Strony

czwartek, 23 grudnia 2021

Gorący klimat i herezja: Bergoglio wprowadza w błąd młodych ludzi w Atenach

 

Gorący klimat i herezja: Bergoglio wprowadza w błąd młodych ludzi w Atenach

17 grudnia 2021

 

Tłumaczenie polskie za:

https://novusordowatch.org/2021/12/hot-air-heresy-bergoglio-athens/

Cytaty z Pisma Świętego zaczerpnięte z Biblii Wujka (1962)

 

Fałszywy papież zatruwa wrażliwe dusze…

 


Na początku tego miesiąca „Papież” Franciszek (Jorge Bergoglio) zaszczycił lud Cypru i Grecji nie tylko swoją pokorną obecnością, ale także swoją nieskończoną mądrością, którą zawsze bardzo chętnie przekazuje.

W naszym najnowszym podcaście, TRADCAST EXPRESS 144, odrzuciliśmy kilka budzących zastrzeżenia rzeczy, które Jego Fałszywość wypowiedział na Cyprze, szczególnie w odniesieniu do murów, prozelityzmu, twierdzenia, że ​​Bóg nigdy nie męczy się przebaczaniem, oraz idei, że „Ewangelia nie jest przekazywana przez komunikację ale przez komunię”. Możecie posłuchać go tutaj:

https://soundcloud.com/novusordowatch/tradcast-express-144

Więcej odcinków TRADCAST jest dostępnych na naszym kanale Soundcloud tutaj:

https://soundcloud.com/novusordowatch/popular-tracks

Po spędzeniu dwóch dni na Cyprze Franciszek udał się do Grecji.

Jego ostatnim przystankiem przed powrotem do Rzymu było spotkanie z młodzieżą w Szkole Sióstr Urszulanek św. Dionizego w greckiej stolicy Atenach. To właśnie tam, 6 grudnia, fałszywy papież wyładował wielki stos swoich zwyczajowych ideologicznych frazesów. Vatican News udostępnił materiał wideo z niefortunnej okazji:

https://www.youtube.com/embed/6gjFkq-KkEA

Przemówienie Franciszka zasadniczo składało się z jego reakcji na świadectwa, które zostały złożone przez kilku wybranych uprzednio młodych ludzi, którzy byli tam obecni. Przyjrzyjmy się pierwszemu ładunkowi ścieku, który Francis zrzucił na swoją nieszczęsną publiczność:

Katerino, powiedziałaś nam o swoich powracających wątpliwościach w wierze. Wam i wszystkim tutaj chcę powiedzieć: nie bójcie się zwątpienia, bo nie jest to oznaką braku wiary. Nie bójcie się zwątpienia. Wręcz przeciwnie, wątpliwości są „witaminami wiary”: pomagają wzmocnić wiarę i ją utwierdzić. Sprawiają, że wiara wzrasta, staje się bardziej świadoma, wolna i dojrzała. Sprawiają, że dzień po dniu chętniej wyruszają, z pokorą wytrwają. Wiara jest właśnie tym: codzienną wędrówką z Jezusem, który bierze nas za rękę, towarzyszy nam, dodaje nam otuchy, a gdy upadamy, podnosi nas. On nigdy się tego nie boi. Wiara jest jak historia miłosna, w której dzień po dniu idziemy razem do przodu. Podobnie jak historia miłosna, są chwile, kiedy musimy pomyśleć, stawić czoła pytaniom, zajrzeć do naszych serc. I to dobrze, bo podnosi to jakość związku! To dla was bardzo ważne, ponieważ nie możecie podążać ścieżką wiary ślepo, nie; zamiast tego dialogujcie z Bogiem, z własnym sumieniem i z innymi.

(Antypapież Franciszek, przemówienie na spotkaniu z młodzieżą, Vatican.va, 6 grudnia 2021; podkreślenie dodane.)

https://www.vatican.va/content/francesco/en/speeches/2021/december/documents/20211206-grecia-giovani.html

Mamy wiadomość dla Jorge Bergoglio: Wiara nie jest wędrówką czy podróżą; raczej Wiara jest w istocie „cnotą teologiczną, dzięki której nasz intelekt jest skłonny do zdecydowanego przylgnięcia do wszystkich prawd objawionych przez Boga, ze względu na nieskończoną prawdę i mądrość Boga, który nie może ani zwodzić, ani być zwiedzionym” (Donald Attwater, A Catholic Dictionary, wyd. 3, sv „Faith”, ii.).

Z tej definicji — którą katolicy przywołują za każdym razem, gdy odmawiają Akt Wiary — jest całkiem oczywiste, że wątpliwościsprzeczne z Wiarą, a zatem nie do pogodzenia z nią, ponieważ człowiek, który ma wątpliwości, wstrzymują zgodę na to, do czego cnota wiary skłania i co podaje Akt Wiary.

Oryg: http://traditionalcatholic.net/Tradition/Prayer/Act_of_Faith.html

PL: https://www.ultramontes.pl/Katechizm_Pacierz.htm

Oczywiście nie wszystkie wątpliwości są dobrowolne i w rzeczywistości nie wszystkie wątpliwości są nawet prawdziwe. Teologia katolicka dokonuje pewnych bardzo ważnych rozróżnień przy ocenie moralności wątpliwości. Pełne moralne traktowanie o wątpliwości w odniesieniu do Wiary można znaleźć w paragrafach 840-846 dzieła Moral Theology ojców Johna McHugha i Charlesa Callana (dostępne elektronicznie poniżej). Przytoczymy tylko najistotniejsze fragmenty:

840. Grzech zwątpienia. - Wiara, jak wyjaśniono powyżej, musi być stanowczym przyzwoleniem, wykluczającym zwątpienie (por. 752, 799), stąd powiedzenie: „Kto wątpi, jest niewierzący”. Słowo „wątpliwość” ma jednak wiele znaczeń, a w niektórych z tych znaczeń nie sprzeciwia się stanowczej zgodzie lub nie ma dobrowolności lub akceptacji błędu, które zawiera niewiara herezji lub niewierności. Po pierwsze, wątpliwość jest albo metodyczna, albo rzeczywista.

(a) Wątpliwość metodyczna w sprawach wiary to badanie motywów wiarygodności religii i racji wspierających dogmaty, dokonane przez kogoś, kto nie ma najmniejszej obawy, że rozum lub nauka mogą kiedykolwiek zaprzeczać wierze, ale kto konsultuje się z nimi celem wyjaśnienia swojej wiedzy i wzmocnienia własnej wiary lub wiary innych. Tego rodzaju wątpliwościami posługuje się św. Tomasz z Akwinu, który kwestionuje każdy dogmat po kolei (np. „Czy Bóg jest dobry”) i bada sprzeciw niewierzących wobec niego; ale w przeciwieństwie do swojego imiennika, wątpiącego Apostoła, nie wstrzymuje zgody, dopóki rozum nie odpowie przeciwnikom, ale odpowiada na swoje pytania aktem wiary: Dobry jest Pan dla mających nadzieję w nim, dla duszy szukającej go (Lm, III. 25).

(b) Prawdziwe wątpliwości, przeciwnie, żywią obawy, że nauki Objawienia lub Kościoła mogą być nieprawdziwe lub że prawdziwe mogą być nauki przeciwne.

841. Prawdziwe zwątpienie w sprawach wiary jest zawsze samo w sobie nieuzasadnione, ponieważ nigdy nie ma słusznego powodu, by wątpić w słowo Boże; ale nie zawsze jest to grzech herezji lub niewierności. Istnieją dwa rodzaje prawdziwych wątpliwości, mianowicie mimowolne i dobrowolne.

(a) Wątpliwość jest mimowolna, gdy jest bez lub wbrew woli, lub gdy wynika z braku wiedzy (zob. 40-55 o przeszkodach w dobrowolności). Przykład: Wątpliwości nieumyślne i wątpliwości, które utrzymują się wbrew komuś, nie mają skłonności woli, podczas gdy wątpliwości, które wynikają z niezwyciężonej ignorancji, są pozbawione wiedzy.

(b) Zwątpienie jest dobrowolne, gdy jest zgodne z wolą i przy wystarczającej wiedzy.

842. Mimowolne zwątpienie w sprawach wiary nie jest ani heretyckie, ani grzeszne, ponieważ czyn nie jest grzeszny, chyba że jest dobrowolny (por. 99).

(a) Nieumyślne wątpliwości pojawiają się w umyśle, zanim zostaną odwrócone i bez żadnej odpowiedzialności za ich pojawienie się. Z tego, co zostało powiedziane powyżej o pierwszych ruchach duszy (por. 129), jasno wynika, że ​​takie wątpliwości nie są grzeszne.

(b) Niepożądane wątpliwości utrzymują się w umyśle po tym, jak zostały odwrócone, a ponieważ wiara jest niejasna (zob. 752, 799), nie jest możliwe wykluczenie wszystkich świadomych wątpliwości, ani nawet zapobieżenie ich częstemu lub długotrwałemu występowaniu przez dłuższy czas. Z tego, co zostało powiedziane powyżej o pokusie (zob. 253 i dalej), jasno wynika, że ​​jeśli osoba poruszona niechcianymi wątpliwościami stawia szybki i wystarczający opór, nie tylko nie grzeszy, ale zdobywa zasługi. Ale jeśli jej opór nie jest wszystkim, czym powinien być i nie ma niebezpieczeństwa zgody na pokusę, grzeszy powszednio.

(c) Wątpliwości z niewiedzy pojawiają się u osób, które nie otrzymały wystarczającej edukacji religijnej bez własnej winy i dlatego uważają doktryny wiary za kwestie opinii lub przynajmniej uważają wątpliwości za niegrzeszne. Z tego, co zostało powiedziane powyżej o niezwyciężonej ignorancji (zob. 30), jasno wynika, że ​​takie osoby nie grzeszą swoimi wątpliwościami.

(ks. John A. McHugh & ks. Charles J. Callan, Moral Theology, t. 1 [Nowy Jork, NY: Joseph F. Wagner, 1958], n. 840-841; podkreślenie dodane.)

https://www.gutenberg.org/cache/epub/35354/pg35354.html

Łatwo więc zauważyć, że wątpliwości to poważna sprawa. Chociaż nie wszystkie wątpliwości są w równym stopniu grzeszne, a niektóre wcale nie są grzeszne, mówienie młodym ludziom, aby nie bali się wątpliwości i przekonywanie ich, że wątpliwości nie są sprzeczne z Wiarą, jest receptą na katastrofę — zwłaszcza bez żadnych kwalifikacji i wyróżnień.

Potwierdza się to, gdy patrzymy na uwagi Franciszka w kontekście, to znaczy słuchamy świadectwa młodej kobiety, na które odpowiadał. Świadectwo można usłyszeć na powyższym filmie, rozpoczynającym się w 11:50. Jest to młoda, wrażliwa dusza, która szczerze zmaga się z wątpliwościami co do dobroci Boga i miłości do wszystkich ludzi. Ma tak wiele pytań, na które nie może znaleźć satysfakcjonujących odpowiedzi, zwłaszcza dlaczego w tym życiu musimy cierpieć. Na to pytanie fałszywa ewangelia Franciszka nie może odpowiedzieć, ponieważ jest przesiąknięta naturalizmem.

https://novusordowatch.org/2015/02/francis-stumped-suffering/

Krótka, katolicka odpowiedź na to pytanie brzmi: tylko cierpienie, wyniesione do poziomu nadprzyrodzonego dzięki łasce wysłużonej nam przez Chrystusa, może uleczyć głęboki nieład w naszych duszach spowodowany grzechem pierworodnym i uczynkowym. Musimy zawsze pamiętać, że chociaż chrzest i sakrament spowiedzi odpuszcza winę za grzech, a nawet i skrucha doskonała, pozostają doczesne konsekwencje grzechu pierworodnego i uczynkowego, zwłaszcza pożądliwości. Chociaż przebaczono nam, nadal jesteśmy z natury (upadłej) skłonni do grzechu, dlatego ciągle upadamy: „bo siedemkroć upadnie sprawiedliwy, i powstanie, lecz bezbożni w zło wpadną” (Prz 24:16); „Jeślibyśmy powiedzieli, że grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy i prawdy w nas nie ma” (1 J 1:8).

https://www.newadvent.org/cathen/04208a.htm

Tylko nadprzyrodzone przyjęcie cierpienia — myślcie: pokuta — pozwala nam umartwiać się wewnętrznie i zewnętrznie celem świętej śmierci i Błogosławionej Wieczności: „jeśli wytrwamy, będziemy też współkrólować. Jeśli się go zaprzemy i on się nas zaprze” (2 Tm 2:12). Jedyna droga do Nieba, jedyna droga, która prowadzi do Zmartwychwstania do Życia Wiecznego, to „wąska droga” cierpienia, to droga Krzyża: „Wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem szeroka brama i przestronna jest droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest, którzy przez nią wchodzą” (Mt 7:13); „Jeśli kto chce iść za mną, niech zaprze samego siebie, a weźmie krzyż swój na każdy dzień, i niech idzie za mną.” (Łk 9:23).

Dlatego św. Paweł może powiedzieć, że „a ja teraz raduję się w utrapieniach za was i dopełniam to, czego nie dostaje utrapieniom Chrystusowym, w ciele moim za ciało jego, którym jest Kościół” (Kol 1:24). Doprawdy chwalebną rzeczą jest pozwolić cierpieć dla Chrystusa (por. Dz 5:41), ponieważ nie tylko pozwala to nam przezwyciężyć nasze grzeszne skłonności, ale także stanowi udział w cierpieniach Ciała Mistycznego, w którym to sam Chrystus cierpi.

Nie trzeba dodawać, że są to rzeczy, których ta droga młoda dama, która złożyła swoje świadectwo, nigdy nie była nauczana w katechizmie Novus Ordo, więc to zrozumiałe, że ​​jest zdezorientowana. Zadaniem Bergoglio byłoby oświecenie jej, karmiąc ją nadprzyrodzoną prawdą prawdziwej Ewangelii Jezusa Chrystusa, naszego Pana. Zamiast tego naładował ją zawiłymi uwagami o tym, jak jej wątpliwości rzekomo wzmacniają jej wiarę i czynią ją bardziej dojrzałą! Zamiast udzielać satysfakcjonujących odpowiedzi na jej szczere i ważne pytania, pogratulował jej ich, a następnie zostawił ją zawieszoną, rozpraszając ją słowami o sumieniu, historii miłosnej i dialogu!

Wybitny i święty ks. Edward Leen wytarł podłogę naturalizmem Franciszka, kiedy pisał w 1938 roku:

… Chrześcijanom, którzy upierają się przy myśleniu, że funkcją Chrześcijaństwa jest dostarczanie ludziom dobrych rzeczy i wyrzucanie z ich życia złych rzeczy — rozumienie przez dobro i zło tego, co wydaje się takie upadłej ludzkiej naturze — życie szybko okaże się niezrozumiałe. Dla ludzi o takich poglądach tajemnica bólu staje się nierozwiązalna. W obliczu surowych realiów egzystencji ich wiara zostaje potępiona. Nie mają odpowiedzi na ciągle powracające pytanie: jeśli Bóg jest miły, dobry i czuły na ludzkie cierpienie, dlaczego cierpienie nadal istnieje nie tylko dla tych, którzy na nie zasługują, ale także dla tych, którzy na to nie zasługują?

To, że Jezus w swojej mocy i dobroci nie położył kresu wszelkiemu ludzkiemu cierpieniu, pokazuje, że w Jego oczach cierpienie nie jest prawdziwym źródłem ludzkiego nieszczęścia.

(ks. Edward Leen, Why the Cross? [Londyn: Sheed & Ward, 1938], s. 54-56; kursywa w oryginale; podkreślenie dodane. Novus Ordo Watch pobiera niewielką prowizję od przedmiotów zakupionych przez ten link.)

https://www.amazon.com/exec/obidos/ASIN/1889334286/interregnumnow-20

Franciszek nie ma odpowiedzi na problem cierpienia, zwłaszcza cierpienia dzieci, ponieważ jest naturalistą, a nie katolikiem.

https://novusordowatch.org/2015/02/francis-stumped-suffering/

Widzimy zatem, że parodia odpowiedzi fałszywego papieża tej młodej damie jest podwójnie przerażająca. Nie tylko nie dał jej nadprzyrodzonej prawdy, której pragnęła, ale nawet pochwalił ją za wątpliwości i zasadniczo zachęcił ją do jeszcze większego kwestionowania Wiary katolickiej! I oczywiście nie tylko , ale każdego, kto słuchał lub czytał jego uwagi na watykańskiej stronie internetowej, a wszystko to pod pobożnie brzmiącym pretekstem, że to sprawia, że „wiara wzrasta”.

Jednak dla argentyńskiego pseudo-papieża nie jest to niczym nowym. Już wcześniej śpiewał pochwały dla „cnotliwych” wątpliwości. Na przykład w 2013 roku miał czelność powiedzieć: „Wielcy przywódcy ludu Bożego, tacy jak Mojżesz, zawsze pozostawiali miejsce na wątpliwości. Musimy zawsze zostawiać miejsce dla Pana, a nie dla naszych własnych pewników. Musimy być pokorni. Każde prawdziwe rozeznanie zawiera element niepewności otwarty na otrzymanie pociechy duchowej” (źródło poniżej).

https://www.catholicworldreport.com/2013/09/24/faith-according-to-pope-francis/

Zwróć uwagę, jak łączy „zostawianie miejsca na wątpliwości” z „zostawianiem miejsca dla Pana”, podczas gdy w rzeczywistości Pan nakazuje zgodę, które ze swej natury wyklucza prawdziwe zwątpienie! Prawdą jest, że Mojżesz „zostawił miejsce na wątpliwości” — rzeczywiście tak zrobił, ale nie poszło mu to dobrze:

I rzekł Pan do Mojżesza mówiąc: Weźmij laskę i zgromadź lud ty i Aaron, brat twój, i mówcie do skały przed nimi, a ona da wodę. A gdy wywiedziesz wodę ze skały, będzie piło zgromadzenie i bydło jego. I wziął Mojżesz laskę, która była przed obliczem Pańskim, jak mu rozkazał, a zgromadziwszy lud przed skałą, rzekł im: Słuchajcie, przekorni i niewierni: Czy z tej skały będziemy mogli wywieść wam wodę? I podniósł Mojżesz rękę i uderzył dwakroć laską w skałę, i wyszły wody bardzo obfite, tak iż pił lud i bydło. I mówił Pan do Mojżesza i Aarona: Iżeście mi nie wierzyli, aby mię uświęcić przed synami Izraelowymi, nie wwiedziecie tych ludów do ziemi, którą im dam!

(Liczb 20:7-12)

Mojżesz został ukarany przez Boga za swoje wątpliwości! Kazano mu przemówić do skały, aby woda płynęła, a jednak Mojżesz uderzył w skałę nie raz, ale dwa razy!

Kiedy św. Tomasz Apostoł („Niewierny Tomasz”) wątpił w świadectwo innych uczniów, że Chrystus zmartwychwstał, czy Pan pochwalił go za „pokorę”, za „zostawienie miejsca” dla Niego, za to, że nie lgnął do „ pewników”? Oczywiście nie! Nie, zwątpienie św. Tomasza zasługiwało na łagodną naganę ze strony Chrystusa Zmartwychwstałego: „Potem rzekł Tomaszowi: Włóż tu palec twój, i oglądaj ręce moje, i wyciągnij rękę twoją, i włóż w bok mój; a nie bądź niewierny, ale wierny.” (J 20:27).

Podobnie nasz Błogosławiony Pan zganił chwiejącego się św. Piotra chodzącego po wodzie, mówiąc: „Małej wiary, czemuś zwątpił?” (Mt 14:31). Pewność Wiary jest konieczna do zbawienia! „Bez wiary zaś nie podobna jest podobać się Bogu. Albowiem przystępujący do Boga powinien wierzyć, że jest i że nagradza tych, co go szukają” (Hbr 11:6).

To, co Franciszek powinien był zrobić w obliczu młodzieży zmagającej się z wątpliwościami dotyczącymi Wiary – a tutaj mamy na myśli ogólnie wątpliwości, niezależnie od konkretnego pytania teologicznego lub problemu moralnego – to przede wszystkim jasne nauczenie ich natury Wiary, rozwianie wszelkich nieporozumień (takie jak idea, że ​​Wiara jest „spotkaniem” lub inne takie subiektywne koncepcje). Następnie powinien był wzmocnić w nich rozumność Wiary i bezrozumność wątpliwości, przypominając im, że Wiara opiera się na solidnym racjonalnym fundamencie. Ponadto powinien zachęcać ich do modlitwy i innych ćwiczeń duchowych, aby wzmocnić Wiarę, a zwłaszcza do świadectw męczenników, których należy wzywać o pomoc w zachowaniu Wiary; i powinien był doradzić im, aby trzymali się z daleka od wszelkich niepotrzebnych okazji, które mogłyby osłabić ich Wiarę lub wywołać wątpliwości. Co więcej, powinien był nakreślić pewne podstawowe rozróżnienia dotyczące rodzajów wątpliwości, ukierunkowania umysłu i zgody woli oraz zapewnić ich, że nie każda wątpliwość lub bezbożna myśl, która pojawia się w ich głowach, jest również grzechem. Co więcej, powinien był im doradzić, aby wykorzystali wszelkie tego rodzaju pokusy przeciwko Wierze, których mogą doświadczyć, jako narzędzia wzmacniające ich Wiarę, z Bożą pomocą, pokonując w ten sposób diabła w jego własnej grze. I wreszcie Franciszek powinien był im przypomnieć o bezcennej perle, jaką jest ich Wiara (por. Mt 13:46), a tym samym podkreślić wagę jej ochrony i wytrwania w niej do końca, w przeciwnym razie ich życie pójdzie na marne i wszystko będzie stracone, bo wtedy będą jak ci, którzy „do czasu wierzą, i w czasie próby odstępują.” (Łk 8:13) ku swojej wiecznej ruinie.

Tak, Franciszek mógł powiedzieć wszystkie te rzeczy – ale zamiast tego rzucił na nich mnóstwo bełkotu o tym, jak zwątpienie jest „witaminą” dla Wiary, że to jest podróż i jak historia miłosna, a potem coś o dialogu i związku i sumieniu. Jak zawsze: dużo piany, bez substancji. Jedyną rzeczą, którą ci drodzy młodzi ludzie zapamiętają, jest to, że wątpienie jest dobre, że wyraźnie pozwala się im wątpić. I tak to chyba jedyna rzecz, którą Bergoglio chce, żeby zapamiętali.

Następnie Franciszek ostrzega przed pokusą, nawet pokusą zwątpienia – jednak nie przed pokusą zwątpienia w Wierze, ale przed pokusą zwątpienia w siebie. Mówi: „Możemy pomyśleć: ‘Może coś jest ze mną nie tak… Myślę, że narobiłem bałaganu…’ To, moi przyjaciele, jest pokusą! Pokusą odrzucenia. Diabeł zasiewa tę wątpliwość w naszych sercach, abyśmy byli przygnębieni i w depresji”.

Zwróćcie uwagę na rażący podwójny standard: jeśli chodzi o wątpliwości przeciwko Wierze, Franciszek zachęca je jako „witaminy”, prawdziwe „boostery” Wiary – ale jeśli chodzi o wątpienie w siebie, nagle zwątpienie jest śmiertelnym wrogiem, który ma swój początek u diabła i należy się mu oprzeć! A jednak i tutaj świadectwo Pisma Świętego uderza w modernistyczną twarz Bergoglio: jak św. Paweł zauważa, ​​„abyśmy nie pokładali ufności w samych sobie, lecz w Bogu, który wskrzesza umarłych” (2 Kor 1:9); a król Salomon napomina: „Miej ufność w Panu ze wszystkiego serca swego, a nie polegaj na roztropności twojej” (Prz 3:5).

A teraz, co proponuje Bergoglio jako lekarstwo na to całkowicie niedopuszczalne zwątpienie w siebie? Fałszywy papież powiada:

Co powinniśmy zrobić? Co możemy zrobić, gdy tego rodzaju wątpliwości stają się duszące i uporczywe, kiedy tracimy pewność siebie i nie wiemy już, od czego zacząć? Musimy wrócić do punktu wyjścia. Jaki jest ten punkt wyjścia? Aby to zrozumieć, posłuchajmy, co ma do powiedzenia wasza wspaniała kultura klasyczna. Czy znacie punkt wyjścia dla wszelkiej filozofii, ale także dla sztuki, kultury i nauki? Czy wiecie, co to było? Wszystko zaczęło się od iskry, realizacji, ujętej we wspaniałym słowie: thaumàzein. Zaczęło się od zachwytu, od zdumienia. Filozofia wyrosła z poczucia zachwytu nad rzeczami, które istnieją, nad własnym życiem, nad harmonią otaczającej nas przyrody i nad tajemnicą samego życia.

(kursywa w oryginale)

Tak więc „zdumienie” jest odpowiedzią na zwątpienie… naprawdę zdumiewające!

Wygląda na to, że Bergoglio po prostu próbuje skłonić swoich słuchaczy do wywołania w sobie pewnego doświadczenia, doświadczenia, które będzie również źródłem „wiary” w rozumieniu neomodernistycznej „Nowej Teologii”, na której się opiera. A więc mówi:

Zadziwienie, zdumienie jest początkiem nie tylko filozofii, ale i naszej wiary. Często Ewangelia mówi nam, że ludzie, którzy spotykali Jezusa, byli zdumieni. W spotkaniu z Bogiem zawsze obecne jest zdumienie, ponieważ jest to początek dialogu z Bogiem.

 

https://novusordowatch.org/pius12-quamvis-inquieti/

Być może początkowi Wiary zawsze towarzyszy zdumienie, ale to nie znaczy, że zdumienie jest początkiem Wiary. Ale oczywiście Franciszek idzie dalej, pogarszając sytuację:

Powodem jest to, że wiara to nie przede wszystkim na lista rzeczy, w które należy wierzyć i zasady, których należy przestrzegać. W najgłębszym sensie wiara nie jest ideą ani systemem moralnym, ale rzeczywistością, piękną prawdą, która nie zależy od nas i która wprawia nas w zdumienie: jesteśmy umiłowanymi dziećmi Boga! Oto czym jest wiara w najgłębszym sensie: jesteśmy umiłowanymi dziećmi Boga! Jesteśmy ukochanymi dziećmi, ponieważ mamy Ojca, który czuwa nad nami i nigdy nie przestaje nas kochać.

(kursywa w oryginale)

Współczesnemu człowiekowi te słowa mogą wydawać się tak głębokie, pobożne i uduchowione, ale są to tylko typowe neomodernistyczne frazesy. Przedmiotem Wiary jest objawienie Boże, a jest to w dużym stopniu „lista rzeczy, w które należy wierzyć i zasady, których należy przestrzegać”, jeśli trzeba to tak ująć.

Przypomnijmy, że w 2019 roku Franciszek odwiedził Maroko, gdzie powiedział, że „bycie Chrześcijaninem nie polega na trzymaniu się doktryny” — kiedy to właśnie i przede wszystkim credo, zbiór wierzeń, odróżnia Chrześcijan (tj. katolików) od członków innych religii (lub w ogóle bezreligijnych).

Widzieliśmy już, że bez Wiary nie można być w przyjaźni z Bogiem; stąd znaczenie Wiary nie może być przeceniane. Chociaż prawdą jest, że sama Wiara (czyli bez miłości, bez łaski uświęcającej) nie zasługuje na życie wieczne (por. Jk 2:24; Mt 7:21), to jednak bez Wiary nie można odzyskać miłości, ponieważ Wiara informuje grzesznika co do tego, co musi zrobić, aby odzyskać stan łaski, aby mógł zasłużyć na Niebo. Dlatego Kościół naucza:

Również nie ginie wszelkie życie u tych, którzy, mimo że stracili przez grzech miłość i łaskę Bożą, tak iż nie są już zdolne do zyskiwania zasług na niebo, zachowali jednak wiarę i nadzieję chrześcijańską i oświecenie światłem z wysoka, w głębi duszy otrzymują natchnienie Ducha Św., pobudki do zbawiennej bojaźni Bożej, do modlitwy i żalu za popełnione winy.

(Papież Pius XII, Encyklika Mystici Corporis, n. 23)

http://rodzinakatolicka.pl/pius-xii-mystici-corporis-christi-o-kosciele-mistycznym-ciele-chrystusa/

Katolik w grzechu śmiertelnym zna zestaw wskazówek, jak ponownie pojednać się z Bogiem — jego Wiara nauczyła go, jak pokutować, aby uzyskać przebaczenie grzechów, przede wszystkim w sakramencie pokuty, ale także przez doskonałą skruchę. Ale ten, kto nie wierzy, nie ma sposobu na pojednanie z Bogiem i musi pozostać w swoich grzechach. Tak więc nie wszystko jest stracone dla katolika w grzechu śmiertelnym — trzymając się Wiary i nadziei, jest dla niego wyjście. Jednak dla niekatolików, tragicznie, wszystko jest stracone, obiektywnie rzecz biorąc.

https://novusordowatch.org/2017/11/perfect-contrition-key-to-heaven/

W ten sposób możemy pojąć absolutnie kluczową rolę, jaką Wiara odgrywa w zbawieniu i docenić ostrzeżenie św. Jana Apostoła: „Każdy, co odstępuje i nie trwa w nauce Chrystusowej, nie ma Boga. Kto trwa w nauce, ten ma i Ojca i Syna” (2 J 1:9; w oryginale przekład Knoxa). Możemy również zrozumieć, dlaczego w Nowym Testamencie jest tak wiele ostrzeżeń przed złymi nauczycielami, fałszywymi prorokami, próbującymi zepsuć prawdziwą Ewangelię i w ten sposób zwieść dusze, na przykład: „Ale choćbyśmy my, albo anioł z nieba głosił wam ponad to, cośmy wam głosili, niech będzie przeklęty” (Ga 1:8); „Gdyż tacy fałszywi apostołowie są to robotnicy zdradliwi, przybierający postać apostołów Chrystusowych” (2 Kor 11:13); „Lecz byli między ludem i fałsz prorocy, jak i między wami będą kłamliwi nauczyciele, którzy wprowadzą zgubne odszczepieństwa i zaprą się tego Pana, który ich odkupił, przywodząc na siebie rychłą zgubę” (2 P 2:1) .

Franciszek twierdzi, że wiara jest „rzeczywistością, piękną prawdą, która nie zależy od nas i która wprawia nas w zdumienie: jesteśmy umiłowanymi dziećmi Boga!” To jest po prostu fałszywe, przynajmniej, jeśli te słowa są rozumiane tak, jak są powiedziane. Tak, Wiara jest rzeczywistością; i tak, przedmiotem Wiary jest prawda, a prawda jest piękna. Jednak prawda, że ​​„jesteśmy umiłowanymi dziećmi Boga” bardzo zależy od nas i od Boga, gdyż wymaga nie tylko łaski Bożej, ale także naszej dobrowolnej współpracy z tą łaską.

Bycie umiłowanymi dziećmi Bożymi w sensie nadprzyrodzonym nie opiera się tylko na Wierze, ale także na miłości. Oznacza to, że tylko katolicy, którzy są również w stanie łaski uświęcającej, są dziećmi Bożymi. Jeśli utracimy stan łaski, wracamy do bycia „dziećmi gniewu” (Ef 2:3). To jest tradycyjna nauka katolicka:

Człowiek sprawiedliwy […] jest dzieckiem Bożym jedynie dzięki posiadaniu łaski uświęcającej, która może zostać utracona przez grzech śmiertelny, a w konsekwencji opiera się na wolnej relacji, która może zostać rozwiązana przez człowieka tak dobrowolnie, jak została zawarta między nim a Bogiem.

(Mgr. Joseph Pohle, Dogmatic Theology, t. 7, s. 358-359)

http://loretopubs.org/pohle-preuss-manual-of-dogmatic-theology-in-12-volumes-book-four-volume-7.html

Poza przebaczeniem grzechu i wytworzeniem łaski uświęcającej, ze wszystkimi jej formalnymi skutkami — sprawiedliwością, nadprzyrodzonym pięknem, przyjaźnią Boga i Jego przybranym synostwem — chrzest również daje efekt nadprzyrodzonego współtowarzyszenia łaski uświęcającej….

(Mgr. Joseph Pohle, Dogmatic Theology, t. 8, s. 229)

http://loretopubs.org/pohle-preuss-manual-of-dogmatic-theology-in-12-volumes-book-five-vol-8-and-9.html

Innym efektem chrztu jest wlanie łaski uświęcającej oraz nadprzyrodzonych darów i cnót. To właśnie ta łaska uświęcająca czyni ludzi przybranymi synami Bożymi i daje prawo do niebiańskiej chwały.

(Catholic Encyclopedia, s.v. „Chrzest”)

http://newadvent.org/cathen/02258b.htm

Ale ponieważ wszystkie grzechy śmiertelne, nawet te myślne, czynią ludzi dziećmi gniewu [Ef. 2:3] i nieprzyjaciółmi Boga, trzeba za nie wszystkich prosić Boga o przebaczenie przez otwartą i pokorną spowiedź.

(Sobór Trydencki, Sesja 13, rozdz. 5; Denz. 899)

Albowiem ten Duch daje świadectwo duchowi naszemu, że jesteśmy synami bożymi. Jeśli zaś synami, to i dziedzicami: mianowicie dziedzicami bożymi, a współdziedzicami Chrystusowymi; jeśli tylko współcierpimy, abyśmy też byli współuwielbieni.

(Rzymian 8:16-17)

Franciszek kontynuuje swoją fałszywą ewangelię w następujący sposób:

Pomyślcie o tym: cokolwiek myślicie lub robicie, nawet najgorsze możliwe rzeczy, Bóg nadal was kocha. Chcę, żebyście dobrze to zrozumieli: Bóg nigdy nie męczy się miłością. Ktoś mógłby mi powiedzieć: „Ale jeśli wpadnę w najgorsze rzeczy, czy Bóg mnie kocha?” Bóg cię kocha. „A jeśli jestem zdrajcą, okropnym grzesznikiem i źle kończę w narkotykach… czy Bóg mnie kocha?” Bóg cię kocha. Bóg zawsze kocha. Nie może przestać kochać. Kocha zawsze, bez wyjątku. Patrzy na twoje życie i widzi, że jest dobre (por. Rdz 1:31). Nigdy nas nie opuszcza. Stojąc przed lustrem, możemy nie widzieć siebie tak, jak byśmy tego chcieli, ponieważ zbytnio przejmujemy się rzeczami, których nie lubimy. Ale jeśli staniemy przed Bogiem, zmieni się perspektywa. Nie możemy nie być zdumieni, że mimo wszystkich naszych grzechów i upadków, dla niego jesteśmy i zawsze będziemy jego ukochanymi dziećmi. Więc zamiast zaczynać dzień od patrzenia w lustro, dlaczego nie otworzyć okna sypialni i skupić się na wszystkim, co piękne, co istnieje, na pięknie, które widzicie wokół siebie? Wyjdźcie z siebie. Drodzy młodzi, pomyślcie o tym: jeśli przyroda jest piękna w naszych oczach, to w oczach Boga każdy z was jest nieskończenie piękniejszy! Pismo Święte mówi: „przedziwne są dzieła twoje” (por. Ps 139:14). W oczach Boga jesteśmy cudem. Dajcie się porwać temu cudowi. Dajcie się kochać Temu, który zawsze w was wierzy, Temu, który kocha was bardziej niż wy sami siebie. Nie jest łatwo zrozumieć szerokość i głębię Bożej miłości, nie jest łatwo ją pojąć, ale tak jest: po prostu daj się oglądać Bogu.

To jasna i niewątpliwa herezja! Jest to wprost sprzeczne z Objawieniem Bożym i niezwykle szkodliwe dla dusz, ponieważ bezpośrednio dotyczy samego tematu zbawienia, czyli tego, jak iść do Nieba (lub do piekła).

To prawda, że ​​Bóg nadal nas kocha, gdy popełniamy grzech śmiertelny, ale nie w tym sensie, że ma w nas upodobanie lub utrzymuje z nami swoją przyjaźń, ponieważ odbiera nam Swoją łaskę i zostawia nas na piekielnej ścieżce, którą wybraliśmy. Jak zatem nadal nas kocha? Kocha nas w tym sensie, że wciąż szuka naszego dobra; Wciąż szuka naszego nawrócenia, pokuty i ostatecznie naszego zbawienia.

Czy ja pragnę śmierci bezbożnego, mówi Pan Bóg, a nie, aby się nawrócił od dróg swoich, a żył? - A jeśli się odwróci sprawiedliwy od sprawiedliwości swej, a czynić będzie nieprawość według wszystkich obrzydłości, które bezbożny zwykł czynić, czy żyć będzie? Wszystkie sprawiedliwości jego, które czynił; nie będą wspomniane; w przestępstwie, którym przestępował, i w grzechu swym, który popełnił, w nich umrze… Przeto każdego według drogi jego sądzić będę, domu Izraelów, mówi Pan Bóg. Nawróćcie się i czyńcie pokutę za wszystkie nieprawości wasze, a nie będzie wam nieprawość na upadek.

(Księga Ezechiela 18:23-24,30)

Przyszedł bowiem Syn Człowieczy, aby zbawić, co było zginęło. Co Wam Się zdaje? Gdyby kto miał sto owiec, a zabłądziłaby jedna z nich, czy nie opuszcza dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach, i nie idzie szukać tej, która zabłądziła? A jeśli mu się uda znaleźć, zaprawdę powiadam wam, że się z niej więcej weseli, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu tych, które nie zbłądziły.Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebiosach, aby zginął jeden z tych małych

(Mateusza 18:11-14)

Rzeczywiście, Bóg „chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i przyszli do uznania prawdy” (1 Tm 2:4), ale tutaj Franciszek całkowicie wypacza prawdziwą Ewangelię, ponieważ sprawia wrażenie, że zawsze pozostajemy w przyjaźni z Bogiem, z samej naszej natury, nawet gdy jesteśmy w grzechu śmiertelnym. To jest naturalizm!

Oczywiście jest całkowicie w porządku i bardzo ważne, aby zapewnić młodych ludzi, że Bóg nadal ich kocha, nawet po tym, jak zgrzeszyli, aby nie popadli w rozpacz z powodu swoich grzechów i przez to nie pokutowali. Ale nie to robi tutaj Franciszek. Nie mówi im, że Bóg przyszedł, aby ich zbawić (por. Iz 35:4) i dlatego pragnie ich nawrócenia i zbawienia nawet po popełnieniu wielkich grzechów, i że z tego powodu powinni żałować, że znieważyli Boga i od razu pokutować. Nie, zamiast tego mówi im, że nawet ich grzeszne życie jest naprawdę „dobre”, że nawet brzydota grzechu nie może splamić ich piękna przed Bogiem! To okropne kłamstwo! Franciszek okłamuje tych młodych ludzi i przy okazji bluźni Bogu! Uczy ich bardzo wypaczonego poglądu na Bożą Miłość, na naturę i konsekwencje grzechu oraz na konieczność nadprzyrodzonej łaski dla zbawienia.

Zwróćcie uwagę na to, co mówi: „Patrzy na twoje życie i widzi, że jest dobre (por. Rdz 1:31)”. Odwołuje się do Księgi Rodzaju 1:31, która dotyczy stworzenia człowieka w stanie łaski, w pierwotnej niewinności. Rodzaju 1:31 było przed upadkiem, to znaczy przed grzechem Adama i Ewy, co miało miejsce dopiero w Rodzaju 3. Jest więc jasne, że Franciszek utożsamia „twoje życie”, nawet splamione nieprzebaczonym grzechem śmiertelnym, z życiem w nadprzyrodzonej niewinności (łasce uświęcającej) przed upadkiem, które Bóg uznał za „dobre”. Ale zauważcie: jeśli łaska nie została utracona wraz z grzechem pierworodnym lub jeśli uczynkowy grzech śmiertelny po chrzcie nie odbiera nam „szaty weselnej” łaski uświęcającej (por. Mt 22,11-12), to jaka jest potrzeba Chrystusa Zbawiciela? O ile bardziej diaboliczny Franciszek może się stać?!

Jak zacytowano powyżej, Franciszek mówi dalej: „Stojąc przed lustrem, możemy nie widzieć siebie tak, jak byśmy tego chcieli, ponieważ zbytnio przejmujemy się rzeczami, których nie lubimy. Ale jeśli staniemy przed Bogiem, zmieni się perspektywa”. I znowu, ten nikczemny antypapież jasno komunikuje młodzieży, że zawsze są piękni przed Bogiem, niezależnie od swoich grzechów – to niewiarygodnie zuchwała i bluźniercza herezja!

Jakby zwracając się bezpośrednio do Bergoglio, starotestamentowy prorok Malachiasz pisze: „Udręczyliście Pana mowami waszymi i rzekliście: ‘W czymże go udręczyliśmy?’ W tym, że mówicie: ‘Wszelki, który zło czyni, dobry jest w oczach Pańskich i tacy mu się podobają; albo też gdzie jest Bóg sądu ?’” (Mal 2:17). Również prorok Izajasz ma kilka słów pasujących do „papieża” Franciszka: „Biada wam którzy nazywacie złe dobrym, a dobre złym; zamieniacie ciemność na światłość, a światłość na ciemność; zamieniacie gorzkie na słodkie, a słodkie na gorzkie!” (Iz 5:20).

W Nowym Testamencie znajdujemy nie mniej odrzucenia herezji Bergogliańskiej. Św. Jan napomina nas, że „Jeślibyśmy powiedzieli, że społeczność mamy z nim, a w ciemność chodzimy; kłamiemy i prawdy czynem nie stwierdzamy” (1 J 1:6; w oryg. Knox). A św. Paweł ostrzega Koryntian: „Czy nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiędą królestwa bożego? Nie mylcie się: ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwiąźli, ani sodomczycy, ani złodzieje, ani chciwcy, ani pijacy, ani złorzeczący, ani drapieżcy nie posiędą królestwa bożego” (1 Kor 6:9-10).

Najwyraźniej zaniepokojony, że niektórzy ludzie mogą zauważyć, że jego fałszywa doktryna usuwa nie tylko Boskiego Odkupiciela, ale nawet konieczność jakiegokolwiek przebaczenia, Bergoglio nagle zmienia kurs i mówi do młodzieży:

Kiedy czujesz żal z powodu czegoś, co zrobiłeś, powinieneś odczuwać inny rodzaj zdumienia: zdumienie przebaczeniem. Chcę to jasno powiedzieć: Bóg zawsze przebacza. Możemy się zmęczyć proszeniem o przebaczenie, ale on zawsze przebacza. W tym cudzie przebaczenia odkrywamy na nowo kochające oblicze Ojca i pokój serca. Daje nam nowy początek i wylewa swoją miłość w uścisku, który nas podnosi, rozprasza zło, które wyrządziliśmy, przywraca niepohamowane piękno, które jest w nas jako Jego ukochanych dzieci i sprawia, że ​​jaśnieje. Obyśmy nigdy nie pozwolili, aby lenistwo, strach czy wstyd ograbiły skarb przebaczenia. Obyśmy zawsze byli zdumieni Bożą miłością! Odkryjemy siebie na nowo: nie to, co mówią o nas inni, dokąd mogą nas prowadzić kaprysy chwili, czy szum reklamowy, ale naszą najgłębszą rzeczywistość, prawdę, którą widzi Bóg, w którą wierzy: nasze niepowtarzalne piękno.

(kursywa w oryginale)

Więc jakoś Franciszek musiał w to wszystko wmieszać temat przebaczenia i oto rezultat: przebaczenie jako zdumienie, uczucie. Wszystko, co musimy zrobić, to rzekomo poprosić — a jednak to jest takie złe. Nie ma żadnej próby pouczenia młodzieży o naturze i konieczności nadprzyrodzonej skruchy, bez której przebaczenie nie jest możliwe, nawet w sakramencie pokuty. To prawda, że ​​spotkanie z młodzieżą podczas zagranicznej podróży może nie było odpowiednim miejscem na wymyślną katechezę o skrusze, ale mógł krótko nakreślić podstawowe kwestie lub przynajmniej wspomnieć, że potrzeba czegoś więcej niż tylko proszenia.

https://www.newadvent.org/cathen/04337a.htm

W każdym razie Franciszek nagle twierdzi, że przebaczenie od Boga „rozprasza zło, które wyrządziliśmy, przywraca niepohamowane piękno, które jest w nas jako Jego ukochanych dzieci i sprawia, że jaśnieje”. Po co trzeba, aby piękno, które jest wciąż „w nas” zostało „przywrócone”? Dlaczego trzeba je przywrócić, jeśli jest już obecne? I dlaczego zło musi być rozproszone, skoro Bóg zawsze nas kocha takimi, jakimi jesteśmy i patrzy na nas z odpowiedniej perspektywy?

To dobrze, że Bergoglio powiedział, że nigdy nie powinniśmy pozwolić, aby „lenistwo, strach czy wstyd ograbiły skarb przebaczenia”. W rzeczy samej! Ale jeśli Bóg i tak nas kocha, i mimo to wydajemy się piękni i dobrzy przed Nim, to dlaczego miałoby to mieć znaczenie? W czym powinniśmy się „odkryć na nowo” i znaleźć „nasze wyjątkowe piękno”, jeśli Bóg zawsze je widzi, niezależnie od naszych grzechów?

Po raz kolejny widzimy, że Franciszek wprowadza dusze w najbardziej zgubny błąd, błąd, który bezpośrednio wpływa na ich zbawienie. Jak wszyscy moderniści, lubi uprzyjemniać swoje zdeprawowane herezje, maskując je półprawdami, na przykład półprawdami, że Bóg zawsze nas kocha i zawsze nam przebacza. Te rzeczy prawdziwe, ale tylko w pewnym sensienie są prawdziwe w innym sensie. Wszystko zależy zatem od tego, jak są rozumiane, i właśnie tam piekielny pseudo-papież ma mnóstwo miejsca na zaciemnianie, mylenie i wprowadzanie w błąd.

W swoim przełomowym dokumencie przeciwko modernizmowi św. Pius X ostrzegał: „Jeszcze więcej światła rzuca na doktryny modernistów ich postępowanie, które jest najzupełniej zgodne z ich zasadami. Słuchając ich lub czytając, wydaje się, jakoby byli sami z sobą sprzeczni, chwiejni i niepewni. Tymczasem taktyka ta jest z góry nakreślona…” (Encyklika Pascendi, n. 18). A w przemówieniu wygłoszonym do nowo utworzonych kardynałów na kilka miesięcy przed wydaniem encykliki, ten sam Najwyższy Papież potępił modernistów nie tylko za ich błędy, ale także za to, jak „opakowują je w pewne niejasne terminy, w pewne mgliste wyrażenia, w aby zawsze zostawiać otwartą drogę w swojej obronie, aby uniknąć otwartego potępienia, a mimo to ująć nieostrożnych w sidła” (Pius X, Przemówienie Accogliamo z 17 kwietnia 1907).

http://rodzinakatolicka.pl/sw-pius-x-pascendi-dominici-gregis-o-zasadach-modernistow/

https://novusordowatch.org/pius10-accogliamo-colla-piu-viva-compiacenza/

Jest o wiele więcej tego, co argentyński heretyk Bergoglio powiedział swojej młodej publiczności, ale na tym się zatrzymamy. „Duchową radę”, którą im udzielił – to „ćwiczenie się w otwartości na innych, podjęcie kilku dodatkowych kroków, aby skrócić dystans od innych, skakanie sercem po przeszkodach; podnoszenie ciężarów jedni drugich” — mógł dać człowiek dowolnej religii lub bez religii. Jest to, jak często zauważaliśmy na tej stronie internetowej i na naszym koncie na Twitterze, nic więcej niż duchowość kartki z życzeniami.

https://twitter.com/novusordowatch

To, jak widzieliśmy, ostatecznie wszystko, co „papież” Franciszek ma do zaoferowania: gorący klimat i herezja.


 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz