Strony

czwartek, 11 marca 2021

Powrót do grzechu – bp. Donald J. Sanborn

 

Powrót do grzechu – bp. Donald J. Sanborn

7 marca 2021 r

Tytuł oryginału: Relapsing Into Sin, by Most Rev. Donald J. Sanborn

Źródło: https://www.youtube.com/watch?v=a3FY-LtcqLI

 

 

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego Amen.

Święta Ewangelia mówi dzisiaj o pogorszeniu się stanu duszy człowieka po tym, jak stała się ona ponownie domem diabła. Chciałbym dziś  porozmawiać o ponownym popadnięciu w grzech.

Tutaj mówiono głównie o grzechu śmiertelnym. Istnieje też powrót do grzechu powszedniego. Istnieją dwa rodzaje grzechu powszedniego, jeden to grzech powszedni umyślny, a drugi to powszednie grzechy słabości. Umyślny grzech powszedni to popełnianie grzechu powszedniego z samozadowoleniem, to znaczy wiedząc, że jest to grzech powszedni, i tak godzisz się na to. Zwykle to grzechy obżarstwa. Takie, do których byłeś przyzwyczajony i do których masz nawyki, nasze rozmyślne grzechy powszednie. Z drugiej strony, grzechy słabości to rzeczy, które nie są całkowicie dobrowolne, są to rzeczy, które robimy bez myślenia, które są grzeszne, które są złe, ale których nienawidzimy i przeciwko którym walczymy. Są one znane jako powszednie grzechy słabości i nawet święci nie mogą się ich pozbyć. Nie powinniśmy się nimi zbytnio zniechęcać, ponieważ tylko nasza Błogosławiona Pani miała szczególną łaskę uniknięcia wszystkich tych grzechów. Nawet święty Józef, wszyscy inni wielcy święci popełnili powszednie grzechy słabości. Tutaj mówimy o grzechu śmiertelnym.

Jakie są konsekwencje powrotu do grzechu? Pierwsza to utrata bojaźni Bożej. Bojaźń Boża jest jednym z darów Ducha Świętego, jest to pierwszy z nich, o którym możemy powiedzieć, że jest to początek mądrości, jak mówi księga przysłów, bojaźń Pańska jest początkiem mądrości . Oznacza to, że jest to pierwszy krok do Boga. To głęboki szacunek dla Jego majestatu, Jego ogromu, Jego mocy. To jest bojaźń Pańska, znana jest jako strach synowski, tak jak dziecko może się bać urazić rodzica. To nie służalczy strach psa, który boi się pana, który go bije. Jest to lęk dziecka, ale nie mniej jednak lęk przed obrażeniem Boga, ponieważ zasługuje On na posłuszeństwo. To pierwszy krok do Boga. To pierwszy krok grzesznika do powrotu do Boga. Jest to źródło, z którego wypływa pokuta.

Tracimy to, kiedy ponownie popadamy w grzech. Kiedy człowiek po raz pierwszy popełnia grzech śmiertelny, odczuwa do niego odrazę, wie, że popełnił zło, łatwo przychodzi mu pokuta. Istnieje strach przed Bożym sądem. Ale kiedy grzeszy coraz bardziej, ten zbawienny strach znika. Św. Augustyn powiedział: grzechy, nawet wielkie i straszne, gdy tylko staną się nawykiem, są postrzegane jako małe lub nie jako grzechy. To jest tak daleko idące, że niektórym wydaje się niepotrzebne ich ukrywanie. To jest takie prawdziwe. Ludzie mają teraz parady na cześć swoich grzechów. Machają flagami na cześć swoich grzechów, ohydnych grzechów. Tak właśnie się dzieje z tobą, kiedy ponownie popadasz w grzech śmiertelny. Stajesz się odrętwiały na grzech i nie ma już w tobie bojaźni Bożej.

Drugim złym skutkiem powrotu do grzechu jest nabycie nawyku grzechu. Jeśli często powtarzamy jakąś czynność, staje się to nawykiem. Jeśli codziennie ćwiczysz grę na pianinie, staniesz się wielkim pianistą. Jest to nawyk, każdy, kto ma ręce i mózg, ma zdolność gry na pianinie, ale musisz rozwinąć to w nawyk, by łatwo przesuwać palcami po tych klawiszach i tworzyć z tego melodie. To nawyk, nawet o tym nie myślisz, siadasz do utworu i wszystko jest łatwe. Nawiasem mówiąc, oznaką nawyku jest to, że coś łatwo ci wychodzi. Znakiem braku nawyku jest to, że jest to trudne. Tak więc osoba, która po raz pierwszy siada do fortepianu, ma trudności z graniem melodii. Osoba, która praktykuje przez wiele lat, siada, nawet o tym nie myśląc, i gra, to łatwe. Nawyk ułatwia działanie.

Dotyczy to zwłaszcza grzechu. Ponieważ mamy skłonność do grzechu w wyniku grzechu pierworodnego. Podobnie jak w przypadku gry na fortepianie, niektórzy ludzie mają do tego wrodzony talent, inni nie. Ten wrodzony talent ułatwia im grę i naukę, czytanie nut, a nawet stanie się wielkim pianistą. Ci, którzy nie mają tego wrodzonego talentu, mają trudności, mogą w końcu nauczyć się grać, ale nie tak dobrze, jak profesjonalny pianista. Przez grzech pierworodny mamy wrodzony talent do grzechu. Częścią skutku grzechu pierworodnego jest skłonność do zła, do zrobienia czegoś złego. To jest tajemnica. I tak jak tajemniczy jest grzech pierworodny, człowiek jest jeszcze bardziej tajemniczy, jeśli go z niego wyciągniemy. Innymi słowy, dlaczego człowiek robi wszystkie złe rzeczy, które robi, jeśli nie skłania go do tego jakaś wewnętrzna słabość, jakiś wewnętrzny problem. Jak wyjaśnisz wszystkie złe czyny ludzi na przestrzeni wszystkich stuleci, jeśli nie przez wewnętrzną skłonność do grzechu, która wynika z grzechu pierworodnego i jest potwierdzona powtarzającymi się grzechami śmiertelnymi, nawrotem do grzechu śmiertelnego.

Powrót do grzechu śmiertelnego jest czymś w rodzaju wpadnięcia do studni. Jeśli wpadniesz do studni, jedynym sposobem na wydostanie się z niej jest to, że ktoś rzuci ci linę. Nie możesz wspiąć się na ścianę studni. Zginiesz tam, chyba że ktoś przyniesie linę. Prawdziwa łaska, którą Bóg ci zsyła, jest tą liną, dzięki  której pokutujesz za swoje grzechy, idziesz do spowiedzi, masz cel poprawy, czynisz swoją pokutę. Powrót do grzechu to powrót do studni. Ponowne wyciągnięcie, a następnie powrót z własnej winy, z własnej woli na dno studni, oczekując, że Bóg za każdym razem przyjdzie i cię wyciągnie. Nie możesz powrócić do Boga po grzechu śmiertelnym, jeśli nie wyciągnie cię On swoją łaską. Umrzesz w tym grzechu, chyba że wyciągnie cię swoją łaską.

W końcu Bóg powie, że po tym, jak zdecydowałeś się wrócić do studni, poddaję się. Ten człowiek chce iść do piekła. Ten człowiek kocha grzech. Święty Alfons mówi: Bóg toleruje w nas tylko pewną liczbę grzechów śmiertelnych, zanim całkowicie się wycofa. W księdze Przysłów jest napisane: wdrażaj chłopca w prawidła jego drogi, a nie zejdzie z niej i w starości. A w Księdze Jeremiasza jest napisane: Czy Etiopczyk może zmienić swoją skórę, a lampart swoje pręgi? Tak samo czy możecie czynić dobrze, wy, którzyście się nauczyli postępować przewrotnie?. A to oznacza, że ​​tak jak nie możesz zmienić koloru swojej skóry i tak jak lampart nie może zmienić swoich pręg, tak pozostaniesz w swoim złu, jeśli ćwiczysz to przez całe życie. Stanie się ono częścią ciebie.  Posługuje się tym przykładem, tak jak nie jest możliwe, aby lampart zmienił swoje pręgi, tak samo niemożliwe jest, aby ktoś, kto raz po raz pogrążył się w grzechu, powrócił do Boga. I to nie z powodu braku miłosierdzia Bożego, ale z powodu jego uporu w złym postępowaniu.

W księdze Hioba jest napisane: Jego kości tak pełne były krzepy: wraz z nim ją kładą do prochu. Tak więc wady, które otrzymujesz za młodu, są bardzo ważne, ponieważ będą z tobą przez całe życie, chyba że zastosujesz bardzo, bardzo mocne środki, aby je przezwyciężyć. Św. Jan Bosko powiedział coś na temat tego, że jakim będzie młodzieniec w wieku 16 lat, taki będzie do końca życia.

Możesz zawsze wrócić do Boga, modląc się do Niego i prosząc o łaskę. Nie poda ci kamienia, jeśli poprosisz o chleb, jak mówi, ale musisz iść do niego i zdecydować, że nie popełnisz więcej grzechu. Unikaj wszystkich okazji, w przeciwnym razie, jak mówi Hiob, występki będą spać z tobą w prochu, to jest na ziemi. Umrzesz w swoich grzechach. Św. Jan Chryzostom powiedział: wielka jest tyrania przyzwyczajenia. W rzeczywistości jest tak wielka, że zmusza tak samo, jak natura. W istocie nie nazywamy nawyków drugą naturą. A św. Bernard z Clairvaux powiedział: częste powtarzanie grzechu rodzi przyzwyczajenie. Przyzwyczajenie rodzi konieczność. Konieczność rodzi niemożność. Niemożność rodzi rozpacz. A rozpacz rodzi potępienie.

Trzecim skutkiem powrotu do grzechu jest ostateczny brak skruchy, a to jest porażką. Nie żałować za swoje grzechy na łożu śmierci. I możesz dobrze powiedzieć, kto by nie żałował za swoje grzechy na łożu śmierci, jak szalonym można być? Ale to jest jeden ze skutków powrotu do grzechu ponieważ jesteś przede wszystkim ślepy, jeśli chodzi o zrozumienie. Pomyśl o osobie niewidomej, głuchoniemej, która straciła zmysłu dotyku, a na dodatek ma demencję. Pomyśl tylko o takiej osobie. Nie da się do niego dotrzeć. Nieważne, jak głośno do niego mówisz, nieważne, jak bardzo się starasz. Nikogo nie ma w domu ponieważ wszystkie jego kanały zrozumienia się załamały. Tak jest w życiu duchowym. Grzech ma ten dziwny skutek, że im częściej go popełniamy, tym bardziej zaślepia nas on na jego złośliwość. Więc jesteś taki pod koniec swojego życia, popełniłeś tak wiele grzechów, grzechów śmiertelnych, zostałeś obciążony tymi nawykami na łożu śmierci i straciłeś wszelkie poczucie pokuty. Myślisz o sobie jako o dobrym człowieku.

Wiele osób jest obciążonych grzechem ale myślą: jestem miłą osobą. Idę do nieba, bo jestem miłą osobą. Nie idziesz! Ponieważ nie idziesz do nieba za bycie miłym człowiekiem, idziesz do nieba za nadprzyrodzoną dobroć, za to, że kochasz Boga ponad wszystko. Całym umysłem i całą swoją duszą i całą swoją mocą. Dlatego idziesz do nieba, a nie dlatego, że jesteś po prostu miłą osobą. Ludzie pogrążeni w grzechu śmiertelnym mogą być miłymi ludźmi. Bardzo miłymi ludźmi. Ale nie idą do nieba tylko dlatego, że są mili. Więc tracimy poczucie grzechu.

Możesz sobie przypomnieć, wiele lat temu Ted Kennedy, który był zwolennikiem aborcji i prowadził życie pełne dobrze znanej rozpusty i różnych innych tego rodzaju grzechów, był niezwykle liberalny. Napisał do Ratzingera, wtedy Benedykta XVI, list, który opublikował, mówiąc, kiedy umierał, gdy zbliżał się do śmierci: jestem dobrym człowiekiem. To było żałosne. Był tak ślepy na to, co zrobił źle przez całe swoje życie, okropne życie, będące zgorszeniem zarówno dla Kościoła katolickiego, jak i dla rasy irlandzkiej. Pomyślał, że napisze list do Benedykta XVI, mówiąc, że jest dobrym człowiekiem, spodziewając się listu zwrotnego mówiącego: tak, jesteś dobrym człowiekiem. W rzeczywistości Benedykt XVI nic nie odpowiedział. Powinien był powiedzieć: jesteś zgorszeniem, ale tego nie zrobił. Może to by go obudziło i być może odprawiłby pokutę na łożu śmierci.

Święty Euzebiusz powiedział: im więcej człowiek grzeszy, tym mniej wie, że grzeszy. W Piśmie Świętym czytamy, że sodomici, mieszkańcy Sodomy (która, jak wiecie, została zniszczona przez Boga ogniem i siarką) uważali, że nie są winni żadnego grzechu. Popełniali nienaturalne czyny. Powiedzieli do Lota, który był bratem Abrahama, jeśli pamiętacie i który mieszkał w Sodomie, i na którego wzgląd, Bóg powstrzymał ogień, aż wyszedł. Powiedzieli do Lota: Sam jest tu przybyszem i śmie nami rządzić!? Jakby chcieli powiedzieć: dlaczego nas osądzasz? Co robimy źle? To ciekawe, pamiętajmy, że Bergoglio wkrótce po tym, jak został wybrany, gdy skonfrontowano go z jakimiś dowodami na temat sodomickiej działalności księdza w Watykanie, powiedział: kim jestem, by sądzić. Powtarzając to samo stwierdzenie sodomitów do Lota. Kim jesteś, żeby nas osądzać? I to jest dokładnie to, co powiedział, kim jestem by oceniać. Czy tostawia go obok Lota, który był tak dobry, że Bóg powstrzymał ogień, dopóki nie wyszedł? A może to stawia go wśród sodomitów? Sami to rozsądźcie.

Święty Augustyn komentuje: tak daleko zaszło z nawykiem tego ohydnego występku, odnosił się do Sodomy, że sodomię uważano za cnotę, a ten, kto próbował jej zapobiec, był bardziej skarcony niż ten, który ją popełnił. Czy to nie jest dokładnie to, co mamy dzisiaj? Jeśli zajmujesz jakiekolwiek publiczne stanowisko przeciwko temu występkowi, czy nie jesteś uważany za sztywnego, czy nie jesteś uważany za osobę dyskryminującą, czy nie zostałeś odwołany? To jest dokładnie to, co mamy dzisiaj i to oni paradują na cześć swoich występków i wieszają flagi na cześć ich występku. Przez swoje powtarzające się czyny, ohydne czyny, stracili poczucie grzeszności tego, co robią. Do tego stopnia, że ​​nawet na czyny sprzeczne z naturą, które krzyczą w sumieniu jako złe, są teraz zaślepieni. To bardzo przerażająca myśl dla istoty ludzkiej, że możesz stać się tak ślepy na grzech,  tak oczywisty grzech. Bez łaski Bożej każdy z nas jest do tego zdolny, być tak ślepym.

Powrót do grzechu powoduje również zatwardziałość serca. Kiedy mówię o sercu, nie mamy na myśli fizycznego serca, mam na myśli to, co kochasz, gdzie jest twój skarb. Powrót do grzechu powoduje zatwardziałość serca. Najpierw człowiek staje się obojętny na cnotę. Nadal podziwia pewnych ludzi, są oni cnotliwi, ale to nie dla niego. Później cnota staje się rzeczą nienawistną. Dzieje się tak, ponieważ cnota, jeśli ktoś ją praktykuje, jest oskarżeniem grzesznego człowieka. Irytacją jest patrzeć, jak ktoś praktykuje cnotę. Tak więc cnota staje się nienawistna, a ci, którzy ją praktykują, również stają się przedmiotem jego nienawiści. Wkrótce całe prawo moralne i sama idea pójścia do nieba jest dla niego odrażająca, zaczyna nienawidzić spraw duchowych.  Czy to nie jest świat, w którym żyjemy? Nienawiść do prawa moralnego, wstręt do samego pojęcia nieba, w prawdziwym tego słowa znaczeniu. To jest świat, w którym żyjemy, ponieważ jest obciążony nawykami grzechu i nawracaniem do grzechu śmiertelnego.

Św. Paweł powiedział: …nie chcesz wiedzieć, że dobroć Boża chce cię przywieść do nawrócenia? Oto przez swoją zatwardziałość i serce nieskłonne do nawrócenia skarbisz sobie gniew na dzień gniewu i objawienia się sprawiedliwego sądu Boga,  który odda każdemu według uczynków jego.

 

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz