Strony

wtorek, 21 grudnia 2021

Miłosierdzie Boże i wieczność piekła: odpowiedź dla prawdziwej heretyczki

 

Miłosierdzie Boże i wieczność piekła: odpowiedź dla prawdziwej heretyczki

29 listopada 2021

 

Tłumaczenie polskie za:

https://novusordowatch.org/2021/11/gods-mercy-eternity-hell-carol-meyer/

Cytaty z Pisma Świętego zaczerpnięte z Biblii Wujka (1962)

 

Obalenie argumentów Carol Meyer…

 

 


Pytanie: Czy dobry Bóg skazałby kogokolwiek na piekło? Krótka odpowiedź: Tak, skazałby.

 

3 lutego 2011 r. pisarka Carol Meyer opublikowała post na blogu w sekcji „EarthBeat” rażąco mylnie nazywanej strony National Catholic Reporter. Jest to licząca 570 słów tyrada zatytułowana “Debunking the Myth of Hell” [Obalanie mitu piekła].

https://www.ncronline.org/blogs/earthbeat/eco-catholic/debunking-myth-hell

Nie trzeba dodawać, że w swoim krótkim poście atakującym katolicki dogmat o wiecznej karze dla tych, którzy umierają w grzechu śmiertelnym, pani Meyer w ogóle niczego nie obala, a jedynie głośno stwierdza, że ​​sama nie wierzy w to, co objawił Bóg, ponieważ nie widzi, jak może to być prawdą. A kiedy Objawienie Boże jest sprzeczne z tym, co myśli pani Carol Meyer, tym gorzej dla Objawienia Bożego!

Ponieważ ten nieznośny dogmat o wiecznym piekle zawsze był cierniem w boku modernistów i wielu innych niekatolików, to jednak znaczenia jego prawdy trudno przecenić, zwłaszcza w naszych czasach i naszym wieku, a my będziemy demontować punkt po punkcie sofistykę pani Meyer. Fakt, że jej artykuł ma już ponad dziesięć lat, nie ma znaczenia, ponieważ prawda objawiona jest ponadczasowa, a stanowisko autorki bez wątpienia podziela wiele innych nieszczęśliwych dusz.

Meyer zaczyna następująco:

Piszę o piekle, ponieważ jest to niewyobrażalna, okropna, destrukcyjna koncepcja, która nie może być prawdziwa. Szczerze mówiąc, nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak ktoś mógł wymyślić coś tak przerażającego. Czy jakieś zło mogłoby zasłużyć na straszliwy ból palenia w ogniu, będąc w pełni świadomym, przez tydzień lub rok, a tym bardziej na wieczność? Jaki potwór mógłby komuś zadać [taką karę]? Jak takie okrucieństwo i sadyzm mogą być spójne z Bogiem miłości? Nie kupuję tego nawet na minutę.

(Carol Meyer, „Debunking the Myth of Hell””, National Catholic Reporter, 3 lutego 2011)

https://www.ncronline.org/blogs/earthbeat/eco-catholic/debunking-myth-hell

Tutaj autorka demonstruje swoją teologiczną ignorancję i niekompetencję, a także niepokorną wolę. Co innego zadawać pytania — to nie jest złe — a co innego nie dbać nawet o wysłuchanie odpowiedzi lub odrzucać odpowiedzi, które zostały już wyjaśnione. Zauważcie, że nie pyta o to, co Bóg objawił w tej sprawie, by mogła się na to bezwarunkowo zgodzić, czego wymaga cnota Wiary:

Skoro w pełni uzależniony jest od Boga, jako od swego stworzyciela i Pana, a rozum stworzony całkowicie podlega prawdzie nie stworzonej, winniśmy Bogu, który się objawia, okazać posłuszeństwo umysłu i woli w wierze.

Kościół katolicki wyznaje, iż ta wiara, początkiem zbawienia ludzkiego, jest cnotą nadprzyrodzoną, przez którą wierzymy, pod wpływem natchnienia i z pomocą łaski Bożej, że prawdą jest to, co Bóg objawił. Wierzymy zaś tak nie z powodu wewnętrznej prawdziwości tych rzeczy, którą moglibyśmy poznać za sprawą naturalnego światła rozumu, ale wierzymy uznając autorytet objawiającego Boga, który nie może się mylić, ani wprowadzać w błąd. Apostoł świadczy, że „wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tej rzeczywistości, której nie widzimy” [Hebr. 11:1].

(Sobór Watykański I, Konstytucja dogmatyczna Dei Filius, rozdział 3; Denz. 1789; podkreślenie dodane.)

http://rodzinakatolicka.pl/sobor-watykanski-i-dei-filius-konstytucja-dogmatyczna-o-wierze/

Meyer wyjaśnia, że ​​nie posiada teologicznej cnoty Wiary, ponieważ nalega, aby najpierw dostrzec w świetle naturalnego rozumowania prawdę o tym, co Bóg objawił, zanim wyrazi zgodę, a nawet, że nie jest nią strasznie zainteresowana: jasne jest bowiem, że autentycznie nie szuka ona odpowiedzi, a jedynie zadaje pytania retorycznie. Już podjęła decyzję przeciwko dogmatom piekła – nie „kupuje tego nawet na minutę”. A jest tak, jak zobaczymy, ponieważ nie zna Boga i nie rozumie natury grzechu.

Kontynuuje:

Nie obchodzi mnie, czy Pismo Święte wspomina o piekle, czy Jezus o nim mówił, czy święci mieli o nim wizje, czy jest to uświęcona tradycją nauka katolicka. Po prostu nie da się go usprawiedliwić na żadnym poziomie. Nie mamy dowodów na jego istnienie. Nie działa zapobiegawczo na zło. Strach jest najniższą formą motywacji w rozwoju moralnym i prawdopodobnie był bardziej przyczyną straszliwych zbrodni ludzkości niż jakimkolwiek środkiem odstraszającym. Ludzie śmieją się i żartują o paleniu w piekle i rysują o tym bajki, ale prawie nikt nie traktuje tego poważnie.

Tutaj Meyer wyraźnie manifestuje niewątpliwe oznaki bycia prawdziwym heretykiem: wie, co Bóg objawił, ale i tak uparcie to odrzuca. Jest uporczywa, co oznacza, że ​​celowo nie pozwala swojemu intelektowi zgodzić się z tym, co objawił Bóg, ponieważ woli trzymać się czegoś innego. To, co napisała, jest podręcznikowym przykładem śmiertelnego grzechu herezji — powiem nawet, że nie może być bardziej heretyckim, niż to:

Heretykiem jest zatem ten, kto świadomie odmawia przyjęcia prawdy proponowanej przez Kościół, niezależnie od tego, czy jego motywem jest pycha, pragnienie sprzeciwu, czy jakikolwiek inny występek.

Herezja nie jest formalna, chyba że ktoś uporczywie odrzuca prawdę, znając swój błąd i zgadzając się na niego.

(a) Trzeba mu wiedzieć, że czyjaś wiara sprzeciwia się objawieniu Bożemu lub wierze katolickiej…

(b) Trzeba mu dobrowolnie zgodzić się z błędem. Ale w przypadku formalnej herezji nie jest wymagane, aby osoba zgadzała się z powodu złośliwości, lub aby trwała w uporczywym odrzuceniu przez długi czas, lub aby odmówiła zważania na udzielone jej napomnienia. Uporczywość oznacza tutaj prawdziwą zgodę na rozpoznany błąd, a to może wynikać ze słabości (np. z gniewu lub innej namiętności); może być udzielona w jednej chwili i nie zakłada zlekceważenia napomnienia….

(Ojcowie John A. McHugh i Charles J. Callan, Moral Theology, vol. 1 [Nowy Jork, NY: Joseph F. Wagner, 1958], n. 826e; 829; dodano podkreślenie. Oba tomy są dostępne w formie elektronicznej w linku poniżej.)

https://www.gutenberg.org/cache/epub/35354/pg35354.html

Niestety, Carol Meyer spełnia definicję „formalnego heretyka” w całości.

Herezja jest ciężkim grzechem przeciwko Bogu — jednym z największych grzechów, jakie można popełnić, drugim po nienawiści do Boga — ponieważ jest domniemanym oskarżeniem Boga, że ​​objawił coś, co nie jest prawdą, albo dlatego, że jest złym zwodzicielem (co oznaczałoby, że nie jest wszechdobry) lub dlatego, że sam został zwiedziony (co oznaczałoby, że nie jest wszechwiedzący). Ten, kto popełnia herezję, w domyślnie czyni samego siebie regułą wiary a nie Boga. Co za straszna zbrodnia, zająć miejsce Boga! Jest to niejako udział w zbrodni diabła i Antychrysta: „który się sprzeciwia i wynosi się ponad wszystko, co nazywają bogiem, albo czemu cześć oddają, tak że usiądzie w świątyni Boga, okazując się jakby był Bogiem” (2 Tes 2:4).

Tak więc ta heretycka autorka wyniośle ogłasza, że ​​katolicki dogmat piekła „po prostu nie da się … usprawiedliwić na żadnym poziomie”. O, doprawdy? Zważywszy, że traktaty dogmatyczne uznanych autorów teologicznych Kościoła są wypełnione właśnie takimi uzasadnieniami, dlaczego nie zadaje sobie trudu zmierzenia się z przynajmniej jednym z nich? Zamiast tego, w szaleńczym pośpiechu, by ogłosić piekło okrutnym absurdem, ma nadzieję, że ludzie po prostu zaakceptują jej bezpodstawne zaprzeczenie jako „dowód” jego nieistnienia, być może z powodu jej tak gwałtownego twierdzenia. Ale gwałtowne protesty to jedno, racjonalne argumenty to drugie. Jest więc zabawnie ironiczne, że chociaż nie przedstawia żadnych dowodów na swoje stanowisko, skarży się, że rzekomo „nie mamy dowodów na jego [piekła] istnienie”.

Pani Meyer, czy może być bardziej pewny dowód niż Boże Świadectwo, gwarantowane przez Jego własną nieskończoną prawdziwość? Albowiem „…łaska i prawda stała się przez Jezusa Chrystusa” (J 1:17); „Mówi mu Jezus: Jam jest droga, i prawda, i życie” (J 14:6). Ach, ale wtedy heretycka autorka nie wierzy, i właśnie w tym tkwi problem: Carol Meyer nie wierzy. Nie jest katoliczką, niezależnie od tego, jak sama siebie nazywa. Któż mógłby być tak niemądry, by odrzucić Objawienie Boga samego? Czy ta autorka wie więcej o piekle niż sam Bóg? Na jakiej podstawie powie, że Objawienie Boże jest fałszywe? Czy wierzy, że Bóg jest oszustem — czy może idiotą? Czy wierzy, że jej drobny, mały, stworzony umysł jest bardziej wzniosły niż Umysł Boga, który jest nie tylko Nieskończoną Miłością, ale także Nieskończoną Inteligencją? Jakże jakiekolwiek stworzenie mogło być tak pyszne?

Zarzuty Meyer nie są oczywiście niczym nowym w historii Kościoła i od wieków znajdują na nie odpowiedzi. Po prostu zacytujemy odpowiedź, jakiej udzielił słynny duet księży radiowych XX wieku, księży Rumble’a and Carty’ego, dotyczącą dowodów na piekło:

922. Jakie masz dowody, że coś takiego jak piekło istnieje?

Najlepsze. Bóg, który nas stworzył, mówi nam, że stworzył także piekło. Istnieje piekło, w którym cierpieć będą zarówno ciała, jak i dusze zgubionych. W ten sposób sam łagodny Chrystus ostrzega nas: „pożyteczniej jest tobie, aby zginął jeden z członków twoich, niżby całe ciało twoje miało być wrzucone do piekła.”. Mt. V., 29. Pamiętaj, że kiedyś powstaną wszyscy, zarówno dobrzy, jak i źli, z ciałem dzielącym los duszy. „wszyscy, co są w grobach, usłyszą głos Syna Bożego. I wyjdą ci, którzy dobrze czynili, na zmartwychwstanie życia; a którzy źle czynili, na zmartwychwstanie sądu.”. Jn. V., 28. Ci, którzy są zgubieni, pójdą do ognia wiecznego. Chrystus nazywa go „ogniem nieugaszonym”. Mk. IX., 44. Mówi nam w ponurym zdaniu: „Idźcie ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, który zgotowany jest diabłu i aniołom jego.”. Mat. XXV., 41. Takie uroczyste wypowiedzenie wyroku sądowego domaga się sensu dosłownego. Sędziowie nie mówią w takich momentach metaforami: „Niech go powieszą – ale oczywiście tylko metaforycznie!” I będzie to świadome cierpienie. Nasz Pan mówi: „robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie”. Mk. IX., 42. I znowu: „tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”. Mat. XIII., 49. Ciągłe świadome cierpienie jest losem zgubionych. I rozum domaga się takiego losu. Kiedy człowiek grzeszy ciężko, wybiera między Bogiem a czymś zakazanym przez Boga. Nie może mieć obu naraz i woli wyrzec się Boga niż stworzonego dobra. Jeśli umrze bez skruchy, jego wola nadal jest odseparowana od Boga. Zrobiłby to samo ponownie, gdyby miał szansę. I tak długo, jak trwają te usposobienia, musi obyć się bez Boga i szczęścia. Te postanowienia trwają wiecznie po zakończeniu okresu próbnego, podobnie jak i kara.

(ks. Leslie Rumble i ks. Charles M. Carty, Radio Replies: First Volume [St. Paul, MN: Radio Replies Press, 1938], n. 922; dostępne online poniżej. Poręczna broszura na temat piekła została wydana jako Hell Quizzes, zawierająca odpowiednie fragmenty z Radio Replies.)

http://www.radioreplies.info/radio-replies-vol-1.php?t=83

https://archive.org/details/hellquizzestostr00rumb_0/mode/2up

Tu księża zwracają uwagę, że chociaż piekło jest dogmatem objawionym, to jednak jest również całkowicie zgodne z rozumem. W rzeczywistości, mając na uwadze prawdę o Bogu, człowieku i grzechu, rozum domaga się istnienia piekła. Stanowi to sam dowód i uzasadnienie, że Meyer fałszywie twierdzi, że ono nie istnieje.

Heretycka blogerka NCR twierdzi również, że piekło „nie działa zapobiegawczo na zło”. Och, doprawdy? Jakie może mieć dowody na ten pomysł? Oczywiście nie podaje żadnego. Argumentuje: „Strach jest najniższą formą motywacji w rozwoju moralnym i prawdopodobnie był bardziej przyczyną straszliwych zbrodni ludzkości niż jakimkolwiek środkiem odstraszającym”. To kolejna afirmacja, którą wygłasza bez przedstawienia dowodów, jednocześnie domagając się dowodów na istnienie piekła, których jest pod dostatkiem. Ale nie ma znaczenia, czy jest to najniższa forma motywacji, czy najwyższa, czy gdzieś pomiędzy. Istnienie piekła nie zależy od tego, czy jest środkiem odstraszającym. Nawet gdyby nikogo nie odstraszyło, piekło nadal by istniało, ponieważ jest koniecznym miejscem wiecznej kary dla tych, którzy odmawiają by umrzeć w przyjaźni z Bogiem (tj. w łasce uświęcającej) — przyjaźni, którą choć nasz Pan ofiarowuje w obfitości łaski, na pewno na nikomu nie wymusza.

Poza tym oczywiste jest, że groźba wiecznej kary odstrasza od grzechu. Oczywiście, że tak! Jeśli kara w ogólności jest środkiem odstraszającym od przestępstw nawet wśród istot ludzkich w tym doczesnym życiu; a im większa kara, tym większe odstraszanie; to dlaczego najgorsza możliwa kara miałaby nagle w ogóle przestać być środkiem odstraszającym? To nie ma sensu i możemy to zilustrować prostym przykładem.

Uchylanie się od płacenia podatków to przestępstwo. Można rozsądnie założyć, że większość ludzi nie angażuje się w uchylanie się od płacenia podatków, ale można też bezpiecznie założyć, że powodem, dla którego wielu ludzi płaci podatki, jest to, że po prostu boją się kary, jaką otrzymają, jeśli tego nie zrobią i zostaną przyłapani, zwykle z nałożeniem dużej kary finansowej, a może nawet więzieniem. Oczywiście, kary za uchylanie się od płacenia podatków są środkiem odstraszającym. Jednak zgodnie z błyskotliwym rozumowaniem Meyer, gdyby kara za uchylanie się od płacenia podatków została zwiększona z grzywny lub więzienia na śmierć na krześle elektrycznym, ludzie nagle nie byliby już odstraszeni i chętnie popełnialiby oszustwa podatkowe. Czy to ma jakikolwiek sens?

Obserwacja Meyer, że ​​„ludzie śmieją się i żartują o paleniu w piekle i rysują o tym bajki, ale prawie nikt nie traktuje tego poważnie” również nie zaprzecza istnieniu piekła, tylko dowodzi, jak głupi są niektórzy ludzie. Co więcej, nie dowodzi, że piekło nie jest środkiem odstraszającym, tylko dowodzi, że nie jest środkiem odstraszającym dla tych, którzy w nie nie wierzą — jak na przykład ona. Tak więc Meyer nie robi nic innego, jak tylko używa niewiary w piekło jako „dowodu”, że piekło nie jest prawdziwe – nie jest to do końca przekonujący argument.

Jak dotąd zatem heretycka autorka nie dokonała jeszcze żadnego z obiecanych „obaleń”. Kontynuuje:

Wiara w piekło nie promuje prawego życia ani miłości do Boga, lecz niezdrowy strach u tych, którym wyprano mózg, aby uwierzyli, że to prawda. Szczególnie okrutne jest zadawanie tego terroru niewinnym dzieciom oraz niewykształconym i podatnym. Czy Jezus nie powtarzał w kółko, żeby się nie bać? Przejście od strachu do miłości i zaufania Bogu jest centralnym przesłaniem Nowego Testamentu. Nie potrafię sobie wyobrazić, ile istnień zostało zrujnowanych lub pozbawionych radości z powodu tego całego ognia i siarki, którymi w nich ciskano.

To zdumiewające, jak Carol Meyer odwołuje się teraz do Jezusa Chrystusa i Jego świętego Słowa, kiedy kilka linijek wcześniej ogłosiła, że ​​„nie obchodzi jej to”, czego On nauczał o piekle. Po raz kolejny widzimy Meyer działającą jako jej własna zasada Wiary. Kiedy to, czego naucza Chrystus, spotyka się z jej aprobatą, z radością przyjmuje to jako boskie przewodnictwo — gdy to, czego naucza, nie spotyka się z jej aprobatą, odrzuca to jako złe, głupie, fałszywe. Za kim idzie ta kobieta? Za Chrystusem czy sobą samą?

Tak, pani Meyer, Chrystus faktycznie powiedział: „Nie bójcie się”. W rzeczywistości powiedział nieco więcej: „A mówię wam, przyjaciołom moim: Nie dajcie się zastraszyć tym, którzy zabijają ciało, i potem już nie mają co więcej uczynić. Lecz pokażę wam, kogo się bać macie; bójcie się tego, który skoro zabije, ma moc wtrącić do piekła. Zaiste powiadam wam, tego się bójcie” (Łk 12:4-5). Ewangelia nie może być selekcjonowana; nie jest dostępna w plasterkach, elementach ani stopniach. To wszystko albo nic, tak jak Chrystus jest wszystko albo nic: „Kto nie jest ze mną, przeciwko mnie jest, a kto nie gromadzi ze mną, rozprasza” (Mt 12:30); „Jeśliby wam kto opowiadał ewangelię prócz tej, którąście otrzymali, niech będzie przeklęty” (Ga 1:9).

Nawiasem mówiąc: „Bojaźń Boża” jest jednym z Siedmiu Darów Ducha Świętego (por. Iz 11:3). „Bojaźń Pańska jest początkiem mądrości” (Ps 110:10). W Akcie Skruchy Kościół katolicki uczy swoje dzieci modlić się w ten sposób:

O Boże mój, żałuję z całego serca za wszystkie grzechy moje, a żałuję nie tyle dlatego, żem przez nie utracił niebo, a na piekło zasłużył, ile dlatego, żem Ciebie, najwyższą dobroć, obraził i zasmucił, – Ciebie, którego teraz nad wszystko miłuję. Brzydzę się wszystkimi grzechami moimi, nienawidzę ich, postanawiam mocno już się do nich nie wracać, wyspowiadać się szczerze i wiernie Ci odtąd służyć, za pomocą łaski Twojej świętej, o którą Cię pokornie proszę.

Oryg: http://traditionalcatholic.net/Tradition/Prayer/Act_of_Contrition.html

PL: https://www.ultramontes.pl/Katechizm_Pacierz.htm  

W tej modlitwie, którą należy odmawiać codziennie i która jest częścią sakramentu Pokuty, Kościół wpaja duszom, że powinny żałować za swoje grzechy przede wszystkim dlatego, że obrażają wszechdobrego Boga, który ma pełne prawo do całej naszej miłości i posłuszeństwa. Jednocześnie przyznaje również, że obawa utraty wiecznej nagrody (Nieba), a nawet strachu przed wieczną karą (piekło) są również dobrymi i nadprzyrodzonymi motywami, które powinny skłaniać nas do pokuty za nasze grzechy. Czy Carol Meyer nigdy nie dowiedziała się o różnicy między żalem doskonałym a niedoskonałym i że ten pierwszy zawsze powinien być naszym celem, a ten drugi wystarcza do dobrej spowiedzi sakramentalnej?

https://www.newadvent.org/cathen/04337a.htm

Istnieją różne rodzaje strachu. Nie wszystkie są zbawienne. Św. Tomasz z Akwinu szczegółowo omawia strach w Zagadnieniu 19 swojej drugiej części drugiej części swojej Summa Theologica. Szkoda, że ​​Carol Meyer uznała, że ​​nie warto jej czasu, a może jej intelektu, by skonsultować się z nią przed wypuszczeniem swoich niebezpiecznych błędów do publicznej konsumpcji.

Oryg: https://www.newadvent.org/summa/3019.htm

PL: https://zwola-old.karmelicibosi.pl/p/z/formacja/summa/summa_15.pdf

Najważniejszym rozróżnieniem jest to, że między strachem (bojaźnią – przyp tłum.) służalczym a strachem synowskim. Strach służalczy to strach niewolnika wobec swojego pana. Opiera się ściśle na groźbie kary. Nie takiej bojaźni Bóg pragnie, abyśmy mieli (por. J 15,15) i nie wystarczy ona by uzyskać przebaczenie grzechów. Z kolei strach synowski to strach syna w stosunku do ojca. Jest to strach przed niezadowoleniem go z szacunku i miłości do niego.

Podstawowy amerykański katechizm rodzinny z lat pięćdziesiątych wyjaśnia różnicę w następujący sposób:

Czysto służalcza bojaźń Boża nie wystarcza do niedoskonałego żalu. To jest takiego, który sprawia, że ​​człowiek unika grzechu tylko z powodu kary: tak, że gdyby nie było kary, nie żałowałby, ale był gotowy i zdecydowany grzeszyć, niezależnie od praw Bożych.

Nazywamy ten strach „służalczym”, ponieważ jest to strach niewolników, strach przed surowym nadzorcą; szybko zbuntowaliby się przeciwko jego rozkazom, gdyby nie bali się jego batów. Czy w ten sposób będziemy patrzeć na Boga?

Aby godnie przyjąć sakrament Pokuty, nie wystarczy czysto służalcza bojaźń.

Bojaźń służalcza nie sprawia, że ​​grzesznik odwraca się od swojego grzechu. „Bojaźń Boża”, która powoduje żal [=niedoskonałą skruchę], nazywana jest bojaźnią synowską. To strach przed Bożymi karami sprawia, że ​​grzesznik odwraca się od grzechu i szczerze powraca do Boga; jest to strach, jaki odczuwa dobry syn, który poważnie obraził swojego ojca, kiedy błaga o przebaczenie.

(J. Ex. ks. Bp Louis LaRavoire Morrow, My Catholic Faith [Kenosha, WI: My Mission House, 1954], s. 307; kursywa podana).

https://miqcenter.com/products/my-catholic-faith-morrow-bk84700?variant=39001430791

Co sprawiło, że mieszkańcy Niniwy powrócili do Boga, jeśli nie zbawienna bojaźń przed zbliżającą się karą Bożą? Ten strach obejmował autentyczne odwrócenie się od grzechu i to sprawiło, że ich strach nie był tylko służalczy, ale synowski:

I począł Jonasz wchodzić do miasta, ile mógł ujść dnia jednego, i wołał mówiąc : "Jeszeze czterdzieści dni, a Niniwa będzie zburzona. I uwierzyli mężowie Niniwici w Boga, i zapowiedzieli post, i oblekli się w wory od największego aż do najmniejszego. […] Kto wie, czy się nie zwróci i nie zlituje się Bóg, i nie odwróci się od zapalczywości gniewu swego, i nie zginiemy? I ujrzał Bóg uczynki ich, że się nawrócili od drogi swej złej; i zlitował się Bóg nad złem, którym był zagroził, że im uczyni, i nie uczynił.

(Jonasza 3:4-5,9-10)

Ale z drugiej strony, nasza negująca piekło heretyczka troszczy się o Pismo tylko wtedy, gdy uczy czegoś, co do niej przemawia, a to najwyraźniej nie przemawia. Nie będzie jej też strasznie niepokoić fakt, że Sobór Trydencki wypowiedział następujące anatemy:

Jeśli ktoś twierdzi, że bojaźń przed piekłem, która sprawia, że żałując za nasze grzechy uciekamy się do miłosierdzia Bożego bądź powstrzymujemy się od grzechu jest grzechem albo czyni grzeszników gorszymi grzesznikami — niech będzie przeklęty.

(Sobór Trydencki, Sesja 6, O usprawiedliwieniu, kanon 8; Denz. 818.)

Gdyby ktoś mówił, że skrucha – powstająca wskutek uświadamiania sobie grzechów, ich zestawienia i obrzydzania, która skłania do przemyślenia swojego życia w goryczy swej duszy111, przez rozważanie ciężaru, liczby i podłości swych grzechów, utraty wiecznej szczęśliwości i zdążania do wiecznego potępienia, wraz z postanowieniem lepszego życia – nie jest prawdziwym i pożytecznym bólem ani nie przygotowuje do łaski, lecz czyni człowieka hipokrytą i większym grzesznikiem; dalej, że taki ból jest wymuszony, a nie wolny i ochoczy – niech będzie wyklęty.

(Sobór Trydencki, Sesja 14, O pokucie, Kanon 5; Denz. 915.)

https://wydawnictwowam.pl/prod.dokumenty-soborow-powszechnych-tom-iv1-1511-1870-broszura.1362.htm?sku=44523

Tak, powinniśmy służyć Bogu z miłości, a nie ze strachu. Ale w dogmacie piekła nie ma nic, co by zaprzeczało tej idei. Piekło jest po prostu tym, co czeka na tych, którzy odmawiają miłości i służenia Bogu i trwają w tej odmowie aż do końca.

Meyer sprzeciwia się dalej, że „szczególnie okrutne jest zadawanie tego terroru niewinnym dzieciom oraz niewykształconym i podatnym”. Nie ma nic okrutnego w nauczaniu wszystkich ludzi o zbawczych prawdach Ewangelii, których częścią jest nauka o wiecznym piekle. Dlaczego miałoby to być okrutne? Oczywiście takie instrukcje muszą być udzielane mądrze, to znaczy we właściwym czasie i we właściwy sposób, mając na uwadze wiek i pochodzenie nauczanych osób. Kościół katolicki czyni to z wielkim pożytkiem dla dusz od 2000 lat.

Jak dotąd nasza sprzeciwiająca się heretyczka wyraziła swoje skargi. Pokazała, że ​​są ugruntowane w ignorancji i uporze, ale nadal niczego nie „obaliła”. Uwaga, spoiler: Nie zmieni się to do końca jej postu.

Meyer kontynuuje:

Z łatwością możemy dostrzec arogancką i bezduszną obłudę, jaką rodzi wiara w piekło. „Zbawieni” dumnie twierdzą, że idą do nieba, bez troski o to, że wszyscy inni będą cierpieć przez wieczność. Mogą nawet chlubić się potępieniem innych. Dajcie spokój. Czy taka postawa, z jej samozadowoleniem i obojętnością na (lub nawet radością z) bólu innych, może mieć miejsce w niebie i być miła Bogu? Myślę, że wiara w Boga, który posyła ludzi do piekła, nieważne jak odziana w teologiczną słodycz, tworzy okrutnych ludzi. I to było usprawiedliwieniem straszliwych okrucieństw na przestrzeni dziejów.

Ten sam Boski Nauczyciel, który uczył nas o realności piekła i jego realnym niebezpieczeństwie dla dusz, od którego wyzwolić poprzez swoją mękę i śmierć ludzi wyszedł na świat, uczył nas także o grzechach pychy, nienawiści, braku miłosierdzia i współczucia, hipokryzji, obłudy, arogancji i tak dalej. Zarzut Meyer w tym przypadku nie ma żadnego sensu i jest nieistotny. Zmienia temat z natury piekła i jego istnienia na temat nikczemnych, obłudnych ludzi, którzy są aroganccy w temacie własnego zbawienia. Ten sam Chrystus, który raz po raz ostrzegał o istnieniu piekła, również wykazywał święte oburzenie, gdy miał do czynienia z obłudnymi uczonymi w Piśmie i faryzeuszami:

Biada wam, doktorowie i faryzeusze obłudnicy, że objeżdżacie morza i lądy, aby uczynić jednego prozelitę, a gdy się stanie, czynicie go synem piekła dwakroć więcej, niż sami jesteście!... Węże! Plemię żmijowe! Jakże ujdziecie przed potępieniem piekła?

(Mateusza 23:15,33)

Znowu jest wzmianka o piekle! Chociaż Meyer w to nie wierzy, czy może zrobić wyjątek dla obłudnych ludzi, których opisała?

Wiara w piekło nie tworzy okrutnych ludzi. Przeciwnie, wiara w brak kary po śmierci to robi. W końcu nic nie motywuje do grzechu bardziej niż myśl, że nigdy nie będzie trzeba zdawać sprawy ze swoich czynów. Jak jej zdaniem poradziłoby sobie nasze społeczeństwo, gdyby rządy oświadczyły, że odtąd nie będzie już policji, wymiaru sprawiedliwości, grzywien, więzień, kar? Czy ktoś myśli, że przestępczość nagle zniknie?

Nic tak nie tworzy okrutnych ludzi, jak wiara, że ​​po śmierci nie będzie się trzeba rozliczyć się z nieskończenie sprawiedliwym Bogiem, który zna wszystkie czyjeś uczynki, słowa, a nawet najskrytsze myśli. Piekło przypomina nam, że jeśli nie będziemy żyć według przykazań Bożych, będziemy musieli zapłacić wieczną cenę (por. Mt 19:17).

Katolicka doktryna o piekle z pewnością nie powoduje ani nie pozwala nikomu popełniać „straszliwych okrucieństw na przestrzeni dziejów”. Z drugiej strony wiara komunistów w brak życia pozagrobowego i brak odpowiedzialności przed Bogiem po śmierci bardzo ułatwia niewypowiedziane zbrodnie przeciwko bliźnim. To nie przypadek, że największym masowym mordercą w historii był komunistyczny ateista: Mao Tse-tung (1893-1976).

Carol Meyer kontynuuje swoją tyradę z większą ilością nie-obalania:

Najważniejsza w tym wszystkim jest natura Boga. Kiedy patrzymy na stworzenie (a tym samym na Boga), widzimy, że jest ono zasadniczo dobroczynne, życzliwe i opiekuńcze. Tak, jest trochę bólu i na pewno śmierć, ale jest to część pięknego procesu życia, wzrostu i odrodzenia, a nie niekończąca się kara za niedoskonałość. Nie jestem pewna, skąd wpadliśmy na pomysł, że sens życia polega na osądzaniu, że to jakiś kosmiczny test, prawie niemożliwy do przejścia. Natura to harmonia, równowaga, współczucie, jedność, współzależność, radość i całe życie osiągające swój pełny potencjał. Z pewnością tego chce dla nas Bóg, a nie by wrzucać nas do kosza na śmieci w piekle, bo przegapiliśmy niedzielną Mszę lub uprawialiśmy seks.

W rzeczywistości to natura Boga domaga się istnienia piekła jako wiecznej kary dla niegodziwych. Za chwilę do tego wrócimy.

To, w czym Meyer całkowicie spudłowała, to fakt, że ostatnią rzeczą, jakiej Bóg pragnie, jest skazanie kogokolwiek na piekło. On dał swojego jedynego Syna, aby nas od niego wybawił! Jezus Chrystus nie tylko raz dobrowolnie cierpiał i umarł dla naszego Odkupienia, ale nawet teraz nieustannie przyciąga nas do siebie i błaga nas, abyśmy Go kochali, ponieważ tylko przez kochanie Go wieczność potępienia będzie nam oszczędzona:

Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby wszelki, kto wierzy weń, nie zginął, ale miał życie wieczne. Gdyż Bóg nie posłał Syna swego na świat, aby świat sądził; ale żeby świat był zbawiony przez niego. Kto wierzy weń, nie bywa sądzony; a kto nie wierzy, już osądzony jest, bo nie wierzy w imię jednorodzonego Syna Bożego. Ten zaś jest sąd, że światłość przyszła na świat, a ludzie bardziej umiłowali ciemności, niż światłość; bo złe były ich uczynki.

(Jana 3:16-19)

Bóg nie pragnie naszej wiecznej śmierci, ale naszego wiecznego szczęścia w niebie: „który chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i przyszli do uznania prawdy” (1 Tm 2:4). Jednak Chrystus cierpiał Swoją najokrutniejszą mękę, ponieważ grzech jest rzeczywisty, piekło jest rzeczywiste, a On nie chce, abyśmy wybrali tę opcję — ale mimo to opcja ta pozostaje!

Jest to właśnie najpełniejszy potencjał, który Chrystus przyszedł, aby przywrócić ludzkości, a potencjał ten jest nadprzyrodzony: „Ja przyszedłem, żeby życie miały, i obficiej miały.” (J 10:10). Żadne z tego, co napisała Meyer, nie „podważa” realności piekła. W najlepszym razie pokazuje, że Bóg nie chce, aby ktokolwiek tam trafił, z czym oczywiście się zgadzamy! Ale ta prawda nie neguje rzeczywistości piekła.

Po raz kolejny możemy pozwolić, by księża Rumble i Carty zwięźle odpowiedzieli na zarzuty Meyer:

943. Jakkolwiek źli mogą być ludzie, myślę, że sprzeczne z właściwymi ideami Boga jest mówienie o ukaraniu przez Niego kogokolwiek na zawsze.

Więc co zamierzasz zrobić z szatanem? Jest stworzeniem Bożym tak samo jak my. Czy zamierza się zreformować? Czy kiedykolwiek wyjdzie z wiecznego ognia przygotowanego dla diabła i jego aniołów? Nie. A biorąc pod uwagę fakt, że Bóg tak karze jedno ze swoich stworzeń, odpowiedzialne dusze ludzkie z pewnością mogą spotkać się z tym samym losem. Bardziej niż tobie nie podoba mi się myśl, że ktoś cierpi w piekle. Ale to nie sprawi, że zaprzeczę istnieniu piekła. Setki rzeczy, których nie lubimy, to fakty.

944. Jak pogodzić piekło z Bożą miłością, sprawiedliwością i miłosierdziem?

Gdybym nie mógł, byłoby to tylko dowodem na coś złego w moich własnych pomysłach na ten temat. Jest bowiem pewne, że Bóg jest kochający, sprawiedliwy i miłosierny; i objawił, że jest piekło. Więc te idee nie mogą być odrażające. Jednak Boża miłość, sprawiedliwość i miłosierdzie domagają się piekła. Jego miłość wymaga piekła, bo im bardziej kocha dobro, tym bardziej musi nienawidzić grzechu. Człowiekowi, który mówi, że Bóg za bardzo kocha, aby posłać człowieka do piekła, odpowiadam po prostu, że nie posyła tam człowieka; ludzie sami tam idą. A Bóg za bardzo ukochał, aby nie pozwolić im tam iść, jeśli gardzą, odpychają i odrzucają Bożą miłość z powrotem w Jego twarz. Znowu Jego sprawiedliwość wymaga, aby człowiek, który umiera, odrzucając nieskończoną dobroć, poniósł karę o nieskończonej naturze. Gdyby nie było kary wiecznej, człowiek mógłby wołać do Boga: „Mówisz: ‘Nie będziesz’. Ja mówię ‘Ja będę’. Rób to, co najgorsze. Nie możesz mnie karać wiecznie. Nie dbam o Twoje przykazania ani o Ciebie! Musisz albo uszczęśliwić mnie w końcu, albo unicestwić mnie, kiedy ucieknę spod twojej władzy.” Niemożliwe, aby dramat niegodziwości zakończył się w ten sposób. To nie byłaby sprawiedliwość. A jeśli chodzi o miłosierdzie Boże, to już miłosierdzie jest, że człowiek myśli o piekle jako o hamulcu awaryjnym, by powstrzymać swój szaleńczy pęd do występku. Prawda, że ​​istnieje piekło, miłosiernie uratowała niejedną duszę od życia w grzechu i bluźnierstwie, a jeszcze częściej od śmierci w stanie grzechu. I pamiętaj, że miłosierdzie Boże jest ofiarowane każdemu człowiekowi przez całe życie. O miłosierdzie się prosi, nie jest narzucane ludziom. Niektórzy ludzie, którzy najgłośniej protestują przeciwko Bożej niesprawiedliwości, jako pierwsi narzekaliby, gdyby Bóg narzucił im coś, nawet swoje miłosierdzie. Ale ludzie nie mogą mieć miłosierdzia Bożego i jednocześnie go odrzucać.

945. Ale Chrystus, który przyszedł jako objawienie Boże, był tak łaskawy i łagodny!

To potęguje siłę argumentów za piekłem. Tylko ponura rzeczywistość mogła zmusić Go do mówienia tak, jak mówił. Uczył o niebie i piekle jednakowo. Nie możesz mieć nieba, bo ci się to podoba, a odrzucić piekło, o którym nauczane jest z tym samym autorytetem, bo ci się nie podoba. Pomyśl o Jego męce i śmierci. Gdyby nie było piekła, przed którym można by nas uratować; jeśli wszyscy musielibyśmy iść do nieba, bez względu na to, czy zostałby ukrzyżowany, czy nie; wtedy Jego cierpienia i śmierć byłyby niemądre. Ludzie chcą usunąć piekło. Jest na to tylko jeden sposób. Niech każdy człowiek zlikwiduje własne piekło, żałując za swoje grzechy i stara się służyć Bogu.

946. Czynisz Chrystusa okrutnym.

Nie. Karą za nieprzestrzeganie nakazów Chrystusa jest sprawiedliwość, a nie okrucieństwo. Rodzice wiedzą, że wymierzanie rozsądnej i zasłużonej kary zbuntowanym dzieciom nie jest okrucieństwem. A Bóg ma większe prawo do twojego posłuszeństwa niż jacykolwiek rodzice do posłuszeństwa swoich dzieci. Jest godną nagany słabością rodziców, jeśli pozwalają swoim dzieciom robić to, co im się podoba, bez obawy przed konsekwencjami. A Bóg nie jest tak lekkomyślny, by dać swoim rozumnym stworzeniom poważne prawa, wiedząc, że nic się nie stanie, jeśli je złamią. Ale nie ma potrzeby znosić ekstremalnej kary. Przestrzegaj przykazań, a będziesz bezpieczny.

(Rumble and Carty, Radio Replies: First Volume, n. 943-946; dostępne online poniżej.)

http://www.radioreplies.info/radio-replies-vol-1.php?t=83

Jak widać z powyższego, odpowiedzi na zarzuty Carol Meyer udzielane są od dawna przez Kościół. Ale nikt nie jest tak ślepy jak ci, którzy nie chcą widzieć!

Ponieważ Meyer nie jest w stanie obalić rzeczywistego katolickiego nauczania o piekle, musi wrócić do jego karykatury. Nie, Bóg nie chce „wrzucać nas do kosza na śmieci w piekle, bo przegapiliśmy niedzielną Mszę lub uprawialiśmy seks”, ale jeśli zdecydujemy się popełnić grzech śmiertelny i pozostać w nim, pozwoli nam spełnić nasze życzenie. Wybory mają konsekwencje, a Bóg nikomu nie narzuca Swojego miłosierdzia.

Meyer podsumowuje swoją heretycką tyradę w następujący sposób:

Myślenie, że Bóg może być tak podły i zły, by stworzyć piekło, jest najwyższym stopniem zniewagi. Pozbądźmy się więc tego pomysłu raz na zawsze. I nie potrzebujemy tej koncepcji, aby uzasadnić potrzebę Chrystusa. Wszystkie argumenty przemawiające za piekłem, jakkolwiek rozsądnie brzmiały, są obalane przez jedną prawdę – Bóg jest MIŁOŚCIĄ. Koniec opowieści.

Oto, co przedstawia jako swój trywialny wniosek: „obala” piekło, głosząc, że Bóg jest miłością. Gdyby tylko ktoś w ciągu ostatnich 2000 lat historii Kościoła pomyślał o tym! Gdyby tylko sam Jezus Chrystus o tym pomyślał! Porażka!

Piekło - musimy poinformować panią Meyer - jest dla tych, którzy odrzucają Boga-Który-Jest-Miłością, a następnie umierają w tym nieszczęśliwym stanie. To jest reszta opowieści.

Biskup Donald Sanborn wygłosił niedawno bardzo mocne i pouczające kazanie o wiecznej karze potępionych. Można je obejrzeć tutaj:

https://www.youtube.com/embed/cmkRXw-n_Kw

Niestety, to odrzucenie argumentów Carol Meyer nie może już pomóc jej nieszczęśliwej duszy — jest już za późno. Carol Meyer zmarła 29 czerwca 2015 roku w wieku 71 lat.

https://www.legacy.com/us/obituaries/kansascity/name/carol-meyer-obituary?id=4179988

Panie i panowie, bez radości i z wielką sympatią możemy powiedzieć, że Carol Meyer wydaje się być typową ofiarą duchową posoborowia. Doznała katastrofy w Wierze, jak wiele innych dusz, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, głównie z powodu niegodziwych uczynków „Świętych Papieży” Jana XXIII i Pawła VI.

https://novusordowatch.org/john-xxiii/

https://novusordowatch.org/paul-vi/

Urodzona w 1943 roku Meyer miała dwadzieścia kilka lat, gdy szalał ohydny Sobór Watykański II. Wstąpiła do klasztoru Adoratorek Krwi Chrystusa w wieku 20 lat i przez 15 lat była zakonnicą. Pod koniec lat 70. opuściła życie religijne (do tego czasu) Novus Ordo i „wyszła za mąż, adoptowała jednocześnie troje dzieci (w wieku 3, 4 i 6 lat), pracowała dla National Catholic Reporter Publishing Co., założyła ośrodek dla kobiet dla rozwoju osobistego i duchowego, była dyrektorem formacji chrześcijańskiej w Kościele Episkopalnym [!] i przez ostatnie 13 lat pracowała na własny rachunek, zajmując się edukacją, kierownictwem duchowym i masażem”, jak napisała w swoim poście „Jak doszłam do tego, by zrobić Ziemię dziełem mojego życia”.

https://novusordowatch.org/2020/03/theological-errors-of-vatican2/

https://adorers.org/

https://www.ncronline.org/blogs/eco-catholic/how-i-came-make-earth-my-lifes-work

Niestety, tak, uczyniła ziemię dziełem swego życia, ale niestety nie w perspektywie wieczności: „co w górze jest, miłujcie, nie co na ziemi” (Kol 3:2). Istnieje wiele doczesnych trosk, którym możemy i powinniśmy poświęcić nasze wysiłki, ale nigdy jako oddzielonym od naszego nadprzyrodzonego celu.

Wiemy, że „bez wiary zaś nie podobna jest podobać się Bogu.” (Hbr 11:6), a więc wszystkie jej ziemskie uczynki, jakkolwiek dobre same w sobie byłyby bezwartościowe w oczach Boga, gdyby umarła jako heretyczka. Nakazano nam miłować Boga nie tylko „całym sercem, całą duszą i całą mocą”, ale także „całym umysłem” (Łk 10:27). Odrzucając Boże objawienie i przyjmując herezję, Carol zawiodła w tym największym i pierwszym przykazaniu. Nie kochała Boga całym umysłem.

Według jej publicznego nekrologu:

Carol żyła życiem oddanym swojej wierze, najpierw jako członkini zakonu Adoratorek Krwi Chrystusa, a następnie jako matka trojga dzieci i aktywna członkini swojego kościoła św. Piusa X, gdzie służyła jako lider Zielonego Zespołu. Carol uzyskała tytuł magistra teologii na Uniwersytecie St. John’s w Collegeville w stanie Minnesota i spędziła wiele lat nauczając, prowadząc warsztaty i zapewniając duchowe przewodnictwo. Była dyrektorem Woman’s Source, organizacji non-profit i pracowała w National Catholic Reporter. Pełniła również funkcję dyrektora Koalicji Zrównoważonego Sanktuarium, organizacji wspierającej zrównoważony styl życia i sprawiedliwość ekologiczną. Carol żyła pełnią życia i pielęgnowała różnorodną sieć przyjaciół, którzy podzielali jej wiele pasji, w tym: tenis, pickle ball, ogrodnictwo, taniec towarzyski, holistyczne uzdrawianie, rozwój duchowy i miłość do środowiska. Jest ceniona przez wielu i będzie brakować jej energii, duchowości i zaangażowania w służbę. Wystawienie odbędzie się w niedzielę 5 lipca w godzinach 18-20 w kościele katolickim św. Piusa X, 5500 Woodson, Mission, KS. Msza żałobna odbędzie się w kościele w poniedziałek 6 lipca o godz. 10.00, po której nastąpi obiad w sali parafialnej o godz. 11. Można dokonać datków w jej imieniu na rzecz Zespołu Zielonych św. Piusa X.

(Źródło)

https://www.legacy.com/us/obituaries/kansascity/name/carol-meyer-obituary?id=4179988

To ironia losu, że patronem jej parafii był św. Pius X, wielki wróg modernizmu! Fakt, że mogła należeć do rzekomo katolickiego kościoła, jednocześnie publicznie przeciwstawiając się katolickim dogmatom, pokazuje, jak groteskowym cyrkiem jest religia Novus Ordo. Publiczna herezja dyskwalifikuje człowieka z członkostwa w Kościele katolickim: „Albowiem nie każdy grzech, choćby i ciężką był zbrodnią, jest już tej miary, aby z samej natury swojej wyłączył człowieka z Ciała Kościoła, jak to robi schizma, herezja lub apostazja” (Papież Pius XII, Encyklika Mystici Corporis, n. 23).

https://spxmission.org/

http://rodzinakatolicka.pl/pius-xii-mystici-corporis-christi-o-kosciele-mistycznym-ciele-chrystusa/

Nie, ta kobieta z pewnością nie była „oddana swojej wierze”. Nie miała Wiary — miała tylko opinie, jej Wiara została zniszczona przez uporczywe trzymanie się herezji: „Siła i natura wiary katolickiej ma tę właściwość, że jej nic ani dodać ani ująć nie można: albo się ją całą wyznaje, albo się ją w całości odrzuca. ‘Ta jest wiara katolicka, której, jeżeli kto wiernie i mocno nie wyznaje, zbawionym być nie może’” (Papież Benedykt XV, Encyklika Ad Beatissimi, n. 24).

http://rodzinakatolicka.pl/benedykt-xv-ad-beatissimi-apostolorum-o-przyczynach-obecnej-wojny/

Sprawa Carol Meyer jest całkowicie tragiczna. Byłoby wystarczająco przerażające, gdyby prywatnie uwierzyła w herezję i zachowała ją dla siebie. Niestety, zgorszyła niezliczone dusze, próbując przekonać je we własnej niewierze. Była całkowitym przeciwieństwem apostoła!

W rzeczy samej, idąc za własnym świadectwem, wygląda na to, że Meyer dryfowała w wierzenia New Age i panteizm:

Kiedy 20 lat temu moja dobra przyjaciółka Catherine Browning zapoznała mnie z Creation Spirituality, wciągnęło mnie to. Byłam na kilku krajowych konferencjach, czytałam książki o nowej nauce i oglądałam/omawiałam 12-godzinną serię wideo Briana Swimme'a, Canticle to the Cosmos, z poczuciem podziwu i podekscytowania. Moje życie duchowe, teraz bardziej związane z kosmosem, było bardziej żywe i potężne. Czułam w brzuchu prawdę tego, co Matt Fox, Swimme, Thomas Berry i inni mówili o ludzkim związku ze wszechświatem.

Wiedziałam, że odpowiedzi na nasz kryzys środowiskowy muszą pochodzić z nowych kosmologicznych i teologicznych pojęć, a ponieważ byłam skromnie przygotowana do dzielenia się nimi, powiedziałam do Boga: „Poślij mnie, Panie”. Pilna potrzeba, aby to moje życie działało, wyszła z przeczytania The Great Work Thomasa Berry'ego i innych książek, które przedstawiają powagę szkód, jakie wyrządzamy naszej planecie. Dla mnie nic innego nie jest tak podstawowe i ważne, ponieważ wszystko, w tym wszystko duchowe, zależy od zdrowej planety.

Więc oto jestem, Sama na Enneagramie, ENTJ na Myers-Briggs, robię wszystko, co w mojej mocy, aby uratować planetę, którą bardzo kocham jako kawałek Boga. Piszę te blogi z modlitwą i z uwagą na wezwania Ducha Świętego, tak odważnie i szczerze, jak tylko potrafię. Czuję się pokorna i wdzięczna, że mogę to zrobić, i jestem głęboko wdzięczna, że wy również troszczycie się o Ziemię i chcecie zrobić dla niej więcej. Wszyscy razem się uczymy i rozwijamy, dlatego jestem otwarta na wasze komentarze i spostrzeżenia na temat blogów. Niech was Bóg błogosławi!

(Carol Meyer, “How I came to make Earth my life’s work”, National Catholic Reporter, 22 marca 2011)

https://www.ncronline.org/blogs/eco-catholic/how-i-came-make-earth-my-lifes-work

Z wielkim żalem zauważamy, że Carol Meyer „prawdę bożą przemienili w kłamstwo, i cześć oddawali i służyli raczej stworzeniu, niż Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki” (Rz 1:25).

Teraz, gdy nie żyje, wiemy, że Bóg już ją osądził; albowiem „postanowiono ludziom umrzeć raz, a potem sąd” (Hbr 9:27).

Żeby było jasne: nie ośmielamy się zakładać stanu jej duszy w chwili śmierci. Możemy tylko modlić się, że pokutowała przed śmiercią, ponownie przyjęła Wiarę katolicką i umarła z doskonałą skruchą za wszystkie swoje grzechy, miejmy nadzieję, z pomocą rozgrzeszenia ważnie wyświęconego księdza, przed spotkaniem ze swoim Sędzią. Bo jeśli nie umarła w stanie łaski uświęcającej, jest nieomylnie pewne, że znajduje się teraz, całkowicie i nieodwołalnie, w tym najbardziej przerażającym miejscu, którego istnieniu tak wyniośle zaprzeczała i z którego nie ma żadnej nadziei ucieczki, a jest jedynie wieczny „płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 24:51).

O, gdyby tylko więcej dusz pozwoliło rzeczywistości piekła powstrzymać je od śmierci w grzechu śmiertelnym!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz