. A dalej, co oznaczał ów
krzew Mojżeszowy, wyrzucający wprawdzie płomienie, ale nie gorejący (Exod. 3,
2), jeżeli nie Maryję rodzącą a nie doznającą bólu? Co, pytam, oznaczała
różdżka Aaronowa kwitnąca (Num. 17, 8), lubo pozbawiona soków, jeżeli nie Maryję,
która poczęła, acz męża nie znała? Tego wielkiego cudu większą tajemnicę
wypowiedział Izajasz (11, 1), w słowach: „Wyjdzie różdżka z korzenia Jessego,
a kwiat z korzenia jego wyrośnie”, przez różdżkę rozumiejąc Dziewicę,
przez kwiat zaś płód Dziewicy.
6. Ale może powiedzenie nasze, że przez kwiat należy
rozumieć Chrystusa, wydaje się tobie sprzecznym z twierdzeniem wyżej
przytoczonym, według którego Chrystusa oznacza nie kwiat różdżki, ale owoc
kwiatu? Otóż wiedz, że w tejże różdżce Aaronowej (która nie tylko kwitła, ale i
liście wypuściła i wydała owoc) nie tylko kwiat lub owoc, ale też i liście
Chrystusa oznaczają. Wiedz, że i u Mojżesza wyobraża Chrystusa nie owoc różdżki,
nie kwiat, ale sama różdżka, — ta różdżka, za której uderzeniem woda już to
się rozdziela przed mającymi przez nią przechodzić (Exod. 14, 16), już też wytryska ze skały jako
napój dla spragnionych (Exod. 17, 6). I nie ma nic niestosownego w tym, że z rozmaitych przyczyn
Chrystusa wyobrażają rozmaite przedmioty. Jakoż różdżka jest wyobrażeniem
potęgi, kwiat — wonności, owoc — słodkości pożywienia, liście zaś — czujnej
opieki Chrystusa, jakową nie przestaje osłaniać pod cieniem swych skrzydeł
maluczkich, do Niego się uciekających czy to od żaru pożądliwości cielesnych,
czy też od oblicza bezbożnych, którzy trapią. Miły to i upragniony cień pod
skrzydłami Jezusa, gdzie dla chroniących się pewna ucieczka, a dla strudzonych
przyjemna ochłoda! Zmiłuj się nade mną, Panie Jezu, zmiłuj się nademną;
albowiem w Tobie ufa dusza moja, i w cieniu skrzydeł Twoich nadzieję mieć będę,
aż nieprawość przeminie (Ps. 56, 2). W tym jednak świadectwie Izajasza przez
kwiat rozumiej Syna, przez różdżkę zaś — Matkę; gdyż i różdżka rozkwitła bez
nasienia, i Dziewica poczęła nie z człowieka, ani zieloności różdżki nie
naruszyło wypuszczenie kwiatu, ani wstydliwości panieńskiej — świętego wydania
płodu.
7. Przytoczymy z Pisma św. inne jeszcze świadectwa,
odnoszące się do Dziewicy Matki i Boga Syna. Co oznaczą owo runo Gedeona,
które jużci z ciała zestrzyżone było, ale bez poranienia ciała na bojowisku
się kładzie, przy czym rosa osiada raz na bojowisku, drugi raz na wełnie (Sędz.
6, 37-40), jeżeli nie ciało wzięte z ciała Dziewicy bez uszczerbku dla
dziewictwa? Z rosą niebieską wlewa się w nie cała pełnia bóstwa tak dalece, że
z tej pełności wszyscyśmy wzięli, a bez niej niczym innym bylibyśmy, jeno suchą glebą. Z czynem
Gedeonowym przepięknie zgadzać się zdaje słowo prorocze, które mówi: „Zejdzie
jako deszcz na runo”, gdyż przez to, co dalej następuje, a mianowicie: „a
jako krople na ziemię kapiące” (Ps. 71,6), to samo rozumieć należy, co
przez bojowisko rosą zwilżone. Oto bowiem deszcz, dobrowolnie przeznaczony od
Boga dla dziedzictwa Jego, z początku łagodnie i bez szumu ludzkich zabiegów,
spadając najspokojniej, zstąpił do dziewiczego żywota; potem zaś przez usta
kaznodziejów po całej rozproszył się ziemi już nie jako deszcz na runo, ale
jako krople na ziemię kapiące, z pewnym oczywiście szumem słów i cudów
rozgłosem. Przypomniały sobie obłoki, które niosły deszcz, że rozkazano im
było, gdy odbierały poselstwo: „Co wam w ciemności mówię, powiadajcie na
świetle a co w ucho słyszycie, przepowiadajcie na dachach” (Mat. 10, 27). I
uczyniły to, albowiem „na wszystko ziemię wyszedł głos ich, i na kończyny
okręgu ziemi słowa ich” (Ps. 18, 5).
8. Posłuchajmy też Jeremiasza, nowe rzeczy
przepowiadającego starym. Ten, którego on jeszcze nie mógł okazać jako
obecnego, był przezeń jako przyjść mający i gorąco pożądany, i z ufnością
obiecywany. Oto mówi: „Pan stworzył nowinę na ziemi: Białogłowa ogarnie Męża”
(Jer. 31, 22). Kto jest owa Białogłowa i kto jest ów Mąż? Albo jeżeli to jest
mąż, w jaki sposób ogarnie go niewiasta? Albo jeżeli przez niewiastę ogarnięty
być może, w jaki sposób jest mężem? I że wyraźniej powiem — w jaki sposób może
być zarazem i mężem i w żywocie matki? To bowiem znaczy: mąż ogarnięty przez
niewiastę. Nazywamy tych mężami, którzy przechodząc poprzez niemowlęctwo,
dzieciństwo, młodość i lata dojrzałe, doszli aż do wieku bliskiego starości.
Kto zatem aż tak urósł, w jaki sposób może być ogarnięty przez niewiastę?
Gdyby był rzekł: Białogłowa ogarnie niemowlę; albo: Białogłowa ogarnie
dziecię, nie wydawałoby się to ani nowym, ani dziwnym. Ponieważ, jednak nic
takiego nie powiedział, ale rzekł, „męża”, pytamy: co by to była za nowina,
którą Bóg stworzył na ziemi, że niewiasta ogarnie męża, że mąż będzie się
zawierał w członkach drobnego ciała niewieściego? Co to za cud? „Izali
może człowiek — pytamy z Nikodemem — powtóre wejść w żywot matki
swojej i odrodzić się?” (Jan 3, 4).
9. Lecz zwracam się do dziewiczego poczęcia i porodzenia
w nadziei, że może odkryję między wieloma rzeczami nowymi a cudownymi, które
tam z pewnością dojrzy każdy uważny badacz, także i tę, którą z proroka
wyjąłem, nowinę. Jakoż daje się tam dostrzec długość krótka, szerokość ciasna,
wysokość niska, głębokość wypełniona; daje się dostrzec tam światło
nieświecące, słowo niemowne, woda spragniona, chleb łaknący. Widzisz, jeżeli
bacznie uważasz, że potęga ulega kierownictwu, mądrość nauczaniu, siła
podtrzymaniu; widzisz wreszcie Boga piersią karmionego, a przecież
odżywiającego Aniołów; kwilącego, a jednak pocieszającego nieszczęśliwych;
widzisz, jeżeli bacznie uważasz, że wesele się smuci, ufność się lęka, zdrowie
cierpi, życie umiera, męstwo ulega słabości. I, — co niemniej jest podziwu
godne — dostrzegamy tam smutek pocieszający, lęk umacniający, cierpienie
zbawiające, śmierć orzeźwiającą, słabość dodającą siły. Komuż jeszcze nie staje
w myśli to, czegom szukał? Czyż nie łatwo ci w tym wszystkim rozpoznać
Białogłowę ogarniającą Męża, gdy widzisz Maryję obejmującą w żywocie swym
Jezusa, Męża uznanego przez Boga? Rzekłem, że Jezus był mężem nie tylko
wówczas, gdy o nim mówiono: „Mąż prorok, potężny w uczynkach i mowie”
(Łuk. 24, 19), ale nawet wtedy, gdy Matka Boża delikatne członki niemowlęce już
to na miękkim ogrzewała łonie, już też nosiła w żywocie. Mężem był Jezus, zanim
się jeszcze urodził, ale mądrością, nie wiekiem; mocą ducha nie siłami ciała;
dojrzałością władz wewnętrznych, nie wybujałością członków. Nie mniej bowiem
posiadał mądrości, a raczej nie mniejszy był mądrością Jezus poczęty, jak
narodzony; mały, jak dorosły. Czy więc ukryty w żywocie, czy kwilący w żłóbku,
czy podrastający, gdy wypytywał doktorów w świątyni, czy już zupełnie dojrzały,
gdy nauczał, w narodzie — jednakowo zaprawdę pełen był Ducha Bożego. I nie było
chwili w jakim bądź jego wieku, w której by coś albo się umniejszyło, albo
przyrosło do tej pełności, jaką w poczęciu swym otrzymał w żywocie; ale od
początku doskonały, od początku — powiadam — pełen był ducha mądrości i rozumu,
ducha rady i mocy, ducha umiejętności i bogobojności, ducha bojaźni Pańskiej
(Izaj. 11,2-3).
10. Niech cię wszakże nie wprawia w kłopot to, co o
Chrystusie na innym czytamy
miejscu: „A Jezus się pomnażał w mądrości i w leciech u Boga i u ludzi”
(Łuk. 2, 5). To bowiem, co tu rzeczono o mądrości i łasce, należy rozumieć nie
według tego, co było, ale według tego, co się zdawało; mianowicie, nie tak, że
mu coś nowego, czego by nie miał przedtem, przybywało, ale że zdawało się
przybywać, skoro tylko sam zechciał, aby się to zdawało. Ty człowiecze, gdy w
czymś postępujesz naprzód, postępujesz nie wtedy, kiedy chcesz, i nie tyle, ile
chcesz ale bez twojej wiedzy postępowi twemu naznacza się miara, twemu życiu
nakreśla się porządek. Jezus zaś, który urządza twoje życie, sam też i swoje
urządzał, i komu chciał okazywał się mądrym; kiedy i komu chciał — mędrszym,
kiedy i komu chciał — najmędrszym, chociaż w sobie był zawsze tylko
najmędrszym. Również chociaż i wszelakiej zawsze pełen był łaski, czy to u
Boga, czy też u ludzi, to jednak okazywał ją według własnego uznania w miarę
tego, jak pojmował, że to się należy zasługom otaczających lub pomaga im do
zbawienia. Jasnym więc jest, że Jezus zawsze miał ducha męskiego, lubo nie
zawsze wydawał się być mężem co do ciała. Dlaczego miałbym wątpić, że mąż był w
żywocie, skoro nie waham się przypuszczać, że tam był Bóg? Mniejsza przecież
być mężem, aniżeli Bogiem.
11. Teraz patrz, azaliż nie tę nowinę Jeremiasza
najwyraźniej wykłada Izajasz, ten sam, który i wyżej wspomniane kwiaty Aarona
wyjaśnił „Oto—powiada — Panna pocznie i porodzi Syna”. Masz zatem
niewiastę, mianowicie pannę. Chcesz posłyszeć, co wie o mężu? „I nazwą —
powiada — imię Jego Emanuel, to jest: z nami Bóg” (Iz. 7, 14). Niewiastą
tedy, ogarniającą męża, jest Panna, poczynająca Boga. Widzisz, jak pięknie i
zgodnie układają się kolejno dziwne czyny świętych i mistyczne wyrażenia.
Widzisz, jak zdumiewającym jest ten jeden co do Dziewicy i w Dziewicy zdziałany
cud, który tyle poprzedziło cudów, tyle zapowiedziało wyroczni. Boć jeden był
duch proroków, i lubo rozlicznymi sposobami, znakami i czasami, — jedną i tą
samą rzecz rozliczni, nierozlicznym duchem i przewidzieli, i przepowiedzieli.
Co Mojżeszowi wskazano w krzewie i ogniu, Aaronowi w różdżce i kwiecie,
Gedeonowi w runie i rosie; to wyraźnie przepowiedział Salomon w mężnej
niewieście i jej cenie; wyraźniej wieszczył Jeremiasz, mówiąc o białogłowie i
mężu; najwyraźniej wysłowił Izajasz, prawiąc o Pannie, i Bogu, aż wreszcie Gabriel
wskazał i samą Dziewicę pozdrowieniem. Ona to bowiem jest, o której teraz mówi
Ewangelista: „Posłań jest Anioł Gabriel od Boga do Panny, poślubionej
Józefowi”.
12. Do Dziewicy, — rzekł — poślubionej. Dlaczego poślubionej? Skoro była, powiadam,
Dziewicą wybraną, oraz jak wykazaliśmy, Dziewicą mającą począć i porodzić, dziwnym
jest, dlaczego poślubiona została Ta, która nie miała męża poznać. Czyż
utrzymywać kto zechce, że przynajmniej to przypadkiem się stało? Nie dzieje się
przypadkiem to, co sprawia przyczyna rozumna, przyczyna najbardziej korzystna i
niezbędna oraz opatrznościowych zamiarów godna. Powiem, co mnie, a przede
wszystkim jeszcze przede mną Ojcom się zdawało. Ta sama była podstawa
poślubienia Maryi, co i powątpiewania Tomasza. Był zwyczaj u żydów, aby od dnia
zaślubienia aż do dnia małżeństwa oblubienice powierzone były straże
oblubieńców w tym celu, aby tym starannej czystości ich strzegli, im bardziej
wiernymi pragnęli mieć je sobie. A więc, jak Tomasz, wątpiąc i dotykając,
najlepiej się przekonał o zmartwychwstaniu Pana, tak też i Józef, poślubiając
sobie Maryję oraz starannie zapewniając sobie w czasie dozoru Jej towarzystwo,
stał się najwiarogodniejszym Jej czystości świadkiem. Piękna jest obu tych
rzeczy harmonia: wątpienie Tomasza i zaślubienie Maryi. Mogliby nam niektórzy
zastawić sidła takiego błędu: wiarogodności w nim — czystości w Niej, i prawdę
podać w podejrzenie. Lecz nad wyraz roztropnie i zbawiennie stało się przez
przeciwieństwo: aby stąd zrodziła się niezachwiana pewność, skąd obawiać się
można było podejrzenia. Zaiste, gdy chodzi o zmartwychwstanie Syna Bożego, ja,
który jestem słaby, prędzej bym uwierzył wątpiącemu i dotykającemu Tomaszowi,
niż słuchającemu i wierzącemu Piotrowi; gdy zaś chodzi o czystość Matki,
łatwiej bym dał wiarę strzegącemu Oblubieńcowi, niż według samego tylko
sumienia swego uniewinniającej się Dziewicy.
13. Ale powiesz — nie mógłże to P. Bóg
jakiegokolwiek jawnego okazać znaku, który by sprawił, że ani Jego poczęcie
nie ściągnęłoby na się zniesławienia, ani Matka nie uległaby oskarżeniu?
Pewnie, że mógł; ale wówczas nie mogłoby się ukryć od diabłów to, co
wiedzieliby ludzie. Należało zaś ukrywać przez pewien czas przed księciem tego
świata tajemnicę Boskich wyroków. Nie dlatego, jakoby się Bóg obawiał, że on
Mu przeszkadzać będzie, jeżeli zechce jawnie uskutecznić swe dzieło. Ale
dlatego, iż Bóg, który nie tylko potężnie, ale też i mądrze uczynił wszystko
co zechciał, podobnie jak we wszystkich swych dziełach zwykł gwoli piękności
porządku zachowywać pewną stosowność w rzeczach i czasach; tak też i w tym swoim
tak wspaniałym dziele, — mianowicie w dziele naszego zbawienia, chciał okazać
nie tylko swą potęgę, ale też i roztropność. I lubo mógł je w inny dowolny uskutecznić
sposób, podobało Mu się wszakże pojednać ze sobą człowieka tymże samym raczej i
sposobem i porządkiem, jakim — jak wiedział — człowiek upadł: ażeby mianowicie diabeł,
jak ongiś naprzód uwiódł niewiastę, a następnie węża przez niewiastę pokonał, tak
teraz najpierw sam został przez niewiastę zwiedziony, potem zaś przez męża
Chrystusa otwarcie zwalczony. To zaś wszystko w tym celu, ażeby — zanim jeszcze
sztuka litości zatriumfuje nad podstępem złości, a potęgę szatana skruszy moc
Chrystusowa, Bóg okazał się nad diabła i mędrszy i silniejszy. Wypadało
przecież, aby Mądrość wcielona tak pokonała zło duchowe, iżby nie tylko
dosięgła od końca aż do końca mocnie, ale i rozrządziła wszystko wdzięcznie
(Mądr. 8, 1). Dosięga od końca aż do końca, znaczy tyle, co od nieba aż do
piekła. „Jeżeli wstąpię do nieba, tameś Ty jest, jeśli zstąpię do piekła,
tameś jest”. (Ps. 138,8). Tu zaś i tam mocnie, — i wówczas, gdy z wysokości
wygnała pysznego, i wówczas, gdy w piekle złupiła chciwego. Wypadało więc
również, ażeby też wdzięcznie rozrządziła wszystkie rzeczy, niebieskie
mianowicie i ziemskie. Stało się to przez to, że z jednej strony, wyrzucając z
niebios ducha niespokojnego pozostałych umocniła w pokoju; z drugiej zaś, że
mając tu pokonać ducha nienawiści, wpierw sama zostawiła nam nieodzownie
potrzebny przykład swej pokory i łagodności. W ten sposób cudownym zrządzeniem
Mądrości stało się, iż Ona i swoim okazała się wdzięczną, i wrogowi — mocną.
Cóżby bowiem pomogło Boże nad diabłem zwycięstwo, gdybyśmy pozostali pyszni? Z
konieczności zatem Maryja poślubiona była Józefowi; przez to bowiem i święte
od psów się ukrywa i przez Oblubieńca stwierdza się panieństwo, Pannie zaś i
wstydliwość się oszczędza i dobre imię się zachowuje. Jest że nad to co
mędrszego, co godniejszego Boskiej Opatrzności? Jedno takie zrządzenie i
świadka daje tajemnicom niebieskim i wroga wyklucza i nietkniętą zostawia sławę
Dziewicy Matki. Albowiem kiedyżby przepuścił cudzołożnicy sprawiedliwy? A
tymczasem napisano: „A Józef mąż jej będąc sprawiedliwym, i nie chcąc Jej
osławiać, chciał Ją potajemnie opuścić” (Mat. 1, 19). Dobrze. Będąc
sprawiedliwym, nie chciał Jej zniesławiać. To jak nigdy nie byłby
sprawiedliwym, gdyby poznawszy winowajczynię, ukrywał ją; tak też sprawiedliwym
by nie był, gdyby przekonany o jej niewinności, zechciał ją potępić.
14. Dlaczego chciał ją opuścić? Co do tego znowu nie
mojego, ale Ojców posłuchaj zdania. Wskutek tego Józef chciał opuścić Maryję,
wskutek czego i Piotr oddalał od siebie Pana, mówiąc: „Wyjdź ode mnie, bom
jest człowiek grzeszny, Panie” (Łuk. 5, 8); wskutek czego i setnik
powstrzymywał Go od wejścia do swojego domu, gdy mówił: „Panie, nie jestem
godzien, abyś wszedł pod dach mój” (Mat. 8, 8). Tak właśnie i Józef
poczytując się za niegodnego i grzesznika, mówił w głębi duszy, że nie należy
mu się szczęście korzystania nadal z poufałego współżycia z Tą, tak wielką,
której dziwna, przewyższająca jego, godność przejmowała go obawą. Widział i
drżał przed Tą, która najpewniejszą nosiła oznakę obecności Bożej; a ponieważ
przeniknąć w głąb tajemnicy nie mógł, chciał ją opuścić. Przeraził Piotra
widok ogromu potęgi, przeraził setnika majestat obecności. Zadrżał też i Józef
jako człowiek na widok nowości tak wielkiego cudu i głębokości tajemnicy i
dlatego potajemnie chciał ją opuścić. Dziwisz się, że Józef za niegodnego
uważał się współżycia z ciężarną Dziewicą a przecież słyszysz, że i święta
Elżbieta nie mogła znosić Jej obecności inaczej, jak z pewną bojaźnią i szacunkiem?
Boć mówi: „A skądże mnie to, że przyszła Matka Pana mego do mnie? (Łuk.
1, 43). Dla tego samego chciał i Józef Ją opuścić. Ale dlaczego potajemnie, a
nie jawnie? A dlatego, iżby nie pytano o przyczynę rozwodu i nie domagano się
racji. Co by bowiem odrzekł sprawiedliwy mąż ludowi twardego karku, ludowi
niedowierzającemu i przeczącemu? Gdyby powiedział to, co myślał, co wiedział na
pewno o Jej czystości, czyżby niewierni i okrutni żydowie nie wyszydzili go
natychmiast, czyżby Jej nie ukamienowali? Jakżeby uwierzyli Prawdzie, milczącej
w żywocie, którą później wzgardzili, gdy wołała w świątyni? I co by uczynili temu,
kto jeszcze się nie był ukazał, ci, którzy Go potem gdy już jaśniał cudami,
zabili? Słusznie więc mąż sprawiedliwy, aby nie być zmuszonym ani kłamać, ani
zniesławiać niewinnej, chciał Ją potajemnie opuścić.
15. Jeżeli zaś ktoś sądzi inaczej i upiera się przy tym,
że Józef jako człowiek wątpił, — ale że był sprawiedliwy, nie chciał wprawdzie
z Nią żyć wskutek podejrzenia, ale też nie chciał (ponieważ był litościwy)
podejrzanej zniesławiać, — i dlatego chciał ją potajemnie opuścić, odpowiem
krótko, że i w takim razie owo powątpiewanie Józefa konieczne było i słusznie
zamieniło się w pewność drogą wyroczni niebieskiej. Tak bowiem napisano: „A
gdy on to myślał, — to mianowicie, że ją opuści potajemnie, — oto Anioł
Pański ukazał mu się we śnie, mówiąc: Józefie synu Dawidów, nie bój się przyjąć
Maryi małżonki twojej. Albowiem co się w niej narodziło, jest z Ducha św.”
(Mat. 1,20). Dla takich to więc przyczyn Maryja zaślubiona była Józefowi, albo
raczej, jak ma Ewangelista, „mężowi, któremu imię było Józef”. Mężem
nazywa się nie dlatego, iż był małżonkiem, ale iż był człowiekiem męstwa. Albo
dokładniej, podług innego Ewangelisty, Maryja była poślubiona nie mężowi po prostu,
ale temu, który był Jej mężem nazwany. Słusznie nazywa się tym, za kogo z
konieczności uchodzi. Musiał więc mężem Jej się nazywać, ponieważ potrzeba
było, aby za takiego uchodził. Podobnież i ojcem Zbawiciela wprawdzie nie był,
ale zasługiwał na nazwę, aby za takiego był poczytywany. A więc ani mężem
Matki, ani ojcem Syna nie był w rzeczywistości, aczkolwiek według pewnego i niezbędnego
zrządzenia do czasu takim był nazywany i za takiego uważany.
16. Wnioskuj wszakże z tytułu, którym Józef został
słusznie przez Boga uczczony, mianowicie z tego, że i nazwany był ojcem Boga i
za takiego uważany; wnioskuj i z samego imienia, (które jak wiadomo oznacza: pomnożenie),
co za człowiek był ten Józef. Wspomnij też zarazem na owego wielkiego patriarchę
sprzedanego do Egiptu (Gen. 37, 27) oraz wiedz, że Józef mąż Maryi nie tylko od
niego zapożyczył imię, ale też i czystość jego osiągnął i zdobył niewinność i
łaskę. Bo oto tamten Józef, sprzedany skutkiem zazdrości braci i uprowadzony do
Egiptu był figurą sprzedania Chrystusa; ten zaś Józef, uciekając od zazdrości
Heroda, Chrystusa uprowadził do Egiptu (Mat. 2, 14). Tamten dochowując wiary
panu swemu, nie chciał grzesznie obcować z panią (Gen. 39, 12); ten Panią swą,
Pana swego Matkę, uznając za dziewicę i sam się powściągnąć, strzegł wiernie.
Tamtemu dane znać było zrozumienie tajemniczych snów (Gen. 40,41), temu zaś
dano znać i uczestniczyć w tajemnicach niebieskich (Mat. 1, 20). Tamten zboże
przechowywał nie dla siebie, ale dla całego narodu (Gen. 40, 41); ten wziął na
przechowanie z nieba chleb żywy tak dla siebie, jak dla całego świata. Nie ma
wątpliwości, że dobrym był i wiernym człowiekiem ten Józef, któremu poślubiona
była Matka Zbawiciela. Wierzy to i roztropny sługa, którego ustanowił Pan na
pocieszenie Swej Matce, na żywiciela Swego Ciała, wreszcie na jedynego w
świecie i najwierniejszego pomocnika sobie w wielkim zamiarze. Z tym się łączy
i to, co się o nim mówi, że był z domu Dawidowego. Słusznie bowiem pochodził z
domu Dawidowego, z królewskiego rodu ów mąż Józef znakomity urodzeniem, ale
przymiotami ducha znakomitszy. Najzupełniej syn Dawidów, w niczym się nie
wyrodził od ojca swego Dawida. W zupełności, mówię, syn Dawidów, nie tylko
ciałem, ale i wiarą, ale i świętością, ale i pobożnością. Jego jakby drugiego
Dawida znalazł Pan według serca swego; jemu bezpiecznie mógł powierzyć
najskrytszą i najświętszą tajemnicę swoją; jemu jakby drugiemu Dawidowi
objawił rzeczy niewiadome i skryte swej mądrości i dał mu świadomość
tajemnicy, której nie poznał żaden z książąt tego świata; jemu wreszcie dano
to, czego wielu królów i proroków, choć chcieli widzieć jednak nie widzieli,
choć chcieli słyszeć, jednak nie słyszeli, nie tylko widzieć i słyszeć, ale
też nosić, prowadzić, obejmować, całować, żywić i bronić. Jednakże wierzyć
należy, że nie tylko Józef, ale też i Maryja pochodziła z domu Dawidowego.
Inaczej bowiem nie byłaby poślubiona mężowi z domu Dawidowego, jeśliby sama
nie była z tego domu. Oboje zatem byli z domu Dawidowego; ale w jednej dokonała
się prawda, którą zaprzysiągł był Pan Dawidowi, a drugi był świadomym oraz
świadkiem spełnionej obietnicy.
17. W końcu rzeczono: „A imię Panny Maryja”.
Powiedzmy coś nie coś i o tym imieniu, które w przekładzie oznacza „gwiazdę
morza” i bardzo stosownie przysługuje Matce Dziewicy. Ona najwłaściwiej z
gwiazdą daje się porównać. Jak bowiem gwiazda bez uszkodzenia swego rzuca swój
promień, tak Dziewica bez naruszenia dziewictwa rodzi Syna. Jak promień nie
umniejsza jasności gwiazdy, tak Syn nie ujmuje czystości Dziewicy. Jest Ona
przeto ową szlachetną gwiazdą powstałą z Jakóba, której promień rozświeca świat
cały, której blask i na wysokościach świeci i przenika podziemia, nawiedzając
zaś ziemię i ogrzewając raczej dusze niż ciała, ożywia cnoty, tępi występki.
Ona jest gwiazdą wspaniałą i szczególną, wyniesioną ponad to morze wielkie i
przestronne, świecąca zasługami, przykładami jaśniejąca. O, ktokolwiek jesteś,
jeżeli widzisz, że w biegu doczesnego żywota wśród burz raczej i nawałnic się
miotasz, aniżeli chodzisz spokojnie po ziemi, nie odwracaj oczu od blasku tej
gwiazdy, jeśli nie chcesz, by cię burze pochłonęły. Jeżeli podnoszą cię wiatry
pokus, jeżeli wpadasz na ostre kamienie dolegliwości, — spoglądaj na gwiazdę,
wzywaj Maryję. Jeżeli miotają tobą nawałnice pychy, a może wygórowanej miłości
własnej, a może zazdrości, — spoglądaj na gwiazdę, wzywaj Maryję. Jeżeli
gniew, albo chciwość, albo cielesna ponęta wstrząśnie wątłą duszy twej łodzią —
podnoś wzrok do Maryi. Jeżeli ciebie dręczącego ogromem win, zmieszanego
brzydotą sumienia, przerażonego zgrozą sądu pocznie pochłaniać przepaść smutku
albo bezdeń rozpaczy, — myśl o Maryi. W niebezpieczeństwach, w utrapieniach, w
wątpliwościach o Maryi myśl, Maryję wzywaj. Niech ci Ona nie schodzi z ust, niech
nie odstępuje od serca; i żebyś mógł uprosić pomocnego Jej wstawiennictwa, nie
spuszczaj z oka wzoru Jej postępowania. Idąc za Nią, nie zajdziesz na manowce;
wzywając Ją, nie popadniesz w rozpacz; mając Ją w myśli, nie pobłądzisz. Gdy
Ona podtrzymuje cię, nie upadniesz; gdy wstawia się, nie potrzebujesz się
lękać; gdy przewodzi, nie zaznasz znużenia; gdy łaskę ci wyświadczy, dojdziesz
do celu; a tak na samym sobie doświadczysz, że słusznie napisano: „A imię
Panny Maryja”.
Ale już na chwilę przerwiemy, ażebyśmy nie patrzyli
w jasność tak wielkiego światła przelotnie tylko. Użyję tu słów Apostoła: „Dobrze
nam tu być!” (Mat. 17, 4); wolimy bowiem w milczeniu słodkiej oddawać się
kontemplacji tego, czego nie zdoła pracowita wysławić wymowa. Tymczasem zaś z
pobożnego rozważania iskrzącej się gwiazdy gorętsza zrodzi się rozprawa o tym,
o następuje.
HOMILIA III.
(Łuk. 1, 28-32).
1. Skoro tylko spostrzegam, że słowa świętych
stosują się do mnie, chętnie ich używam, ażeby przynajmniej dla piękności
naczynia milszym wydało się to, cokolwiek w nim poddam pod rozwagę
czytelnikowi. Więc zacznę teraz od słowa proroka: Biada mnie — wprawdzie nie
dlatego, iżem, jako prorocy, milczał, ale iżem mówił, bo mąż mający wargi
plugawe ja jestem (Iz. 6,5). Niestety! Ileż to — przypominam sobie — rzeczy
próżnych, ileż fałszywych, ile bezwstydnych wyrzuciłem przez te oto
najplugawsze usta moje, którymi teraz śmiem roztrząsać słowa niebiańskie.
Wielka mnie bojaźń ogarnia na myśl, że wnet usłyszę zwrócone do mnie
wyrzeczenie: „Czemu ty opowiadasz sprawiedliwości moje i bierzesz Testament
mój w usta twoje?” (Ps. 49, 16), O, gdybyż i mnie przyniesiono z
najwyższego ołtarza nie już jeden węgiel, ale ogromną kulę ognistą, która by
zdołała strawić do szczętu świerzbiących ust moich wieloraką i zastarzałą rdzę!
A to w tym celu, abym się za godnego uważał roztrząsać w swym jakim takim
kazaniu wdzięczne i czyste przemówienia Anioła do Dziewicy i wzajemne —
Dziewicy do Anioła.
Oto powiada Ewangelista: „I wszedłszy Anioł do
Niej — nie ma wątpliwości, że do Maryi — rzekł: Bądź pozdrowiona łaski
pełna, Pan z tobą”. Dokąd wszedł? Sądzę, że do skrytości skromnej izdebki,
gdzie Maryja, może drzwi za sobą zamknąwszy, modliła się do Ojca swego w
ukryciu. Aniołowie zwykli stać przy modlących się i znajdować upodobanie,
patrząc na tych, którzy podnoszą czyste w modlitwie ręce, czyli z radością
ofiarują Bogu całopalenie świętej pobożności, na wonność wdzięczności. Jak
bardzo podobały się modły Maryi przęśl oblicznością Najwyższego, okazał Anioł,
skoro wszedłszy do Niej, pozdrowił Ją z takim uszanowaniem. I nietrudno było
Aniołowi dostać się drzwiami zamkniętymi do ukrycia Dziewicy, bo przecież on
dzięki przenikliwości swej istoty to ma w naturze, że dokądkolwiek własny go
niesie pęd, tam nawet żelazne zapory wejścia mu nie wzbronią. Duchom bowiem
anielskim ściany przeszkód nie stawiają; wszystko się przed nimi roztwiera;
wszystkie ciała, choćby najtwardsze i najgęstsze, zarówno są dla nich dostępne
i przenikalne. Nie ma zatem potrzeby przypuszczać, że otwarte znalazł Anioł
drzwi do Dziewicy która przecież była postanowiła sobie strzec się częstych
nawiedzin ludzkich i unikać rozmów, aby ani w czasie modlitwy nie naruszać
milczenia, ani czystości nie wystawiać na pokusy. Zamknęła więc i tej godziny
za sobą Panna roztropna mieszkanko swoje, ale zamknęła je przed ludźmi, nie
przed aniołami. Przeto lubo mógł do Niej wejść Anioł, wszakże niełatwy był
wstęp dla kogokolwiek z ludzi.
2. Wszedłszy tedy do Niej Anioł, rzekł: „Bądź
pozdrowiona, łaskiś pełna, Pan z Tobą”. W Dziejach Apostolskich czytamy,
że i Szczepan był pełen łaski (6, 5) i Apostołowie — napełnieni Ducha św. (2,
4), ale zgoła inaczej, niż Maryja. Bo przecież ani w Szczepanie nie mieszkała
pełność Bóstwa tak, jak w Maryi; ani Apostołowie nie poczęli z Ducha św., jak Maryja.
„Bądź pozdrowiona, powiada Anioł, łaskiś pełna, Pan z Tobą”. Cóż
dziwnego, że była pełna łaski Ta, z którą był Pan? Raczej to należy podziwiać,
w jaki sposób stało się iż Ten, kto posłał Anioła do Dziewicy, przez Anioła
znalezion jest z Dziewicą. Czy Bóg o tyle szybszym okazał się od Anioła, że
posłańca śpieszącego na ziemię znacznie wyprzedził? Nie dziwmy się! Gdy bowiem
Król był na pokoju swoim, spikanard Dziewicy wydał wonność swoją, i wstąpił w
obliczności chwały Jego dym zapachu, i znalazła łaskę przed oczyma Pana, gdy
otaczający wołali: „Któraż to jest, która wstępuje przez puszczę jako
promień z wonnych rzeczy mirry i kadzidła”? (Pnp 3, 6). Król, wychodząc
natychmiast z miejsca świętego swego, „rozweselił się jako olbrzym na bieżenie
w drogę”; i lubo „od kraju nieba wyjście jego” (Ps. 18, 6-7),
wszakże na skrzydłach zbytniego upragnienia uprzedził posłańca swego do Panny,
którą miłował, którą sobie wybrał, której śliczności pożądał. Kościół
wychwalając Go nadchodzącego z daleka, z radością i weselem mówi: „Oto ten
idzie skacząc po górach, przeskakując pagórki” (Pnp 2, 8).
3. Słusznie zaś pożądał Król śliczności Dziewicy.
Ona bowiem wykonała wszystko, cokolwiek na długo przedtem przepowiedział Jej
ojciec Dawid, gdy mówił do Niej: „Słuchaj, córko a patrz i nakłoń ucha
twego, a zapomnij narodu twego, i domu ojca twego”. I jeżeli to uczynisz, „Będzie
pożądał Król śliczności twojej” (Ps. 44,11-12). Jakoż słuchała i patrzyła,
nie tak jak niektórzy, co słuchając nie słyszą, a widząc nie rozumieją; ale słuchała
i wierzyła, patrzyła i rozumiała. I nakłoniła ucho swe do posłuszeństwa, a
serce swe do uległości, i zapomniała narodu swego i domu ojca swego, albowiem
nie zatroszczyła się o to, aby naród swój powiększyć następstwem potomstwa, ani
by domowi ojca swego zostawić dziedzica; ale ile tylko mogła mieć zaszczytów w
narodzie, a rzeczy doczesnych w domu ojcowskim, — wszystko to poczytała za gnój,
byleby pozyskać Chrystusa. I nie zawiodło Jej to dążenie, gdyż i Chrystusa za
Syna sobie otrzymała i nie naruszyła ślubu niewinności. Naprawdę więc łaski
pełna Ta, która i łaskę dziewictwa przechowała i zdobyła ponadto chwałę
płodności.
4. „Bądź pozdrowiona, — Anioł powiada — łaskiś pełna, Pan z Tobą”. Nie rzekł: Pan w
Tobie, ale: Pan z Tobą. Albowiem Bóg, lubo wszędzie jest zarówno cały
przez Swą niezłożoną istotę, jest wszakże w inny sposób w stworzeniach
rozumnych niż w reszcie stworzeń; co zaś do rozumnych, to pod względem
skuteczności inaczej się znajduje w dobrych, niż w złych. Oczywista, iż w
nierozumnych tworach jest tak, że Go nie spostrzegają; stworzenia zaś rozumne
wszystkie wprawdzie mogą Go spostrzegać przez poznanie, ale tylko dobrzy spostrzegają
Go też i przez miłość. W samych więc tylko dobrych Bóg jest tak, że jest takoż
z nimi, a to skutkiem zgodności woli. Ponieważ gdy swoją wolę tak poddadzą
sprawiedliwości, iż nie przynosi Bogu ujmy chcieć tego, czego chcą oni, bo ich
wola nie stoi w niezgodzie z Jego wolą, dobrzy w szczególniejszy sposób łączą
Boga z sobą. Chociaż tak rzecz się ma ze wszystkimi świętymi, szczególniejsza
jednak z Maryją sprawa. Pomiędzy Nią a Bogiem taka sama przecież zachodzi
zgodność, iż Bóg nie tylko Jej wolę, ale też i ciało łączy ze sobą. Ze swojej i
Dziewicy istoty jednego ukształtowuje Chrystusa, albo raczej z tych dwóch
istot jeden staje się Chrystus. Chrystus zaś lubo nie cały jest z Boga, nie
cały z Dziewicy, jest wszakże cały Boga i cały Dziewicy, i nie są to dwaj
synowie, ale jest obojga jeden syn. — Mówi więc Anioł: „Bądź pozdrowiona
łaskiś pełna, Pan z Tobą”. Nie tylko Pan Syn z Tobą, którego Ty swym ciałem
przyoblekasz; ale i Pan Duch Święty, z któregoś poczęła; i Pan Ojciec, który rodzi
Tego, któregoś poczęła. Ojciec — mówię — z Tobą: On bowiem czyni Syna Twoim i
Swoim. Syn z Tobą: On żeby przechować w Tobie przedziwną tajemnicę, w dziwny
sposób i sobie otwiera rozrodcze ukrycie, i Tobie pozostawia z dziewiczości
oznakę. Duch Św. z Tobą: On Ojcem i Synem Twój żywot uświęca. A więc: Pan z
Tobą.
5. „Błogosławionaś Ty
między niewiastami”. Miło mi przytoczyć i to, co
Elżbieta, której są słowa powyższe, dalszy snując wątek dodała: „I
błogosławiony owoc żywota Twego” (Łuk. 1, 42). Nie dlatego błogosławiony
owoc żywota Twego, iżeś Ty błogosławiona; ale dlategoś Ty błogosławiona, iż On
Ciebie uprzedził błogosławieństwami słodkości (Ps. 20, 4). Zaprawdę błogosławiony
owoc żywota Twego; w Nim bowiem błogosławione są wszystkie narody, i z Jego
obfitości Ty także wzięłaś razem z innymi, chociaż inaczej niż inni. I dlatego
błogosławiona jesteś, ale między niewiastami, On zaś błogosławiony nie już
między ludźmi, nie między aniołami, ale, jak powiada Apostoł: „nad wszystkimi
jest błogosławiony Bóg na wieki” (Rzym. 9, 5). Mówimy: błogosławiony mąż,
błogosławiony chleb, błogosławiona niewiasta, błogosławiona ziemia, w ogóle
wszystko, co się tylko wśród stworzeń jako błogosławione wspomina; ale w
szczególniejszy sposób błogosławiony owoc żywota Twego, ponieważ On jest nad
wszystkim błogosławiony na wieki.
6. A więc: „Błogosławiony owoc żywota Twego”.
Błogosławiony w zapachu, błogosławiony w smaku, błogosławiony w wyglądzie.
Zapach tego owocu woniejącego czuł ten, kto mówił: „Oto wonność syna mego,
jako wonność pola pełnego, któremu błogosławił Pan” (Gen. 27, 27). Czyż nie
naprawdę błogosławiony Ten, któremu błogosławił Pan? — O smaku zaś tego owocu
złożył świadectwo ten, kto skosztował, tak mówiąc: „Skosztujcie a obaczcie,
iż słodki jest Pan” (Ps. 33, 9), i na innym miejscu: „Jakoż wielkie mnóstwo słodkości twej Panie, którąś zakrył bojącym
się Ciebie!” (Ps. 30,20). Gdzieindziej znowuż: „Jeśliście jedno
skosztowali, iż słodki jest Pan” (Piotr. 2,3). A oto i sam Owoc mówi o
sobie wabiąc nas ku sobie: „Którzy mię jedzą, jeszcze łaknąć będą, a którzy
mię piją, jeszcze pragnąć będą” (Ekli. 24, 29). Mówił to właśnie ze
względu na słodkość smaku, który, gdy się go raz zażyje, większe wzbudza
pożądanie. Dobry to owoc, który jest pokarmem i napojem dusz, łaknących i
pragnących sprawiedliwości! — Słyszałeś o wonności, słyszałeś o smaku;
posłuchaj też i o wyglądzie. Jeżeli bowiem ów owoc śmierci przyjemny był nie
tylko ku jedzeniu, ale też, jak świadczy Pismo, „przyjemny oczom i na
wejrzeniu rozkoszny” (Gen. 3, 6); o ileż pilniej dochodzić winniśmy
ożywczej krasy tego owocu żywota, „na który” jak świadczy inne Pismo, „pragną
patrzeć aniołowie?” (Piotr 1,12). Jego piękność oglądał w duchu, a oglądać
pragnął w ciele ten. kto mówił: „Z Syjonu piękność ozdoby jego” (Ps.
49,2). I ażeby się nie zdawało, że zaleca ci byle jaką ozdobę, przypomnij, co w
innym czytasz psalmie: „Piękniejszy urodą nad syny człowiecze, rozlała się
wdzięczność po wargach twoich; dlatego cię błogosławił Bóg na wieki” (Ps.
44, 3).
7. A więc: Błogosławiony owoc żywota Twego”,
któremu Bóg błogosławił na wieki, z którego błogosławieństwa takoż i Ty
błogosławiona między niewiastami; boć przecie nie może drzewo złe wydawać owocu
dobrego. Błogosławionaś między niewiastami, iżeś uniknęła powszechnego
przekleństwa, które opiewa: „Z boleścią rodzić będziesz dziatki” (Gen.
3, 16), tym niemniej nie dosięgło cię i to drugie, którego skutkiem to, iż przeklęta
jest niepłodna w Izraelu (Exod. 23, 26, Deuter. 7, 14). Natomiast szczególniejszego
dostąpiłaś błogosławieństwa, mocą którego i niepłodna nie pozostajesz i
rodzisz nie w boleściach. Twarda konieczność i ciężkie jarzmo na wszystkich
córach Ewy! I jeżeli rodzą mąk doznają; i jeżeli nie rodzą, podpadają pod
klątwę. Boleści powstrzymują od rodzenia, a od nierodzenia — przekleństwo! Cóż
uczynisz, Dziewico, gdy to słyszysz, gdy to czytasz? Jeżeli rodzić będziesz,
popadniesz w męczarnie; jeżeli niepłodną zostaniesz, ściągniesz przekleństwo...
Co wybierzesz, Panno roztropna? Ciasno na mnie zewsząd — rzeczesz; lepiej mi
jest wszakże narazić się na przekleństwo a pozostać czystą, aniżeli wpierw
począć przez pożądliwość, żeby potem zasłużenie rodzić w boleściach. W
pierwszym wypadku widzę wprawdzie przekleństwo, ale nie grzech; w drugim zaś
grzech i męczarnię. Zresztą czymże jest owo przekleństwo, jeżeli nie
pośmiewiskiem ludzkim? Bo przecież nie dla czego innego nazywa się niepłodna
przeklętą, jeno dlatego tylko, iż jako nieużyteczna i bezowocna, wystawia się
na urąganie i wzgardę, i to w samym tylko Izraelu. Ja zaś za nic to sobie
poczytuję, iż nie podobam się ludziom, bylebym mogła okazać się Chrystusowi
dziewicą czystą. — O, Panno roztropna! O, Panno pobożna! Kto Cię nauczył, iż
dziewictwo podoba się Bogu? Jakież prawo, jaka sprawiedliwość, jaka stronica
Starego Testamentu czy nakazuje, czy doradza, czy choćby zachęca do tego, aby
żyć w ciele nie cieleśnie i na ziemi anielski wieść żywot? Gdzie wyczytałaś,
święta Dziewico: „Mądrość ciała jest śmierć” (Rzym. 8, 6), albo: „Starania
o ciele nie czyńcie w pożądliwościach” (Rz. 13, 14)? Gdzie czytałaś o
pannach, że „chodzą za Barankiem, gdziekolwiek idzie?” (Obj. 14, 4).
Gdzie czytałaś, że na pochwałę zasługują ci, „którzy się sami otrzebili dla
królestwa niebieskiego?” (Mat. 19, 12). Gdzie czytałaś: „Chodząc w
ciele, nie według ciała walczymy” (2 Kor. 10, 3), i: „A tak i który daje
w małżeństwo pannę swoją, dobrze czyni, i który nie daje, lepiej czyni”? (1 Kor. 7, 38). Gdzie słyszałaś: „Chcę,
abyście wy wszyscy byli, jako ja sam” (1 Kor. 7, 7); i: „Błogosławiona
będzie, jeśliby tak została, wedle mojej rady” (tam. w. 40). „O
pannach nie mam rozkazania Pańskiego, ale radę daję” (tam. w. 25). Ty zaś
nie miałaś — nie powiem: przykazania, ale ani nawet rady, ani przykładu;
miałaś jedynie to, co Ci dało pouczające o wszystkim natchnienie. Boć Słowo
Boże żywe i skuteczne (Żyd. 4, 2). Ono Ci się wpierw stało mistrzem niż Synem,
pierwej Ci oświeciło duszę, niż wzięło na się ciało. Chrystusowi zatem
ślubujesz zostać Dziewicą, a nie wiesz, że wypadnie Ci zostać Mu takoż i Matką.
Wolisz być w Izraelu pogardzaną i ściągnąć na się przekleństwo niepłodności,
byleby przypodobać się temu, komu się poświęciłaś; a oto przekleństwo zamienia
się na błogosławieństwo; niepłodność wynagradza się płodnością.
8. Otwórz, Dziewico, łono; przysposób żywot, bo oto
wielkie rzeczy ma Ci uczynić Ten, który możny jest tak dalece, iż zamiast
przekleństwa w Izraelu, błogosławioną zwać Cię będą wszystkie pokolenia. I nie
odnoś się z nieufnością, Panno roztropna, do zapłodnienia, boć nie pozbawi Cię
ono niewinności. Poczniesz, ale bez grzechu; ciężarną będziesz, ale nie
obciążoną; porodzisz, ale nie ze smutkiem; nie poznasz męża, a porodzisz syna.
Jakiego syna? Tego będziesz Matką, którego Bóg jest Ojcem. Syn ojcowskiej
jasności będzie wieńcem Twej czystości. Mądrość Bożego serca będzie owocem
panieńskiego żywota. Boga porodzisz i z Boga poczniesz. Wzmacniaj się zatem,
płodna Dziewico, czysta Rodzicielko, Matko nienaruszona! Bo już nie będziesz
nadal przeklęta w Izraelu, ani poczytana między niepłodnymi. A jeśli i będzie
Ci jeszcze złorzeczył Izrael wedle ciała żyjący, nie dlatego wprawdzie, iż Cię
niepłodną widzi, ale iż Cię płodnej nienawidzi, — pomnij że i Chrystus znosił
przekleństwo krzyża i błogosławił Tobie, Swej Matce w niebiesiech. Ale i na
ziemi od Anioła błogosławionaś i przez wszystkie pokolenia ziemi słusznie
jesteś wyznawana jako święta. A więc: Błogosławionaś Ty między niewiastami, i
błogosławion owoc żywota Twego!
9. „Która gdy
usłyszała, zatrwożyła się na mowę jego, i myślała, jakie by to było
pozdrowienie”. We zwyczaju to u dziewic, co prawdziwie
są dziewicami, że one zawsze są bojaźliwe, a nigdy bezpieczne; i ażeby się
uchronić od rzeczy strasznych, drżą nawet przed pewnymi, bo wiedzą, że w
naczyniach kruchych skarb noszą drogocenny, i że zbyt jest trudno anielsko żyć
wśród ludzi — i na ziemi prowadzić się zwyczajem niebian, i w ciele żywot
wieść powściągliwy. A zatem gdy zdarzy się cokolwiek bądź nowego i
nieprzewidzianego, uważają to za podejrzane zasadzki, całkowicie przeciwko nim
uknute. Przeto i Maryja zatrwożyła się na mowę Anioła. Zatrwożyła się, ale nie
zmieszała się. „Trwożyłem się, a nie mówiłem”, ale: „Rozmyślałem
dni starodawne i roki wieczne miałem na pamięci” (Ps. 76, 5-6). Tak
właśnie i Maryja zatrwożyła się, a nie mówiła, lecz rozważała, jakie by to tyło
pozdrowienie. Ze zatrwożyła się, to było oznaką panieńskiej wstydliwości; że
nie zmieszała się — męstwa; że milczała i rozważała — roztropności. Rozważała
zaś, jakie by to było pozdrowienie. Wiedziała Panna roztropna, że często anioł
szatana przemienia się w anioła światłości; a ponieważ była pokorna i prosta,
zgoła nie spodziewała się nic podobnego od świętego anioła, i dlatego to zmyślała,
jakie by to było pozdrowienie.
10. Wówczas Anioł patrząc na Dziewicę i z łatwością
spostrzegając, że w duszy jest miotana różnorodnymi myślami, zatrwożonej
dodaje otuchy, wątpiącą umacnia i poufale zowiąc Ją po imieniu, łagodnie
upomina, aby się nie lękała. „Nie bój się, — rzecze —Maryjo,
znalazłaś łaskę u Boga”. Nie ma tu wcale podstępu, nie ma oszukaństwa. Nie
podejrzewaj tu żadnego podejścia, żadnych zasadzek. Nie człowiekiem jestem,
ale duchem; i Bożym jestem Aniołem, nie szatańskim. „Nie bój się Maryjo, znalazłaś
łaskę u Boga”. O, gdybyś wiedziała, jak dalece podobała się Panu pokora
Twoja, jakie Cię czeka u Niego wyniesienie! Nie uważaj się za niegodną ani
przemówienia, ani nawet uległości anielskiej. Dlaczegóż bowiem mówisz, że Ci
się nie należą względy anielskie, skoroś łaskę znalazła u Boga? Znalazłaś, czegoś
szukała; znalazłaś to, czego przed Tobą nikt znaleźć nie mógł — znalazłaś łaskę
u Boga. Jaką łaskę? Pokój z Bogiem i ludźmi, śmierci zniszczenie, życia
naprawienie. Oto ta jest łaska, którąś znalazła u Boga. I taki oto znak Tobie:
„Oto poczniesz w żywocie i porodzisz Syna, a nazwiesz imię Jego Jezus”. Wyrozumiej,
Panno roztropna, z imienia obiecanego Syna, jak wielką i jak szczególną
znalazłaś u Pana łaskę: „I nazwiesz — powiada— imię jego Jezus”.
Znaczenie tego imienia podaje inny ewangelista, przytaczając wykład samegoż
Anioła: „Albowiem On zbawi lud swój od grzechów ich” (Mat. 1, 21).
11. Czytam, że Tego Jezusa, którego mamy obecnie
wśród siebie, poprzedzili jako figury dwaj inni Jezusowie, obaj stojący na
czele narodu. Jeden z nich wywiódł swój naród z Babilonu (Agg. 1, 3 Ezdr. 5,
5); drugi zaś — wprowadził do ziemi obiecanej (Joz. 1, 3). Oni wprawdzie tych,
na których czele stali, bronili od wrogów; ale czyż wybawili i od grzechów
ich? Ten zaś nasz Jezus naród swój i od grzechów zbawia i wprowadza do ziemi
żyjących: „Albowiem On zbawi lud swój od grzechów ich”. Któż jest Ten,
który nawet grzechy odpuszcza? Obyż Pan Jezus raczył i mnie grzesznego zaliczyć
do swego narodu, obyż mię zbawił od grzechów moich! Zaprawdę błogosławiony lud,
którego Bogiem jest Pan Jezus, ponieważ On zbawi lud swój od grzechów ich. Boję
się jednak, że wielu wyznaje swą przynależność do ludu Jego, których On za lud
swój nie uznaje. Boję się, aby do wielu z tych, którzy wśród Jego ludu uchodzą
za bardziej Mu oddanych, nie rzekł kiedyś: „Ten lud czci mię wargami, ale
serce ich daleko jest ode mnie”. (Mat. 15, 8). Zna przecież Pan Jezus tych,
którzy są Jego (2 Tym. 2, 19); zna i tych, których od początku wybrał. „Przecz
że mnie zowiecie: Panie, Panie, a nie czynicie, co powiadam?” (Łuk.
14, 46). Chcesz wiedzieć, czy należysz do Jego ludu, albo lepiej: chcesz
należeć do Jego ludu? Czyń, co mówi Jezus, a zaliczy cię do ludu Swojego. Czyń,
co Pan Jezus nakazuje w Ewangelii, co nakazuje w Zakonie i prorokach, co
nakazuje przez sług swoich, którzy są w kościele; bądź posłuszny Jego zastępcom
— twoim przełożonym — nie tylko dobrym i uczciwym, ale też i złym, oraz ucz się
od samego Pana Jezusa, iż jest cichy i pokornego serca, a będziesz należał do
błogosławionego ludu Jego, który On wybrał na dziedzictwo sobie; będziesz
należał do chwalebnego ludu Jego, któremu pobłogosławił Pan zastępów mówiąc: „Uczynek
rąk moich jesteś, a dziedzictwo moje Izrael” (Iz. 19, 25). temu to ludowi,
ażebyś przypadkiem nie pozazdrościł Izraelowi cielesnemu, wydaje również
świadectwo w słowach: „Lud, któregom nie znał, służył mi: na usłyszenie ucha
był mi posłuszny” (Ps. 17, 45).
12. Ale posłuchajmy, co tenże Anioł myśli o Tym,
któremu jeszcze przed poczęciem takie nadał imię. Oto mówi: „Ten będzie
wielki, a będzie zwany Synem Najwyższego”. Zaprawdę — wielki, który godzien
będzie nazywać się Synem Najwyższego! Czyż nie wielki Ten, którego „wielkości
nie masz końca?” (Ps. 144, 3) i: Któryż wielki, jako Pan Bóg nasz?
Ps. 77, 14). Bezsprzecznie wielki jest Ten, kto tak wielki, jako Najwyższy, ponieważ
i sam jest Najwyższy! Przecież Synowi Najwyższego nie będzie poczytywano za drapiestwo,
że z Najwyższym się równa (Fil. 2,6). O tym słusznie przypuszczać należy, że
zamyślał drapiestwo, kto z niczego przyobleczony był postacią anielską i
równając się ze Stwórcą swoim, rościł sobie prawo do tego, co jest własnością
Syna Najwyższego — tego Syna, który w postaci Bożej nie stworzony, ale
zrodzony był przez Boga. Najwyższy bowiem Bóg Ojciec, lubo jest wszechmogącym,
jednakże nie mógł ani równego sobie uczynić stworzenia, ani nierównego zrodzić
Syna. Uczynił przeto anioła wielkiego wprawdzie, ale nie tak wielkiego, jak Sam
i dlatego nie najwyższego. Tylko Jednorodzonemu, którego nie uczynił, ale
zrodził — Wszechmocny Wszechmocnego, Najwyższy Najwyższego, Wieczny
Współwiecznego — Ojciec nie poczytuje tego, iż z Nim we wszystkim się równa,
ani za drapiestwo, ani za krzywdę. Słusznie zatem Ten będzie wielki, kto będzie
nazwany Synem Najwyższego.
13. Ale dlaczego „będzie”, a nie raczej „jest”
wielki Ten, kto zawsze jednakowo wielki; kto nie ma, z czego by rósł i nie
stanie się po poczęciu większy, aniżeli był przedtem? A może dlatego Anioł
wyrzekł: będzie, że Ten, kto był Bogiem wielkim, stanie się też wielkim
człowiekiem? Właśnie, że tak. „Ten będzie wielki”. Wielki Mąż, wielki
Nauczyciel, wielki Prorok. Tak bowiem powiedziano o Nim w Ewangelii: „Prorok
wielki powstał między nami” (Łuk. 7, 16). Podobnież pewien mniejszy prorok
zapowiada nadejście Proroka wielkiego: „Oto — mówi — przyjdzie
Prorok wielki i On odnowi Jeruzalem” (1 Mach. 4,46-36). Ty tedy, o
Dziewico, wprawdzie Maluczkiego porodzisz, Maluczkiego żywić, Maluczkiego
piersią karmić będziesz; ale widząc Maluczkiego, myśl o Wielkim. Wielkim
bowiem będzie, gdyż uwielbi Go Bóg przed oblicznością królów tak dalece, iż
wszyscy królowie cześć Mu oddadzą, a wszystkie narody służyć Mu będą. Uwielbi
też i Twoja dusza Pana, ponieważ „Ten będzie wielki i będzie nazwany Synem
Najwyższego”. Wielki będzie i wielkie Ci rzeczy uczyni Ten, który możny
jest i święte imię Jego. Jakież bowiem imię świętsze nad to, że „będzie
nazwany Synem Najwyższego”?
Niech uwielbiony będzie wielki Pan i od nas maluczkich, dla których stał się
maluczkim, aby nas wielkimi uczynić. „Maluczki narodził się nam i Syn jest
nam dany” (Iz. 9, 6). Nam się narodził, nie sobie; albowiem kto przed
czasami daleko znakomiciej się urodził z Ojca, Ten nie miał potrzeby rodzić się
w czasie z Matki. A takoż i nie aniołom; oni bowiem, mając Wielkiego, nie
potrzebowali Maluczkiego. Nam więc narodził się i nam jest dany, ponieważ nam
jest nieodzownie potrzebny.
14. Więc uczyńmy z Narodzonego i danego nam to, co
spowodowało, iż został narodzony i dany. Używajmy Naszego na naszą korzyść;
przy pomocy Zbawiciela sprawujmy zbawienie! Oto Maluczki pośrodku staje. O
Maluczki, przez maluczkich upragniony! O, zaprawdę Maluczki, ale złością, nie
mądrością! Usiłujmy stać się jako ten Maluczki; uczmy się od Niego, iż jest
cichy i pokornego serca, aby nie bez przyczyny wielki Bóg stał się małym
człowiekiem, aby nie daremnie umierał, aby nie na próżno był krzyżowań. Uczmy
się odeń pokory, naśladujmy łagodność, wzorujmy się na miłości, uczestniczmy w
cierpieniach, obmyjmy się we krwi Jego! Ofiarujmy Go jako przebłaganie za
grzechy nasze, boć na to się urodził i jest nam dany. Postawmy Go przed oczy
Ojca, postawmy Go przed swoje, ponieważ i Ojciec własnemu Synowi nie
przepuścił, ale Go za nas wszystkich wydał (Rzym. 8,32) i Syn wyniszczył Samego
Siebie, przyjąwszy postać sługi (Fil. 2,7). On wydał na śmierć duszę swą a ze
złośnikami jest policzony; a On grzechy mnogich odniósł, a za przestępcę się
modlił (Iz. 53, 12). Nie mogą zginąć ci, za którymi żeby nie zginęli, wstawia
się Syn; za których żeby żyli, na śmierć Syna oddał Ojciec. W równej zatem
mierze należy się spodziewać przebaczenia od obydwóch, którzy równe mają w
tkliwości miłosierdzie, równą w woli potęgę, jedną w bóstwie istotę; w niej zaś
jeden z Nimi Duch święty żyje i króluje Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.
HOMILIA IV.
Łuk. 1, 32-38.
1. Nie ma wątpliwości, że cokolwiek
wypowiadamy na pochwałę Matki, to też i Syna dotyczy i znowu — gdy składamy
hołd Synowi, nie pomijamy tym i chwały Matki. Bo jeżeli według Salomona „Syn
mądry rozwesela Ojca” (Prz. 10, 1), o ileż chwalebniej jest stać się Matką
samej Mądrości! Lecz dlaczego ja się kuszę chwalić Tę, której chwałę głoszą
prorocy, zaświadcza Anioł, opowiadają Ewangeliści? Nie chwalę właściwie,
ponieważ nie śmiem; ale jedynie rozwijam pobożnie to, co już wyłożył przez usta
Ewangelisty Duch św. Oto dalej Anioł tak mówi: „I da mu Pan Bóg stolicę
Dawida ojca Jego”. Są to słowa Anioła do Dziewicy o Synu obiecanym, z
zapowiedzią, że On posiądzie królestwo Dawidowe. Że z rodu Dawidowego wywiedzie
Pan Jezus początek, o tym nikt nie wątpi. Pytam wszakże, w jaki sposób da Mu
Pan Bóg stolicę Dawida, Ojca Jego, skoro On nie będzie panował w Jeruzalem; co
więcej, skoro nie przystanie na uchwałę rzesz, chcących Go ustanowić królem
(Jan 6,15), i nawet przed obliczem Piłata zastrzeże się przeciwko temu, mówiąc:
„Królestwo moje nie jest z tego świata” (Jan 18,36). Wreszcie cóż tak
znowu wielkiego obiecuje się temu, który siedzi na cherubinach (Ps. 79, 3);
którego prorok oglądał siedzącego na stolicy wysokiej i wyniosłej (Iz. 6, 1), —
gdy się mówi Mu, że zajmie tron Dawida, Ojca Swego? Ale mamy pewne przenośne
Jeruzalem, inne od tego, które jest obecnie i w którem królował Dawid, — daleko
od tego znakomitsze, daleko bogatsze. To drugie, sądzę, było tu oznaczone na
mocy owego sposobu mówienia, jaki często się spotyka w Piśmie św., że
mianowicie rzecz oznaczająca kładzie się zamiast oznaczonej. Bez wątpienia Bóg
dał Chrystusowi stolicę Dawida, Ojca Jego, wówczas, gdy został, „postanowiony
królem od niego nad Syjonem, górą świętą Jego” (Ps. 2,6). Ale o jakiem tu
królestwie mówił prorok, wyraźniej zdaje się wynikać z tego, że napisał nie w
Syjonie, ale: nad Syjonem. Może
bowiem dlatego powiedziano: nad, że w
Syjonie przecież panował Dawid, nad Syjonem zaś królestwo jest Tego, o którym
rzeczono do Dawida: „Z owocu żywota twego posadzę na stolicy twojej”
(Ps. 131, 11). O Nim też inny mówił prorok: „Na stolicy Dawidowej i na królestwie
jego siedzieć będzie” (Iz. 9, 7). Da Mu więc P. Bóg stolicę Dawida Ojca
Jego nie figuralną, ale rzeczywistą; nie doczesną, ale wieczną; nie ziemską,
ale niebieską. Stolica, jak już mówiono, dlatego nazywa się Dawidową, ponieważ
ta, na której Dawid siedział docześnie, była wyobrażeniem owej wiekuistej.
2. „I będzie królował
w domu Jakóbowym na wieki, a królestwa jego nie będzie końca”. Tu znowu jeżeli dom Jakóba weźmiemy w sensie doczesnym, pytamy, w jaki
sposób w onym, który nie jest wieczny, będzie królował na wieki? Należy więc
szukać domu Jakóbowego wiecznego, w którym na wieki będzie królował Ten,
którego królestwa nie będzie końca. Zresztą czyż to nie dom Jakóba skutkiem
poduszczenia bezbożnie wyrzekł się i bezmyślnie odrzucił Chrystusa przed
obliczem Piłata, gdy na jego zapytanie: „Króla waszego ukrzyżuję?”, odpowiadając jednogłośnie
wołał: „Nie mamy, króla jedno cesarza” (Jan. 19, 15). Spytaj także
Apostoła, a odróżni ci tego, kto w skrytości jest żydem, a kto jawnie, i które
jest obrzezanie w duchu, a które na ciele (Rzym. 2, 28); odróżni ci Izraela
duchowego od cielesnego i synów wiary Abrahamowej od synów ciała. „Albowiem
— powiada — nie wszyscy, którzy są z Izraela, ci są Izraelczycy; ani
którzy są nasieniem Abrahamowym, wszyscy synami” (Rz. 9, 6-7). Snuj więc
wątek dalej i mów: Również nie wszyscy, którzy są z Jakóba, mają być zaliczeni
do domu Jakóba. Jakób bowiem tu znaczy tyleż co Izrael. Zatem tych tylko,
którzy okażą się doskonałymi w wierze Jakóbowej, zaliczaj do domu Jakóba, albo
raczej uznaj, że oni będą domem Jakóba duchowym i wiecznym, w którym Pan Jezus
królować będzie na wieki. Kto jest wśród nas, kto zgodnie ze znaczeniem imienia
Jakób, wyrzuci diabła z serca swego, będzie walczył z wadami i pożądliwościami swymi,
aby w jego śmiertelnym ciele nie panował grzech, ale królował Jezus, teraz
przez łaskę, a w wieczności przez chwałę? Błogosławieni, w których Jezus
panować będzie na wieki, ponieważ i oni będą z Nim królowali, a królestwa tego
nie będzie końca. O, jak chwalebne jest owo królestwo, w którem się królowie
zgromadzili i zeszli w jedno, by chwalić i wysławiać Tego, który nad wszystkimi
jest król królów i Pan panujących! Od przyglądania się jego świetności i
sprawiedliwości świecić będą jako słońce w królestwie Ojca ich (Mat. 13,43). O,
gdyby i o mnie grzeszniku wspomniał Jezus w upodobaniu ludu swego (Ps. 105, 4),
gdy przyjdzie do swego królestwa! O, gdyby i mnie w onym dniu, w którym ma
przekazać królestwo Bogu i Ojcu, raczył nawiedzić w zbawieniu swoim, dla
ujrzenia w dobroci wybranych Jego, dla rozweselenia w radości ludu Jego, aby i
przeze mnie był też chwalony z dziedzictwem swoim! Przyjdźże już raz, Panie
Jezu, usuń z królestwa twego zgorszenie, jakiem jest dusza moja, ażebyś Ty — jak
i powinno być — panował w niej! Przychodzi bowiem chciwość i zdobywa sobie we
mnie siedzibę; chełpliwość chce nade mną zapanować; pycha chce mi być królem.
Rozwiązłość mówi: ja królować będę! Miłość własna, uwłaczanie bliźniemu,
zazdrość i gniew walczą we mnie o mnie samego, ażeby się wydało, na czyją
najbardziej przechylam się stronę. Ja zaś sprzeciwiam się, ile mogę; stawiam
opór w miarę, jak otrzymuję pomoc. Pana mego Jezusa przywołuję; dla Niego
bronię siebie, ponieważ uznaję się być w Jego prawnym posiadaniu. Wyznaję Go
jako Boga, wyznaję Go jako Pana nad sobą, i mówię: Nie mam króla, jeno Pana
Jezusa! Przybądź zatem Panie, rozprosz wrogów mocą Twoją, a będziesz we mnie
królował, boś Ty Sam Królem moim i Bogiem moim, który zsyłasz zbawienie
Jakóbowi.
3. „A Maryja rzekła do
Anioła: Jakoż się to stanie, gdyż męża nie znam?” Naprzód, gdy jeszcze w niepewności rozmyślała, jakie by to było
pozdrowienie, Maryja roztropnie milczała; wołała bowiem pokornie nie dawać
odpowiedzi, niż nierozważnie mówić to, czego nie wiedziała. Potem zaś, po
dobrym namyśle, nabrawszy otuchy i umocniwszy się przez to, że wiara odpędzała
strach, a wesele przytłumiało wstydliwość; gdy zewnętrznie mówił do Niej
Anioł, a Bóg wewnętrznym krzepił Ją natchnieniem (bo był z Nią Pan, skoro Anioł
mówił: Pan z Tobą), rzekła do Anioła: „Jakoż się to stanie, gdyż męża
nie znam?” Nie wątpi o fakcie, ale bada sposób i porządek. Nie pyta bowiem,
czy to się stanie. To tak, jakby mówiła: Ponieważ Pan mój, świadek sumienia
mego wie, że służebnica Jego ślubowała, iż nie zazna męża, przeto mocą jakiego
prawa i w jakim porządku zrządzić raczy, aby to się stało? Jeżeli wypadnie mi
złamać ślub, abym wydała na świat takiego Syna — i z Syna się cieszę, i boleję
z powodu niezachowania ślubu; wszakże niech się stanie wola Jego. Jeżeli zaś w
dziewictwie pocznę i w dziewictwie porodzę — co przecież, jeżeli tak Mu się
spodoba, niemożliwym nie będzie — o, wówczas naprawdę poznam, iż wejrzał na
niskość służebnicy swojej! „Jakże się więc to stanie, gdyż męża nie
znam?” „A Anioł odpowiedziawszy, rzekł Jej: Duch św. zstąpi na Cię, a moc
Najwyższego zaćmi Tobie.” Wyżej rzeczono, że Maryja była łaski pełna;
dlaczegóż teraz się mówi, że „Duch św. zstąpi na Cię, a moc Najwyższego
zaćmi Tobie”? Czyżby mogła być napełniona łaską, a nie mieć Ducha św.,
skoro On jest łask Dawcą? A jeżeli już Duch św. był w Niej, po cóż ponowna
obietnica, że zstąpi na Nią? A może dlatego Anioł nie powiedział po prostu: „przyjdzie
na Cię,” ale dodał: „zstąpi na Cię,” że już i przedtem Duch św. był w
Maryi przez obfitą łaskę; teraz zaś przyjście Jego się zwiastuje wskutek
pełności łaski jeszcze obfitszej, które na Nią zlać zamierza? Ależ skoro była
już pełna, jakże mogła zmieścić ów nadmiar? Jeżeli zaś mogła coś więcej wziąć w
siebie, jak rozumieć, że już przedtem pełna była? A może poprzednia łaska
napełniała tylko Jej duszę, następna zaś ma takoż i żywot Jej przeniknąć; o ile
mianowicie pełność bóstwa, która przedtem w Niej, jak i w wielu świętych,
mieszkała duchowo, teraz poczyna w Niej mieszkać, jak w żadnym ze świętych,
takoż i cieleśnie?
4. Anioł więc mówi: „Duch św. zstąpi na Cię, a
moc Najwyższego zaćmi Tobie”. Co znaczy: A moc Najwyższego zaćmi Tobie?
Kto może rozumieć, niech rozumie. Któż bowiem — z wyjątkiem może Tej jednej,
która ku największemu szczęściu swemu godną była doświadczyć tego w sobie samej
— może zrozumieć, kto może pojąć, jak ów niedostępny blask rozlał się po dziewiczych
wnętrznościach i w jaki sposób, aby Ona znieść mogła zbliżenie się
niedostępnego, z cząstki tegoż ciała, z którą po ożywieniu Jej się połączył, zasłonę uczynił dla reszty masy? I
może dlatego powiedziano „zaćmi Tobie”, że sprawa polegała na tajemnicy,
i że to, co Trójca sama chciała uczynić w jednej i z jedną tylko Dziewicą, dano
wiedzieć tej jednej tylko, której jedynie dano i doświadczyć. Powiedziano
więc: „Duch św. zstąpi na Cię”, ponieważ On swą potęgą zapłodni
Cię. „A moc Najwyższego zaćmi Tobie”, znaczy: ów sposób, którym
poczniesz z Ducha św. Moc Boża i Mądrość Boża — Chrystus tak w Swym
najtajniejszym wyroku zasłoni i ukryje, że tylko Jemu znany będzie i Tobie. To tak jakby Anioł odpowiadał
Dziewicy: dlaczego mię pytasz o to, czego w sobie wkrótce doświadczysz? Dowiesz
się, dowiesz, ku szczęściu swemu się dowiesz, ale od tego Nauczyciela, który
jest Sprawcą zarazem. Ja zaś posłań jestem zwiastować poczęcie Dziewicze, nie
stwarzać. Zresztą nie może tego nikt nauczyć, jeno sam Dawca, i nie może tego
nikt się nauczyć, jeno Ten, komu się daje. „Przeto i co się z Ciebie narodzi
święte, będzie nazwano Synem Bożym”. To znaczy, ponieważ nie z człowieka
poczniesz, ale z Ducha św., więc poczniesz Moc Najwyższego, to jest Syna
Bożego. „Przeto i co się z Ciebie narodzi święte, będzie nazwano Synem Bożym”.
To jest: nie tylko z tego będzie nazwany Synem Bożym, że przybywając z łona
Ojca zaćmi Tobie, ale też i z tego, co z Twojej istoty zapożyczy — tak właśnie, jak i ten, kto z Ojca
jest przed wiekami zrodzony, od tego
czasu za Twojego będzie poczytywany Syna. Tak więc i co się narodziło z samego Ojca, twoje będzie, i co się z Ciebie
narodzi, Ojca będzie; tak wszakże, że nie dwaj będą synowie, ale jeden. I lubo
jedno pochodzi z Ciebie, a co innego z Niego, już nie każdego z osobna, ale
obojga jeden będzie Syn.
5. „Przeto i co się z
Ciebie narodzi święte, będzie nazwano Synem Bożym”. Uważaj, proszę z jakiem uszanowaniem wyrzekł: „co się z Ciebie narodzi święte”.
Dlaczegóż to mówi tak po prostu „święte”, bez dodatku? Sądzę dlatego, iż nie
miał, czym by mógł właściwie i godnie nazwać to wspaniałe, to wielkie, to czcigodne, co pochodząc z
przeczystego Dziewicy ciała i własną mając
duszę, miało się połączyć z Jednorodzonym Ojca? Gdyby rzekł: święte ciało, albo
święty człowiek, albo święte niemowlę — w ogóle cokolwiek by takiego wymienił,
uważałby, że za mało powiedział. Użył więc nieokreślonego: „Święte”,
ponieważ cokolwiek bądź Dziewica porodziła, bez wątpienia świętym było i świętym
w szczególniejszy sposób i przez uświęcenie Ducha, i przez przyjęcie Słowa.
6. Anioł dodał jeszcze: „A oto Elżbieta krewna
Twoja, i ona poczęła syna w starości swej”. Czyż było koniecznym także i
tej bezpłodnej poczęcie zwiastować Dziewicy? Może anioł chciał świeżym cudem
umocnić Maryję, która jeszcze się wahała i niedowierzała wyroczni? Bynajmniej!
Przecież czytamy, że tenże Anioł skarcił niedowiarstwo Zachariasza; ale żeby Maryja
była wspominana, tego nie czytamy. Co więcej z proroctwa Elżbiety poznajemy
chwalebną Maryi wiarę. „Błogosławionaś, — mówiła — któraś
uwierzyła, albowiem spełniło się to, coć jest powiedziano od Pana” (Łuk. 1,
45). W tym raczej celu zwiastuje się Maryi poczęcie krewnej bezpłodnej, aby
przez dodanie cudu do cudu powiększyła się radość nową radością. Przecież koniecznym
było, aby Ta, która wkrótce miała począć Syna ojcowskiej miłości z radością
Ducha św., nie małym wpierw rozpaliła się płomieniem wesela i miłości. Jedynie
w najpobożniejszym i najweselszym sercu mogła się pomieścić taka obfitość
słodyczy. A może i dlatego zwiastuje się Maryi poczęcie Elżbiety, że
niewątpliwie wypadało, aby Maryja poznała pierwej od Anioła, niż usłyszała od
ludzi słowo, które wkrótce miało się rozejść powszechnie, żeby mianowicie nie
zdawało się, jakoby Matka Boża została usunięta od wyroków Syna, skoro trwa w
niewiadomości tego, co tak blisko dzieje się na ziemi. A może raczej w tym celu
poczęcie Elżbiety było zwiastowane Maryi, aby Ona dowiedziawszy się naprzód o
przyjściu Zbawiciela, potem o przyjściu Poprzednika, i notując w pamięci czas i
porządek, sama kiedyś lepiej wyłożyła prawdę pisarzom i opowiadaczom Ewangelii;
tym bardziej, że była w zupełności pouczona z niebios o wszystkich od początku
tajemnicach. A może i w tym celu poczęcie Elżbiety zwiastuje się Maryi, aby
słysząc o krewnej starej i ciężarnej, Ona młoda pomyślała o pomocy; w ten zaś
sposób, gdy Ona spieszy z nawiedzeniem, nastręcza się maluczkiemu prorokowi
sposobność złożenia mniejszemu od siebie Panu pierwocin służby swojej; i gdy
wzajemnie wybiega sobie na spotkanie pobożność matek i niemowląt przez jedną i
drugą wzbudzona, z cudu staje się dziwniejszy jeszcze cud.
7. Bacz wszakże, byś się nie spodziewał, że te
wszystkie tak wspaniałe rzeczy, które Anioł zwiastuje, on sam i uskuteczni.
Któż zatem, zapytam? Posłuchaj samegoż Anioła: „Bo u Boga nie będzie żadne
słowo niepodobne” — powiada. To tak, jakby mówił: To, co Ci na pewno
obiecuję, nie z własnej mocy, ale z mocy Tego, kto mnie posłał, wywodzę. „Bo
u Boga nie będzie żadne słowo niepodobne”. Jakież bowiem słowo może być
niepodobne temu, kto wszystko w słowie uczynił? Zastanawia mię i to w mowie
anielskiej, że z umysłu nie mówi: Bo u Boga nie będzie niepodobny żaden czyn,
ale żadne słowo. Czy dlatego użył: „słowo”, żeby okazać, że jak łatwo ludzie
mogą mówić, co zechcą, nawet takie rzeczy, których wcale spełnić nie mogą, tak
łatwo, owszem bez porównania łatwiej może Bóg w czyn wprowadzić wszystko,
cokolwiek oni mogą słowem wyrazić? Powiem wyraźniej. Jeśliby ludziom tak łatwo
przychodziło czynić, jak mówić, co zechcą i u nich by też nie było żadne słowo niepodobne. Ale przecież
powszechnie i od dawna wiadomo, że między mową a uczynkiem wielki leży
przedział — u ludzi wszakże, nie u Boga, gdyż dla samego tylko Boga jedno i to
samo jest czynić a mówić, jedno i to
samo mówić a chcieć — słusznie więc nie będzie u Boga żadne słowo niepodobne.
Na przykład: prorocy mogli przewidywać i
przepowiadać, że Dziewica albo niepłodna pocznie i porodzi, ale czyż
mogli uczynić, aby poczęła i porodziła? Bóg zaś, który dał im moc
przewidywania, o ile łatwo mógł wówczas przez nich przepowiedzieć to, co
chciał, o tyleż łatwo mógł teraz, kiedy zechciał, sam przez się spełnić to, co
przyobiecał. U Boga bowiem ani słowo nie różni się od zamiaru, ponieważ jest
Prawdą; ani czyn od słowa, ponieważ jest Mocą; ani sposób od czynu, ponieważ
jest Mądrością. Dlatego właśnie u Boga nie będzie żadne słowo niepodobne.
8. Słyszałaś Dziewico o czynie; słyszałaś o
sposobie; i jedno i drugie
cudowne, i jedno i drugie radosne. „Raduj się wielce, córko Syjonu,
wykrzykuj, córko Jeruzalem” (Zach. 9, 9). A ponieważ słuchowi Twemu dana jest radość i wesele, niechże i my usłyszymy od Ciebie odpowiedź
radosną, której pożądamy, aby się rozradowały nareszcie kości poniżone.
Usłyszałaś — powiadam, — o czynie, i uwierzyłaś; uwierzysz też i w sposób o jakim
słyszałaś. Słyszałaś, że poczniesz i porodzisz Syna; słyszałaś że nie z
człowieka, ale z Ducha św. Czeka Anioł na odpowiedź; czas już bowiem, aby
powracał do Boga, który go posłał. Czekamy i my, o Pani, na słowo zmiłowania,
albowiem straszliwie przygniata nas wyrok potępienia. Oto ofiarowuje się Ci
zapłata naszego zbawienia; jeżeli przyjmiesz, natychmiast będziemy uwolnieni.
Wiekuistym słowem Bożym wszyscyśmy zostali powołani do życia — i oto umierać
musimy; w Twej krótkiej odpowiedzi mamy znaleźć ochłodę, abyśmy wrócili do
życia. Błaga Cię o to ze łzami, Panno pobożna, Adam z nieszczęśliwym potomstwem
swoim z raju wygnany; błaga Cię Abraham, błaga Dawid. O to się upominają
wszyscy inni Ojcowie święci — Twoi Ojcowie — boć i oni mieszkają w krainie
cienia śmierci. Tego oczekuje świat cały, leżąc u stóp Twoich. I słusznie,
ponieważ na ustach Twoich zawisło pocieszenie nieszczęśliwych, odkupienie
niewolników, wyzwolenie skazańców, wreszcie zbawienie wszystkich synów
Adamowych, całego rodzaju Twego. Daj Dziewico, odpowiedź jak najrychlej. O
Pani, wyrzecz słowo, którego czeka ziemia, czekają otchłanie, czekają sami
nawet niebios mieszkańcy! Również i Sam Król i Pan wszystkich o ile pożądał
śliczności Twojej, o tyle też pożąda przyzwolenia Twego, albowiem od niego uzależnił
zbawienie świata. A skoro podobałaś się Mu z milczenia, więcej się przypodobasz
z odpowiedzi, boć On Sam woła z niebios ku Tobie: O, śliczna między niewiastami;
spraw, niech usłyszę głos Twój! Jeżeli więc sprawisz, że usłyszy głos Twój, On
sprawi, że oglądać będziesz zbawienie nasze. Czyż to nie jest to samo, czegoś
szukała, do czegoś wzdychała; o co dniami i nocami błagalnie się modliłaś? Cóż
więc? Ty żeś to jest, której to obiecano, czyli inszej czekamy? O, bez wątpienia!
Tyś to, nie inna. Ty żeś to — powiadam — owa obiecana, owa oczekiwana, owa
upragniona, z której święty Twój przodek Jakób, już bliski będąc śmierci,
spodziewał się żywota wiecznego, skoro mówił: „Zbawienia twego będę czekał
Panie” (Gen. 49, 18). A wreszcie, to żeś Ty ta sama, w której i przez którą
Sam Bóg, Król nasz, rozrządził przed wiekami sprawować zbawienie w pośrodku
ziemi. Dlaczego od innej wyglądasz tego, co Tobie się daje? Dlaczego oczekujesz
spełnienia się przez inną tego, co przez Ciebie stać się ma, skoro tylko dasz
przyzwolenie i wyrzekniesz słowo? Odpowiedzże więc co rychlej aniołowi, a
przez anioła Panu. Odrzeknij słowo i przyjmij słowo; powiedz swoje, a pocznij
Boże; wydaj z siebie przemijające, a posiądź słowo wiekuiste. Dlaczego się
ociągasz? Dlaczego się boisz? Wierz, wyznawaj, bierz! Niech pokora nabierze
odwagi, a wstydliwość uzbroi się w ufność! Żadną miarą teraz nie przystoi, aby
prostota dziewicza zapomniała o roztropności. W tej jednej rzeczy nie bój się,
Panno roztropna zuchwałości, albowiem lubo miła jest wstydliwość milczenia,
wszakże oraz konieczne jest zlitowanie w słowie. Otwórz, święta Dziewico, serce
dla wiary, usta dla wyznawania, wnętrzności dla Stworzyciela. Oto przez
wszystkie upragniony narody kołacze On zewnątrz do drzwi Twoich. O, jeśli
przejdzie mimo Ciebie, zrażony Twym ociąganiem się, znowu zaczniesz z boleścią
szukać tego, kogo miłuje dusza Twoja! Powstań, biegnij, otwórz! Powstań przez
wiarę, biegnij przez pobożność, otwórz przez wyznawanie!...
9. „Otom —
powiada — „służebnica Pańska, niechaj mi się stanie według słowa twego”.
Zawsze z łaską Boską zwykła chodzić w parze cnota pokory. Albowiem Bóg pysznym
się sprzeciwia, a pokornym łaskę dawa. Pokornie zatem odpowiada Maryja, bo
chce przygotować siedzibę łasce. „Otom — powiada—służebnica Pańska”.
Gdzie jest pokora tak wzniosła, że nie umiejąc zrzec się zaszczytów, nie
potrafi szczycić się chwałą? Na Matkę Bożą zostaje wybraną, a służebnicą się
mieni. Zaprawdę niezwykłej to pokory oznaka — nawet wobec tak wielkiej chwały
nie zapomnieć o pokorze! Nic wielkiego być pokornym w upośledzeniu; ale wielka
i zgoła rzadka to cnota — pokora wśród zaszczytów. Gdyby za Bożym
dopuszczeniem nasłanym za moje grzechy lub za grzechy podwładnych, Kościół
zwiedziony moją obłudą, wyniósł był mnie lichego człeczynę do jakiegoś choćby
podrzędnego stanowiska, czyżbym, zapomniawszy natychmiast, kim byłem, nie
zaczął poczytywać siebie za tego, za kogo poczytywaliby mię inni? Wierzę
pogłosce, a nie uważam na sumienie; przypisując zaś nie zaszczyty cnotom, ale
cnoty zaszczytom, uważam siebie za tym świętszego, im wyżej jestem postawiony.
Zauważyłeś, że wielu jest takich w Kościele, którzy z niskiego rodu stawszy się
znakomitymi, z biednych — bogatymi, natychmiast wbijają się w pychę, i
zapominają o dawniejszym upośledzeniu; nawet rodu swojego się wstydzą, i
znieważają niskich pochodzeniem rodziców. Zauważyłeś też, że ludzie zamożni
wynoszą się do godności kościelnych i natychmiast wysuwają na pokaz swoją
świętość, lubo szaty tylko zmienili, nie usposobienia. Za godnych się uważają
stanowiska, do którego doszli krętymi drogami, to zaś co zdobyli (jeżeli wolno
rzec) pieniędzmi, przypisują zasługom. Nie wspominam już o tych, których
zaślepia miłość własna, dla których same zaszczyty są źródłem pychy.
10. Ale widzę i to (nad czym więcej boleję), że
niektórzy wzgardziwszy przepychem światowym, w szkole pokory większej nauczyli
się pychy, pod skrzydłami cichego i pokornego Mistrza, jeszcze więcej się
wynoszą i stają się bardziej niecierpliwymi za klauzurą, aniżeli byli w
świecie. Co zdrożniejsza — wielu jest takich, którzy w domu Bożym nie znoszą
upokorzenia, choć we własnym domu mogli jedynie na wzgardę zasługiwać. Dzieje się
to mianowicie dlatego, że skoro tam, gdzie liczni ubiegają się o zaszczyty,
oni nie zasłużyli na nie — chcą przynajmniej tam uchodzić za znakomitszych,
gdzie zaszczyty u wszystkich są w pogardzie. I innych widzę (na co niepodobna
patrzeć bez bólu), którzy po zaciągnięciu się do wojska Chrystusowego, znowu w
świeckie wikłają się sprawy, znowu się pogrążają w ziemskich namiętnościach: z
wielkim staraniem wznoszą mury, a zaniedbują obyczaje. Zasłaniając się
pożytkiem ogółu, sprzedają słowa bogaczom, a paniom powitania; nawet wbrew
zarządzeniu swego Naczelnego Wodza, pożądają cudzej własności i swojej
dochodzą, wszczynając kłótnie, a nie słuchają Apostoła, głoszącego z nakazu
Króla: „Jest w was występek, że sądy między sobą miewacie. Czemu raczej krzywdy
nie podejmujecie? Czemu raczej szkody nie cierpicie?” (1 Kor. 6, 7). Także
to świat ukrzyżowali sobie, a siebie światu, iż ci, którzy niegdyś zaledwie
byli znani w swojej wsi lub mieście, teraz obiegając prowincje i uczęszczając
na dwory, dobili się znajomości z królami i zażyłości z książętami? A co
powiem o ubiorze, w którym nie ciepło, lecz barwę się ceni; gdzie więcej się
uprawia kult odzieży niż cnoty? Wstyd mówić! Płoche niewiasty pozostają w tyle
ze swym zamiłowaniem do strojów, gdy mnisi nie użyteczność, ale kosztowność
ubioru mają na względzie. Żołnierze Chrystusowi nie przestrzegając nawet stroju
zakonnego, starają się szat używać dla ozdoby, nie zaś dla obrony. Tacy zamiast
gotować się do walki z potęgą zła i podnosić znamię ubóstwa (którego wrogowie
bardzo się boją), w miękkości szat wywieszają raczej godło pokoju, bezbronnie
oddając się wrogom i nie przelewając krwi. I nie skądinąd całe to zło pochodzi
jeno stąd, że wyrzekamy się tej pokory, za której przewodem wyrzekliśmy się
byli świata; gdy przez to zmuszeni jesteśmy ponownie oddawać się niewłaściwym
sprawom świeckim, stajemy się psami zwracającymi się do zwrócenia swego (Rzym.
26, 11).
11. Posłuchajmy zatem, ilu nas takich jest, co
odpowiada Ta, która acz została obrana na Matkę Boga, nie zapominała wszakże o
pokorze. „Otom — powiada — służebnica Pańska, niechaj mi się stanie
według słowa twego”. „Niechaj się stanie” — to znak pragnienia, nie zaś
wątpliwości znamię. Słowy tymi: „Niech mi się stanie według słowa twego”
Maryja chce raczej wyrazić uczucia pragnienia, aniżeli zwyczajem wątpiącego
pytać o skutek. Nic też nie stoi na przeszkodzie, abyśmy w wyrażeniu „Niech
się stanie” upatrywali słowa modlitwy. Nikt nie modli się o to, w co nie
wierzy i czego nie oczekuje. Bóg chce, ażeby u Niego proszono i o to, co
przyobiecał. I może dlatego to, co dać postanowił, naprzód obiecuje, ażeby
obietnica wzbudziła pobożność i aby to, co darmo udzielić zamierza, stało się
zasługą modlitwy pobożnej. Tak miłościwy Bóg, który wszystkich ludzi chce zbawić,
zasługi dla nas od nas samych wymusza i gdy nas uprzedza, dając to, co
wynagrodzi, darmo daje, aby nie darmo wynagradzał. Snać zrozumiała to Panna
roztropna, skoro do danej Jej obietnicy darmo dołączyła zasługę własnej
modlitwy, mówiąc: „Niech mi się stanie według słowa twego”. Słowo, które
było na początku u Boga, niech mi się stanie ciałem z mego ciała według słowa
twego. Niech mi się stanie proszę, słowo nie wypowiedziane, które przemija,
ale poczęte, aby pozostało, słowo, ciałem przyobleczone, nie powietrzem. Niech
mi się stanie nie tylko dosłyszalne uszom, ale i oczom widzialne, i rękom
dotykalne, i ramionom dające się nosić. I niechaj mi się stanie słowo nie pisane
i martwe, ale wcielone i żywe, to jest: nie niemymi znakami wytłoczone na
bezdusznych pergaminach, ale żywo odbite w ludzkich kształtach w czystych
wnętrznościach moich, a to wszystko niech się stanie nie martwego pióra
czynnością, ale za sprawą Ducha św. Niechaj że mi w ten stanie się sposób, w
jaki nie stało się nikomu przede mną, i nie stanie się po mnie. Rozmaicie i
wielu sposobami mówił niegdyś Bóg ojcom przez proroków; przy tym się wspomina,
iż jednym w uszach, innym w ustach, a innym w ręku stało się słowo Boże; ja
zaś proszę, aby mi się stało w żywocie według słowa twego. Nie chcę zaś aby mi
się słowo stało już to napuszyście przepowiadane, już to figuralnie oznaczone,
już też wyśnione ułudnie; ale niech mi to słowo będzie w milczeniu natchnione,
osobowo wcielone, cieleśnie uwewnętrznione. Niech zatem słowo, które w sobie
ani nie mogło, ani nie potrzebowało się stawać, raczy we mnie, raczy i mnie
stać się według słowa twego. Niech się stanie ogólnie całemu światu, ale
szczególniej niechaj mi się stanie według słowa twego.
Św. Bernard tłumaczy się, dlaczego podjął się
wykładu powyższego
ustępu Ewangelii po innych komentatorach.
Perykopę ewangeliczną wyłożyłem, jak mogłem. Nie
tajno mi, że nie wszystkim podobać się będzie; wiem nawet, że skutkiem, tego
spadnie na mnie oburzenie wielu, i albo powiedzą, żem zbyteczny, albo, żem
zuchwały, iż po Ojcach, którzy to miejsce wyczerpująco objaśnili, śmiałem,
jąwszy się nowego wykładu, do tegoż przyłożyć rękę samego dzieła. Ale jeżeli
mówi się coś po Ojcach, co nie jest przeciwko Ojcom, sądzę, że to nie powinno się
ani Ojcom, ani komu bądź nie podobać. Co zaś do tego, com powiedział, od Ojców
zaczerpnąwszy, cierpliwie wysłucham uskarżających się na zbyteczność, byleby
tak była wykluczona pycha, z zuchwalstwa płynąca, iżby nie zabrakło owocu
pobożności. Ci, którzy szydzą ze mnie z powodu próżnego i niepotrzebnego
wykładu, niech wiedzą, że nie tyle zamierzałem objaśniać Ewangelię, jak raczej
szukałem sposobności powiedzieć to, co mówić tak słodko. Jeżeli zaś uchybiłem
przez to, iż tu raczej rozbudzałem własną pobożność, niż wspólnej szukałem korzyści,
to uchybienie zdoła usprawiedliwić przed miłosiernym Synem Swoim Najświętsza
Panienka, której z całym oddaniem się poświęciłem to moje liche dziełko.
NA OCZYSZCZENIE N. MARYI PANNY.
KAZANIE I.
O potrójnym miłosierdziu.
1. Dzisiaj Dziewica Matka wprowadza Pana świątyni do
świątyni Pana; a zarazem Józef przedstawia Panu nie swojego, ale Jego Syna, w
którym Pan sobie dobrze upodobał. Poznaje Symeon sprawiedliwy Tego, kogo
oczekiwał; wyznaje Go również wdowa Anna. Od tych czterech najpierw miała
początek dzisiejsza uroczysta procesja, którą następnie na całej ziemi w każdym
miejscu z radością wszystkie zaczęły obchodzić narody. I nie dziw, że naówczas
była mała, gdyż i Ten był mały, kogo przyjmowano. Tam dla żadnego nie było
miejsca grzesznika; wszyscy bowiem byli sprawiedliwi, wszyscy święci, wszyscy
doskonali. Ale czyż tylko tych zbawisz, Panie? Wzrasta ciało, wzrasta i
zmiłowanie. Ludzi i bydlęta zbawisz, Panie, gdy rozmnożysz miłosierdzie Twoje,
Boże (Ps. 35,7). W drugiej już procesji tłumy idą z przodu, tłumy postępują z tyłu
i nie Dziewica niesie, ale osiołek. Nikim przeto nie gardzi, ani nawet tymi,
którzy jako bydlęta zgnili w gnoju swoim; nie gardzi, mówię, ale jeżeli jest
odzież apostolska, jeżeli ich nauka, prawość obyczajów, posłuszeństwo i miłość
zakryje mnóstwo grzechów, już dla tego samego nie będzie ich uważał za
niegodnych chwały swej procesji. Co więcej i ta pierwsza procesja, do której,
zda się, tak niewielu było dopuszczonych, dla nas także, jak się okazuje, była
przeznaczoną. I dlaczegóżby Pan nie miał przeznaczyć dla następnych pokoleń
tego, co udzielił starym?
2. Dawid, król i prorok, cieszył się na myśl, że
ujrzy ów dzień; ujrzał i uradował się. Bo gdyby nie był ujrzał, jakżeby
śpiewał: „Przyjęliśmy, Boże, miłosierdzie twoje w pośrodku kościoła Twego”? (Ps. 47, 10). Przyjął to
miłosierdzie Pańskie Dawid przyjął Symeon, przyjęliśmy i my oraz ci wszyscy,
którzy przeznaczeni są do żywota: albowiem Chrystus dziś, wczoraj i na wieki.
W pośrodku zaś kościoła jest miłosierdzie, nie w kącie ani w gospodzie, bo nie
masz u P. Boga naszego względu na osoby (2 Paral. 19, 7). W miejscu dla
wszystkich dostępnym położone jest miłosierdzie, wszystkim się zaofiarowuje i
nikt się jego nie pozbawia, jeno ten kto sam je odrzuca. Przenikają na zewnątrz
wody Twe, Panie Boże; a jednak źródło Twe u ciebie samego pozostaje i nie pije
z niego nikt obcy. Kto Twoim jest, nie ujrzy śmierci, zanim nie ujrzy Chrystusa
Pańskiego, aby bezpieczny został puszczony w pokoju. Dlaczegóżby nie miał być
puszczony w pokoju ten, kto ma w sercu Chrystusa Pana? On bowiem jest pokojem
naszym, mieszkającym w sercach naszych przez wiarę. Ty, o duszo nieszczęśliwa,
jak wyjdziesz stąd, skoro nie znasz Jezusa, wodza w podróży? Mają bowiem
niektórzy nieznajomość Boga. Skądże to? A stąd, że światłość przyszła na świat,
ale ludzie miłowali więcej ciemności, niźli światłość. „A światłość w
ciemnościach świeci, a ciemności jej nie ogarnęły” (Jan 1,5). To tak, jakby
powiedział: I na ulice przenikają wody, ale obcy z nich nie pije; i
miłosierdzie w pośrodku kościoła jest, jednak nie przychodzi nikt z tych,
których czeka wieczne potępienie. W pośrodku was stoi, o nieszczęśliwi, którego
wy nie znacie, abyście umierając przedtem, zanim ujrzycie Chrystusa, nie zostali
puszczeni w pokoju, ale raczej abyście byli porwani od ryczących nagotowanych
do żeru (Ekli 51, 4).
3. „Przyjęliśmy, Boże,
miłosierdzie Twoje, wpośród kościoła Twego”.
Dalekim jest to dziękczynienie od owego głosu wzdychania: „Panie, w niebie
miłosierdzie Twoje, a prawda Twoja aż do obłoków” (Ps. 35, 6). Cóż zatem?
Czy uważasz, jakoby miłosierdzie było w pośrodku, skoro ono jest aż u samych
duchów niebieskich? Z tego wszakże, że umniejszony jest Chrystus mało co niźli
aniołowie (Żyd. 2, 9), że stał się pośrednikiem Boga i ludzi i jako kamień
węgielny uspokoił przez krew krzyża swego, bądź co na ziemi, bądź co w
niebiesiech jest (Kolos. 1,20). „Przyjęliśmy, Boże, miłosierdzie Twoje
wpośród kościoła Twego”. Byliśmy przecież, i my z natury synami gniewu,
aleśmy osiągnęli miłosierdzie. Synami jakiego gniewu i jakie osiągnęliśmy
miłosierdzie? Otóż byliśmy synami niewiadomości, bezwładności i niewoli, a
osiągnęliśmy mądrość, moc, odkupienie. Niewiadomość uwiedzionej niewiasty
zaślepiła nas; zniewieściałość męża porwanego i zmęczonego własną pożądliwością
obezwładniła nas; złość szatańska podbiła nas, słusznie przez Boga odtrąconych,
w niewolę. Tak więc rodzimy się wszyscy z początku całkiem nieświadomi drogi do
miasta, w którym byśmy mieszkali (Ps. 106, 4); następnie stajemy się słabi i
opieszali tak dalece, że lubo znana już nam jest droga żywota, wszakże własna
nas krępuje i odciąga od niej bezwładność; a wreszcie wzięci do niewoli przez
złego i okrutnego tyrana, lubo nie brak już nam doświadczenia i mocy, wszakże
czujemy się przygnieceni okropnym stanem niewolnictwa. Czyż takie nieszczęśliwe
położenie nie domaga się wielkiego miłosierdzia i zmiłowania? Albo znowuż
skorośmy już wybawieni zostali od tego potrójnego gniewu przez Chrystusa, „który
się nam stał mądrością od Boga, sprawiedliwością, poświęceniem i odkupieniem”
(Kor. 1, 30), jakiej nam trzeba czujności, najmilsi, ażeby, broń Boże, nasze
pośledniejsze rzeczy nie okazały się gorsze od pierwszych, gdyby ponownie
zdarzyło się nam wpaść w gniew, gdyż wówczas już nie z przyrodzenia, ale z
własnej woli stalibyśmy się synami gniewu!
4. Korzystajmy przeto z miłosierdzia, któreśmy
przyjęli w pośród Kościoła i z świątobliwą Anną, nie usuwajmy się ze świątyni, „Albowiem
— mówi Ap. — Kościół Boży święty jest, którym wy jesteście” (1 Kor.
3, 17). Blisko jest to miłosierdzie, blisko jest słowo w ustach waszych i w
waszych sercach. Zresztą w sercach waszych Chrystus mieszka przez wiarę. Ten
jest Kościół Jego i ta stolica Jego, chyba że opuści was, ponieważ „dusza
sprawiedliwego jest stolicą mądrości”. To, do czego często, a nawet i
ciągle, pragnę zachęcać braci moich, stanowi i teraz przedmiot mego błagania,
mianowicie abyśmy chodzili w ciele nie wedle ciała, bo inaczej nie będziemy się
podobali Bogu. Nie bądźmy przyjaciółmi świata tego, ażebyśmy się nie stali
wrogami Boga. Stawiajmy opór szatanowi, a ucieknie od nas tak, iż będziemy już
mogli chodzić duchem, a w sercu będzie obcowanie nasze. Albowiem ciało, które
się kazi, obciąża, osłabia, czyni zniewieściałym ducha, a ziemskie mieszkanie
tłumi umysł wiele myślący (Mądr. 9, 15) tak, iż nie wznosi się do rzeczy
niebieskich. Stąd i mądrość świata tego głupstwem jest u Boga (1 Kor. 13, 19),
i ten, kogo diabeł pokonał, diabłu jako sługa zostaje przysądzony. Sercem się
przyjmuje miłosierdzie, w sercu mieszka Chrystus, w sercu wyrzeka pokój nad
ludem swoim i nad Świętym swoimi i nad tymi, którzy z serca się nawracają.
KAZANIE II.
O porządku i sposobie procesji Chrystusa do świątyni.
1. Dzięki Zbawicielowi naszemu, który tak obficie
uprzedził nas błogosławieństwami słodkości, tajemnicami dziecięctwa Swego,
pomnażając radości nasze! — Po skończonych niedawno uroczystościach
Narodzenia, Obrzezania oraz Zjawienia się Jego, dziś nam zaświtał uroczysty
dzień Jego Ofiarowania. Dziś to bowiem ziemia oddaje Stwórcy najwspanialszy
swój owoc; dziś to dziewicze ręce ofiarują Bogu miłą Mu Hostię ubłagania w
świątyni; zanoszą ją rodzice; oczekują starcy. Składają Józef i Maryja ofiarę
chwały, ofiarę poranną; przyjmują ją Symeon i Anna. Ci czworo uczestniczyli w
procesji, których dziś na czterech stronach świata z uroczystym weselem ludzie
przywołują na pamięć. Ponieważ dzisiaj i my sami uroczystą zamierzamy odbyć
procesję, przeto sądzę, że nie bez korzyści będzie przyjrzeć się uważniej
sposobowi i porządkowi tej procesji. Mamy iść parami, świece trzymając w ręku;
te zaś zapalają się nie byle jakim ogniem, ale tym, który wpierw w kościele
został uświęcony błogosławieństwem kapłana. Do tego będą w naszej procesji
ostatni pierwszymi, a pierwsi ostatnimi; będziemy też śpiewali w drodze
Pańskiej, ponieważ wielka jest chwała Pańska.
2. Słusznie chodzimy w procesji parami; święta
bowiem Ewangelia świadczy, że tak właśnie, chcąc zalecić miłość braterską i wspólne
życie, Chrystus rozsyłał uczniów swoich. Wnosi nieład do procesji ten, kto chce
iść w niej sam jeden; nie tylko sobie samemu szkodzi, ale też innym
przeszkadza. Są to ci, którzy sami siebie wyróżniają — ludzie o naturze
zwierzęcej nie mający ducha ani dbający o zachowanie jedności w związku pokoju.
Wszelako jak niedobrze być człowiekowi samemu, tak znowuż nie wolno ukazywać
się przed oczyma Pańskimi próżnym (Ex. 23, 15). Jeżeli bowiem Bóg nawet tych
uznaje za winnych z powodu próżnowania, których nikt nie najął (Mat. 20, 6), na
cóż zasługują tacy, którzy się już najęli, a pomimo to okazują się
próżnującymi? Albowiem wiara bez uczynków martwa jest (Jak. 2, 26). Takoż i
same czyny nasze winny być uskuteczniane z zapałem i upragnieniem serdecznym,
aby były pochodniami gorejącymi w rękach naszych. Inaczej bowiem należy się
obawiać, aby nie począł nas letnich wyrzucać z ust swoich Ten, kto tak o sobie
powiada w Ewangelii: „Przyszedłem puścić ogień na ziemię: a czegóż chcę,
jedno aby był zapalony” (Łuk. 12, 49). Zaprawdę ten ogień święty jest i
błogosławiony, który Ojciec poświęcił i puścił na świat i który się błogosławi
po kościołach, jako napisano: „W kościele błogosławcie Bogu” (Ps. 67,
27). Albowiem i nasz wróg, który jest przewrotnym dzieł Bożych naśladowcą, ma
również swój ogień — ogień pożądliwości cielesnych, ogień zazdrości i pychy,
który to ogień Zbawiciel przychodzi w nas ugasić, nie zapalać. A jeżeliby ktoś
poważył się ten obcy ogień zapalać w służbie Bożej — choćby nawet Aarona miał
za ojca, umrze w nieprawościach swoich!
3. Następnie do tego cośmy powiedzieli o wspólnym pożyciu
i miłości braterskiej, o dobrych uczynkach i świętym zapale, dodajmy, że cnota
pokory jest największa i najbardziej potrzebna, ażebyśmy jeden drugiego
uprzedzali w oddawaniu honorów: każdy ma dawać pierwszeństwo przed sobą samym
nie tylko pierwszym, ale nawet młodszym od siebie; to bowiem jest doskonałością
pokory i pełnością sprawiedliwości. A ponieważ „ochotnego dawcę Bóg miłuje”
(2 Kor. 9, 7), owocem zaś miłości jest wesele w Duchu św. przeto śpiewajmy —
jak mówiliśmy — na drogach Pańskich, iż wielka jest chwała Pańska (Ps. 137, 5);
śpiewajmy Panu pieśń nową, bo uczynił dziwy (Ps. 97, 1). Jeżeli ktoś
przypadkiem w tym wszystkim zaniedbuje czynić postępy i od jednej cnoty nie
wznosi się do drugiej, niech taki pamięta, że nie w stanie postępu, ale w
stanie zastoju się znajduje, a nawet w cofaniu się, ponieważ na drodze żywota
nie postępować tyle, co cofać się znaczy, gdyż nie trwa w tymże stanie. Przypominam
też sobie, że nieraz mówiłem, iż postęp nasz polega na tym, abyśmy nigdy nie sądzili,
jakobyśmy cel osiągnęli, ale iżbyśmy ciągle dążyli do tego, co jest przed nami
i nieustannie zmierzali ku lepszemu; niedoskonałości zaś nasze winniśmy ustawicznie
przedstawiać i polecać oczom miłosierdzia Bożego.
KAZANIE III.
O Dziecięciu, Maryi i Józefie.
1. Dziś święcimy Oczyszczenie Najśw. Maryi P., które
się odbyło według prawa Mojżeszowego po upływie dni czterdziestu od Bożego
Narodzenia. W prawie bowiem napisano, że niewiasta, jeżeli przyjąwszy nasienie
porodzi mężczyznę, nieczystą będzie przez siedem dni, a ósmego dnia będzie
obrzezane Dzieciątko; od tego czasu oddając się obmyciu i oczyszczeniu,
powstrzyma się od wejścia do świątyni przez dni trzydzieści i trzy; po ich zaś
upływie ofiaruje Panu syna wraz z darami (Lev. 12). Któż jednak nie spostrzega
na samym już wstępie tego przepisu, że Matka Boża zupełnie była wolna od
podobnego nakazu? Chyba widzisz, że Mojżesz zamierzając pouczyć, iż niewiasta,
która porodzi syna, będzie nieczystą, nie bał się, iż zaciągnie winę
bluźnierstwa co do Matki Bożej, i dlatego z góry powiedział: przyjąwszy
nasienie. Bo gdyby nie był przewidział, iż Dziewica pocznie bez nasienia,
cóż by miał za potrzebę o przyjętym wspominać nasieniu? Jasnym więc jest, że
prawo powyższe nie rozciąga się na Matkę Bożą, która porodziła Syna, nie
przyjąwszy nasienia, jak było przepowiedziane przez Jeremiasza, mianowicie, że
„Pan stworzył nowinę na ziemi”. Pytasz co za nowinę? Oto — „Białogłowa
ogarnie Męża” (Jer. 31, 22). Nie z innego męża pocznie, nie według ludzkiego
prawa pocznie człowieka; ale zawsze Męża we wnętrznościach, nienaruszoną i
nietkniętą pozostając; tak właśnie, iż — według innego proroka — Pan wejdzie i Wyjdzie,
brama wszakże wschodnia na zawsze pozostanie zamknięta (Ezech. 44,2).
2. Powiedz, czyż Maryja nie mogła doznać w duchu
poruszenia i rzec: Co za potrzebę mam w oczyszczeniu? Dlaczego mam się
powstrzymywać od wejścia do świątyni, skoro żywot mój nieznający męża świątynią
stał się Ducha św.? Dlaczegóż bym nie miała wejść do świątyni, skorom porodziła
świątyni Pana? Ani w tym poczęciu, ani w porodzeniu nie było nic nieczystego,
nic niegodziwego, nic, co by wymagało oczyszczenia, boć przecie Syn mój jest
źródłem czystości i przyszedł, aby sprawować oczyszczenie występków. Co
oczyści we mnie przestrzeganie prawa, skorom się stała najczystszą przez samo
niepokalane porodzenie? Zaprawdę, święta Dziewico, zaprawdę! Nie masz w Tobie
powodu do oczyszczenia, i nie jest Ci ono potrzebne! Ale czyż Synowi Twemu było
potrzebne obrzezanie? Bądź między niewiastami jakby jedna z nich, bo i Syn Twój
był takim w liczbie niemowląt. Chciał być obrzezany, czyż więc niedaleko
więcej chce być ofiarowany? Ofiaruj Syna Twego, Święta Dziewico, i błogosławiony
Owoc żywota Twego przedstaw Panu! Ofiaruj na pojednanie nas wszystkich Hostię
świętą, miłą Bogu! Skwapliwie przyjmie Bóg Ojciec przynoszenie nowe i ofiarę
najdroższą, o której Sam powiada: „Ten jest Syn mój miły, w którymem
upodobał sobie”. (Mat. 3,17). Ale to ofiarowanie, bracia, wydaje się być
dość niepozornym, gdyż ofiara składa się samemu tylko Bogu, wykupuje się
ptaszętami, i natychmiast zabiera się z powrotem. Przyjdzie wszakże czas, że
nie w świątyni będzie złożony na ofiarę i nie na ramionach Symeona, ale poza
miastem na ramionach krzyża. Przyjdzie czas, kiedy nie czym innym będzie odkupiony, ale i sam odkupi
innych własną krwią, albowiem na odkupienie zesłał Go Bóg Ojciec ludowi swemu.
Tamto będzie ofiarą wieczorną, to zaś jest ofiarą poranną. Ta ofiara
przyjemniejszą jest wprawdzie, ale tamta będzie pełniejszą. Ta bowiem odbywa
się w czasie narodzenia, tamta zaś w pełni wieku. Ale o tej i o tamtej zarówno
przepowiadał prorok Pański: „Ofiarowany jest, iż sam chciał” (Iz. 53,
7). Albowiem i teraz oto ofiarowany jest, nie iżby tego potrzebował, nie iżby
był pod wyrokiem prawa, ale iż sam chciał; również i na krzyżu ofiarowany jest
nie dlatego, iż zasłużył, nie dlatego, iżby żydowin miał moc, ale iż sam
chciał. — Dobrowolnie będę ofiarował Tobie, Panie, albowiem dobrowolnie
ofiarowałeś się dla mego zbawienia, nie dla Twej potrzeby.
3. Lecz cóż, bracia my ofiarujemy albo co oddamy za
wszystko, co dał nam? Bóg za nas ofiarował Hostię, jaką miał, najdroższą, taką
mianowicie, nad którą kosztowniejszej być nie może; a zatem i my uczyńmy, co
tylko możemy, składając Mu w ofierze to, co mamy najlepszego, a tym jesteśmy
oczywiście my sami. On samego siebie ofiarował, a ty kim jesteś, że się
ociągasz z ofiarowaniem siebie? Kto mi to da, aby ofiarę moją przyjąć raczył
tak wielki Majestat? Dwie mam, Panie, lichoty, a tymi są ciało i dusza: Obymże
mógł ofiarować Ci je całkowicie na ofiarę chwalenia! Bo dobrze mi będzie i
daleko chwalebniej i pożyteczniej, jeśli Ci więcej ofiaruję, niż zostawię
sobie samemu! Bo zasmuca się dusza moja we mnie samym, w Tobie zaś weseli się
duch mój, jeżeli rzetelnie ofiarowany Ci będzie! Bracia! Gdy Pan umierał,
źydowin martwe składał ofiary, ale już teraz „Żywię ja, mówi Pan Bóg, nie
chce śmierci niezbożnego, ale żeby się nawrócił niezbożny od drogi swej a żył”
(Ezech. 33,11). Nie chce Pan śmierci mojej; czyż nie z chęcią mam Mu ofiarować
życie swoje? Ta jest bowiem ofiara ubłagania, ofiara Bogu miła, ofiara żywa. —
Czytamy, że w dzisiejszum ofiarowaniu Pana uczestniczyło troje; od naszej też
ofiary trzech rzeczy wymaga Pan Bóg. Uczestniczył w ofiarowaniu Józef
Oblubieniec Matki Bożej, za którego Syna Jezus uchodził; uczestniczyła też sama
Dziewica Matka oraz Dziecię Jezus, które przynoszono w ofierze. Niechże zatem
i w naszym ofiarowaniu będzie stałość męska, powściągliwość ciała i
usposobienie pokorne. Innymi słowy: niech będzie w postanowieniu wytrwałości
duch męski, w powściągliwości zaś — czystość panieńska, a w usposobieniu
prostota i pokora dziecięca. Amen.
NA ZWIASTOWANIE N. MARYI PANNY.
KAZANIE I.
Na słowa Psalmu 84, 10-11.
1. „Aby mieszkała
chwała w ziemi naszej. Miłosierdzie i prawda potkały się z sobą, sprawiedliwość
i pokój pocałowały się” (Ps. 84, 10-11). Apostoł zaś
mówi: „Ta jest pochwała nasza, świadectwo sumienia naszego” (2 Kor. 1,
12). Już ci nie takie świadectwo, jakie składał sam o sobie ów pyszny faryzeusz
na podstawie fałszywego i zwodniczego o sobie mniemania (Łuk. 18, 11-12), a
świadectwo jego nie było prawdziwe; świadectwo bowiem wówczas jest dobre, gdy
je sam Duch św. naszemu wydaje duchowi. To zaś świadectwo według mnie na trzech
zasadza się rzeczach. Przede wszystkim koniecznie trzeba wierzyć, że odpuszczenia
grzechów niepodobna osiągnąć inaczej, jak za zmiłowaniem Bożym; następnie, że
zgoła nic dobrego nie zdołasz mieć w sobie, czego by również On ci nie dał;
wreszcie, że żadnymi uczynkami nie możesz sobie wysłużyć życia wiecznego, ale
że i ono bywa ci przezeń darmo udzielane. Albowiem któż może czystym uczynić
tego, który się począł z nasienia nieczystego izali nie Ten tylko, kto sam jest
czysty? (Job 14, 4). Pewnie, że co się stało nie może się odstać; wszakże
jeżeli On tego nie poczyta, będzie jakoby nie było. „Błogosławiony mąż,
któremu Pan nie poczytał grzechu” (Ps. 31, 2). Co zaś do dobrych uczynków,
jest zupełnie pewnym, że nikt ich nie ma z samego siebie. Przecież jeżeli nie
zdołała ostać się natura ludzka jeszcze nie zepsuta, o ileż mniej może sama
przez się powstać już skażona! Rzeczą jest pewną, iż wszystko dąży, ile tylko może,
do swojego początku i ku tej stronie więcej się przechyla. Tak właśnie i z
nami stoi sprawa: ponieważ z niczego zostaliśmy stworzeni, więc oczywiście, gdy
sobie samym jesteśmy pozostawieni, zawsze się skłaniamy ku grzechowi, który
jest nicością.
2. O życiu zaś wiecznym wiemy, że dolegliwości tego
świata, choćby je wszystkie jeden człowiek znosił, nie są współmierne z
przyszłą chwałą. Nie są bowiem zasługi człowieka tego rodzaju, iżby za nie z
prawa należało mu się życie wieczne, albo iżby Bóg popełnił jakowąś
niesprawiedliwość, gdyby tego życia, człowiekowi odmówił. Przecież — że zamilczę
już o tym, iż wszystkie zasługi są darami Bożymi tak, iż człowiek wskutek nich
jest więcej dłużnikiem Boga, niż Bóg człowieka — czym są wszystkie zasługi w
porównaniu do takiej chwały? Zresztą, jestże kto doskonalszy nad proroka,
któremu sam Pan tak świetne wystawił świadectwo, mówiąc: „Znalazłem męża
wedle serca mego” (1 Król. 13, 14; Dz. Ap. 13, 22). A przecież i on uważał
za konieczne mówić do Pana: „Nie wchodź do sądu z sługą, twoim, Panie!” (Ps.
142, 2). Niech zatem nikt siebie nie zwodzi, albowiem jeżeli zechce dobrze
myśleć, bez wątpienia zrozumie, iż ani z dziesięciu tysiącami nie może potkać
się z onym, który z dwudziestu tysiącami jedzie przeciw niemu (Łuk. 14, 31).
3. Wszelako to, cośmy tu mówili, jeszcze nie
wystarcza; należy raczej uważać to wszystko niejako za początek i podwalinę
wiary. Przeto jeżeli wierzysz, że grzechy twoje nie mogą być zgładzone inaczej,
jak przez Tego, któremu samemu zgrzeszyłeś i na którego grzech nie spada,
dobrze czynisz; ale dodaj do tego jeszcze wiarę i w to, że przez Niego to
grzechy tobie się odpuszczają. Takie jest świadectwo, które daje w sercu twoim
Duch św., mówiąc: „Odpuszczone są tobie grzechy twoje”. W tym. sensie bowiem
mówi Apostoł, iż człowiek darmo bywa usprawiedliwiony przez wiarę. Podobnież i
co do zasług nie wystarcza, jeżeli wierzysz, że można je mieć tylko przez
Niego, bo świadczy tobie Duch św., że masz je przez Niego. Takoż i o życiu wiecznym
konieczne ci jest świadectwo Ducha św., że osiągnięcie jego wyłącznym jest
darem Bożym. On to bowiem odpuszcza grzechy, On udziela darów, On też sam daje
zapłatę.
4. Świadectwa te stały się dla mnie nader
wiarogodne. Mam bowiem co do grzechów odpuszczenia dowód niezbity — Mękę
Pańską. Oto głos krwi Zbawiciela stał się daleko potężniejszym niż głos krwi
Abla, gdyż woła w sercach wybranych o odpuszczenie wszystkich grzechów. Wydany
jest bowiem dla grzechów naszych, i nie ma wątpliwości, iż śmierć
Jego władniejszą i skuteczniejszą jest na dobre, niż grzechy nasze na złe. Co
zaś do dobrych uczynków nie mniej skutecznym jest dla mnie dowodem Jego
Zmartwychwstanie, albowiem Chrystus „Wstał z martwych dla
usprawiedliwienia naszego” (Rz. 4, 25). Wreszcie nadzieję zapłaty utwierdza
w nas świadectwo Jego Wniebowstąpienia, gdyż do nieba wstąpił dla uwielbienia
naszego. Wszystkie te trzy prawdy znajdujemy w psalmach, gdzie prorok mówi: „Błogosławiony
mąż, któremu Pan nie poczytał grzechu” (Ps. 31, 2), a gdzieindziej: „Błogosławiony
mąż, którego ratunek jest od Ciebie” (Ps. 83, 6), i znowuż na innym miejscu: „Błogosławiony, któregoś
obrał i przyjął: będzie mieszkał w sieniach twoich” (Ps. 64, 5). To jest
chwała prawdziwa, chwała mieszkająca; jest bowiem od tego, kto przez wiarę
mieszka w sercach naszych. Synowie zaś Adama, szukając chwały, która od ludzi
jest, nie chcieli tej chwały, która jest od samego Boga; a tak goniąc za
chwałą, ujawniającą się zewnętrznie, mieli ją nie w sobie samych, ale raczej w
innych.
5. Chcesz wiedzieć, skąd przychodzi człowiekowi
chwała mieszkająca? Krótko powiem, bo spieszno mi do rozważań mistycznych.
Zamierzałem jedynie uważniej zbadać sens mistyczny w przytoczonych wyżej
słowach proroka, ale mnie odciągnęło do sensu moralnego samo przez się
nastręczające się twierdzenie Apostoła o chwale wewnętrznej i świadectwie
sumienia. — A więc wówczas mieszka ta chwała takoż i tu na ziemi naszej, gdy miłosierdzie
i prawda potykają się z sobą, a sprawiedliwość i pokój się całują. Trzeba
mianowicie koniecznie, aby na spotkanie zmierzającego ku nam miłosierdzia
wyszła prawda naszej spowiedzi, a do tego świętość umiłujmy i pokój, bez
którego nikt nie ujrzy Boga. Albowiem skoro tylko ktoś się skruszy, wnet doń
przybywa miłosierdzie, ale bynajmniej nie wchodzi, dopóki nie wybiegnie mu na
spotkanie prawda wyznania. „Zgrzeszyłem Panu”, mówi sam Dawid do proroka
Natana, gdy ten go karci za cudzołóstwo i mężobójstwo. „Pan też przeniósł
grzech twój, i nie umrzesz” (2 Król. 12, 13). Tu właśnie miłosierdzie i
prawda potkały się z sobą. To wszystko po to, abyś się odwrócił od złego. Do
tego zaś, abyś czynił dobrze, musisz sławić Pana na bębnie i na piszczałce,
żeby były w jedności i zgodzie i umartwienie twego ciała, i owoc pokuty i
uczynki sprawiedliwości (ponieważ jedność ducha związką jest doskonałości); i
nie powinieneś zbaczać ani na prawo, ani na lewo. Są bowiem tacy, których
prawica jest prawicą nieprawości. Ów faryzeusz, o którym wspomnieliśmy wyżej,
nie był jako inni ludzie (Łuk. 18, 11); ale on sam o sobie dawał świadectwo,
które nie było prawdziwe. Naprawdę, ktokolwiek jest ów, w kim miłosierdzie i
prawda potkały się z sobą, a sprawiedliwość i pokój pocałowały się, słusznie
odbiera pochwałę, ale chwała jego w tym, kto mu daje świadectwo, czyli w duchu
prawdy.
6. „Aby mieszkała
chwała w ziemi naszej, miłosierdzie i prawda potkały się z sobą, sprawiedliwość
i pokój pocałowały się”. Jeżeli chwałą Ojca Syn mądry, a
mędrszy nad samą Mądrość nikt nie jest, jasno stąd wynika, iż chwałą Ojca jest
Chrystus, Moc Boża i Mądrość Boża. Ponieważ więc rozmaicie i wielu sposobami
przepowiedziano o Nim przez proroków (Żyd. 1, 1), że ukaże się na ziemi, że
będzie przestawał z ludźmi; przeto na pytanie, w jaki to sposób się stanie i
jak po spełnieniu się tego, co o Nim przepowiedziano przez usta wszystkich
proroków, zamieszka chwała na ziemi naszej, Psalmista tymi odpowiada słowy,
jakby chcąc wyraźnie powiedzieć: Ażeby słowo ciałem się stało i mieszkało
między nami, „miłosierdzie i prawda potkały się z sobą, sprawiedliwość i
pokój pocałowały się”. Wielka to tajemnica, bracia, i należy jej uważnie
się przyjrzeć, chyba że nie sprosta rozum tajemnicy, a samemu rozumowi nie
dopiszą słowa. Jakkolwiek lichym jest rozumienie moje wypowiem je wszakże już
choćby dlatego, aby mędrszemu dać powód do wypowiedzenia się. Widzi mi się,
najdrożsi, że pierwszy człowiek w samym początku swego istnienia przyodziany
był tymi czterema cnotami i jak wzmiankuje prorok, obleczony w szaty zbawienia
(Iz. 61, 10). W tych bowiem czterech cnotach zawiera się całość zbawienia i bez
nich wszystkich nie może się ono ostać, zwłaszcza że gdy się z sobą rozłączą,
przestają być nawet cnotami. Tak oto otrzymał człowiek miłosierdzie, tego
stróża w ślad postępującego, aby go ono wyprzedzało i za nim szło, aby go
wszędzie zasłaniało i strzegło. Widzisz, jaką piastunkę przeznaczył Bóg swemu
maleństwu, jaką służkę dał człowiekowi świeżo powstałemu. Ale był mu potrzebny
również nauczyciel, jako stworzeniu szlachetnemu i rozumnemu, aby nie wzrastał
jakby jakie bydlę, ale aby jako dziecię był chowany. Do tego nauczania nikt
zaiste nie mógł się okazać zdatniejszy, jak sama prawda, która miała go z
czasem doprowadzić do poznania Prawdy najwyższej. Atoli aby się człowiek nie
okazał tak mądrym, iżby miał czynić zło, i aby grzech nie był mu jako znającemu
dobro, ale bynajmniej nie czyniącemu go, dano mu też sprawiedliwość, która by
nim kierowała. Do tego dorzuciła litościwa ręka Stwórcy pokój, aby go pieścił i
uweselał, i to pokój podwójny: ażeby go nie trapiły ani wewnątrz walki, ani
zewnątrz obawy, czyli aby z jednej strony ciało nie unosiło się pożądliwością
przeciwko duchowi, a z drugiej — aby nie nabawiało go strachu i żadne
stworzenie. Przecież pierwszy człowiek i wszystkim zwierzętom swobodnie nadał
imiona i nawet wąż pokonał go raczej podstępem, gdyż siłą nie śmiał. Czego
brakowało temu, kogo strzegło miłosierdzie, uczyła prawda, kierowała
sprawiedliwość, pieścił pokój?...
7. Lecz niestety! Na zgubę sobie ów pierwszy
człowiek zstąpił z Jeruzalem do Jerycho, bo oto wpadł pomiędzy zbójcę i jak
przede wszystkim czytamy, przez nich został złupiony (Łuk. 12, 30). Czyż nie
wstał złupiony, skoro się skarży przychodzącemu Panu, iż jest nagi? I nie mógł
być ponownie odziany ani odzyskać zabranego sobie ubrania w inny sposób, jak
pozbawiwszy odzieży Chrystusa. Jak bowiem nie mogło go nic ożywić na duszy
oprócz śmierci cielesnej Chrystusa, tak też nie mogło go nic ponownie
przyodziać jeno tylko odarcie z szat Chrystusa. Uważaj przy tym, czy nie z
powodu tych czterech części ubrania, które utracił pierwszy i stary człowiek,
na tyleż części podzielone zostały szaty drugiego i nowego człowieka. Może
zapytasz: czy w rachubę tu wchodzi i tunika niezszyta, której nie dzielono, ale
puszczono na losy? Mniemam, iż tunika jest obrazem Bożym, który właśnie nie
naszyty jest, ale wszczepiony i wyszyty na samej człowieka naturze i dlatego
nie może ani się dzielić ani rozrywać. Na obraz bowiem i podobieństwo Boże
został uczyniony człowiek, mając w obrazie wolność woli, a w podobieństwie
cnoty. Podobieństwo wprawdzie znikło, ale obraz spoczywa na człowieku. Obraz
bowiem w samym ci piekle może się palić, ale nie może zgorzeć; może płonąć, ale
nie może ulec zniszczeniu. Obraz zatem nie rozrywa się, ale idzie na losy. I
dokądkolwiek pójdzie dusza, tam też będzie i obraz. Z podobieństwem zaś inaczej
ma się sprawa; ono bowiem albo pozostaje w dobrem, albo jeżeli dusza
zgrzeszyła, nędznie się zmienia tak, że człowiek upodabnia się bydlętom
nierozumnym.
8. Powiedzieliśmy, że człowiek postradał cztery
cnoty; wypada teraz powiedzieć, w jaki sposób wyzbył się cnót poszczególnych.
Człowiek utracił sprawiedliwość wówczas, gdy Ewa poszła raczej za głosem węża,
Adam zaś za głosem niewiasty, nie za głosem Boga. Była wszakże pewna
pozostałość, która mogła ich ratować i o której im Bóg napomknął w swoim
badaniu; ale oni nawet ją odrzucili, szukając wymówek z grzechu. Pierwszy
bowiem warunek sprawiedliwości nie grzeszyć, a drugi przez pokutę grzech
potępić. Utracił człowiek również miłosierdzie, gdy Ewa tak się zapędziła w
pożądliwości, że nie oszczędziła ani siebie, ani męża, ani przyszłego potomstwa
swego, skazując razem wszystkich na straszne przekleństwo i śmierć
nieuniknioną. Takoż i Adam wystawił na gniew Boży niewiastę, dla której
zgrzeszył, jakby chcąc za jej plecami uniknąć pocisku. „Ujrzała niewiasta,
że dobre było drzewo ku jedzeniu i piękne oczom i na wejrzenie rozkoszne” (Gen.
3,6), a od węża usłyszała, że będą jako bogowie. Powróz potrójny, a mianowicie:
ciekawości, pożądliwości i próżności nie łatwo się zrywa. A przecież tylko to
ma świat: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu, i pychę żywota. Okrutna matka,
pociągnięta i zwabiona tym wszystkim, wszelkie utraciła miłosierdzie. Takoż i
Adam, okazując niewieście miłosierdzie w złem, bo wespół z nią grzeszył, nie
chciał się w dobrem zmiłować nad nią, gdyż nie chciał za nią ponosić kary.
Wyzbyła się też niewiasta i prawdy, najpierw przez to że złośliwie przekręcała
to, co usłyszała: „Śmiercią umrzesz” (Gen. 2, 17); następnie, że mówiła:
„Byśmy snąć nie pomarli”; wreszcie, że uwierzyła wężowi, który wręcz
zaprzeczał i mówił: „Żadną miarą nie umrzecie śmiercią”. Również i Adam
wyzbył się prawdy, gdy się powstydził ją wyznać, rozpinając liście, tj.
ukrywając się za zasłonę wymówek. Sama bowiem Prawda powiada: „Kto by się
wstydził mnie i słów moich, tego się Syn Człowieczy wstydzić będzie” (Łuk.
9, 26). Utracili też i pokój całkowicie, bo „nie masz pokoju niezbożnym,
mówi Pan” (Iz. 48, 22). Czyż bowiem nie przeciwne odkryli prawo w członkach
swoich, skoro się zaczęli na nowo wstydzić swej nagości?” Zląkłem się — mówi
Adam — przeto żem jest nagi” (Gen. 3, 10). Nie tak, nieszczęsny, nie tak
się bałeś przed chwilą: nie szukałeś liści, chociażeś nagi był ciałem, jako i
teraz!
9. Otóż (że już wrócimy do przypowieści proroka, w
której mowa o tym, iż cnoty potkały się z sobą i znalazły w pocałunku
pojednanie) z tego wygląda, że między cnotami powstało jakieś poważne
poróżnienie. Jakoś prawda i sprawiedliwość obruszyły się na nieszczęśliwego,
pokój zaś i miłosierdzie, wolne od zawziętości, odnosiły się doń pobłażliwiej.
Te bowiem dwie cnoty, zarówno jak i pierwsze, są niby siostry mleczne. Stąd
właśnie stało się, że gdy tamte dwie wywierają pomstę i wciąż sieką
przeniewiercę, doczesne udręczenia przydając do groźby kary przyszłej — te
odwołują się do ojcowskiego serca, wracając do Pana, który je dał. Albowiem On
tylko jeden rozmyślał myśli pokoju, gdyż wszystko się zdawało być pełne
udręczenia. Otóż pokój nie ustawał i miłosierdzie nie dawało mu odpocznienia,
ale podszeptem pełnym szacunku do ojcowskich kołacząc wnętrzności, mówiły: „Izali
na wieki Bóg odrzuci? Czyli nie przyda, aby jeszcze był łaskaw? Czyli Bóg
zapamięta miłować się? Albo w gniewie swym zatrzyma litości swoje?” (Ps.
76, 8, 10). I chociaż Ojciec miłosierdzia zdawał się długo i poważnie ociągać,
aby tymczasem zadośćuczynić bezwzględnej prawdzie i sprawiedliwości, — wszakże
nie bezowocna okazała się natarczywość błagania, bo została wysłuchana w czasie
stosownym.
10. Można by rzec, że wstawiającym się taką Bóg dał
odpowiedź: Dopókiż próśb waszych? Jestem zarówno dłużnikiem i waszych sióstr,
sprawiedliwości i prawdy, które widzicie przepasane do czynienia pomsty nad
pogany (Ps. 149, 7). Przywołać je, niech przybędą i naradźmy się wspólnie nad
tym słowem! Spieszą tedy posłowie niebiescy, a gdy ujrzeli nędzę ludzką i
klęskę straszliwą, „Aniołowie pokoju — jak mówi prorok — gorzko
płakali” (Iz. 33, 7). Któż bowiem wierniej szukał i pytał o to, co ku
pokojowi prowadzi, jeżeli nie aniołowie pokoju? Oto ze wspólnej narady wstępuje
prawda na dzień naznaczony a wstępuje aż do obłoków: nie całkiem jeszcze
świetlana, ale przyćmiona i zachmurzona, bo pałająca oburzeniem. Stało się,
jako czytamy u proroka: „Panie, w niebie miłosierdzie Twoje, a prawda Twoja
aż do obłoków” (Ps. 35, 6). W pośrodku zaś zasiadał Ojciec Światłości i
mówił, co miał najlepszego, na korzyść każdej ze stron. Któż sądzisz, godzien
był uczestniczyć w tej naradzie, i wskaże nam? Kto słyszał a opowie? Właściwie
są to rzeczy niewysłowione, i nie wolno o nich mówić człowiekowi. Cały ten
jednak spór zdaje się sprowadzać do tego, co następuje. Oto mówi miłosierdzie: „Zmiłowania
trzeba rozumnemu stworzeniu, albowiem nieszczęśliwym się stało i godnym litości.
Przyszedł już czas zmiłowania nad nim, albowiem minął już czas”! Prawda zaś
sprzeciwia się: „Należy, aby się spełniła mowa, którąś mówił o Panie! Koniecznym
jest, aby umarł cały Adam ze wszystkimi którzy w nim byli w on dzień, gdy skosztował
w przewrotności swojej owocu zakazanego”! „Po cóż tedy — mówi miłosierdzie — po
cóż mię zrodziłeś, skoro tak rychło mam sczeznąć? Przecież sama prawda wie, że
zginie miłosierdzie Twoje, że nie było go wcale, jeśli się raz jeszcze nie
zmiłujesz!” Prawda również mówiła, ale wręcz przeciwnie: „A któż nie wie, że
jeżeli przeniewierca uniknie zapowiedzianego wyroku śmierci, naówczas zginie i
nie ostoi się już na wieki prawda Twoja, Panie?”
11. Teraz oto jeden z Cherubinów podsuwa myśl, że
należy je odesłać do króla Salomona, „bo — powiada — Ojciec nikogo
nie sądzi, lecz wszystek sąd dał Synowi” (Jan 5, 22). Przed Jego tedy
obliczem miłosierdzie i prawda potkały się z sobą, też same, co i przedtem,
powtarzając skargi. „Przyznaję — rzecze prawda — że miłosierdzie chwalebną ma
żarliwość, ale obyż według umiejętności! Ale dlaczegóż nastaje, aby raczej
przeniewiercy przepuszczono, niż siostrze”? „Ty zaś — powiada miłosierdzie —
nie przepuszczasz nikomu, ale taką ziejesz zawziętością na przeniewiercę, że
wikłasz zarazem i siostrę. Com popełniła złego? Jeżeli masz co przeciwko mnie,
powiedz mi; jeżeli zaś nie masz, przecz mię prześladujesz?” —Wielki to bracia,
spór i nazbyt zawikłane roztrząsanie! Kto tu nie zawoła: Dobrze by było, gdyby
się był nie narodził ów człowiek. Tak było najdrożsi, zupełnie tak; zdawało
się, że w żaden sposób nie mogły się ostać razem względem człowieka prawda i
miłosierdzie. A gdy do tego prawda zaczęła na samego Sędziego sprawiedliwego
przenosić krzywdę strony swojej, mówiąc, iż pilnie strzec się należy, aby nie
poszło na marne Słowo Ojca, aby dla jakiejkolwiek przyczyny słowo żywe i
skuteczne nie stało się próżne, naówczas przemówił pokój: „Oszczędźcie proszę,
te słowa! Nie przystoi nam taka sprzeczka: spór uwłacza cnotom!”
12. Po czym Sędzia nachyliwszy się palcem pisał na
ziemi. Słowa zaś Pisma, które czytał pokój w uszach wszystkich (bo zasiadał
bliżej) te były: „Jedna mówi: zginąłem, jeżeli Adam nie umrze; a druga powiada:
zginąłem, jeżeli nie osiągnie miłosierdzia. Niechże przypadnie mu w udziale
dobra śmierć, a uzyskają obie to, o co proszą”. Zdumiały się wszystkie cnoty na
słowo mądrości i na wyrok Sędziego, boć jasnym się stało, że nie masz już dla
nich powodu do skargi, i że naprawdę może się stać to, czego obie prosiły, że
mianowicie i umrze Adam, i osiągnie miłosierdzie. Ale — pytają — w jaki to
stanie się sposób? Śmierć — to rzecz nader okrutna i gorzka: ona przejmuje
zgrozą na samo wspomnienie! Jakżeż więc może się stać dobrą? A na to Sędzia. „Śmierć
grzeszników — najgorsza, ale droga przed oblicznością Pańską może się stać
śmierć świętych Jego. Czyż nie będzie drogą, jeżeli stanie się drzwiami żywota,
bramą chwały?” — Drogą, odpowiadają. „Ale jakże się to stanie?” „Stać się to
może — mówi — jeżeli umrze z miłości ktoś taki, kto zgoła nic nie winien
śmierci. Albowiem śmierć nie może zatrzymać niewinnego, ale — jak napisano — przekłuta
będzie czeluść Lewiatana (Job. 40,21), zniszczona będzie ściana pośrednia i
rozwieje się wielka otchłań, ustanowiona między życiem a śmiercią. Przecież
miłość jako śmierć mocna, a nawet mocniejsza od śmierci, skoro najedzie dwór
owego mocarza, uwiąże go i łupy jego porwie, robiąc już samem swym przejściem
na dnie morskim drogę, którędy by przejść mogli uwolnieni.
13. Mowa ta, jako wierna i wszelkiego przyjęcia
godna, wydała się być dobrą. Lecz gdzież znaleziony być może ów niewinny, który
by zechciał umrzeć nie dlatego, iż był powinien, ale dobrowolnie; nie wskutek
przewinienia (nie dla złej zasługi), ale z własnego upodobania? Przebiega
prawda okręg ziemski, i nie masz nikogo, kto by był wolny od brudu, kto by był
niemowlęciem, którego życie na ziemi jest dzień jeden (Job 14, 4). Ale i
miłosierdzie przetrząsa całe niebo, lecz i ono nawet w aniołach znajduje — nie
powiem: złość, wszelako mniejszą miłość. Zwycięstwo to bowiem innemu się należało;
temu, nad którego nikt nie miał większej miłości; On to bowiem duszę Swą
położył za sługi nieużyteczne i niegodne. Już bowiem to jedno, że nie nazywa
nas sługami, należy przypisać niezmierzonej Jego miłości i łaskawości. My zaś,
choćbyśmy czynili wszystko, co nam rozkazano, cóż innego musimy powiedzieć,
jeżeli nie to, żeśmy słudzy nieużyteczni? (Łuk. 17, 10). Lecz któżby poważył
się przypuścić, że On na to przystanie? Wracają tedy na dzień przeznaczony
prawda i miłosierdzie, strapione wielce, albowiem nie znalazły, czego
pragnęły.
14. Wówczas pokój, pocieszając je każdą z osobna,
powiada: „Wy nic nie wiecie ani myślicie. Nie masz, kto by to dobro uczynił,
nie masz aż do jednego. Kto znalazł radę, znalazł i ratunek”. Zrozumiał Król,
do czego pokój zmierza, i mówi: „Żal mi, żem uczynił człowieka” (Gen.
6, 7). Na sercu mi leży, abym wstrzymał karę i pokutę czynił za człowieka,
któregom stworzył. Wówczas to rzekł: „Oto idę. Nie może ten kielich odejść ode mnie,
jedno abym go pił.” I przyzwawszy natychmiast Gabriela, rzekł doń: „Idź,
powiedz córce Syjońskiej: „Oto Król twój idzie” (Zach. 9,9). Gabriel
spieszy i mówi: „Przyozdób łożnicę twoją, Syjonie, i przyjmij Króla”. Króla zaś
mającego przyjść, uprzedzają miłosierdzie i prawda, jako napisano: „Miłosierdzie
i prawda uprzedzą oblicze twoje”. Sprawiedliwość przygotowuje tron, według
tego, co rzeczono: „Sprawiedliwość i sąd przygotowanie stolicy twojej”
(Ps. 88, 15). Pokój przybywa wespół z królem, aby sprawdziło się to, co mówi
Prorok: „Pokój będzie na ziemi naszej, gdy przyjdzie”. Dlatego to
właśnie śpiewał przy narodzeniu Pańskim chór aniołów: „Pokój na ziemi
ludziom dobrej woli” (Łuk. 2, 14). I oto wtedy właśnie pocałowały się pokój
i sprawiedliwość, gdyż dotychczas zdawały się poważnie kłócić się ze sobą.
Sprawiedliwość bowiem Zakonu nie pocałunek miała, ale raczej żądło ostre, i więcej
przynaglała strachem, niż pociągała miłością; jak również nie sprowadzała
pojednania, jakowe uskutecznia sprawiedliwość nowa, która jest z wiary. Jakoż
bowiem inna była przyczyna tego, że ani Abraham, ani Mojżesz, ani inni
sprawiedliwi starozakonni przy zejściu swoim nie osiągnęli pokoju wiecznej
szczęśliwości, jeżeli nie ta, że naówczas sprawiedliwość i pokój nie były się
jeszcze pocałowały ze sobą? Stąd, najmilsi, należy nam z większą gorliwością
dążyć do sprawiedliwości; albowiem sprawiedliwość i pokój pocałowały się i
nierozerwalne ze sobą zawarły przymierze w tym celu, aby każdy poniósł ze sobą
świadectwo sprawiedliwości, został z pogodnym obliczem przyjęty w radosne
objęcia pokoju i w nim zasnął i spoczął.
KAZANIE II.
O siedmiorakim
Duchu w Chrystusie.
1. W uroczystość dzisiejszą Zwiastowania Pańskiego
należy nam, bracia, rozważyć rzecz niewypowiedzianie miłą i pozornie zrozumiałą
— prostą naszego zbawienia historię. Gabriel otrzymuje zlecenie nowego
poselstwa, a Dziewica, nową ujawniając cnotę, dostępuje zaszczytu nowego
pozdrowienia. Kończy się z dawna na niewiastach ciążące przekleństwo; nowe nowa
Matka odbiera błogosławieństwo. Napełnia się łaską Ta, która nie zna
pożądliwości, aby za sprawą Ducha Najwyższego porodziła Syna, gdyż się
wzbraniała przyjąć męża. Tymiż samymi drzwiami przychodzi do nas lekarstwo
zbawienia, którymi wcisnął się i jad wężowy, zatruwający cały rodzaj ludzki.
Łatwo jest z tych łąk zrywać niezliczone tego rodzaju kwiaty; ale już
dostrzegam sam środek przepaści o zawrotnej głębokości. Przepaść to zgoła niezbadana
— tajemnica Wcielenia Pańskiego; przepaść nieprzenikniona! „Słowo ciałem się
stało i mieszkało między nami” (Jan 1,14). Albowiem któż wyśledzi, kto
dosięgnie, kto pojmie? Studnia głęboka, a nie mam, czym bym czerpał. Ale zdarza
się niekiedy, że opar wydobywający się ze studni, zwilża rozciągnięte na nie
płótna. Dlatego właśnie, lubo się boję zapuszczać głęboko, świadom swej
niemocy, wszakże często wyciągam jakby nad otworem studni owej do Ciebie,
Panie, ręce moje, ponieważ dusza moja jako ziemia bez wody Tobie (Ps. 142, 6).
Tak tedy cokolwiek słaby mój duch wchłonie w siebie przy podnoszeniu się mgły w
górę — z wami, bracia, tą odrobiną postaram się podzielić bez zazdrości,
podobnie jak przy wyciskaniu płótna spada na ziemię by najmniejsza kropla rosy
niebieskiej.
2. Pytam tedy, dlaczego to właściwie wcielił się
Syn, a nie Ojciec albo Duch św., skoro całej Trójcy św. nie tylko równa jest
chwała, ale jedna i taż sama istota? Lecz któż poznał umysł Pański? Albo kto
był rajcą Jego? (Rzym. 11,34). Jest to najwznioślejsza tajemnica, i nie wolno
nam wydawać o niej sądu na ślepo i nierozważnie. Zdaje się wszakże, że
wcielenie Ojca, i wcielenie Ducha wprowadziłoby w nieuniknionym następstwie
zamieszanie, wypływające z mnogości synów, gdyż jeden byłby Syn Boży, a drugi
człowieczy. Zdaje się i to być nie bez znaczenia, że ten właśnie winien był
stać się synem, kto i był synem, aby nie było żadnej co do nazwy dwuznaczności.
Wreszcie było to szczególniejszą chwałą i wybitnym przywilejem naszej Dziewicy
Maryi, że stała się godną mieć wspólnie z Bogiem Ojcem jednego i tegoż samego
Syna, co by oczywiście było udaremnione, gdyby nie Syn się wcielił. W tym
ostatnim wypadku nie moglibyśmy też mieć powodu oczekiwać zarówno zbawienia,
jak i dziedzictwa. Albowiem Ten, który był jednorodzonym, skoro tylko stał się
pierworodnym wśród wielu braci, powołując ich do przysposobienia, przyłączył
ich też niewątpliwie do dziedzictwa. Jeżeliśmy bowiem braćmi, więc i
współdziedzicami. Ten zatem wierny pośrednik Jezus Chrystus, jako w jednej
osobie skojarzył w sposób niewysłowiony i tajemniczy Boską i ludzką naturę tak
i w samem dziele odkupienia, najwyższą kierując się mądrością, nie spuścił z
oka sprawiedliwości w pośrednictwie, oddając każdemu, co należało: cześć Bogu,
a człowiekowi zmiłowanie. Najlepsza to forma układu między znieważonym Panem a
winnym sługą; bo ani sługa nie został przygnieciony nazbyt surowym wyrokiem
zapalczywości Pana, któremu cześć się należy; ani znowuż Pana nie pozbawiono
należnej czci, co by się niechybnie stało, gdyby sługa doznał nadmiernej
pobłażliwości.
3. Posłuchaj zatem i dobrze rozważ, jak aniołowie
zaznaczyli ów układ przy narodzeniu Pośrednika. Oto śpiewają: „Chwała na
wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli” (Łuk. 2, 14).
Zauważmy, że wiernemu pojednawcy Chrystusowi nie brakło ducha bojaźni, którym
powodowany, zawsze oddawał cześć Ojcu i zawsze ją pomnażał, oraz ustawicznie
szukał Jego chwały; nie brakło też
ducha pobożności, w którym litośnie okazywał ludziom Współczucie. Stąd również
był Mu konieczny duch umiejętności, który usuwał zamieszanie w przydziale
bojaźni i bogobojności. Zauważ przy tym, że do pierwszego rodziców naszych
grzechu trzej przyczynili się sprawcy; wyraźnie wszakże tym trzem trzech
brakowało rzeczy. Sprawcami tymi: Ewa, szatan i Adam. Nie miała umiejętności
Ewa, gdyż ona jak mówi Apostoł, była zwiedziona w przestępstwie (1 Tym. 2,
14). Umiejętności wprawdzie nie brakło wężowi, którego opisują jako
najprzebieglejszą ze wszystkich żyjących istotę; ale ten uwodziciel nie miał
pobożności, gdyż od początku stał się mężobójcą. Adam zaś wydaje się być pełen
bogobojności, gdyż nie chce zasmucać niewiasty; ale on się wyzbył bojaźni
Pańskiej, bo więcej jej głosu słuchał, aniżeli Boga. O, gdybyż raczej
przeważyła w nim była bojaźń Boża! I o Chrystusie przecież czytamy słowa
znaczące, że napełnił Go nie duch pobożności, ale duch bojaźni Pańskiej (Iz.
11, 3). We wszystkim bowiem od pobożności stosowanej względem bliźnich wyżej
stawić należy bojaźń Pańską, która winna zawładnąć niepodzielnie całym
człowiekiem. tymi zatem trzema rzeczami — bojaźnią, pobożnością i umiejętnością
— nasz Pośrednik pojednał ludzi z Bogiem; radą zaś i mocą wyswobodził nas z
rąk nieprzyjaciela. A mianowicie: radą pozbawił dotychczasowego prawa i władzy
podbijania sobie niewinnych; mocą zaś dokonał tego, że wróg już nie może
przemocą zatrzymać odkupionych, ponieważ Chrystus jako zwycięzca wrócił z
otchłani, a z Nim razem zmartwychwstało życie wszystkich.
4. Od tego czasu karmi nas chlebem żywota i
rozumienia i wodą zbawiennej mądrości (Ekli. 15, 3). Rozumienie bowiem rzeczy
duchownych i niewidzialnych jest prawdziwym duszy chlebem, umacniającym nam
serce i krzepiącym na wszelką dobrą sprawę we wszelakim ćwiczeniu duchownym.
Człowiek zaś cielesny, który nie pojmuje tego, co jest z Ducha Bożego,
uważając to za głupstwo, niech wzdycha i płacze mówiąc: „Zwiędłem jako
siano i wyschło serce moje, iżem zapomniał pożywać chleba mego” (Ps. 101,
5). Oto bowiem czysta i bezwzględna Prawda głosi, że nie pomoże człowiekowi,
jeśliby cały świat zyskał, a na duszy swej szkodę podjął. Ale kiedyż będzie
mógł zrozumieć to chciwiec? Nadaremnie pracuje ten, kto o tym usiłuje
przekonać. Dlaczego? A dlatego, że mu to się głupstwem wydaje. Cóż prawdziwszego
nad to, że jarzmo Chrystusowe jest słodkie? Włóż wszakże na człowieka światowi
oddanego, a zobaczysz, że uznaje raczej za kamień, niż za chleb. Nie ma wątpliwości,
że dusza żyje tym wewnętrznym zrozumieniem prawdy, czyli że ono jest pokarmem
duchowym. Albowiem nie samym chlebem żyje człowiek, ale wszelkim słowem, które
pochodzi z ust Bożych (Deut. 8, 3). Jednakże tak długo, dopóki kosztujesz
prawdy, nie bez trudności przedostaje się ona do wnętrza twego. Gdy zaś
poczniesz w niej smakować, staje się tobie już nie pokarmem, ale napojem, i
bez trudu wchodzi do duszy, gdzie mianowicie duchowy pokarm rozumienia
rozcieńcza się napojem mądrości, aby władzom człowieka wewnętrznym, t. j.
uczuciom dotkniętym oschłością, wyszła raczej na pożytek, aniżeli miałaby się
stać ciężarem.
5. A więc ze wszystkiego, czego koniecznie było
potrzeba do zbawienia narodów, Zbawicielowi nic zgoła nie brakowało. On to
bowiem jest Tym, o którym prorok wyśpiewał: „I
Wyjdzie różdżka z korzenia Jessego, a kwiat z korzenia jego wyrośnie. I
odpocznie na nim duch Pański, duch mądrości i rozumu, duch rady i mocy, duch umiejętności
i bogobojności. I napełni go duch bojaźni Pańskiej” (Iz. 11,
1-3). Zwróć tu baczną uwagę na to, że prorok powiedział, iż ów kwiat wyrośnie z
korzenia, nie zaś z różdżki. Bo gdyby nowe ciało Chrystusa było stworzone w
łonie Dziewicy z niego (jak przypuszczali niektórzy), wówczas może by można
było powiedzieć, że kwiat nie z korzenia wyrósł, ale z różdżki. Teraz zaś
skoro wyszedł z korzenia, bez wątpienia utrzymywać należy, że wspólną miał od
początku materię. Powiedziano, że duch Pański odpoczął na nim w tym celu, aby
okazać, iż nie było w Nim żadnego zmagania się. Na nas zaś, ponieważ duch nie
zupełnie panuje nad ciałem, gdyż ciało pożąda przeciwko duchowi a duch
przeciwko ciału, duch nie odpoczywa. Od tego zmagania się wyzwala nas Ten, w którym
nic podobnego nie było — nowy człowiek i prawdziwy człowiek, który przyjął na się rzeczywiste ciało nasze,
ale nie przyjął zastarzałego kwasu pożądliwości.
KAZANIE III.
O niewieście cudzołożnej (Jan 8, 3-11);
o Zuzannie (Dan. 13);
o N. Maryi P. (Łuk. 1, 26-38).
Wygłoszone w r. 1150, kiedy urocz. Zwiastowania
obchodzono w sobotę po niedzieli III postu, na który to dzień przypada lekcja o
cnotliwej Zuzannie, a Ewangelia o niewieście cudzołożnej.
1. Jak bogatym w miłosierdzie, jak wspaniałomyślnym
w sprawiedliwości, jak w łaskawości szczodrobliwym jesteś, o Panie Boże nasz!
Nie masz, kto by był Tobie podobny Dawco najhojniejszy, Oddawco
najsprawiedliwszy, Uwolnicielu najłaskawszy! Łaskawie spoglądasz na niskich,
sprawiedliwie sądzisz niewinnych, miłosiernie zbawiasz nawet grzeszników. Oto
to jest, najmilsi, czym nam dzisiaj według świadectwa ksiąg świętych obficiej,
niż zwykle — jeśli uważniej się przyjrzymy — zastawia stół swój bogaty
gospodarz. Takiej mianowicie obfitości dostarcza nam zbieg świętego czasu
Wielkiego Postu z najświętszym dniem Zwiastowania Pańskiego. Dziś bowiem
słyszymy o tym, iż łaskawość Pana rozgrzesza pochwyconą na cudzołóstwie
niewiastę; dziś wybawia niewinną Zuzannę; dziś też Najśw. Pannę napełnia
szczególniejszym darem łaski i błogosławieństwa. Wielka to uczta, skoro przed
nami się kładzie naraz miłosierdzie, sprawiedliwość i łaska! Czyż miłosierdzie
nie pożywieniem ludzi? Zbawiennym i skutecznym do leczenia! — Podobnie czyż
sprawiedliwość nie chlebem serc? I to doskonale je wzmacniającym, boć to pokarm
trwały ku pożywieniu! Przecież błogosławieni ci, którzy go łakną, albowiem oni
będą nasyceni (Mat. 5, 6). Czyż nie pokarmem duszy łaska Boga jej? I nawet
najsłodszym mającym w sobie wszelką przyjemność i rozkosz smaku; co więcej,
łaska obejmując sobą wszystko bez wyjątku dobro, nie tylko sprawia rozkosz, ale
i zasila, i leczy!
2. Przystąpmy, bracia moi, do tego stołu i
skosztujmy choćby odrobinę z każdej potrawy. — „W Zakonie Mojżesz rozkazał
takie kamienować” — tak odzywają się o grzesznicy grzesznicy, o cudzołożnej faryzeusze. Ale Mojżesz
to powiedział dla zatwardziałości waszych serc kamiennych. „Jezus zaś
schylił się”. Panie, nakłoń niebios twoich, a zstąp (Ps. 143, 5). Jezus
schyliwszy się i miłosierdziem zdjęty (boć nie żydowskie miał serce), „pisał
palcem”, nie na kamieniu wprawdzie, ale „na ziemi”. I to nie raz!
Podwójne i tu pismo, jak u Mojżesza — dwie tablice. I tak pisząc raz po raz,
zdawał się wyciskać na ziemi prawdę i łaskę, zgodnie z tym, co mówi Jan św.: „Zakon
przez Mojżesza jest dany, łaska i prawda przez Jezusa Chrystusa się stała”
(Jan 1,17). Zważ następnie, czy można sądzić, iż Chrystus czytał z tablicy
prawdy, gdy dawał odprawę faryzeuszom, mówiąc: „Kto z was bez grzechu jest,
niech na nią pierwszy rzuci kamień”. Krótkie to wprawdzie słowo, ale żywe
i skuteczne, i przeraźliwsze niżeli miecz po obu stron ostry. Jak głęboko
ugodziły te słowa w skalne serca, jak gwałtownie ten jeden kamyk kamienne
skruszył czoła, dowodnie o tym świadczy choćby rumieniec wstydu i cofanie się
chyłkiem faryzeuszów. Zasłużyła ci wprawdzie cudzołożnica na ukamienowanie;
ale niechże ten karania się podejmie, kto sam nie zasłużył na karę. Niechże
ten tylko śmie wywierać na grzesznicy pomstę, kto sam na siebie pomsty nie
ściąga. A inaczej niech każdy zaczyna od siebie, gdyż sam sobie jest bliższy;
niech na siebie wyda wyrok i sobie karę wymierzy. — Tego chce prawda.
3. Mniejsza to zresztą, że prawda dała odprawę
oskarżycielom, gdyż winowajczyni jeszcze nie rozgrzeszyła. Niechże więc pisze
ponownie; niech wypisze łaskę; niech czyta, a posłuchamy! „Żaden cię nie
potępił, niewiasto? Żaden, Panie! I Ja cię nie potępię. Idź a już więcej nie
grzesz”. O, głosie miłosierdzia! Cf wyrazie zbawiennej radości! „Daj mi
usłyszeć rano miłosierdzie Twoje, bom w Tobie nadzieję miał” (Ps. 142, 8).
Albowiem tylko u Ciebie znajduje miejsce nadzieja miłosierdzia, i nie wiewasz
Ty Panie, oleju miłosierdzia inaczej, jak do naczynia ufności! Ale jest ufność
niewierna, co przekleństwo jedynie ściąga na nas, a to bywa wówczas, gdy w
nadziei miłosierdzia grzeszymy. Właściwie nie należy tego zwać ufnością, ale
raczej jakąś nieczułością i zgubnym niedbalstwem. Jakaż bowiem ufność u tego
kto nie uważa na niebezpieczeństwa? Albo jakiż tam może być środek zaradczy na
strach, gdzie się nie odczuwa ani strachu ani przedmiotu strachu? Ufność jest
pocieszeniem; a przecież nie potrzebuje pocieszenia ten, kto się cieszy, iż źle
uczynił, kto im gorzej postępuje, tym więcej się weseli. Prośmy zatem bracia,
aby nam odpowiedziano, ile mamy nieprawości i grzechów, chciejmy, aby nam
okazano występki nasze i przewinienia. Badajmy drogi nasze i nasze dążenia,
oceniajmy z cenną uwagą wszystkie niebezpieczeństwa. Ktoś powie w bojaźni swej:
Zmierzam do bram piekła tak, że jedynie już tylko w miłosierdziu Bożym wytchnienie
znajdę. To jest prawdziwa ufność człowieka, który sobie niedowierza, ale na
Panu swoim polega. To jest — powtarzam, prawdziwa ufność, której się nie
odmawia miłosierdzia, bo jak świadczy prorok: „Kocha się Pan w tych, którzy
się go boją i w tych, którzy nadzieję mają w miłosierdziu Jego” (Ps.
146,11). Miły i łagodny jest Pan i wielkiego miłosierdzia, wyniesiony nad
złością, skory do przebaczenia. Wierzmy przynajmniej wrogom, którzy nie znaleźli
w Nim nic innego, skąd by mogli mieć sposobność do uknucia potwarzy, jeno to
że — jak mówili — lituje się nad grzesznicą i że, gdy Mu ją przywiedziono, w
żaden sposób nie zezwolił na jej zabicie. Uchodził więc Chrystus za wyraźnego
przeciwnika Zakonu, gdyż uniewinnił przez Zakon potępioną. Na waszą głowę, o
faryzeusze, niech się zwróci cały waszej złośliwości wymysł! Niedowierzacie
rozprawie sądowej, chcąc dla siebie uniknąć sądu. Albowiem nie dzieje się
krzywda prawu, gdy się uniewinnia tę, która pozostaje bez oskarżyciela.
4. A teraz rozważmy bracia, dokąd udają się
faryzeusze. Czy widzicie dwóch starców, jako się ukrywają w sadzie Joachima.
Szukają Zuzanny, jego żony; idźmy za nimi. Niegodziwych przeciwko niej myśli są
pełni. „Przyzwól nam” — mówią starcy, mówią faryzeusze, mówią wilcy,
którym przed chwilą udaremnione zostało pożarcie innej, co prawda — błędnej,
owieczki. „Przyzwól nam” ... Zastarzali w dniach złych — przed chwilą
potępialiście cudzołóstwo, teraz zaś zalecacie. Ale taka jest cała wasza sprawiedliwość;
co jawnie potępiacie w innych, w ukryciu czynicie sami. Dlatego wyszliście
jeden za drugim, ponieważ Chrystus świadom wszystkich rzeczy tajemnych tak
potężnie uderzył w wasze sumienia, mówiąc: „Kto z was bez grzechu jest,
niech na nią pierwszy rzuci kamień”. Słusznie zatem mówi Prawda do uczniów:
„Jeśli nie będzie obfitowała sprawiedliwość wasza więcej niż doktorów
zakonnych i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mat. 5,
20). — Bo inaczej — mówią — damy przeciw tobie świadectwo. O, nasienie
Chanaana, a nie Judy! Przecież tego nawet Mojżesz nie nakazał w Zakonie! Czyż
ten, który rozkazał kamienować cudzołożną, wydał prawo, aby oskarżono uczciwą? Albo
czyż ten, który kazał, aby rzucano kamienie na cudzołożnicę, zarządził, aby
przeciw niewinnej składano świadectwo? O, nie! Bo przecież jako cudzołożnicę,
tak podobnież i fałszywego świadka nakazał nie puszczać bezkarnie (Deut.
19,16-21; Prz. 19, 9). Wy którzy szukacie chwały w Zakonie, przez
przeniewierstwo Zakonowi zniesławiacie Boga!
5. „Westchnęła Zuzanna
i rzekła: ciasno na mię zewsząd”. Albowiem
zewsząd — śmierć; z jednej strony — cielesna, z drugiej — duchowa. „Bo jeśli
to uczynię” — powiada — „śmierć mi jest, a jeśli nie uczynię, nie ujdę
rąk waszych”. Waszych rąk, faryzeusze, nie ujdzie ani cudzołożną, ani
uczciwa; waszych oskarżeń nie uniknie ani święty, ani grzesznik. Ukrywacie
własne grzechy tam, gdzie znajdujecie cudze; a jeżeli ktoś swoich grzechów nie
ma, wy takiemu własne narzucacie winy. Cóż jednak czyni Zuzanna, ścieśniona
zewsząd między śmiercią cielesną a śmiercią duchową? „Ale mi lepiej — powiada
— bez uczynku wpaść w ręce wasze, niźli zgrzeszyć przed obliczem Pańskim”.
Wiedziała ona bowiem, jak straszno jest wpaść w ręce Boga żywego. Przecież
ludzie, gdy zabijają ciało, duszy zabić nie mogą; bać się przeto tego należy,
który i duszę i ciało może zatracić do piekła (Mat. 10, 28). Dlaczego się
spóźnia czeladź domowa Joachima? Niechże się werwą tyłem, bo w sadzie słychać
wołanie — wołanie srogich wilków, a między nimi jęk owieczki. Ale nie pozwala
na pożarcie przez nich niewinnej Ten, kto tak litościwie raczył wyrwać im z
paszczy owieczkę, na wyrwanie nie zasługującą. Dobrze zatem czyniła, że gdy
prowadzono ją na śmierć, serce jej miało ufność w Panu; tak dalece ona się
Go bała, że złożyła z siebie wszelki strach przed ludźmi, a prawo Jego stawiała
wyżej od życia i sławy. „Nie była bowiem mówiona kiedykolwiek mowa
takowa przeciw Zuzannie. Ale i rodzice jej byli sprawiedliwi, i mąż jej
poważany nad wszystkich żydów.” Słusznie więc Zuzanna doczekała się
od sprawiedliwego Sędziego sprawiedliwej na sprawiedliwych kary, gdyż ona tak
mocno łaknęła sprawiedliwości, że wobec niej za nic sobie miała śmierć cielesną,
pohańbienie w narodzie, i nieutulony płacz przyjaciół.
6. I my też bracia, jeżeli mamy usłyszeć z ust
Chrystusa: „I ja cię nie potępiam”, jeżeli już więcej nie chcemy
przeciwko niemu grzeszyć; jeżeli pragniemy pobożnie żyć w Chrystusie;
koniecznie musimy znosić prześladowania, i nie wolno nam płacić złem za zło,
ani przekleństwem za przekleństwo. W przeciwnym bowiem razie kto nie zachowa
cierpliwości, straci sprawiedliwość, to jest — straci żywot; albo inaczej — straci
duszę swoją. „Mnie pomstę, ja oddam, mówi Pan” (Rzym. 12, 19). Tak jest
najzupełniej. On odda, ale pod warunkiem, że dla Niego pomstę zachowasz, że
nie weźmiesz sądu od Niego, że nie będziesz oddawał oddającym ci zło. Będzie
czynił sąd, ale krzywdę cierpiącemu; w sprawiedliwości osądzi, ale dla
łagodnych ziemi. — Dla was, jeśli się nie mylę, stało się już uciążliwym to, że
opóźniają się rozkosze. Nie dziwujcie się, rozkosze są. Nie przeciążą one nawet
sytych; nie obmierzną nawet przesyconym.
7. „Posłań jest Anioł Gabriel
od Boga do miasta Galilejskiego, któremu imię Nazaret”. Dziwisz się, że Nazaret, mała mieścina, został uświetniony tak wielkim i
tak wielkiego króla poselstwem? Ale przecież wielki skarb w tej małej ukrywa
się mieścinie; ukrywa się mówię, ale ukrywa się przed ludźmi, nie przed
Bogiem. Czyż nie Boży to skarb — Maryja? Gdziekolwiek Ona jest tam i serce
Jego. Oczy Jego na Niej; wszędy On spogląda na niskość służebnicy Swojej. Zna
niebo jednorodzony Boga Ojca? Jeżeli zna niebo, zna też i Nazaret. Czemużby nie
znał ojczyzny swojej? Czemużby nie znał dziedzictwa swego? Niebo ze względu na
Ojca, Nazaret przez wzgląd na Matkę za swą uważa własność, jako sam świadczy o
sobie, że jest i Synem Dawida i Panem jego (Mat. 22, 42-45). „Niebo nad
niebiosy Pana, a ziemię dał synom człowieczym” (Ps. 113, 16). A więc koniecznie
i jedno i drugie przejść musi w
Jego władanie, albowiem nie tylko Panem, ale i Synem jest człowieczym.
Posłuchajmy również, w jaki to sposób Chrystus zastrzega sobie ziemię jako Syn
człowieczy, i w jaki też sposób obcuje z nią jako oblubieniec. Oto mówi: „Ukazały
się kwiatki po ziemi naszej” (Pnp 2, 12). Nie stoi w tym w sprzeczności, że
i Nazaret w tłumaczeniu oznacza: kwiat. Miłuje kwietną ojczyznę kwiat z
korzenia Jessego i chętnie przebywa między liliami kwiat polny i lilia padolna.
Kwiaty bowiem zalecają się pięknością, wonnością i nadzieją owocowania; łaska
to potrójna. — I ciebie Bóg za kwiat poczytuje; i w tobie też znajduje
upodobanie, jeśli spostrzega ozdobę uczciwego żywota, wonność dobrej sławy
oraz usiłowanie wysłużenia zapłaty w przyszłości.
8. „Nie bój się Maryjo;
albowiem znalazłaś łaskę u Boga”. Jak wielką
łaskę? Łaskę pełną; łaskę szczególną. Szczególną czy ogólną? Nie ulega
wątpliwości, że i tę i ową, albowiem pełną i tym szczególną, że ogólną; Ty bowiem ogólną łaskę otrzymałaś w
sposób szczególny. Tym, powiadam, szczególną, że ogólną, albowiem Tyś jedna
pomiędzy wszystkimi znalazłaś łaskę. Szczególną dlatego, iżeś sama jedna
znalazła tę pełność, ogólną, ponieważ z samej tej pełności otrzymują wszyscy. „Błogosławionaś
Ty między niewiastami i błogosławion owoc żywota Twego”. W sposób
szczególny jest to wprawdzie owoc żywota Twego, ale za Twoim pośrednictwem
przeszedł on do dusz wszystkich. Tak właśnie, tak ongiś była cała rosa na
runie, cała na bojowisku; ale w żadnej części bojowiska nie była cała, jako
była na runie (Sędz. 6,37-40). W Tobie jednej przebywał ów Król bogaty i
przebogaty, a przecież wyniszczony, wysoko stojący, a przecież upokorzony; niezmierzony,
a przecież mało co mniejszy od aniołów, wreszcie prawdziwy Bóg i Syn Boży
wcielony. A w jakimże celu? A w tym, abyśmy wszyscy wzbogacili się Jego
ubóstwem; abyśmy zostali wywyższeni Jego upokorzeniem; abyśmy się powiększyli
Jego umniejszeniem; abyśmy wreszcie przez Jego wcielenie przylgnąwszy do Boga
zaczęli być jednego z Nim ducha.
9. Cóż powiemy, bracia? Do jakiego to przede
wszystkim naczynia wlewa się łaska? Jeżeli, jak wyżej mówiliśmy, ufność
otrzymuje w nagrodę miłosierdzie, a cierpliwość nagradza się sprawiedliwością,
jakież więc zdołamy znaleźć odpowiednie dla łaski siedlisko? Łaska to balsam
najczystszy i wymaga dobrze wypróbowanego naczynia. Jestże co tak czystego i
tak wypróbowanego, jak pokora serca? Słusznie zatem Bóg pokornym łaskę daje.
Słusznie też wejrzał na niskość służebnicy swojej. Dlaczego słusznie, zapytasz?
A dlatego, iż ducha pokornego nie zaprzątają zasługi ludzkie, skutkiem czego do
duszy wpływać może pełnia łaski. Ale do tej pokory należy nam wspinać się po
kilku szczeblach. Najpierw, sercu człowieka, który wciąż jeszcze znajduje
upodobanie w grzechu i nie zmienił dotychczas swego politowania godnego stanu
postanowieniem poprawy, stoją na przeszkodzie własne jego występki i nie
pozwalają mu stać się przysposobionym do odebrania łaski. Następnie, chociaż
już człowiek postanawia poprawić obyczaje i nie wracać do dawnych występków
wszakże same grzechy minione, lubo już cokolwiek ukróconym być się zdają,
dopóki trwają w nim, nie dopuszczają łaski. Trwają zaś dopóty, aż ich nie
zmyje spowiedź, aż nie usuną ich całkowicie następujące po nich godne owoce
pokuty. Ale biada ci, jeżeli przypadkiem nastąpi zgubniejsza od wad i grzechów
niewdzięczność! Cóż bowiem tak widocznie sprzeciwia się łasce? Z biegiem czasu
oziębia się nasz zapał w doskonaleniu się; ostygnie stopniowo miłość, wybuja nieprawość,
i kończymy cieleśnie, lubośmy byli zaczęli żyć duchowo. Stąd to właśnie
pochodzi, iż coraz mniej poznajemy, czym nas Bóg obdarzył, bośmy niepobożni a
zarazem i niewdzięczni. Porzuciliśmy bojaźń Pańską, wzgardziliśmy samotnością,
do Boga wiodącą, a staliśmy się gadatliwi, ciekawi, żartobliwi, a obok tego
potwarzamy bliźniego i szemrzemy, tracimy czas na fraszki, unikamy pracy,
wykraczamy przeciwko karności, ilekroć nam się to udaje bez ściągnięcia na się
uwagi, jak gdyby to natychmiast nie pociągało dla nas szkody. Czyż więc
będziemy się dziwili, że wobec takich zapór nie posiadamy łaski? Już zaś,
jeżeli ktoś, według Apostoła, wdzięczny jest, aby w nim mieszkało słowo
Chrystusowe, słowo łaski (Koloss. 3, 16-15); jeżeli jest pobożny, troskliwy i gorliwego
ducha, niech się strzeże, aby nie ufał własnym zasługom i nie polegał na swoich
uczynkach, bo inaczej i do takiej duszy łaska nie wstąpi. Jest już przecie
pełen i łaska nie znajduje w nim miejsca dla siebie.
10. Czy uważaliście na faryzeusza ewangelicznego,
gdy się modlił? Nie był drapieżnym, nie był niesprawiedliwym, ani
cudzołożnikiem. Czy może był bez owoców pokuty? Przecież pościł dwakroć w
tygodniu, dawał dziesięciny ze wszystkiego, co posiadał. Ale może okazał się
niewdzięcznikiem? Posłuchajcie, co mówi: „Boże, dziękuję Tobie!”.
Jednakże nie był próżny, nie był wyniszczony, nie był pokorny, ale wyniosły.
Nie usiłował bowiem poznać tego, czego mu niedostawało, ale przeceniał swoje
zasługi i nie była to poważna pełność, ale nadętość. Odszedł przeto próżny, bo
udawał pełność. Ów zaś celnik, wyniszczając samego siebie, ponieważ chciał
przedstawić naczynie próżne, przeobfitą odebrał łaskę (Łuk. 18, 10-14). A więc
i my, bracia, jeżeli pragniemy znaleźć łaskę, tak powstrzymujmy się na
przyszłość od grzechów, iżbyśmy też i za przeszłe winy godnie mogli
odpokutować. Nie mniej też troszczmy się o to, aby okazać się Bogu i pobożnymi
i prawdziwie pokornymi. Albowiem na takowe dusze Bóg spogląda życzliwie owym
łaskawości wejrzeniem, o którem mędrzec powiada: „Łaska Boża i miłosierdzie
jest tu świętym Jego i wzgląd na wybrane Jego” (Mądr. 4, 15). I może
właśnie dlatego po czterykroć woła Bóg na duszę, na którą spogląda: „Nawróć
się, nawróć Sulamitko; nawróć się, nawróć, abyśmy na cię patrzyli” (Pnp 6, 12), ażeby nie trwała ani w nałogu
grzesznym, ani w poczuwaniu się do grzechu ani tym bardziej w stanie oziębłości
i odrętwiałej niewdzięczności, ani też w zaślepionym wynoszeniu się. Niech nas
z tego poczwórnego niebezpieczeństwa raczy wyrwać i oswobodzić Ten, kto stał
się nam z Boga Ojca mądrością, sprawiedliwością, uświęceniem i odkupieniem. Pan
nasz Jezus Chrystus, który z Ojcem i Duchem św. żyje i króluje Bóg przez
nieskończone wieki wieków. Amen.
NA WNIEBOWZIĘCIE NAJŚW. MARYI PANNY.
KAZANIE I.
O podwójnym,
Chrystusa i Maryi przyjęciu.
1. Panna chwalebna, wstępując dziś w niebiosa, bez wątpienia
znakomicie przyczynia się do zwiększenia radości niebios mieszkańców. Przecież
Ona jest Tą samą, której pozdrowienia dźwięk sprawia, iż nawet ci, których
jeszcze ukrywa żywot macierzyński, wyskakują z radości (Łuk. 1,41). Jeżeli
dusza niemowlęcia jeszcze nienarodzonego rozpływała się weselem, skoro tylko
przemówiła Maryja, jak sądzimy, jakie było wesele niebian, którzy stali się
godnymi i głos Maryi słyszeć i oblicze widzieć i cieszyć się Jej świętą
obecnością? Nam zaś, najdrożsi, jakąż Wniebowzięcie nastręcza sposobność do
uroczystości, jakąż radości przyczynę, jakiż przedmiot wesela? Maryi obecność
uświetnia cały krąg ziemi tak dalece, że sama nawet niebieska ojczyzna,
opromieniona światłem lampy dziewiczej, płonie jaśniej złotym blaskiem. Słusznie
tedy rozbrzmiewa na wysokościach dziękczynienie i chwała; ale co do nas, to zda
się, należy nam raczej płakać niż się cieszyć. Czyż bowiem nie wynika, że o
ile się raduje z Jej obecności niebo, o tyle Jej nieobecność winien opłakiwać
ten nasz padół ziemski. Ale niech ustanie żałoba nasza, boć przecie i my nie
mamy tu trwałego królestwa. Tamtego królestwa szukajmy, do którego dziś doszła
Najświętsza Maryja. Skoro doń należymy jako obywatele, zaiste słuszną jest
rzeczą, abyśmy nawet na wygnaniu, nawet nad rzekami Babilonu wspominali Ją,
cieszyli się Jej radością, uczestniczyli w Jej weselu, a zwłaszcza w tym, którym
dziś tak hojnie uwesela królestwo Boże, ażebyśmy i sami uczuli krople kapiące
na ziemię. Poprzedziła nas nasza Królowa, poprzedziła, i z taką chwałą została
przyjęta, że sługi ufnie idą za Panią, wołając: „Pociągnij nas; za Tobą
pobieżemy do wonności olejków twoich” (Pnp 1, 3). Pielgrzymowanie nasze wysłało
naprzód Orędowniczkę, która jako Matka miłosierdzia, pokornie a skutecznie
sprawy zbawienia naszego prowadzić będzie.
2. Kosztowny dar skierowała dziś do nieba nasza
ziemia, ażeby dając i w zamian odbierając skojarzyć w błogosławionym przyjaźni
przymierzu rzeczy ludzkie z boskimi, ziemskie z niebiańskimi, niskie z najwyższymi.
Tam to bowiem wstępuje przewyborny ziemi owoc, skąd spływają datki najlepsze i
dary doskonałe. Święta zatem Dziewica, wstąpiwszy do nieba, sama też od siebie
będzie udzielała darów ludziom. I dlaczegóżby nie miała udzielać? Przecież nie
może Jej ani władzy brakować ani chęci. Jest niebios Królową; jest miłosierną;
jest ponadto Matką Jedno- rodzonego Syna Bożego. Nic bowiem nie może tak
zalecić wielkości czy to Jej władzy czy Jej łaskawości; chybaby ktoś albo nie
wierzył, że Syn otacza Matkę szacunkiem albo zgoła wątpił, że wnętrzności Maryi
przeszły w uczucie miłości — te wnętrzności, w których w ciągu dziewięciu
miesięcy cieleśnie spoczywała najwyższa, bo z Boga będąca miłość.
3. Powiedziałem to ze względu na nas bracia; wiem bowiem,
że trudno, aby w takim niedostatku można było znaleźć taką doskonałą miłość,
która by nie szukała swego. Zamilczam tymczasem dobrodziejstwa, które osiągamy
wskutek Jej uchwalebnienia; jeżeli Ją miłujemy, z pewnością cieszyć się
będziemy, że idzie do Syna. Będziemy Jej winszowali chętnie, chyba że — od
czego niech Bóg uchowa! — okażemy się niewdzięcznikami względem wynalazczyni
łaski wszelakiej. Albowiem Ten, którego Ona przyjęła ongiś, gdy wchodził do
miasteczka świata tego, dziś przyjmuje Ją, wstępującą do świętego królestwa. A
jak tobie się zdaje: z jaką czcią, z jaką radością, z jaką chwałą? Jak na ziemi
nie było miejsca godniejszego nad świątynię panieńskiego żywota, do której Maryja
przyjęła Syna Bożego; tak w niebie nie ma wznioślejszego tronu królewskiego nad
ten, na który dziś wyniósł Maryję Syn Maryi. Naprawdę, oba przyjęcia są
błogosławione, oba niewysłowione, albowiem oba przechodzą umysł. W jakim bowiem
celu czytamy dziś po kościołach Chrystusowych tę perykopę ewangeliczną, w
której mowa, że niewiasta błogosławiona między niewiastami przyjęła Zbawiciela?
Sądzę, że w tym, ażeby Ta, którą sławimy, nabrała poniekąd szacunku z tego
przyjęcia; co więcej, ażeby stosownie do niewysłowionej chwały tamtej i Ta jako
niewysłowiona się okazała. Któż bowiem, choćby mówił językami ludzkimi i
anielskimi, zdoła wysłowić, w jaki to sposób przez zstąpienie Ducha św. i
zaćmienie Mocy Najwyższego, Ciałem się stało Słowo Boże, przez które wszystkie
stały się rzeczy, i w jaki sposób Pan majestatu, którego nie może objąć
wszystko stworzenie, zamknął się, stawszy się człowiekiem, we wnętrznościach
panieńskich?
4. Ale kto zdoła choćby myślą objąć i to, jak
chwalebny odbywa dziś pochód Królowa świata, i z jakim uczuciem poddańczym
występuje dziś na Jej spotkanie całe mnóstwo niebieskich zastępów; z jak miłym
wejrzeniem, z jak pogodnym obliczem, w jak radosne objęcia zostaje przyjęta
przez Syna i wyniesiona ponad wszystko stworzenie z taką czcią, na jaką
zasługiwała taka Matka; z taką chwałą, jaka przystała takiemu Synowi.
Bezwzględnie szczęściem tchnęły pocałunki, składane ustami Niemowlęcia, gdy
Matka z radością trzymała Je na dziewiczym łonie. Wszakże czyż nie przyznamy,
że więcej szczęśliwości było w tych pocałunkach, które dziś Ona przyjęła od
Syna siedzącego po prawicy Ojca, gdy wstępowała na tron chwały, śpiewając pieśń
godową i mówiąc: „Niech mię pocałuje pocałowaniem ust swoich” (Pnp 1).
Chrystusa Narodzenie a Maryi Wniebowzięcie któż opowie? O ile bowiem na ziemi
przewyższała innych łaską, o tyle też szczególniejszą i w niebiesiech odbierze
chwałę. A jeżeli oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani w serce człowieka
nie wstąpiło, co Bóg nagotował tym, którzy Go miłują, któż więc powie, co
nagotował Tej, która Go zrodziła, i która Go — jak o tym nikt nie wątpi —
więcej miłowała. O, zaiste! Szczęśliwa Maryja i po wielekroć szczęśliwa, czy to
wówczas, gdy przyjmuje Zbawiciela, czy też gdy przezeń jest przyjmowana! W obu
bowiem wypadkach należy podziwiać godność Dziewicy Matki; w obu wypadkach
należy uznać zniżenie się łaskawe Majestatu. „Jezus wszedł do niejakiego
miasteczka, a niewiasta niektóra przyjęła Go do domu swego” (Łuk. 10, 38).
Wszakże trzeba już raczej oddać się modlitwie, gdyż dzień dzisiejszy należy
poświęcić pieniom świątecznym. A ponieważ słowa niniejszej perykopy
nastręczają nam materiał obfity, przeto jutro także, gdy zejdziemy się razem,
podzielić się wypadnie bez zazdrości tym, co z góry dano, ażeby wspomnienie tej
Panny nie tylko pobożne rozbudzało uczucia, ale i budowało obyczaje, zachęcając
do postępu w doskonałości, ku czci i chwale Jej Syna a naszego Pana, który
jest błogosławiony ponad wszystko Bóg na wieki. Amen.
KAZANIE
II.
O oczyszczeniu, przyozdobieniu i napełnieniu domu.
1. „Jezus wszedł do
niejakiego miasteczka; a niewiasta niektóra, imieniem Marta, przyjęła Go do
domu swego” (Łuk. 10, 38). Wtem miejscu uważałbym
za zupełnie właściwe zastosowanie wykrzyknienia proroka: „O Izraelu, jako
wielki jest dom Boży, i niezmierne miejsce osiadłości Jego!” (Bar. 3, 24).
Czyż nie niezmierne miejsce, skoro w porównaniu z nim, tylko miasteczkiem
zowią się tej ziemi przeogromne obszary? Czyż nie niezmierna to ojczyzna, czyż
nie nieoszacowana to kraina, skoro mówimy o Zbawicielu, opuszczającym ją a
zstępującym na okręg ziemski, że wchodzi do miasteczka? Chybaby może ktoś
sądził, że miasteczko oznacza co innego, niż przedmieście fortecy księcia tego
świata, którego nadszedł mocniejszy, aby rozgrabić naczynia jego (Łuk. 11,
21-22). Pospieszmy, bracia, wejść do tego ogromu szczęśliwości, gdzie nikt
drugiego nie krępuje, żebyśmy mogli pojąć ze wszystkimi Świętymi, która jest
szerokość i długość, i wysokość i głębokość (Ef. 3, 18). Nie traćmy co do tego
nadziei, albowiem Sam zamieszkujący ojczyznę niebieską, który jest zarazem i
Stwórcą, nie wzdraga się przed ciasnością tego naszego malutkiego miasteczka.
2. Ale co znaczy powiedzenie, iż wszedł do
miasteczka? Przecież wszedł również do szczupłego przybytku dziewiczego łona.
Zresztą i niewiasta niektóra przyjęła Go do domu swego. Szczęśliwa ta
niewiasta, która godną była przyjmować nie już szpiegów Jerychońskich ale
raczej samego najpotężniejszego łupieżcę owego głupiego, który się odmienia jako
księżyc (Ekli. 27, 12); nie posłów Jezusa syna Nawe, ale samego Jezusa Syna Bożego!
Szczęśliwa, powiadam, niewiasta, której dom w chwili przyjęcia Zbawiciela
znaleziony był czystym wprawdzie ale bynajmniej nie pustym. Któżby bowiem
nazwał pustą Tę, którą anioł pozdrawia jako łaski pełną? I nie dość tego; gdyż
zapewnia ponadto, że zstąpi na Nią również Duch Św. Jak sądzisz, w jakim to
celu? Czyż nie w tym, aby Ją wypełnił ponad miarę? W jakimże celu, jeżeli nie w
tym, aby Maryja będąc przy zstąpieniu Ducha Św. już pełną dla siebie po Jego
zamieszkaniu stała się nad miarę pełną i nadobfitującą dla nas? Oby spłynęły na
nas one wonności, czyli charyzmaty łask, ażebyśmy wszyscy wzięli z tak wielkiej
pełności! Ona to powiem jest Pośredniczką naszą; Ona jest Tą, przez którą
otrzymaliśmy miłosierdzie Twe Panie; Ona jest Tą, przez którą i myśmy przyjęli
Pana Jezusa do domów naszych Każdy bowiem z nas własną ma twierdzę i dom
własny; Mądrość zaś kołacze do wrót każdego; kto jej otworzy, do tego wejdzie,
z tym zasiądzie do biesiadnego stołu. Jest znane przysłowie, które u wielu na
ustach, a bardziej jeszcze w sercu; ono głosi: dobrej strzeże twierdzy ten,
kto pilnuje ciała swego. Mędrzec wszakże Pański powiada jeszcze dobitniej: „Wszelaką
strażą strzeż serca twego: bo z niego żywot pochodzi” (Przyp. 4, 23).
3. Ale niech nawet będzie tak, jak chce większość:
dobrej strzeże twierdzy ten, kto pilnuje ciała swego. Dodać tu słusznie należy,
jaką strażą trzeba otoczyć ową twierdzę. Jak sądzisz, azali należycie strzegła
dusza twierdzy ciała swego, jeżeli jego członki, jakby spisek uczyniwszy,
oddały panowanie jej wrogowi? Są bowiem tacy, którzy postanowili przymierze ze
śmiercią, a z piekłem uczynili umowę (Iz. 28, 15). „Roztył miły i
odzierzgnął; roztywszy, stłuściawszy, napęczniawszy, opuścił Boga Stworzyciela
swego i odstąpił od Boga, Zbawiciela swego” (Deut. 32, 15). Przecież jest
to straż, którą wychwalają grzesznicy w pożądliwościach ciała swego. Co wam się
zda, bracia? Czy i w tym należy iść za większością? Niech Bóg uchowa! Zapytajmy
raczej Pawła, boć on jest wodzem doświadczonym w bojowaniu duchowym. Powiedzże
nam Apostole jaka jest straż twierdzy twojej? „Ja tedy — odpowiada — tak
bierze nie jako na niepewną; tak szermuję, nie jako wiatr bijąc. Ale karzę
ciało moje i w niewolę podbijam, bym snać inszym przepowiadając, sam się nie
stał odrzuconym” (1 Kor. 9, 26). A na innym miejscu: „Niechże nie króluje grzech w waszym śmiertelnym ciele,
żebyście posłuszni mieli być pożądliwościom jego” (Rzym. 6, 12). Zaiste
pożyteczne to stróżowanie i szczęśliwa ta dusza, która tak pilnuje ciała swego,
że go nigdy nie zdobędzie nieprzyjaciel! Zdarzyło się bowiem niegdyś, że tę
moją twierdzę podbił szatan pod swą tyranię, samowładnie panując nad wszystkimi
członkami. Jak bardzo zaszkodził w owym czasie, jeszcze obecne wskazuje
spustoszenie i nędza. Niestety! Nie pozostawił w niej ani muru
powściągliwości, ani przedmurza cierpliwości. Wyniszczył winnicę, wykosił
zasiewy, drzewa wykorzenił; bo nawet i to oko moje łupiło mi duszę. Szczęściem
jedno, że mię Pan wspomógł: mało by była dusza moja nie mieszkała w piekle (Ps.
93, 17). Nazywam zaś piekłem podziemnym miejsce, gdzie żadnego nie masz
wyznawania, skąd nikomu nie dano jest wyjść.
4. Zresztą i wówczas duszy nie zbrakło ani więzienia
ani piekła. Ujęta w samym początku buntu i podłej zdrady, nie gdzie indziej,
tylko we własnym domu oddana została pod straż więzienną; nie innym, tylko z
własnej czeladzi pochodzącym przekazana katom. Stało się bowiem dla niej
sumienie więzieniem, a katami — rozum i pamięć, i to okrutnymi, surowymi i
nielitościwymi, wszakże nie tyle, co ryczące nagotowane do żeru (Ekli.54, 4),
którym niebawem miała być oddana. Ale błogosławiony Pan, który nas nie dał w
zachwycenie zębom ich (Ps. 123, 6) — błogosławiony Pan, który nawiedził i
uczynił odkupienie. Gdy bowiem szatan gwałtownie usiłował wtrącić ją do owego
więzienia podziemnego, gdy i samą twierdzę chciał palić ogniem wieczystym,
ażeby też słuszna stała się zapłata przeniewierczym członkom, nadążył
silniejszy. Wszedł do miasteczka Jezus i poskromiwszy silnego, jego pożytki
porwał, ażeby to, co było przedtem hańbą, stało się zaszczytem. Skruszył drzwi
miedziane i połamał zapory żelazne (Ps. 106, 16), wyprowadzając więźnia z domu
niewoli i z pośród cienia śmierci. Wyjście zaś jego — w spowiedzi. Ta to
bowiem miotła, którą wymieciono i przyozdobiono więzienie, która następnie w
postaci pewnych, pięknie kwitnących gałązek ustaw zakonnych wróciła z więzienia
do domu. Ma już zatem niewiasta dom swój, w którym by mogła przyjąć Tego, komu
zawdzięcza tyle dobrodziejstw. Inaczej biada jej, jeżeli nie zechce go przyjąć,
jeżeli go nie zatrzyma, jeżeli nie zmusi, aby z nią pozostał, ponieważ ma się
ku wieczorowi. Gdy bowiem powróci ten, który uprzednio został wypędzony,
znajdzie wprawdzie dom czysty i ochędożony, ale pusty.
5. Pozostaje niewieście dom jej pusty, ponieważ
zaniedbała okazać Zbawicielowi należną w nim gościnność. Jakże to, zapytasz?
Czyż dom oczyszczony wyznaniem popełnionych grzechów i przyozdobiony
zachowaniem ustaw zakonnych może być uważany za niegodny zamieszkania łaski,
wejścia Zbawiciela? Nie ma wątpliwości, że może, jeżeli został oczyszczony i,
jak się rzekło, wysłany gałązkami kwitnącymi tylko powierzchownie, a wewnątrz
pełen jest błota. Któżby bowiem sądził, że można Pana przyjmować w pobielanych
grobach, które zewnątrz wydają się piękne, a wewnątrz pełne plugastwa i ropy?
Dajmy na to, że Pan niekiedy, znajdując do pewnego stopnia upodobanie w samej
powierzchowności, zaczyna zwolna wkraczać do takiego człowieka, udzielając mu
pewnej początkowej łaski w swoim nawiedzeniu; czyż nie opuści go natychmiast z
oburzeniem? Czyż nie pierzchnie wołając: „Ugrzęzłem w błocie głębokości i
dna nie masz” (Ps. 68, 3). Pozór bowiem cnoty, nie cnota sama, jest jakby
właściwością, nie istotą. Wchodzącego Pana nie może wstrzymać wiotka powierzchnia
zewnętrznego zachowania się, albowiem On wszystko przenika, i w tajnikach duszy
jest Jego przybytek. Jeżeli bowiem ciała jawnie oddanego występkom bynajmniej
nie zamieszkuje duch karności, to przed obłudnością nie tylko się uchyli, ale
uciecze i oddali się (Mądr. 1. 5). Czymże bowiem, jeżeli nie ohydną obłudą jest
to, że grzech tylko powierzchownie usuwasz, a nie wykorzeniasz go wewnątrz?
Bądź pewny, że gość przeklęty, który był wyrzucony, panoszyć się będzie
zuchwałej i wejdzie do domu oczyszczonego, ale pustego, z siedmiu gorszymi
duchami. Pies wracający do zwrócenia swego (Przyp. 26, 11) daleko
wstrętniejszym będzie, niż był przedtem. Wielorako stanie się synem zatracenia
ten, kto po odpuszczeniu win ponownie w też same wpadł brudy, upodobniając się
umytemu wieprzowi w kałuży błota.
6. Chcesz oglądać dom oczyszczony, przyozdobiony a
próżny? Patrz na człowieka, który się spowiadał i porzucił grzechy dawniejsze,
wyraźnie wiodące na potępienie, a teraz przykłada rękę tylko do dzieł
nakazanych z sercem zgoła oschłem, wiedziony przyzwyczajeniem, zupełnie jak ta
krowa Efraima, nauczona miłować młóckę. W rzeczach zewnętrznych, które na
niewiele się zdadzą, nie opuszcza ani jednej joty, ani jednej kreski; wszelako
połyka wielbłąda, a komara przecedza. Taki jest w sercu niewolnikiem własnej
woli, hołduje chciwości, pożąda sławy, powoduje się ambicjami; bądź wszystkie
te występki pielęgnuje w duszy, bądź tylko z nich niektóre: i kłamie nieprawość
sobie (Ps. 26, 12), ale nie da się Bóg z siebie naśmiewać (Gal. 6, 7). Spotkasz
przecież niekiedy człowieka tak pozującego, że nawet siebie samego zwodzi i
wcale nie dostrzega robaka, który go wewnątrz pożera. Ponieważ ma przed oczyma
powierzchowność, więc sądzi, że wszystko w porządku. Prorok powiada: „Jedli
cudzy siłę jego, a on nie wiedział” (Oz. 7, 9). Taki mówi: „Żem jest
bogaty i zbogacony, a niczego nie potrzebuję, a nie wie, iż jest nędzny, i
mizerny, i ubogi, i ślepy i nagi” (Apok. 3, 17). Albowiem widzimy, że przy
nadarzonej sposobności i ropa, która była ukryta we wrzodzie, wydostaje się na
wierzch, i drzewa zrąbane, ale nie wykorzenione, w gęstszy wyrastają las.
Jeżeli chcemy uniknąć tego niebezpieczeństwa, koniecznie musimy przyłożyć
siekierę do korzeni drzewa, nie do gałęzi. Niech się w nas ujawniają nie same
tylko praktyki cielesne, nie na wiele zdatne, ale niech kwitnie pobożność
pożyteczna do wszystkiego, i ćwiczenia duchowne.
7. „Niewiasta imieniem
Marta przyjęła Go do domu swego; a u niej była siostra imieniem Maryja”. Siostrami są, muszą więc mieszkać wspólnie. Jedna zajęta jest około
posługi, druga pilnie uważa na słowa Pana. Do Marty należy przyozdobienie, ale
napełnienie — do Maryi. Oddała się bowiem Panu w tym celu, aby dom nie był
próżny. Ale do kogo można by odnieść oczyszczenie? Doszliśmy bowiem, że dom, w
którym przyjmują Zbawiciela, winien być i czysty i przyozdobiony, i niepróżny.
Odnieśmy je do Łazarza, jeżeli chcecie. Bo i on z prawa braterstwa wspólnie
posiada dom z siostrami. Mówię do Łazarza, którego na czwarty dzień po śmierci,
będącego już w rozkładzie, wskrzesza z umarłych głos Wszechmocy, aby zdawał
się być dość trafnym wyobrażeniem grzesznika pokutującego. Niechże więc wejdzie
Zbawiciel, i niech często nawiedza dom, który Łazarz pokutujący oczyszcza,
przyozdabia Marta, a napełnia Maryja, oddana wewnętrznej kontemplacji.
8. Ale może ktoś ciekawością wiedziony zapyta,
dlaczego w niniejszym ustępie Ewangelii
żadnej nie spotykamy wzmianki o Łazarzu.
Sądzę, że nawet i to nie stoi w sprzeczności z wyrażonym przypuszczeniem.
Albowiem Duch św., chcąc zaznaczyć, że mowa tu o domu dziewiczym, słusznie
zamilcza o pokucie, która przecież idzie w ślad za grzechem. Niepodobna bowiem
utrzymywać, jakoby ów dom miał kiedykolwiek w sobie jakąś własną zmazę, dla
której by była potrzebna miotła Łazarza. Gdyby była od rodziców zaciągnęła
zmazę pierworodną — ale przecież pobożność chrześcijańska zabrania wierzyć,
jakoby Maryja była mniej od Jeremiasza poświęcona z żywocie (Jer. 1, 5), albo
nie więcej od Jana napełniona Duchem św.; nie czczono by Jej bowiem uroczystymi
pochwałami w dniu narodzenia, gdyby się nie była urodziła świętą. Wreszcie
ponieważ ze wszech miar jest pewnym, że Maryja została oczyszczona od zmazy
pierworodnej w drodze jedynie łaski — gdyż i teraz na chrzcie zmazę tę tylko
łaska zmywa, i dawniej gładził ją tylko kamień obrzezania; ponieważ, jak
pobożnie należy wierzyć, własnego występku Maryja nie miała, przeto i pokuta
daleką była od serca całkiem niewinnego. Niechże więc Łazarz będzie z tymi,
którym koniecznie trzeba oczyścić sumienia od uczynków martwych; niech wstąpi
do zranionych, śpiących w grobach, a w przybytku dziewiczym niech pozostaną
tylko Marta i Maryja. Ona to bowiem niskie świadczyła posługi brzemiennej i
podeszłej w latach Elżbiecie w ciągu
jakoby trzech miesięcy (Łuk. 1, 56); Ona też przechowywała słowa, jakie
mówiono o Synu, w sercu swoim (Łuk. 2,19).
9. Niechże więc nikogo nie dziwi, że niewiasta
przyjmując Pana, nie Maryja się nazywa, ale Marta, skoro w tej jednej i najwyższej
Maryi spostrzegamy i pracowitość Marty i niepróżnujące próżnowanie Maryi.
Wprawdzie wszystka chwałą tej córki królewskiej wewnątrz, tym niemniej w
bramach złotych ubrana rozmaitościami (Ps. 44, 14). Ona nie jest z liczby
panien głupich; jest Panną roztropną; ma lampę, a w naczyniu nosi oliwę. A
możeście zapomnieli ową przypowieść ewangeliczną, w której mowa o
niedopuszczeniu na gody panien głupich? (Mat. 25, 1,13). Dom ich był wprawdzie
czysty, bo przecież pannami były; był przyozdobiony, boć wszystkie razem — i
głupie i mądre — chędożyły lampy; ale był pusty, bo nie wzięły do swych naczyń
oliwy. To było przyczyną, że Oblubieniec niebieski nie zechciał ani przez nie
być przyjmowany do ich domów, ani ich dopuścić na gody. Inaczej przedstawia się
sprawa z ową mężną Niewiastą, która starła głowę węża. W Jej pochwałach czytamy
między innymi i to, że „nie zgaśnie w nocy kaganiec Jej” (Ps. 31, 18).
Jest to aluzja do głupich panien, które przy nadejściu o północy oblubieńca za późno
się skarżą, mówiąc: „Lampy nasze gasną”. Oto tedy kroczy Panna chwalebna,
której lampa samym nawet aniołom światłości cudem się wydała tak, iż wołają: „Któraż
to jest, która idzie jako zorza powstająca, piękna jako księżyc, wybrana jako
słońce?” (Pnp 6, 9). Świeciła bowiem jaśniej od wszystkich innych Ta, którą
napełnił oliwą łaski przed wszystkimi wybrańcami swymi Jezus Chrystus, Syn Jej
a nasz Pan.
KAZANIE III.
O Maryi, Marcie i Łazarzu (Łuk. 10, 38-42).
1. „Jezus wszedł do
niejakiego miasteczka; a niewiasta niektóra, imieniem Marta, przyjęła Go do
domu swego”. Co to ma znaczyć, bracia, że jak
czytamy, z dwóch sióstr tylko jedna przyjęła Pana, i to ta, która wydaje się
być pośledniejszą? Najlepszą bowiem cząstkę obrała Maryja, jak o tym Ten
świadczy, którego przyjęła Marta. Wszakże starszą wiekiem wydaje się być Marta,
wiemy zaś, że zapoczątkowanie zbawienia nie tyle jest właściwe usposobieniu
kontemplacyjnemu, ile raczej czynnemu. Chwali Chrystus Maryję, ale przyjmuje Go
Marta. Jakób miłuje Rachelę, ale dzięki jego nieświadomości podsuwa mu się
Liję. Gdy się skarży na oszukaństwo, w odpowiedzi słyszy, że nie we zwyczaju
to, by wpierw młodsze szły za mąż (Rodź. 29, 23-26). Jeżeli zaś uprzytomnisz
sobie ten dom z gliny, z łatwością zrozumiesz, dlaczego w nim przyjmuje Pana
raczej Marta, niż Maryja. To bowiem, co mówi Apostoł: „Chwalcież i noście
Boga w ciele waszym” (1. Kor. 6, 20), mówi się do Marty, nie do Maryi. Ta
bowiem posługuje się ciałem jako narzędziem, lubo uważa je raczej za zawadę.
Powiedziano bowiem, że „ciało, które się kazi, obciąża duszę, a ziemskie
mieszkanie tłumi umysł wiele myślący” (Mądr. 9. 15). Czyżby też i wiele
czyniący? Marta zatem przyjmuje Zbawiciela do domu swego na ziemi; Maryja zaś
o tym raczej myśli, jak przez Niego przyjętą będzie w domu nie ręką uczynionym
i wiecznym w niebiesiech. Może wszakże się zdawać, że i ona przyjęła Pana, ale
w duchu: Pan bowiem jest duchem.
2. „A ta — mówi się dalej — miała siostrę imieniem Maryja; która też siedząc u nóg
Pańskich, słuchała słowa Jego”. Widzisz stąd, że obie przyjęły Słowo —
jedna w ciele, druga w głosie. „Ale Marta pieczołowała się około rozmaitej
posługi. Która stanęła i rzekła: Panie nie dbasz Ty, iż siostra moja opuściła
mię, żebym sama posługiwała?” Czy sądzisz, że w domu, w którym przyjmują
Chrystusa, da się posłyszeć głos szemrania? Szczęśliwy dom i zawsze
błogosławione to zgromadzenie, w którym na Maryję uskarża się Marta! Albowiem
przenosić Martę nad Maryję jest rzeczą zgoła niegodziwą, zgoła nie dozwoloną. Z
drugiej strony, gdzie czytasz, jakoby Maryja miała się uskarżać: siostra moja
opuściła mnie, żebym sama oddawała się Bogu? Niech Bóg broni i zachowa od tego,
aby ten, kto oddał się Bogu, wzdychał do zgiełkliwego życia braci, piastujących
urzędy! Niech Marcie wciąż się zdaje, że jest za mało czynną i zaradną oraz
niech pragnie i w innych czynnościach, którymi zarządza, większą rozwinąć
pracowitość. „A odpowiadając, rzekł jej Pan: Marto, Marto, troszczysz się i
frasujesz około bardzo wiele”. Zwróć uwagę na przywilej Maryi: jakiego to w
każdej sprawie ma obrońcę. Oto oburza się faryzeusz (Łuk. 7, 39); uskarża się
siostra; nawet uczniowie szemrzą (Mat. 26, 8): Maryja zawsze milczy, a za nią
mówi Chrystus (Św. Bernard uznaje tu
jedną Maryję - cf. kaz. 3 na 6 niedz. po Ziel. Św., kaz. 4 na Pośw. Kościoła).
„Maria
— powiada — najlepszą cząstkę obrała sobie, która od niej odjęta
nie będzie” na wieki. Oto to jedno, co jest konieczne; oto ta, jedna rzecz,
której prorok tak pilnie szukał: „O jedną prosiłem Pana, tej szukać będę”
(Ps. 26, 14).
3. Cóż ma jednak znaczyć, bracia, to, co
powiedziano, że Maryja obrała najlepszą cząstkę? Gdzież będzie to, co przeciwko
niej zwykliśmy przytaczać, jakoby Mędrzec chciał zganić kłopoty, niedoskonałość
krzątającej się Marty: „Lepsza jest złość męska niż niewiasta dobrze
czyniąca?” (Ekli. 42, 14). A gdzie będzie to: „Jeśli mnie kto będzie
służył, uczci go Ojciec mój?” (Jan 12, 26). I to: „Ktokolwiek by między
wami chciał większym być, niech będzie sługą waszym” (Mat. 20, 26).
Wreszcie co za pociecha dla pracującej przytaczać, jakby jej na szyderstwo,
cząstkę siostry? Według mnie tedy jedno z dwojga: albo dlatego Maryja
otrzymuje za wybór pochwały, że ta sama cząstka, o ile to w naszej mocy, ma być przez wszystkich
obrana; albo by żadnej z nich na pewno nie zabrakło i wyrok nie padł na jakąś
jedną, (cząstkę), uzależnić decyzję w tę lub drugą stronę od posłuszeństwa Mistrzowi. „Któż ze wszech
sług twoich wierny jako Dawid, idący na rozkazanie Twoje?” (1. Król. 22,
14). Wreszcie: „Gotowe serce moje, Boże, gotowe serce moje” (Ps. 56, 8),
nie raz tylko, lecz i powtóre — i Tobie się oddać, i bliźnim służyć. Zaiste ta
jest cząstka najlepsza, która odjętą nie będzie; to jest usposobienie
najlepsze, które się nie zmieni, choćbyś je nie wiem, gdzie nakłaniał. „Którzy
by dobrze posługiwali, zjednają sobie stopień dobry” (1. Tym. 3,
13); być może, że lepszy zjednają ci, którzy dobrze Bogu służyli; najlepszą
zaś ci osiągną, którzy byli doskonałymi pod obydwoma względami. Jedno jeszcze
dodam, jeśli tylko o to Marta może być posądzona. Czyż nie zdaje się bowiem,
jakoby posądzała o bezczynność tę, o którą prosi, aby była jej dana za
pomocnicę? Lecz człowiekiem cielesnym jest, i całkiem nie rozumie, co jest z
ducha, ten co przypadkiem zgani duszę bogomyślną za jej bogomyślność. Niech
więc usłyszy, że jest to najlepsza cząstka, która pozostaje na wieki. Czyż
bowiem nie wydaje się w pewnej mierze grubą dusza, zgoła pozbawiona
bogomyślności, która wkracza do owej krainy, gdzie to jedno jest zatrudnieniem
wszystkich, jedynym zabiegiem, wspólnym życiem?
4. Ale rozważmy, bracia, w jaki to sposób w tym
naszym domu zarządzenie miłości rozdzieliło te trzy urzędy: sprawy gospodarcze
Marcie, kontemplację Maryi, a pokutę Łazarzowi. Każda dusza doskonała ma to w
sobie wszystko razem; wszakże zdaje się, że najczęściej poszczególnym ludziom
poszczególne też przysługują cechy tak, iż jedni oddają się świętej
kontemplacji, inni — kierownictwu braci, inni znowuż w gorzkości duszy swojej
rozmyślają wszystkie lata swoje, jako zranieni, śpiący w grobach. Tak właśnie,
tak być powinno, aby Maryja pobożnie a wzniośle rozmyślała o Bogu swoim, Marta
łaskawie i litościwie o bliźnim, a Łazarz —żałośnie i pokornie o sobie samym.
Niech każdy zastanawia się nad swoim przeznaczeniem. „Jeśli będą ci trzej
mężowie w pośrodku jej, Noe, Daniel, i Job, ci sprawiedliwością swą wybawią
dusze swe, mówi Pan zastępów; ale ani synów, ani córek nie wybawią”
(Ezech. 14, 14-16). My nikomu nie schlebiamy, obyż i z pośród was nikt siebie
nie zwodził! Ci którym wcale nie zostało powierzone szafowanie ani zlecone
kierownictwo, powinni koniecznie przesiadywać albo u nóg Jezusa z Maryją, albo
niezawodnie z Łazarzem pośród grobu. Czyż nie wiele rzeczy zaprząta Martę,
która się frasuje za wiele? Tobie zaś, skoro jesteś wolny od tych powinności,
jest koniecznie potrzebne jedno z dwojga: albo nie frasować się wcale, lecz
raczej rozkoszować w Panu; albo — jeżeli cię jeszcze na to nie stać — frasować
się nie o wiele rzeczy, ale, jak powiada prorok o sobie — o samego siebie (Ps.
41, 7).
5. Powtórnie mówię, aby nikt nie wymawiał się
niewiadomością, ponieważ bracie, nie należy do ciebie troska o budowę i
sterowanie wśród walk arki Noego, przeto powinieneś się stać albo, na wzór
Daniela, mężem pożądania (Dan. 9, 23), albo z błogosławionym Hiobem — mężem
boleści i znającym niemoc (Iz. 53, 3). Bo inaczej boję się, aby cię letniego i
wzbudzającego wymioty nie począł wyrzucać z ust swoich Ten, kto cię pragnie
mieć albo gorącym od rozważania Go i pałającym ogniem miłości — albo zimnym
wskutek poznania samego siebie i powściągającym wodą skruchy ogniste strzały
szatana. Ale też koniecznie trzeba i samą Martę upomnieć, aby tego przede wszystkim
szukała między szafarzami, iżby który znaleziony był wiernym (Kor. 4, 2).
Wiernym zaś będzie wówczas, gdy z jednej strony nie będzie szukał tego, co jego
jest, ale co jest Jezusa Chrystusa, aby była czysta intencja; z drugiej — gdy
nie swoją, ale Pana będzie pełnił wolę, aby czynności były porządne. Są bowiem
tacy, których oko nie jest proste, i tacy otrzymują zapłatę swoją. Są, którzy
dają się ponosić własnym poruszeniom duchowym, — i splugawione jest wszystko,
co składają w ofierze, albowiem wola ich w nich samych się znajduje. Przejdź
teraz ze mną do pieśni godowej, i rozważmy, że oblubieniec, wołając na
oblubienicę, jak żadnej z tych trzech rzeczy nie opuszcza, tak nic do nich nie
dodaje. „Wstań — mówi spiesz się przyjaciółko moja, gołębico moja,
piękna moja, a przyjdź” (Pnp 2.10).
Czyż to nie przyjaciółka, jeżeli ubiegając się o zyski Pana, wiernie za niego
samą nawet duszę swą kładzie? Ilekroć bowiem opuści ćwiczenie duchowne, aby
przyjść z pomocą jednemu z najmniejszych Jego, tylekroć daje zań
duchownie duszę swoją. Czyż nie jest piękną ta, która, odkryłem obliczem na
chwałę Pańską w zwierciadle patrząc w toż wyobrażenie, przemienia się z jasności
w jasność, jako od Ducha Pańskiego (Kor. 3, 18). Czyż to nie gołębica, która w
rozpadlinach skalnych, w otworze parkanu (Pnp 2, 14) wije się w bólu i
wzdycha, jakoby pogrzebana pod kamieniem?
6. „Niewiasta imieniem
Marta, przyjęła Go do domu swego”. Rzeczą jest
pewną, że jej miejsce zajęli bracia przełożeni, których Bóg przez wzgląd na
miłość braterską przeznaczył do różnych posług. Obym i ja był godzien być
znaleziony wiernym wśród szafarzów! Do kogóż bowiem lepiej zdaje się przypadać
to, co mówi Chrystus: „Marto, Marto troszczysz się i frasujesz”, jeżeli
nie do przełożonych, wszakże tylko wówczas, jeżeli przełożeństwo sprawiają w
godziwej troskliwości. Albo któż troszczy się około bardzo wiele, jeżeli nie
ten, na którym spoczywa całkowita troska i o Maryi, oddanej Bogu, i o Łazarzu
— pokutniku, i nawet o tych, z którymi dzieli trudy swoje? Patrz na Martę
zafrasowaną, patrz na Martę troszczącą się około bardzo wiele. Zapytuję
Apostoła, który upominając troskliwych przełożonych, sam się troszczy o
wszystkie kościoły. „Któż choruje, a ja nie choruję? Któż się gorszy, a ja
nie bywam upalony” (2. Kor. 11, 29). Niech zatem przyjmuje Marta Pana do
domu swego, jej to bowiem powierzono szafarstwo domu. Jest Pośredniczką, aby
dla siebie, a zarazem dla podwładnych otrzymała zbawienie i ściągnęła łaskę,
jak napisano: „Niechaj przyjmą góry pokój ludowi, a pagórki sprawiedliwość”
(Ps. 71, 3). Niechaj przyjmą wszyscy inni współpracownicy jej, każdy stosownie
do jakości urzędowania swego; niech przyjmą Chrystusa, niech Chrystusowi służą
w członkach Jego — ten w chorych braciach, ów w ubogich, tamten w gościach i
podróżnych.
7. Gdy ci tak się pieczołują około rozmaitej
posługi, Maryja niech pomyśli, w jaki sposób ma spędzać czas wolny i niech
uważa, że słodki jest Pan. Niech pomyśli, mówię o tym, z jak pobożnym
usposobieniem, z jak pogodnym duchem ma siedzieć u stóp Jezusowych, mając Go
zawsze przed oczyma swymi, i przyjmując słowa z ust Tego, którego i wejrzenie
przyjemne, i wymowa słodka.
Rozlana jest bowiem wdzięczność po wargach Jego i piękniejszy jest urodą nad
syny człowiecze, owszem, nad wszystką chwałę anielską. Wesel się i czyń dzięki,
Maryjo, iżeś najlepszą obrała cząstkę! Błogosławione bowiem oczy, które widzą
to, co ty widzisz, i uszy, które zasłużyły słyszeć to, co ty słyszysz! Naprawdę
błogosławionaś ty, albowiem zdrój natchnień boskich odbierasz w milczeniu, w
którem dobre jest przecież człowiekowi oczekiwać Pana. Bądź prostą, nie tylko
wolną od podstępu i udawania, ale i od mnogości zatrudnień, ażeby przypadło ci w udziale rozmowa z Tym, którego i
głos słodki, i oblicze nadobne. Jednego się strzeż, abyś nie zaczęła obfitować
w rozumieniu swoim nie zechciała więcej wiedzieć, niż wiedzieć ci wolno; abyś
przypadkiem, idąc za światłem, nie pogrążyła się w ciemnościach, wywołując
szyderstwo czarta południowego (Fs. 90,6), o którym nie czas teraz rozprawiać.
Albowiem gdzież się zapodział Łazarz? Gdzieżeście go położyły? Mówię do sióstr,
które pogrzebały brata mową i usługiwaniem, przykładem i modlitwą. Gdzież więc
położyłyście go? Ukryty jest w rozkopanej ziemi, leży kamieniem przywalony;
niełatwo go znaleźć. Przeto nie będzie rzeczą niestosowną, jeśli umarłemu od
dni czterech czwarte poświęcimy kazanie, ażebyśmy idąc za przykładem Zbawiciela
i słysząc: „Oto którego miłujesz, choruje” (Jan 11,5), i sami pozostali
tu dnia tego.
KAZANIE IV.
O czterech dniach Łazarza i wielbieniu Dziewicy.
1. Jest czas mówienia wszelkiemu ciału, gdy
obchodzimy wzięcie do nieba Matki słowa Wcielonego; i nie powinna zaniechać
śmiertelność ludzka, gdy wyłącznie ludzka natura dostępuje wyniesienia ponad
duchy niebieskie w Dziewicy. Ale o Jej chwale z jednej strony pozwala milczeć
pobożność, z drugiej zaś — nie może nic godnego począć myśl jałowa, ani zrodzić
wymowa nieskalana. Tu leży przyczyna, dla której sami nawet książęta
niebieskiego dworu, rozważając rzecz tak wielką a nową, wołają nie bez podziwu:
„Któraż to jest, która wstępuje z puszczy, opływająca rozkoszami?” (Pnp
8,5). Znaczy to, mówiąc wyraźniej: Jakże Ona jest wielką! I skąd Jej,
wstępującej przecież z puszczy, taki nadmiar rozkoszy? Przecież nawet u nas
nie znajdziesz różnych rozkoszy, lubo nas w królestwie Bożym rozwesela bystrość
rzeki, lubo od oblicza chwały poi nas potok rozkoszy. Któraż to jest, która
wstępuje opływająca rozkoszami duchownymi z krainy pod słońcem, gdzie nic nie
ma oprócz trudu i boleści i udręczenia ducha? Czyż nie nazwiemy rozkoszami urok
dziewictwa obok daru płodności, oznakę pokory, miłości plaster miodu ciekący
(Przyp. 5, 3), wnętrzności miłosierdzia, pełność łaski, przywilej
szczególniejszej chwały? A zatem wstępująca z puszczy Królowa świata stała się
nawet świętym aniołom piękną na wejrzenie i przyjemną w rozkoszach swoich.
Wszakże niech przestaną podziwiać rozkosze naszej puszczy, gdyż Pan pokazał
dobrotliwość, a ziemia nasza wydała swój owoc (Ps. 86,13). Dlaczego podziwiają Maryję,
wstępującą z puszczy ziemi i opływającą rozkoszami? Niech raczej podziwiają
ubogiego Chrystusa, zstępującego z pełności królestwa niebieskiego. Daleko
bowiem większym wydaje się być cudem to, że Syn Boży stał się mało co mniejszym
od aniołów (Ps. 8, 6; Żyd. 2,7), niż to, że Boża Matka została nad aniołów
wyniesiona. Jego bowiem wyniszczenie stało się dla nas napełnieniem; Jego
boleści są rozkoszami świata. Wreszcie będąc bogatym, dla nas stał się ubogim,
abyśmy ubóstwem jego my bogatymi byli (2 Kor. 8,9). Sama nawet sromota krzyża
dla wierzących stała się chwałą.
2. A do tego jeszcze żywot nasz spieszy do grobu,
aby z grobu wyprowadzić od czterech dni umarłego oraz szuka tego o kim należy
się wam dzisiaj kazanie (jeżeli dobrze wasza miłość pamięta) — Łazarza, ażeby i
Łazarz Go szukał i znalazł. Nie na tym bowiem polega miłość, że jakoby my
umiłowaliśmy Boga, ale że pierwej On nas umiłował. Działajże więc, Panie!
Szukaj, kogo miłujesz, abyś go i do miłości zagrzał i do szukania. Szukaj,
gdzie go położono; oto leży zamknięty, związany, obciążony. Leży w więzieniu
sumienia, krępują go więzy karności, a ciężar pokuty, niby kamień z góry
położony dławi go i uciska głównie dlatego, że brak mu mocnej jako śmierć i
wszystko znoszącej miłości; w tym zaś wszystkim już cuchnie, Panie, albowiem
cztery dni już upłynęły. Wierzę, że myśl wielu wybiega już naprzód i pojmuje,
kogo to chcę nazwać Łazarzem: nie ma wątpliwości, że tego który niedawno
grzechem umarł, przekopał sobie ścianę, aby obaczył wszelkie obrzydłości bardzo
złe (Ezech. 8,8-9) i zęby złego i niezbadanego serca swego i, według innego
proroka, wszedł do skały, a skrył się w wykopanej ziemi przed obliczem strachu
Pańskiego (Izaj. 2,10).
3. Ale co znaczy: „Panie! już cuchnie, bo mu już
czwarty dzień” (Jan 11, 39). Może
ktoś nie od razu zrozumie owo cuchnięcie i cztery dni. Ja mniemam, że dzień
pierwszy, to dzień bojaźni, kiedy to umieramy na skutek gnieżdżącego się w
sercach grzechu i niejako bywamy pogrzebani we własnych sumieniach. Dzień
drugi, jeśli się nie mylę, schodzi nam w trudzie walki. Zwykła bowiem w
początkach nawrócenia gwałtowniej nacierać pokusa złego nałogu tak, iż ledwo
dają się ugasić ogniste pociski szatana. Dzień trzeci zdaje się być dniem
żalu, kiedy to człowiek rozpamiętuje lata swoje w gorzkości duszy swojej i nie
tyle pracuje nad zapobieżeniem złemu w przyszłości, ile opłakuje boleśnie zło
minione. Dziwi cię, że nazwałem to dniami? Ale takie dni najodpowiedniejsze są
do pogrzebu — dni mgliste i mroczne, dnie płaczu i gorzkości. Następuje dzień
wstydu, niewiele od poprzednich różny: gdy nieszczęsna dusza powleka się straszliwym
zawstydzeniem, rozmyślając nadmiernie, w czym i jak bardzo zawiniła i wciąż
mając przed oczyma serca przebrzydłe wizerunki grzechów. Taka dusza nic nie
ukrywa, ale wszystko sądzi, wszystko obciąża, wszystko powiększa; nie
przepuszcza sobie, surowy na siebie samego sędzia. Pożyteczną to zawziętość i
godna zmiłowania surowość, z łatwością jednająca sobie łaskę Boga, gdyż za
Niego duch uzbraja się takoż przeciwko sobie samemu. Wszakże Łazarzu, wyjdź z
grobu, byś nie pozostawał dłużej w takim cuchnieniu! Ciało cuchnące zupełnie
bliskie jest gnicia; a kto się zbytnio smuci i schnie, bliski jest rozpaczy!
Dlatego Łazarzu, wyjdź z grobu! Przepaść przepaści przyzywa (Ps. 41, 8);
przepaść światła i miłosierdzia — przepaści nędzy i ciemności. Większa dobroć
Jego niźli twoja nieprawość; gdzie zaś grzech obfituje, On sprawia, że tam
łaska obfituje więcej: „Łazarzu — powiada — wyjdź z grobu” (Jan
11, 43). Wyraźniej tak by to brzmiało: Dopókiż trzymać cię będzie mgła sumienia
twego? Jak długo kruszyć się będziesz sercem ciężkim w łożu swym? Wyjdź z
grobu, odetchnij w świetle zmiłowań moich! Toś właśnie czytał u proroka: „Chwałą
moją okiełznam cię, abyś nie zaginął” (Iz. 48, 9). Jeszcze wyraźniej mówi o
sobie samym inny prorok: „We mnie
samym zatrwożyła się dusza moja; przeto będę na cię pamiętał” (Ps. 41, 7).
4. Ale dlaczego mówi Chrystus: „Odejmijcie kamień”,
i wkrótce potem: „Rozwiążcie
go”? (Jan 11, 39, 44). Czyżby po nawiedzeniu łaski pocieszającej miał
zaprzestać czynić pokutę, ponieważ przybliżyło się królestwo niebieskie; albo
miał odrzucić karność, jeśliby się kiedy rozgniewał Pan, i zginął z drogi
sprawiedliwy? (Ps. 2, 12). Przenigdy! Niech będzie kamień odjęty, ale niech
pozostanie pokuta, nie przygniatająca już ciężarem, ale raczej krzepiąca i
umacniająca ducha żywego i silnego; jego zaś pokarmem ma się stać pełnienie
woli Pana, którego nie znał przedtem. Tak właśnie i karność już nie krępuje
wolnego według tego, co powiedziano: „Zakon nie jest postanowiony
sprawiedliwemu” (Tym. 1, 9), ale kieruje go i prowadzi dobrowolnie na
drogę pokoju. O tym wskrzeszeniu Łazarza wyraźniej śpiewa Psalmista Pański: „Nie
zostawisz duszy mojej w piekle”, bo jak sobie przypominam, drugiego dnia
niniejszej uroczystości mówiłem, że piekłem i więzieniem duszy jest sumienie
obarczone winami. „Ani dasz świętemu Twojemu oglądać skażenia”. Skażenia
bowiem bliski był ten, kto od czterech dni leżąc w grobie, poczynał już
cuchnąć. Już niedaleko było do zupełnego rozkładu, czyli do tego, że
niezbożnik, gdy przyjdzie w głębokość grzechów, za nic sobie nie ma (Przyp. 18,
3); ale uprzedzony głosem cnoty i przez nią ożywiony, dzięki czyni, mówiąc: „Oznajmiłeś
mi drogi żywota, napełnisz mię weselem z obliczem Twoim” (Ps. 15, 10-11).
Albowiem dzięki rozważaniu jego wywołałeś i wywiodłeś z piekła duszę moją, gdy
frasował się o mię duch mój, patrząc się w twarz własnego sumienia, wstręt
wzbudzającą. „Zawołał głosem wielkim: Łazarzu Wyjdź z grobu!” Głos był
wielki nie tyle ze względu na mocny dźwięk, ile raczej na litość i potęgę
wspaniałą.
5. Do czegośmy doszli? Czyż nie postępowaliśmy ślad
w ślad za Dziewicą, wstępującą do nieba? A otośmy zstąpili z Łazarzem do
przepaści! Pochyła mowa stoczyła się od blasku cnoty do cuchnienia trupa, od
czterech dni spoczywającego w grobie. Czymże się to tłumaczy? Tym jedynie, że
własny ciężar nas uniósł, i że pociągnął nas w przedmiot o tyle obfitszy, o ile
nam bardziej zażyły. Wyznaję moją nieudolność i nie ukrywam własnej niemocy
umysłu. Wszakże nie ma nic, co by mi większą sprawiało przyjemność, a zarazem co
by mię bardziej zastraszało, jak prawić kazanie o chwale Dziewicy Matki. Ze
tymczasem zamilczę o niewysłowionym przywileju zasług i najzupełniej wyjątkowym
pierwszeństwie — cały świat Ją z taką pobożnością wielbi, czci i przyjmuje, jak
i należy, że chociaż wszyscy usiłują o Niej mówić, wszelako cokolwiek się
wypowiada o tym, co jest nie do wypowiedzenia, już przez to samo, że mogło być
wypowiedziane, staje się mniej miłym, mniej się podoba, mniejsze znajduje wzięcie.
Czyż nie mniej podoba się to, co z niepojętej chwały pojąć może umysł ludzki?
Oto bowiem, jeśli w Maryi wychwalać będę Jej dziewictwo, widzę, że występuje po
Niej wiele dziewic. Jeśli Jej pokorę głosić będę, chyba się tacy znajdą, lubo
nieliczni którzy idąc za nauką Jej Syna, stali się cisi i pokornego serca. (Mat.
11, 29). Jeżeli zechcę wielbić wielkość Jej miłosierdzia znajdzie się niejeden
mąż, a takoż i niewiasta, miłosierdziem ożywiony. Jedno jest, w czym nie miała
ani poprzedniczki podobnej sobie, ani następczyni — połączenie radości matki z
zaszczytem dziewictwa. „Najlepszą cząstkę obrała sobie Maryja” (Łuk. 10,
42). Najlepszą bez wątpienia, bo dobrą jest płodność małżeńska, ale lepszą
czystość dziewicza; a już najlepszą ze wszystkich jest płodność dziewicza,
czyli płodne dziewictwo. Jest to Maryi przywilejem, i nie będzie dane komu innemu,
albowiem nie będzie od Niej odjęte. Szczególniejszy to przywilej, ale zarazem i
niewysłowiony; jak nikt go posiąść nie może, tak też nawet i wypowiedzieć nie
zdoła. A co będzie, jeżeli i to jeszcze dodasz: czyją jest Matką? Jaki język,
choćby był nawet anielskim, zdoła w godny sposób wysłowić Dziewicę Matkę;
Matkę zaś nie byle kogo, ale Bożą? Podwójna nowina, podwójny przywilej,
podwójny cud, ale bardzo odpowiednio i stosownie zdziałany. Albowiem ani inny
syn przystoi Dziewicy, ani Bogu — inne porodzenie.
6. Wszakże znajdziesz w Maryi nie tylko to, ale
jeżeli pilnie będziesz uważał, również i inne, całkiem szczególne cnoty, które
zdawały się być ogólnymi. Jakaż bowiem czystość, choćby anielska nawet, śmie
się równać z owym dziewictwem, które się stało godne być świątynią Ducha Św. i
przybytkiem Bożego Syna? Jeżeli wartość rzeczy oceniamy według rzadkości, zatem
Ta, która pierwsza postanowiła wieść na ziemi żywot anielski, jest ponad
wszystkich. „W jaki sposób — pyta się — stanie się to, gdyż męża nie
znam?” Niewzruszone to postanowienie dziewictwa, ponieważ nawet wobec
anielskiej obietnicy Syna wcale się nie zachwiało. „W jaki sposób to się
stanie?” Bo przecież nie w ten sposób, w jaki się zwykło stawać u innych! Wcale
nie znam męża, ani przez pragnienie syna, ani w nadziei potomstwa.
7. A jakże wielka i jak kosztowna cnota pokory obok
takiej czystości, obok niewinności takiej, obok sumienia zgoła bez winy, co
więcej, obok takiej łask pełni! Skądże w Tobie pokora i to tak wielka pokora, o
Błogosławiona? W zupełności godną jesteś, aby Pan wejrzał na Cię, aby Król
pożądał Twej piękności, aby był pociągnięty wonnością najprzyjemniejszą z
owego przedwiecznego przybytku ojcowskiego łona. Uważ, jak widocznie
przypadają do siebie kantyk Dziewicy i pieśń godowa, mianowicie: tam żywot, tu
łożnica Oblubieńca. Słuchaj, co mówi Maryja w Ewangelii: „Wejrzał na niskość
służebnicy swojej” (Luk. 1, 34-48). Słuchaj, co Ona mówi w pieniach
weselnych: „Kiedy król był na pokoju swoim, spikanard mój wydal wonność
swoją” (Pnp 1, 11).
Spikanard właśnie jest rośliną niską, i oczyszcza pierś; aby było widocznym, że
pokora oznacza się mianem spikanardu, którego zapach i piękność znalazły łaskę
u Boga.
8. Niech milczy o miłosierdziu Twoim, Panno błogosławiona,
ten — jeżeli się tylko takowy znajdzie — kto przypomni sobie, że Ty, gdy Cię
wzywał w potrzebach swoich, nie przyszłaś mu z pomocą. My zaś służki Twoje,
współradujemy się z Tobą co do innych cnót, ale co do tej, to raczej cieszymy
się ze względu na nas samych. Wychwalamy dziewictwo, pokorę podziwiamy, ale
miłosierdzie nędznikom wydaje się słodszym, miłosierdzie przyjmujemy
skwapliwiej, rozpamiętywamy częściej i częściej go też wzywamy. Ono to bowiem
sprawiło naprawę całego świata, wyjednało wszystkim zbawienie. Pewną jest
rzeczą, że o cały rodzaj ludzki troszczyła się Ta, której rzeczono: „Nie bój
się Maryjo, znalazłaś łaskę” (Łuk. 1, 30), oczywiście taką jakiej szukałaś.
Któż więc zdoła, o Błogosławiona, zbadać długość i szerokość, wysokość i
głębię miłosierdzia Twego? Albowiem długość jego aż do dnia ostatecznego
przychodzi z pomocą wszystkim, którzy go wzywają. Szerokość jego napełnia okrąg
ziemski tak, iż miłosierdzia Twego pełna jest wszystka ziemia. Również i jego
wysokość powoduje naprawę Królestwa niebieskiego, a głębia jego uskutecznia
zbawienie tych, którzy siedzą w ciemnościach i cieniu śmierci. Przez Cię
bowiem niebo się napełnia; piekło się wypróżnia; naprawiają się zwaliska
niebieskiego Jeruzalem, a nieszczęśliwym oczekującym daje się żywot utracony.
W ten sposób najpotężniejsza i najlitościwsza miłość obfituje i w pragnienie współczuwania
i w skuteczność pomocy, równie pod obu względami szczodrobliwa.
9. Do tego zatem źródła pospiesza spragniona dusza
nasza; do tej obfitości miłosierdzia ucieka się z całą troskliwością nasza
nędza. Otośmy już odprowadzili Cię wstępującą do Syna pozdrowieniem, na jakie
nas stać było, i szliśmy za Tobą przynajmniej zdała, o Panno błogosławiona.
Niechże się więc objawi światu zmiłowania Twego łaska, jaką znalazłaś u Boga;
wyjednaj Twymi świętymi prośbami winowajcom przebaczenie, chorym uzdrowienie,
małodusznym umocnienie, strapionym pocieszenie, będącym w niebezpieczeństwie
pomoc i oswobodzenie. W tym też dniu uroczystym i radosnym niech udzieli przez
Cię, Królowo łagodna, darów swej łaskawości sługom ze czcią imię Maryi wzywającym,
Jezus Chrystus Syn Twój i Pan nasz, który jest nad wszystkim Bóg błogosławiony
na wieki. Amen.
NIEDZIELA W OKTAWIE WNIEBOW. N. M. P.
KAZANIE
O dwunastu przywilejach N. M. P. ze słów Apokalipsy 12, 1: „Ukazał się znak
wielki na niebie: niewiasta obleczona w słońce, a księżyc pod Jej nogami, a na
głowie Jej korona z gwiazd dwunastu”.
1.
Straszliwie, najmilsi, zaszkodził nam wprawdzie mąż jeden i niewiasta jedna;
ale dzięki Bogu, przez jednego wszakże męża i jedną niewiastę wszystko się
naprawia, i to nie bez wielkiego zysku łask. Bo nie takim jest odpuszczenie,
jakim był występek; gdyż dobrodziejstwo swą wielkością przewyższa doniosłość
zła. Najmędrszy i najłaskawszy Budowniczy nie zniszczył, co było zepsute, ale z
gruntu przerobił na lepsze w ten właśnie sposób, że utworzył nam nowego Adama
ze starego, a Ewę przeobraził w Maryję. Co prawda, mógł wystarczyć Chrystus,
boć przecie i teraz z Niego jest cała nasza dostateczność; ale nie dobrze nam było,
aby człowiek był sam. Właściwszym było, aby w naprawie rodzaju ludzkiego wzięły
udział obie płci, gdyż żadnej z nich nie zabrakło przy zepsuciu. Bezwzględnie
wiernym i przepotężnym jest Pośrednikiem między Bogiem a ludźmi Człowiek
Chrystus Jezus, ale ludzie odczuwają świętą bojaźń przed Jego Boskim
majestatem. Człowieczeństwo wydaje się być pochłonięte przez Bóstwo nie
dlatego, iżby zmieniła się substancja, ale ponieważ ubóstwione zostało całe
Jego usposobienie. Nie samo tylko miłosierdzie śpiewa Mu psalmista, ale też i
sąd (Ps. 100, 1), albowiem lubo z tego, co przecierpiał, nauczył się
współcierpienia, aby stać się miłosiernym, wszakże ma też i władzę sądowniczą.
Zresztą Bóg nasz jest ogniem trawiącym (Deut. 4, 24; Żyd. 12, 29). Czyż
grzesznik nie będzie się bał przystąpić do Niego, żeby nie zginął od
obliczności Bożej tak, jak wosk spływa od oblicza ognia?
2. Ale i
sama Niewiasta błogosławiona między niewiastami, nie będzie się zdawała być
pozbawiona udziału; znajdzie się bowiem i dla Niej miejsce w dziele Odkupienia.
Przecież potrzeba pośrednika do samego Pośrednika, a nikt skuteczniej tego nie
spełni od Maryi. Zbyt okrutną była pośredniczką Ewa, przez którą stary wąż wlał
również i mężowi śmiertelną truciznę; ale wierną pośredniczką stała się Maryja,
która dała lekarstwo zbawienia zarówno mężom jak i niewiastom. Tamta bowiem
była mistrzynią uwodzenia, Ta zaś, — zmiłowania; tamta tchnęła w nas
przeniewierstwo, Ta zaś przyniosła odkupienie. Dlaczego by miała się bać
ułomność ludzka przystąpić do Maryi? Nic w Niej przykrego, nic zastraszającego:
wszystka miła, wszystkim przynosząca mleko i wełnę. Baczniej rozwijaj przed
oczyma całą opowieść ewangeliczną: jeżelibyś przypadkiem znalazł coś nagannego
w Maryi, coś niemiłego, jakiś choćby najmniejszy powód do niezadowolenia,
mógłbyś Ją i co do innych rzeczy podejrzewać i obawiać się przystąpić do Niej.
Jeżeli zaś — jak rzeczywiście sprawa stoi, wszystko co do Niej się odnosi,
znajdziesz pełne raczej miłosierdzia i łaski, pełne słodyczy i łaskawości,
dzięki czyń Temu, kto ci łaskawie upatrzyć raczył taką Pośredniczkę, iż w Niej
nic nie ma podejrzanego. Wreszcie Maryja stała się wszystkim dla wszystkich,
mądrym i głupim stała się dłużniczką w najobfitszej miłości. Wszystkim rozwarła
łono miłosierdzia, aby wszyscy mogli czerpać z Jej pełności — niewolnik
odkupienie, chory uzdrowienie, smutny pocieszenie, grzesznik przebaczenie,
sprawiedliwy łaskę, anioł wesele, w reszcie cała Trójca Św. chwałę, a Osoba
Syna substancję ciała ludzkiego, aby nie było nikogo, kto by się mógł zakryć od
gorącości Jej (Ps. 18, 7).
3. Czy
mniemasz, że to O na jest niewiastą obleczoną w słońce? Przyznajmy, że sam
kontekst widzenia proroczego wskazuje, że należy to zrozumieć o obecnym
Kościele; ale przy tym zupełnie właściwie, zdaje się, może się to stosować do
Maryi. Ona to właśnie niejako w drugie przyobleka się słońce. Jak bowiem słońce
wschodzi bez różnicy nad dobrymi i złym i, tak i Ona nie roztrząsa zasług
minionych, ale staje się dla wszystkich dostępną w ubłaganiu i wielce łaskawą
oraz jak najchętniej uwzględnia potrzeby wszystkich. Przy tym i występek
wszelki znajduje się pod Nią: i ponad wszelaką ułomnością, czyli zepsuciem Ona
więcej od wszystkich stworzeń góruje i triumfuje z powodu najwspanialszego
wyniesienia tak, iż słusznie się mówi, że pod stopami Jej, jest księżyc.
Inaczej bowiem nic byśmy nie powiedzieli wielkiego przez to, że księżyc jest
pod Jej nogami, gdyż nie wolno wątpić, że Ona została wyniesiona ponad
wszystkie chóry anielskie, ponad cherubinów i serafinów. Zwykle księżyc oznacza
nie tylko brak zepsucia, ale też i głupotę rozumu, a niekiedy - i obecny
Kościół; głupotę z powodu zmienności, Kościół zaś z powodu otrzymanego skądinąd
blasku. Oba te, że tak powiem, księżyce umieszczamy dość stosownie pod nogami
Marii, wszakże nie w jednakowy sposób. Albowiem: „Człowiek święty w mądrości trwa, jako słońce; bo głupi odmienia się,
jako księżyc” (Ekli. 27, 12). W słońcu przecież — i ciepło i stały blask; w
księżycu zaś tylko blask, a i ten całkiem zmienny i niepewny i nigdy nie pozostaje
w jednym i tym samym stanie. Słusznie przeto mówi się o Maryi, że jest
obleczona w słońce, gdyż Ona przeniknęła najgłębszą przepaść mądrości Bożej
więcej, niż zdolni jesteśmy wierzyć tak, iż ile na to pozwala natura stworzenia
bez zjednoczenia osobowego — została pogrążona w ową światłość niedostępną. Ten
to ogień oczyszcza usta proroka (Iz. 6, 7); ten to ogień zapala serafinów.
Zgoła zaś inaczej dostąpiła tego zaszczytu Maryja; Ją ten ogień nie jakby
powierzchownie dotyka, ale raczej zewsząd otacza, oblewa i niejako w sobie
zamyka. Przeczysty jest ubiór tej Niewiasty, ale i nader gorący; wszystko w
Niej tak wielkim bije w oczy blaskiem, że nie wolno podejrzewać w Niej nic, nie
powiem — ciemnego, ale choćby tylko przyćmionego czy mniej jasnego, ani też nic
letniego czy mniej gorącego.
4. Wszelka
zaś głupota głęboko jest pod Jej nogami tak, iż zgoła nie należy do liczby
niewiast głupich i zgromadzenia panien niemądrych. Co więcej: nawet ów jedyny
głupiec i wszelakiej głupoty książę, który naprawdę jako księżyc się zmienia,
utracił mądrość w piękności swej, a podeptany i starty pod stopami Maryi, w
nieszczęsną popadł niewolę. Ona to bowiem jest tą Niewiastą niegdyś przez Boga
obiecaną, która miała zetrzeć głowę węża starego; na której piętę on czyhał i zasadzał
się (Gen. 3, 15), ale bez skutku. Ona bowiem jedna starła wszelaką przewrotność
heretycką. Jeden nauczał, że Maryja nie ze substancji ciała swego wydała
Chrystusa na świat; drugi — że Dzieciątko nie zrodziła, ale że je znalazła;
jeszcze inny bluźnił, że przynajmniej po porodzeniu była przez męża poznana;
kto inny znowuż nie znosząc imienia Bogarodzicy bezbożnie wyszydzał owo wielkie
imię „Teotokos”. Ale starci zostali
ci, co się zasadzali i podeptani podstępem wojujący, zawstydzeni bluźniercy, a
błogosławioną Ją zowią wszystkie narody. Wreszcie i ciągle przez Heroda
zasadzał się smok przeciwko Rodzącej, ażeby pożarł Jej Syna, ponieważ
nieprzyjaźń położona jest między nasieniem Niewiasty a nasieniem smoka.
5. Jeżeli
zaś pod słowem „księżyc” zechcemy rozumieć raczej Kościół dlatego, że on nie z
siebie samego blask wydaje, ale zapożycza go od Tego, który mówi: „Beze mnie nic uczynić nie możecie” (Jan
15, 5), wówczas masz Pośredniczkę, którąś my przed chwilą polecali,
najwyraźniej wskazaną. „Niewiasta obleczona
w słońce, a księżyc pod Jej nogami”. Wstąpmy bracia moi, w ślady Maryi, z
całkowitym oddaniem się i błaganiem rzućmy się do stóp Jej świętych. Trzymajmy,
Ją a nie puszczajmy, aż nam pobłogosławi, albowiem jest możną. Runo pośredniczy
między rosą a bojowiskiem, niewiasta między słońcem a księżycem, Maryja zaś
ustanowiona jest między Kościołem a Chrystusem. Ale na pewno nie tyle
podziwiasz runo okryte rosą, ile raczej niewiastę obleczoną w słońce. Wielka
wprawdzie zażyłość między słońcem a niewiastą, ale zgoła dziwne ich sąsiedztwo.
W jakiż to bowiem sposób wytrzymuje tak wielkie gorąco tak wiotka natura. Nie
bez przyczyny podziwiasz, święty Mojżeszu i dokładniej pragniesz się przyjrzeć.
Wszakże zzuj obuwie z nóg twoich i włóż pokrowce na myśli cielesne, jeżeli
pragniesz przystąpić. „Pójdę - mówi -
a oglądam widzenie to wielkie” (Ex.
3, 3). Naprawdę wielkie to widzenie — krzak gorejący, a nie ulegający spaleniu;
wielki to znak — Niewiasta obleczona w słońce, a nie doznająca szwanku! Nie
leży to w naturze krzaka, aby będąc zewsząd ogniem otoczony, nie podlegał
spłonięciu; nie niewiasty to moc — wytrzymać obleczenie słońca. Nie w ludzkiej
to mocy i nawet nie w anielskiej: tu mocy wyższej koniecznie potrzeba.
Powiedziano: „Duch Św. zstąpi na Cię”.
A Ona jakby odpowiadała: Duch jest Bogiem; Bóg zaś nasz jest ogniem trawiącym.
Na co odrzekł anioł. „Moc, nie moja,
nie Twoja, ale Najwyższego zaćmi Tobie”
(Łuk. 1, 35). Nic więc dziwnego, że pod taką zasłoną daje się wytrzymać takie
obleczenie.
6. „Niewiasta obleczona w słońce”. Zaiste
obleczona światłością jakby szatą. Człowiek cielesny może tego nie pojmuje; są
to bowiem rzeczy duchowe i wydają mu się głupstwem. Nie tak się wydawały
Apostołowi, który mówił: „Ale się
obleczcie w Pana Jezusa Chrystusa” (Rzym. 13, 14). O, w jakąże zażyłość
weszłaś z Nim Pani! Jak bliską Mu się stałaś, co więcej: do jakiej poufałości z
Nim zasłużyłaś być dopuszczoną; jakąże znalazłaś łaskę u Niego! On powstaje w
Tobie, a Ty w Nim; i sama Go przyoblekasz i przez Niego zostajesz obleczoną! Ty
Go przyoblekasz substancją ciała, a On Cię obleka chwałą swego majestatu.
Słońce oblekasz obłokiem, Sama zaś oblekasz się w słońce. „Stworzył Pan nowinę na ziemi, iż Białogłowa ogarnie Męża” (Jer.
31, 22), nie innego, jeno Chrystusa, o którym powiedziano: „Oto Mąż, wschód imię Jego” (Zach. 6, 12). Nowinę też stworzył na
niebie, iż Niewiasta się ukaże, przyobleczona w słońce. Wreszcie Go ukoronowała
i wzajemnie zasłużyła być ukoronowaną przez Niego. „Wyjdźcie a oglądajcie córki Syjońskie króla Salomona w koronie, którą
go ukoronowała matka jego” (Pnp. 3, 11). Ale o tym kiedy indziej. Tymczasem
lepiej wejdźcie wewnątrz, a oglądajcie królową w koronie, którą ukoronował Ją
Syn Jej.
7. „A na głowie Jej korona z gwiazd dwunastu”.
Godnie zaprawdę wieńczą gwiazdy głowę, która daleko jaśniej od nich samych
świecąc, więcej je zdobi, niż od nich ozdobę bierze. Dlaczegóż by gwiazdy nie
miały wieńczyć Tej, którą przyobleka słońce? Mędrzec powiada, że jako we dni
wiosny otaczały Ją kwiaty róży i lilie, które są nad ciekącą wodą (Ekli. 50,
8). Albowiem lewa ręka oblubieńca pod głową jej, a prawica jego obłapia ją
(Pnp. 2, 6), Któż oszacuje te perły? Któż nazwie gwiazdy, z których się składa
królewska korona Maryi? Przechodzi siły człowieka wyjaśnienie podstaw tej korony,
wytłumaczenie jej układu. My wszakże stosownie do stopnia naszego małego
rozumienia, powstrzymując się od ryzykownego dociekania tajemnic, że
niezupełnie bezpodstawnie w dwunastu owych gwiazdach chcemy upatrywać dwanaście
przywilejów łask, które w sposób szczególny zdobią Maryję. Oto odkrywamy w
Maryi przywileje nieba, przywileje ciała, przywileje serca. Jeżeli zaś tę
troistą liczbę pomnożymy w czwórnasób będziemy ponoć mieli gwiazd dwanaście,
którymi jaśnieje korona naszej Królowej na cały świat. Dla mnie szczególniejszy
bije blask, po pierwsze, z narodzenia Maryi; powtóre, z anielskiego
pozdrowienia; po trzecie, ze zstąpienia Ducha Św; po czwarte, z niewysłowionego
poczęcia Syna Bożego Podobnież i z tego promienieje zgoła świetlana piękność,
że Maryja przoduje w dziewictwie, że zostaje płodną bez naruszenia panieństwa,
ciężarną bez obciążenia, rodzicielką zaś bez boleści. Obok tego szczególnym
jaśnieją w Maryi blaskiem łagodność wstydliwości, pobożność pokory,
wielkoduszność wierzenia, męczeństwo serca. Poleca się waszej pilności baczniej
rozważyć te rzeczy z osobna. My zaś, zdaje się, uczynimy dość, jeżeli zdołamy
pokrótce je wskazać.
8. A zatem
co nam przypomina blask gwiazdy w narodzeniu Maryi? To, że pochodzi z rodu
królewskiego, z nasienia Abrahamowego, Z pokolenia Dawida. Jeżeli wydaje się za
mało tego, dodaj, że temu rodowi, jak wiemy z objawienia Bożego, Maryja została
dana wskutek szczególnego przywileju świętości; ze na długo przedtem tymże
Ojcom została obiecana; że poprzedzały Ją tajemnicze cuda; że Ją przepowiadały
wyrocznie proroków. Ją to bowiem oznaczały różdżka kapłańska kwitnąca, lubo nie
mająca korzenia (Num. 17, 8); runo Gedeona, okrywające się rosą na środku
suchego bojowiska (Sęd. 6, 37-38); brama wschodnia która nigdy nikomu otwieraną
nie była, w widzeniu Ezechiela (Ez. 44, 1-2). Ją to wreszcie zapowiadał przed
innymi Izajasz już to jako różdżkę, mającą powstać z korzenia Jessego (Iz.
11,1); już tez wyraźniej jako Pannę, mającą porodzić. Słusznie napisano, że
ukazał się znak wielki na niebie, skoro wiemy, że aż tak wyraźnie był naprzód z
nieba zapowiedziany. Mówi Pan: „Da nam
sam Pan znamię: Oto Panna pocznie” (Iz. 7, 14). Zaiste, wielkie dał znamię,
albowiem i Ten wielki, który dał. A zatem, komóż nie bije z całą potęgą w oczy
blask tego przywileju? Już to jedno ze pozdrawia Ją Archanioł z takim
szacunkiem i uległością, iż już naówczas zdawała się być wyniesioną na
królewskim tronie ponad wszystkie chóry zastępów niebieskich; że okazuje
Niewieście najwyższą cześć Ten, który dotychczas sam zwykł od ludzi należną
cześć odbierać, — przekonywa nas niezbicie o niezwykłej godności i
szczególniejszej łasce Dziewicy.
9.
Niemniejszą też bije jasnością ów niezwykły sposób poczęcia, że mianowicie nie
w nieprawości, jako wszystkie inne, ale za sprawą Ducha Św. Maryja jedyna i
jedynie tylko z uświęcenia, poczęła. Albowiem to, że porodziła prawdziwego Boga
i Syna Bożego tak, iż z Maryi urodził się tenże sam Syn Boga i człowieka,
zupełnie jeden Bóg i człowiek, stanowi przepaść światłości; i niebezpodstawnie
bym utrzymywał, że potęga tego blasku nawet anielskie przyćmiewa oko. Dalej
jaśnieje i dziewictwo cielesne, i ślub dziewictwa, i samego tego ślubu nowość,
gdyż Maryja, prześcigając w wolności ducha przepisy prawa Mojżeszowego,
ślubowała Bogu niepokalaną świętość ciała wespół z duchem. Nienaruszoną bowiem
podstawę ślubowania swego dowodzi tym, że aniołowi, zwiastującemu Syna, z taką
odpowiada stanowczością: „Jakoż się to
stanie, gdyż męża nie znam?” (Łuk. 1, 34). Być może, że Maryja najpierw
dlatego zatrwożyła się na mowę jego i rozmyślała, jakie by to było
pozdrowienie, iż usłyszała, że jest błogosławioną między niewiastami, gdy Ona
tymczasem zawsze pragnęła być błogosławioną między dziewicami. I już odtąd
rozmyślała, jakie by to było pozdrowienie, ponieważ już zdawała się być
podejrzaną. Skoro bowiem w obietnicy Syna wydało się jawne niebezpieczeństwo
dla dziewictwa, już dłużej nie mogła ukrywać się i musiała zawołać: „Jakoż się to stanie, gdyż męża nie znam?”
Słusznie zatem i tamto zasłużyła błogosławieństwo i tego nie utraciła; daleko
też chwalebniejszym się stało dziewictwo przez płodność i płodność przez
dziewictwo, te zaś dwa światła zdają się oświecać nawzajem krzyżującymi się
promieniami. Wielka to bowiem rzecz być dziewicą, ale być dziewicą-matką —
rzecz niezmiernie większa. Słusznie też sama tylko Maryja nie uczuwała owego
nader przykrego obrzydzenia, jakie jak wiadomo, znosić muszą wszystkie inne
ciężarne niewiasty, ponieważ Ona jedna tylko poczęła bez pożądliwości
cielesnej. Dlatego też i w samym początku swego poczęcia, kiedy właśnie inne
niewiasty największych doznają cierpień, Maryja. z całą chyżością wstępuje na
góry, ażeby służyć Elżbiecie. Ale też i do Betlejem idzie, bezpośrednio przed
samem porodzeniem, niosąc brzemię lekkie, niosąc Tego, przez którego sama była
niesioną. Również i w samym porodzeniu jaką światłością jaśnieje to że ku nowej
radości nowe wydała potomstwo, jedna wśród niewiast daleką będąc od ogólnego
przekleństwa i boleści rodzących! Jeżeli będziemy oceniali rzeczy według ich
rzadkości, nie podobna znaleźć nic nadto rzadszego. Przecież w tym wszystkim
Maria ani przedtem podobnej sobie nie widziała, ani nie zostawiła podobnej w
potomności. Te wszystkie prawdy, jeżeli tylko dokładnie je rozważymy, bez
wątpienia przejmą nas podziwem, co więcej: czcią, pobożnością i pocieszeniem.
10. To zaś
co jeszcze pozostaje, domaga się naśladowania. Nie należało się nam, aby nas
przed narodzeniem zapowiadano z Bożego natchnienia tak rozmaicie i wielu
sposobami; aby z nieba obwieszczano; ani też aby nas Archanioł Gabriel uczcił
tak zaszczytnym a niezwykłym pozdrowieniem. Jeszcze mniej dwiema innymi
rzeczami Maryja dzieli się z nami: zaiste tajemnica Jej Jej (Iz. 24,16). Ona to
bowiem jest jedyna, o której powiedziano. „Albowiem
co się z niej narodziło, jest z Ducha Św.”
(Mat. 1, 20). i jedyna, której powiedziano: „Co się z Ciebie narodzi święte, będzie nazwane Synem Bożym” (Łuk.
1, 35). Ofiarowują się Królowi dziewice, ale po Niej, albowiem pierwszeństwo
Ona sobie samej zastrzega. Tym bardziej Ona sama jedna poczęła bez naruszenia,
nosiła bez obciążenia, porodziła Syna bez boleści. Tak więc nic z tego
wszystkiego od nas nie jest wymagane; tym niemniej wymaga się naprawdę
niejedno. Czyż bowiem niezwykłość darów usprawiedliwi nasze niedbalstwo, jeżeli
nam będzie brakowało łagodności wstydu, pokory serca, wielkoduszności wiary,
współcierpienia umysłu? Naprawdę najwdzięczniejsza to perła w koronie,
błyszcząca gwiazda na głowie, — rumieniec na twarzy człowieka wstydliwego.
Czyżby ktoś sądził, że tej łaski była pozbawiona Ta, która była pełną łaski?
Wstydliwą była Maryja; z Ewangelii to udowodnimy. Gdzież bowiem wydaje się Ona
kiedykolwiek być wielomówną, gdzie się wydaje być zuchwałą? Przed domem stała,
chcąc się rozmówić z Synem (Mat. 12, 46); ani też, korzystając z powagi
matczynej, nie przerwała mowy, ani nie wdarła się do domu, w którym Syn
przemawiał. Zresztą, jeżeli sobie dobrze przypominamy, w ciągu całego
opowiadania czterech Ewangelii za ledwo cztery razy możemy usłyszeć Maryję
mówiącą. Po raz pierwszy — do Anioła i to tylko wówczas, gdy on do Niej po
kilkakroć przemówił; drugi raz — do Elżbiety, kiedy to głos Jej pozdrowienia
pobudził Jana do podskoczenia w żywocie, przy czym, gdy Elżbieta wielbiła Maryję,
Ona sama raczej troszczyła się o wielbienie Boga (Łuk. 1, 34-55). Trzeci raz —
do Syna, gdy już był we dwunastu latach, że Ona i Ojciec Jego z boleścią Go
szukali (Łuk. 2,48). Czwarty zaś raz — do Syna i sług na godach (Jan 2, 3-5). I
sama ta mowa była też najpewniejszą wskazówką wrodzonej łagodności i
wstydliwości dziewiczej. Przykładając bowiem do innych miarę własnej
wstydliwości, wytrzymać nie mogła, nie mogła ukrywać braku wina. A gdy Ją
skarcił Syn, Ona jako cicha i pokornego serca, ani Mu nie odpowiedziała, ani
nie straciła nadziei, nakazując sługom, aby czynili, cokolwiek On rozkaże.
11. Czyż
nie czytamy na samym początku, że przyszli pasterze i znaleźli przed wszystkimi
innymi Maryję? „Znaleźli Maryję i Józefa
i niemowlątko położone w żłobie” (Łuk. 2, 16). Również i Magowie, jeśli
przypominasz, znaleźli Dziecię nie bez Maryi Matki jego (Mat. 2, 11). Ona też
do mówienia nierychła, skora do słuchania, — wprowadzając do świątyni Pańskiej
Pana świątyni, wiele słyszała od Symeona tak o Nim, jak i o sobie samej, Maryja
„wszystkie te słowa zachowała w sercu
swym”. (Łuk. 2, 51). Wszakże w tym wszystkim nie znajdziesz ani jednego
słowa nawet o samej tajemnicy Wcielenia Pańskiego. Biada nam, że ducha mamy w
nozdrzach! Biada nam, żeśmy całego wypuszczamy ducha, ponieważ — według
powiedzenia komika — dookoła obfitujemy w szpary (Terent., in Eunucho I, II,
25). Dalej, ileż to razy Maryja słuchała Syna, nie tylko przemawiającego w
przypowieściach do rzesz, ale i objawiającego osobno uczniom tajemnice królestwa
Bożego: widziała Go, czyniącego cuda; widziała Go potem, wiszącego na krzyżu
umierającego, zmartwychwstającego, wstępującego do nieba; ale w tym wszystkim
ileż to razy jest wzmianka o tym, że słychać było głos Panny najskromniejszej,
gołębicy najwstydliwszej? Czytam wreszcie w Dziejach Ap. o tym, że wracając z
góry Oliwnej, jednomyślnie trwali na modlitwie. Kto? Jeżeli przypadkiem była
Maryja, niechże będzie wymieniona na pierwszym miejscu, ponieważ jest ponad
wszystkich już to ze względu na Syna, już też z własnego przywileju świętości. „Piotr i Jan, Jakób i Andrzej” i reszta
Apostołów. „Ci wszyscy trwali
jednomyślnie na modlitwie z niewiastami i z Maryją Matką Jezusową” (Dz. Ap.
1,13-14). Czyż więc nie czyniła się ostatnią z niewiast, tak iż na ostatnim kładzie
się miejscu? Zaprawdę, cieleśni jeszcze byli uczniowie, którym jeszcze nie był
Duch dany, bo Jezus jeszcze nie był uwielbiony (Jan 7, 39), kiedy się między
nimi wywiązała sprzeczka o pierwszeństwo (Luk. 22, 24); Maryja zaś, o ile
większą była, uniżała siebie nie tylko we wszystkim, ale i przed wszystkimi.
Słusznie stała się Panią wszystkich, gdyż sama się podawała za sługę
wszystkich. Słusznie wreszcie wyniesioną została ponad aniołów Ta, która się
schylała w niewysłowionej łagodności popod wdowy i pokutnice, popod tę, z
której wyrzucono siedem diabłów. Zaklinam was, synaczkowie, naśladujcie tę
cnotę, jeżeli miłujecie Maryję; jeżeli dążycie do przypodobania się Jej,
naśladujcie Jej skromność. Nic bowiem tak właściwego człowiekowi, nic tak
odpowiedniego chrześcijaninowi, a najbardziej nic tak nie przystoi zakonnikowi!
12. Z tejże
samej łagodności dość wyraźnie prześwieca w Dziewicy cnota pokory. Albowiem
pokrewne są sobie pokora i łagodność i w tym najściślej zjednoczone, który
mówił o sobie, „Uczcie się ode mnie, żem
jest cichy i pokornego serca” (Mat. 11,29). Jak bowiem matką zuchwałości
jest pycha, tak prawdziwa łagodność jedynie tylko z rzetelnej pochodzi pokory.
I nie w samym tylko zamiłowaniu Maryi do milczenia ujawnia się pokora, lecz
widoczniej jeszcze przebija z mowy. Usłyszała: „Co się z ciebie narodzi święte, będzie nazwane Synem Bożym”, a
przecież nie co innego odpowiedziała, jedno, że jest Jego służebnicą. Potem
podróż do Elżbiety, przy czym Duch Św. stale Jej objawia szczególniejszą chwałę
Dziewicy. Ona też podziwia Osobę przybywającej, mówiąc: „A skądże mnie to, że przyszła Matka Pana mego do mnie?” Wysławia
też i głos pozdrawiającej, dodając: „Jako
stał się głos pozdrowienia twego w uszach moich, skoczyło od radości Dzieciątko
w żywocie moim”; a również błogosławiła wiarę wierzącej: „A błogosławionaś — mówiła— któraś uwierzyła, albowiem spełni się to,
coć jest powiedziano od Pana” (Łuk. 1,35-48). Zaiste, wielkie to sławienie;
ale i Bogu miła pokora, która nic dla siebie nie chciała zatrzymać, ale raczej
wszystko przelała na Tego, którego dobrodziejstwa w Niej wywołały pochwałę. Ty
— powiada — wielbisz matkę Pana; a przecież: „Wielbi dusza moja Pana”. Powiadasz, że na głos mój skoczyło
dzieciątko od radości, a przecież „rozradował
się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim”, duch zaś sam, jako przyjaciel
oblubieńca, radością się raduje na głos oblubieńca. Błogosławiona, nazywasz tę
która uwierzyła; ale przyczyną wiary i błogosławieństwa jest wejrzenie
najwyższe łaskawości o tyle, iż dlatego najbardziej „odtąd błogosławioną mię zwać będą wszystkie narody”, iż na niską i
lichą wejrzał Bóg służebnicę.
13. Ale
czyżbyśmy sądzili bracia, że św. Elżbieta pobłądziła w tym, co mówiła przecież
z natchnienia Ducha Św.? Przenigdy! Zaprawdę, błogosławiona Ta, na którą
wejrzał Bóg i błogosławiona, która uwierzyła! To bowiem było wielkim owocem
wejrzenia Bożego. Mocą niewysłowionego działania Ducha zstępującego do tak
wielkiej pokory w tajnikach dziewiczego serca dołączyła się taka
wielkoduszność, że podobnie jak wyżej mówiliśmy o czystości i płodności, tak
właśnie i te gwiazdy stają się jaśniejsze skutkiem obopólnego oświetlania się,
dlatego mianowicie, że ani tak wielka pokora nie umniejszyła wielkoduszności,
ani wielkoduszność tak potężna nie uszczupliła pokory. Ale chociaż w mniemaniu
własnym tak była niską, jednakże w wierze w obietnicę była wielkoduszną o tyle,
że lubo za nic innego się miała, jak za służebnicę, przecież bynajmniej nie
wątpiła, że została wyniesioną do tej niezgłębionej tajemnicy, do dzieła podziwu
godnego i uwierzyła, że wkrótce się stanie prawdziwą Rodzicielką Boga i
człowieka. Jest to mianowicie dziełem przywileju łaski Bożej w sercach
wybranych, iż ani pokora nie czyni ich małodusznymi, ani wielkoduszność
zarozumiałymi: te cnoty raczej tak współpracują ze sobą, że wielkoduszność nie
tylko wcale nie rodzi pychy, ale potężnie rozwija pokorę, iżby ludzie byli tym
bojaźliwsi i wdzięczniejsi względem Dawcy darów. I odwrotnie: pokora wcale nie
jest powodem do wciskania się małoduszności; ale im mniej kto zwykł polegać na
sobie choćby w najmniejszym, tym więcej ufa w potędze Bożej takoż w rzeczach
wielkiej wagi.
14.
Męczeństwo zaś Dziewicy (które, jeśli przypominacie, w koronie Jej oznaczyliśmy
gwiazdą dwunastą) uwydatnia się zarówno w proroctwie Symeona, jak i w samej
historii Męki Pańskiej. „Oto ten położony
jest na znak, któremu sprzeciwiać się będą”, tak mówi starzec o Dziecięciu
Jezus; Maryi zaś powiada: „duszę twą
własną przeniknie miecz” (Łuk. 2, 34-35). Zaprawdę, o Matko błogosławiona,
przeniknie miecz Twą duszę! Tylko Ją bowiem przenikając, zagłębi się w ciele
Syna Twojego. A gdy wypuścił ducha ów Twój Jezus (wszystkich wprawdzie, ale
Twój w sposób szczególny), Jego przecież duszy nie dosięgła okrutna włócznia,
która (nie przepuszczając nawet umarłemu, lubo nie mogła mu szkodzić) otworzyła
bok Jego, wszakże Twoją duszę ona przeszyła. Jego bowiem duszy tam już nie
było, ale Twoja stamtąd nie mogła się oderwać. Twoją więc duszę przenikła moc
boleści tak, iż nie bez słuszności nazywamy Cię więcej niż męczenniczką przeto;
iż w Tobie uczucie męczeństwa cielesnego przewyższył skutek współmęczeństwa.
15. A czyż nie wydaje się tobie więcej niż mieczem, owa mowa, naprawdę
przenikająca duszę i sięgająca aż do rozdzielenia, duszy i ducha: „Niewiasto! Oto Syn Twój?” (Jan 19,26).
O, zamiano! Jan ci się daje zamiast Jezusa, sługa zamiast Pana, uczeń zamiast
Mistrza; syn Zebedeusza zamiast Syna Bożego, zwykły człowiek zamiast
prawdziwego Boga! Jakżeby słuchanie tego nie miało przeniknąć Twej najczulszej
duszy, jeżeli samo wspomnienie rozdziera nawet nasze lubo kamienne, lubo
żelazne serca! Nie dziwcie się, bracia, że o Maryi mówimy, iż była męczenniczką
w duszy. Niech dziwi się ten, kto nie pamięta, iż słyszał, jak Paweł kładł
między największymi występkami pogan to, iż byli bez miłości przyrodzonej (Ps.
1, 31). Dalekim to było od wnętrzności Maryi, dalekim niech też będzie od Jej
sług! Ale może kto powie: Czyż nie wiedziała naprzód, że Jezus umrze? Bez
wątpienia. Czyż nie spodziewała się ciągle, że zmartwychwstanie? Z pewnością. I
pomimo to bolała nad Ukrzyżowanym? Straszliwie! Bo i któż ty jesteś, bracie, i
skąd ci ta mądrość, że podziwiasz więcej Maryję współcierpiącą niż cierpiącego
Syna Maryi? Tamten mógł nawet ciałem umierać, Ta zaś współumierać nie mogła sercem?
Tamto sprawiła miłość, nad którą większej nikt nie miał; takoż i to sprawiła
miłość, do której podobnej po niej już nie było. Teraz oto, Matko miłosierdzia,
przez samo najszczersze Twego ducha uczucie, ścielący się u stóp Twoich
księżyc, tj. Kościół, wzywa Cię w pobożnych błaganiach na pośredniczkę między
nim a słońcem sprawiedliwości: aby w Twoim świetle ujrzał światło i za Twoim
poparciem zasłużył sobie łaskę słońca, bo Cię prawdziwie umiłował ponad
wszystkich i przyozdobił, przyoblekając szatą, chwały i kładąc na Twą głowę
koronę ozdobną. Pełna jesteś łask, pełnaś rosy niebieskiej, wsparta na
umiłowanym, opływająca rozkoszami. Nasyć dziś ubogich Twych, Pani! Przecież
szczenięta nawet jedzą z okruszyn i nie samemu tylko słudze Abrahamowemu, ale i
wielbłądom jego daj napoju z przepełnionego wiadra Twego (Gen. 24, 15-20), boć
Ty naprawdę jesteś Panną z góry wybraną i przygotowaną dla Syna Najwyższego,
który jest Bóg ponad wszystko błogosławiony na wieki. Amen.
KAZANIE NA NARODZENIE N. MARYI PANNY.
O wodociągu.
1. Niebo ogarnia obecność płodnej Dziewicy, ziemia
czci Jej pamięć. W ten to sposób odbywa się tam urzeczywistnienie wszelakiego
dobra, tu — jego wspomnienie; tam — sytość, tu nikła zaledwie ofiara pierwocin;
tam — rzecz, tu zaś imię. Psalmista powiada: „Ty Panie trwasz na wieki, a
pamiątka Twoja od rodzaju do rodzaju” (Ps. 101, 13). Rodzaj i rodzaj już ci
nie aniołów, ale ludzi. Chcesz wiedzieć, dlaczego imię Jego i pamiątka jest
wśród nas, a obecność na wysokości? Powiedziano: „Wy tedy tak się modlić
będziecie: Ojcze, nasz któryś jest w niebiesiech, święć się imię Twoje”
(Mat. 6, 9). Rzetelna to modlitwa, której sam początek przypomina i o
usynowieniu Bożym i o ziemskim pielgrzymowaniu, ażebyśmy wiedząc o tym, że dopóki
nie jesteśmy w niebie, pielgrzymujemy z woli Pana, wzdychali w głębi duszy,
oczekując przysposobienia synowskiego, obecności Ojca. Znaczącym tedy jest to,
co mówi prorok o Chrystusie: „Duch ust naszych Chrystus Pan pojmany jest w
grzechach naszych, któremuśmy mówili: W cieniu twoim żyć będziemy między narody”
(Tren. Jer. 4,20). Albowiem w pośród błogosławieństw niebieskich życie upływa
nie w cieniu, ale raczej w blasku. „W jasnościach świętości, z żywota przed
jutrzenką zrodziłem cię” (Ps. 106, 3). Ale to właśnie Ojciec.
2. A i Matka nie zrodziła Go w blasku, ale w cieniu,
lubo tylko w tym, którym zaćmił Najwyższy. Słusznie zatem śpiewa Kościół, nie
ten wprawdzie Kościół świętych, który przebywa na wysokości i w blasku, ale
który jeszcze pielgrzymuje tu na ziemi: „Pod cieniem jego, któregom
pragnęła, siedziałam: a owoc jego słodki gardłu memu” (Pnp 2, 3). Światło
bowiem południowe, gdzie się pasie Oblubieniec, prosił wskazać sobie; ale
został stłumiony, i zamiast pełności światła otrzymał cień, a zamiast sytości
— pożądanie. Nie mówi: „Pod cieniem, któregom pragnęła, siedziałam”, ale: „Pod
cieniem jego, któregom pragnęła, siedziałam”, bo nie jego cienia pożądała,
ale samego południa, pełnego światła z pełnego światła. „A owoc jego słodki
gardłu memu”, jakby mówił: smakowi memu. „Dokądże mi nie przepuścisz
ani dopuścisz mi, abym przełknął ślinę moją?” (Job. 7, 19). Dopókiż
trwać będzie ta prawda: „Skosztujcie a obaczcie, iż słodki jest Pan”
(Ps. 33, 9), i to słodki smakowi i słodki gardłu tak, iż słusznie oblubienicy
i. za to wyrywa się glos dziękczynienia i chwały?
3. Ale kiedyż powiedzą: „Jedzcież, przyjaciele, i
pijcie, a popijcie się, najmilsi?” (Pnp 5,1). „A sprawiedliwi niechaj
używają i weselą się”, mówi prorok, ale „Przed oczyma Bożymi” (Ps.
67, 4), a zatem — nie w cieniu. O sobie zaś samym powiada: „Nasycony będę,
gdy się okaże chwała twoja” (Ps. 16, 14). Podobnież i Pan mówi do
Apostołów: „Wy jesteście, którzyście wytrwali przy mnie w pokusach moich. A
ja wam odkazuję królestwo, jako mi odkażał Ojciec mój, abyście jedli i pili u
stołu mego” (Łuk. 22, 28-30). Ale gdzie? „W królestwie moim”, powiada.
O zaiste, błogosławiony ten, kto pożywać będzie chleba w Królestwie Bożym! Więc
niech się święci imię Twoje, przez które w jaki bądź sposób jesteś niekiedy w
nas, o Panie, mieszkając przez wiarę w sercach, albowiem imię Twoje już jest
wezwane nad nami. Niech przyjdzie królestwo Twoje. Tak niech przyjdzie to, co
jest doskonałe, a niech się opróżni to, co jest postronne. „Macie — mówi
Apostoł, — owoc wasz ku poświęceniu, a koniec żywot wieczny” (Rz. 6,
22). Żywot wieczny to źródło niewyczerpane, które zrasza całą powierzchnię
raju. Nie tylko zrasza, ale i upaja — źródło ogrodów, studnia żywych wód, które
bystro płyną z Libanu: bystrość rzeki rozwesela miasto Boże. A któż jest
źródłem żywota, jeśli nie Chrystus Pan? „Gdy się Chrystus, żywot wasz, ukaże, tedy i
wy z Nim ukażecie się w chwale” (Kolos. 3, 4). Zaprawdę sama pełność
wyniszczyła siebie, ażeby się stała dla nas sprawiedliwością, i uświęceniem, i
odpuszczeniem. Spłynęło źródło aż do nas, na ulicach spłynęły wody, lubo obcy
niech z nich nie pije (Przyp. 5, 16, 17). Spływa wodociągiem ów strumień
niebieski, nie obfitujący wszakże, jako źródło, ale wlewający w oschłe serca
nasze krople łaski, jednym więcej, innym mniej. Wodociąg jest pełen, ażeby
wszyscy brali z pełności, wszakże nie samą brali pełność.
4. Jeśli się nie mylę, już zmiarkowaliście, kogo
chcę nazwać wodociągiem, który biorąc z Ojcowskiego serca pełność tego źródła,
nam go dał, jeżeli nie w takiej obfitości, jak jest, to przynajmniej w takiej,
jaką możemy zmieścić. Wiecie przecież, komu rzeczono: „Bądź pozdrowiona,
łaski pełna”. Dziwimy się, że mógł być znaleziony taki wodociąg, mianowicie
tak wysoki, iż jego wierzchołek, na kształt owej drabiny, którą oglądał Jakób
(Rodź. 28, 12), dotykał nieba, co więcej: przewyższał niebo i mógł dosięgnąć
owego nader żywego źródła wód, które są ponad niebem? Dziwił się również
Salomon i mówił, niejako bliskim będąc zwątpienia: „Niewiastę mężną któż
znajdzie”? (Przyp. 31, 10). Dlatego właśnie przez tyle czasu brakowało
rodzajowi ludzkiemu potoków łaski, ponieważ jeszcze nie pośredniczył ów tak
bardzo upragniony wodociąg, o którym mówimy. I nie będziesz się dziwił, że tak
długo nań czekano, jeżeli uprzytomnisz sobie, w ciągu ilu to lat pracował Noe,
mąż sprawiedliwy, nad budową arki, w której się uratowało niewielu, mianowicie
osiem dusz, i to tylko na stosunkowo krótki przeciąg czasu.
5. Ale w jakiż sposób ten nasz wodociąg dosięga
owego tak wzniosłego źródła? Jakżeby inaczej, sądzisz, jeżeli nie potęgą
pragnienia, żarem pobożności, czystością modlitwy, jak i napisano: „Modlitwa
sprawiedliwego przeniknie obłoki” (Ekli. 35, 21). A któż jest sprawiedliwy,
jeśli nie Maryja, z której nam powstało słońce sprawiedliwości? W jakiż zatem
sposób dosięgła Ona niedostępnego majestatu, jeżeli nie kołacząc, prosząc i
szukając? Wreszcie i znalazła to, czego szukała, boć Jej to powiedziano: „Znalazłaś
łaskę u Boga” (Łuk. 1, 30). Jakże to? Jest łaski pełną i jeszcze łaskę
znalazła? Godną zaiste jest znaleźć, czego szuka Ta, której własna pełność nie
wystarcza, która własnym dobrem zadowolić się nie może; ale jak napisano: „Którzy
mię piją, jeszcze pragnąć będą” (Ekli. 24, 29); prosi nadmiaru dla
zbawienia wszystkich. „Duch Św. zstąpi na Cię” (Łuk. 1, 35), i wyleje na
Cię ów balsam drogocenny tak hojnie i w takiej pełności, że się przeobficie
rozleje dokoła. Tak jest: już czujemy, już rozweselają się oblicza nasze w
oleju. Już wołamy: „Olej wylany imię Twoje”, a pamiątka Twoja od rodzaju
do rodzaju. Wszakże to nie na próżno, i olej lubo się wylewa, wszakże nie
ginie. Dlatego właśnie i panienki, czyli małe duszyczki, umiłowały oblubieńca (Pnp
1, 2), i to nie mało; a olejek spływający z głowy, przyjmuje nie tylko broda,
ale nawet kraj szaty.
6. Przyjrzyj się, człowiecze, wyrokowi Bożemu;
rozważ wyrok mądrości, wyrok łaskawości. Mając zwilżyć całe bojowisko rosą
niebieską, najpierw zrasza całe runo (Sędz. 6, 37-40); mając odkupić rodzaj
ludzki, cały okup wkłada na Maryję. Dlaczego to? Może dlatego, aby dać Ewie
możność usprawiedliwienia się przez Córę, skutkiem czego uskarżanie się męża na
niewiastę byłoby udaremnione: „Niewiasta, którąś mi dał, dała mi z drzewa
zakazanego” (Gen. 3, 12); mów raczej: niewiasta, którąś mi dał, nakarmiła
mię owocem błogosławionym. Wyrok to naprawdę nader łaskawy, ale może jest inny
ukryty, może to nie wszystko. Prawdą to jest, ale za mało tego, jeśli się nie
mylę, pragnieniom waszym. Jest w tym słodkość mleka, może da się otrzymać,
jeżeli mocniej wyciskać będziemy, tłustość masła. Wyżej zatem patrzmy: z jakiem
uczuciem pobożności mamy stosownie do woli Bożej czcić Maryję, w której Bóg
złożył pełnię wszelakiego dobra tak, iż powinniśmy wiedzieć, że cokolwiek jest
w nas nadziei, lub łaski, lub szczęśliwości, to wszystko spłynęło na nas z Tej,
która wstępuje opływająca rozkoszami. Zaiste jest to ogród rozkoszy, na który
nie tylko tchnął przychodząc, ale i na wskroś przewiał ów spadający z południa
wiatr Boży tak, iż zewsząd płyną i obfitują wonności jego, czyli charyzmaty
łask. Usuń to ciało słoneczne, które oświeca wszechświat: gdzie będzie dzień?
Usuń Maryję, tę gwiazdę morza, morza wielkiego i przestronnego, co pozostanie
prócz mrocznej zasłony, i cienia śmierci, i ciemności nieprzeniknionych?
7. Wszystkimi zatem siłami serca, wszystkimi
uczuciami i całą duszy potęgą czcijmy Tę Maryję, bo taka jest wola Tego, kto
całkowicie chciał nas mieć przez Maryję. Łaska, mówię, jest wola Boża, ale dla
dobra naszego. Bóg bowiem opiekując się we wszystkim i przez wszystko
nieszczęśliwymi, krzepi nasz lęk, pobudza wiarę, umacnia nadzieję, odpędza
nieufność, małoduszności dodaje otuchy. Do Ojca bałeś się przystąpić, przestraszony
samym Jego głosem, uciekłeś się do liści; dał ci Jezusa za pośrednika. Czegóż
nie osiągnie taki Syn u takiego Ojca? Jużci będzie wysłuchany dla swej
uczciwości; przecież Ojciec miłuje Syna. Czy może czujesz lęk i przed Nim?
Bratem jest twoim i ciałem twoim, kuszony we wszystkim bez grzechu, ażeby był
miłosiernym. Tego ci brata dała Maryja. Ale może i w Nim obawiasz się majestatu
Bożego, bo lubo stał się człowiekiem pozostał wszakże Bogiem? Chcesz mieć
pośrednika i do Niego? Udaj się do Maryi. W Maryi bowiem czyste
człowieczeństwo, nie tylko czyste od wszelkiej zmazy, ale i czyste ze względu
na samą naturę. I nie waham się twierdzić, że Ona będzie wysłuchana dla swej
godności. Przecież wysłucha Syn Matkę, a Syna wysłucha Ojciec. Synaczkowie,
Ona jest drabiną grzeszników, Ona jest moją największą ufnością, Ona jest
całkowitą podstawą mojej nadziei. Bo jakże inaczej? Azali może Syn czy to
odmówić, czy też znieść odpowiedź odmowną; czyż może Syn nie wysłuchać, albo
nie być wysłuchanym? Zaprawdę, ani jedno ani drugie. „Znalazłaś, mówi
anioł, łaskę u Boga”. Szczęście to, Ona zawsze znajdzie łaskę i sama
jest łaską, której potrzebujemy. Panna roztropna szukała nie mądrości, jako
Salomon, nie bogactw, nie godności, nie potęgi, ale łaski. Albowiem zbawienie
osiągamy jedynie za pomocą łaski.
8. Dlaczego my, bracia, czego innego pożądamy?
Szukamy łaski, a szukamy przez Maryję, albowiem, czego szuka, znajduje, i nie
może to być udaremnione. Szukajmy łaski, ale łaski u Boga, gdyż łaska u ludzi
zawodna. Inni szukają zasługi; my usiłujmy znaleźć łaskę. Cóż bowiem? Czyż nie
łasce to przypisać mamy, że tu jesteśmy? Zaprawdę, z miłosierdzia Bożego to
się stało, że my nie jesteśmy zatraceni! Kto my? My przeniewiercy, my
cudzołożnicy, my mężobójcy, my łupieżcy, — plugastwo tego świata. Poradźcie się
sumień swoich, bracia, a obaczcie, iż gdzie obfitował występek, łaska więcej
obfitowała. Maryja nie pragnie zasługi, ale szuka łaski. Zresztą, aż do tego
stopnia ufa łasce i nie pragnie wyniesienia, że boi się pozdrowienia
anielskiego. Powiedziano: „Maryja myślała, jakie by to było pozdrowienie” (Łuk
1,29). To znaczy, iż uważała się za niegodną pozdrowienia anielskiego. I
możliwe, że tak myślała: Skądże to mnie, że przychodzi anioł Pana mego do mnie?
Nie bój się, Maryjo, i nie dziw się, że anioł przybywa: przybędzie jeszcze
większy od anioła! Nie dziw się, że przy Tobie anioł Pański: przecież sam Pan
anioła z Tobą. Wreszcie, dlaczego byś nie miała oglądać anioła, skoro już
prowadzisz żywot anielski? Dlaczegóżby anioł nie miał odwiedzić towarzyszki
życia? Dlaczegóżby nie miał pozdrowić współmieszkanki niebian i domowniczki
Bożej? Anielskie to zgoła życie — dziewictwo; i ci, którzy nie żenią się i nie
wychodzą za mąż, będą jako aniołowie Boży.
9. Czy uważasz, jako i w ten sposób nie w mniejszej
mierze nasz wodociąg dosięga źródła? Już nie samą modlitwą przenika niebiosa,
ale też nieskazitelnością, która czyni bliskim Bogu, jak powiada Mędrzec (Mądr.
6, 20). Była bowiem Dziewica święta ciałem i duchem, do której w
szczególniejszy sposób można stosować słowa Apostoła: „Obcowanie nasze jest
w niebiesiech” (Filip. 3, 20). Święta, mówię, ciałem i duchem, ażebyś nic a
nic nie wątpił o tym wodociągu. Pozostaje bowiem bardzo wzniosłym, ale i przy
tym zgoła nienaruszonym. Ogród zamknięty, zdrój zapieczętowany (Pnp 4, 12),
kościół Pański, świątnica Ducha Św.. I nie jest to Panna głupia, bo u niej nie
tylko jest olej, ale i pełność oleju skryta w naczyniu. Rozłożyła wstępowanie
w sercu swoim (Ps. 83, 6), wstępując zarówno obcowaniem, jak i modlitwą, jak
już mówiliśmy. Poszła wreszcie w krainy górskie z kwapieniem się, pozdrowiła
Elżbietę i na usługiwaniu jej przebywała jakoby trzy miesiące, ażeby już wtedy
mogła powiedzieć Matka matce to, co znacznie potem synowi rzekł Syn. „Zaniechaj
teraz; albowiem tak się nam godzi wypełniać wszelką sprawiedliwość” (Mat.
3, 15). Słusznie szła w krainę górską Ta, której sprawiedliwość jakoby góry
Boże. Było to bowiem trzecie wstępowanie Dziewicy, ażeby z trudem dał się
zerwać powróz potrójny. A mianowicie: żarzyła się w szukaniu łaski miłość, jaśniało
w ciele dziewictwo, rzucała się w oczy pokora w usługiwaniu. Albowiem jeżeli
każdy, kto się uniża będzie podwyższeń, co może być wyższego nad taką pokorę?
Dziwiła się Elżbieta, że przyszła do niej i mówiła: „Skądże mi to, że
przychodzi Matka Pana mego do mnie?” (Łuk. 1, 43). Ale już więcej niech
podziwia to, że na wzór Syna i Ona sama służyć przyszła, nie zaś po to, aby
Jej służono. Słusznie zatem ów piewca Boży, śpiewając w podziwie dla Niej,
mówił: „Któraż to jest, która idzie jako zorza powstająca, piękna jako
księżyc, wybrana jako słońce, ogromna jako wojska uszykowane porządnie?” (Pnp
6, 9). Zaprawdę, wstąpiła ponad rodzaj ludzki, wstąpiła aż do aniołów, owszem,
nawet ich przewyższyła, i całe stworzenie niebieskie pozostawia za sobą.
Albowiem konieczną jest rzeczą, aby czerpała obficiej niż aniołowie wodę żywą,
którą ma zlewać na ludzi.
10. „Jakoż się to
stanie, — pyta — gdyż męża nie znam?” Naprawdę
święta ciałem i duchem, bo w Niej i czystość cielesna i ślub czystości. Anioł
zaś odpowiadając, rzekł: „Duch Św. zstąpi na Cię, a moc Najwyższego zaćmi
Tobie” (Łuk. 1, 34-35). Nie pytaj mnie, mówi; to przechodzi moje pojęcie. „Duch
Święty, nie anielski, zstąpi na Cię, a moc Najwyższego zaćmi Tobie”, nie
ja. Nawet nie w szeregach anielskich staniesz, święta Dziewico; spragniona
ziemia oczekuje, że usłużysz jej, dostarczając czegoś wyższego. Gdy
przechodząc wzniesiesz się ponad nich, wraz znajdziesz Tego, którego miłuje
dusza twoja. Mówię: wraz nie dlatego, iżby ich nie przewyższał nieskończenie,
ale iż między Nim a aniołami nie znajdziesz nic pośredniego. Przejdź zatem
poprzez Moce, Panowania, poprzez Cherubinów i Serafinów, abyś mogła dojść do
Tego, o którym jeden do drugiego wołają: „Święty, święty, święty Pan Bóg
zastępów” (Iz. 6, 3). „Przeto i co się z Ciebie narodzi Święte, będzie
nazwane Synem Bożym” (Łuk. 1, 35). Źródło mądrości, słowo Ojca na
wysokościach. To słowo za Twoim pośrednictwem stanie się ciałem, ażeby Ten, kto
mówi: „Ja w Ojcu, a Ojciec jest we mnie” (Jan 14, 10), mógł tym niemniej
powiedzieć: „Ja z Boga wyszedłem i przyszedłem” (Jan 8, 42). „Na
początku było słowo”. Już źródło wytryska, ale tymczasem jeszcze tylko w
sobie samem. Dalej: „A słowo było u Boga” (Jan 1, 1), zamieszkując zgoła
niedostępne światło; a Pan mówił od początku: „Ja myślę o was myśli pokoju,
a nie udręczenia” (Jer. 26, 11). Ale w Tobie samym jest myśl Twoja, i co
myślisz, tego my nie wiemy. „Bo któż poznał umysł Pański? Albo kto był
rajcą Jego?” (Rzym. 11, 34). Przeto myśl pokoju wstąpiła w dzieło
pokoju: Słowo Ciałem się stało i już mieszka między nami. Mieszka zaś przez
wiarę w sercach naszych, mieszka w naszej pamięci, mieszka w myśli i aż do
samej zstępuje wyobraźni. Cóżby bowiem myślał człowiek o Bogu wpierw, nim przypadkiem
zbudował w sercu bałwana?
11. Był nieobjęty i niedostępny, był całkiem
niedostrzegalny i nie dający się pomyśleć. Teraz zaś zapragnął być objętym,
widzianym, pomyślanym? W jakiż sposób, zapytasz? Mianowicie, leżąc w żłóbku,
spoczywając na dziewiczym łonie, każąc na górze, spędzając noce na modlitwie;
czy to wisząc na krzyżu, okrywając się bladością w śmierci, wolny między
umarłymi, i w otchłani rozkazujący, czy też zmartwychwstający na trzeci dzień
i ukazujący apostołom miejsce gwoździ — oznaki zwycięstwa, na ostatku wobec
nich wstępujący do tajemnych nieba przybytków. Cóż z tego wszystkiego nie
prawdziwie, nie pobożnie, nie święcie myślimy? Cokolwiek bądź takiego mamy w
myśli, Boga mamy w myśli, i ponad wszystko On jest Bogiem moim. Nad tym
rozmyślać, to ja nazwałem mądrością, a za roztropność uważałem „wydawać
pamiątkę słodkości” (Ps. 144, 7), jak wytworzyła w obfitości różdżka
kapłańska; jak czerpiąc na wysokościach, Maryja w nas sowiciej przelała. Jużci
na wysokościach, i ponad aniołów, skoro Ona przyjęła słowo bezpośrednio z
serca Ojcowskiego, jak napisano: „Dzień dniowi opowiada słowo” (Ps. 18,
3). Zaiste, dzień to Ojciec, albowiem ode dnia do dnia zbawienie Pańskie (Ps.
95, 2). A zarówno czyż Dziewica nie jest dniem? I prześwietnym! Całkiem
promiennym dniem jest Ta, która idzie jako jutrzenka powstająca, piękna jako
księżyc, wybrana jako słońce.
12. Uważ przeto, jak Maryja doszła aż do aniołów przez
pełność łaski, a ponad aniołów — przez zstąpienie Ducha Św. Jest w aniołach
miłość, jest czystość, jest pokora. Cóż z tego wszystkiego nie zajaśniało w
Maryi? Ale to zostało wykazane wyżej, o ile przez nas mogło być wykazane.
Śledźmy przewagę: któremu bowiem z aniołów było kiedyś rzeczono: „Duch
Święty zstąpi na cię, a moc Najwyższego zaćmi tobie, a przeto co się z ciebie
narodzi Święte, będzie nazwane Synem Bożym”. Zresztą Prawda z ziemi
powstała, nie ze stworzenia anielskiego; nie aniołów, ale nasienie Abrahamowe
przyjmuje. Wielka to rzecz dla anioła,
że jest sługą Pana; ale Maryja zasłużyła na coś wyższego — że jest Matką.
Przeto płodność Dziewicy jest wybitną chwałą, i o tyle wyższą się stała od aniołów z powodu szczególnego daru, o
ile z większym wyróżnieniem w porównaniu do aniołów przyjęła imię matki. Tę
łaskę znalazła pełna już łaski, że miłością gorejąca, dziewictwem nienaruszona,
pokorą Bogu oddana, stała się tym niemniej bez poznania męża brzemienną, bez
bólu niewieściego rodzicielką. Mało to jest powiedzieć: co się z Niej narodzi,
Świętem się zowie, ale: jest Synem Bożym.
13. Wreszcie, bracia, ze wszech miar powinniśmy się
starać, aby słowo, które z ust Ojca wyszło do nas za pośrednictwem Dziewicy,
nie wróciło próżne, ale przez Tę Dziewicę oddajmy łaskę za łaskę. Wydawajmy
pamiątkę, dopóki wzdychamy do obecności, i niech wrócą do źródła swego potoki łaski, aby płynęły obficiej.
Bo inaczej, jeżeli nie wrócą do źródła, wyschną, my zaś, niewierni w małym, nie będziemy godni przyjąć
tego, co jest największym. Małą jest rzeczą pamiątka w porównaniu do obecności,
małą w porównaniu do tego, czego pożądamy, wielką — do tego na co zasługujemy;
daleko niżej od pożądania, tym niemniej wszakże ponad zasługą. Mądrze przeto
Oblubienica odbiera pochwały niemałe i za tę małą rzecz. Chociaż bowiem rzekła:
„Oznajmijże mi, kędy pasiesz, kędy odpoczywasz w południe” (Pnp 1, 6);
wszakże otrzymując drobnostkę zamiast rzeczy niezmierzonych, a zamiast pokarmu
południowego przynosząc ofiarę wieczorną, bynajmniej nie szemrze, ani się
smuci, jak zwykle się dzieje, ale dzięki czyni i we wszystkim okazuje się
bardziej oddaną Bogu. Wie bowiem, że jeżeli wierną będzie w cieniu pamiątki,
bez wątpienia osiągnie światło obecności. A przeto którzy wspominacie Pana,
nie milczcie, a nie dawajcie mu milczenia (Iz. 62,6-7). Albowiem którzy mają
Pana obecnego, nie potrzebują upomnienia; a co mówi inny prorok: „Chwal
Jeruzalem Pana, chwal Syjonie Boga twego (Ps. 147,1), jest raczej
powinszowaniem, niż upomnieniem. Którzy chodzą w wierze, potrzebują
przestrogi, by nie milczeli i nie dawali Mu milczenia. Mówi bowiem, a mówi
pokój nad ludem swoim, i nad świętymi swoimi, i nad tymi, którzy się do serca
nawracają (Ps. 84, 9). Zresztą „z świętym święty będziesz, a z mężem
niewinnym niewinnym będziesz” (Ps. 17, 26), i słuchającego siebie słuchać
będzie, a mówiącemu mówić będzie. Bo inaczej dałeś Mu milczenie, jeżeliś
milczał. Ale od czego, jeżeliś milczał? Od chwały! „Nie milczcie —
powiedziano — a nie dawajcie mu milczenia, aż umocni, i aż postawi Jeruzalem
chwalą na ziemi” (Iz. 62, 6-7). Chwała Jeruzalem — miłe i piękne chwalenie.
Chyba może sądzimy, że aniołowie obywatele Jeruzalem cieszą się wzajemnymi pochwałami,
i oszukują się wspólnie marnością (Ps. 61, 10).
14. Bądź wola twoja, Ojcze, jako w niebie tak i na
ziemi, aby się umocniła na ziemi chwała Jeruzalem. Cóż to jest bowiem? Nie
szuka anioł od anioła chwały w Jeruzalem, a człowiek chce być przez człowieka
chwalony na ziemi? Obrzydła przewrotność! Ale niechże cechuje tych, którzy mają
nieznajomość Boga, którzy zapomnieli Pana Boga swego. Wy, którzy wspominacie
Pana, nie milczcie od chwały Jego, aż nim się umocni i udoskonali na ziemi!
Jest bowiem milczenie nienaganne, owszem bardzo nawet chwalebne. Jest też i
mowa niedobra. Bo inaczej nie byłby wyrzekł prorok: „Dobrze jest czekać z
milczeniem zbawienia Bożego” („Treny Jer. 3, 26). Dobre jest milczenie od
przechwalania się, dobre od szemrania i obmowy. Jeden bowiem rozdrażniony
skutkiem mnóstwa pracy i ciężaru dnia, szemrze w duchu, oraz sądzi tych, którzy
jako mający przecież zdać sprawę, czuwają na korzyść duszy swojej. Krzyk to
jest, ale ponad wszelkie milczenie ów krzyk zatwardziałego ducha zmusza do
milczenia głos słowa, którego słuchania nie znosi. Inny skutkiem małoduszności
ustaje w oszukiwaniu, a to jest najgorszym słowem bluźnierstwa, które nie
odpuszcza się ani w tym życiu, ani w przyszłym. Trzeci chodzi w rzeczach
wielkich i dziwnych nad się (Ps. 130, 1), mówiąc: „Ręka nasza wysoka”
(Deut. 32, 27), sądząc, że jest czymś, gdy jest niczym. Co powie temu, który
mówi pokój? Mówi bowiem: Iżem jest bogaty i nikogo nie potrzebuję. Wyrok zaś
prawdy głosi: „Biada wam bogaczom, bo macie pociechę waszą” (Łuk. 6,
24). Przeciwnie zaś: „Błogosławieni — powiada — którzy płaczą, albowiem
oni będą pocieszeni” (Mat. 5, 5). Niech więc zamilknie w nas język
złorzeczący, język bluźnierczy, język wielomówny; ponieważ dobrze jest w tym potrójnym
milczeniu oczekiwać zbawienia Pana, iżbyś powiedział: „Mów Panie bo słucha
sługa Twój” (1 Król. 3, 10). Tego bowiem rodzaju głosy nie do Niego są, ale
przeciwko Niemu, jako mówi Prawodawca szemrzącym: „Ani przeciwko nam jest
szemranie wasze, ale przeciwko Panu” (Exod. 16, 8).
15. Tak jednak od tego wszystkiego milcz, byś nie
zupełnie milczał, byś nie dawał milczenia Jemu. Mów Mu przeciwko przechwaleniu
się na spowiedzi, abyś otrzymał przebaczenie za minione. Mów w dziękczynieniu
przeciwko szemraniu, abyś znalazł obfitszą łaskę na teraz. Mów w modlitwie
przeciwko brakowi ufności, ażebyś osiągnął również w przyszłości chwałę. Wyznawaj,
powiadam, rzeczy przeszłe, a za teraźniejsze czyń dzięki, a wreszcie gorliwiej
módl się o rzeczy przyszłe, ażeby i On nie milczał od odpuszczenia, od dawania,
od obietnicy. Nie milcz, powiadam, i nie dawaj Mu milczenia. Mów, aby i Ci
mówił, a będzie mógł rzec: „Miły mój mnie, a ja jemu” (Pnp 2,16). Miły
głos i słodka mowa. Albowiem to nie głos szemrania, ale głos synogarlicy. I nie
powiadaj: „Jakoż mamy śpiewać pieśń Pańską w cudzej ziemi?” (Ps. 136,
4). Już nie będzie poczytywana jako cudza, skoro o niej oblubieniec mówi: „Głos
synogarlicy słyszany jest w ziemi naszej!” Słyszał bowiem, jak mówiła: „Pojmijcie
nam liszki małe” (Pnp 12, 15), i może dlatego woła głosem radości: „Miły mój mnie, a ja jemu”.
Zaiste, głos to synogarlicy, która tak przy żywym, jak i przy umarłym, ze
szczególniejszą czystością trwa jako przy równym sobie tak, iż jej ani śmierć,
ani życie nie oddziela od miłości Chrystusowej. Uważ bowiem, azali może coś
oderwać tego umiłowanego od umiłowanej tak, iżby nie trwał przy niej, gdy
grzeszy, czyli gdy się odeń odwraca. Skłębione obłoki usiłowały zaćmić
promienie, ażeby nieprawości nasze wprowadziły przedział między nami a Bogiem:
ale rozpaliło się słońce i wszystko rozproszyło. Inaczej bowiem, kiedy byś
wrócił do Niego, jeśliby On nie trwał przy tobie, jeśliby nie wołał: „Nawróć
się, nawróć, Sulamitko, nawróć się, nawróć się, abyśmy na cię patrzyli” (Pnp 6, 12). Trwajże zatem i ty pomimo
wszystko przy Nim tak, iżby cię żadne udręczenia ani trudy odeń nie odwróciły.
16. Pasuj się z aniołem, byś nie uległ, albowiem
Królestwo niebieskie gwałt cierpi, a gwałtownicy porywają je. Czyż to nie
zapasy: „Miły mój mnie, a ja jemu?” (Mat. 11, 12). Objawił miłość swoją;
niechże i twojej doświadczy. W wielu bowiem rzeczach doświadcza cię Pan Bóg
twój. Raz po raz się uchyla, odwraca oblicze, ale nie w gniewie. Jest to oznaką
doświadczania nie odrzucenia. Czekał na cię umiłowany; oczekuj ty umiłowanego,
oczekuj Pana, mężnie czyń (Ps. 26, 14). Nie pokonywają Go grzechy twoje,
niechże i ciebie nie przezwyciężą Jego bicze, a dostąpisz błogosławieństwa. Ale
kiedy? Gdy będzie jutrzenka, gdy się już dzień rozpocznie, gdy Jeruzalem umocni
chwałę na ziemi. „Oto — powiedziano — mąż biedził się z nim aż do
zarania” (Gen. 32, 24). „Daj mi usłyszeć rano miłosierdzie Twoje, bom
w Tobie nadzieję miał” (Ps. 142, 8), o Panie! Nie będę milczał, a
nie dam Ci milczenia aż do rana; obyż i nie — postu. Boć Ty przecież raczysz
się paść, ale pomiędzy liliami. „Miły mój mnie, a ja jemu, który się pasie
między liliami” (Pnp 2,16). Przecież, jeżeli przypominasz i wyżej, w tejże
pieśni wyraźnie było zaznaczone, że ukazanie się kwiatów towarzyszy głosowi
synogarlicy. Ale uważ, że Piewca zdaje się wskazywać na miejsce, nie na
pokarm, i że nie mówi, czym się pasie, ale między czym. Możliwa bowiem, że nie
pokarmem, ale towarzystwem pasie się lilii; i nie żywi się liliami, ale się w
nich obraca. Boć przecie raczej z wonności niż ze smaku podobają się lilie i
więcej nadają się do oglądania, niż do pożywania.
17. Tak więc pasie się między liliami, dopóki nie
uczyni się dzień, i dopóki powabu kwiecia nie zastąpi owoców obfitość. Dopóty
bowiem kwiatów, nie owoców jest czas, dopóki raczej jesteśmy w nadziei, niż w
samej rzeczy, i chodząc w wierze, nie w oglądaniu, cieszymy się raczej
oczekiwaniem, niż doświadczaniem. Zważ wreszcie delikatność kwiatu i wspomnij
na słowo, które wyrzekł Apostoł, że „mamy ten skarb w naczyniach glinianych”
(2. Kor. 4, 7). Jakież to bowiem zdają się grozić niebezpieczeństwa kwiatom!
Jak łatwo ostrza cierniowe przedziurawiają lilię! Słusznie zatem śpiewa
Oblubieniec: „Jako lilia między cierniem, tak przyjaciółka moja między
córkami” (Pnp 2, 2). Czyż
nie był lilią między cierniem Ten, kto mówił: „Z tymi, którzy nienawidzą
pokoju, byłem spokojny” (Ps. 119, 7). Zresztą choćby sprawiedliwy kwitnął
jako lilia, ale oblubieniec nie pasł się u lilii, nie podobałby sobie w
samotności. Posłuchaj też przebywającego między liliami: „Gdzie są dwaj
albo trzej zgromadzeni w imię moje, tomem jest w pośrodku ich” (Mat. 18,
20). Jezus zawsze miłuje środek, zboczenia i odchylenia zawsze odrzuca Syn
Człowieczy, Boga i ludzi Pośrednik. „Miły mój mnie, a ja jemu, który się pasie
między liliami”. Starajmy się, bracia, posiadać lilie, wykorzeniać
ciernie i osty i spieszmy zasiewać lilie: nuż może kiedy i do nas zstąpić raczy
Oblubieniec, aby się paść!
18. Bez wątpienia u Maryi się pasł, i nawet obficiej
ze względu na mnogość lilii. Czyż to nie lilie: urok dziewictwa, znamię
pokory, wyższy stopień miłości? Będą też i u nas lilie, chociaż daleko niższe;
ale nawet między niemi nie będzie się wzdragał paść Oblubieniec. Albowiem te, o
których wyżej mówiliśmy, dziękczynienia rozjaśnią się weselem pobożności;
modlitwa się promieni czystością intencji; spowiedź wybieli się przebaczeniem,
jako napisano: „Choćby były grzechy wasze jako szkarłat, jako śnieg
wybieleją, i choćby były czerwone jako karmazyn, będą białe jako wełna”
(Iz. 1, 18). Wreszcie cokolwiek jest to, co przygotowujesz na ofiarę, nie
zapominaj polecić Maryi, ażeby tymże łożyskiem wróciła łaska do Dawcy łask,
którym i wypłynęła. Mocny wprawdzie był Bóg i bez tego wodociągu wlać łaskę
jako chciał; ale chciał tobie zapewnić środek komunikacyjny. Może bowiem ręce
twoje albo pełne są krwi, albo splugawione darami, ponieważ nie otrząsłeś ich
od wszelkiego daru. Przeto staraj się oddać tę drobnostkę, którą pragniesz
ofiarować, najwdzięczniejszym i godnym wszelakiego przyjęcia rękom Maryi, aby
one ją ofiarowały, jeżeli nie chcesz doznać odrzucenia. Są bowiem one niejako
najczystszymi liliami; i nie będzie się skarżył ów Miłośnik lilii, że nie
znalazł między liliami tego, cokolwiek, znajdzie w rękach Maryi.
Amen.
[1] Skany dostępne na: https://polona.pl/item/kazania-o-najsw-Maryi-pannie,ODI3NjM4NjY/0/#info:metadata
Pisownię nieznacznie uwspółcześniono.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz