FREDERICK WILLIAM FABER, D.D.
NABOŻEŃSTWO DO KOŚCIOŁA
I ktokolwiek by rzekł słowo przeciwko Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, ale kto by mówił przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone, ani w tym wieku, ani w przyszłym.
Mt 12:32
Wersja PDF: https://www32.zippyshare.com/v/DTbzBcbS/file.html
DO EDWARDA WELD, ESQ.
Szanowny Panie,
Kiedy wezwałeś mnie, abym wyraził życzenie swoje i innych, w których imieniu przemawiałeś, abym opublikował moje kazanie zielonoświątkowe, odważyłem się podać kilka powodów, by sądzić, że gorliwe przemówienie do Zgromadzenia, za którego dusze jestem częściowo odpowiedzialny i wobec której mam prawo przemawiać autorytatywnie, nie miałoby takiego efektu w druku, jaki miało w wygłoszeniu go.
Niemniej jednak odrzucenie prośby tak uprzejmie ponaglanej wydawało mi się niełaskawe, zwłaszcza gdy ponaglali ją ci, których zadowolenie nie było dla mnie zwykłą przyjemnością.
Teraz pozwalam sobie opublikować je w cieniu twojego imienia, nie jako zrzucenie na ciebie odpowiedzialności za jego publikację, ale jako skorzystanie z uzasadnionej okazji, aby wyrazić podziw, jaki od dawna odczuwałem dla niezłomnej wiary i podbudowania jakie przez wiele lat otrzymywałem z solidnych cnót angielskich rodzin katolickich,
Z wielkim szacunkiem pozostaję,
mój drogi Panie,
Twoim wiernym sługą,
FRED. W. FABER.
Oratorium w Londynie. Święto św. Filipa Neri.
1861.
NABOŻEŃSTWO DO KOŚCIOŁA
_______________________
Boskie słowa nie wymagają podkreślania. Są to słowa Wiecznego. W wieczności nie ma nic empatycznego. Któż jednak nie odczuł, kiedy studiował stronice Ewangelii, protekcjonalności dla własnej gnuśnej lub nieuważnej duszy, która wynika z okazjonalnego potwierdzania przez naszego Pana prawdziwości Jego własnych słów? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: — w Jego charakterystycznym zdaniu jest łagodna pozytywność, pełen miłości niepokój o wzbudzenie uwagi, który napełnia nas pobożnością. Jego słowa nie wymagają podkreślania; jest ono potrzebne naszemu otępieniu do spraw duchowych; ci, którzy przemawiają do głuchych, muszą mówić nie głośno, ale wyraźnie. Dlatego to dla naszego dobra nasz łaskawy Pan czasami raczy wypowiadać Swoje zbawcze słowa.
Ale są przypadki, w których On jeszcze bardziej i w bardziej osobliwy sposób wzbudza naszą uwagę. Dzieje się tak, gdy Jego nauka jest pojedyncza, kiedy różni się od reszty Jego nauczania i (z powodu naszego braku duchowego rozeznania) jest do niej niepodobna. W Ewangelii jest kilka słów, które wydają się pochodzić od kogoś innego, a nie od Niego, jak gdyby należały do innej dyspensacji. Zaskakują nas swoją osobliwością i rodzajem buntu, jaki czynią naszym oczekiwaniom. Są tak niepodobne do Niego, że czujemy, że muszą być bardziej niż zwykle charakterystyczne dla Niego, bardziej niż powszechnie wyrażające Go. Prowadzą nas w głębie Jego Najświętszego Serca. Umożliwiają nam lepsze opanowanie Jego Boskiego Ducha. Nigdy się do nich nie przyzwyczajamy. Świeżość ich nowości nigdy nie mija. To dlatego, że są boskie, dlatego, że są Jego. Jedno z tych słów rozważymy teraz, aby rozważyć je nie w sposób dyskusyjny, ale raczej sugestywny, dla naszego przewodnictwa i ostrzeżenia. Jest to słowo, z którego nie musimy wyciskać wszystkich wniosków. Lepiej nie. Ale nasz Pan to powiedział. Słuchajmy, jak to mówi i módlmy się do Osoby Boskiej, której święto Pięćdziesiątnicy obchodzimy w tym dniu, aby umieściła w naszych sercach takie poważne sugestie, takie zbawienne napomnienia, które mogą być praktyczne dla zbawienia naszych dusz.
Był dzień na ziemi, kiedy Wcielone Słowo podniosło swój głos i wypowiedziało te straszliwe słowa (Mt 12:32): I ktokolwiek by rzekł słowo przeciwko Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, ale kto by mówił przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone, ani w tym wieku, ani w przyszłym.
Zatrzymajmy się tutaj. W rzeczy samej, możemy się tu zatrzymać na dłużej. To wystarczające, by ochłodzić życie, które w nas jest. Czy to może być nauka naszego ukochanego Zbawiciela? Grzech niewybaczalny! Ten, który przyszedł, aby zalać świat światłem i miłością, Ten, który przyszedł, aby wylać całe oceany niesamowitego miłosierdzia nad zagubionym stworzeniem, Ten, którego misją było głoszenie Wiecznego Przebaczenia, które miała wysłużyć Jego własna Najdroższa Krew — czy czyni On wyjątek? Czy istnieje grzech, który ma być sam w sobie, grzechem, który nie ma prawa do przebaczenia? Straszne! Tak, straszne – chociaż gdyby był tylko jeden taki grzech. Ale czy to powszechny grzech? Czy to łatwy grzech? Czy to praktyczne dla ciebie i dla mnie, że powinniśmy być o tym ostrzeżeni? Nasz Boski Pan ostrzegł nas przed tym. Z pewnością wtedy ostrzeżenie było najbardziej praktyczne.
Jak cudownie strach i miłość mieszają się w religii. Czyż nie zastanawialiśmy się ostatnio nad słowami, które nasz Błogosławiony Zbawiciel skierował do Swoich uczniów o nadchodzącym Pocieszycielu i o sposobie, w jaki je wypowiada? Ośmieliliśmy się myśleć o Nim, niech będzie błogosławiony Jego uwielbiony Majestat! Jakby Jego Twarz płonęła niezwykłym światłem, jakby Jego Głos drżał z niezwykłego nadmiaru miłości, jakby Jego Bóstwo jaśniało bardziej wyraźnie niż zwykle na Jego rysach, kiedy mówił te wszystkie cudowne, tajemnicze i pociągające rzeczy o Duchu Świętym. A jednak było to zdanie, ta straszna wyrocznia Jego wiecznej prawdy, już objawiona: kto by mówił przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone, ani w tym wieku, ani w przyszłym.
Musimy dowiedzieć się czegoś o tym grzechu, jeśli możemy. Nie możemy milczeć. Czy są do niego jakieś podejścia, początki, sąsiedztwo? Jeśli cokolwiek można o tym prawnie wiedzieć, bardzo nas to interesuje by o tym wiedzieć. Oto ostrzeżenie, i jest to ostrzeżenie od naszego Błogosławionego Pana, które Jego miłość uznała za niezbędne, i dotyczy nieprzebaczalnego grzechu. Co to znaczy mówić przeciwko Duchowi Świętemu? Być może uzyskamy odpowiedź na to pytanie, zadając inne: Co to znaczy mówić przeciwko Synowi Człowieczemu? Zaprzeczyć Jego Boskości, mówić przeciwko Jego Świętemu Człowieczeństwu, oczerniać upokorzenia Jego Męki i poniżenia Jego Krzyża, a zwłaszcza teraz, gdy wstąpił do nieba, mówić przeciwko Jego uwielbionej Obecności na ziemi, bluźnić Najświętszemu Sakramentowi: to znaczy mówić przeciwko Synowi Człowieczemu. Jest to wielkie bluźnierstwo, które jednak zostanie przebaczone w ten sam sposób i na tych samych warunkach, co inne grzechy. Cóż więc znaczy mówić przeciwko Duchowi Świętemu? Zaprzeczać Jego Boskości, mówić przeciwko Jego osobistemu zamieszkiwaniu w Kościele, bluźnić o Kościele: czyż nie jest to mówienie przeciwko Duchowi Świętemu? Czy nie wydaje się to być formą niewybaczalnego bluźnierstwa?
Zastanówmy się trochę nad prawdopodobieństwem tego. Czym jest Kościół? Jest to Ciało Chrystusa, jak nieustannie powtarza nam św. Paweł. Chrystus umiłował kościół i wydał samego siebie za niego, (...) aby sam sobie przysposobił kościół chwalebny, nie mający zmazy ani zmarszczki, albo czegoś podobnego, ale żeby był święty i niepokalany. (Ef 5:25,27) Kościół jest pełnością tego, który się dopełnia przez wszystko we wszystkich, gdyż jest napisane, że wszystko poddał pod jego nogi, a jego ustanowił głową nad całym kościołem, który jest ciałem jego i pełnością tego, który się dopełnia przez wszystko we wszystkich. (Ef 1:22,23) Jak nikt bowiem nigdy nie miał w nienawiści ciała swego, ale żywi i pielęgnuje je, jak i Chrystus kościół. (Ef 5:29) On, nasz Błogosławiony Pan jest głową ciała kościoła, on jest początkiem, pierworodnym z umarłych, aby sam miał pierwszeństwo między wszystkimi; bo spodobało się, żeby w nim przebywała wszelka pełność”. (Kol 1:18,19)
Założenie Jego Kościoła było dziełem najpierw służby naszego Zbawiciela, a następnie Jego Męki i Zmartwychwstania. Stąd przyszło powołanie Jego Apostołów, stąd Jego wybór Piotra jako skały, na której miał być zbudowany Jego Kościół. Stąd pochodzi ten drugi fragment Ewangelii, który jest równoległy do tego o grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, gdzie nasz Pan nie mówi, że jeśli człowiek nie usłucha *Jego*, to będzie dla nas poganinem, lecz jeśli człowiek zechce nie słuchać *Kościoła*, ma on być dla nas poganinem, nie jako winowajcą jednego przestępstwa, przestępcą jednego prawa, ale jako całkowicie i zwyczajnie poza Chrystusem. Język Dziejów Apostolskich wyraża tę samą prawdę, gdy mówi, że Pan codziennie pomnaża liczbę tych, co mieli być zbawieni.
Ale Duch Święty miał być dla Kościoła tym, czym nasz Pan był dla swoich uczniów, gdy był na ziemi. Nie, wydaje się to niewiarygodne, ale miał być kimś więcej. Miał być o tyle większy, że trzeba było dla nich, by Jezus odszedł, aby mógł przyjść Duch Święty. Miał być, że tak powiem, Następcą naszego Pana. Wszystkie wieki Kościoła miały być tym, czym była Jego Trzyletnia Służba. Urzędem Ducha Świętego było przedłużanie pobytu naszego Pana na ziemi. Tylko Jego dyspensacja miała być bardziej chwalebna, Jego działania bardziej rozległe, cudowniejsze, bardziej różnorodne, bardziej triumfalne. Pod Nim uczniowie mieli czynić większe cuda, niż nawet ich Pan raczył dokonać. Hierarchia, Sakramenty, Głoszenie Krzyża, Cudowne Dary, Imperium Łaski – wszystkie te rzeczy miały być rozwijane w Kościele pod Osobową Służbą i Stałym Panowaniem Trzeciej Osoby Niepodzielnej Trójcy, Boga - Ducha Świętego. Czym tabernakulum jest dla Jezusa w Najświętszym Sakramencie, tym Kościół jest dla Ducha Świętego: tylko, że Kościół jest żywym tabernakulum dusz nieśmiertelnych, nie z metalu, marmuru czy drewna. Kościół instynktownie jest z Duchem Świętym. Jego siły, Jego dary, Jego działania, Jego energie, Jego obecność informuje o wszystkim w Kościele i o Kościele. Więc ten, kto przemawia przeciwko Kościołowi, przeciw Duchowi Świętemu mówi: ten, kto podnosi rękę na Kościół, na Ducha Świętego rękę podnosi: kto zasmuca Kościół, Ducha Świętego zasmuca. Jeśli człowiek bez wiary, który w swej błędnej i nieduchowej gorliwości wyciągnął nieproszona rękę, by ocalić materialną Arkę Bożą, został dotknięty natychmiastową śmiercią, jaki los spotka tych, którzy albo z upartego umysłu, albo z mądrości tego świata, albo z niewiary wyciągną ręce na Kościół Boży? Ich sąd będzie tym bardziej przerażający, jako że będzie mniej szybki i mniej widoczny. Nawet dobre intencje nie są czyste, gdy nie są pokorne. Nie może nas dziwić odkrycie grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, gdzie pokora już zniknęła. W rzeczy samej, czy może być w ogóle jakaś prawda, gdzie nie ma pokory?
Zaprawdę, historia samo-opiniowanej gorliwości Ozy (1 Krn 13) jest dla nas właśnie teraz pełna lekcji, nawet w najdrobniejszych szczegółach jej języka. Jednym z niedostatków wiary jest myślenie, że Kościół jest w ogóle w niebezpieczeństwie oraz mylenie jego cierpienia z jego niebezpieczeństwem, a innym niedostatkiem wiary jest myślenie, że możemy mu pomóc przez własne nowe wynalazki; ale najgorszym niedostatkiem wiary ze wszystkich jest wątpić w nadchodzącą pomoc Bożą na Boży sposób i w czasie przez Boga wybranym. Nasza pomoc Kościołowi zawsze i wszędzie jest jedna i prosta: jest to posłuszeństwo. Jest to posłuszeństwo jego prawom, jego zwyczajom i wyrażonym życzeniom jego głowy. A gdy przyszli na plac Chidon, ściągnął Oza rękę swą, aby podtrzymać skrzynię, bo wół skacząc, t r o c h ę j ą n a c h y l i ł. Rozgniewał się tedy Pan na Ozę i zabił go, dlatego iż się dotknął skrzyni; i umarł tam przed Panem.
Gdy tylko Kościół został utworzony, mieliśmy otwartą manifestację tego wewnętrznego i intymnego życia Ducha Świętego, który w nim był. Dowodzi tego historia Ananiasza i Safiry. Wielu teologów uważa, że ich grzech był tylko powszedni. Ale to nie jest dokładny punkt historii, który nas obecnie dotyczy. Powiedzieli świętemu Piotrowi nieprawdę dotyczącą ceny, jaką otrzymali za swoją własność. Wyrok Najwyższego Papieża brzmi: skłamałeś Duchowi Świętemu, a winowajcy padli martwi u stóp Apostoła. Nie mieli czasu na argumentację, nie mieli czasu na obronę. Prawdę mówiąc, mogliby powiedzieć, gdyby tylko dano im czas, by to powiedzieć: powiedzieliśmy nieprawdę, ale nie mieliśmy na myśli bluźnierstwa przeciwko Bogu-Duchowi Świętemu - powiedzieliśmy to Piotrowi, Naczelnemu Biskupowi, Papieżowi, temu, który był rybakiem galilejskim; co to za dziwny zarzut okłamywania Ducha Świętego? Tak mogliby powiedzieć, nie uznając tego szybkiego, mściwego, bardziej niż imperialnego majestatu, którym Kościół jest obdarzony, a raczej ożywiony nim, dzięki zamieszkiwaniu Ducha Świętego. Nic dziwnego, jak dalej mówi Święty Narrator: I padł wielki strach na cały Kościół i na wszystkich, którzy o tym słyszeli (Dz 5:11). Oby była jakaś część tej zbawiennej bojaźni w ludziach naszego pokolenia!
Nie było wolą Bożą, aby takie widoczne wstawki godnej podziwu zazdrości Ducha Świętego stały się regułą w historii kościelnej. Po tej stronie poważne, namacalne wstawki są wyjątkiem, a nie regułą. Z trudem znosilibyśmy nasze życie pod dyspensacją takiej gorliwości, wrażliwości, szybkiej kary i boskiej porywczości. Ale prawo nie jest umniejszone, chociaż jest opóźnione w wykonaniu. Kościół nie jest mniej przepełniony straszliwym życiem boskim, ani jego wybujała energia nie jest przestarzała, ani też jego majestat nie jest pozbawiony jakichkolwiek jego prerogatyw. Wciąż jest żywym tabernakulum Ducha Świętego. Ten, kto go rani, rani Jego. Ten, kto mu bluźni, bluźni Jemu. Nabożeństwo do Kościoła to nabożeństwo do Ducha Świętego.
Dlatego pytanie, nad którym się zastanawiamy, nie jest kwestią polityki czy historii. Nie jest to kwestia literatury czy opinii. Jest to część pobożności katolickiej, a zatem chrześcijańskiego obowiązku. Jest to sprawa bardzo praktycznie dotycząca zbawienia naszych dusz. We wszystkich epokach Bóg ma Swoje szczególne kamienie probiercze, za pomocą których sprawdza lojalność i posłuszeństwo Swoich stworzeń. Każdy wiek ma swój własny okres lub okresy próbne, częściej jeden niż wiele. Czy w dzisiejszych czasach nie jesteśmy zbyt skłonni do zapominania, że chociaż wszelki grzech jest w woli, są grzechy umysłu i grzechy serca, i że pierwsze są, ze wszystkich, gorsze od ostatnich, ponieważ są bardziej jak grzechy diabłów? Jeśli umysł pogrąży się w ciemności z powodu zepsucia serca, serce również może ulec zepsuciu przez ciemność potępionego umysłu. Są czasy na świecie, kiedy błędne opinie mogą być tak samo płodnym źródłem utraty dusz, jak niewłaściwe postępowanie w innych czasach. Szukanie prawdy i trzymanie się prawdy, szukanie jej w pokorze i zachowywanie jej w posłuszeństwie to tyleż moralne obowiązki, co uczciwość i czystość. Jesteśmy skłonni o tym zapomnieć, ponieważ z powodu braku modlitwy mamy tak nieadekwatne i niewyraźne pojęcie panowania Boga. W ten sposób pozwalamy, aby pytania, które są częścią naszej pobożności i spraw naszego zbawienia, zostały przeniesione na pole historii, krytyki, filozofii czy polityki. Tam niewątpliwe grzechy zyskują nowe nazwy i nie tylko umykają naszemu rozpoznaniu, ale podstępnie zdobywają nasz szacunek, a nawet wierność. Nikt nie lubi mówić, że nie jest liberałem. Większość ludzi nie ma odwagi ponieść takiego zarzutu. Czymże jednak jest ten duch, który współczesna frazeologia honoruje tytułem liberalizmu, jeśli nie starym grzechem bezprawia, łagodzonym, na szczęście dla naszych sił wytrwania, swoistą niegodziwością? Rewolucja może oznaczać co innego w historii, a co innego w filozofii politycznej: ale w ascezie oznacza teraz to, co oznaczała w dawnych czasach i co zawsze będzie znaczyć dla świętych, mianowicie prosto i niegodnie - grzech śmiertelny.
Kamieniem probierczym, którego Bóg wydaje się teraz używać dla naszej próby, jest Nabożeństwo do Kościoła. Mówimy, że nabożeństwo do Ducha Świętego implikuje i zawiera w bardzo szczególny sposób nabożeństwo do Kościoła. Czytamy, że grzech przeciwko Duchowi Świętemu ma być wielkim grzechem ostatniego wieku Kościoła. Jeśli tak jest, to możemy spodziewać się obfitości tego we wszystkich wiekach, co jest szczególnie proroctwami, typami i zapowiedziami ostatniego wieku, wieku Antychrysta. Trudno uznać za przesąd myśl, że w naszych czasach dostrzegamy wiele z tych szczególnych znaków, którymi prorocy, apostołowie i sam nasz Boski Pan charakteryzują dni Antychrysta. Wtedy mniej bezpiecznie jest dla nas zacząć od rozważenia tego okropnego pytania tak, jakby było ono wymyślne i niepraktyczne. Ostrzeżenie musiało być praktyczne dla wszystkich czasów i dla wszystkich dusz, ponieważ dał je nasz Błogosławiony Zbawiciel. Musi być niezwykle praktyczne dla tych, którzy żyją w czasach, kiedy taki grzech może obfitować. Takie przekonania należy wypowiadać z największą nieśmiałością, ale jestem przekonany, że zbawienie i ostateczna wytrwanie wielu dusz może zależeć właśnie teraz od prawdomówności i pokory ich intelektów, innymi słowy, od Nabożeństwa do Kościoła.
Pomińmy więc to objawienie majestatu Kościoła pierwotnego, które objawia się nam w historii Ananiasza i Safiry. Przyjrzyjmy się Kościołowi z nagromadzonymi podbojami i nagromadzonymi porażkami przez stulecia i zobaczmy, czy zarysy dyspensacji Ducha Świętego jaśnieją mniej żywo na jego rysach. Zbyt długo zajęłoby nam opisanie, a nawet szczegółowe wyliczenie darów Kościoła. Powinniśmy je traktować jedynie jako zachętę do naszej pobożności, jako podstawę naszego nabożeństwa, jako znaki szczególnego i specjalnego zjednoczenia między Kościołem, a Duchem Świętym.
Niezniszczalność Kościoła pochodzi od Ducha Świętego. Nie może upaść. Nie jest w stanie umrzeć. Herezje nie mogą go zepsuć. Prześladowania nie mogą go wykończyć. Królowie nie mogą wydeptać z niego życia, bez względu na to, jak bardzo mogą je deptać. Przechodzi przez tak skrajne, a jednak tak przeciwstawne koleje losu, że żadna ludzka instytucja nie mogłaby przetrwać. Każda porażka jest w jakiś sposób zwycięstwem, a jego triumfalna droga zawsze wiedzie przez Kalwarię. Niezniszczalność Kościoła to stały cud historii. Nic nie potwierdza cudu bardziej bez odpowiedzi niż próby historyków by uzasadnić go na ludzkich zasadach. Chrześcijanin widzi w nim spełnienie słów naszego Pana o Pocieszycielu. (J 14) A ja prosić będę Ojca, i innego Pocieszyciela da wam, aby mieszkał z wami na wieki, nie tylko przez trzydzieści trzy lata, ale na wieki.
Absolutna nieomylność ziemskiej Głowy Kościoła we wszystkich sprawach, które dotyczą właściwej wiary i właściwego postępowania ludzi, jest kolejnym darem Ducha Świętego, kolejną osobliwością Jego najczcigodniejszego zamieszkiwania w Kościele. Podobnie jak dar Najświętszego Sakramentu, jest to jeden z tych darów, które wierzący czuje o wiele bardziej, niż może powiedzieć. Jak w każdej epoce świata, a na pozór w obecnym wieku bardziej niż w jakimkolwiek innym, jest ona pełna najbardziej wielostronnej pociechy. Jest to jednak dar Ducha Prawdy, który nauczy wszelkiej prawdy. Ileż jest też nieokreślonego, a jednak najbardziej intymnego przewodnictwa Kościoła i Najwyższego Papieża, które wykracza poza dar nieomylności! Jakże śmiałe jest krytykowanie postępowania papieży lub ruchów kościelnych w taki sam sposób, w jaki krytykujemy akty władców lub agresję państw, zamiast raczej uznawać razem z Jakubem w Betel: Prawdziwie Pan jest na tym miejscu, a jam nie wiedział. I zląkłszy się rzekł: O jak straszne jest to miejsce! Nie jest tu nic innego, jeno dom Boży i brama niebieska! (Rdz 28)
Wydaje się, że przez cały czas, a nawet w pozornie błahych sprawach, istnieje rodzaj inspiracji, na wpół świadomej, na wpół nieświadomej, w postępowaniu Kościoła i we wszystkich jego kontaktach ze światem. Nie można go zdefiniować. Nie da się go wrzucić do jakiejś formuły. Ale historia Kościoła, w sprawach, które nie dotyczą jego nieomylności, pełna jest znaków nadprzyrodzonego przewodnictwa, podobnych do tych, które jaśnieją w zapisach ludu wybranego w Starym Testamencie. Wydaje się, że Kościół nie popełnia błędów tak, jak robią to narody. Kiedy oddalimy się wystarczająco daleko, aby wyraźnie widzieć, nie możemy nie być zdumieni sposobem, w jaki Kościół robił właściwe rzeczy we właściwym czasie i obierał właściwą linię w mrocznych i pogmatwanych wydarzeniach, jak gdyby został uruchomiony przez jakieś proroczy instynkt. To, co dla wątpiących współczesnych wyglądało na upór, jest teraz postrzegane jako mądrość prawości, która w końcu zawsze jest sukcesem. To, co wydawało się słabością i niechętnym lub niewdzięcznym ustępstwem, zostało w końcu uznane za stosowną mądrość apostolskiej łagodności. Czymże jest to wszystko, jeśli nie kolejnym dowodem energicznego i skutecznego zamieszkiwania Ducha Świętego w Kościele?
W Credo nazywamy Kościół świętym. Nadajemy mu bardzo charakterystyczny epitet, który należy do samego Wiecznego Ducha, Ducha Świętego. W potrójnym podziale Credo łączymy artykuły, które dotyczą Kościoła, z artykułami, za pomocą których wyznajemy naszą ortodoksyjną wiarę w Ducha Świętego. Jakże różnorodne są świętości, jak różnorodne są piękne miłości, które rozkwitły i przyniosły owoce w Kościele, jak cudowne są wspaniałość świętych, jak nadprzyrodzone są instynkty, powołania, geniusz i moc licznych zakonów, jak zadziwiają niebiańskie zapachy prawie niezliczonych nabożeństw, świąt i zatwierdzonych zwyczajów Kościoła; a czymże są te wszystkie aspekty świętości, jeśli nie żniwami darów i łask Ducha Świętego? Z pewnością im więcej nad tym rozmyślamy, tym bardziej nierozłącznym wydaje nam się Nabożeństwo do Kościoła i Nabożeństwo do Ducha Świętego.
Ale ta idea będzie rosła w naszych umysłach, jeśli należycie zastanowimy się nad miłością, jaką Duch Święty darzy Kościół. On jest Niestworzonym Ogniem Bóstwa, On jest specjalnie Niestworzoną Miłością. Miłość należy do Niego przez tajemnicze osobiste przywłaszczenie, tak jak moc należy do Ojca, a mądrość do Syna. Ogień i Miłość to cechy charakterystyczne wszystkich Jego działań. To właśnie ogromem tych ognistych działań otacza On i obejmuje Kościół na wieki. Dlatego kocha Kościół i kocha go miłością nieskończoną, wieczną i skuteczną, ponieważ jest Bogiem; i kocha go w należyty sposób, ponieważ jest Trzecią Osobą Niepodzielonej Trójcy. Kocha także Kościół, i to z niezwykłą intensywnością miłości, ponieważ jest to Kościół Jezusa i sakramentalny dom Jezusa aż do końca czasów. To przez Jego niewypowiedziane przyćmienie ukształtowało się najpierw Święte Człowieczeństwo Jezusa. Zamieszkał w Najświętszym Sercu Jezusa, jak nie mieszka w żadnej innej stworzonej rzeczy. W Duszy Jezusa ukazał On całą wspaniałość swoich darów i łask, których nie może nigdzie indziej pokazać. To była dla Niego radość ponad wszelką radością, że Jezus chciał, aby przyszedł, by kontynuować Jego dzieło i być Jego następcą, tak jak On – wiecznie, na swoim urzędzie w Kościele. To, jak Jezus Go kochał, wiemy z płonących słów, które o Nim mówił, i z tych okropnych słów o Nim, które nawet teraz rozważamy i które właściwie postrzegane, są najwznioślejszym wyrazem Jego miłości do Osoby Ducha Świętego. Dla tych, którzy naprawdę kochają naszego Błogosławionego Pana, jest to jeden z najbardziej ujmujących tytułów Ducha Świętego do naszej miłości, a jednocześnie jest to wspaniały dowód Jego obecności w nas samych, tak, jak mówi nam święty Paweł (1 Kor 12) — I nikt nie może rzec: Pan Jezus, tylko w Duchu Świętym.
Kocha Kościół także dlatego, że jest to Kościół Ojca Przedwiecznego, ofiara złożona Mu przez Jego Jednorodzonego Syna, owoc Jego uwielbionej Ofiary i Przenajdroższej Krwi. On sam jest pocieszycielem, którego Syn wam posłał od Ojca, Duchem prawdy, który od Ojca pochodzi. On jest Duchem przybrania za synów, przez którego wołamy: Abba (Ojcze)! On sam był obietnicą Ojca, na którą nasz Pan powiedział Swoim uczniom, aby czekali w Jerozolimie. (J 15:26; Rz 8:15; Dz 1:4) Któż może wniknąć we wzajemne otchłanie miłości, które istnieją w uszczęśliwiającym życiu Przenajświętszej i Niepodzielnej Trójcy? Jednak musimy zrobić to właściwie, aby zmierzyć miłość, jaką Duch Święty żywi do Kościoła Chrystusowego.
Jeszcze raz. Duch Święty ma specjalną i szczególną miłość do Kościoła, z powodu Jego szczególnego i oficjalnego stosunku do Kościoła, jako że zajął miejsce naszego Pana po Wniebowstąpieniu. Dzięki tej szczególnej i oficjalnej relacji z Kościołem Duch Święty, jeśli możemy tak powiedzieć o Jego uwielbionym Majestacie, miał wobec niego pewne obowiązki i powiązania, miał wobec Niego pewne roszczenia i pewne prawa do szczególnego wylania Jego miłości. Jeśli czytamy Dzieje Apostolskie z takim poglądem, uderzy nas naturalny sposób, w jaki wspomina się o Duchu Świętym, tylko w miejscach, w czasie i w sposób, w jaki nasz Pan jest wspominany w Ewangeliach. Rozważcie takie słowa, jak te:
I napełnieni zostali wszyscy duchem Świętym;
I rzekł Piotr: Ananiaszu, czemu szatan skusił serce twoje, żebyś skłamał Duchowi Świętemu;
Upatrzcież więc, bracia, spomiędzy siebie siedmiu mężów dobrej sławy, pełnych Ducha Świętego;
Szczepan zaś, pełen łaski;
wy się zawsze sprzeciwiacie Duchowi Świętemu;
Będąc zaś pełen Ducha Świętego, wpatrując się w niebo, ujrzał chwałę Bożą;
Ci, gdy przyszli, modlili się za nich, aby otrzymali Ducha Świętego;
Wtedy wkładali na nich ręce i otrzymywali Ducha Świętego;
A Szymon ujrzawszy, że przez wkładanie rąk apostołów był dawany Duch Święty, ofiarował im pieniądze;
Szawle bracie! Pan mię posłał, Jezus,który ukazał się w drodze, którą szedłeś, abyś przejrzał, i został napełniony Duchem Świętym;
Kościół właśnie w całej Judei i Galilei i Samarii miał pokój, i budował się, postępując w bojaźni Pańskiej, a napełniał się pociechą Ducha Świętego;
Jak Jezus z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym;
padł Duch Święty na wszystkich, którzy słuchali słowa;
i na pogan łaska Ducha Świętego została wylana.;
może kto zabronić wody, aby nie byli ochrzczeni ci, którzy otrzymali Ducha Świętego, jako i my?;
wy zaś będziecie ochrzczeni Duchem Świętym;
Barnaba,(…) mąż dobry i pełen Ducha Świętego;
rzekł im Duch Święty: Odłączcie mi Szawła i Barnabę;
Oni to więc wysłani przez Ducha Świętego, odeszli do Seleucji;
Szaweł zaś, zwany także Pawłem, napełniony Duchem Świętym, wejrzawszy nań;
Uczniowie też napełniali się weselem i Duchem Świętym;
A Bóg, który zna serca, dał świadectwo, dając im Ducha Świętego jako i nam;
Zdało się bowiem Duchowi Świętemu i nam;
zabronił im Duch Święty opowiadać słowo Boże w Azji;
Czy otrzymaliście Ducha Świętego, gdyście uwierzyli? Oni zaś rzekli do niego: Lecz ani nie słyszeliśmy, czy jest Duch Święty.;
A gdy na nich włożył ręce Paweł, zstąpił na nich Duch Święty;
Duch Święty po wszystkich miastach mię zapewnia;
Duch Święty postanowił was biskupami, abyście rządzili Kościołem Boga
To są słowa, które natchnął sam Duch Święty; i nie potrzebują komentarza poza modlitwą.
Czym jest to, do czego jesteś zachęcany, aby rozważyć? Te dwie rzeczy: nabożeństwo do Kościoła jest niezbędną częścią nabożeństwa do Ducha Świętego; i że w braku nabożeństwa do Kościoła można znaleźć początki, zapowiedzi, podobieństwa, a nawet więcej niż to wszystko, grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, który nasz Pan w Ewangelii świętego Marka nazywa grzechem wiecznym. Prosiłbym was, w trosce o wasze dusze i w bojaźni Bożej, abyście zastanowili się nad sugestiami, które zostały wam przedstawione jako mające na celu udowodnienie jednego lub obu tych twierdzeń. Człowiek, który podchodzi do rozważania tego tematu z powagą, ciężkością i pokorą, którego interpretacja Słowa Bożego imperatywnie domaga się od nas przez cały czas, z trudem odejdzie od nich nieporuszony.
Pozostaje nam powiedzieć bardzo kilka słów o naszych obowiązkach wobec Kościoła, wynikających z masy Pisma Świętego, która została przed nami przedstawiona. Naszym pierwszym i najważniejszym obowiązkiem wobec Kościoła jest wierzyć w niego, wierzyć w jego boski charakter i boską misję. Kościół nie jest instytucją ludzką. Nie jest to wymysł prawodawczej mądrości ani konstrukcja filozoficznej inwencji. Nie jest to narastanie czasu, tworzenie historii czy rozwój cywilizacji. Jest to myśl Boga, stworzenie Odwiecznego. Jego życie i warunki życia są nadprzyrodzone. Jest to boska idea, rzucona na ziemię, aby rozwijać się w boski sposób, na swój własny sposób, nie po ludzku, nie według kanonów postępu historycznego ani nie w sposób podobny do wzrostu jakiejkolwiek ludzkiego ustroju. Dlatego żadna pomysłowość w interpretacji historii nie pozwoli nam zrozumieć Kościoła. Nasze nabożeństwo do Kościoła będzie bardziej inteligentne i prawdziwe, gdy będzie oparte na głębokim i trwałym przekonaniu o jego boskim charakterze. Jeśli dobrze opanowaliśmy tę ważną prawdę, nie damy się łatwo zwieść pozornej rozumności współczesnych błędów ani nie staniemy się naiwniakami w ich wyniosłości.
Nie moglibyśmy starannie rozważać związku między Kościołem a Ojcem Przedwiecznym, Kościołem a Jezusem, Kościołem a Duchem Świętym, jeśli nie poczulibyśmy, że naszym obowiązkiem jest kochać Kościół najświętszą, żarliwą i synowską miłością. Co takiego cenimy w życiu, czego nie otrzymaliśmy od Kościoła Bożego? Jakie są nasze nadzieje na wieczność, których by Kościół nie dostarczył, i dostarcza każdej godziny? Wiara, sakramenty, wewnętrzny spokój naszych dusz, nasze wyzwolenie ze świata, nasze siły chrześcijańskiej wytrwałości, ciche poddanie, w które wprowadziliśmy cienie śmierci i niebezpieczeństwa wieczności, skąd te wszystkie rzeczy, jeśli nie od Kościoła? Nie musimy rozwodzić się nad obowiązkiem kochania Kościoła. Do czego można przekonać tego, którego trzeba do tego przekonywać?
Ale możemy zapomnieć, i czasami zapominamy, że nie wystarczy kochać Kościoła, lecz że nie można go właściwie kochać, chyba że się go również boimy i czcimy. Nasze zapomnienie o tym wynika z tego, że nie zagłębiliśmy się wystarczająco głęboko w naszym umyśle w przekonanie o boskim charakterze Kościoła. Kościół, jeśli można tak powiedzieć, stoi we własnym świetle, ponieważ robi więcej, niż musi, więcej niż należy do niego. Jest żywiołowy, ponieważ jest boski. Tworzy cywilizacje. Sprzyja naukom ścisłym. Niemal tworzy sztukę. Stąd ludzie przychodzą prosić o to, co było tylko nadmiarem jego darów, ale co nie należy ściśle do jego misji. Może to zdezorientować nawet katolickie umysły, zakłopotać je i odwrócić ich uwagę od prawdziwego pytania. Sama ludzka wielkość, jaka istnieje wokół Kościoła, powoduje, że czasami zapominamy, że nie jest to instytucja ludzka. Stąd pochodzi ten niewłaściwy rodzaj krytyki, która jest zapominalska lub nie przykłada uwagi do boskiego charakteru Kościoła. Stąd bierze się nasze ustalanie własnych umysłów i własnych poglądów jako kryteriów prawdy, jako standardów postępowania Kościoła. Stąd zasiadanie w osądzie rządu i polityki papieży. Stąd bierze się ta niesynowska i niebezpieczna ostrożność, aby oddzielić we wszystkich sprawach Kościoła i papiestwa to, co uważamy za boskie, od tego, co my uważamy za ludzkie. Stąd bierze się lekceważący niepokój, by rozróżniać między tym, co musimy przyznać Kościołowi, a tym, czego nie musimy przyznać Kościołowi. Stąd pojawia się irytujący niepokój, aby zadbać, że nadprzyrodzone jest dobrze podporządkowane naturalnemu, jakbyśmy naprawdę wierzyli, że powinniśmy właśnie teraz nadwyrężyć każdy nerw, aby zbyt łatwowierny świat nie padł ofiarą nadmiernego kapłaństwa i ultramontanizmu. Ludzie dobrze wiedzą, że to nie są nasze prawdziwe niebezpieczeństwa. Wysuwają je nieuczciwie jako pretekst, i w celu zasłaniania własnej prawdziwej nielojalności. Z pewnością Duch Święty nie wydaje się wylewać Swoich darów, a z nimi także Swoich mocy, na Oblubienicę Jezusa, na wybrany przez siebie Kościół, z tak skąpą ręką lub tak wahając się z ostrożnością, jak to wszystko implikuje. Tylko raz naprawdę opanujmy prawdę, że Kościół jest boską instytucją, a wtedy zobaczymy, że taka krytyka nie jest po prostu niegodziwością i nielojalnością, ale impertynencją i grzechem.
Ponadto musimy być posłuszni Kościołowi. Musimy zboczyć z naszej drogi, aby przestrzegać jego przykazań, wierzyć w słuszność i znaczenie jego najdrobniejszych zwyczajów i ceremonii oraz szanować najmniejsze ustalenia, jakie może w swojej mądrości postanowić poczynić. Ale to posłuszeństwo nie może być tylko posłuszeństwem wobec litery zewnętrznej. Musimy poddać nasze wewnętrzne osądy Kościołowi. Musimy dołożyć wszelkich starań, jak uczy nas święty Ignacy, aby pozostawać w harmonii z duchem i sympatiami Kościoła oraz dostosowywać nasze gusta i skłonności do gustów Kościoła. Kościół, by użyć ulubionego wyrażenia świętego Łukasza w Dziejach, jest pełen Ducha Świętego. Jakie są nasze upodobania, kaprysy, upodobania i niechęci, płytkie poglądy, prymitywne teorie, prywatne perswazje, ba, może tajemne urazy i zranione ambicje do kierowanego przez Ducha, ożywionego przez Ducha umysłu Kościoła Bożego? Głupotą byłoby zwlekać z tym, co dla Chrześcijanina musi być tak oczywiste.
Wreszcie, ze względu na Kościół, ze względu na niego i na nas, nasz obowiązek wobec Kościoła wymaga od nas szczególnej miłości i czci dla Najwyższego Papieża jako osobistego przedstawiciela Jezusa i wybranej wyroczni Ducha Świętego. Nasze zachowanie wobec niego musi być zachowaniem dzieci i poddanych: a ileż z tego wynika! Wszystko, co do niego należy, powinno być nam drogie. Każde uroczyste wyrażenie Jego życzenia powinno mieć dla nas powagę prawa. W sprawach wątpliwych, a przede wszystkim w sprawach, w których chodzi o jego godność i urząd, nie powinniśmy szukać lepszego argumentu dla naszego przekonania niż jego osąd, ani silniejszego motywu naszego postępowania niż jego pragnienie. Czy dziecko może oddawać mniej czci swojemu ojcu lub poddany swemu władcy? Jeśli moralnym obowiązkiem Chrześcijanina jest być trzeźwym, prawdomównym, sprawiedliwym, czystym, to zasadniczo moralnym obowiązkiem Chrześcijanina jest posłuszeństwo Wikariuszowi Chrystusa na ziemi. Jak łatwo to powiedzieć; a ileż jednak to znaczy! Nie jest zbyt heroicznym ćwiczeniem pokory wiara w to, że wie lepiej niż my, ani bardzo żmudnym aktem poddania się, by służyć mu taką służbą, o jaką się ubiega, a nie jakąś inną służbą, o której myślimy jako o bardziej dogodnej lub bardziej wskazanej. Są chwile, kiedy lojalność nie może być nadmierna. Czy to nie czas na taki opis? Ale tak naprawdę czy jest chwila, kiedy lojalność wobec Namiestnika Chrystusa może przewyższyć samoofiarę? O dzieci Kościoła! Jeśli czasy olśniły teraz kogokolwiek z was swoją ziemską jasnością, tak że wasze oczy są zbyt słabe, aby znieść niebiański blask tiary naszego Ojca, niech przynajmniej wasza wiara, wasz smutek i wasza miłość oddają hołd Jego Koronie Cierniowej.
Wszystkie te słowa były bardzo bolesne do powiedzenia; bo wiecie, jakie bolesne rzeczy mają na myśli. Przez większość lat Zielone Świątki są świętem przepełnionej radości; bo to jest święto Wiecznego Jubileuszu. Ale w tym roku nasza radość jest kontrolowana przez niemal bolesną powagę z powodu tego cienia grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, który jest rzucany na naszą ścieżkę. W tym dniu nabożeństwo do Kościoła jest kamieniem probierczym Boga. Otacza nas zgiełk wielostronnych kontrowersji. Wszyscy mają tak wiele do powiedzenia i to tak zwodniczych rzeczy do powiedzenia. To, co powiedziałem, nie jest zwodnicze ani zachęcające, ale jest poważne i długo rozważane. Z wielu powodów starałem się to powiedzieć z trudem; i dziękuję Bogu, że to zostało powiedziane i nie musi być powtarzane ponownie. Miało to być aktem miłości do waszych dusz.
Niestety! Jak łatwo ci, których kochamy, mogą się pomylić! Jak łatwo sami możemy się pomylić! W tych sprawach nasze niebezpieczeństwa są nie tyle ze strony tych na zewnątrz, ile ze strony tych wewnątrz. Najgorszymi wrogami naszego Pana byli zawsze ci z Jego własnego domu. Bracia fałszywi, chyłkiem wprowadzeni (Gal 2:4, Judy 4) byli próbą nawet w czasach apostolskich. Wszyscy papieże, podobnie jak ich Mistrz, mają swoich Judaszów. Nie wolno nam się gniewać. Musimy być smutni. Smutek zwycięża bardziej u Boga. Potrzeba wielkiego świętego, aby był jednocześnie gniewny i kochający. Gniew jest najbardziej niestosowną ze wszystkich rzeczy w czasach takich jak te, kiedy ręka naszego Ojca Niebieskiego jest tak ciężka dla nas. Ale smutek jest żałosny jako modlitwa.
Musimy więc wystrzegać się niebezpieczeństw od wewnątrz. Musimy mieć się na baczności nawet przed katolickimi książkami, periodykami, dziennikami i broszurami, jakkolwiek by nie były pozornie słuszne. Nasz Błogosławiony Odkupiciel powiedział o fałszywych prorokach dni ostatecznych (Mt 24:24), że w błąd będą wprowadzeni (jeśli być może) nawet wybrani. Teraz musimy pamiętać, że gdyby wszyscy ewidentnie dobrzy ludzie byli po jednej stronie, a wszyscy ewidentnie źli po drugiej, nie byłoby niebezpieczeństwa, że ktokolwiek, a najmniej wybrany, zostanie zwiedziony przez kłamliwe cuda. To dobrzy ludzie, niegdyś dobrzy, musimy mieć jeszcze nadzieję, że jeszcze dobrzy, mają wykonywać dzieło Antychrysta, a więc, niestety, na nowo ukrzyżować Pana, którego więcej niż wyznają, że kochają. Miejcie na uwadze tę cechę dni ostatecznych, że ich oszustwo wynika z tego, że dobrzy ludzie są po złej stronie. Niemniej przykład pobożnych i umartwionych, a przede wszystkim pokornych i posłusznych, musi mieć wielkie znaczenie w tego rodzaju kwestiach. We wszystkich sprawach dotyczących stosunków Kościoła ze światem święci są jedynymi bezpiecznymi lekarzami. Kiedy więc ktoś próbuje cię przekonać na te tematy, niech przekonuje cię raczej jego życie niż jego nauka. Wartość jego sądu zależy nie tyle od tego, ile wie, ile od tego, ile się modli. Nie waż tylko jego nauki: waż także jego pokorę. Jest coś bardzo strasznego w nielojalności Katolika wobec Kościoła; ale z pewnością jest w tym osobliwy horror w krainie niewierzących. Niefortunna i wyjątkowo pozbawiona wdzięku, gdy pochodzi z niedoskonałego Katolicyzmu lub niechętnego poddania się nawróconego, jest gorsza, gdy pochodzi z bezdusznej nieśmiałości lub intelektualnej pychy tego, kto miał nieocenione szczęście narodzin na łonie Kościoła.
Dni są w rzeczy samej bardzo złe, bardzo bezprawne, bardzo bezbożne, bardzo pozbawione modlitwy. Chociaż Antychryst może nie nadejść, dni są pełne niebezpieczeństw dni Antychrysta. Dusze są wciągane, jak przez wir, w niezgłębione otchłanie buntowniczego grzechu, być może nawet w cieniu wiecznego grzechu, grzechu przeciwko Duchowi Świętemu: także dusze, kiedyś tak pełne obietnic, tak pełne jeszcze dobra, dusze, które wyglądały tak pięknie i tak pożądane przez Jezusa, kiedy widział je ze Swojego Krzyża! Czy to nie udręka? Czyż nie jest nieszczęściem nakłanianie nas do modlitwy, nakłanianie nas do bycia świętszymi? Kościół jest skałą Chrystusa. Te dni są z pewnością dniami tych Jego słów: a kto upadnie na ten kamień, rozbije się, a na kogo by upadł, zmiażdży go. (Mt 21:44; Lk 20:18.) O, gdyby to było fałszywe proroctwo powiedzieć, że wiele dusz, które mogły być zbawione w zwykłych czasach, zginie teraz, w smutny, tajemniczy sposób, z braku nabożeństwa do Kościoła! Spiritus Sancte Deus! Miserere nobis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz